Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

właściwie to czuję się prawie gotowa, żeby zaczać życ bez tych wszystkich ograniczeń kt. wytworzyła we mnie nerwica...

ale jakoś mi ciężko... czuję się jak w matni, kokonie uplecionych z chorych, pełnych lęku i obaw myśli... zniekształconych przez chorobę i trzy lata wegetacji - walki z nerwicą...

czuję że potrzeba mi nieco nadzieji, wiatru w żagle, by odbić od tego niesprzyjającego lądu i skierować na przyjazne wody...

o dziwo granica pomiędzy zdrowiem i chorobą jest cieńka, tak cieńka i wątła jak myśl, która determinuje osobowość nerwowca...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie mam siły, oprócz innych objawów nerwicy, tzn kłopoty z wychdzeniem z domu na przyklad, ciągłe zmęczenie.

Najbardziej męczą mnie ataki szybkiego bicia serca, budzę się i po kilku minutach serce wali mi jak po maratonie tzn np150-160na minutę ale na ty mnie koniec w ciągu dnia też zdaża się np 120 tak jakoś bez powodu.

Nie mam apetytu, już chyba 2 miesiące siedzę w domu nawet po chleb na róg ulicy trudno mi wyjść. Nie mam siły nawet zająć się domem, dziećmi.

Przeraża mnie częstotliwośc tych ataków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!Mówią,że nawet jak się jest na dnie to słychać pukanie od spodu.Zawsze jest coś co może nas wyzwolić z najgorszych kłopotów.Tylko trzeba chcieć dać sobie pomóc.Dla jednych jest to przyjaciółka,dla innych ksiądz lub psycholog.Człowiek pozostawiony samemu sobie "głupieje",a myśli które mamy jeszcze bardziej zatwierdzają nas w przekonaniu,że tak juz musi być.Ale z myślą jest tak jak z plotką wychodzi ptaszkiem a wraca bawołem (jeśli wiesz o co mic chodzi).Nerwicowcom często zdaję sie,że muszą rozgryźć jakiś problem,mysl żeby sie z nimi uporać.Ale nie,ciągła analiza jeszcze pogarsza stan,trzeba działać!Moim zdaniem najlepsza jest terapia u psyhologa,ciężka praca nad sobą.To jest jedyne wyjście.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę Was zanudzać opowieściami jak zaczęła się moja "przygoda" z nerwicą. Powiem tylko że, niezły thiler powstał by na kanwie moich doswiadczeń. Swoją drogą, to cholernie niesprawiedliwe, że jedni tak łagodnie przepływają przez życie, a drugim los funduje takie "niespodzianki"

Przeszłam terapię, leczenie farmakologiczne (w toku) i myślałam, że już, już wychodzę... O jakże się myliłam!

Czy bolały Was czasem emocje? Radość, podniecenie? Wyobraźcie sobie, że idziecie na randkę, super prawda? Wychodzicie na ulicę i .... zamiast podekscytowania czujecie tylko łomot serducha, duszność, gulę w gardle i paniczny strach! Co ja wtedy robię? Wpadam do najbliższego sklepu, kupuję mineralną i sięgam po...Alprox. Często tak właśnie kończą się moje randki...w najbliższym sklepie. Jakie to żałosne.

Teraz znów udam się do mojej kochanej pani psycholog, która postawi mnie na nogi, a potem ... znów będę czekała kiedy moje emocje zaczną boleć.

Strasznego mam dzisiaj doła. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i oby emocje nigdy Was nie bolały

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, ze wydaje sie to niesprawiedliwe.

 

Ale nie mozesz dac sie zamknac w pulapke tych emocji. Zamiast drapac mur musisz sie po nim wspinac.

Musisz szukac w sobie sily, bo nikt za Ciebie tego zycia nie przezyje.

 

Taka choroba to dowod na to, jak kruchy jest czlowiek. Badz dla siebie dobra i nie trac nadziei.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie, z tymi randkami nie jestes sama.....hehe. Ja odkąd choruję również z nikim sie nie umawiałem, nie wliczając wyjść na piwko z moja byłą..... Nie mam pojęcia jak bym sie zachowywał, ale zapewne podobnie do Ciebie....Więc głowa do góry, nie jestes sama.... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć EKG jest ok. Tarczyca ok tylko sece dalej szaleje i się rozpędza jak pociąg.

Aco do siedzenia w domu to nie zawsze tak było , chora jestem od dawna, tylko ostatnio coś się zacięło.

Mąż postanowił się odciąć od nas, boję się poprostu strasznie,zyję w niepewności.

To mnie zostawia z 3 dzieci to jest niby.

Juz nic nie kumam.

Buzia mi drętwieje. i co ja wam będę opowiadać.

A z 3 dzieci , jednym jeszcze krasnalem dreptusiem ciężko się zdecydować na wyjście jak się nie jest pewnym swojego zachowania, jak sama jestem i mam atak to nieraz wlazłam pod samochód a co jak mała się zbiesi i zacznie gdzieś brykać?

Ania

 

[ Dodano: Pon Kwi 10, 2006 12:36 am ]

Z tym siedzeniem w domu to wiem , że nic dobrego nie wynika tylko nie umiem się przełamać. No w piątek poszłam do kościoła z córką bo piątki miesiąca zbiera. Fajnie było nawet do sklepów zajrzałyśmy.

Jutro idę do psychologa ciekawa wsiądę z kółko czy będę musiała wezwać taksówkę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie,ze jeden powazny doktor psychiatrii powiedzial mi,ze pozostawiona sama sobie nerwica moze powodowac w przyszlosci powazne destrukcyjne zmiany osobowosci?Co on u licha mial na mysli?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magnolia, wiele jest prawdy w tym, co mówisz... to własnie myśli najbardzoiej wytrącaja mnie z równowagi.. czasem mam wrażenie że totalnie już zwariowałam... miewam wrażenie jakby "myślało się" za mnie... czasem nie wiem co tak naprawde myslę o danej sprawie.. wtedy chyba faktycznie najlepszym lekarstwem jest działanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamukaroli mialam podobnie , poczytaj sobie moje posty . Samo badanie ekg nic nie wykarze , ważne jest badanie tzw Echo serca, do tego bardzo ważne badanie jonogram z uwzględnieniem magnezu!, morfologia i ob., oraz badanie żeńskich hormonów.Trzeba wszystko sprawdzić zanim będzie się mówić o nerwicy.Pozdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja bym polemizowała z tą gwarancją "jakosci" nerwicy co do umierania...bo my sami możemy się unicestwić z braku sił i z chęci nie czucia już nic...gdy nie mamy dla kogo żyć...gdy nie mamy celu...to nerwica może sprawić że sami targniemy się na życie a to dla mnie jest równoznaczne z tym że przez nią się umiera...ja żyje z nerwicą już 7 lat, po 3 latach miałam dosyć i chciałam umrzeć...i wtedy pojawiła się ona...moja córeczka-piękna jak mama ;-), cudowna, mądra,która obdarzyła mnie bezinteresowną czysta miłościa-zaakceptowała mnie taka jaką jestem - czyli z nerwića...ona jest całym motorem...choć czasmi niue daje juz rady...to gdy ona się przytula i mówi "mamusiu, kocham cie"...to...jak tu nie ciągnąć dalej...? chyba trochę odskoczyłam od tematu - ale jedno z drugim się trochę wiązało :-)))

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mamukaroli.ja wychowuje dwojeczke synkow bez ich ojca.rozstalismy sie kiedy bylam w ciazy i bylo mi bardzo ciezko.ale dalam rade i dalej sobie radze.nie ma sytuacji bez wyjscia i nawet wtedy kiedy sie wydaje ze sytuacja ciebie przerasta to trzeba z tym walczyc.Az domku wychodz pogadaj z ludzmi to ci dobrze zrobi.ja teraz uwielbiam rozmawiac a jeszcze niedawno sie zamykalam ze swoimi lekami.wygadaj sie komus obcemu czasem pomaudz pozlamdaj.Ale wychodz na spacery wez dzieciaczki i zrobcie sobie mala rundke.Pozdrawiam

 

[ Dodano: Pon Kwi 10, 2006 8:26 pm ]

Wszystko bedzie ok

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hura ! Udało mi się bez taksówki i nie spowodowałam wypadku, wsiadlam do samochodu i pojechałam do tej psycholożki.

Co prawda opowiada takie bzdury, czułam się jak u wrózki może tak , a może tak? O co jej chodzi przecież ja nie chcę zeby podejmowała za mnie decyzje ale ona chyba sobie po 2 wizytach wyrobiła opinię .

Udało mi się nawet zrobić zakupy w supermarkecie HAHA:)

Wrociłam do domu a moja mamusia kochana na dzień dobry nazwała mnie : pasożytem ,szmatą, egoistką i stwierdziła,że ma w d.. moje samopoczuci i psychologów, przy czym wyraziła swoją opinię na mój temat słowami, że gdybym nie chorowała na nerwicę to ona nie wie czym bym się zajmowala taką jestem leniwa!

Wiecie co -nawet nie chcialo mi się jej odpowiadać, bo p o co?

Nigdy jeszcze przez 32 lata mojego zycia jej nie dogodziłam, a ijeszcze ,że jak będzie stara to ja na pewno się nią nie zaopiekuje ( już chciałam doradzić jej zaklepanie sobie mniejsca w jakimś przytulnym zakładzie-to żart-nigdy bym jej nie zostawiła, chorego kota na ulicy nie zostawię a co dopiero matkę

Tylko ,że to takie smutne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi z kolei pomoglo wychodzenie i randki :) MImo ze czulam sie ze prawie zemdleje, w momencie kiedy dochodzilo do spotkania po jakichs 20-30 minutach niepokoj znikal i pozniej juz wiedzialam ze nastepnym razem bedzie podobnie. Nastepnym razem daj sobie wyzwanie, postanow ze nie zajdziesz do sklepu i nie lykniesz niczego, pojdziesz tylko na spotkanie, w kazdym momencie bedziesz mogla sie wycofac. Glowa do gory, nie jest tak zle:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ten problem również i ja miałam

mimo że jestem pełna wrażliwości i miłości do świata nie umiałam pokazać jej swojemu partnerowi. miałam wrażenie że jestem egoistką ale nie umiałam tego zmienić. Facet miał się zachowywać pod moje dyktando ale odemnie nie dostawał nic. Na koniec to ja od niego odeszłam bo stwierdziłam że wogóle się nie rozumiemy. czułam ze go nie kocham mimo ze 8 lat byliśmy ze soba.

jak 3 dni temu dowiedziałam się ze on ma dziewczynę to aż biegunki z nerwów dostałam. do tej pory mnie brzuch boli. Poczułam się taka samotna, i tak się czuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ojej :( to mogłabyś sobie podać rękę z Marzenką-też ma toksyczną matkę.

bardzo Ci współczuję

życie z takim człowiekiem rujnuje Twoje życie. A poniewaz ona się już nie zmieni to musisz ty się zmienić, albo byc twardsza, albo się wyprowadzić.

ty masz wybór....ona nie , ona już taka bedzie dokońca zycia. I będzie zatruwać zycie i tobie i twoim dzieciom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

głupio że jestem taki bezduszny

 

moze to co napisze zabrzmi banalnie , ale samobiczowanie sie nic nie zmieni!! , zaakceptuj siebie takim jakim jestes, to ze wydaje ci sie ze jestes nieczuly nie upowaznia cie do tego bys sie za to karal, zadreczal, sa ludzie ktorym sie nie udalo w zwiazkach i maja problemy z zaufaniem drugiej osobie ze wzgledu na to mze zostaly w jakis sposob zranione,skrzywdzone, to nie jest twoja wina , pewne sprawy sa poza twoja kontrola ,wybacz sobie i innym to wszystko co cie gniecie , nie niszcz sie , bo wlasnie to robisz wmawiajac sobie takie przekonania, spojrz na siebie z miloscia , jestes tylko czlowiekiem i nie musisz byc najlepszy na swiecie

nie mysl o tym a wszystko sie ulozy

pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy mając toksyczną matką nie można jej zaakceptować .Bo w moim domu tak jest ale nie mozna powiedziec mamie prawdy w oczy bo sie obraza, płacze.Ja mam 2 dzieci i postanowiłam wychowywac je odwrotnie niż moja mama nas(4 dzieci i kazdy ma spieprzoną psychę , to chyba nie zbieg okolicznosci?).Jednak tłumacze sobie ze dużo przezyła w swoim zyciu i jest mi jej żal.Od 5 lat choruje na cie zką depresję i nie moze bez leków funkcjonować, dlatego jeszcze bardziej staram sie wspierac mame bo wiem co przezywa.I jak tu pogodzic swoje życie z zyciem toksycznych rodziców?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj, po pierwsze, nie jesteś beznadziejny i wiem, że mi nie uwierzysz ale tak jest. Każdy z nas ma jakieś problemy emocjonalne i każdy musi sobie z nimi radzić. Po drugie, nie musisz kochać każdej osoby, która kocha Ciebie, nawet jeśli jest najwspanialszym człowiekiem na świecie. Wiem o czym piszesz, choć ja się uzależniłam od związku i mam jakieś przeczucie, że nawet jesli bym nie kochała tego kogoś to i tak musiałabym z nim być- boję się samotności. Jak widzisz wielu ludzi ma problemy, niektorzy inne niż Twoj, niektórzytakie same...

Mogę Ci tylko powiedzieć, że mam w rodzinie bardzo bliska mi osobę, też o odmienniej niż moja orientacji seksualnej. Zauważyłam, że ta osoba ma bardzo zaniżoną samoocenę. Piszę o tym, byś zrozumiał, że świadomość "inności" ma na pewno jakiś wpływ na psychikę człowieka- przede wszystkim z powodu braku akceptacji w społeczeństwie. Jeśli na dodatek masz nerwicę.... Nie wywołuj u siebie presji, to ze ktos kocha Ciebie to nie znaczy, ze ty tez masz kochać tą osobę. Z własnego doświadczenia wiem, że dopiero jak się pozna właściwego partnera, to można być szczęśliwym. Ja długo miałam coś takiego, że facet mi sie podobał, a kiedy zaczynał okazywać mi uczucia, to zaczynałam czuć do niego wstręt i źle się z tym czułam- a przecież nie robił mi nic złego. Może dlatego teraz trzymam sie tak kurczowo związku z facetem do którego nie czuje uprzedzenia. Wybacz, że tak się rozpisałam o sobie ale być może wyciągniesz z tego jakieś wnioski i zmienisz myślenie o sobie.

I jeszcze coś. To swoisty paradoks- fakt, iż twoim zdaniem nie masz uczuć. Jak można nie mieć uczuć i mieć nerwicę?? Jak można nie mieć uczuć i przejmować się tym, że kogoś ranisz?? Ty nie jestes facetem bez uczuć, wrażliwości Ci nie brakuje, musisz tylko sobie ten chaos w głowie jakoś poukładać. Każdy z nas jest wyjątkowy i nikt nie jest tak do końca beznadziejny jak nieraz ludzie o sobie myślą. Jeśli sobie coś zrobisz, to kiedyś znajdę Cię tam na górze i skopię Ci tyłek. Pozdrawiam i prosze, zastanów się nad tym spokojnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×