Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica a rodzina...


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli rodzina nas nie rozumie lub nie chce zrozumieć to nie

 

ma sensu na siłę im czegoś tłumaczyć, może kiedyś sami się przekonają. Mój przyjaciel któremu się niedawno zwierzyłam stara

 

się mi pomóc i wspierać w trudnych chwilach ale tak naprawdę nie rozumie co we mnie siedzi, trudno się dziwić, nie odczuł

 

tego na własnej skórze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!!

Rozumiem was. Ja na szczęście nie mam takiego

 

problemu. Ale też na poczatku nie było łatwo przekonac mamę o moich lękach. Była ona obecna przy pierwszym ataku i widziała

 

co przezywałem. Później jednak zaczęła mówić że zaczynam sobie wmawiac wszystkie te lęki. Musiałem usiąść i porozmawiać z nią

 

o tych "dolegliowściach", popierając się o ksiązki. Szło to mozolnie i nie skończyło się na jednej rozmowie, ale przybliżyłem

 

jej choć trochę całe sedno sprawy. Uważam iż rozmowa z rodzicami jest najwazniejsza, przecież wsparcie ze strony rodziny jest

 

jednak tym czego oczekujemy. To że mamy wsparcie w kolegach, nie jest aż tak satysfakcjonujące jak wsparcie rodziny. Ktoś

 

napisał że nic na siłe, to błąd. Gdy nie wyjaśnimy sobie (tzn rodzicom) całego sedna tej choroby, będziemy skazani na ciągłe

 

awantury.

Mojej mamy praktycznie nie ma w domu, ponieważ pracuje daleko od niego, ale zawsze moge liczyć na jej

 

telefoniczne wsparcie w trudnych momentach. To samo tyczy sie mojego brata.

Radziłbym próbować az do skutku, na rózne

 

sposoby.....

Pozdrawiam!!!!! :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja naszczescie tez moge polegac na mojej mamie ile ona sie narozmawiała ze mna ile nocy razem ze mna nie przespała....kiedys nie miałam z nia prawie zadnego kontaktu a teraz to moja najkochansza osoba na swiecie ...wiem o mnie naprawde wszystko i czuje ze mnie rozumie....w przeciwienstwie to taty który nie moze tego zrozumiec i mysli ze to tylko moje lenistwo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez moge polegac na rodzinie. moja mama tez jest najukochańsza i doskonale mnie rozumie, jak źle się czułam w pracy (pracowałam wtedy w moim kiosku ruch) to przychodziła mnie zmienic

mam w domu siostrę która równiez jest chora na nerwicę i bierze te same leki co ja

wspierała mnioe przez pierwsze miesiące. dzięki temu uwierzyłam że to nie jest koniec świata i na to się nie umiera.

tato to akceptuje i słucha mamy, nigdy złego słowa nie powiedział

córka matrtwi się o mnie, ale im lepiej się czuję tym bardziej się ona odemnie odsuwa( ma rację) nie winię jej za to bo ma własne zycie.

mój kot się wyniódł, a świnka morska"kaśka" zdechła.:(

oprócz tego w domu wszycy zdrowi, oprócz szwagra, ale on się nie liczy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja choruje na nerwice natręctw 3 lata.I od tamtego czasu moje stosunki z rodziną a przedewszystkim mamą polepszyły się.Mam bardzo fajną siostre która też choruje i teraz znależliśmy wspólny język.Tyle moge zawdzieczyć chorobie jeśli chodzi o rodzine.POzdrawiam Was!!

 

Hihi ide spać bo nie wstane jutro do szkoły.Papa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja także nie zrozumię o czym piszecie. W moich siostrzyczkach zawsze odnajdywałem przyjaciół, choćbym podpalił senat. To długa historia pełna życzliwośći i silnych więzi, niepodważalny skarb. Z moją matką jest już troche gorzej, ostatnio znowu zaczynamy się dogadywać, ale ogólnie do niej niezbyt docierają te wszystkie choroby, nerwice i depresje, zawsze twierdziła że mam poprostu swój świat, ciężki charakter i trzymam ludzi na dystans. Ale nie mam do niej o to żalu, ani o to że mnie nie zna, w końcu wyprowadziłem się od niej gdy miałem 13 lat :roll:

 

Za to mój staruszek to typowe dziecko po 50tce. Delirium, białe dziury, kredyty gdzie-tylko-sie-da i do tego puszcza się prawie jak ja. Szkoda że jego mózg tego nie dożył. Zresztą co tam, i tak go nie używał.

Nie znoszę alkocholików. Kiedy już będe prezydentem, zafunduje im odwyk - będą mieli przywiązane pół litra do ręki. Z detonatorem w szyjce butelki i ładunkiem na jądrach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za to mój staruszek to typowe dziecko po 50tce. Delirium, białe dziury, kredyty gdzie-tylko-sie-da i do tego puszcza się prawie jak ja. Szkoda że jego mózg tego nie dożył. Zresztą co tam, i tak go nie używał.

Nie znoszę alkocholików. Kiedy już będe prezydentem, zafunduje im odwyk - będą mieli przywiązane pół litra do ręki. Z detonatorem w szyjce butelki i ładunkiem na jądrach

Reirei.........jestes cudowny.....hehe:) napisz ksiązke i jak bede miała chandre to sobie ja poczytam- dla poprawienia humoru :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie tak samo jak w przypadku cichej wody,to rodzice są przyczyną mej nerwicy ponieką. Wogle dla nich nie istnieje termin nerwica to poprostu wymyślanie bądż lenistwo.to mnie tez dołuje. ale za to mogę powiedzieć,że wszystko osiągne łam sama i sama się z tego bagienka wydostanę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pojawił się tu między innymi temat wyjazdów i w zasadzie chciałabym ciut przestrzec osoby wyjeżdżające, że owszem - u mnie tak było - wszystkie objawy nerwicowe mogą minąć jak ręką odjał ( Polska może naprawdę tak działa??), ale po pewnym czasie powrócą, a mogą powrócić ze zwiększoną mocą, gdy człowiek się już dobrze przyzwyczai do nowej rzeczywistości. Może to za mało wnioskować ogólnie, ale ja zagranicą byłam wzorem odwagi, słowem, żadnej nerwicy, a po powrocie wszystko wróci ło i zdałam sobie sprawę, że wówczas wyjeżdżając - UCIEKŁAM po prostu. Osobiście myślę, że to nie wyjście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety moja rodzinka nie uznaje czegos takiego jak nerwica. Są to wymysly, fanaberie, lenistwo, fochy, i.t.d. Poza tym niestety, ale osoba z nerwicą jest dla mojego ojca osobą chorą psychicznie, a jak on zawsze powtarza w jego rodzinie tego nie było i nie będzie, mam mu nie przynosic wstydu i nie rozpowiadać o tym nikomu. Sporo przykrych słow zawsze usłyszę od ojca, który nie znosi jak slyszy, ze gdzieś nie pójdę sama, bo zrobi mi się słabo. Koronnym argumentem ojca jest zawsze: zero komputera, picie codzienne mleka i nie będzie problemów z zdrowiem. Na same te slowa mnie juz ciśnienie skacze w górę...

Na szczęście jest mój partner, na którego mogę liczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Staram się przełamywać na siłę lęki.

Z psami wyjść musze. Jeśli źle się czuję to idę z nimi bliziutko, na kilka minut.

Do sklepów, marketów staram się iść z drugą osobą. Po drodze rozmawiam, więc zapominam o lęku, bo kieruję mysli na inne tory.

Z reguly napadów lęku dostaję jak mam iść sama coś załatwić lub sama na jakiś spacer i.t.d. Więc wolę aby wtedy szedł ktoś ze mną.

Najłątwiej mi to wychodzi jak jestem na coś zła, lub ktoś mnie zdenerwuje, bo wtedy nie myślę o panice tylko o tym, że ktos mnie totalnie wkurzył i jakos z rozpedu załatwiam wszystko sama :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Staram się Was zrozumieć...piszę "Was", bo nie mam pojęcia czy zaliczam się go osób posiadających nerwicę lękową. Jedyne czego się boję, to wymiotów. Mam wtedy drgawki całego ciała, w głowie tysiące myśli o zatruciach, mdłościach, złym samopoczuciu...potem muszę lecieć do kibelka (trochę rozstraja mi się przez to żołąłdek), czasami nawet 3-4 razy w ciągu nocy. Często jest mi przy tym słabo, nie mam siły się wyprostować. Bardzo często też muszę ziewać, tak jakbym miała za mało tlenu, często połykam ślinę i strasznie się przy tym męczę. Takie samopoczucie towarzyszy mi też jak się czymś bardzo przejmuję, jak coś ważnego dzieje się w moim zyciu - typowo stresowe sytuacje.

 

Nie wiem do czego zaliczyć mój stan.

 

Co do Waszych lęków, spróbujcie mi wyjaśnić czego się boicie? Jeżeli chodzi o wyjście z domu, odebranie telefonu itd., to co jest w tym tak strasznego? Czy jest to lęk bliżej nieokreślony czy tyczy się czegoś konkretnego: że ktoś Was napadnie na dworze, że zadzwoni jakiś zboczeniec...przepraszam, jeśli tylko ja tego nie wiem i proszę o rozjaśnienie mojego umysłu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla większości mojego otoczenia to jest nawet zabawne np.że boję się 3km tunelu,że nie wsiądę do windy itp.Dla niektórych leniwa bo nie chciało mi się iść na pasterkę gdzie był tłum ludzi,dla innych zdewociała bo nie chciałam pójść na koncert Ingrid.Dla wielu ludzi jestem dziwna bo nie jestem taka sama jak oni ale najważniejsze że mój kochany mąż wie o co chodzi i do niczego mnie nie zmusza a w najgorszych chwilach bardzo pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

np.że boję się 3km tunelu,że nie wsiądę do windy itp.

(...)Dla wielu ludzi jestem dziwna bo nie jestem taka sama jak oni ale najważniejsze że mój kochany mąż wie o co chodzi i do niczego mnie nie zmusza a w najgorszych chwilach bardzo pomaga.

 

rzeczywiscie z tymi tunelami jest okropnie :( ja tylko odliczam na scianach tunelu ile do konca, a przed wjazdem do niego bezwarunkowo musze wiedziec jakiej jest dlugosci i ciagle pytam: ile jeszcze do konca...

 

i widze, ze obydwie mamy szczescia, ze mamy kogos kto odpowiada na te pytania ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×