Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

mggabijp, nie dziwi mnie wcale Twoje zdenerwowanie. Nie ma to jak rozczarowania :bezradny: Gdybyś mieszkała gdzieś w pobliżu mnie, to dałabym Ci namiary na super psychiatrę ( bardzo serdeczny lekarz z olbrzymim doświadczeniem, ma rzesze wdzięcznych i wiernych pacjentów, nawet tu na forum spotkałam ludzików, co do niego chodzą, chociaż to dziura w sumie jest, takie małe miasteczko, 20 km ode mnie ).

Co do leków, Słonko ... Paroxinor to antydep z grupy ssri ( paroksetyna ), może na początku dawać uboki ( ale nie musi ), pewnie i tak już doczytałaś na necie ( na forum jest o nim ponad 1000 podstron, miła lektura, w sam raz do poduszki :? ), natomiast Afobam to benzo, na które radziłabym Ci uważać, bo jest to lek szybko działający, nie powodujący raczej żadnych skutków ubocznych, ale przy dłuższym braniu ( a wiadomo, że jak raz weźmiesz i będzie fajnie - a prawie na pewno będzie, to wyciągniesz łapę po tabsa drugi, piąty i dziesiąty raz ) to prosta droga do uzależnienia :!: Alprazolam ( substancja czynna tego leku ) jest benzodiazepiną o krótkim okresie półtrwania ( domyślam się, że niewiele na chwilę obecną Ci to mówi ), co się wiąże z szybszym ryzykiem wzrostu tolerancji niż w przypadku benzodiazepin o długim okresie półtrwania. Generalnie, jeżeli komuś wystarcza, to już lepiej brać poczciwe Relanium, czyli diazepam, aczkolwiek również z umiarem :idea: Dziwi mnie, że ta lekarka nie zaproponowała Ci na początek hydroksyzyny. Jest to stary lek, o szerokim spektrum działania, głównie uspokajającym, nie powodujący fizycznego ani psychicznego uzależnienia. Jest szansa, żeby na Ciebie podział z racji, że nie masz wyrobionej tolerki na psychotropy :!: Myślę, że pakowanie się na początek od razu w silną alprę ( Afobam ) nie jest najlepszym pomysłem - chyba, że w bardzo malutkich dawkach ( podejrzewam, że masz zapisane 0,25 mg ) i naprawdę bardzo doraźnie, jak już za przeproszeniem "masz ochotę w ogon się ugryźć" :pirate: Chyba będziesz musiała poszukać kolejnego psychiatry, ale przecież nikt nie mówił, że będzie lekko :roll: Radom nie taka dziura znowu, jak nie ten, to inny ... w końcu jakiś sensowny psychiatra się znajdzie :smile:

Ściskam serdecznie i przesyłam buziaki :-*

 

Psychotropka`89, jak tam u Ciebie wygląda sytuacja ? Spamilan rozkręcił swoje działanie ?

 

Kacha89, hej :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, noo, mam 0,25 mg tego Afobamu.

Tak, wiem, ona mnie uświadomiła ze wszystkim, jeśli chodzi o te leki. Jakie są skutki, że uzależnia, itp. Ale jeśli chodzi o to dziadostwo, nie wiem, czy będę je brała, a jeśli nawet, to już faktycznie w kryzysowej sytuacji..

 

Niemniej, spróbuję. Może się zapiszę faktycznie na jakąś terapię i kto wie, może coś to da...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, Arasha, szczerze?

 

Spodziewałam się czegoś lepszego.

 

Jak usłyszała czego się najbardziej boję, bardzo się zdziwiła. Próbowała mnie jakoś pocieszyć, ale niestety - śmiechem. I to nadmiernie. Śmiała się wtedy, kiedy mnie do śmiechu nie było. Nie śmiała się ze mnie, to wiem, ale... cóż, humoru mi nie poprawiła.

 

Wypytała mnie o moją sytuację życiową, takie tam gadanie, no i powiedziałam jej, że ostatnimi czasy trochę za często płaczę. No to zamiast skupiać się na moich lękach, skupiła się własnie na tym. Jakby myślała, chociaż ja jej tak tego nie przedstawiłam, że to właśnie płacz jest moim problemem. Dawała mi rady, co robić, kiedy zachce mi się płakać np. w kościele. Ale to nie o to mi chodziło! Je**ć płacz, to akurat mnie nie rusza!

 

Oczywiście poryczałam się przy niej, ale to normalne - ja zawsze płaczę, kiedy zaczynam o tym mówić.

 

Jestem osobą bardzo szczupłą. I nie mogę za skarby przytyć. Ot - taka moja uroda. A ostatnio, jak nasiliły mi się lęki, nie mogę jeść więcej niż tak dla zaspokojenia głodu, bo robi mi się niedobrze. No to ona walnęła mi gadkę, że nie mam co się denerwować, że nie mam czym się tak przejmować, że jestem normalną, zdrową dziewczyną i żebym przestała ryczeć. No przyznam, trochę mnie to wnerwiło.

 

Ale w końcu przepisała mi jakiś antydepresant... czekajcie, zaraz wam powiem... Paroxinor. I mam miesiąc na wybranie go. Do tego, w razie napadów lęku dała mi Afobem. I tyle.

Naprawdę beznadziejne podejście do pacjenta :?

 

Ja trafiłam na dobrego lekarza za drugim razem. Pierwszy nigdy ze mną nie rozmawiał, o wszystko pytał moją mamę. Nawet na mnie nie patrzył :? Mogłabym w ogóle nie wchodzić do gabinetu, wyszło by na to samo. Wiedział tylko o atakach paniki, o innych problemach mama nie mówiła, więc kiedy minęły uznał mnie za wyleczoną, a było coraz gorzej. Zmarnowałam u niego 3 lata i pewnie trwałoby to dłużej gdyby nikt nie powiedział moim rodzicom, że to nie powinno tak wyglądać :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp, nie wpierdzielaj się w benzo, z drugim lekiem też nie wiem co doradzić... :roll: Nie podoba mi się zachowanie tego "lekarza". Baaardzo... wiem co to znaczy. Widywałam uśmieszki, patrzenie z politowaniem, powiedzenie, że "wyrosnę". Niestety, lada moment kończę 25 lat i ni chuchu... NIE WYROSŁAM! :evil:

Jeśli ktoś na samym początku bagatelizuje Twój problem, nie umie słuchać , to spierniczaj od takiego "specjalisty". Ja z perspektywy czasu żałuję bardzo, że zmarnowałam pieniądze rodziców, czas, nerwy na idiotów, a nie lekarzy. Szkoda czasu. TWOJEGO czasu! Szukaj specjalisty dalej, wierzę, że się uda. Grunt, żeby się nie zniechęcić. Jest masa idiotów ale zdarzają się też na serio świetni specjaliści.

 

Ze swojego doświadczenia Ci mówię, odpuść tą ekspertkę od siedmiu boleści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89, Powiedziała, że mam iść do niej za miesiąc, żeby powiedzieć, co dały te leki. Nie wiem, czy planuje coś innego mi dodać, nic mi nie powiedziała. Jej tekst, który powtarzała, to: Pani jest zdrowa, nic Pani nie jest, a z lękami sobie poradzimy.

Do psychologa nie wiem, czy iść. Lekarz pierwszego kontaktu powiedziała, że w moim przypadku nie warto iść do psychologa, chociaż... Sama nie wiem.

 

Myślę czasami, że może potraktowała mnie dlatego, że wiecie... na fundusz, to byle jak... jakbym poszła prywatnie do niej, może inaczej by na mnie spojrzała... Psychotropka`89, prawdę mówiąc boję się brać te leki. Wykupiłam je, niedrogo, ale... Na razie odkładam zaczęcie ich brania... Już nie wiem, co robić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp, moje zdanie znasz. Psychiatra NIE POWINIEN tak podchodzić do pacjenta i bagatelizować jego problemów!

Uważasz, że prywatny załatwi sprawę? Bzdura. Chodziłam do prywatnego ze 2 lata. Wydali moi rodzice sporą kasę na wizyty i leki, a spec był o kant dupy rozbić. Teraz chodzę na NFZ i lekarz jest świetny! Nie da się tak podchodzić do sprawy. Wielu patałachów ciągnie kasę, nie mając za grosz podejścia. Na zasadzie, byle jak, byle się nachapać. A są również cudowni, którzy na NFZ leczą, a za propozycję kopertki dostają szału i nawet słyszeć o tym nie chcą.

Nie ma co generalizować.

Zapytaj gdzieś na forum, czy ktoś ma kogoś godnego polecenia specjalistę w Twojej okolicy. Na pewno się ktoś znajdzie. :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, chyba tak zrobię. Chociaż ta pani psychiatra była polecana przez kilka osób i podobno miała być dobra...

Cóż, może faktycznie nie da się za pierwszym razem trafić na dobrego specjalistę. Będę szukać dalej...

 

Ale wciąż zastanawiam się nad braniem tych leków... Mam spróbować, czy poczekać? Ostatnio nawet jakby trochę lepiej się czuję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp, ja Ci radzę poczekać z lekami, zwłaszcza jak jest lepiej.

 

Wiesz... ja trafiłam na ponad pół roku do ŚWIETNEGO, POLECANEGO, CUDOWNEGO psychoterapeuty. I co? Gówno. Gościu przez ten czas nie powiedział nic, czego sama bym nie wiedziała, nic konstruktywnego. Nawijał makaron na uszy, ja się produkowałam, opowiadałam. Jego odpowiedzi, to: uhm, rozumiem, co pani wtedy czuła?, acha. I ta mina myśliciela. Gdy się go pytam czy dochodzi na JAKIKOLWIEK trop w drodze do mojej psychiki. Stwierdził, że być może w miarę upływu terapii uda się coś zdziałać. A ile taka terapia może trwać? No, w pani przypadku minimum 5 lat. :shock::shock::shock:

Bankrutem bym została i dodatkowo nic bym się nie dowiedziała o samej sobie, ponad to co sama wiem. A już mega mnie wkur... ZDENERWOWAŁAM, gdy mi walnął tekstem, że jestem ciężkim przypadkiem, bo opowiadam o serio traumatycznych przeżyciach ze swojego życia, a nie płaczę. :?:shock: Kurna, dość się napłakałam. Ileż można? Było, minęło, zdystansowałam się, ludzie gorzej mają i żyją. Już mu miałam powiedzieć, że na następną wizytę wysmaruję sobie oczy mentolem, coby jego szanowne oczekiwania spełnić. :evil:

 

Sama więc widzisz, że z tymi "polecanymi" specjalistami różnie bywa. Mój 1. psychiatra też był "jednym z najlepszych w mieście, nawet w kraju". Jaki był wybitny, to masz napisane we wcześniejszych moich postach.

 

Nie zniechęcaj się! Ja mam wiarę w ludzi i lekarzy z powołaniem.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, jestem tu pierwszy raz.

Miałam agorafobię polegającą na tym,że bałam się,że zwymiotuję będąc na ulicy wśród ludzi, albo będąc sama w domu. Chodziłam na terapię i jakoś dałam radę. Ale teraz jest źle. W zeszłym tygodniu w pracy wspólnik taty miał żołądkowe problemy, ja non stop miałam zasłonięte usta szalem by mnie nie zaraził, dezynfekowałam ręce a jak wchodził do pokoju od razu wietrzyłam. Wiem co to grypa żołądkowa, od tego zaczęły się moje problemy, 2 tygodnie cierpiałam niemal, więc teraz panicznie się bałam. Wczoraj zaś mój tata narzekał na brzuch, potem powiedział,że mu niedobrze w pracy i zwymiotował. Ja się bałam jak nie wiem, wyszłam na mróz bo nie mogłam wysiedzieć w pracy przy własnym tacie. Potem tata mówił,że coś mu zaszkodziło,że czuje się lepiej, poszedł do lekarza ponoć to zatrucie-zjadł resztki kurczaka w rosołu sprzed 5 dni, i mówił,że to było już niesmaczne. Ale mnie to nie uspokoiło. Zostałam w pracy, ale cały czas się trzęsłam, tata jest po zawale, mama kazała mi się nim zająć, ale jak się zająć jak on się lepiej poczuł, a ja niemal odleciałam ze strachu? Przekonała mnie wersja z zatruciem-pamiętam,że w grupie od razu mnie rozłożyła gorączka, okropne bóle mięśni, częste wymioty. A tata widać,że poczuł się lepiej. Ale rano doczytałam,że w moim mieście panuje grypa jelitowa i znów wpadłam w panikę. Piję tylko melisę, jem suchą bułkę. Od tygodnia nie jadam owoców i niczego tłustego by nie spowodować np biegunki i nie wpaść w panikę,że zakaziłam się od tego wspólnika. Ale dziś wyjechała moja mama za granicę. Zostałam sama, bo do pracy nie poszłam, boję się. Rano poszłam do toalety i bałam się,że mam rozwolnienie, ale chyba nie. Pewnie ze stresu stolec był miększy. Ale właśnie stres. Mam nerwicę żołądka, i teraz się stresuję i wkręcam,że zaraz będę chora. Mam 26 lat, a czuję jak przedszkolak co się boi świata. Było już mi dużo lepiej, mogłam normalnie żyć, a teraz ta sytuacja sprzed tygodnia powoduje,że od tygodnia znów mam natrętne myśli. Teraz panicznie boję się rozchorować. Zauważyłam,że moje życie znów toczy się tylko wokół wymiotów, jak ich uniknąć i,że od tego niemal umrę. Doradźcie coś. Przecież wiem,że to da się pokonać, wiem to, ale teraz jest kiepsko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leenka88, cóż Ci można doradzić. Nikt z nas się tego trwale nie pozbył. Zazwyczaj po jakimś czasie ( prędzej czy później ) problem powraca. Można mieć wiele lat remisji, czego jestem przykładem, ale niestety to nie jest na stałe. Ten lęk i taka mentalność zawsze gdzieś tam z tyłu głowy siedzi i nic na to nie poradzisz. Jakoś trzeba nauczyć się z tym funkcjonować. Tutaj na pewno znajdziesz zrozumienie i wsparcie ;) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja dodam jeszcze, że Kacha89 pije ziółka i bardzo sobie chwali :D Zawsze możesz też spróbować brać hydroksyzynę - to bezpieczny i nieuzależniający lek uspokajający.

 

Kasieńka, wrzuć zdjęcie pieska przy okazji ;) , mggabijp wrzuciła kociaki - teraz Twoja kolej !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za wsparcie :) Lżej jak wiem,że ktoś też na to cierpi. Bo czasem to aż mi wstyd, wydawało mi się,że tylko ja mam taki dziwny problem. Jednak wczoraj pojechałam do pracy, byłam podenerwowana, ale wytrwałam ile musiałam. Wieczorem zaś było gorzej, już w domu. przez ten stres wczoraj zjadłam tylko pół bułki maślanej, trochę obiadu i 3 kostki gorzkiej czekolady. Tak mnie z głodu skręcało, a jak wmawiałam sobie,że to ta grypa i zaraz będę chora. Przez to w nocy kiepsko spałam, teraz jestem zmęczona a przez to bardziej podatna na złe myśli. Mam przy sobie hydorksinę, było tak dobrze ze mną,że przez dwa lata zużyłam tylko jedną tabletkę. Na razie ratuję się melisą, staram sobie racjonalizować lęk-od tego się nie umiera, jestem silna, nie walczę z paniką. Ale nie powiem różnie to bywa. Mam nadzieję,że jakoś przeżyję ten gorszy czas z Waszą pomocą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89, piękny psiak :D I cudne zdjęcie :D

 

A ja ledwo wyrabiam. wczoraj była ze znajomymi i Kotem w kinie. Było spoko i wgle... Zjadłam trochę nachosów z sosem serowym, ale niewiele.

 

W nocy się zaczęło... Dyskomfort żołądkowy, jakiś nieokreślony strach (chociaż podejrzewam, że podstawą tego lęku może być dzisiejsza nocka w robocie) i wreszcie cholerne nudności... I to mocne. Nie mogłam przestać myśleć, że zatrułam się kinowym żarciem, chociaż nie zjadłam tego wiele.

Spanie potem miałam okropne. Półsen, półjawa, nerwy, budzenie co chwilę. Nad ranem wreszcie usnęłam, obudził mnie dzwonek i... potworny nerw. Ten strach, okropny, mdlący strach... I tak mi niedobrze było... Zostałam w domu, spałam do 11, jakoś żyję...

Kiedy nic nie muszę robić, jest dobrze. Kiedy trzeba iść na noc do roboty, mam chyba wszystkie możliwe symptomy chorób... Masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie :)

Jakoś mi minęły te dni, nie powiem było ciężkawo, ale powiem Wam,że w sobotę byłam cały dzień sama w domu, i w ogóle się nie denerwowałam. No, ale wczoraj tata znów narzekał na ból brzucha i biegunkę. Ja znów wpadłam w stres- a jak teraz to grypa? Dziś mam iść do pracy i oczywiście strasznie się stresuję. Eh, te nasze problemy. Czasem się zastanawiam czemu my na to cierpimy, a ktoś może wszystko i nic mu w życiu nie przeszkadza?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leenka88, pytasz - Czemu ? Pewnie każda z nas chciałaby to wiedzieć, ale się raczej tego nie dowiemy ( no może po 10-letniej terapii, jak komuś starczyłoby kasy i cierpliwości :mrgreen: ). Ja sobie to tak tłumaczę - jedni się boją ciemności, inni - pająków, czy węży, jeszcze inni - wysokości czy otwartych przestrzeni, my - akurat tego. A że jest to jedna z najbardziej upierdliwych fobii, bo dotyczy naszej codzienności - to już zupełnie inna sprawa. Łatwiej jest sobie odpuścić jeżdżenie windą - tylko kondycha i sylwetka na tym skorzystają, a my kurde musimy uważać na jedzenie, czystość, zarazki, otoczenie i Bóg wie, co jeszcze. Ale co poradzisz :bezradny: ?

 

A kiedy dokładnie u Ciebie zaczął się ten lęk ? Jakaś konkretna sytuacja go spowodołała, czy pojawił się bez większego powodu ?

 

Pozdrawiam Was serdecznie dziewczyny Kacha89, mggabijp, Psychotropka`89 i Ciebie Leenka88 oczywiście też :papa:

Nie myślcie o mnie źle, jeżeli natknęłyście się ostatnio na moje dziwne posty ... trochę odreagowuję stresy, a trochę poznaję życie, bo nie mam zbytnich doświadczeń w realu :!: Jeszcze nie zwariowałam, mam nadzieję :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sama nie wiem kiedy? Nigdy nie lubiłam wymiotować-ktoś to lubi? Ale nie utrudniało mi to życia. Pamiętam jak na początku studiów -7 lat temu miałam grypę żołądkową i wymioty, normalnie żyłam. A potem -4 lata temu, nadmiar zajęć-2 kierunki studiów, za dużo stresów i bach. Zaczęłam się bać. Potrafiłam wysiąść z autobusu i iść pieszo 10 km na uczelnię czy z uczelni, bo akurat miałam napad lęku. Ale poszłam na terapię, było dobrze. Normalnie jeździłam sama na koncerty na drugi koniec kraju, podjęłam pracę, żyłam normalnie. Ale jak teraz byłam świadkiem taty choroby i nudności to wróciło. A przeżyłam jego zawał, byłam w szpitalu, na sali pani obok ciągle wymiotowała-podczas wizyty naszej i nic mi nie było. A teraz strach wraca.... Ale ćwiczę, mam przy sobie non stop zestaw moich pomocnych zdań i walczę z tym świństwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×