Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

A u doktora byłaś, czy na razie próbujesz na własną rękę?teraz pogoda strasznie zdradliwa jest... byle do lata.
na własną rękę. Jak pomyślę o przychodni i kilometrowej kolejce z cherlającymi ludźmi, chu... wie z jakimi choróbskami, to dziękuję. Zresztą, na leki wydałam już 150 zł, styknie :evil: , gorączki nie mam <37 najwyżej>. A lekarz co? Nic mądrego nie wymyśli, wypisze leki bez recepty za kolejną stówkę, ewentualnie antybiotyk, którego i tak nie tknę . 2 noc z rzędu śpię po 4 godziny, z łóżka nie wychodzę, nos zapchany, zdarty od smarkania. Kaszel suchy miałam ale mąż kupił mi flegaminę. Ledwo ją dziś wzięłam i tak zaczęłam flegmą kaszleć, że szok. Próbowałam odpluć ją, ale pojawił się odruch wymiotny. :why: Więc połykam i schizuję, bo mój podopieczny jak kaszlał, to za chwilę zwracał tą flegmę, wymiotował. Ja wiem, że on ma 2 latka, a ja 25 ale co ja poradzę... Boję się... :cry:

Arasha , z tym wczesnym ściemnianiem się to trafiłaś w sedno. Nie ma takiej duchoty, no i po ciemku mniej się boję. Tylko to widmo grypy żołądkowej... :why:

mggabijp , ja tak miałam ale po lekach się uspokoiło.

inca89 , to na pewno nerwy! Spokojnie... na pewno nic Ci nie będzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89: Ja też tak mam ale ja dlatego że nie umie jej odpluć i nigdy po tym nie wymiotywałam, a dzieci wymiotują dlatego ,że mają mały żołądeczek i jak mają nadmiar tej flegmy to ja zwracają ( tak mi powiedziała Pani doktor jak moja córcia była chora) bo mówiła żebym się nie wystraszyła jak mała zacznie wymiotować. Także głowa do góry nic Ci z tego nie będzie. Wracaj szybko do zdrowia :)

 

Arasha: A co studiujesz? dzisiaj jak dzień minął bez ataków?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inca89, jako opiekunka Ci odpowiem, bo mamą jeszcze nie jestem . :roll:

Początki były trudne, bo mały miał 8miesięcy i wciąż ulewał. Jak Ci dzieciak ulewa 3-5 razy dziennie, to po prostu powszednieje Ci to. Teraz ma 2 latka, ulewanie się skończyło ale pojawiły się choroby i wymioty . Powiem tak, nie jest to na pewno nic przyjemnego ale jakoś bardziej skupiam się na nim... Żal mi go, choć raz była taka akcja, że jak miał odruch wymiotny przy kaszlu, to uciekłam do łazienki... :oops:

Teraz wyluzowałam, też dzięki lekom na pewno.

Kiedyś na ulewanie reagowałam ucieczką, teraz to dla mnie żadne wydarzenie, z prawdziwymi wymiotami trochę gorzej ale ponuję nad sobą . Kwestia obycia, przyzwyczajenia... Kupki, bekanie, ulewanie, dławienie... Przywykłam. Ostatnio skubaniec kawałek nieugotowanego makaronu nitki do noska wsadził, dopiero miałam stracha. :D

Mimo, że to nie moje dzieciątko, to jest na 1. miejscu, ja nawet gdy źle się czuję muszę być dla niego oparciem. Nie ma, że boli. Ze swoim na pewno będzie jeszcze większa więź. :smile: Tego się nie obawiaj. Mnie tylko sen z powiek spędza ciąża... Ale może i do tego dojrzeję... Oby... :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurczę, zazdroszczę Ci takiego nastawienia, ja się boję że przez ten lęk dziecko zawsze będzie mnie odstraszało i nawet świadomość że jest moje nie pomoże. Czytałam kiedyś przypadek innej emetofobiczki, że wszyscy jej mówili że będzie lepiej jak urodzi dziecko, że ono będzie dla niej najważniejsze, a pisała że chociaż dziecko ma już 2 lata to ją to przerasta, ucieka z domu kiedy tylko może, nie wytrzymuje psychicznie etc. - boję się, że tez tak będzie, a nie chciałabym żeby dziecko czuło się skrzywdzone i odepchnięte przez jakieś moje schizy. Z drugiej strony lata lecą, ćwierć wieku na karku i kiedyś będę musiała podjąć ostateczną decyzję... :(

 

Powiem Wam, że wczoraj zaczęłam brać Paro i jestem dziś jakaś skołowana, niedobrze mi, nie umiem się skupić - nie wiem czy coś sobie wkręcam czy to od Paro... Z tym, że ja już brałam ten lek 3 lata temu i nic mi nie było, więc miałam do niego dobre nastawienie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inca89: Ja urodziłam 8 miesiecy temu... zanim zdecydowaliśmy się na dziecko strasznie się bałam wymiotów w ciaży ale po długich dyskusjach zdecydowaliśmy się bo ja bardzo chciałam mieć dzieciątko... cała ciąże przeszłam super żadnych wymiotów ,złego samopoczucia nawet ataków paniki nie miałam. Jak malutka się urodziłam ulewała na początku troszkę się bałam ale przeszło mi , a jeśli chodzi o wymioty to raz zwymiotowała jak była chora przez flegmę własnie miała wtedy może ze 4 miesiące i powiem Ci szczerze że nawet niezdążyłam się wystraszyć bo to się tak szybko działo , mam nadzieję że moja mała dużo wymiotowała niebedzie a jeśli będzie to będę musiała jakoś to przeżyć pewnie martwienie się o nią bedzie silniejsze niż mój strach.Ja bym już drugie chciała :DTakże głowa do góry byłabyś na pewno cudowną mama:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jutro po raz kolejny mam praktyczne zaliczenie prawa jazdy. Po raz trzeci. Z nerwów ledwo wytrzymuję. A to dlatego, że wszyscy tak na mnie liczą, że zdam itp. Naciskają na mnie, a ja nie potrafię z tych nerwów myśleć racjonalnie i wychodzi co wychodzi. Chu*owo się czuję. Mam dość, nie chce mi się kończyć tego prawka, jak i tak będę bała się jeździć :(

 

Zapisałam się do psychiatry! I to ponoć bardzo dobrego. W piątek za tydzień mam pierwszą wizytę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie z powodu nerwicy nie chcę zdawać na prawko. Wiem że przez to bym nie zdała i podchodziłabym chyba do tego ze sto razy. A szkoda mi kasy :P Ale powodzenia mggabijp

Też zapisałam się do psychiatry ale wizyta dopiero 16 grudnia, nie wiem czemu tak późno. W tym miesiącu zawsze najbardziej się boje bo zawsze jak mnie łapie jelitówka to w listopadzie :c. Ostatnio mam takie wrażenie.

Ale na szczęście w nocy się nie budzę na razie, mimo tego że wieczorem zawsze się bardziej stresuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie także paraliżuje. W sumie to ja nie chciałam iść na to prawo jazdy.Poszłam tylko dlatego, że mnie namawiali, a ja - jakże głupia - chciałam chyba wszystkim udowodnić, że jestem normalna i mogę być kierowcą.

 

A przecież nie mogę.

 

Nie radzę sobie w sytuacjach stresowych. Tracę wtedy zimną krew i zaczynam panikować. Stwarzam więc zagrożenie dla siebie i innych. I po co? Bo inni tego chcieli. Bo mój Kot chciał mieć dziewczynę, która będzie mogła go odwieźć, jak sobie popije (bo ja nie piję ogólnie). Tzn, on nie nalegał tak bardzo, ale ja chciałam iść właśnie ze względu na niego... I co mi z tego przyszło? Stres, stres i jeden wielki STRES.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp Ja żeby uniknąć takich sytuacji, o jakich piszesz ... nikomu się nie przyznałam do egzaminu. Poszłam raz w wakacje po 3 klasie LO, oblałam na parkingu i luz. Za drugim razem zdałam i sprawiłam sobie przede wszystkim ogromną radość :D Ale chyba jeszcze większą mojemu instruktorowi, z którym miałam świetny kontakt. Bo go wkręciłam :mrgreen: Już Wam mówię jak. No więc, już po tym zdanym egzaminie umówiłam się z nim na kolejną jazdę i powiedziałam, że mam tego dnia egzamin. Pojeździliśmy godzinkę po mieście, potem zajechaliśmy pod WORD, on coś do mnie tam mówi, że mi szczęścia życzy, że jestem dobrze przygotowana i takie tam ... a ja mu na to ... że wracamy. Ale miał minę :great: Potem wyjęłam flaszkę i mu oznajmiłam, że dawno już zdałam i możemy spokojnie wracać. Ale był happy :D Powiem Wam dziewczyny, że to był świetny gościu, jazdy z nim to była dla mnie czysta przyjemność ( z tym, że wtedy miałam okres wolny od lęków, to i nastrój dopisywał i swoboda była ), nawet go na wspólne foto namówiłam :yeah: Ale nie mam w wersji cyfrowej, to Wam nie pokażę :bezradny: Ech ... to były czasy. A teraz mi się prawko 10 rok w szufladzie kurzy :why: Ale planuję coś w tym temacie ruszyć, bo nawet mama powiedziała, że gdybym autkiem jeździła, to czułabym się bardziej niezależna ( zwł. że do komunikacji zbiorowej nie wsiadam ). Tylko jak tu się teraz przemóc z lękami i zaczynać od nowa jazdy z kolejnym instruktorem :shock: bo ja to chyba tylko pamiętam jak się kierunkowskaz włącza :lol:

 

-- 06 lis 2014, 23:15 --

 

mggabijp Nie możesz robić wyłącznie tego, co inni od Ciebie oczekują tudzież Ty robisz coś wbrew sobie, żeby komuś dogodzić. To nie ma sensu. Człowiek powinien robić pewne rzeczy w życiu dla ... siebie :D Bo ma na to ochotę, czuje się w tym dobry, jest mu to potrzebne etc. Moim zdaniem spełnianie wyłącznie czyichś oczekiwań nie sprawdza się na dłuższą metę. Bo szczęśliwy człowiek - to człowiek żyjący w zgodzie ze sobą i swoimi potrzebami :great: A jak przy okazji jest w stanie innym dogodzić, to dobrze, ale nie powinien to być nadrzędny cel podejmowanych działań. Takie jest moje zdanie. Ściskam Cię, kochana :*****

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, fajny wkręt :)

 

Nie zdałam. Po raz trzeci.

 

Wiem, że nie powinnam, ale ja taka jestem. Znajomi mi mówią, że jestem ''za dobra'' i ciągle staram się tylko żeby inni byli zadowoleni nie zważając na siebie... Bo tak w gruncie rzeczy jest, wolę zrobić coś wbrew sobie, jeżeli ktoś tego ode mnie oczekuje. Tego nie zmienię, taka jest moja natura. Wiem, że nieraz będę z tego powodu cierpieć, ale cóż zrobię...

 

Wczoraj wieczorem przed snem wpadłam w tak głęboki dołek, że mało mi serce nie pękło. Chyba dopadła mnie depresja, i to dość ciężka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp W sumie to powinnam to wcześniej zauważyć, że taka jesteś. W końcu prawie mnie nie znałaś, a mimo to narażając się na zdziwienie urlopowiczów, wrzuciłaś grosik w mojej intencji w przepastne czeluście lodowatego Bałtyku :105:

 

Wiem, wiem ... ciężko jest zmienić tak na zawołanie swoją naturę, osobowość, raczej jest to niewykonalne :roll: Pozostaje mi tylko życzyć Ci, żeby ludzie za bardzo nie wykorzystywali Twojego dobrego serduszka i potrafili docenić, co dla nich robisz :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp, nie martw się, może kiedyś będziesz potrzebować tego prawka i będziesz bardziej gotowa psychicznie, w końcu prawko można zawsze zdać, nie ma co się teraz zmuszać.

Ja też czasem mam wrażenie że jestem za dobra, ale trudno to w sobie zmienić. A ludzie są wygodni i lubią to wykorzystywać. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, hah, no ludzie patrzyli dziwnie na mnie trochu, mój Koteł się śmiał,ale sam mi grosika dał :D

inca89, tak, zdarza się spotkać wrednych ludzi, którzy tylko szukają takich dobrych i naiwnych jak ja, żeby ich podle wykorzystać. Mnie los jeszcze oszczędza przed takimi, ale coś czuję, że nie będzie tak całe życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp, fajne te kociaki :105:

Daj znać jutro po wizycie. Pamiętaj, nie daj się zbyć ( i nie ukrywaj sedna problemu ! mimo iż krępujący ), bo wiadomo, że różni bywają lekarze, chodzi o to, żebyś wyszła z jakimiś konkretami i rozwiała jak najwięcej swoich wątpliwości. Trzymam kciuki :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, nie dać się zbyć?

To mogą próbować mnie zbyć? :( niefajnie... Wolałabym jednak, żeby chociaż próbowała ze mną porozmawiać... No nie wiem, podobno jest bardzo dobra, było kilka osób, które ją chwaliły...

 

Mam nadzieję, że jednak coś z tego będzie. Prawdę mówiąc, nie mogę się doczekać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp, każdy lekarz jest inny. Wszystko zależny na kogo trafisz.

 

Ja za 1. podejściem miałam wątpliwą przyjemność trafić na dziada, który miał w dupie moje uboki, lęki, obawy. Twierdził, że wyrosnę. Gdy skończyły mu się pomysły na leczenie, a ja spanikowałam po nowym leku, bo źle się czułam >, zje...ł mnie jak łysą kobyłę, mówiąc niemiłym tonem - delikatnie mówiąc, że to ON tu jest lekarzem i albo się go słucham albo leczę się sama. Bardzo za to "współczuł" mojej mamie, że na stare lata tak się musi ze mną męczyć, mamie której w dużej mierze zawdzięczam moje zaburzenia. Ale co tam. Starsze pokolenie 3mało sztamę. :great::evil: Chłop miał tak wyrąbany dom, że oko bielało, do tego stóweczka za wizytę, kolejne 2 za leki... Bez komentarza.

 

Druga była babeczka, która... sama wymagała leczenia psychiatrycznego. Non stop naćpana benzo chodziła, wypisywała mi co chciałam, grała mi dla uspokojenia na pianinie. :shock: Też nie traktowała mojej fobii poważnie. Ale przynajmniej kasy nie zdzierała, nawet moim brakiem ubezpieczenia się nie przejmowała, wszystkie leki miałam na największych ulgach możliwych. Jak tak leczy dalej, to gratuluję, że jej jeszcze nie podpierdzielili gdzieś. Ale jak się non stop leci na mixach opartych na valium... Coooo tam szkodzi, nie? :lol:

 

Dopiero za 3. razem, za poleceniem chłopaka z tego forum <dzięki Wam Moderatorzy i Twórcy tego forum :uklon: > trafiłam na świetnego, cierpliwego, spokojnego lekarza z powołaniem, który grosza nie bierze. Bardzo sobie go chwalę, zresztą, nie tylko ja... W moim przypadku, do 3. razy sztuka. A już traciłam nadzieję...

Także trzymam kciuki za Ciebie. Pamiętaj, jeśli psychiatra bagatelizuje Twój problem, to jest to pseudo lekarz o dupę potłuc i radzę szybko szukać innego, a nie marnować czasu na jakiegoś ciula.

 

Powodzenia

Trzymam kciuki :great::great::great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, Arasha, szczerze?

 

Spodziewałam się czegoś lepszego.

 

Jak usłyszała czego się najbardziej boję, bardzo się zdziwiła. Próbowała mnie jakoś pocieszyć, ale niestety - śmiechem. I to nadmiernie. Śmiała się wtedy, kiedy mnie do śmiechu nie było. Nie śmiała się ze mnie, to wiem, ale... cóż, humoru mi nie poprawiła.

 

Wypytała mnie o moją sytuację życiową, takie tam gadanie, no i powiedziałam jej, że ostatnimi czasy trochę za często płaczę. No to zamiast skupiać się na moich lękach, skupiła się własnie na tym. Jakby myślała, chociaż ja jej tak tego nie przedstawiłam, że to właśnie płacz jest moim problemem. Dawała mi rady, co robić, kiedy zachce mi się płakać np. w kościele. Ale to nie o to mi chodziło! Je**ć płacz, to akurat mnie nie rusza!

 

Oczywiście poryczałam się przy niej, ale to normalne - ja zawsze płaczę, kiedy zaczynam o tym mówić.

 

Jestem osobą bardzo szczupłą. I nie mogę za skarby przytyć. Ot - taka moja uroda. A ostatnio, jak nasiliły mi się lęki, nie mogę jeść więcej niż tak dla zaspokojenia głodu, bo robi mi się niedobrze. No to ona walnęła mi gadkę, że nie mam co się denerwować, że nie mam czym się tak przejmować, że jestem normalną, zdrową dziewczyną i żebym przestała ryczeć. No przyznam, trochę mnie to wnerwiło.

 

Ale w końcu przepisała mi jakiś antydepresant... czekajcie, zaraz wam powiem... Paroxinor. I mam miesiąc na wybranie go. Do tego, w razie napadów lęku dała mi Afobem. I tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×