Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie z powrotem dół.Rzygam już tym wszystkim.Niechce nawet myśleć co będzie potem.Mam dość wszystkiego,coraz bardziej dochodzi do mnie fakt że to wszystko niema sensu,nie ma sensu leczenie,niema sensu walka-wszystko to tylko złuda że może być jeszcze dobrze.Ta iskierka nadziei to cos co ciagle trzyma mnie jeszcze przy życiu.Ciągle gdzies tam tli sie ze moze to odejdzie jak reka odjal.Ale...własnie zawsze jest to ale....coraz mniej wierze ze bedzie dobrze.Wkurzaja mnie te leki ,mam ostatnio czesto tak ze mowie cos czeo mowic nie chce i wychodzi z tego mydlo i powidlo.Wkurzam sie tylko na siebie i tyle mi tego zostaje.Jedynie co przycichlo to te cholerne wrazenie osaczenia przez zlo.Mam nadzieje ze to juz nie wroci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie po Anafranilu tak wybiło w górę, że kilka dni plątałem się po Polsce, przesypiając 2 godz dziennie w trakcie podróży pociągiem i to tylko dzięki benzodiazepinom - zeżarłem jakieś 12mg klonazepamu w ciągu 2 dni. Rozpieprzyłem całą kasę, jaką miałem. Do tego dwa romanse jednocześnie. Nigdy więcej tego leku.

 

A jakoś zdawałeś sobie z tego sprawę,czułeś że idzie górka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeszło cztery lata normalnego życia, bez górek i dołów. Dla nas to prawie cud. Strasznie cieszę się z tego powodu

Za względy młodej dziewczyny zapłaciłem trochę szmalu. Po namyśle to bym jej jeszcze dopłacił.

Normalne życie czadowca.

 

-- 14 gru 2014, 10:38 --

 

Przeszło cztery lata normalnego życia, bez górek i dołów. Dla nas to prawie cud. Strasznie cieszę się z tego powodu

Za względy młodej dziewczyny zapłaciłem trochę szmalu. Po namyśle to bym jej jeszcze dopłacił.

Normalne życie czadowca.

Starego oczywiście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Weekend na propsie. Wczoraj przyjechał do mnie Wolfx i odebrałem go z dworca Wschodniego. Zjedliśmy obiad w WWA i pojechaliśmy na spotkanie z grupą Forumową w Warszawie. Impreza była bardzo fajna. Było dużo osób. Kleiła się gadka itd. Potem przenieśliśmy imprezkę do mieszkania jednego koleżki, który przyszedł na spotkanie. Wszystko skończyło się ok 3 w nocy. Później wracaliśmy z buta do samochodu. Odwieźliśmy dwie osoby pod ich mieszkania i trzeba było wracać do Siedlec. Kleiły mi się trochę oczy i zatrzymaliśmy się w przydrożnym zajeździe o godzinie 5:30. Kima do 12 i przyjazd. Dzisiaj jeszcze spotkaliśmy z jednym użytkownikiem Forum Hobbyturystą w pizzerii. Później jeszcze wszyscy siedzieliśmy sobie w moim samochodzie. Props

 

Fajnie że miło spędziliście czas...Ja nie odważyłam się przyjechać.W zasadzie w ostatniej chwili stchurzyłam,nie wiem czemu...Może następnym razem się odważę... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

guernone, Domyślam się, że jesteś w nienajlepszym stanie. Trzeba zacisnąć kły i czekać na poprawę. Nie kozaczę, ale uwierz, że gdy poprawa przyjdzie, to będziesz na szpilki odporniejszy.

Szkoda, ze czasem trzeba tak długo czekać.

Z tego, co czytam z Waszych wypowiedzi, każdy choruje inaczej.

Rózne długości faz, remisje lub ich brak. Stany mieszane, o których boję się nawet myśleć. Depresje dłuższe, bądź krótsze. dla szczęśliwych (do których się zaliczam) następują okresy względnego zdrowia.

Jose 2 pisze cztery lata - to mój podobny rekord- do tego dążcie.

Zarówno Jose 2 jak i ja mieliśmy ten czas bez antydepresantów.

On co prawda wcina kwetę, która, dla mnie jest zabójcza, a jemu najwidoczniej służy. Ja natomiast byłem w remisji tylko na jointach.

 

-- 14 gru 2014, 19:45 --

 

guernone, Twoje zdrowie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marwil, bywało o wiele gorzej, teraz właściwie już tak nie zdycham.

Ale czuję się zawieszony pomiędzy stanem agonalnym a remisją. I nie mogę od 2-3 miesięcy zrobić choćby jednego kroku do przodu. Strasznie mnie to frustruje.

 

Czy będzie lepiej, zapewne tak.

Bardzo liczyłem na terapię na dziennym. Łudziłem się, że się mną kompleksowo zajmą. Obecnie czuję jakbym tam wszedł z ulicy, siadł na krześle i próbował skleić jakieś dwa inteligentne zdania.

Spotkanie z psychiatrą pierwszego dnia wręcz groteska. Pytania typu czy przez ostatnie półrocze byłem u dentysty. A jakoś nie zapytano jak się czuję. Czy nie zdycham od leków. Co mi aktualnie dolega. Typowo, 3 min i wskazanie drzwi wyjściowych. Historia choroby opiewa na kila zdań ze skierowania.

Czar prysł.

 

Zdrówko marwil.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marwil, chyba zbyt naiwnie wierzyłem, że zostanę potraktowany na poważnie.

Leki dostaję (tylko dawkę poranną - kolejne upodlenie). Zwolnienie lekarskie dostaję (wstecz za dwa tygodnie - kolejne upodlenie, "bo do przodu nie dam, pan nie przyjdzie na terapię i co?"). Poszedłbym do swoje psychiatry i mam od ręki na 3 msc.

Przynajmniej ludzie zajebiści.

 

Ahh, dużo można by napisać. Obym jutro nie miał zbyt mocnych lęków, będę mógł powiedzieć co mi na sercu leży :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie po Anafranilu tak wybiło w górę, że kilka dni plątałem się po Polsce, przesypiając 2 godz dziennie w trakcie podróży pociągiem i to tylko dzięki benzodiazepinom - zeżarłem jakieś 12mg klonazepamu w ciągu 2 dni. Rozpieprzyłem całą kasę, jaką miałem. Do tego dwa romanse jednocześnie. Nigdy więcej tego leku.

 

A jakoś zdawałeś sobie z tego sprawę,czułeś że idzie górka?

 

W mojej ocenie to był powrót do zdrowia, do formy sprzed kilku lat. Lepsza więc subdepresja niż hipomania, o tym wie chyba (prawie) każdy chadowiec.

 

Odnośnie pokory - chodzi mi bardziej o pokorę wobec (mówiąc ogółem) życia. Jakoś... nie mam siły się rozpisywać na ten temat.

Karbamazepina chyba mocno obciąża mój żołądek. Na wątrobę biorę Essentiale, ale co to da, gdy wątroba zajechana jest kilkuletnim leczeniem. Ból żołądka jest nie do wytrzymania, czasami na granicach omdlenia. Prawie codziennie kilka godzin po porannej dawce zdarza mi się raz lekko rzygnąć. Do tej pory tego nie miałem. Lek trzeba będzie zmniejszyć, a szkoda - działa na mnie świetnie, lepiej niż lamotrygina. Niedługo prawdopodobnie zacznę przygodę z litem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od wczoraj taki rozpierdol w bani że to miazga jakaś...Po samym antypie depresja się zmniejszyła ale zostały objawy od ''górki'' czyli przyśpieszone myślenie,nie możność odprężenia, i ciągłe napięcie mięśni karku i ramion,taki chaos w głowie który mi towarzyszy od kiedy jest nawrót.Jednak teraz jest najbardziej uciążliwy bo objawy depresyjne się zmniejszyły.Ale myśli pędzą jest ich o wiele za dużo wszystko jakieś przyśpieszone,brak jakiegokolwiek spokoju.Brak wytchnienia i wyhamowania.Jednak to jest tylko aktywność w głowie nic konkretnego bajzel przyśpieszony.To chyba jednak stan mieszany bo lęki,napięcie,nastrój depresyjny a przy tym przyśpieszony tok myślenia,gonitwa myśli żeby tak spuścić powietrze i odkręcić to zwolnić bo nie wyrabiam.Prze to pokurwienie wcale nie jest lepiej mimo iż nastrój podwyższony.Załamka bez leków nie daję sie tego wyhamować,zwolnić.Przez to już nie potrafię się z niczego cieszyć kompletnie.W jednym zdaniu ze 3 zaprzeczenia.Myślenie na raz w prawo i w lewo.Myślenie pozytywne i płacz na raz.Antydepresant zamiast zwolnić myśli odkręcić to żeby tak szybko nie pędziło to jeszcze bardziej nakręca to co nie potrzeba.Wiem że bez psychotropów nie daję rady żyć ale jak myślę o braniu stabilizatorów i ich skutkach ubocznych to śmierć jest jedynym właściwym wyjściem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przegrany123 - dlaczego Twoje podejście do stabilizatorów jest tak negatywne ?! -może nie trafiłeś na właściwy dla siebie. Dobranie stabilizatora to bardzo indywidualna sprawa ... jedni piszą np. " Lit czy np. Ketrel -uratowały mi życie" inni piszą - " nigdy więcej takich leków" bo takie mieli duże działania uboczne. Pisze się wiele,że w chad dobrze dobrane stabilizatory mogą bardzo wiele dobrego zdziałać (ustabilizować -jak sama nazwa mówi i ... i ja to ze swojego doświadczenia potwierdzam ) ... natomiast antydepresanty raczej zaczęto krytykować ze względu na możliwość wpadnięcia w manię czy stany mieszane a potem ... ostry zjazd.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, z własnego doświadczenia, że dobrze dobrany stabilizator w odpowiedniej dawce może wiele zdziałać. Wiadomo, każdy jest innym przypadkiem. Ale tak jak pisałem, to jest moje odczucie. Skutki uboczne? Nie taki diabeł straszny jak go malują ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tutaj jest dokładnie napisane w 100% nawet mam takie rozpoznanie diagnozę po szpitalu i ostatnio profesor mi powiedział że to stan mieszany taka pobudzona depresja.Czyli mam depresje z pobudzeniem energią ale ni jak idzie to konkretnie wykorzystać bo nawet skupić się ciężko do tego lęk.Tak jak wyżej pisałem.

 

Epizod mieszany przejawia się jednoczesnym występowaniem objawów zarówno depresji, jak i manii/hipomanii. Spowolnieniu psychoruchowemu może towarzyszyć przyspieszenie myśli, aż do gonitwy myśli, niepokój, drażliwość. Z kolei większej aktywności może towarzyszyć poczucie smutku, utraty radości i sensu życia, myśli samobójcze. Stany mieszane z drażliwością czy zwiększonym napędem psychoruchowym z utratą sensu życia („pobudzeniem z depresją”) wymagają szczególnie wnikliwej obserwacji pacjenta pod kątem myśli i tendencji samobójczych.

 

Na to to chyba głównie neuroleptyki? Co wam na to pomogło? No ja mam takie podejście bo nie nawidze leków ogromnie przytyłem po nich miałem zaniki pamięci nie mogłem grac w klubie w nogę,nie miałem takiej koordynacji,siły kondycja po nich spadła i wiele innych rzeczy mi leki zabrały.Wy chyba nie rozumiecie że mimo braku objawów chad jest masa objwów innych lub utrudnień od leków które są jedynie od leków które mają za zadanie pomagać a nie szkodzić.Ciężko się z tym pogodzić mimo iż nie ma Chadu (wróć: choroba jest w reemisji) to leki upośledzają i przeszkadzają w wielu sprawach...

 

Miałem to w reemisji ale tylko gdy brałem kwas walproinowy+ olanzapinę.Ale utyłem jak świnia.Nadal mam nadwagę ja już nie chcę tego brać a antydepy po któych nie tyję na to nie działają.Boże zabierz mnie stąd już :why::angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też brałem swojego czasu olanzapinę i przez pewien czas bardzo mi pomogła(Zolafren) . Też przytyłem parę ładnych kilo ale w moim wypadku to było pozytywne - wreszcie nie miałem niedowagi :D .Potem lek przestał działać a waga spadła razem z nastrojem. Stabilizatory dobrze dobrane działają wolno ale DŁUGO - WARTO poczekać ... i nie starać się podbijać tego stanu np. alkoholem czy czymś innym ale w razie odchyleń w dół czy górę szybko korygować to z lekarzem bo czym później tym te stany się utrwalają i dłużej się je leczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obym jutro nie miał zbyt mocnych lęków, będę mógł powiedzieć co mi na sercu leży :mrgreen:

Dzisiaj nastrój nieciekawy i leny cały dzień, ale powiedziałem najlepiej jak potrafię co myślę o bagatelizowaniu i umniejszaniu dwubiegunowej oraz mojego stanu. No i o kilku innych sprawach. W sumie zależało mi też na tym, żeby ludzie w grupie mieli pojęcie, że jak przyszpili to nie ma zmiłuj i zdycha się dzień za dniem. Wcześniej obraz choroby został zafałszowany i czułem, że tak tego zostawić nie mogę.

 

Dzisiaj kompletnie bez życia jestem. Miałem w weekend naładować baterie, a straciłem wsio, co tam pozostało.

Może rzeczywiście to trochę wina kwety, ale nie zdzierżę kolejnych wyskoków. Nie i huj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień chujowy. Praca najbardziej uświadamia mnie w jakim gównie jestem. Objawy depresji są cały czas takie same. Żadne leki na mnie nie działają. Powoduje to wszystko uczucie frustracji. Nie wiem jeszcze jak długo tak pociągnę. Nie mogę utrzymać skupienia i koncentracji. Jutro ostatni dzień do pracy. Potem do 12 stycznia mam przerwę, bo nie ma zleceń u nas w firmie. Czyli prawie miesiąc siedzenia w domu. Może to i dobrze. Pozdycham sobie bez obowiązków. Szefostwo ma coraz mniej zaufania do mnie a może to tylko moje wrażenie? Mam nadzieję ,że w styczniu odezwą się te kurwy z Sądu w sprawie renty, chociaż wcześniej przybili mi stopień lekki, ale przynajmniej będę mógł się od razu odwołać jak dostanę od nich wezwanie. Przetrzymują już mnie 1,5 roku. No ręce dosłownie opadają, ale jak już się wystartowało to trzeba dojść do mety w tym biegu katorżnika.Jeszcze pewnie z pół roku albo lepiej się będę z nimi pierdolił. Zostało mi ostatnie odwołanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Dzisiaj kompletnie bez życia jestem. Miałem w weekend naładować baterie, a straciłem wsio, co tam pozostało.

Może rzeczywiście to trochę wina kwety, ale nie zdzierżę kolejnych wyskoków. Nie i /cenzura/.

 

Alkohol robi swoje...wiem co mówię...

Zesrało się i tyle... w czwartek pierwsze symptomy, dzisiaj kolejny dzień jest regres.

 

Dużo nie wypiłem, a nigdy nie zaobserwowałem spadku nastroju po alko. A byłem uważny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×