Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak jest z tymi zdradami


Gość klex

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, tylko za błędy w diagnozie, nie odpowiada brak osobistych przeżyć lekarza.

A żaden lekarz nigdy nie będzie w skórze pacjenta, nawet jakby sam na to chorował, to i tak żadnej wiedzy co do stanu jego pacjenta mu to nie przysporzy, bo nigdy nie będzie on miał pewności, czy to co on osobiście czuje emocjonalnie w związku z własną chorobą, doświadcza też jego pacjent.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widze ... pierwszy jest wierny bo przyrzekl a drugi bo tak chce i niczego nie musi przyrzekac...to jest oczywiste

 

Ja chyba w jakims innym swiecie zyje ... u mnie jak ludzie sie paruja to ssie zwyczajnie szanuja i takie rzeczy jak wiernosc sa oczywiste i nie wymagaja przyrzeczen. Mam wrazenie ze chcesz udowodnic cos na sile... masz duzo doswiadczenie zwiazkowe?

 

Rzadko ludzie dokładnie i jednoznacznie definiują swój związek niemałżeński, nieraz i po kilku latach mogę być rozbieżności między dwojgiem, np. kobieta chce wreszcie ślubu, a on się zastanawia czy chce zobowiązań, bo może "za rogiem czeka kobieta jego życia" (ale nie powie o tych wątpliwościach swojej partnerce, jeśli nie jest zdecydowany na rozstanie). A mieszkają razem i są "parą".

 

Owszem, trwałe związki się opierają raczej na tym, że ludzie się szanują i są sobie wierni, ale jeśli "ślub im nie jest potrzebny" to zwykle nie są pewni czy nie przyjdzie chwila że im się tego odechce.

 

Owszem, ładniej jest najpierw zakończyć jeden związek, a potem zacząć nowy, ale z tego co widzę, to w 90-ciu procentach jest odwrotna kolejność. W przypadku rozpadu małżeństwa też tak bywa, ale tu wiadomo, kto kogo zdradza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14 No coś Ty! przecież ja od zawsze marzyłam o takiej karierze, a Ty mi tu skrzydła podcinasz.

Ale dobra, jak chcesz to idź sobie do tych ekspertów ,co sami mają już za sobą niezliczoną ilość związków, oni są najbardziej doświadczeni, to Ci na pewno najlepiej doradzą... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I prawidłowo, bo w przeciwnym wypadku bywa, że trzeba ponosić konsekwencje czyichś błędów... A sukces jednak lepiej smakuje, gdy zawdzięcza się go sobie, niż komuś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi tu o wyznaczenie zasad na początku znajomości tzn. wyznaczenie granic jesteśmy ze sobą i jesteśmy lojalni i wierni wobec siebie albo nie i każdy ma wolna rękę. I żadne cyrografy papierki ceremonie ślubowania tu nie mają znaczenia jest to umowa słowna pomiędzy dwoma stronami i to jedynie od ich moralności i sumienia zależy czy są w stanie ja utrzymać. Nikt nie ma moralnego obowiązku być nikomu wiernym przed czy po ślubie to kwestia własnego sumienia albo zrywam i zaczynam drugi etap albo prowadzę podwójne życie bo mi tak wygodnie. Dodam jeszcze że zasad nie zmienia się w czasie gry ale życie swoje ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, nie inaczej..dlatego oburza mnie kiedy ktos pisze ze MOJ zwiazek nie jest prawdziwy bo nie mam slubu, Ze MOJ partner bedzie mnie zdradzal bo nie przyrzekal mi przed oltarzem :roll:

 

No ale nikt nic takiego nie napisał. Mowa jest o tym, czy pojęcie zdrady się odnosi do związków nieformalnych (ja to kwestionuję mówiąc, że nie można od kogoś wymagać czegoś do czego się nie zobowiązał) i o tym na ile ludzie ludzie czują się w tych związkach do czegoś zobowiązani (Ty twierdzisz, że wierność i wzajemny szacunek są oczywiste i nie trzeba tego komuś obiecywać), a nie o wyższości małżeństwa czy o tym, który związek jest prawdziwy, a który nie i w którym się ludzie mniej zdradzają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klex, nie wiem czy to kwestia ustalen ale raczej szacunku do samego siebie. Nie trzeba np. ustalac ze sie nie sika na inne osoby bedac w zwiazku... Bo to jest oczywiste.. kto szanuje siebie i partnera nie bedzie zdradzal..kiedy cos sie wypali odejdzie

 

takie szlachetne myslenie zawsze mnie wprawia dobry nastroj i sprawia, iz mysle ze swiat i ja nie jestesmy tacy zli

regulki mozna stosowac do gawiedzi jak masz nad nia przewage w przeciwnym razie ty sobie a zycie sobie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, Niektórzy się tak umawiają że można robić pewne rzeczy to jest kwestia potrzeb wrażliwości charakteru temperamentu zasad moralnych np moja znajoma jest z chłopakiem którego się pytała czy prześpi się z kimś innym będzie miał coś przeciwko na co on że nie ma nic przeciwko ma takie prawo i że w ich relacji to nic nie zmieni i on też ma do tego prawo.

Wg Wikipedii Zdrada – w ogólnym znaczeniu, świadome i intencjonalne zawiedzenie zaufania danego przez osobę, która z tego powodu ponosi straty tudzież uważają, że ponoszą straty.

Ja bym nie nazwał tego zdradą bo nikt nie nadużywa niczyjego zaufania a ponadto oboje mają korzyści wg własnego systemu wartości.

Jak jest im tak dobrze ich sprawa ale czy jest to zdrada :roll: .

Temat jest zbyt głęboki i mało kto go rozumie, to nie jest kwestia czy ktoś się z kimś prześpi, pocałuje czy ma obrączkę czy nie zdrada to po prostu zawiedzenie zaufania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nie jest kwestia czy ktoś się z kimś prześpi, pocałuje czy ma obrączkę czy nie zdrada to po prostu zawiedzenie zaufania.

 

Oczywiście.

Są tu jednak dwie sprawy. Jedna to to, że żeby coś zawieść to to coś musi najpierw być. Czyli zaufanie. A zaufanie się buduje w rózny sposób, również werbalnie obiecując sobie coś. To w sumie jest b.ważne, bo miewamy różne systemy wartości, więć dobrze jest przed zaangażowaniem się w związek ustalić czy w tej materii uważamy podobnie. To jest oczywiście baza, bo życie płynie i niesie niespodzianki. Tylko, że jak jest baza to łatwiej później się do niej odnieść i rozmawiać/analizować na jej podstawie przekształcając ją np.

Drugą sprawą jest osobista wrażliwość, która może być chwiejna. I to nad czym przejdę do porządku dziennego bo jestem w dobrym nastroju, może mnie wytrącić z równowagi gdy przeżywam zniżkę formy. Ogólnie warto pracować nad własnym poczuciem wartości bo wtedy się człowiek nie czepia byle czego.

 

Ale i tak w życiu bywa najczęściej, że flirciarz się zwiąże z sekutnicą i w drugą stronę też tak samo :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, Świat się zmienia ponad sto lat temu nie było takiego tematu młodzi byli przydzielani odgórnie przez rodziny kto jak i z kim ma się związać bez pytania o zgodę zainteresowanych jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności a 20 parolatka to była stara panna. Teraz ludzie walczą o byt a jak są już ze sobą to w dużej części nieformalnie. W plamieniach afrykańskich dalej panuje obyczaj kto ma więcej świń ten może kupić sobie więcej żon.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mowa jest o tym, czy pojęcie zdrady się odnosi do związków nieformalnych (ja to kwestionuję mówiąc, że nie można od kogoś wymagać czegoś do czego się nie zobowiązał) i o tym na ile ludzie ludzie czują się w tych związkach do czegoś zobowiązani (Ty twierdzisz, że wierność i wzajemny szacunek są oczywiste i nie trzeba tego komuś obiecywać), a nie o wyższości małżeństwa czy o tym, który związek jest prawdziwy, a który nie i w którym się ludzie mniej zdradzają.

refren, ale to zabrzmialo tak jaby ludzie ktorzy sa w zwiazkach a nie sa malzenstwem nic nie ustalali i ich zwiazek bylby wolna amerykanka.Oczywiscie ze na poczatku zwiazku ustala sie monogamie... tak mi sie wydaje bo w moim jasno ustalilam granice..jestesmy my i nikt wiecej. Kiedy poczujesz ze masz na kogos ochote odchodzisz ze zwyklego szacunku do mnie i dopiero wtedy zaczynasz cos nowego. I owszem w moim zwiazku wymagam tego chociaz moim mezem nie jest

 

klex, a oni sie kochali czy tak ta po prostu byli ze soba zeby byc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy poczujesz ze masz na kogos ochote odchodzisz ze zwyklego szacunku do mnie i dopiero wtedy zaczynasz cos nowego.

 

To mi się wydaje zbyt idealistyczne i trochę z piaskownicy, chyba, że się założy, że uczucie do osoby spoza związku spada jak grom z nieba.. W związkach bywają długie okresy gdy bywa źle. I jest to normalne, bo zdrowy związek się rozwija właśnie poprzez takie etapy. I osoba, która nie jest aktualnie liderem tej zmiany nie ma jasności co się dzieje, czy to kryzys, czy już ustąpienie uczuć. Przy złym samopoczuciu i niejasności łatwo jest szukać ciepła gdzie indziej, co nie świadczy, że jest się gotowym na zakończenie starego albo/i na rozpoczęcie nowego etapu. Nazwałabym to zbłądzeniem.

Bo oprócz szacunku, człowiek pomieszcza w sobie jeszcze wiele uczuć jak lęk przed zmianą, niepewność, rozterka, bezradność itp.

Nie widzę tego w ten sposób, że wstaję rano i wiem, że mam na kogoś innego ochotę a wieczorem mówię o tym swojemu partnerowi.Bo kim wtedy jestem ja, mój szacunek do siebie a w rezultacie czym był mój związek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×