Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dystymia


Jara79

Rekomendowane odpowiedzi

Dopiero od niedawna i powoli uświadamiam sobie swój stan, czytając wszystko na temat psychiatrii i psychologii w internecie. Znalazłem takie pojęcie jak Dystymia:

 

"(depresja nerwicowa, depresyjne zaburzenia osobowości, przewlekła depresja z lękiem), typ depresji charakteryzujący się przewlekłym (trwającym kilka lat) obniżeniem nastroju o przebiegu łagodniejszym niż w przypadku depresji endogennej. Diagnoza dystymii wymaga obecności przynajmniej dwóch z następujących objawów:

* zaburzenia łaknienia

* zaburzenia snu

* uczucie zmęczenia

* deficyt uwagi

* niska samoocena

* trudności decyzyjne

* poczucie beznadziejności

Objawy dystymii mają tendencje do nasilania się w godzinach popołudniowych. Ryzyko wystąpienia dystymii jest większe wśród krewnych pierwszego stopnia chorych na depresję endogenną oraz wśród kobiet. Zachorowanie następuje najczęściej pomiędzy 20 a 30 rokiem życia."

 

Jest to schorzenie, które objawowo pasuje do mnie najbardziej, niemal dokładnie. Jestem pewien że cierpię właśnie na to. Powiedzcie czy to jest łatwiejsze do wyleczenia od innych typów depresji, jakimi lekami się to leczy, itd. po prostu wszystko co wiecie na ten temat. Z góry dzięki.

 

to chyba bzdura jest jakaś z tym występowaniem dwóch objawów , bo dwa z pośród wymienionych to mają na bank wszyscy forumowicze na tym forum i 80% społeczeństwa które niedomaga z powodu różnych problemów zyciowych taki jak np. brak srodków do życia , utrata partnera, niepowodzenia w pracy , rodzinie, rozłąka z rodzina itp. także nie szukajcie u siebie choroby na podstawie 7 objawów ja znalazłem na pewno dwa u siebie ale czy to oznacza ze ja to mam?!

Przykład z życia wzięty: Jak miałem 16 lat zainteresowała mnie encyklopedja zdrowaia dowiedziałem się z niej że mam objawy białaczki, nowotwór płuc, grozi mi zawał serca i jeszcze kilka destrukcyjnych chorób, potem zacząłem i nteresować sie tym co się ze mną dzieje do tego stopnia że jak rano zakaszlałem to szedłem na drugi dzień do doktora bo na pewno coś złego dzieje sie w płucach, nie pomyslałem ze to od fajek, jak zakuło mnie w kltce w okolicy serca na drugi dzień byłem w przychodni bo napewno dostane zawału a w dzieciństwie przeszedłem zapalenie mięśnia sercowego, jak zabolał mnie brzuch to pół nocy nie spałaem z powodu nowotwotu żołądka. Stan ten trwał około roku później się zakochałem i przeszło. Ludzie przestańcie czytać o chorobach, szukać w sobie chorób jeśli nie ufacie lekarzowi idźcie na konsultacje do drugiego , trzeciego , ja tak zrobiłem i wiem mniej więcej na czym siedzę. W większości przypadków nasze nerwice pochodzą od złych nawyków myśleniowych ja takie nabrałem za młodu dziś mam 35 lat i 3 lata temu nerwica do mnie wróciła ale z taką mocą że musiałem brac leki. Zły nawyk myśleniowy mam do dziś w sumie pielęgnowałem go w sobie przez 15 lat i dziśchyba za to płacę. Ale chodzę na terapię znów zacząłem brać leki po krótkiej przerwie gdyż chcę to pokonać, by rodzina miała znów ojca i męża bym nie dokładał im swoimi prblemami. Jeśli jesteście młodzi i nauczycie się źle funkcjonować teraz to co będzie za 20 lat! Zmieniajcie to każdego dnia na wszystkie możliwe sposoby!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak ostatnio duzo czytam na temat depresji i sama nie wiem co mi jest od paru lat cierpie na bezsennosc nic mnie nie cieszy :cry: bylam ostatnio u lekarza i zapisal mi leki ale nie powiedzil co podejrzewa a tak z poglebaianiem swoich informacji wydaje mi sie ze to wlasnie dystymia :roll::roll: za tydzien mam kontrole moze wtedy cos wiecej mi powie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prosze powiedzieć co mi jest, napisze wszystkie objawy u mnie. To trwa około roku czasu tyle ze z różnym nasileniem.

 

- obecnie zwiększenie apetytu( wczesniej go nie miałam)

- czeste mysli samobójcze( wyobrażanie sobie tego, nawet zaczełam wyobrażać sobie list pożegnalny)

- brak marzeń i pragnień! co ja juz nie wymyslałam zeby cos zmienić, ale nie potrafie nic sobie wyobrazić co by sprawiło zebym zaczeła działac!

- POWAŻNE PROBLEMY Z KONCENTRACJA, oczywiscie to ja w szkole nigdy nie wiem co sie dzieje

- wczesniej duze zmeczenie, teraz ono zniknęło

- brak motywacji do działania (jesli jest to krótkotrwała na 1-3 potem wszystko wraca do starych schematów)

- uważam ze zycie nie ma sensu, ciagle tylko do czegos sie goni i dązy, ale dla mnie to jest jedna wielka praca, kiedys i tak wszyscy umrzemy

- lenistwo

- czuje sie nic nie warta, głupia i po co ja jestem? przeciez nikt mnie nie lubi, faceci tylko w ciula robią. Czuje duza nienawisc do siebie i do ludzi. Siebie bo chciałabym sie zmienic ale nie potrafie, do ludzi bo wszyscy są fałszywi i zakłamani

- samotność, izolacja od ludzi, nie mam zadnego zycia towarzyskiego ( ludzie sie mało do mnie odzywaja, nikt nie zaprasza na 18, to smutne:(:( jak wszyscy w klasie zaproszeni a ja nie :( bo i tak czuje ze o czym ja mam z nimi gadac, czuje sie taka beznadziejna, ze i tak jestem niewazna... w sumie sie do tego juz przyzwyczaiłam...

- spowolnienie, długo mi schodzi z nauka, nie potrafie sie na niej skupić...

- chec zmian które musze wykonać, no bo powinnam chyba chciec zeby było lepiej, ale nie potrafie nic zmienic :( nie wiem dlaczego tak jest

- czuje ból w obrębie klatki piersiowej na środku, taki ból ducha

- DUZA MONOTONIA ŻYCIA

-trudność z podjemowaniem decyzji, długo mi z tym schodzi

- zaniedbanie siebie ( nawet na zakupy nie chce mi sie iść)

- we wszystkich dziedzinach życia czuje ze jestem na dnie i w dodatku głupia bo nie umiem tego zmienić

- smutna chodze

- zaintersowan żadnych, codziennie ide do szkoły mecze sie ze musze do niej chodzic i tylko zapierdac, jakos tam sie ucze ale bardzo powoli, tak to z domu nie wychodze

 

Ja nie wiem co to jest, pomóżcie:( dodam ze zaczeło sie to rok temu jak mnie chlopak zostawił, wtedy to było duzo bardziej mocniejsze, byłam u psychiachiaty bralam ZOLOFT ale nie pomógł, biore troche deprim troszke pomaga ale co ja mam zrobic zeby sie zmienic?? czy dalej sie leczyc??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Męczysz się z tym, to widać, rok czasu to bardzo długo i pomimo, że niby wszystko toczy się jak dawniej to jednak nie cieszysz się........

Idź do psychiatry, poproś o skierowanie na psychoterapię.

Ile brałaś ten Zoloft?

Może za mało aby mógł pomóc, może trzeba wypróbować inny antydepresant?

Musisz się zebrać w sobie i zacząć działać, to co teraz robisz (zamykasz się) nie poprawi twojego stanu psychicznego.

Zacznij uprawiać jakiś sport, chodź na dłuugie spacery, masz apetyt - to bardzo dobrze, staraj się jeść dużo ale owoców i warzyw, zrób badania krwi - sprawdź czy wszystko ok fizycznie, pouzupełniaj niedobory mikroelementów......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj! U mnie występują praktycznie wszystkie objawy, które opisałaś. Już jakiś rok temu wydawało mi się, że na dobre pożegnałem się z depresją. Jednak jutro znów idę do psychiatry, po raz pierwszy od roku. Najgorsze są dla mnie brak motywacji oraz brak marzeń i celów. Można się "zmuszać" do wykonywania obowiązków, ale nie daje to żadnej satysfakcji. I w moim wypadku przynajmniej, na dłuższą mete się nie sprawdza.

 

Ale wracając do Twojego postu... Nie ważne jak to nazwiesz: depresją czy dystymią. Wyjście jest jedno: zmiany. Samo niestety nie przejdzie. Polecam również badania krwi i wizytę u lekarza, w stanie w jakim jesteś łatwo zaniedbać prawidłowe odżywianie. Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam prośbę do osób, które mają zdiagnozowaną przez lekarza dystymię, by napisały trochę o swoich objawach. Szczególnie interesuje mnie czy byliście bardzo rozdrażnieni, łatwo się irytowaliście i dawali wyprowadzić z równowagi. Ja mam właśnie takie objawy, do tego nic mnie nie cieszy i nic mi się nie chce - lekarz stwierdził nawracające zaburzenia depresyjne, mówił też o podłożu osobowościowym takiego stanu (gdzieś czytałem że dystymia to depresyjne zab. osobowości, dlatego też pytam).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jestem tutaj nowy. Kilkanaście lat temu po stwierdzono u mnie nerwicę neurasteniczno-lękową, miałem zalecone leki i psychoterapię której wcale nie podjąłem. Stwierdzono zespół jelita drażliwego, do którego się przyzwyczaiłem. Kilka lat temu stwierdzono depresję, leczyłem się u kilku psychiatrów, różne leki, nie raz sam przerywałem leczenie.

Na 4 lekarzy 3 stierdziło depresję. W tym roku pojechałem do kolejnego, który zdiagnozował nerwicę depresyjną(dystymię). Biorę setaloft od 3,5 m-ca, nie widzę znacznej poprawy. Pytasz o rozdrażnienie, irytację? jestem bardzo rozdrażniony, to jest dosłownie stan utrwalony przez lata, b.łatwo daję się wyprowadzić z równowagi, denerwują mnie takie drobne rzeczy jak np. siorbanie, mlaskanie, trzaśnięcie drzwiami, podniesiony głos inne przeróżne rzeczy. Nie znoszę ludzi którzy głośno mówią, dużo mówią, w myślach tych ludzi nienawidzę tak jak samego siebie. Sam mało mówię no bo co mam mówić jak nic mnie nie interesuje. Nie wiem jak dalej żyć, nie spotykam się z nikim no bo po co, o czym rozmawiać? Pracy swojej nienawidzę i ludzi z którymi pracuję z nielicznymi wyjątkami a te wyjątki to osoby spokojne i małomówne. Natrętne myśli samobójcze mam niemalże codziennie, pracuję z bronią i gdy idę w patrol to myślę tylko aby sobie strzelić w łeb.

Przeplatają mi się myśli w jaki sposób skończyć z sobą czy się zastrzelić czy powiesić a najlepiej by było coś połknąć. To są chyba natręctwa, bo to jest prawie codziennie. Nie daję rady, po tych tabletkach trochę lepiej mi się wstaje rano do pracy, bo było b.źle, najlepiej to by było nie wychodzić z łóżka, no bo znowu trzeba żyć, ale co to za życie jak się nie chce do niczego zabrać. A już odkładnanie czegokkolwiek na później, byle tego nie zrobić dziś stało się normą. To tyle narazie, sam się dziwię że coś napisałem. Ringo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam trochę inny problem. Na dystymię cierpi moja żona, źle się czuje po leczeniu farmakologicznym, a terapie bardzo ją rozdrażniają. Czy są jakieś inne sposoby leczenia? Czy można pomóc choremu bez jego woli?

 

 

mozna zmienić leki lub iść na konsultację do innego lekarza i nie mówić że jest taka czy inna diagnoza powiedzieć ze zonie jest to i owo bierze leki i jest jej źle a lekarz nie mówi co jej jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez mam to stwierdzone od ponad roku , jak z tego cholerstwa wyjsc:( czuje ze znowu mam taki moment ze jest gorzej niz bylo przezd 3 miesiacami :( zmiany nastroju mniue wykoncza, nic mnie nie cieszy, studia to czuje ze chyba juz na sile robie dalej. wszystko sie zaczelo jak trafilam do szpitala 3 lata temu, mam pewne na prawie 100% stwardnienie rozsiane. czuje ze po tym sie tak mi rozchwiala psychika chociaz nauczylam sie juz z tym zyc.:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem co mi jest. i lekarze też nie wiedzą. różne osoby albo dają różne odpowiedzi, albo wcale nie diagnozują. najpierw usłyszałam, że mam osobowość niedojrzałą, potem, że jestem depresyjna, skończyło się na dystymii. nie mam zaburzeń łaknienia, ale miewam zaburzenia snu. tym co chyba najbardziej mi przeszkadza, to ciągłe przygnębienie - wcześniej uznawałam to za cechę charakteru, za coś oczywistego, że jestem pesymistyczna i smutna, że nie wierzę w siebie i w swoje możliwości, że gdy myślę o przyszłości to ogarnia mnie olbrzymi lęk, którego nie umiem przełamać...ale w końcu zaczęło mi to na tyle utrudniać życie, że zgłosiłam się do psychologa. w tej chwili nie umiem ocenić, że terapia działa. ale w połączeniu z lekami - wydawało mi się, że zaczęłam powoli stawać na nogi. teraz jednak lekarz po zaledwie sześciu miesiącach postanowił, że powinnam odstawić, bo jestem 'tylko depresyjna' a nie 'z depresją'...to odstawiam, i mam taką sieczkę w głowie jak dawno nie miałam. same złe myśli, wmawianie sobie że nie chcę żyć...a przecież gdzieś w środku doskonale wiem, że chcę, że chcę znaleźć dla siebie pomoc, możliwości dostrzeżenia tego że umiem się cieszyć, że warto. dlaczego tak trudno 'nauczyć' się radości a w tak 'naturalny' sposób przychodzi mi dołowanie? pytanie retoryczne? skoro ja tego nie wiem to kto ma wiedzieć?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie tez niby dystymia chociaz napisane mam ze to zespol depresyjno lękowy , trwa to juz 4 lata chyba , chociaz nie wiem od kiedy liczyc dystymie bo moze inny rodzaj depresji/nerwicy mialem przez pierwsze miesiace. anhedonia to najlepszy dowod na to jak bardzo zaawansowany stan mam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Wczoraj byłam na pierwszej wizycie u psychiatry i mam pewne watpliwości. Ogólnie wyszłam stamtąd z jeszcze większym dołem pewnie przez to że musiałam mówić o przykrych dla mnie rzeczach ... Dostałam skierowanie do psychologa ale to co jest na nim napisanie mnie zdziwiło. Zaburzenia adaptacyjne, dystymia i DDA. Jestem tym dość zdziwiona i zmartwiona bo byłam praktycznie pewna "po prostu" nerwicy, podejrzewałam też borderline. Teraz zastanawiam się czy to jest diagnoza czy tylko jakieś wstępne rozpoznanie bo w sumie lekarz nie powiedział mi wprost co mi jest, mówił tylko żebym się nie załamywała że jestem chora psychicznie czy coś w tym stylu tylko że jest to po prostu reakcja na duży i długotrwały stres spowodowany głównie sytuacją w domu. Ale ja mam wrażenie że jakby nie do końca o wszystkim mu powiedziała. Z tej rozmowy wyszło że w moim zachowaniu dominuje smutek i przygnębienie i rzeczywiście w tej chwili tak jest ale dzieje sie tak dlatego ponieważ mój wieloletni partner wyjechał za granice i jakby moje życie towarzyskie przestało istnieć, a obecnie nie pracuje więc prawie nie wychodzę z domu, z nikim się nie widuje. Bardzo źle znosze to rozstanie i stąd pewnie te zaburzenia adaptacyjne napisał. Chodzi o to że moje problemy z sobą, z emocjami są bardziej złożone i często dominuje w nich złość i agresja i są one naprawdę problematyczne dla mnie, zwłaszcza w związku. Co prawda mówiłam o tym że łatwo się denerwuje, że miałam próbę samobójczą ale nie wiem czy to dało dobry obraz mojego zachowania. Ciężko tak otworzyć się za pierwszym razem i gadać jakie głupoty się wyczyniało - zwłaszcza jak człowiek zdaje sobie sprawę że to były głupoty :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, u mnie wszystko zaczęło się kilka lat temu.Najpierw dziwne doły i jakby lenistwo.Po jakimś czasie już stany lękowe,obraz w mojej głowie był szary,wewnętrzny niepokój,smutek,brak chęci wstania z łóżka.W nocy nie mogłem spać a rano problem z obudzeniem się .To co słyszałem w telewizji o wojnach ,o biedzie ,strasznie mnie przygnębiało.Pogubiłem się w życiu totalnie.Potrafiłem przezwycięzyć leki ale wewnętrzny niepokój pozostał jeszcze na długi okres,co wpływało na życie towarzyskie.Zacząłem unikać ludzi ,nikt nie mogł mnie zrozumieć i pomóc nawet rodzina(nigdy nie poszedłem do lekarza) Mijały lata i dziś wygląda to tak ,że już nie czuje tego wewnętrznego niepokoju,życie towarzyskie mam,lecz już nie jest tak jak kiedyś,nie czuje tez szczęścia tak jak kiedyś,stałem sie bardziej wrażliwy,co mi przeszkadza ,bo przejmuje sie głupotami czego kiedyś nie miałem.Brak mi wewnętrznej siły i chęci do nowych wyzwań w pracy i poza nią.Brak koncentracji ,problemy z pamięcią..Brak pewności siebie kilka razy wpływało na znajomości z dziewczynami i wpływa do dziś.Gdyby nie to wszystko to juz pewnie bym się ożenił,a tak jestem sam.

Kiedys przed tym wszystkim byłem pewna siebie, otwartą,wesołą osoba z dużą energia i chęcią życia .Teraz może mam 1/4 tego.

pozdrawiam wszystkich którzy przeżywają to co ja przeżywałem.Chyba było błędem nie iść do lekarza ,więc moja rada nie wahajcie się,ja się bałem wizyty,co nie było rozsądne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

Mam takie same odczucia, że zbyt długo zwlekałam i zmarnowałam sobie życie ... :( Objawy masz bardzo podobne do mnie. Jestem jak w jakimś maraźmie, nie potrafię zrobić nic konstruktywnego, nawet ruszyć tyłek z domu na głupi basen. Nie wiem jakim cudem udało mi się skończyć studia bo miałam potworne problemy z nauką, koncentracją, pamięcią. Jeśli chodzi o wrażliwość to kiedyś myślałam że to zaleta, a teraz potrafię się rozpłakać oglądając wiadomości, z drugiej strony potrafię być tak wredna dla swojej połówki ... Ze snem u mnie dokładnie tak samo jak u ciebie ale lekarz powiedział, że muszę sama sobie to przestawić że niepotrzebuje regulować snu lekami ale ja nie daje rady, to jest jak jakieś błędne koło ... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kevin!

Doskonale cie rozumiem! Ale jak juz znajdziej ta 2 polowke , powiedz jej o tym co sie z toba dzieje wewnatz! Po 1 bedzie jej latwiej a po 2 jesli nie zrozumie , to nie jest warta twojej uwagi!

Co do "bycia wrednym" dla swojej polowki, to wiem jak to jest - tez jestem wredna! Ale nauczylam sie , ze jak sie wsciekne zaznaczam przed moim wrednym monologiem - "mam nerwice bede gadac co chce" ! Ja sie wywrzeszcze, on mnie prawie wyslucha , bo tez sie nauczyl nie sluchac wszystkiego, co mowie i jakos zyjemy!

Bedzie dobrze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Po pewnej analizie tematu Dystymii,

mogłabym się pod nią podpiąć.

 

* zaburzenia łaknienia - podżeram,głównie

popołudniu, głównie słodycze, ale czasem

mieszam wszystkie nawet skrajne smaki. :roll:

 

* zaburzenia snu - nakręcona mogę długo nie zasnąć, zestresowana wybudzam się i po godzinie snu, i o drugiej, i o czwartej...

Ale mam już na to metody...

 

* uczucie zmęczenia - popołudniu uchodzi ze mnie powietrze... nie mam ochoty i siły na nic,

wyrzuty sumienia czasem karzą mi cos popchnąc...

 

* deficyt uwagi- gubię wątek, zacinam się,

powtarzam myśl...

 

* niska samoocena - w kratkę...

 

* trudności decyzyjne - wciąż szukam

wsparcia męża... Decyzje podejmuję w myślach, ale to nie znaczy, ze wykonam coś...

A jak coś odwlekę to... na dłuuuugo.

 

* poczucie beznadziejności - często i dużo...

 

Mam też czarne myśli...

Jak jest już bardzo źle to myślę

o samobójstwie...

Ale wtedy- czując, że nie kontroluję tego-

myślę sobie ,,CZARNE MYŚLI JAZDA STĄD!!!"

i żegam się ,,w imię ojca i syna i ducha świętego- amen". Poprostu stawiam blokadę tym myślom-

wysyłam sygnał, że ja tego nie chcę!!! Chcę żyć!!!

Ale wali mi się świat i tracę kontrolę!!!

Wzywam pomocy!

 

Częściej zaś mam czarne myśli w stylu

,,czarne wizje", ,,czarne seriale"...

Tu zmywam gary, a tu kogoś uśmiercam,

a tu wymyśłam najgorsze rozwiązania i scenariusze... Fantazjuję na czarno...

Albo roztrząsam to co było też na czarno...

 

Często gwałtownie wybucham i ... wracam do normy... Płaczę...

 

A do życia się zmuszam... Moim przyjacielem jest marazm... A przyjaciółka nuda...

 

Zrobiłam trochę pracy nad sobą...

I zmuszam się- wykorzystując chwile lepszego samopoczucia- do życia...

Idę do fryzjera... Ale tylko kiedy mam dobry nastrój, anie żeby go sobie poprawić jak wiele kobiet.

Idę na zakupy i wracam z niczym lub 1 rzeczą...

Zapisuję na aerobik...

Zwracam uwagę na jedzenie: magnez na nerwy,

łatwostrawne przed snem, melisa na trudne chwile...

 

Szukam takich rzeczy które sprawiają mi przyjemność: czytanie, muzyka...

Szukam innych... Chcę popracować nad seksikiem...

Staram się pomagać innym. Jestem życzliwa

i życzliwość do mnie wraca...

A jak widzę skrzywioną twarz to tez jej daję szansę,

bo to może być... moja twarz!

 

[Dodane po edycji:]

 

A! Przede mną temat: psychiatra, czy psycholog???

Nie chcę marnować czasu, chcę żyć!

Może pomogą mi uporać się i przyspieszą zdrowienie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym się z Wami podzielić tym jak zacząłem walczyć ,gdy to się zaczęło 6 lat temu , kiedy było najgorzej. To co się ze mną działo i co przeżywałem nie życzyłbym nawet wrogowi. Uciekłem od życia ,schowałem się przed światem , gdzie kiedyś zawsze było mnie pełno,byłem baaardzo towarzyski. Tak więc musiałem sobie jakoś radzić bo do lekarza jak wcześniej pisałem nie poszedłem.

Postanowiłem dostać się na studia na które chciałem zawsze pójść,obrałem sobie cel.Do tego zacząłem ćwiczyć, basen ,bieganie.Jedno i drugie pomagało mi zasypiać .Po pół roku była poprawa,lęki zniknęły ale niepokój wewnętrzny został i ten mój świat.

Dostałem się na studia ,ale byłem outsiderem,mało co mnie cieszyło.Poznałem dziewczynę ,trochę skomplikowany związek no i nie wyszło.Jeszcze wcześniej spotykałem się z kilkoma ,ale kto by chciał być z kimś ,komu brak pewności siebie ,ma swój świat i udaje zadowolonego z życia.Po pewnym czasie ,miałem okazje wyjechać za granice.Tak też się stało ,nowy kraj ,spore pieniądze.Po jakimś czasie wewnętrzny niepokój zaczął ustawać,ale w dalszym ciągu nie umiałem cieszyć się z tego co miałem.Po roku wróciłem do Polski,poznałem dziewczynę,ale za bardzo jej o niczym nie opowiadałem,ale i tak ta znajomość długo nie trwała.Po pewnym czasie zacząłem pracować.Sama praca jak i towarzystwo w niej sprawiły,że wszystko zaczęło iśc w lepszym kierunku.Jestem bardziej otwarty ,więcej żartuje,mam z kim się spotkać ale...

jak rano wstaje nie czuje zadowolenie lub jak sie kłade spać to nie myśle : o jutro będzie nowy dzień ,jak super,że spotkam się z tym i z tym ,zrobie to i to.Najgorsze jest ,że moje niektóre marzenia się spełniają a ja najczęściej nie umiem się z nich cieszyć.Minusy które pozostały to brak koncentracji ,szwankująca pamięć.I dla tego pisze tu na forum dystymia.

 

 

Fajnie że po tylu latach mogłem się komuś wygadać i ciesze sie ze moge czytac Wasze posty.

 

Chciałbym Was zapytac czy np. mówiliście otwarcie swoim przyjaciołom ,kolegom,koleżankom ,rodzinie , czy np. tylko jednej osobie o swoich problemach?Jak była ich reakcja ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kevin:

problem w tym, że nie wiadomo, jak kto zareaguje. U mnie rodzina wcale nie zrozumiała choroby, nic a nic. Przyjaciele i to ci najbliżsi dużo lepiej. Wszystko zależy od tego, jak dojrzała jest pod względem emocjonalnym osoba, której mówisz. Czasami warto się ugryźć w język, zamiast narzić się na nieciekawą reakcję. Tym bardziej, że ludzie zwykle nie zauważają, że coś się z nami dzieje... ;) Powodzenia.pepik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gingers$ , pisałas ,że siedzisz w domu ,brak Ci towarzystwa ,nawet na basen nie pojdziesz . I właśnie tu powinnaś zmienić swój tryb.Wiem ,że łatwo jest mówić ,ale postaw sobie mały cel i do niego dąż ,to pomaga,troche trwa ale pomaga. Pisałaś basen i dobrze ,zmus sie by tam pojść ,jeśli masz możliwość zacznij biegać , staraj sie blokować złe myśli,sam pamietam jak mnie dręczyły. Pamietam jak 2 razy mi sie zdazyło bedąc juz basenie i wchodząc na niego z szatni po 1min wracałem by sie przebrac i do domu.Ale nastepnego dnia byłem tam znów ,zawsze wieczorem przed snem.Pamietaj od małego sukcesu do coraz większego...

 

Emma70 jesli bardzo cierpisz zgłoś sie do specialisty nie ma na co czekać ,sam mysle ze któregos razu pojde i opowiem całą swoja historie.Teraz nie ide bo za bardzo nie mam kiedy i juz nie cierpie tak jak było kiedyś.

 

Córeczko ,dzięki za słowa otuchy u mnie ze związkami troche nie ciekawie było ,ale wiesz myśle ,że nigdy nie opowiem żadnej kobiecie co było kiedys i jak mnie to zmieniło.Coś kiedys próbowałem opowiadac i to nie miało sensu,zawsze jakos sie zle kończyło i nikt nie umiał mnie zrozumieć.

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja to chyba liczyłem ,ze jak komus powiem to mi pomoże ,że powie bym poszedł do specialisty . Rodzice raczej nie wiedzieli co sie ze mna dzieje ,to było im obce tak jak i koledze lub siostrom .Przyjaciel myślał że mam doły ale starał się mi pomóc,choć to było za mało.Masz racje Pepik ,ze czasem warto ugryśc sie w język a najlepiej to nawet nie zaczynac tematu. Mam nadzieje ,że u Ciebie wszystko już oki albo ,że jestes na dobrej drodze.Tobie tez powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam u psychologa, była to ciężka rozmowa, z której na razie nic nie wynikło. Jadę na święta do Anglii do chłopaka i po powrocie po nowym roku mam dać mu znać czy zostaje w Polsce i zaczynam psychoterapie czy wyjeżdżam. Ostatnio powiedziałam kilku przyjaciołom co się ze mną dzieje i na początku były to reakcje typu że sobie coś wkręcam, że nie potrzebuje psychiatry ani żadnych psychotropów ale jak tak dłużej porozmawiałam to znalazłam w końcu zrozumienie, a najbardziej pomogła mi rozmowa z siostrą o której wiedziałam, że leczy się na nerwicę natręctw ale nigdy na ten temat nie rozmawiałyśmy. To była naprawdę szczera rozmowa o tym jak wyglądało nasze dzieciństwo i jakie w związku z tym mamy dziś problemy w życiu dorosłym. Otworzyło mi to trochę oczy, pewne rzeczy wypierałam ze swojej świadomości o innych nawet nie wiedziałam ... Chcę podjąć tą psychoterapię ale chcę też wyjechać, odłożyć kasę na mieszkanie, tak dłużej nie może być że mieszkam w tym domu gdzie tyle złego mnie spotkało. :( Chcę wreszcie ułożyć sobie życie. Psychiatra powiedział że i tak muszę brać leki minimum przez pół roku, a przed psychoterapią muszę je odstawić, boję się tylko że nie poradzę tam sobie ...

 

[Dodane po edycji:]

 

Córeczko muszisz mieć napraaawdę wyrozumiałego faceta. Kiedy ja swoje zachowanie próbowałam w jakiś sposób tłumaczyć chorobą to zazwyczaj słyszałam, wyrzut że nie mogę zasłaniać się tym że jestem chora i w związku z tym wszystko mi wolno ... Ewentualnie mówił też to idź się leczyć ale nie bardzo mogłam liczyć na wsparcie, gdybym je otrzymała wcześniej na pewno szybciej poszłabym do lekarza, teraz w dodatku zostałam z tym wszytskim sama bo on wyjechał ... Ale nie chcę go winić nie każdy jest w stanie zrozumieć takie sprawy. Wydaje mi sie że teraz już będzie lepiej sam stwierdził że szkoda że wcześniej nie dał mi takiego wsparcia żebym zaczęła się leczyć, myślę że teraz już bardziej mnie rozumie choć zawsze wiedział jaka była moja sytuacja w domu.

 

Emma70 proponuje najpierw udać się do psychiatry, postawi ci diagnozę i ewentualnie zaproponuje leki, skieruje cię też pewnie do psychologa. Chyba że chcesz iść prywatnie to skierowanie nie będzie ci potrzebne.

 

Kevin największy mój problem to właśnie zmuszenie się. Czytałam na wikipedii ciekawe hasło związane z dystymią - prokrastynacja - pasuje do mnie jak ulał.

 

Prokrastynacja lub zwlekanie (z łac. procrastinatio – odroczenie, zwłoka) – w psychologii: patologiczna tendencja do nieustannego przekładania pewnych czynności na później, ujawniającą się w różnych dziedzinach życia.

Bywa nazywana "syndromem studenta".

 

Prokrastynator ma problemy z zabraniem się do pracy i odkłada jej wykonanie, zwłaszcza wtedy, gdy nie widzi natychmiastowych efektów.

 

Prokrastynacja najczęściej pozostaje nierozpoznana, a prokrastynatorów uważa się za leni, przypisując im brak siły woli i ambicji. Dopiero niedawno uznano, że faktycznie jest ona zaburzeniem psychologicznym.

 

 

Postępowanie prokrastynatora można podzielić na następujące etapy:

 

Chęć zrobienia czegoś.

Decyzja o zrobieniu tego.

Odkładanie czynności bez poważnego powodu.

Uświadomienie sobie niekorzyści, jakie pociąga za sobą odkładanie.

Kontynuacja odkładania .

Szukanie wymówek bądź odejście od problemu.

Odkładanie.

Wykonanie zadania w czas, bardzo się przy tym stresując lub ukończenie go za późno bądź też nie zrobienie go wcale.

Postanowienie o niepostępowaniu w ten sposób w przyszłości.

Niedługo po tym sytuacja się powtarza.

 

Jak pokazują powyższe etapy, zadanie staje się trudniejsze niż zazwyczaj, a odkładanie na jutro nie przynosi żadnych korzyści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

och...ja tak działam. cały czas odkładam na później. potem mam wyrzuty sumienia, że powinnam była zając się czymś konstruktywnym zamiast pogrążać się w złych myślach. potem piszę sobie czarne scenariusze i to mnie tak pochłania, że w rezultacie one się spełniają. a do obowiązków biorę się dopiero w ostatniej chwili. i wtedy też nie ma efektu. wiem, że to błędne koło. ale nie czasem nie umiem tego przerwać. tak jak dzisiaj. wiele godzin zmarnowanych, potem praca, potem pewnie znów nic nie zrobię bo będę zmęczona. chciałabym znaleźć jakiś sposób żeby się zmobilizować a jeszcze bardziej chciałabym wierzyć, że cokolwiek co robię ma jakiś sens.

póki co wstaję z łóżka. najwyższa pora się podnieść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×