Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bardzo nietypowa fobia


dziwnyprzypadek

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

 

Długo szukam już na internecie o podobnym do siebie przypadku i nie znalazłam nikogo podobnego. Wiele jest dziwnych fobii, ale moja jest jakaś naprawdę chora. Mam lęk przed świądem.Jak to się zaczęło...Zawsze byłam nerwusem, cierpiałam przez wiele lat na fobię społeczną, choć przez większość życia myślałam, że to zwykła nieśmiałość i z czasem minie. Dopiero po znalezieniu artykułu w pewnej gazecie uświadomiłam sobie, że mam jednak poważniejszy problem. Uciszyłam się, że wiem co mi jest. W końcu z pomocą mamy zapisałam się do psychiatry, dostałam niestety leki, które zamiast mi pomóc wywołały u mnie napad paniki i odrealnienie. Wystraszyłam się tego stanu, bo zamiast mniej się bać zaczęłam bać się potrójnie. Poznałam co to okrutny lęk.Odstawiłam, doszłam do siebie i zapomniałam. 1,5 roku później pewnego listopadowego dnia poszłam na spacer. Tego dnia swędziała mnie skóra, zresztą jak sobie przypominam świąd zaczął się wraz z początkiem ataków lęku, ale go ignorowałam, nie przeszkadzał mi jakoś szczególnie, choć go dostrzegałam. Nawet latem dostałam jakiejś alergii ze świądem, ale i tak zbyłam ją śmiechem.Właśnie tego dnia też mnie mocno swędziała skóra, ale rano obudziłam z niepokojem, ale szczęśliwa, że potrafię go opanować. Po powrocie ze spaceru jak zwykle zdjęłam getry, żeby się podrapać, bo jak zwykle skóra swędziała mnie z zimna. Ale tym razem świąd był nie do opanowania. drapałam uda, a one zamiast przestać swędziały bardziej. Wystraszyłam się, poleciałam na internet i to był mój największy błąd. Tam się naczytałam jak świąd potrafi zniszczyć życie, że jest gorszy niż ból, jaki jest trudny do leczenia, jak prowadzi do samobójstw. Zahipnotyzowało mnie to, bo zdałam sobie sprawę, że mnie nieświadomie skóra swędziała bardzo często w ostatnich latach. Tylko, że teraz ten świąd powiązał się z lękiem. nastąpiło proste warunkowanie: świąd plus reakcja lękowa i mamy fobię. Męczę się tak już od 5 lat. Każde zaswędzenie powoduje lęk lub niepokój, nie mam jak uciec przed swoim ciałem. Póki miałam fobię społeczną mogłam się ukryć w domu, a tu nie ma dokąd uciec. Co rano po otworzeniu oczu monitoring ciała, czy nie swędzi i oczywiście swędzi. Monitoruje się tak 24 godz na dobę. 1,5 roku terapii, 4 lata brania antydepresantów i nic, ciągłe myślenie o świądzie. Jak tylko mam gorszy moment w życiu wraca natręctwo z taką siła, że nie myślę o niczym innym. Jestem jak zombie.Nie chce mi się żyć. Chcę sobie powiedzieć, że jestem szczęśliwa, bo obiektywnie jestem, a jak tylko próbuję, to od razu pojawia się myśl, ze swędzi. Lęk się przerzucił na inne obszary. Już nie mogę znieść jak mnie coś kłuje, uwiera, dotyka. Od razu lęk. Po prostu nie wytrzymuję we własnym ciele. Spacery to teraz koszmar. Jak jest lepiej to zaciskam zęby i idę. Przez tę fobię mam średnio raz w roku rzut silnej depresji. Przez to musiałam wrócić z Anglii , bo lęk i natrętne myślenie nie dawało mi pracować. Czuję się jak świr. Nie skupiam się już na niczym tylko na własnym ciele. Byle smyrnięcie, ukłucie, dotyk, a ja już jestem wystraszona. Odrealnienie ma non stop. Plus derealizjację. Czuję, że to dziwne, że się drapię. Rejestruję każde podrapanie. Jak ktoś się przy mnie drapię, to nie będę nic słyszeć co mówi tylko skupiac się na tym jak sie drapie. Jak oglądam filmy to się zastawiam, czy ich też coś swędzi. Każdy mój ruch już jest dla mnie źródłem lęku. Nie mogę się podrapać, dotkąć, wejść do wody nic. Jestem nieszczęsliwa i chcę już umrzeć, żeby moja głowa przestawała wypluwać te głupie myśli. Czuję się samotna jedyna w swoim dziwnym rodzaju.Nie dostrzegam ludzi, stali mi sie obojętni, jak to pokonać? Po 5 latach poszłam do deramtologa w końcu choć ze wstydem, bo mimo świądu nie mam żadnych wysypek. W końcu stwierdził, że to uczulenie na pot. Zaczełam brać leki, trochę działają, ale i tak coś swędzi. Mam pokrzywkę cholinergiczną podobno i z tego o czytam to dziadostwo jest nielueczalne. Jestem wrakiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś jak co dzień potworny lęk od rana, natręctwa, jestem w kolejnej fazie depresji, już od końca sierpnia. Leków nie biorę, bo wiem czym jest ona spowodowana i leki myślenia mi nie zmienią, nawet w czasie brania miałam epizody. Najgorsze, że nie mogę nic robić, ledwo czytam książkę, zresztą to moje zadanie z terapii. Czytać do oporu aż dam radę się skupić. 20 stron czytałam 1,5 godziny, tak długo aż zrozumiałam treść. Bo ciągłe skupienie na ciele nie daje mi nic robić nawet takiej prozaicznej rzeczy jak sprzątanie, które kiedyś mi pomagało. Zakładanie ubrań powoduje lęk, bo odzież powoduje świąd. Jak tu żyć? Dziś byłam na spotkaniu z kumplem ze studiów powspominalismy stare czasy i uświadomiłam sobie jaka kiedyś byłam szczęśliwa, żywa dosłownie, bo teraz czuję się jak mentalny trup, jak zepsuty mózg.Zazdroszczę innym, nawet wolałabym mieć ataki paniki, lub po prostu lęk, ale bez przyczyny . Przynajmniej panika mijała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziwnyprzypadek, leki nie mają Ci zmienić myślenia tylko zmniejszyć lęk. Normalnie jak ktoś sobie pomyśli czy coś go swędzi, to rzeczywiście coś zacznie, ale nie towarzyszy temu lęk i uwaga jest z powrotem odwracana na inne rzeczy. Ty czujesz wtedy duży lęk i te myśli wracają, zamiast pozwolić Ci przenieść uwagę na co innego.

Sam też miałem trochę takich sytuacji, kiedy mnie "nieświadomie swędziała skóra", najgorzej było jak miałem gips, ale nie urosło to nigdy do takiego problemu (za to mam inne natręctwa).

Myślę że jednak metoda będzie podobna jak przy innych natręctwach. Terapia i ćwiczenie woli w nie zwracaniu uwagi. Ostatecznie to ty jesteś źródłem tych myśli i masz też siłę żeby nad nimi panować.

Nie masz jakiś czynności które skutecznie odwracają uwagę od tego? Np. telewizja czy jakieś gry?

Na tyle ile możesz nie daj się zamknąć. Choroba żeruje na zmęczeniu i wolnym czasie. Staraj się wychodzić, bywać, coś robić.

Mam wrażenie z tym "uczuleniem na pot", to po prostu nie wiedział co wymyślić.

Wiem że jest Ci z tym ciężko. Terapia niestety trwa, zanim da efekty. Jeśli problem jest głęboki to i terapia jest dłuższa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki brałam już przez 4 lata, poprawę czułam przez jakieś 4 miesiące, a potem odbicie. 18 miesięcy byłam na terapii psychodynamicznej, ale nie dostałam żadnych wskazówek jak sobie z tym radzić. Tylko grzebanie w dzieciństwie, które mi jeszcze dodatkowo zaszkodziło, bo po co? Ja chciałabym wreszcie cieszyć się tym co jest teraz, nieważne jak było kiedyś. 2 lata temu zakończyłam poprzedni związek z osobą, do której nie czułam tyle ile powinnam, teraz mam cudownego chłopaka, wreszcie się prawdziwie zakochałam. Pokonałam fobię społeczną do tego stopnia, że nie utrudnia mi ona już życia i mogłabym sobie spokojnie poradzić i co najważniejsze dokonałam tego sama! W sumie w porównaniu z tym lękiem,fobia społeczna to teraz mi się wydaje błachostką. Wolałabym się mierzyć z nią na terapii niż z tym absurdalnym, dziwnym lękiem. Martwi mnie jak mam dalej żyć, bo chcę pracować, ale mój umysł tego jakby nie chce. Ale najgorsza jest dla mnie świadomość, że mój przypadek jest jakiś nietypowy, że przez 5 lat choroby nie mówiłam nikomu co jest źródłem tego lęku. Jak się w końcu przyznałam mamie to nie mogła zrozumieć i się jej nie dziwię. Wiem, że świąd sam w sobie nie jest taki straszny, przez pojawieniem się tej fobii też mnie czasem swędziała skóra, np po kąpieli, czy zimą, na studiach dostałam takiego uczulenia na skórze po kąpieli w rzece, że nie spałam po nocach,ale jakoś mi to było emocjonalnie obojętne. Chyba tego wieczora, gdy świąd się pojawił przeraziło mnie to, że nie dostrzegłam przyczyny, żadnych zmian na skórze, nie wiedziałam z czym mam się udać do lekarza. Co najlepsze byłam wtedy pod opieką dermatologa, bo leczyłam trądzik i bałam się jej idiotka zapytać. Wmówiłam sobie, że pewnie mnie wyśmieje. Teraz nie mogę zrozumieć tej zależności świąd=lęk. Staram się odwracać uwagę. I wiem, że samym myśleniem to doznanie wzmacniam. A swędzi mnie coś bez przerwy. Ale jak powiedziała moja obecna terapeutka ciężko mi będzie wywalić ten automatyczny mechanizm monitorowania ciała. Zazdroszczę wszystkim ludziom, których spotykam na ulicy poza tymi, którzy mają zaburzenia lękowe. Różnie w moim życiu było, ale czegoś takiego się nie spodziewałam w najgorszych koszmarach...Ta choroba mi zabrała wszystko: ciekawość świata, umiłowanie życia, radość, śmiech, akceptację własnego ciała, wiarę w Boga, czuję tylko pustkę...Przeraża mnie za to własny umysł, boję się go..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×