Skocz do zawartości
Nerwica.com

Leki Homeopatyczne


Gość s

Rekomendowane odpowiedzi

Jak już chyba wspomniałam, nie mam wiedzy o homeopatii

No to pogadałyśmy :great:

 

Rozumiem że jednak stosowałaś? Bo przeczytanie stronki w internecie że homeopatia nie działa, to nie wiedza... Ale nie podzieliłaś się ze mną żadnymi źródłami z jakich tę wiedzę czerpiesz, więc faktycznie pogadałyśmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znaczy, zeżarcie preparatu da mi większą wiedzę niż artykuły naukowe?

 

Nie, nie czytałam "stronki" na której ktoś przekonywał do nie stosowania tylko wystarczy zapoznać się z definicją i opisem procesu wytwarzania, żeby zobaczyć, że nie ma to nic wspólnego z nauką.

 

Nie będę teraz wklejać źródeł, bo robię teraz co innego, natomiast wujek Google i ciocia Wikipedia na pewno pomogą znaleźć ogólną definicję i status prawny homeopatii w Polsce.

 

A jeśli chodzi o pytanie czy chciałabym zakazać obrotu to tak, jeśli chodzi o apteki. Natomiast mogą sobie sprzedawać w sklepach ze zdrową żywnością albo z amuletami, kadzidełkami i leczniczymi obchodami jaków tybetańskich.

 

Moim zdaniem skrajnie nieetyczne jest sprzedawanie jako lek czegoś, co lekiem nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A wiedziałaś, że kiedyś w aptekach sprzedawano piwo? :P Biznes to biznes. Nikt przecież nie każe Ci kupować wszystkiego, co jest w aptece :P Leki homeopatyczne to LEKI, a nie suplementy diety...

 

Przeczytałam co jest na Wikipedii. "Metody homeopatii są powszechnie krytykowane przez medycynę za brak skuteczności." Ciekawe, a medycyna konwencjonalna to ma duże osiągnięcia zwłaszcza w walce z depresją, rakiem, cukrzycą, malarią i nie chce mi się nawet wymieniać dalej. Przyganiał kocioł garnkowi.

 

Myślę że zeżarcie preparatu i zbadanie jego skuteczności jest najlepszym probierzem, czy coś działa, czy nie... Dlatego ja nie krytykuję homeopatii, bo wiem, że sa ludzie którzy w to wierzą, a kształcili się na uniwersytetach medycznych. Poza znam osobiście ludzi którzy latali po lekarzach i dostawali w kółko nie dające efektów antybiotyki, długo się męczyli, dopiero homeopatia im pomogła. Sama się tez interesuję bardzo ziołolecznictwem.

 

"Homeopaci twierdzą, iż randomizowane badania kliniczne nie mogą być stosowane w przypadku homeopatii, gdyż każdy pacjent wymaga znalezienia i podania indywidualnego leku"- jak najbardziej się z tym zgadzam, pozornie takie same objawy mogą wynikać z różnych chorób, a sorry każdy wie jak wygląda diagnostyka wg medycyny konwencjonalnej- zdaj się na intuicję konowała i jego nastrój. Każdy lekarz dobiera leki na zasadzie może któryś wreszcie zadziała, czyli metodą prób i blędów, tak można się leczyć latami w kółko biorąc i odstawiając, biorąc, odstawiając, coś o tym wiem. Albo za opchnięcie jakiegoś leku konował pojedzie sobie na wycieczke. Nie sądzę żebym teraz pisała coś odkrywczego. Dlatego z braku laku zainteresowałabym się nawet co mają w ofercie mnisi tybetańscy :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, zupełnie inaczej to wygląda od zewnątrz, bo zawsze znajdziesz ludzi i psy, którzy zjedli i wyzdrowieli (chociaż następowanie po sobie zjawisk nie musi zawsze oznaczać więzi przyczynowo skutkowej).

 

Natomiast z punktu widzenia chemii i farmakokinetyki te preparaty nie mają prawa działać, bo nie zawierają substancji leczniczej. Czyli albo nie działają wcale i pacjent zdrowieje z innych powodów, albo działają jakieś nieznane nauce moce i energie.

 

Wierzyć albo nie, to można w anioły i diabły, natomiast to czy coś jest lekiem czy nie musi zostać wykazane naukowo.

Odsyłam jeszcze raz do zapisu w ustawie, że dopuszcza się do obrotu w Polsce tylko leki o udowodnionym działaniu, a drobny dopisek zwalnia producentów homeopatyków z udowadniania czegokolwiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma czegoś takiego jak "pamięć wody. Woda to woda. Nieważne czy był w niej rozpuszczony jakiś lek, alkohol, czy farba. Każdy związek chemiczny niezależnie od jego pochodzenia albo metody otrzymywania ma stały, ściśle określony skład jakościowy i ilościowy, a co za tym idzie właściwości fizyczne i chemiczne.

 

Zresztą najlepszym dowodem na obalenie skuteczności leków homeopatycznych są testy kliniczne, a te nie pozostawiają złudzeń. "Magiczna" woda ma taką samą skuteczność leczniczą co woda destylowana (czyli praktycznie żadną lub placebo), analogicznie porównując skutczność "Magicznych" kuleczek i cukrowych kuleczek. Jedynie efekt placebo i wiara niedokształconych ludzi pozwoliła na "rozwój" homeopatii.

 

Wiecie czemu w przemyśle nie korzysta się z homeopatii (np. mogliby do akumulatorów dolewać zamiast kwasu, wode która kiedyś siedziała koło kwasu i nauczyła się jak on działa) ? Bo tu nie ma miejsca na placebo, coś ma działać i tyle - a homeopatia nie działa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak już chyba wspomniałam, nie mam wiedzy o homeopatii (...)

 

No i tu właściwie dochodzimy do meritum sprawy. Wystarczy zgłębić aspekt historyczny homeopatii. Homeopatię wymyślił pan co się zwał Samuel Hahnemann. Istota homeopatii urodziła mu się w głowie gdy tłumaczył książkę szkockiego lekarza i chemika Williama Cullen'a pt. "A Treatise on the Materia Medica". W tejże książce Hahnemann znalazł fragment traktujący o leczeniu malarii za pomocą chininy. Jako człowiek otwarty na nowości postanowił spożyć korę chinowca (źródło chininy). Ku jego zdziwieniu zaczął on doświadczać objawów charakterystycznych dla malarii. Wydedukował zatem, że skoro kora chinowca (chinina) spożyta w dużych ilościach powoduje malarię (jest czynnikiem etiologicznym tej choroby) to małe dawki chininy mogą być skutecznym lekarstwem na malarię. Tak powstała zasada "podobne leczyć podobnym"- zgodnie z którym mała ilość danej substancji może leczyć tę samą chorobę, której jej duża ilość powoduje. Niestety sztandarowy dogmat homeopatii już na wstępie jest błędny, gdyż jest oparty na błędzie logicznym popełnionym przez człowieka. To czego doświadczył Hahnemann to nie były objawy malarii lecz objawy cinchonizmu- zatrucia chininą i chinidyną, które są truciznami protoplazmatycznymi. A malarię powodują pierwotniaki z rodzaju plasmodium. Jedno z drugim niewiele ma wspólnego.

 

Ale przenieśmy zasadę "podobne leczyć podobnym" na realia współczesne. Popularny,szeroko reklamowany preparat na grypę ogromnego francuskiego koncernu homeopatycznego- X - który możesz kupić w aptekach w największym dostępnym opakowaniu za bagatela coś koło 100zł. Preparat ten wymyślił francuski lekarz Joseph Roy podczas badania epidemii tzw. "hiszpanki" w 1919r. Za nosiciela i główną przyczynę grypy uznawano wówczas kaczkę berberyjską. Przyjął, że skoro kaczka powoduje grypę to kaczka musi też leczyć grypę. Preparat ten do dnia dzisiejszego zawiera jako "substancję czynną"- perkolat z serca i wątroby kaczki berberyjskiej. W rozcieńczeniu 200C. Według tzw. potencji homeopatycznej oznacza to, że w tym "leku" na 1 część perkolatu z wątroby kaczki berberyjskiej przypada 10 do potęgi 400 części wody czyli - 10 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000.

 

Ponieważ szacunkowa ilość wszystkich atomów we widzialnym wszechświecie to 10 do potęgi 80 oznacza to ni mniej ni więcej, że aby mieć 100% pewność, że w tym preparacie znajdziemy co najmniej 1 cząsteczkę "substancji czynnej" musiałyby istnieć jeszcze 4 wszechświaty (oprócz naszego) o szacunkowej ilości atomów= 10 do potęgi 80. To jedno. Druga sprawa- ciecz z flaków kaczki jako lek na grypę. Serio? W XXIw.?

 

Dziś wiemy, że grypę powodują ortomyksowirusy- infA, infB i infC.

 

Leki homeopatyczne to LEKI, a nie suplementy diety...

 

Z tą różnicą, że z nieznanych powodów zgodnie z artykułem 21 ustęp 7 ustawy prawo farmaceutyczne leki homeopatyczne NIE wymagają dowodów skuteczności terapeutycznej podczas rejestracji na rynku w przeciwieństwie do wszystkich innych, konwencjonalnych medykamentów. Pracownik wydziału farmaceutycznego, z którym rozmawiałem uważa, że to efekt lobby firm farmaceutycznych takich jak BXXXXX, HXXX, WXXX, DXXXXXX itp. i "dotacji" na rzecz MZ. Ze względu na brak dowodów żaden pracownik naukowy o zdrowych zmysłach nie powie tego publicznie w obawie przed pozwem tak jak pozwano profesora Gregosiewicza, kierownika kliniki i katedry ortopedii za otwarte demaskowanie ściemy jaką jest homeopatia.

 

Najdziwniejsze są "leki" homeopatyczne sprzedawane w aptece na których znajduje się informacja "produkt leczniczy bez konkretnych wskazań leczniczych". Czyli jest to lek "na wszystko i na nic". Nawet sam producent najwyraźniej nie wie na co i po co on jest.

 

Jak już to w Aqua purificata, non Aqua destilata :P

 

No nie do końca, bo samo purificata nie mówi nam nic o sposobie(metodzie) oczyszczenia wody tylko mówi, że jest ona oczyszczona. A to czy została ona oczyszczona na drodze odwróconej osmozy, destylacji czy wymiany na jonitach to już inna broszka. Homeopaci zgodnie ze swoją tradycją zalecają używanie wody destylowanej czyli puryfikowanej konkretnie na drodze destylacji.

 

ale wydaje mi się że tam się chyba nie leczy rozcieńczonymi kwasami z pracownii chemicznej

 

Nie, ale rozcieńczonym arszenikiem czy wydzieliną z gruczołów jadowych groźnicy niemej (jadowity wąż) już owszem. Leczy się substancjami pochodzenia roślinnego, zwierzęcego, mineralnego, syntetycznego czy nosodes (materiał patologiczny, zakaźny) w różnych rozcieńczeniach- niektóre z nich są tak duże, że determinują nieobecność jakiejkolwiek cząsteczki substancji czynnej w finalnym roztworze. Warto jasno podkreślić- homeopatia niewiele wspólnego ma z ziołolecznictwem!

 

Zioła czy rośliny lecznicze działają leczniczo bo konkretne części tych roślin (np. liść, ziele, korzeń itp.) zawierają konkretne metabolity wtórne- związki o określonej aktywności biologicznej i farmakologicznej. Np. kozłek lekarski uspokaja bo zawiera m.in. estry kwasu izowalerianowego, etanolowe ekstrakty z dziurawca działają przeciwdepresyjnie, bo dziurawiec zawiera hiperycynę, pseudohiperycynę, hiperforynę, adhiperforynę, korzeń rzewienia działa przeczyszczająco, bo zawiera antranozwiązki, konwalia majowa wykazuje działanie nasercowe bo zawiera glikozydy kardenolidowe itd. W każdym razie każdy substrat wymaga określonego stężenia, aby wyzwolić reakcję biochemiczną czy pobudzić/albo zablokować receptor- i tym samym spowodować określony efekt leczniczy. Surowce roślinne owszem są wykorzystywane w homeopatii, ale w tak dużych rozcieńczeniach, że w tych "lekach" powyżej C12 właściwie nie ma szansy na istnienie choćby 1 cząsteczki substancji czynnej.

 

Skoro interesujesz się ziołolecznictwem to wiesz, że jak np. kupujesz zioła w torebkach do zaparzania czy susz w większych ilościach to dostajesz informację od zielarza czy firmy zielarskiej, że np. 1 torebkę należy zalać 200ml wrzącej wody albo trzeba użyć 10g ziół na pół szklanki wody. Nie wrzucasz 1 torebki rumianku do całej wanny wrzącej wody. Bo nie miałoby to sensu. Nie da się tego pogodzić z postulatami homeopatów. Bo równie dobrze można by wrzucić jedną torebkę suszonej mięty do basenu z wrzącą wodą,zawartość tego basenu wytrząsnąć kilka razy jakimś sprzętem ciężkim, i napoić całe miasto. Jedna torebka mięty w basenie wystarczyłaby, aby uwolnić od wzdęć całą Warszawę.

 

Bardziej z takich ciekawostek jeszcze-

Kampania 10:23- w ramach której duże rzesze ludzi celowo, z premedytacją przedawkowały leki homeopatyczne o wskazaniu "leki nasenne". Zgodnie z zasadą bardziej rozcieńczony lek=silniejszy lek powinni trafić na tamten świat. Oczywiście nikomu nic się nie stało.

 

W 1938 wprowadzono w USA Federalną Ustawę o Żywności, Lekach i Kosmetykach. Ustawa ta w świetle prawa uznawała specyfiki homeopatyczne za leki i przyznawała przywileje homeopatom. Jej autorem był Royal S. Copeland- senator z Nowego Jorku i zarazem... homeopata.

 

Co do źródeł- z naszego polskiego podwórka kopia oświadczenia Naczelnej Rady Lekarskiej podpisanego przez 8 profesorów i dr hab. ws. homeopatii:

http://www.awronka.nazwa.pl/txt/txthtml/homeopatia3.htm

 

Z zagranicznych- homeopatii nie uznają takie organizacje naukowe, medyczne jak ACoMT, AACT, NHMRC, AMA, FASEB, NHS, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) też przestrzega przed stosowaniem homeopatii.

 

Polecam też artykuły prof. zw. dr hab. A.Gregosiewicza-

http://www.psychomanipulacja.pl/art/homeopatia-kpiny-z-medycyny.htm

http://www.psychomanipulacja.pl/art/czas-oszustow.htm

 

Możesz podrzucić swoje materiały, ale pomysły takich rosyjskich naukowców jak S. Zenin niespecjalnie mnie zadziwiają. Pewien rosyjski belfer Siergiej Popow mający bzika na punkcie fizyki i katastrofy w Czarnobylu składował odpady radioaktywne z zony po to, żeby napromieniować nimi przyjaciela i zgodnie ze swoją teorią zapewnić mu nieśmiertelność. Mówią, że Polak potrafi, ale myślę, że Rosjanie biją nas na głowę.

 

Poza tym nie dość, że postulaty homeopatyczne są sprzeczne z aktualnie obowiązującym stanem wiedzy z takich dziedzin jak fizyka, chemia, fizjologia czy farmakologia to są sprzeczne z logiką i zdrowym rozsądkiem. Posłużę się pewnym przykładem. Zgodnie z twierdzeniami homeopatów im roztwór jest bardziej rozcieńczony tym jest coraz silniejszy. Mamy zatem spirytus, który jest 96% (jeżeli chodzi o zawartość alkoholu etylowego w %obj-obj.). Chcemy rozcieńczyć ten spirytus wodą destylowaną tak, aby otrzymać 500g wódki (40%). Po przeliczeniu na %wagowy i wykonaniu obliczeń wiemy, że musimy zmieszać 173,75g spirytusu i 326,25g wody destylowanej. Jest to płyn bardziej rozcieńczony, więc zgodnie z prawidłami homeopatii powinien być mocniejszy. Teraz pytanie za 100pkt- szybciej nawalisz się mocniejszym(a wg. homeopatii słabszym) spirytusem 96% czy słabszą(a wg. homeopatii mocniejszą) wódką? To pytanie retoryczne.

 

Ja uważam że takie metody powinny być dostępne, żeby każdy miał wybór.

 

Zdecydowanie się zgadzam. Powinny być dostępne i dozwolone. Podobnie jak leczenie przez modlitwę, przez cygańskie wróżki, przez te 'ręce, które leczą', radiestezja, akupunktura, bioenergoterapia, irydologia, urynoterapia, hydrokolonoterapia i inne. Bo żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju i każdy powinien mieć wybór. Szkopuł polega na tym, że modlitwa, kuracja moczem czy bioprądy nie są formalnie uznawane za "leki" (albo bardziej allopatyczne metody lecznicze), ich ordynowaniem nie parają się dyplomowani lekarze (konwencjonalni), nie są oferowane w placówkach ochrony zdrowia publicznego (jak apteki). Bo widzisz- prawo farmaceutyczne uchwalił Sejm. W kierownictwie Ministerstwa Zdrowia nie zasiadają przecież sami lekarze. Wielu ministrów zdrowia nie było lekarzami tylko np. ekonomistami, menadżerami. Ich szeroko pojęty interes może być nieco rozbieżny z interesem lekarzy czy co dopiero samych pacjentów (czego przykład masz po ostatnim konflikcie MZ z lekarzami z PZ).

 

Bo jak wytłumaczyć fakt, że w państwie prawa wszystkie leki muszą przechodzić badania kliniczne i tylko te o udowodnionym działaniu są dopuszczane do obrotu, a zwolnieni są jedynie producenci preparatów homeopatycznych. To trochę tak jakby przy art. 280 k.k. była wzmianka, że "rozbój jest zagrożony karą do 12 lat pozbawienia wolności- uwaga: dotyczy wszystkich obywateli z wyjątkiem Jana Kowalskiego (np. Twój sąsiad)"- tylko dlatego, że pan Kowalski ma wtyki na wysokich szczeblach władzy. Dlatego preparaty homeopatyczne powinny być jak najbardziej dostępne (żeby każdy miał wybór), ale 1) nie powinny mieć statusu leków, 2) nie powinny być oferowane w aptekach, 3) nie powinni się nimi i ich promowaniem parać dyplomowani lekarze, ew. 4) powinny przechodzić takie same badania kliniczne jak wszystkie inne leki dopuszczane do obrotu i jeśli nie udowodnią skuteczności=patrz pkt1-3.

 

Poza tym, żeby ludzie mieli wybór muszą najpierw posiąść wiedzę, że ten wybór mają. A tymczasem na wielu etykietach preparatów homeopatycznych nie sposób znaleźć informacji, że to produkt homeopatyczny. Co więcej- niekiedy "składniki czynne" nie występują nawet w języku polskim tylko są wyszczególnione po łacinie, np. w ten sposób:

Pulsatilla 6 CH Rumex crispus 6 CH Bryonia 3CH itd.

 

Przeciętny zjadacz chleba nie ma więc zielonego pojęcia co w tym "leku" siedzi, a dodatkowo oznaczenia składające się z cyferek i literek niewiele mu mówią. A oznaczają one zastosowaną potencję homeopatyczną. Skoro homeopaci są przekonani o skuteczności swoich preparatów to czemu nie zawsze zamieszczają te informacje na etykietach w sposób czytelny i transparentny? Większość osób czytających ten ten osób jeszcze do niedawna prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, że np. wspomniany wcześniej w tym wątku syrop na "S" to preparat homeopatyczny. Bo nie sposób to wywnioskować z reklamy.

 

Dlatego z braku laku zainteresowałabym się nawet co mają w ofercie mnisi tybetańscy

 

Poniekąd Cię rozumiem, bo tonący brzytwy się chwyta i każdy chce sobie jakoś pomóc. Podejrzewam, że mnisi tybetańscy w przeciwieństwie do całej tej szarlatanerii nie chcieliby Cię ograbić z ostatniego grosza przy duszy. Chociaż nigdy nic nie wiadomo. W każdym razie obawiam się, że niesłusznie idealizujesz przedstawicieli tzw. medycyny niekonwencjonalnej stojącej niejako w opozycji do medycyny konwencjonalnej, allopatycznej, medycyny zachodu. Ci "alternatywni" jawią się niczym zbawiciele, potomkowie robin hooda, bojownicy o prawdę i zdrowie, którzy planują zaburzyć odwieczny porządek, chcą przeciwstawić się tyranii chciwych lekarzy, konowałów z opasłymi brzuchami, którzy tak naprawdę nic nie wiedzą- i tylko szkodzą pacjentom, zamiast pomagać, oraz zachłannych koncernów farmaceutycznych. A wszystko to robią z pobudek altruistycznych- dla pacjentów (czyli dla nas).

 

Niestety to tylko ułuda. Stoją oni dokładnie po tej samej stronie barykady tylko za innymi zasiekami. Oni również chcą uszczknąć kawałek tortu dla siebie. Nachapać się do kieszeni. Zdobyć kawałek rynku. Robią to dla pieniędzy. Najbardziej obrzydliwe w tym wszystkim jest to, że wykorzystują desperację, naiwność, łatwowierność i osobistą tragedię pacjentów (nierzadko w stanie terminalnym), którzy zawiedli się niedawno na medycynie konwencjonalnej i szukają pomocy gdzie indziej. Jest to doskonała nisza, doskonały target dla wszelkiej maści hochsztaplerów, którzy wmówią pacjentom wszystko co chcą usłyszeć i wydoją z przy tym z wszystkich zaskórniaków.

 

Pewnie istnieje też jakiś odsetek "alternatywów", którzy sami święcie wierzą w swoje autorskie metody, ale tym to należy współczuć zamiast ich rugać, i raczej zaprosić na nasze forum dla ludzi o nie do końca zdrowych zmysłach.

 

Piszesz o sponsorowanych wycieczkach dla konowałów. A zdajesz sobie sprawę jakim ogromnym biznesem są preparaty homeopatyczne? Przychód jednego z największych koncernów homeopatycznych 10 lat temu wynosił 313 milionów dolarów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie czemu w przemyśle nie korzysta się z homeopatii (np. mogliby do akumulatorów dolewać zamiast kwasu, wode która kiedyś siedziała koło kwasu i nauczyła się jak on działa) ? Bo tu nie ma miejsca na placebo, coś ma działać i tyle - a homeopatia nie działa.

Zaraz ci ktoś wyskoczy z tym, że psu sąsiadki pomogło, a pies nie mógł sobie nic zasugerować, a na akumulator nie działa, bo działa tylko na energie życiowe :brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby to naprawdę działało to byłaby delikatnie mówiąc falluchownia z grzybnią. Gospodarka by się załamała doszczętnie i nastąpiła wojna światowa. Szejkowie z Arabii Saudyjskiej by się wkur... bo wystarczyłoby homeopatycznie rozcieńczyć jedną baryłkę ropy i zaspokoić nią potrzeby wszystkich. Podobnie z innymi ważkimi surowcami. Chyba tylko alkoholicy byliby wniebowzięci bo zgodnie z zasadą "bardziej rozcieńczone działa silniej" -jednym rozcieńczonym homeopatycznie piwem mogłaby się najebać konkretnej powierzchni aglomeracja, a może nawet i małe państewko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przenieśmy zasadę "podobne leczyć podobnym" na realia współczesne. Popularny preparat na grypę ogromnego francuskiego koncernu homeopatycznego- X. Preparat ten wymyślił francuski lekarz Joseph Roy podczas badania epidemii tzw. "hiszpanki" w 1919r. Za nosiciela i główną przyczynę grypy uznawano wówczas kaczkę berberyjską. Przyjął, że skoro kaczka powoduje grypę to kaczka musi też leczyć grypę. Preparat ten do dnia dzisiejszego zawiera jako "substancję czynną"- perkolat z serca i wątroby kaczki berberyjskiej.

 

Dziś wiemy, że grypę powodują ortomyksowirusy- infA, infB i infC, a malarię powodują pierwotniaki plasmodium.

Ja to zrozumiałam, że on w preparacie chorej tkanki wypatrzył pod dokładnym jak na owe czasy mikroskopem jakieś "kręciołki", które uznał za bakterie i nazwał oscylokokami (od tego ich kręcenia się), a podobne "kręciołki" wypatrzył w preparacie z kaczki, a więc podobne podobnym, grypę leczyć kaczką.

 

Ale szczegół, ważne jest, że z jednej kaczki jest 2 miliony zysku. Jeden z lepszych biznesów na świecie.

 

Obecnie wiemy, że nie istnieją żadne oscylokoki, ale pozwalamy (tzn. nie my tylko rządzący) wpychać do ustawy zapis umożliwiający zagranicznym koncernom wrzucać do polskich aptek preparat, w którym nie ma substancji leczniczych oryginalnie wycelowany w nieistniejące bakterie.

 

Leki homeopatyczne to LEKI, a nie suplementy diety...

 

Z tą różnicą, że z nieznanych powodów zgodnie z artykułem 21 ustęp 7 ustawy prawo farmaceutyczne leki homeopatyczne NIE wymagają dowodów skuteczności terapeutycznej podczas rejestracji na rynku w przeciwieństwie do wszystkich innych, konwencjonalnych medykamentów.

Dziękuję, właśnie tego ondośnika potrzebowałam.

 

Pracownik wydziału farmaceutycznego, z którym rozmawiałem uważa, że to efekt lobby firm farmaceutycznych takich jak BXXXXX, HXXX, WXXX, DXXXXXX itp. i "dotacji" na rzecz MZ. Ze względu na brak dowodów żaden pracownik naukowy o zdrowych zmysłach nie powie tego publicznie w obawie przed pozwem tak jak pozwano profesora Gregosiewicza, kierownika kliniki i katedry ortopedii za otwarte demaskowanie ściemy jaką jest homeopatia.

Na szczęście tu jest forum dla ludzi o chorych zmysłach, więc mogę otwarcie pisać, że to jest francusko-niemiecki spisek przeciwko polskiej gospodarce. :blabla:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorzej jak przedmówca powyżej zasugerował gdyby woda zapamiętywała obecność kwadryliardów a może nawet centyliardów ton ekskrementów jakie spływały do niej przez miliony lat życia na Ziemi. Jakoś niesmak mnie bierze popijając napój herbaciany, gdy myślę o tym, że woda którą zalałem torebkę herbaty przybrała ułożenie dipoli upamiętniające wielkie kupsko tyranozaura czy sraczkę innego mamuta albo dodo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger, mnie by bardziej odrzucała wizja, że moi sąsiedzi zmienili polaryzację wody. Groźba tym bardziej realna, że mieszkają na tyle blisko w czasie i przestrzeni, że szansa na używanie wspólnej wody rośnie.

 

Od siebie jeszcze dorzucę, że istnieją dwie jakby gałęzie homeopatii. Nie wszystkie wymagają rozcieńczania 200C. Są także i takie poglądy, które optują za mniejszym rozcieńczeniem i co gorsza, są one popierane przez część środowiska medycznego. Jeżeli zaś chodzi o oscillococcinum, to mój dziadek nim kawę słodził.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze gałąź modernistyczna homeopatii, która przy przygotowywaniu "leków" homeopatycznych przewiduje użycie promieniowania elektromagnetycznego, fal radiowych, widma optycznego (np. do leczenia raka kolorków czerwonego, zielonego i niebieskiego) zamiast substancji jako prekursorów. Jeszcze lepsze są paper remedies gdzie na świstku papieru zapisuje się nazwę remedium, potęgę homeopatyczną i przyczepia to do odzieży "pacjenta" albo podkłada pod szklankę z napojem. Co ciekawe konserwatywni homeopaci nazywają neohomeopatów szarlatanami, a dla racjonalistów szarlatanami są jedni i drudzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

The one who will use this method must understand that using PR is not only scrambling some names on a paper but requires a certain type of mentality in order to be able to make working remedies

Oj, mentality trzeba mieć na pewno :lol:

 

Dark Passenger, dzięki, to jak nowy serial komediowy w internetach :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

they are some invisible things going on at their preparation and the programming of the remedy in the water is not done by the paper or the name written but is the result of some intelligent invisible entities which see and feel your thoughts and intentions.

A jednak, w diabły wierzo i diabłom się powierzajo!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Im więcej czytam artykułów zwolenników tym gorzej, duża grupa po prostu przestaje mówić o skuteczności składu preparatu, a o energiach życiowych, programowaniu myślami i niewidzialnych bytach. Czyli teraz jak na kogoś nie działa, tj. na złośliwca i sceptyka, to znaczy, że ma źle zsynchronizowane energie życiowe, jest zamknięty na leczniczą moc i do widzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×