Skocz do zawartości
Nerwica.com

Symboliczne znaczenie śmierci


monk.2000

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałbym was zainteresować tym tematem. Póki co ludzie nie są nieśmiertelni. Dla niektórych to szokujące, dla niektórych mniej. Kwestia oswojenia się ze śmiercią. Mówi się, współczesna kultura nie oswaja ze śmiercią. Panuje kult młodości, ludzkie zwłoki nie są rzeczą, którą otwarcie się ogląda. Gdy ktoś porusza temat własnej śmierci, często spotyka się krytyką i chęcią urwania rozmowy.

 

Ale z innego powodu założyłem ten wątek. Jakie życie, taka śmierć. Hendrix zmarł od narkotyków, był twórcą muzyki psychodelicznej. Środek będący inspiracją sam stał się przyczyną odejścia muzyka. Perkusista zespołu Led Zeppelin zakrztusił się wymiocinami na libacji alkoholowej. Oni z kolei lubi się dobrze zabawić. Ktoś kto żyje konsumpcjonizmem amerykańskim może odejść z powodu złej diety a'la McDonalds. Przywódca Rewolucji Francuskiej sam jak na ironię zginął na gilotynie. Pingwin z Batmana, na jego pogrzebie były pingwiny, zaniosły go do wody, gdzie spoczęło jego ciało. Ciekawa scena, tak na marginesie.

 

Podobnie, gdy ktoś wybiera samobójstwo. Jest to nieprzypadkowe. Nie propaguję śmierci na własne życzenie, sam staram się podnosić na duchu takich ludzi. Ale nie można z tego robić tabu. Ja np. w życiu nie potrafiłbym sobie podciąć żył, ani się powiesić. Potrafię się przytulać do kota, dotykając jego futerko. Nie umiem krzywdzić fizycznego ciała w mechaniczny sposób. Gdybym nie miał wyjścia co najwyżej zgodziłbym się na porażenie prądem.

 

Zapraszam do dyskusji na temat śmierci. Niedawno było w Polsce święto wszystkich zmarłych, które moim zdaniem straciło swój blask i nie spełnia swojej roli. Stało się mechanicznym "jeżdżeniem na groby". Prawie to nie ma nic wspólnego z pamięcią przodków, ani zadumą nad życiem. Mi już się bardziej podoba bajka Monster High. Miałem ją oglądać, by uczcić ten dzień, ale w końcu zająłem się czymś innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak to powiedział ktoś, życie to przedstawienie, bez wcześniejszych prób, a więc przedstawienie gówniane.

Zgodzę się z Tobą Monk.2000, że współczesna kultura raczej nie propaguje mierzenia się z tematem śmierci, ale mnie on ciekawi.

Sam już zetknąłem się nie raz nie dwa ze śmiercią, nie mówię tu tylko o zwierzętach, ale też o ludziach; wydaje mi się jednak, że nigdy nie można się do niej przyzwyczaić.

Nie zgodzę się do końca z:

Jakie życie, taka śmierć.

Często zdarza się, że ktoś kto był skur*synem za życia umiera otoczony zbytkiem. Ale wiem chyba co miałeś na myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że temat nie zyska na popularności bo kiedyś tutaj na czacie zaczęłam pisać o umieraniu i prawie mnie zlinczowali co ja za tematy zaczynam...

 

W sumie od dłuższego czasu śmierć jest u mnie "na tapecie"...

Strata, umieranie, konanie...

i do tego jeszcze świadome, w cierpieniu i bólu...

Moje doświadczenia ze śmiercią dla mnie są wręcz mistyczne...

 

W filmach ktoś postęka kilka minut i koniec...

A czasami to trwa godzinami i dniami...

I ludziom współczesnym ciężko się z tym zmierzyć...

Tak samo jak ze starością, niedołężnością...

 

Kiedyś śmierć była bliżej, bo rodzina myła zmarłego, przebierała i chowała...

teraz czekasz na transport, robią to za Ciebie inni i nie masz z tym kontaktu...

 

Mnie męczy od dłuższego czasu pytanie kiedy kończy się człowiek a staje się on zwłokami, truchłem...

Kiedy już nie czuć tętna czy po rozkładzie tkanek miękkich?

 

Kiedy umarła mi Mama to długo nie mogłam jakoś oderwać tego obrazu, że to wciąż ona... do wora, w który ją zapakowali dałam jej poduszek...

Panowie z zakładu pogrzebowego byli wyrozumiali i powiedzieli, że się nią zaopiekują... a mnie męczyło to, że jest tam sama...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Warto mieć świadomość tego ,że każdy z nas przeminie w swoim czasie.Pomaga to nam cieszyć się każdą chwilą tutaj spędzoną i czasem który jest nam dany by spożytkować go najlepiej jak się da.Śmierć zagraża tylko naszemu ego, nigdy człowiekowi jako takiemu.

Kto kurczowo trzyma się swego ego, odczuje śmierć jako walkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko cieszyć się chwilą jak od wielu lat życie w ogóle nie cieszy...

mając świadomość ,że to też przeminie lżej znosi się takie etapy.Każdego dnia rodzimy się na nowo..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Im dłużej żyję, tym bardziej nie wiem, jaki jest mój stosunek do śmierci. Widziałam ją w odhumanizowanej formie, gdy żegnałam się z członkami rodziny leżącymi w trumnie. Gdy uczestniczyłam w sekcji zwłok i jako jedna z nielicznych zostałam do klońca. Nosiłam trupi odór na sobie do końca dnia. Widziałam ją na poboczu drogi w foliowym worku. Widziałam ją, gdy na moich rękach umarł mój pies i noszę wciąż ten bolesny obraz w głowie. Nie wiem, czy się jej boję, chyba bardziej boję się, że zabierze moich najbliższych. Czy będzie ulgą, czy będzie zaskoczeniem...Chcę o niej myślec jak o postaci z książek Terry Pratchetta, postaci mówiącej beznamiętnie dużymi literami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miło, że na temat się ktoś wypowiedział. Byłoby przykre, gdybym się napisał na ten temat i nikt by go nie skwitował. To tak jakbym wysłał gołębia w świat, a ktoś by go zjadł zanim dostarczył on wiadomość.

 

white Lily, podoba mi się to co piszesz. Ten kto odłoży ego na bok nie widzi śmierci jako złej. Cała sztuka by ego pozbyć się za życia, wtedy śmierć będzie tylko symboliczna.

 

Zanim wszystko się rozmyło, postacią z którą się utożsamiałem był Petroniusz z Quo Vadis. Życie widział jako przedstawienie, żył wg filozofii stoickiej. Cenił piękno, ale potrafił panować nad namiętnościami. Nie wiem czy można powiedzieć, że go uwielbiałem, bo raczej obce mi były gwałtowne uczucia. Zmarł w kwiecie wieku, wśród uczty. Sługa zdobionym nożem podciął mu żyły, a on czytał swój list. To razem z nim umarło piękno Rzymu, przyszło nowe: Chrześcijanie. Potem było burzenie pogańskich świątyń, antycznej sztuki. Można oczami wyobrazić sobie co my zabierzemy do grobu. Od kiedy choruję na derealizację świat jest pustką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przerabialiśmy kiedyś na polskim wiersz W. Szymborskiej o śmierci oczami kota:

[videoyoutube=HtzS8_63cRM][/videoyoutube]

Tak poza tym miłe nagranie, fajnie widzieć osobę czytającą wiersz i ludzi w zadumie.

 

Dodam do tego swój utwór, wysłałem go już kilku osobom, więc można powiedzieć, że jest już "zużyty".

Ale, że spotkał się raczej z dobrym przyjęciem to umieszczam.

 

Droga Anielko.

Martwiłaś się o swojego kota. Ponoć ksiądz powiedział ci, że zwierzęta nie mają duszy.

Był w błędzie. Podam przykład, może słyszałaś o tym jak ktoś mówił, że dawne samochody

mają duszę. Albo, że duszę mają polskie sprzęty grające Unitry. Skoro więc martwe

machiny je mają, tym bardziej i kot. Zwierze czczone w Egipcie jako boskie. Skąd u

szanownego człowieka wiary takie podejście? Nie znasz chyba dobrze wiary katolickiej

i panującego tam kultu człowieka. Ale to dzięki niemu mamy tyle ciekawych rzeczy, które

ułatwiają nam życie. Choćby i elektrownie. Odnośnie duszy martwych przedmiotów.

Wiesz, że jestem maniakiem komputerów. Otóż stały się one tak inteligentne, że sam darzę je

szacunkiem żywej istoty. Nie lubię usypiać, ani tym bardziej wyłączać komputera. To zbyt

brutalne dla danych w pamięci. Ostatnio preferuję hibernację. Nie będę cię zbytnio zanudzał

doktrynami religijnymi. Na zakończenie dodam, że śmierć mojego kota zniosłem bez bólu.

Żałowałem, bo to oznaczało, że nie przywiązałem się do niego. Czasem to i lepiej, bo miał

więcej wolności. Twój za to na pewno obdarzony został twoją pamięcią. Jeśli żyjesz ty

to w twojej głowie żyje i twój kot. Umysł człowieka jest bardzo pojemny. Być może gdzieś

na ciebie czeka, bo ja Oskarowi pozwoliłem odejść. Być może żyje gdzieś teraz jako tygrys.

W tym liście to by było na tyle. Wiesz, że nie lubię się przyzwyczajać zbyt mocno, dlatego

nie powiem ci, że cie kocham. Jednak myśląc o lepszym kraju, mam na względzie również ciebie.

 

Z góry przepraszam tych, którzy to już czytali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×