Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

safinio, o ile wiesz że tak naprawde nie myślisz to bardzo dobrze to ponad połowa sukcesu : D

jak sam wiesz nerwica bierze się z tego że mocny stres który mamy sobie zgromadzony powoduje że pojawiają się chore myśli takie których sami nawet nie mielibyśmy odwagi się pomyśleć x_x

 

ludzie łagodni i mili napadają myśli żeby komuś zrobić krzywde; osoby które mają pociąg do dziewczyn dręczą myśli o homoseksualiźmie albo pedofili; osoby wierzące mają myśli bluźniercze itp. - Nerwica powoduje że pojawiają się myśli całkowicie do nas przeciwne dlatego nas tak przerażają bo my wgłębi tak nie czujemy a jakieś dziwne myśli się pojawiają

 

ty ponieważ bardzo kochasz swoją żone pojawiają ci się myśli przeciwne całkowicie do ciebie żeby cię straszyć. Ale spokojnie o ile wiesz że to tylko natrętne myśli to już ponad połowa sukcesu :D

 

Najważniejsze to potraktuj te myśli jak zwykłe myśli, nie walcz z nimi, nie staraj się ich odpychać; poprostu traktuj je jak zwykłe myśli i niech płyną; jak zaczniesz dawać tym myślom płynąć to wkońcu staną się zwykłymi myślami. Wiec że to poprostu natrętne myśli(i że nikomu nie chcesz zrobić krzywdy) i ignoruj je, niech płyną traktuj je jak zwykłe myśli.

Te myśli to poprostu stres jak zaczniesz je traktować je jak zwykłe myśli takimi się staną : )

 

Na depresje czy nerwice pomagają też bardzo spacery bo one pozwalają na takie wewnętrzne wyciszenie; zrozumienie pogodzenie się z tym co nas wewnątrz trapi, pozwala uspokoić myśli i się zrelaksować, działa jak medytacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy miał ktoś z Was problem z natręctwami typu gryzienie warg/policzków od wewnątrz albo celowe rozdrapywanie raz "bo tak muszę, bo coś mi każe"? Wstydliwy temat, ale mimo to staram się szukać pomocy, być może ktoś miał taki problem i udało mu się to "wyleczyć".

Oczywiście bez leków, bo nie mam stwierdzonej nerwicy, ale jednak to natręctwa, tak myślę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie od zawsze mam natręctwo "wybierania". Na przykład: idę sobie ulicą albo jadę autobusem i widzę dom. No to muszę wybrać jedno okno (najładniejsze, najbardziej przeciętne itp.). To samo jest z dziurami w płocie, z latarniami itd. Jak oglądam film, to wybieram oko i ucho aktora, na którego twarz jest zbliżenie. Wiem, że to brzmi śmiesznie, sama się z tego naśmiewam, ale to jest też uciążliwe. Teraz się nasiliło i trochę mnie to męczy.

 

Wcześniej jakoś dawałam sobie z tym radę (koncentrowałam się mocno, żeby myśleć o czymś innym).

 

Co o tym myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sailorka, wiesz na twoim miejscu ignorowałbym to, im bardziej można sobie coś wkręcić tym dłużej będzie męczyć :(

 

moim zdaniem najlepiej zignorować to, przez to twój umysł powoli zacznie się odzwyczajać. Dlatego jak nachodzi cię że musisz coś wybrać, albo w głowie już zaczynają krążyć takie myśli po prostu ignoruj je i daj im przejść. Powoli będziesz się odzwyczajać.

 

To samo z filmami, oglądaj dalej nie ważne że nagle myśli naszły i odwróciłaś wzrok.

 

O ile będziesz to ignorować powinnaś się od tego odzwyczaić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A i jeszcze zapomniałam dodać, że drapię głowę do krwi. Ale to też będę ignorować.

 

Robię dokładnie to samo i za nic nie potrafię tego zignorować.

Tak samo z każdym strupem, raną, czymkolwiek.

 

Miewacie problemy z oddychaniem? Oczywiście na tle nerwicowym. Typu nie możecie wciągnąć całego powietrza, czujecie dyskomfort przy oddychaniu? Ostatnio zaczęłam mieć znowu z tym problem, kiedyś miałam, ale samo przeszło, teraz wróciło.

Jak sobie radzicie?

 

(nie mam stwierdzonej nerwicy, ale mam większość objawów, więc proszę tutaj o radę)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Męczą mnie natręctwa. Głupie, beznadziejne myśli, które musze non stop powtarzać i to iles razy, bo inaczej czuję ogromny dyskomfort taki, że nie mogę nie powtarzać. Myśli są nieraz tak beznadziejne, dotyczą sytuacji, ktore mogą się wydarzyć i jak w tym momencie ja zareaguje, co powiem i powtarzam to non stop w glowie, aż będę usatysfakcjonowana z tego co ewentualnie powiem. Gdy chcę się temu przeciwstawić, pojawia się niepokój oraz lęk. Zwyczajnie się boję. Biorę wenlafaksyne 75mg, której już mam dosć, bo nie moge jej odstawić, a na natręctwa to ona nie działa. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi niestety ponownie odwaliło. Pozwólcie, że opiszę swój problem, bo do tej pory towarzyszyły mi tylko lęki o zdrowie, nie natręctwa. Zaczęło się tydzień temu, między 11 a 12 listopada. Nie poszedłem w Dzień Niepodległości do Kościoła i coś mnie tknęło, że to niedobrze. Ta myśl jednak dość szybko, przynajmniej tak mi się wydawało, zniknęła. Wieczorem, tuż przed pójściem spać obejrzałem odcinek serialu Constantine, który powstał na bazie komiksu o kolesiu, który walczy z demonami na świecie. Oczywiście, jako że mam nerwy słabe, zacząłem się zastanawiać nad kwestiami opętania itd., itp.. Zastanawianie przerodziło się w lęk, który spowodował nieprzespaną noc, a w środę przecież od rana praca, która polega na siedzeniu przed kompem, więc oczy mi umierały. Mijały kolejne dni, zbliżał się weekend, problemy lekko osłabły, ale wciąż budziłem się w nocy zlękniony. W piątek przyszła imprezka, popiłem troszkę, potańczyłem, sobotę za dnia spędziłem z dziewczyną, wieczór do kumpla na film i piwko. Wróciłem późno w nocy do domu, ale jakoś dałem radę, zasnąłem, wyspałem się, nie było źle. Jednak w niedzielę coś mnie tknęło, aby pójść do spowiedzi. No i pojawił się problem, bo ksiądz zapytał, czy żyję w czystym związku. Powiedziałem prawdę: kocham moją dziewczynę, planuję się za jakiś czas zaręczyć, nie wyobrażam sobie bez niej życia i tak - sypiamy ze sobą. Oczywiście nie mogłem powiedzieć, że żałuję, bo kłamałbym, a nie jest to celem spowiedzi przecież. Jakże miałbym żałować miłości fizycznej z moją wybranką, nie jestem tego w stanie pojąć. Oczywiście, jak się można było spodziewać -rozgrzeszenia brak. Teraz mam paranoją na temat potępienia, piekielnych mocy i całej reszty takich lęków. W piątek czeka mnie psychiatra, w poniedziałek umówiłem się na rozmowę z duszpasterzem salezjańskim na duchową rozmowę, bo chyba mam tego typu problemy, oprócz rzecz jasna nerwicy. Najgorsza jest bezsenność, która mnie dobija. Pozdrawiam Was, nerwicowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Chciałbym się z Wami podzielić moją historią - a zaczęła się ona około 6 lat temu, kiedy to straciłem swojego ojca. Byliśmy bardzo zżyci - jednak przeżyłem to i dość szybko się podniosłem. Ten ogromny i natychmiastowy wstrząs zostawił na mnie i na mojej matce ogromne piętno. Wtedy też się zaczęło... Zaczęło się od powtarzania niektórych czynności - gaszenie i zapalanie świateł po kilka razy, wchodzenie i wychodzenie z pokoju... Do tego wszystkiego doszły - jak ja to nazywam - natręctwa "moralne". Bałem się wyrażać o kimkolwiek krytycznie, próbowałem na siłę wszystkich uszczęśliwiać i wyrzec się złych emocji. To nie było możliwe. Moje myśli zaczęły atakować dziwne i przerażające wizje, które odczytywałem: "jeżeli nie zrobisz tego\zrobisz to, to jutro umrzesz!", albo gorzej: "jutro po wyjściu z domu już do niego nie wrócisz!". Takie chore i skrajnie absurdalne wyobrażenia sprawiły, że stałem się prawie stuprocentowym niewolnikiem własnych myśli. Moje natręctwa zajmowały większość czasu, nie miałem już chęci, ani żadnych wolnych chwil, aby móc się jakoś samorealizować, albo sprawiać sobie przyjemność. Wystarczyło, że włączyłem telewizor, a już atakowały mnie myśli: "Wyłącz to, bo inaczej stanie się coś złego!". Bywało, że przez kilka godzin potrafiłem leżeć na łóżku i... myśleć. Jeszcze rok temu fakt, że mogę siedzieć przed komputerem i pisać był prawie abstrakcyjny. Chociaż... nawet teraz zdarza mi się, że słyszę w swojej głowie ciche: "Przestań, skończ...". Zrozumiałem jedno - sama myśl o walce i oporze jest już aktem buntu. Pamiętajcie, że nawet, gdy ktoś Was nie rozumie - nie martwcie się. I nie bójcie iść do psychologa lub psychiatry. Ja skorzystałem z pomocy i dzięki temu zrobiłem krok naprzód - chwiejny - ale jednak. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam to coś od dzieciństwa i przez wiele lat nauczyłam się to ukrywać przed całym światem. Gdy ktoś patrzy, to udaję osobę normalną i tłamszę kompulsje w imię wyższego dobra - udawania normalności. Ludzie dają się nabierać, bo nikt aż tak nie wnika i nie obserwuje bacznie, większość zadowala się pozorami, a stworzyć pozory jest nietrudno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobno wszystkie nerwice natręctw mają swoje podłoże w zachowaniach społecznych, stadnych. Polecam książkę A. Kępińskiego Lęk mi ta książka sporo uświadomiła. Te natręctwa to swego rodzaju rytuały, które ludzie odprawiają, żeby odgonić lęk, który jest głównym czynnikiem stymulującym, ale też w tym przypadku hamującym.

Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobno wszystkie nerwice natręctw mają swoje podłoże w zachowaniach społecznych, stadnych. Polecam książkę A. Kępińskiego Lęk mi ta książka sporo uświadomiła. Te natręctwa to swego rodzaju rytuały, które ludzie odprawiają, żeby odgonić lęk, który jest głównym czynnikiem stymulującym, ale też w tym przypadku hamującym.

Pozdro.

 

 

Czyli to, iż muszę np. wrócić się z parteru na czwarte piętro, by zobaczyć, czy zamknąłem drzwi jest objawem tego, iż ludzie kradną? Tak samo z zamykaniem sejfu po miliard razy? Nastawianiem budzika, czy faktycznie jest nastawiony?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krul, nawet jeśli raz Cię okradną, to i tak poniesiesz mniejsze straty niż rozwijając nerwicę. Zarówno psychiczne (poważne problemy ze zdrowiem) jak i materialne (koszty leczenia).

 

Może musisz zamienić nieświadomy odruch zamykania na świadomy, czyli np. kiedy wychodzisz i zamykasz drzwi, zatrzymać się na chwilę i powiedzieć sobie "zamknąłem".

 

Miałam znajomego, który miał podobne tendencje, pytał się mnie często, czy zamknął drzwi od domu czy samochodu. Odpowiadałam zawsze, że tak, bo nie chciałam, żeby np. wracał do samochodu przez pół miasta. I mimo że tego nie pamiętałam, to zawsze rzeczywiście było tak, że zamknął - bo to był w nim utrwalony odruch, który nie zawodził.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krul,

Może musisz zamienić nieświadomy odruch zamykania na świadomy, czyli np. kiedy wychodzisz i zamykasz drzwi, zatrzymać się na chwilę i powiedzieć sobie "zamknąłem".

 

Ale ja to robię, rozumiesz? Naciskam tą zasraną klamkę 500 razy, schodzę i zapominam, no kurde bele! Tak samo z sejfem, zamykam, walę czy się nie otworzy, zamykam sklep, a 3 min później nie pamiętam czy zamknąłem sklep i sejf. I budzik to samo - leżę, nastawiam, sprawdzam dźwięk, blokuje telefon, kładę się, 2 min później sprawdzam czy nastawiłem i czy dźwięk włączony. I tak w kółko. To męczące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba każdy kto miał nerwice przez to przechodził, to na tym polega że wiemy że zamknęliśmy drzwi, coś nie daje nam spokoju choć mamy prawie 100% pewność że zamknęliśmy to i tak ulegamy i sprawdzamy. Trzeba po prostu podejść że jak zaczynam mieć takie obawy to oznacza że zamknąłem i odchodzę(przerabiamy natręctwo w dodatkową pewność).

 

to działa jak sprawdzanie na teście czy dobrze zrobiłem, sprawdzasz, raz, dwa razy za trzecim zaczyna się paranoja. Jak zaczynają się pojawiać nerwy to oznacza że już sprawdziliśmy. Trzeba się tylko przełamać i odejść i już nie sprawdzać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba każdy kto miał nerwice przez to przechodził, to na tym polega że wiemy że zamknęliśmy drzwi, coś nie daje nam spokoju choć mamy prawie 100% pewność że zamknęliśmy to i tak ulegamy i sprawdzamy. Trzeba po prostu podejść że jak zaczynam mieć takie obawy to oznacza że zamknąłem i odchodzę(przerabiamy natręctwo w dodatkową pewność).

 

to działa jak sprawdzanie na teście czy dobrze zrobiłem, sprawdzasz, raz, dwa razy za trzecim zaczyna się paranoja. Jak zaczynają się pojawiać nerwy to oznacza że już sprawdziliśmy. Trzeba się tylko przełamać i odejść i już nie sprawdzać.

 

Mogę nie podnosić się do telefonu, ale muszę się wrócić, skoro w sejfie jest kilkadziesiąt tysięcy, a jak zapierdolą to oddaję z własnej kapsy. Ta robota mnie dobija. Do tego doszły takie bzdury, że nie mogę np. normalnie siedzieć, tylko trzepie nogami jak pojebany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chory temat ale już sobie nie radzę. zaczęłam sobie wmawiać, że porywaja mnie kosmici a co gorsza zaczęłam naprawdę w to wierzyć. Obejrzałam film czwart stopień i teraz mam myśli, ze wymazuja mi pamieć.. Naprawdę przeraża mnie to.. słyszałam też, że to właśnie przy porwaniach człowiek czuje paniczny lęk, to już całkiem pogłebiło mnie w tym, że to naprawde prawda.. Od jakiegoś czasu mam w głowie myśli, ze to pewnie oni wycinaja mi komòrki nerwowe, ze robia na mnie eksperymenty.. Wiem jak bardzo głupio i nieprawdopodobnie to brzmi ale ja naprawde tak mysle.. Nienawodze juz nocy, chociaz kiedys bardzo ja lubilam.. Cholera, to takie głupie a jednak prawda.. Co moge na to poradzic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Tak jak sama podkreśliłaś "zaczęłam sobie wmawiać". No i odpowiedź sobie na pytanie czy warto sobie życie psuć, i takie głupoty sobie wmawiać. Weź trzy mocne oddechy, i zakoduj sobie, że kosmici nie istnieją. Nie masz się czego obawiać, jesteś w domu to jest twoje "terytorium" i czujesz się w nim bezpiecznie, i nikt krzywdy Ci nie zrobi. Jeśli to nie pomoże to czeka Cię terapia, ale nnajpier wizyta u psychologa. Nie poddawaj się, i walcz. Pamiętaj, że kosmitów NIE ma!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba się tylko przełamać i odejść i już nie sprawdzać.

To działa przez pewien czas. Jednak rezygnacja z natręctwa powoduje takie napięcie, że potem natręctwa atakują z podwójną siłą. Czasami to napięcie jest praktycznie nie odczuwalne, ale kumuluje się gdzieś głęboko w głowie "na później" i przeradza się w inne jeszcze głupsze natręctwa, takie że człowiek nie zdaje sobie sprawy skąd mu się to wzięło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, inaczej nie jest to nerwica. To znaczy,że nie jest się siebie pewnym. Własną osobę budujemy w oparciu o własny światopogląd, ale i dzięki opinii innych osób. Takie sprawdzanie po kilkadziesiąt razy kojarzy mi się z dniem świra :P ale jest w tym coś z odganiania złych duchów, tak jak katolik mówi modlitwę np. przed startem samolotu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam pytanko. Mam juz stwierdzona nerwico-depresje, ale dzis na terapii przyszlo mi cos do glowy a propos tematu. Bardzo czesto 'strzelam' kciukami, zwlaszcza gdy sie nudze lub stresuje. Gdy probuje sie powstrzymac, to powstaje takie 'napiecie' w miejscu kciukow - podobne w sumie jak napiecie w karku, gdy jest sie zestresowanym.

Nie mam problemu z innymi palcami, jakos nie kusi mnie, tylko z kciukami mam problem. Wiem, ze NN charakteryzuje sie powazniejszymi natrectwami, ale mozna to uznac za objaw tego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×