Skocz do zawartości
Nerwica.com

Spamowa wyspa


Etna

Rekomendowane odpowiedzi

nieboszczyk, sorry, ale słuchać nie mogę Twojego pieprzenia głupot o szpitalach i warunkach rzekomo w nich panujących. Tak się składa, że pracuję na oddziale onkologicznym i Ci pacjenci mają lepsze warunki niż ja w chacie prawie że , pomimo, że obowiązuje ich ścisła izolacja ze względu na brak odporności i jedyny minus to zakaz odwiedzin, także nie wmówisz mi, że pacjentów w szpitalach traktuje się jak śmieci.

to jak to sie działo że na okulistyce kiedy prosiłem kilka razy z rzędu o jakiś środek przeciwbólowy bo nie sypiam z bólu to mi dawali zastrzyki z psychotropami twierdząc że to przeciwbólowe i zabrali mi dzwonek?te zastrzyki wogóle nie uśmierzały bólu zamiast tego leżałem zamulony całymi dniami,do tego sprowadzili do mnie neurologa niewiem po kiego grzyba.i dlaczego po operacji ślepej kiszki mam zgagę przez cały czas?i dlaczego mi wstrzykiwali bańki powietrza do krwioobiegu przed operacją?dlaczego pielęgniarki się śmiały ze mnie za ścianą kiedy wyszły odemnie po zmianie opatrunku złamanej miednicy?a cóż dopiero jakaś trepanacja czaszki z wycinanie fragmentu mózgu kończąca się od trwałego paraliżu,niemoty,zaniku pamięci,zmiany osobowości do zgonu w kilka dni po operacji nie koniecznie spowodowanego samą operacją,silna chemia która niszczy nerki,wątrobę,trzustkę,promieniowanie,nawet jeśli ta mordęga przedłuży życie to o marne parę miesięcy a potem i tak do kręteł.nie trzeba palić żeby mieć raka.male dzieci umierają na raka.wystarczy mieć letalne geny.rak po papierosach/alkoholu zabija po 60/70 roku życia dopiero.ale i tak nie każdego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie... widzę temat raka mózgu. . Heh mój chrzestny miał glejaka... poddał się 2 operacji przebiegły ok był sprawny i w ogóle ale problem w tym ze glejak ma to do siebie że się rozlewa i nie da się go wyciąć w całości... po roku wujek zmarł.. gdyby to był inny nowotwór byłaby szansa.

ten glejak wielkopostaciowy wujka to był guz pierwotny czy metastaza z płuc która przebyła barierę krew-mózg omijając węzły chłonne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, jak ja bardzo lubię to wyszywanie krzyżykowe...i co z tego? Oczy moje i kręgosłup nie zgadzają się na to... :(:why:

 

-- 29 gru 2014, 21:22 --

 

Byłam na półgodzinnym spacerze, Mąż wrócił z pieskiem do domu, bo łapki mu zmarzły /znaczy pieskowi/. Mróz szczypie w nos i szczypie w uszy...było cudownie :yeah: Może zasnę dzisiaj normalnie :mhm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę Was o pomoc.

Nie wiem co się dzieje.

straciłam tożsamość.

Pewność siebie jest mi obca.

Zagubiłam się, i nie wiem jak długo to już trwa.

Ludzie wydaje mi się szybko chwytają za stery...

Moje jakby umarły...

nie potrafię się "sobą" kierować.

Mam 28 lat.

Brak stabilizacji, partnera, stałej pracy.

Przejmuję się i mocno przeżywam.

Analizuję i rozbijam się emocjonalnie na kawałki.

Nie mogę odczuć rzeczywistości "tu i teraz".

Jestem z natury towarzyska.

Lgnę pod impulsem do ludzi.

By czasem zapomnieć o samotności.

Wydaje mi się wtedy, że robię z siebie głupka.

Często odbierana jestem tak.

To mnie hamuje, blokuje, cofa.

Jak się zaakceptować, zdobyć siłę, energię życiową?

Jak się podnieść i zmierzać?

Kulę ogon...

Ludzie mnie wykorzystują, nie widzę tego!

Gdzie jest mój rozsądek?

Może się go nie nauczyłam ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, jak ja bardzo lubię to wyszywanie krzyżykowe...i co z tego? Oczy moje i kręgosłup nie zgadzają się na to... :(:why:

 

-- 29 gru 2014, 21:22 --

 

Byłam na półgodzinnym spacerze, Mąż wrócił z pieskiem do domu, bo łapki mu zmarzły /znaczy pieskowi/. Mróz szczypie w nos i szczypie w uszy...było cudownie :yeah: Może zasnę dzisiaj normalnie :mhm:

Pamiętam, mówiłaś, szkoda mi ciebie, bo przykro jak trzeba rezygnować z takich drobnych przyjemności.

 

A ja za to nie mam ani męża, ani pieska.

 

W ogóle zaczęłam się zastanawiać czy np. za rok miałabym siłę (i fundusze), żeby pójść na swoje, w ostateczności bym mogła wziąć współlokatorkę i może jakoś by się dało. Jeszcze nie dawno mówiłam, że nie uważam mieszkania z obcą osobą za cel i/lub sukces w życiu, ale mam terapię i leki, i myślę, że będę coraz spokojniej na pewne rzeczy patrzeć.

 

Tak sobie głośno myślę tylko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zebrec, nie smuć się...już niedługo wieczór sylwestrowy, więc rozerwiesz się z pewnością...

Problem alkoholowy znam dobrze, widziałam codziennie, jak Mąż mojej dobrej znajomej-sąsiadki rujnuje sobie życie...ale leczyć się nie chciał, był bardzo silnie uzależniony, nieświadomy swojej choroby...koniec Jego był straszny :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie dobijcie mnie :!: Nie dość, że w nocy spałam 3h, pojechałam do pracy, w pracy na dzień dobry zafundowali mi stresa takiego, że myślałam, że nie ogarnę, ale dałam radę. Na dokładkę zaczął mnie boleć ząb w pracy /ósemka/, a zwieńczeniem tego "pięknego" dnia było 2-godzinne opóźnienie pociągu.

Dobrze, że jutro mam wolne, bo jakbym miała wstać o 4 i dygać do roboty na 12h to bym chyba padła i nie wstała :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×