Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy wierzysz w wyleczenie?


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Asiu Ja też nie mam zaufania do terapeutów. W Polsce tych dobrych jest nie wielu. Wszyscy dopiero się uczą. Nie wiem czy książka jest przekoloryzowana, wiem, że to co zrobiła Rachel faktycznie zasługuje na oklaski. Jej się udało, a to najważniejsze bo daje podstawy wiary w wyleczenie dla innych.

 

Moniko widzę, że i Ty zauważyłaś oprócz terapeuty jeszcze jednego wspaniałego bohatera tej książki. Mąż Rachel to wzór do naśladowania dla wszystkich mężów i żon. Ja nie miałem takiej partnerki w swojej chorobie, która by mnie wspierała. Ze mnie się naigrawano - i dobrze teraz mam spokój :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Pragne i ja dorzucic swoje,,trzy grosze,, Uczeszczam na psychoterapie 11 lat ! Jedenascie ! Oczywisciee nie prywatnie.Jest mi caly czas refundowana ,wiec uwazam ze ktos tam ,uwaza ze nadal jest mi potrzebna....Ja sama ma watpliwosci ,glownie z tego powodu ze dopoki nie zastal mi wprowadzony lek....nie bylo zadnej poprawy przez lata...Poczatkowo walczylam z uzaleznieniem od benzo....(zapisywanej mi przez ,,ogolnego,,) a gdy juz uporalam sie z tym a bylo strasznie...odczulam korzystne dzialanie leku zapisanego mi przez specjaliste...i uwazam ze tylko dzieki niemu moje napady panicznego leku i agorafobia ustapily...oczywiscie nie calkowicie ...ale moge w miare normalnie zyc....

Sama nie wiem co myslec na temat psychoterpii ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aldara.35 Jeśli trafisz na partaczy a nie na fachowców, to psychoterapia może jeszcze więcej szkody uczynić. Trzeba szukać dobrych fachowców, oddanych dobrych ludzi albo nie bawić się to wcale. 11 lat to czas zbyt długi według mnie. To oznacza, że ta psychoterapia nie działa na Ciebie, jest nie właściwie prowadzona. Ja bym to zakończył i próbował czegoś innego, ale to tylko moje zdanie.

Fajnie masz, że lek ci pomaga. Ja przerabiam kolejny specyfik, który wydawało sie, że mi pomaga a tymczasem dziś dostałem ataku lęku i paniki. Nawet nie będę pisał co wyrabiałem, bo wstyd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem co sie dzieje....nie musisz sie wstydzic...przerobilam to setki razy.Agorafobia wziela sie u mnie wlasnie z tego, ze tak bardzo sie wstydzilam dostac takiego ataku np.na ulicy.Wolalam juz w domu ...wiec zamknelam sie w nim na dluuuugi czas. Za namowa terapeuty zaczelam wychodzic na krotkie spacery aby z czasem wydluzac mozliwosc przemieszczania sie samej. Ale tak naprawde sedno sprawy lezalo w tym ze ja musialam przestac sie bac ataku ! Dopiero wtedy lęk przed wyjsciem ustapil...

Co moge dodac na pocieszenie ? Tez mialam aplikowanych kilka lekow zanim ,,trafiono,,na ten najwlasciwszy..Po jednych czulam sie strasznie....nastepny nie spelnial oczekiwan....nie wierzylam w wyleczenie ,ale chcialam chociaz w miare normalnie zyc.Po dlugich namowach lekarza, sprobowalam kolejnego..(bo ja w ogole bardzo balam sie lekow) i ten dopiero pozwolil mi w miare normalnie funkcjonowac.....Byc moze lekarstwo ktore zazywasz nie jest najwlasciwszym...moze dawka zbyt mala? Trudno radzic, ale uwazam ze dopoki fizycznie nie bedziemy czuc sie dobrze (w miare) to nie ,,wyciagniemy ,,z psychoterapii tego sedna...bo jak mozemy zmienic swoje zachowanie czy rekakcje ,jak one podyktowane sa lękiem? Przynajmniej u mnie tak to bylo....

Mysle ze moj terapeuta jest dosc dobry...to lekarz z dlugim stazem...ale ja chyba nie potrafie tak do konca zamienic swojego zycia.....mimo ze wiem co powinnam zmienic...wiem gdzie leza problemy ....ale tez wciaz pojawiaja sie nowe ...a ja jeszcze nie umiem odpowiednio na nie reagowac :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Moniko widzę, że i Ty zauważyłaś oprócz terapeuty jeszcze jednego wspaniałego bohatera tej książki. Mąż Rachel to wzór do naśladowania dla wszystkich mężów i żon. Ja nie miałem takiej partnerki w swojej chorobie, która by mnie wspierała. Ze mnie się naigrawano - i dobrze teraz mam spokój :)

Ja też nie miałam nikogo, kto wspierałby mnie. Nikogo oprócz mojej terapeutki.

Ja chyba nie potrzebowałam takiego wsparcia.Nie lubię gdy ktoś nade mną się trzęsie i użala.

Uważałam, że sama dam sobie radę. Nadal tak uważam.

Nie chcę też popadać w skrajność bo wiadomo...w pojedynkę, samemu jest źle.

Nie chcę od nikogo się uzależniać, żeby czuć się zaopiekowaną i zrozumianą. Nie chcę sytuacji, w których mam trudność i pocieszenie kogoś powoduje, że od razu robi mi się lżej i lepiej. Chcę sama rozwiązywać swoje problemy.Robię to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Moniko widzę, że i Ty zauważyłaś oprócz terapeuty jeszcze jednego wspaniałego bohatera tej książki. Mąż Rachel to wzór do naśladowania dla wszystkich mężów i żon. Ja nie miałem takiej partnerki w swojej chorobie, która by mnie wspierała. Ze mnie się naigrawano - i dobrze teraz mam spokój :)

Ja też nie miałam nikogo, kto wspierałby mnie. Nikogo oprócz mojej terapeutki.

Ja chyba nie potrzebowałam takiego wsparcia.Nie lubię gdy ktoś nade mną się trzęsie i użala.

Uważałam, że sama dam sobie radę. Nadal tak uważam.

Nie chcę też popadać w skrajność bo wiadomo...w pojedynkę, samemu jest źle.

Nie chcę od nikogo się uzależniać, żeby czuć się zaopiekowaną i zrozumianą. Nie chcę sytuacji, w których mam trudność i pocieszenie kogoś powoduje, że od razu robi mi się lżej i lepiej. Chcę sama rozwiązywać swoje problemy.Robię to.

 

Moniko, Jak chodziłam na ostatnią psychoterapię to w ogóle dla mnie przyznanie się psychoterapeutce, że coś mi nie odpowiada było ogromnym wyzwaniem. Tak zostałam wychowana i naprawdę z obcymi ludźmi jest bardzo trudno się dogadać, bo nie potrafię/nie mogę/panicznie boję się powiedzieć że coś mi nie odpowiada, że ktoś mnie rani albo denerwuje. Potem to urasta w mojej głowie do rangi traumatycznego przeżycia. Tak jak Ty, dokładnie też miałam przez cała psychoterapię takie odczucie, że nie chcę się uzależniać od kogoś kto mi pomaga i czułam się często źle, że terapeutka mi współczuje, nawet obwiniałam siebie za to. Jej zainteresowanie dawało trochę pocieszenia i odczucie, że ktoś Cię rozumie naprawdę, ale częściej przebijała się potrzeba poradzenia sobie samemu. Tylko w przeciwieństwie do Ciebie ja jednak sobie nie radzę. Mam lęki na tle mojej rodziny, na tle tego co ktoś sobie pomyśli, ulegam bardzo łatwo "szantażom emocjonalnym" rodziców. Psychoterapia dała mi możliwość zobaczenia tego. Tak jakbym patrzyła na wszystko przez pryzmat lupy powiększającej o 100 razy. Emocje/lęk biorą górę w 80% sytuacji. Jedyna pocieszająca rzecz jest taka, że moja psycholog powiedziała, że u mnie nie ma choroby psychicznej co bardzo mnie podbudowało, ale są właśnie jakieś zaburzenia emocjonalne wyniesione z dzieciństwa i okresu dorastania i stąd nerwice, lęki, depresje. Brałam leki jakiś czas i czułam się na nich rewelacyjnie, potem miałam przykrości życiowe i teraz po przeżyciach znowu mam wrażenie ze wszystko wraca...

Monika, naprawdę gratuluję Ci postawy i rozumiem, bo myślę podobnie jak Ty. Tylko trudniej z realizacją u mnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anusiowa, Tak wiele zależy od tego, jak nas wychowali rodzice, w jakim klimacie wzrastaliśmy. Normalne jest, że tak później funkcjonujemy. Ciężko jest zmienić schematy, ponieważ innych nie znamy.

Myślę, że terapia w moim przypadku dużo mi dała.

Nie jest jeszcze tak, jak powinno być w moim odczuciu.

Mam na myśli parę spraw, które powodują, że później mam trudność w postaci wyrzutów sumienia , obwiniania siebie etc.

No, ale my, ludzie wrażliwi mamy tendencje do lęków i obniżonego nastroju.

 

Chodzisz jeszcze na terapię? Ile czasu chodziłaś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziłam najpierw około 10 mcy, potem przerwa ok 2 lata i potem znowu ok 10 mcy. Terapia bezpłatna u tego samego psychologa. Pierwszy raz był cudowny, uzdrawiający, otwierający oczy na rzeczywistość jaka mnie otacza, podnoszący na duchu. Natomiast drugi raz był... hym... sama czasami nie wiedziałam o czym chce rozmawiać, czy o moim związku/mężu i lękach z tym związanych, czy o pracy w której mi się nie układało, czy w ogóle o mnie i pomyśle na życie. Najgorsze i może z drugiej strony "najlepsze" było to, że ciągle wychodziły te same problemy z przeszłości. To mnie z jednej strony dobiło bo wygląda na to, że nie uporałam się z t.zw. dzieciństwem, a z drugiej dało świadomość że to tylko i aż to. Nie trzeba szukać dziury w całym i kombinować. Mam skłonność do zmieniania ciągle wszystkiego, ulepszania, poprawiania, dążenia do perfekcji, a przy małych niepowodzeniach od razu się załamuję, dosłownie, od razu wszystko nie ma sensu. Taki najgorszy stan nerwicowo-depresyjny miałam przed pierwszą terapią, brałam leki i one mi bardzo bardzo pomogły. Żałuję, że teraz nie mogę ich pobrać, bo rozjaśniłyby mi pole widzenia i uspokoiły. Teraz jestem w ciąży więc synek najważniejszy. Z tego co wiem moja mama przez całą ciązę ze mną brała valium, może dlatego też jestem taka nadwrażliwa? A tak jak Spylacz pisał wcześniej o wsparciu partnera - jest mega ważne, mój mąż kocha mnie i w ogóle zależy mu, ale rozumie moje problemy wewnętrzne bardzo powierzchownie. Raz zrozumie, innym razem zbagatelizuje i oleje.. ciężko tak jest często. A z kolei z moją mamą nie ma co gadać na ten temat, bo ona jest gorsza ode mnie. Ma swój świat i nie chce tego zmieniać. Tak więc często czuję się bardzo samotna.

 

Szukam teraz terapii w Wwie, bezpłatnej, ale już u innego psychologa. Może to pozwoli coś zmienić, czy może lepiej zostać przy tym jednym, który nas już zna??

 

A Ty chodzisz cały czas? Do różnych, czy do jednego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że całkowicie nie idzie wyleczyć nerwicy lękowej,walcze 4 lata z różnym skutkiem,czasem są takie dni kiedy czuję że zaraz umrę np dzisiaj tak jest.Okropna senność,mdłości,osłabienie,lęk że zaraz coś złego się stanie ze mną ;/

 

-- 05 lis 2014, 18:10 --

 

Wydaje mi się że całkowicie nie idzie wyleczyć nerwicy lękowej,walcze 4 lata z różnym skutkiem,czasem są takie dni kiedy czuję że zaraz umrę np dzisiaj tak jest.Okropna senność,mdłości,osłabienie,lęk że zaraz coś złego się stanie ze mną ;/

Staram się na razie nie brać benzo no chyba że już na prawdę będzie tak żle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×