Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Też dostałem ostatnio kwetiapine ale po przeczytaniu odczuciach po leku i głównych ubocznych które występuję bardzo często lub często jak poniżej.To muszę się pożegnać ze zbiciem wagi której zamierzam,wróceniu do piłkarstwa do klubu 4 ligowego i grania w nim,do rozpoczęcia treningu bokserskiego i jazdy samochodem i jak tu brac to gówno i żyć szczęśliwie.Same leki to odbierają nie mówiąc że choroba też łatwa nie jest.Już po kwasie walproinowym pamietam ta niezborność ruchów i trudności z równowagą na olanzapinie to samo zresztą to na każdym stabilizatorze jest.Dlatego biorę sam antydepresant może jakoś to będzie i uda mi się żyć normalnie bez normotymików choć wątpie w to.Antydepy żadnej z tych rzeczy nie uniemożliwiają i nie przeszkadzają żyć.

 

 

zawroty głowy, ból głowy, suchość w jamie ustnej,

senność (może ustępować podczas stosowania leku Ketrel),

objawy odstawienia (objawy, które występują po przerwaniu stosowania leku Ketrel) to znaczy trudności w zasypianiu (bezsenność), nudności, bóle głowy, wymioty, zawroty głowy lub rozdrażnienie. Zazwyczaj ustępują około tygodnia po przyjęciu ostatniej dawki leku.

przyspieszenie czynności serca,

zapalenie błony śluzowej nosa,

zaparcia, niestrawność,

osłabienie, omdlenia,

obrzęki rąk lub nóg,

zwiększenie masy ciała, zwłaszcza w pierwszych tygodniach leczenia,

spadki ciśnienia podczas wstawania, mogą powodować zawroty głowy lub omdlenia,

zwiększenie stężenia glukozy we krwi,

niewyraźne widzenie,

nieprawidłowe ruchy mięśni, w tym trudności w rozpoczęciu zamierzonego ruchu, drżenia, niepokój lub sztywność mięśni bez jednoczesnego uczucia bólu,

nieprzyjemne sny i koszmary senne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wróciłem właśnie ze szpitala. O 20 dostałem telefon od lokatora ,żeby podjechać pod szpital, który jest ładny kawałek stąd. Pojechałem. Okazało się ,że przedawkowała leki Hydroksyzynę i Ketanol ok 50 tabletek. Odratowali ją. Zrobili jej płukanie żałądka. Czekaliśmy ok 1,5 godziny w tym szpitalu gdzie wybuliłem parę zł na parkometr. Lekarz skierował ją do szpitala psychiatrycznego. Pojechaliśmy autem za karetką która ją wiozła. Ten psychiatryk całkiem spoko. Widać ,że nowo wybudowany i nie było tam krat w oknach a sam budynek przypominał dobrze wyglądający duży dom. Kolega miał wywiad z lekarką i ją zamknęli na co najmniej 2 tygodnie. Zobaczymy co będzie dalej.

 

NARESZCIE!!! Może wróci inna osoba...

Teraz odpoczywaj ;) :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam mam pytania do osób z Chad.Czy jeździcie samochodem na stabilizatorach nastroju i neuroleptykach? Czy one przeszkadzają wam w prowadzeniu?Czy zdawaliście na lekach i czy trudniej było na nich zdać? Bo jeśli stabilizatory nastroju przeszkadzają i ograniczają mi to, bo lekarz powiedział jak zapytałem czy mogę zrobić prawo jazdy,żeby nie robić bo na tyc lekach nie można jeździć z jak zapytałem czy mi zmieni leki to powiedział że skoro działają to nie ma po co zmieniać...Obecnie jestem na samej sertralinie od kilku dni bo tak nienawidzę stabilizatorów przez to że upośledzają i ograniczają że je odstawiłem,choć wiem że bez nich się nie obejdzie bo to zło konieczne w Chad i albo sertra szybko przestanie działać albo będą nagłe zmiany faz albo mnie wyciągnie w górę a potem już wiadomo co ;)

 

Jako jeden z najstarszych czadowców chciałbym powiedzieć, że ciągle jeżdżę samochodem na psychotropach, nigdy w życiu nie miałem nawet stłuczki.

 

-- 04 gru 2014, 08:41 --

 

Od kilku dni przebywam w Londynie. Po 11 miesiącach bezrobocia w Polsce znalazłem robotę w jednym z tutejszych magazynów alkoholi. Towarzystwo więc doborowe. Niestety mam bardzo kiepski nastrój, twarz napięta i smutek przeszywający każdą część ciała. Nie potrafię się uśmiechać, ale mam chociaż świadomość, że coś zmieniłem w swoim marnym, bezbarwnym życiu i walczę po raz kolejny z wiatrakami. Wiem, że jestem skazany na porażkę, ale wali mnie to, wali mnie cały ten jebany świat...

Kilkanaście razy byłem w gorszym stanie, depresja czadowa doprowadziła do tego że nic nie potrafiłem jeść przez dłuższy czas.

Rekord to przeszło tydzień. Oczywiście nie miałem żadnych lekarstw, które wy macie teraz. Wypiłem ampułkę lekarstwa które dostał mój pies po wypadku (została) i suchy chleb zaczął mi smakować jak nie wiem sam co. Poczułem się nagle zdrowy, lecz po kilku godzinach piekło powróciło.

Różnice w wadze pomiędzy depresją a hipomanią u mnie dochodziły do 30-tu kilogramów.

Pieprzona choroba - ile ja w życiu wycierpiałem modląc się o śmierć naturalną. Cieszę się, że tylko raz chciałem z sobą skończyć.

Na szczęście lekarze uratowali mi życie w szpitalu. Następnych prób nie podejmowałem. Jeżeli lekarstwa brane w domu mi nie pomagały to jechałem samochodem do szpitala i mówiłem wprost, że chcę popełnić samobójstwo. Zostawiali mnie od razu.

 

-- 04 gru 2014, 09:06 --

 

Robert - potwierdzam - bo depresja nie jedno ma imię i nie można wszystkich zaburzeń psychicznych brać do jednego worka chociażby z powodu ich różnorodności , różnego stopnia nasilania, sytuacji np. ekonomicznej , stanu psychiki ,nawarstwienia problemów (które potrafiły by powalić nawet zdrowego człowieka na kolana)itp. Żeby zrozumieć skalę czyichś problemy to trzeba by było być w "Jego skórze".

 

Robert i Waplo - naprawdę nie widzicie różnicy pomiędzy zachorowaniem na depresję, a depresją w czadzie??? My nigdy nie wyzdrowiejemy, a oni TAK!!!!!!!!!

Natężenie choroby w pewnym okresie może być podobne.

 

-- 04 gru 2014, 09:47 --

 

Przepracowałem pod ziemią prawie 40-ci lat, dzisiaj mam niby święto. Przesyłam w tym dniu życzenia dla wszystkich braci i sióstr prześladowanych przez czad - trzymajcie się i wierzcie w lekarstwa i cuda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem zmeczona ta hustawka ktora mam.Raz power przez kilka godzin a za chwilke jakby obuchem w leb.Przeczytalam praktycznie caly watek II ten powoli kontynuuje i wiecie co jest najgorsze? doszlam do wniosku jednego-ze i tak nic nam nie pomoze bo to cholerstwo rządzi sie swoimi prawami.Jedynie co mnie intryguje jak Chad sie ma do poczytalnosci w trakcie psychozy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem zmeczona ta hustawka ktora mam.Raz power przez kilka godzin a za chwilke jakby obuchem w leb.Przeczytalam praktycznie caly watek II ten powoli kontynuuje i wiecie co jest najgorsze? doszlam do wniosku jednego-ze i tak nic nam nie pomoze bo to cholerstwo rządzi sie swoimi prawami.Jedynie co mnie intryguje jak Chad sie ma do poczytalnosci w trakcie psychozy?

Witaj i nie podlamuj sie.

Udziela sie na tym forum czesciej lub rzadziej (przewaznie rzadziej) sporo ludzi , ktora wyszla na prosta i pomimo

ciezkiej przeszlosci radzi sobie calkiem normalnie w zyciu.

Akurat w takich watkach (co jest zapewne normalne) zawsze bedzie przewazal wiekszy pesymizm niz to jest w rzeczywistosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się składa ,że pracuje z siostrą mojego lokatora. Od rana miałem przepytywanki co i jak? Widać ,że cała jego rodzina jest przeciwna temu związkowi i chce go sabotować. Podobno jego matka ma nawet przyjechać i odbyć z nią szczerą rozmowę. Ludzie zdrowi, chorych psychicznie traktują z pogardą , jak najgorszą patologię. Wydaje im się ,że nigdy nie zachorują na taką chorobę. Okropnie wygląda to wszystko z boku.Tak już jest człowiek skonstruowany, że dopoki nie zachoruje to nie zrozumie. Swoją drogą ciekawe co jej zdiagnozują. Wygląda mi to na borderline.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robert - potwierdzam - bo depresja nie jedno ma imię i nie można wszystkich zaburzeń psychicznych brać do jednego worka chociażby z powodu ich różnorodności , różnego stopnia nasilania, sytuacji np. ekonomicznej , stanu psychiki ,nawarstwienia problemów (które potrafiły by powalić nawet zdrowego człowieka na kolana)itp. Żeby zrozumieć skalę czyichś problemy to trzeba by było być w "Jego skórze".

 

Robert i Waplo - naprawdę nie widzicie różnicy pomiędzy zachorowaniem na depresję, a depresją w czadzie??? My nigdy nie wyzdrowiejemy, a oni TAK!!!!!!!!!

Natężenie choroby w pewnym okresie może być podobne.

 

JOSE 2 wszystkiego najlepszego z okazji Barbórki :yeah: . Post będzie trochę spóźniony bo poprzedniego nie zapisałem i ...znikł :D .

A teraz nie będzie już tak przyjemnie :D . Nie zgadzam się z Tobą ,że zwykła depresja jest mniej niebezpieczna ... Każda depresja jest niebezpieczna , czy ta spowodowana nieszczęśliwą miłością ,nadmierną wrażliwością na "opinię publiczną" czy stres, sytuacją ekonomiczną ,stratą kogoś Bliskiego ... czy jakąś odmianą choroby psychicznej bo każda depresja może się skończyć tragicznie. Według mnie największym niebezpieczeństwem chadu jest jego amplituda odchyleń (od silnej depresji,która powoduje ,że nawet najprostsze rzeczy są dla nas ponad siły do sytuacji manii kiedy czujemy się prawie jak "wybrańcy " nie mówić już o szybkiej zmianie tych faz kiedy mózg nie wie co się dzieje i zaczyna "wrzeć ".

W wypadku np. depresji spowodowanej np.czynnikami ekonomicznymi poprawa materialna usuwa problem a chadzie nie musi być w ogóle z tym związana.

Ja od około 2,5 roku mam remisję, pracuję i całkiem dobrze funkcjonuję i nie uważam siebie spisanego na straty z powodu choroby.

Moje doświadczenie (cały czas obserwuję i się uczę),kolejność, powtarzalność cykli choroby i jej efektów spowodowały ,że zacząłem powoli wyciągać wnioski i obserwacje. Doszedłem do wniosku (na razie takiego :D ) ,że istotą walki z chorobą w moim przypadku jest ... dążenie do Remisji i jak najdłuższe jej utrzymanie. Teraz jak pojawiają się pierwsze objawy hipomanii( np.gdy 4 godziny snu dają mi wrażenie pełnej regeneracji,zbyt duży bezpodstawny optymizm,nadmierne pobudzenie itp.itd.) wcale się nie cieszę bo tyle razy to przerabiałem i wiem co będzie potem. Tak samo jak leciutko zaczynam jechać w dół ( np.przyjemna melancholia - jeszcze!!! ) Wiem że to jest ostrzeżenie i trzeba zacząć działać. W wypadku lekkiego dołowania staram się (czasami na siłę) wyszukiwać pozytywy (np. szukam plusów danych sytuacji ,które dają mi na przyszłość doświadczenie ,staram się jak najczęściej uśmiechać choćby do samego siebie, określam co jest dla mnie ważne a co jest tylko zżerającym energię drobiazgiem

(np. staram się nie przejmować za bardzo "opinią publiczną" - dwóch Polaków i ...3 zdania) Robię najlepiej jak potrafię a potem zlewam albo koryguję.Mówić krótko - uważam ,że oprócz leków które dobrze ustawione często ratują życie potrafią wyciągnąć z najgłębszej depresji lub opanować manię to jak jesteśmy już w Remisji nie podbijajmy sobie bębenka i nie mówmy ,że to się nam należy po tak długiej depresji lub w drugą stronę ... świat jest do dupy i nic nie ma sensu bo to jest pułapka ,która powoduje nasze większe rozhuśtanie nastrojów. Obecnie Remisja i stabilizacja jest dla mnie celem ,który daje mi szansę w walce z Tą chorobą i wiem że muszę cały czas uważać( tak samo jak alkoholik ) by nie wrócić do starych złych nawyków. Powrót do złych nawyków to pożegnanie z Remisją ,która akurat u mnie nie jest monotonna ale pozwala mi więcej zauważać i lepiej funkcjonować.

Nie chcę być znanym artystą z jazdami w górę i w dół uzależnionym od różnego rodzaju używek powodujących penetrację skrajności mózgu a raczej szukam cały czas stabilizacji -środka- może właśnie to jest ten "Złoty Środek" dla tej choroby. Uważam,że np. alkohol powoduje w depresji , Remisji czy mani jeszcze większe straty i rozregulowanie niż pożytek. U mnie w hipo dawał jeszcze większe i szybkie nakręcenie(był katalizatorem dla endorfin) a co za tym idzie szybszy zjazd ... a w depresji pogłębienie tego stanu ( nie było już endorfin więc katalizator sam nic nie zrobi) i mnie tylko przymulał lub potęgował depresję.

Post jest i tak za długi a poza chce mi się spać :mrgreen: . Pozdrawiam. Tomek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depakiniarz, Wojtek daj znac jak to sie rozwinelo

 

Robert i Waplo - naprawdę nie widzicie różnicy pomiędzy zachorowaniem na depresję, a depresją w czadzie??? My nigdy nie wyzdrowiejemy, a oni TAK!!!!!!!!!

ktory/a to tak sie stygmatyzuje? I czuje wyjatkowy/a?

. Każda depresja jest niebezpieczna , czy ta spowodowana nieszczęśliwą miłością ,nadmierną wrażliwością na "opinię publiczną" czy stres, sytuacją ekonomiczną ,stratą kogoś Bliskiego ... czy jakąś odmianą choroby psychicznej bo każda depresja może się skończyć tragicznie.

:brawo: Tomek!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się składa ,że pracuje z siostrą mojego lokatora. Od rana miałem przepytywanki co i jak? Widać ,że cała jego rodzina jest przeciwna temu związkowi i chce go sabotować. Podobno jego matka ma nawet przyjechać i odbyć z nią szczerą rozmowę. Ludzie zdrowi, chorych psychicznie traktują z pogardą , jak najgorszą patologię. Wydaje im się ,że nigdy nie zachorują na taką chorobę. Okropnie wygląda to wszystko z boku.Tak już jest człowiek skonstruowany, że dopoki nie zachoruje to nie zrozumie. Swoją drogą ciekawe co jej zdiagnozują. Wygląda mi to na borderline.

 

Dokładnie.Mnie się też tak wydaję,czytając co ona wyprawia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po przeczytaniu posta Waplo pojawiło się u mnie takie pytanie:

ChAD objawia się u nas skrzywioną świadomością czy nasze zaburzenia świadomości potęgują objawy choroby?

Ale to chyba klasyczne: co było pierwsze, jajko czy kura?

Moj obraz jest taki.

Objawy chad zwiazane z zaburzonym funkcjonowaniem mozgu wplywaja na postrzeganie rzeczywistosci

i powoduja, ze zmienia sie schemat funkcjonowania, psychiki.

Najczesciej i to przez wiele lat chorujemy nie majac o tym swiadomosci stad dokonujemy oceny rzeczywistosci

opierajac sie na blednych przeslankach - emocje zacieraja fakty/umysl.

Powstaja bledne schematy funkcjonowania. Pojawia sie np. poczucie, ze hipomania to normalny stan, kiedy jestesmy szczesliwy.

Pojawia sie "przystosowanie" do zmiennych nastrojow poniewaz tylko taki schemat znamy.

Pewne cechy psychiczne (np. reakcja na stres) moga predysponowac do wystapienia objawow chad.

Tzn. mozna miec chad (sklonnosc) a nigdy nie zachorowac podobnie jak mozna miec sklonnosc

do chorob wiencowych ale nigdy nie miec zawalu serca.

Jest to powiazane choc sadze, ze sklonosc, zawarta w genach/fenotypie jest pierwotna choc nie musi byc dominujaca.

W pewnym momencie zaburzony schemat psychiczny (rowniez ten wywolany przez objawy chad)

bedzie negatywnie wplywal na objawy a te na schemat itd. - bledne kolo.

Dla zobrazowania podobna rzecz dzieje sie np. podczas ataku paniki, np. bol w mostku - panika (zawal?) - wiekszy bol - wieksza panika...

 

Wydawac by sie wiec moglo, ze jestesmy przegrani w walce z przeznaczeniem/genami.

Tak nie jest poniewaz uwzgledniamy, ze posiadamy jednak wolna wole i nasza swiadomosc jest czyms mimo wszystko nadrzednym.

Faktycznie obserwuje sie np. wplyw psychoterapii na zmiany mozgu obserwowane np. za pomoca metody PET.

Stad w pelni zgadzam sie Waplo. Stad widze potencjal w psychoedukacji i psychoterapii.

Stad pisze, ze leki to podstawa ale nie wszystko.

 

-- 05 gru 2014, 11:08 --

 

Chad a depresja...

O ile pamietam statystyka wyglada tak:

- wiekszy % chorych na chad niz na Chaj popelnia samobojstwo.

- z drugiej strony wiekszy % zapada na depresje w przeciagu zycia.

- mozna porownywac tez stopien uposledzenia zawodowego...

Ale jak np. porownac kogos kto stosunkowo dobrze radzi sobie z chad i ma dlugie remisje

z tym kto przechodzi dluga i ciezka lekkoodporna depresje?

Dlatego tego typu porownania nie maja kompletnie sensu!

 

-- 05 gru 2014, 11:09 --

 

A co na to nauka?

Odrębności między depresją w chorobie afektywnej dwubiegunowej i jednobiegunowej

http://czasopisma.viamedica.pl/psy/article/viewFile/29204/23969

 

-- 05 gru 2014, 11:56 --

 

A tu macie statystyke:

http://www.wbc.poznan.pl/Content/201626/index.pdf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwiększam dzisiaj dawkę antydepa nie ważne że jeszcze bardziej mnie na kręca przynajmniej nie myślę ciągle żeby się zabić.Trochę mnie i tak wyciszyło nie reaguję tak wybuchowo i nie szydzę nie nawiścią w okół.Choć teraz bardziej mi ręka lata żeby komuś przy*ebać ale panuję.Ogólnie widzę że branie samego antydepa w Chad to jak dodanie oliwy do ognia jak po może to chyba jedynie ze sobą skończyć w amoku który mnie najdzie i nie koniecznie w smutku.Boli jak widzę jak bardzo jestem cofnięty w społeczeństwie,zawodowo,rodzinnie od rówieśników od których większości jestem mądrzejrszy i radziłem sobie w życiu lepiej.W takie czarnej dupie to jeszcze nie byłem a może byłem ale nie przez tak długi czas.Już niczego nie mogę być pewny :D Na plus to że pierwszy dzień od miesięcy nie śpię w dzień zasnąłem o północy a nie o 5 rano.Przynajmniej nie tyję po stabilizatorach i nie upośledzają pamięci,ruchów itp.Jestem tak daleko od normalnego życia i samopoczucia że żadna hipo mi nie grozi ale nigdy nie mów nigdy. Sertra 100mg

 

[videoyoutube=watch?v=CE02i--8hWI][/videoyoutube]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapii już mnie wkurwiają. ChAD to nie schizo. Nie ma co stygmatyzować się. I że dr twierdzi, że diagnoza nie jest pewna.

Nic w życiu pewne nie jest, takie czasy mamy. Szkoda, że od razu czuję negację. Szczególnie, że dr widział mnie 3 minuty i wie o mnie tyle, co było wpisane w skierowanie, czyli kilka zdań.

Nie mam potrzeby szufladkowania się i nie idę w zaparte, że mam ChAD, bo a nóż to co innego.

Chociaż zważając na wydarzenia z początku tego roku to wielkich nadziei raczej sobie robić chyba nie powinienem, bo było grubo i jazdy miałem konkretne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po przeczytaniu posta Waplo pojawiło się u mnie takie pytanie:

ChAD objawia się u nas skrzywioną świadomością czy nasze zaburzenia świadomości potęgują objawy choroby?

Ale to chyba klasyczne: co było pierwsze, jajko czy kura?

Powiem prosto - NIE WIEM!!!

Wydaje mi się tylko,że chad może bardzo silną skłonnością do ogromnych wahań nastroju(zakłócona chemia mózgu,geny ... ??? ). Nie leczona tak jak każda choroba dalej się rozwija powodując dalsze rozstrojenie psychiki i tak nadszarpniętej tą podatnością .

Ja mam nadzieję ,że z chadem jest tak jak z innymi genetycznymi chorobami - można te skłonności minimalizować i korygować

np.przy skłonności genetycznej do cukrzycy odpowiednie postępowanie potrafi nie dać się rozwinąć lub zahamować rozwój tej choroby ( odpowiednia dieta, ruch i inne procedury ) Jak widać samo stosowanie coraz nowszych leków w cukrzycy bez profilaktyki,diety itd. nie daje tak dobrych efektów... ale jak połączymy...efekty mogą być zaskakujące.

U mnie zmiana podejścia do siebie , nie powtarzanie tych samych błędów, zastępowanie starych złych nawyków lepszymi bardzo mi pomogło i jestem przekonany ,że przedłuża mi to Remisję .Poza tym cały czas staram się korygować ,nawracające stare nawyki - jeżeli tego nie będę robił to znowu wypadnę poza ramy.

W Remisji najłatwiej to kontrolować i daje to dobre efekty bo w tym okresie najbardziej "REALNIE" odbieramy Świat. Czym dalej odpadniemy tym gorzej co nie znaczy ,że nie warto. Można np. porównać depresję do skoku do wody - czym mniejsze mamy doświadczenie i czym głębiej zanurkujemy tym większe problemy z wypłynięciem na powierzchnię a może się to nawet skończyć tragicznie. Dlatego uważam że oprócz leków bardzo ważne jest stałe kontrolowanie swoich nastrojów . Powinniśmy jak najwcześniej zauważać czerwoną lampkę i jak najszybciej odpowiednio reagować .

Wiem,że dla Ludzi ,którzy teraz mają depresję ciężko się wydostać z tego stanu ale warto próbować już teraz uczyć się odpowiednich zachowań a kiedy już się będzie w Remisji pamiętać ,że nie jest ona na stałe - trzeba ją kontrolować . Jeżeli tylko zacznie nas nakręcać w górę to szybko trzeba podjąć jakieś kroki ( jeżeli to się nam wymyka z pod kontroli to wizyta u psychologa,psychiatry , LEKI itd.) bo później będzie coraz gorzej wyskoczyć(wiem że hipo jest fajne ale ... to PUŁAPKA ).W każdej chorobie fizycznej czy psychicznej czym wcześniej odpowiednio zareagujemy tym lepiej - nic nie robienie pogarsza raczej sprawę)

Ja kiedy zauważamy ,że Świat, ludzie stają się "gorsi" to zapala mi się czerwona lampka ( mam cały czas wpadki ale że szybko staram się je korygować i chyba dlatego są coraz krótsze i słabsze ) i staram się czasami na siłę szukać plusów,pozytywów częściej uśmiechać chociażby do siebie, nie dawać się negatywnie nakręcać przez samego siebie i innych itp. bo wiem że nie ma to sensu i tylko będzie gorzej jak tego nie przystopuję na początku(to jak toczący się kamień z góry jeżeli go nie zatrzymamy na początku to pozwalamy na nabranie coraz większej energii.Będąc w Remisji jest o wiele łatwiej to wyłapać i zastopować dlatego Remisja jest dla mnie PODSTAWĄ . W depresji moje pozytywne nastawienie szybko się wykruszało.

To dobrze ,że już muszę iść do pracy bo sam mam już dosyć swojego mądrzenia :mrgreen: . To co tu napisałem nie uważam za pewnik ale mi to osobiście pomaga - nawet zmieniłem swój podpis na Forum :D .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień jak co dzień. Nic szczególnego się nie wydarzyło. Lek po 6 tygodniach nie załapał. Czuje rozczarowanie i bezsilność. Po pracy obejrzałem sobie zjazdy alpejskie. Vonn wróciła po rocznej przerwie i od razu 8 miejsce. Prawdziwa mistrzyni, chociaż jej wyimaginowana depresja przypomina przypadek depresji Kowalczyk. Tiger Woods pewnie dobrze ją zapina. Byłem też w stołówce na obiedzie. Waga moja trzyma się na 81 kg. 19kg w 6 miesięcy mi zleciało. Esci mnie nie rozbuchało przynajmniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Waplo, możesz się mądrzyć, bo bardzo dużo osiągnąłeś. Naprawdę optymistyczne jest to, co piszesz:) Ja miewam tylko depresję, ale dośc regularnie wraca i chciałabym wypracować takie podejście, jak Ty masz. Żeby przynajmniej nie mieć takich dużych dziur w życiorysie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A moje zdanie jest i będzie niezmienne:

Znaczne ustąpienie depresji, lub remisja dają możliwość podejmowania egzystencjonalno - filozoficznych, pozytywnych rozkmkinek, A NIE NA ODWRÓT

I tyle !

Dokladnie jak napisalem. Leki to podstawa poniewaz tylko one daja szanse wyjsc na ... nie na prosta ale w zasadzie tylko na start.

Dopiero pozniej mozna podejmowac zmiany. I Waplo i ja temu nie zaprzeczamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, wiadomo, że postrzeganie rzeczywistości jest u nas zaburzone i wykształcają się różnego rodzaju błędne schematy/mechanizmy obronne.

Ale w znacznej mierze, jak zauważyliście w kilku powyższych postach, wpływ na nas ma chemia oraz leki/ich brak.

 

I teraz pytanie nasuwa się kolejne pytanie: w jakiej części powinienem wziąć odpowiedzialność za to, co się stało?

Z jednej strony nie miałem do końca świadomości choroby, a nawet gdy dostałem wstępną diagnozę, to już byłem mocno sponiewierany i ta wiedza w jeden dzień po prostu nie mogła odwrócić mojego życia o 180 stopni i nakierować na właściwe tory. Dopiero teraz zaczynam się wygrzebywać do stanu używalności.

Z drugiej - nie mogę przecież zwalać wszystkiego na chorobę/zaburzenia/doświadczenia życiowe. Swój wkład w moją sytuację mam, bez wątpienia.

 

Pytam, bo nękają mnie straszne wyrzuty sumienia. Poczucie winy jest tak wielkie, że mnie zjada od środka. Chyba dlatego w pewien sposób uciekam od odpowiedzialności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL 1, zakładam, że teraz masz depresję. Będąc w takim stanie zaprzeczasz pozytywnym rzeczom, które przychodziły Ci do głowy, kiedy byłeś w remisji i wydaje Ci się, że właściwie nie masz wpływu na to jak się czujesz. No więc można przyjąć, że takie myślenie jest właśnie wynikiem depresji. Można też Twoją wcześniejszą wypowiedź odczytywać w ten sposób, że kiedy po raz kolejny depresja wróciła, to na tej podstawie zweryfikowałeś to, co wcześniej Ci się wydawało. Tak czy inaczej pewnie prawda leży gdzieś po środku. Sama się w tym gubię, bo to wszystko jest strasznie skomplikowane.

 

Według mnie myśl, że jest się współsprawcą, jest mniej straszna od myśli, że jest się ofiarą. Dlatego wolę się tego trzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Waplo, możesz się mądrzyć, bo bardzo dużo osiągnąłeś. Naprawdę optymistyczne jest to, co piszesz:) Ja miewam tylko depresję, ale dośc regularnie wraca i chciałabym wypracować takie podejście, jak Ty masz. Żeby przynajmniej nie mieć takich dużych dziur w życiorysie.

Tak jak wcześniej napisałem w silnej (i nie tylko)depresji leki to podstawa - mnie parę razy uratowały "skórę" . Kiedy miałem epizody depresji moje pozytywne podejście bardzo ,krótko i słabo działało - nie wiem ,może to mózg jest tak wtedy zajechany,że nie potrafi zaskoczyć(zero endorfin) i trzeba bardzo długo się motywować aby poziom endorfin podniósł się do takiego poziomu aby mózg podjął ten temat- nie wiem może zbyt krótko się motywowałem -ale sami wiecie jak jest ciężko i jak pragniemy aby przyszedł jak najszybszy konkretny efekt .Czasami stawałem się bardziej zdecydowany i ostry bo to też daje krótkotrwały przypływ energii ale według mnie to PUŁAPKA ,bo przynajmniej u MNIE trwało to krótko i dawało małe efekty i długie konsekwencje np.w postaci jeszcze większego wyczerpania W ogóle w depresji próbowałem wielu innych rzeczy np.biegania ,ćwiczenia (to też mi przez krótki czas pomagało) ale wydaje mi się ,że ważne jest wypracowanie jakiegoś dobrego psychicznego schematu reagowania bo myślę ,że to on najwięcej może zmienić. Dlaczego tak sądzę ?! ... ponieważ kiedy w depresji na nic nie miałem już siły,wszystko wydawało się bez sensu i mnie przerastało potrafiłem podjąć jednak próbę wysiłku fizycznego np. biegania, przebiec parę kilometrów po ,których poczułem się lepiej (w tym momencie sądząc ,że zawsze będzie takli efekt) a po paru dniach efekt ten potrafił być coraz słabszy aż do zaniknięcia i stracenia motywacji.Czyli w depresji udawało mi się wydobyć siłę fizyczną i to całkiem sporą(mimo ,że każda rzecz sprawiała mi problem) a miałem ogromne problemy z zachowaniem "energii psychicznej".

Chciałbym zaznaczyć ,że wszystko co tu piszę nie piszę jako dobrą radę ... są to tylko MOJE OSOBISTE SPOSTRZEŻENIA.

Każdy z nas jest trochę inny i sam powinien zacząć obserwować siebie - wydaje mi się ,że dobry jest taki dzienniczek nastrojów ,naszych myśli,wniosków, spostrzeżeń np. co nam poprawiło nastrój( najlepiej z datami bo po czasie to wszystko umyka ). Zawsze chciałem to zrobić ale w depresji nie chciało mi się a w hipo wydawało mi się że panuję nad wszystkim -szkoda .Zapamiętałem tylko parę ważnych rzeczy np.że alkohol w silnej depresji nie poprawiał mi nastroju a wręcz go pogarszał albo dawał "RULETKĘ NASTROJÓW" - szybkie fazy od DEPRESJI do AGRESJI.Obecnie unikam go a jeżeli już to male dawki i jak najrzadziej.

Alkohol ma też pozytywne działanie np. na układ krwionośny ale w dawkach "aptekarskich" . Moim zdaniem przynosi znacznie więcej minusów niz plusów a w szczególności chorobach psychicznych ponieważ daje większą odchyłkę nastrojów i ich konsekwencji... jest to czasami "rosyjska ruletka".Sam kiedyś chcąc poprawić sobie nastrój w depresji (nie aż tak silnej )prawie to nie skończyło się próba samobójczą ale ... po prostu mnie ścieło po około 150 g wódki (?!) i ... zasnąłem ,po czym obudziłem się po około 1 godzinie w jeszcze innym nastroju (niepokój).

Powiem co teraz mnie m.in pomaga jak mam lekkie zwątpienia (mimo remisji). Po pierwsze polubiłem siebie i nie jestem tak krytycznie nastawiony do siebie jak wcześniej,daje sobie więcej tolerancji i luzu. Staram się coraz więcej rzeczy planować i to nie na ostatnią chwile bo.... zawsze coś wpadnie niespodziewanego(chroni mnie to przed niepotrzebnym stresem,który potrafi nieźle człowieka wypalić), staram się uśmiechać jak najczęściej chociażby do siebie (mimo iż czasami ciężko-lubię powiedzenie "JAK SIĘ NIE MA CO SIĘ LUBI TO SIĘ LUBI CO SIĘ MA" ,staram się włączać jak najczęściej logikę a nie ... emocje słowami co TO DA ?! JAK ZROBIĘ TO TAK CZY ODWROTNIE (przewidywanie skutków i konsekwencji - plusów i minusów , za i przeciw i ... wybieram opcję . Staram się unikać zachowań agresywnych bo mnie to szybko wypala a po za tym często później żałuję swojego postępowania. Mówiąc krótko staram się zachowywać jak najłagodniej ale zdecydowanie i asertywnie (sama łagodność po pewnym czasie daje frustracje bo Życie to nie jest bajka. Określam sobie co tak naprawdę dla mnie jest ważne a co jest mało istotnym drobiazgiem

np.ciągłe pretensje pani X czy pana Y wiecznie niezadowolonych z natury -nie marnuje tym samym energii na bezsensowną walkę.

Oczywiście w różnych sytuacjach różnie to działa ,jeżeli następuje kumulacja złych rzeczy wybucham ale jak najszybciej staram się znowu wrócić na tą drogę i mam nadzieję ,że jak będę to dalej "trenował" to wpadek będzie coraz mniej i coraz rzadziej(już są bardzo duże rezultaty :D )

Na koniec powiem co robię jak to wszystko co napisałem słabiej działa (jest to mój osobisty patent o którym w pędzie Życia czasami zapominam ale ... u mnie całkiem dobrze się sprawdza). Jeśli już za bardzo się nakręciłem i chemia mózgu nie pozwala przebić się logice i innym argumentom powtarzam sobie często słowo "LUBIĘ" w myślach obrazując sobie np.pozytywne obrazy(UŚMIECHNIĘTE TWARZE , SYMPATYCZNE CHWILE Z MOJEGO Życia itp.) lub staram się wydobyć jak najwięcej pozytywów z danej sytuacji ...takie pozytywne wyszukiwanie PLUSÓW .Wydaje mi się (ale i działa ... przynajmniej w Remisji),że wrzucając słowo LUBIĘ czy inne budujące słowo powstrzymuję BLOKUJĘ napływ negatywnych i stresujących myśli ...tak jak bym chciał odsunąć tor myślenia mojego mózgu od sytuacji stresowej i jak najszybciej osłabić jej działanie czymś pozytywnym ... czym szybciej to robię tym szybciej to działa i szybciej przecina spiralę negatywnego nakręcania. Taki prosty przykład ... znowu za późno wyszedłem z domu ... mózg podpowiada znowu się spóźnisz siermięgo ,ciągle to samo, zmienik cię opieprzy itd. ... a ja wtedy przecież LUBIĘ biegać może jednak zdążę na tramwaj a jak nie to przeproszę zmiennika i następnym razem zrewanżuje się przyjdę wcześniej i On będzie mógł szybciej pójść do domu. Wydaje mi się,że to takie BLOKOWANIE negatywnych myśli po przez wyszukiwanie MYŚLI POZYTYWNYCH.

Mam nadzieję,że mój post komuś pomoże ,trzeba tylko pamiętać ,że trzeba to ćwiczyć aby weszło nam w nawyk i wyparło stare zasiedziałe złe nawyki - to jest moja osobista indywidualna terapia o której też czasami zapominam ale dzięki niej coraz rzadziej zbaczam z tej drogi i coraz szybciej odreagowuję . Mam nadzieję ,że się nie mylę. Pozdrawiam .Tomek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie udało mi się wypracować przynajmniej taką jakby mniejszą upartość. Jak pierwszy raz miałam depresję, nic do mnie nie docierało i odrzucałam wszystko, co mogło mi pomóc. Jak uważałam, że coś do dupy, to 100 osób mogło mi powiedzieć, że nie jest i wszytko jak krew w piach. Wtedy takie rady jak powyżej by mnie wkurzały. Teraz jestem w stanie to rozważyć, a nawet napawa mnie jakimś optymizmem i te epizody depresyjne nie są takie ciężkie. Było potrzebne dużo czasu, żebym chociaż w takim stopniu zmieniła swoje nastawienie. Teraz muszę jeszcze zacząć więcej działać i wyrobić sobie trochę dobrych nawyków:)

 

-- 07 gru 2014, 00:50 --

 

* takie teksty jak powyżej - chciałam sprostować, bo to oczywiście nie były rady, tylko ja tak to odebrałam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, wiadomo, że postrzeganie rzeczywistości jest u nas zaburzone i wykształcają się różnego rodzaju błędne schematy/mechanizmy obronne.

Ale w znacznej mierze, jak zauważyliście w kilku powyższych postach, wpływ na nas ma chemia oraz leki/ich brak.

 

I teraz pytanie nasuwa się kolejne pytanie: w jakiej części powinienem wziąć odpowiedzialność za to, co się stało?

Z jednej strony nie miałem do końca świadomości choroby, a nawet gdy dostałem wstępną diagnozę, to już byłem mocno sponiewierany i ta wiedza w jeden dzień po prostu nie mogła odwrócić mojego życia o 180 stopni i nakierować na właściwe tory. Dopiero teraz zaczynam się wygrzebywać do stanu używalności.

Z drugiej - nie mogę przecież zwalać wszystkiego na chorobę/zaburzenia/doświadczenia życiowe. Swój wkład w moją sytuację mam, bez wątpienia.

 

Pytam, bo nękają mnie straszne wyrzuty sumienia. Poczucie winy jest tak wielkie, że mnie zjada od środka. Chyba dlatego w pewien sposób uciekam od odpowiedzialności.

 

 

Podpisuje sie pod tym rekami i nogami,sama tez mam straszne poczucie winy ktore nie pozwala normalnie żyć i tez nurtuje mnie pytanie w jakiej części powinnnam wziąść odpowiedzialność za to, co się stało?

Od tygodnia mam jazde góra dół.W ciągu dnia nastrój zmienia mi sie kilkakrotnie,jest to w...ce.Mam zawieszkii doslownie przeszkadza mi to w funkcjonowaniu.Ogólnie tyle dobrze idzie ku górze bo mam wzmożoną ilość energii-którą użytkuję na porządki świąteczne.Jednak pojawily sie MS i przychodza mysli do glowy ze to i tak wszystko niema sensu bo nie czuje skutków leczenia.Bosz...czemu i skad to sie bierze? Tak wzmozonej ilosci z oznakami niekontrolowania swojej osoby nie mialam od lat.A teraz mam cholerne poczucuie nierealnosci,jakby wszystko toczylo sie obok mnie.Nawet kontakt z ludzmi ostatnio bardzo mam uszczuplony bo po ludzku po prostu niewiem o czym gadac.Mam cholerne odczucie ze nie pasuje do tej calej ukladanki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×