Skocz do zawartości
Nerwica.com

ot


elo

Rekomendowane odpowiedzi

Lenka30 Śmiesznego na pewno nic tu nie ma :? ( ja takiego słowa nie użyłam ). Poza tym ja się nie wstydziłam konkretnej osoby ( ten a ten ), tylko samego faktu chodzenia z chłopakiem. Co w tym dziwnego ? W młodości ma się różne mniej lub bardziej odjechane poglądy :bezradny: Zresztą napisałam, że zdaje sobie sprawę, że nie jest to standardowe zachowanie, ale tak wtedy czułam i tak zapewne czują mark i monooso. Tylko tyle i aż tyle :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam przez 5 lat z jednym. Miłość życia, plany, cele, wspólne zamieszkanie itd. Przy nim czułam się bardzo atrakcyjna, kompleksy poszły w bok.

No i posypało się. Po rozstaniu moja pewność siebie legła w gruzach. Kompleksy powróciły.

 

Być może nie poradziłaś sobie jeszcze z rozstaniem i nadal mentalnie niestety tkwisz w tamtym związku. Musisz raz a dobrze zrozumieć, że to już przeszłość i zostawić ją z tyłu, tam gdzie jej miejsce bo inaczej nie uwolnisz się i nie będziesz miała miejsca na teraźniejszość i na przyszłość, bo stary nieaktualny związek będzie Ci zajmował miejsce.

Powinnaś też spróbować podbudować swoją samoocenę, bo nie powinno się raczej opierać jej na drugiej osobie. Musisz sama ze sobą się dobrze czuć i być dla siebie dobra. Bo sama widzisz, że w sytuacji rozstania brakuje Ci oparcia, czujesz się pewnie, jakby razem z tym facetem odeszła część Ciebie i to istotna część, bo ta silna, odważna, pewna siebie. Ale kochana, musisz sama popracować nad tymi cechami. Nie jest zbyt dobrze szukać w drugiej osobie stróża, ochroniarza, opiekuna. Owszem, my jako kobiety chcemy się czuć bezpiecznie przy swoich facetach, ale to mają być partnerzy, a nie nasi tatusiowe, którzy będą nas osłaniać, bujać na kolanie i chować w ramionach przed całym złem tego świata.

 

-- 28 paź 2014, 21:30 --

 

A ja chciałabym mieć i faceta i ... wolność :bezradny: I zrozum tu taką :?

 

No i bardzo dobrze myślisz. Bo w każdym normalnym i zdrowym związku jest zarówno relacja, bliskość, wspólnota, jak i prywatność, wolność i swój własny kawałek podłogi. To wskazane, by oprócz tego, co łączy dwojga ludzi w związku było też miejsce na to, co nas dzieli. Niech facet idzie czasem z kolegami na mecz, a kobieta z koleżanką do kosmetyczki, może on lubi majsterkować sam w garażu a ona malować obrazy. Nie muszą, ba! nawet nie powinni robić wszystkiego razem, być ze sobą przez 24h i 7 dni w tygodniu. Bo związek to wcale nie jest (moim zdaniem) całość złożona z tych dwóch szukających się połówek, lecz raczej dwie indywidualne osobowości, jednostki, które potrafią szanować nawzajem swoje dziwactwa i potrzebę odpoczynku od siebie, swój kącik, swoje hobby. Działają razem, patrzą w tym samym kierunku, ale nie zlewają się w jedno. Amen :mrgreen:

 

-- 28 paź 2014, 21:33 --

 

Generalnie nie akceptowałam tego, że (...) jak to ja miałabym mieć chłopaka, co by sobie inni o mnie pomyśleli,

(...) Teraz już nie mam ani wstydu, ani głupie deklaracje nie są już aktualne, ale ... jestem stara :?

 

A co by sobie ci inni np. pomyśleli? ;)

jaka jesteś? stara?? z całym szacunkiem, ale głuptas :mrgreen: do starości Ci jeszcze daleko :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście słowa "zboczenie" użytego w kontekście Twojej wypowiedzi nie odebrałam jako humorystyczną wstawkę, lecz jako twardy przekaz Twojego stanowiska wobec publicznego okazywania sobie uczuć.

Tak jak wspomniałem, nie takie były moje zamiary. To w jaki sposób odebrałaś owe słowo nie jest zależne ode mnie.

 

Czasem mam wrażenie, że Twoje wypowiedzi już nie tylko w różnych postach, ale czasem nawet w jednym, zwyczajnie nie trzymają się kupy i argumenty przez Ciebie tam używane wzajemnie się wykluczają i bywają sprzeczne.

Ale to tylko mój punkt widzenia.

I na tym zakończę.

Mam identyczne wrażenie, ostatnio nawet o tym myślałem, dobrze, że ktoś to w końcu potwierdził. Moja osoba to jeden wielki paradoks, pomieszanie z poje*aniem, nic nie trzyma się kupy.

 

Ja zdecydowanie wolę chodzić z kimś niż sama. Niestety są takie pory i miejsca gdzie sama się boję, a jak jest nas razy 2 czy 3 to tego strachu nie ma. Ale wszystko ma swoje wady i zalety, np. z drugiej strony sama pewnie nigdy nie zauważyłabym, że "ludzie się gapią", tylko dowiedziałam się od innych. Ja jak gdzieś idę z kimś to innych nie zauważam, jestem całkowicie skupiona na swoim towarzyszu/towarzyszce, na rozmowie, na otaczającym nas pięknie. Nie widzę i nie słyszę niczego ponad to.

Mam tak samo, zauważyłem to dawno temu. Gdy idę z jakimś towarzyszem, np. matka, brat czy jakiś kolega (musi to być osoba przy której swobodnie się czuję) to moje nieporządne objawy automatycznie znikają, wtedy nie zwracam uwagi na otoczenie zewnętrzne, mijam ludzi jak zdrowy człowiek. Dodam, że idąc z taką osobą nie muszę nawet z nią rozmawiać, tutaj chodzi o sam fakt, że ktoś ze mną idzie. Tak jakby moja podświadomość bała się samemu chodzić. Tutaj wychodzi kolejna sprzeczność bo przecież wcześniej pisałem, że wstydziłbym się chodzić z dziewczyną. :)

 

A czym Ty się różnisz od tysięcy ludzi na świecie chodzących z kimś?

Ja jestem z gatunku tych innych, gorszych, tzw. zaburzonych (czyt. podludzi). Takie osoby jak ja zostają dozgonnymi prawiczkami i nieudacznikami życiowymi. Już na pierwszy rzut oka wszystko po mnie widać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zdecydowanie wolę chodzić z kimś niż sama. Niestety są takie pory i miejsca gdzie sama się boję, a jak jest nas razy 2 czy 3 to tego strachu nie ma. Ale wszystko ma swoje wady i zalety, np. z drugiej strony sama pewnie nigdy nie zauważyłabym, że "ludzie się gapią", tylko dowiedziałam się od innych. Ja jak gdzieś idę z kimś to innych nie zauważam, jestem całkowicie skupiona na swoim towarzyszu/towarzyszce, na rozmowie, na otaczającym nas pięknie. Nie widzę i nie słyszę niczego ponad to.

Mam tak samo, zauważyłem to dawno temu. Gdy idę z jakimś towarzyszem, np. matka, brat czy jakiś kolega (musi to być osoba przy której swobodnie się czuję) to moje nieporządne objawy automatycznie znikają, wtedy nie zwracam uwagi na otoczenie zewnętrzne, mijam ludzi jak zdrowy człowiek. Dodam, że idąc z taką osobą nie muszę nawet z nią rozmawiać, tutaj chodzi o sam fakt, że ktoś ze mną idzie. Tak jakby moja podświadomość bała się samemu chodzić. Tutaj wychodzi kolejna sprzeczność bo przecież wcześniej pisałem, że wstydziłbym się chodzić z dziewczyną. :)

 

Niekoniecznie sprzeczność, bo chyba co innego chodzić po mieście z kumplem, bratem czy rodzicem, a co innego ze swoją partnerką.

Widocznie w tych osobach, które wymieniłeś widzisz i czujesz jakieś oparcie; dają Ci oni poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że przy nich możesz choć na chwilę opuścić gardę, złożyć broń, zluzować zamki; słowem - rozluźnić się; nie jest może tak, że przy tych osobach po prostu masz poczucie, że to one biorą odpowiedzialność za sytuację, a Ty jesteś pod ich 'opieką'?

 

A czym Ty się różnisz od tysięcy ludzi na świecie chodzących z kimś?

Ja jestem z gatunku tych innych, gorszych, tzw. zaburzonych (czyt. podludzi). Takie osoby jak ja zostają dozgonnymi prawiczkami i nieudacznikami życiowymi. Już na pierwszy rzut oka wszystko po mnie widać.

 

No jak sam wtłoczysz siebie na siłę w takie ramy i oflagujesz się z każdej strony jak "nieudacznik", no to jak ma dojść do jakiejkolwiek zmiany i poprawy na lepsze?

Zadanie na dziś: napisać pogrubioną czcionką w kolejnym poście np. "mam pewne problemy, ale w gruncie rzeczy jestem zwyczajną osobą".

Od czegoś delikatnie trzeba zacząć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam na myśli tego typu sytuacje np jest atrakcyjna kobieta,facet,i wciąż jest sam, a jak pozna kogoś to te znajomości nie utrzymują się się zbyt długo.

Bo moze oprocz atrakcyjnosci fizycznej nie ma nic do zaoferowania? Fajnie takiego kogos bzyknac ale zwiazku sie nie stworzy

 

A są brzydkie kobiety,grube zaniedbane,a widzę czasami je z atrakcyjnymi facetami.nie wydaje Wam się to chore?

Najwyrazniej maja cos czego tym atrakcyjnym brakuje a co Tym facetom pasuje. Dlaczego to mialoby byc chore?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czym Ty się różnisz od tysięcy ludzi na świecie chodzących z kimś?

Ja jestem z gatunku tych innych, gorszych, tzw. zaburzonych (czyt. podludzi). Takie osoby jak ja zostają dozgonnymi prawiczkami i nieudacznikami życiowymi. Już na pierwszy rzut oka wszystko po mnie widać.

Aha. To dziwne, bo z moich informacji wynika, że nie każdy, kto jest zaburzony, umiera jako prawiczek i nieudacznik życiowy (choć życiowy sukces to chyba dość subiektywna rzecz). Czuję się również urażona, bo nie uważam się za podczłowieka, mimo że prawdopodobnie jestem zaburzona :cry:.

Jak wyglądasz, że widać po Tobie życie w dziewictwie oraz domniemane nieudacznictwo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak wyglądasz, że widać po Tobie życie w dziewictwie oraz domniemane nieudacznictwo?

 

Po monooso podobno wszystko widać jak na dłoni. On uważa, że jest jak książka i to chyba taka telefoniczna, leżąca w starej budce na rogu, do której każdy ma dostęp i może z niej czytać kiedy chce, a na dodatek nie znajdzie tam nic ciekawego, zero fabuły, brak dialogów, tylko dużo postaci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, Nie chodziło mi że to śmieszne, tylko że sprzeczne,a dla mnie dziwne bo tak nie miałam. A uśmiecham się bo mam dobry humor:-) Tak czy inaczej dzięki za odpowiedź.

Lenka, nie widzę tu żadnych sprzeczności :bezradny: Ale cieszę się, że masz dobry humor ;) Wiem, jakie to ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, trafiłaś w samo sedno. Mądrze gadasz, ja to wszystko wiem, ale.. Niestety to "uwolnienie się" nie przychodzi jak na zawołanie.

Minęło już troche czasu, odzwyczaiłam się od niego, mniej analizuje, funkcjonuje, nawet zajęłam się sobą. Ale.. Jednak rysa została i to spora. W momentach krytycznych moje myśli najlepiej opisuje pewna piosenka, mogłabym wkleić tutaj cały tekst, ale zarzuce jednym cytatem "Nie ma tu ulgi, widzę cię w moich snach i wszyscy mnie ponaglają, ale ja czuję twój dotyk. Nie mogę się wyzwolić, czuję cię w moich snach mówiącego mi, że wszystko ze mną w porządku" .

I masz racje, wraz z nim odeszła pewna część mnie. I nad nią muszę teraz pracować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś nie umiem siebie wyobrazić z kimś, wyobraźcie sobie że nigdy w życiu nie rozmawiałem z żadną dziewczyną nie licząc jakichś tam prostych odpowiedzi półsłówkowych, ponadto jestem tak cholernie nieśmiały że aż boję się na dziewczyny patrzeć a były takie które mnie podrywały i podrywają nadal a ja udaję że nie widzę albo że mnie to w ogóle nie interesuje, od zawsze jestem tego pewny że będę sam jakbym był tak zaprogramowany :smile: jak taka ciota jak ja może mieć dziewczynę w głowie się nie mieści, już widziałbym reakcję moich i jej znajomych albo co gorsza rodziców gdyby zobaczyli takiego wypłocha.Nigdy z nikim nie rozmawiam na takie tematy bo się krępuję,nawet tutaj ciężko mi to przychodzi pisanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja chciałabym mieć i faceta i ... wolność :bezradny: I zrozum tu taką :?

 

 

to bardzo proste - musisz spotkac kogos takiego ja, nie mowie ze mnie ale cos w ten desen

 

-- 29 paź 2014, 03:40 --

 

noszila, trafiłaś w samo sedno. Mądrze gadasz, ja to wszystko wiem, ale.. Niestety to "uwolnienie się" nie przychodzi jak na zawołanie.

Minęło już troche czasu, odzwyczaiłam się od niego, mniej analizuje, funkcjonuje, nawet zajęłam się sobą. Ale.. Jednak rysa została i to spora. W momentach krytycznych moje myśli najlepiej opisuje pewna piosenka, mogłabym wkleić tutaj cały tekst, ale zarzuce jednym cytatem "Nie ma tu ulgi, widzę cię w moich snach i wszyscy mnie ponaglają, ale ja czuję twój dotyk. Nie mogę się wyzwolić, czuję cię w moich snach mówiącego mi, że wszystko ze mną w porządku" .

I masz racje, wraz z nim odeszła pewna część mnie. I nad nią muszę teraz pracować.

 

 

ee tam, jestes po prostu zakompleksiona i rozhustana emocjonalnie

nikt normalny nie angazuje sie tak, ze oddaje siebie bezwarunkowo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś nie umiem siebie wyobrazić z kimś, wyobraźcie sobie że nigdy w życiu nie rozmawiałem z żadną dziewczyną nie licząc jakichś tam prostych odpowiedzi półsłówkowych, ponadto jestem tak cholernie nieśmiały że aż boję się na dziewczyny patrzeć a były takie które mnie podrywały i podrywają nadal a ja udaję że nie widzę albo że mnie to w ogóle nie interesuje, od zawsze jestem tego pewny że będę sam jakbym był tak zaprogramowany :smile: jak taka ciota jak ja może mieć dziewczynę w głowie się nie mieści, już widziałbym reakcję moich i jej znajomych albo co gorsza rodziców gdyby zobaczyli takiego wypłocha.Nigdy z nikim nie rozmawiam na takie tematy bo się krępuję,nawet tutaj ciężko mi to przychodzi pisanie.

 

PM Cool Lee Przede wszystkim to musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy nie chcesz mieć dziewczyny, bo Cię nie interesują i uważasz, że taki "luksus" nie jest Ci do szczęścia potrzebny ( tu są tacy co tak uważają, albo na takich się zgrywają, no i git :smile: ) czy też uważasz siebie za tak beznadziejnego, że zaprogramowałeś się tak a nie inaczej, bo przecież "kto by tam ze mną chciał być" ( coś mi się zdaje, że tak może być - skąd u Ciebie takie postrzeganie swojej osoby - "wypłoch", ciota - z jakiego powodu tak o sobie myślisz ??? ). Wiesz, nie każdy jest taki otwarty, że jest w stanie rozmawiać z kimś na pewne tematy, są ludzie, którzy wolą wszystko w sobie dusić, bo po prostu im przez gardło pewne sprawy nie przejdą. Ale z drugiej strony, sam widzisz, że już tutaj na forum czujesz się zapewne bezpieczniej, bo anonimowo i coś zaczynasz o sobie mówić. I tak trzymaj - metoda małych kroków wcale nie jest zła - "nie od razu Kraków zbudowano" :bezradny: Aha i jeszcze jedno, co Ci mogę z własnego doświadczenia napisać - Nie wypieraj emocji, które w Tobie są i nie zaprzeczaj, że ich nie ma. One tak czy siak, prędzej czy później, do głosu dojdą i o swoje się upomną :blabla: Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety to "uwolnienie się" nie przychodzi jak na zawołanie.

Minęło już troche czasu, (...) Ale.. Jednak rysa została i to spora. (...)

I masz racje, wraz z nim odeszła pewna część mnie. I nad nią muszę teraz pracować.

 

Wiem coś o tym i rozumiem Cię, bo sama całkiem niedawno przez to przechodziłam. Z perspektywy czasu widzę, że byłam po prostu naiwna i głupia i zmarnowałam mnóstwo czasu na myślenie o kimś, kto na to nie zasługiwał. Przeszłość musi zostać z tyłu i dać wolne miejsce teraźniejszości na tworzenie przyszłości.

Prawie 1,5 roku po rozstaniu z facetem nadal czułam coś do niego, chciałam żeby się zmienił w tej jednej istotnej kwestii, która była powodem rozstania, ale on w międzyczasie trzymał mnie jak wyjście awaryjne, kogoś do wygadania się, pobawienia a poznawał nowe dziewczyny. Ja niestety dawałam się tak wykorzystywać tkwiąc w przekonaniu, że nie zasługuję na kogoś lepszego. Miarka się przebrała, kiedy po okresie poważnych rozmów wieczorami, wychodzenia na miasto i oglądaniu spadających gwiazd za miastem nagle z dnia na dzień obwieścił wszem i wobec na forum publicznym (tylko nie mnie), że ma dziewczynę.

Trudno mi o tym mówić, bo widzę teraz swoją głupotę i naiwność, którą on wykorzystał. Bo po każdej dziewczynie zawsze wracał się poużalać, jakie to kobiety są złe dla niego...

Nagle, po tym kiedy wystawił na 'fejsie' status związku z tą dziewczyną coś we mnie pękło. Jakby z oczu spadły mi klapki. Poczułam ogromną złość, żal i wykorzystanie. Czułam się jak kompletne zero. Ale szukając czegoś, co pomogłoby mi się pozbierać pomyślałam, że może to i dobrze, że tak się w końcu stało, że nie będę dłużej żyć złudzeniami i nie będzie mnie ten pajac wodził za nos. Niech oszukuje i okłamuje inną. Może mi być tylko jej żal.

Dopiero wtedy poczułam ulgę i zrozumiałam, że w końcu się od tego uwolniłam.

Piszę to dlatego, żeby Ci pokazać yayo123, że takie "otrząśnięcie się" bywa naprawdę długotrwałym procesem. I albo coś musi się stać, co otworzy nam oczy, albo musimy usiąść ze sobą i porozmawiać ze swoim wnętrzem, wyjaśnić mu, że musi zamknąć stary rozdział i otworzyć nowy. Trzeba się czymś zająć, spotykać z innymi ludźmi, ale nie w celu zagłuszania, tylko budowania nowego porządku.

Zawsze z czyimś odejściem odchodzi cząstka nas, bo ludzie się przeplatają, dzielą sobą, obnażając swoje wnętrze. Ale ta część Ciebie była przeznaczona dla tego konkretnego człowieka. Odchodząc, zabrał ją ze sobą, ale Ty możesz bez niej żyć. Nie jest Ci już potrzebna, bo teraz będziesz zabudowywać tą cząstkę dla siebie, a w przyszłości dla kogoś nowego.

 

-- 29 paź 2014, 13:11 --

 

nikt normalny nie angazuje sie tak, ze oddaje siebie bezwarunkowo

 

A czy my jesteśmy normalni? Może tak inaczej, na swój sposób :mrgreen:;)

 

-- 29 paź 2014, 13:12 --

 

A czy Ron Jeremy jest przystojny ? Nie,a miał z 1000 kobiet.

 

Heh no miał, ale wiadomo w jakich celach :twisted: a my tu mówimy o kwestii wejścia w związek, budowania relacji :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co to znaczy oddać się bezwarunkowo? Ja słyszałam tylko o bezwarunkowej miłości i tylko od matki, podobno tak mnie kochała (jak podobno kochają tylko matki), ale w praktyce było to raczej " tylko mi spróbuj przynieść 2 albo się pobrudzić dziwo jedna" - no coś w ten deseń tak delikatnie. Z praktyki zdecydowanie bliższy mi model Penelopy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co to znaczy oddać się bezwarunkowo? Ja słyszałam tylko o bezwarunkowej miłości i tylko od matki

 

Bo teoretycznie wzorcowo, książkowo, naukowo i inne -owo tylko matczyna miłość może być bezwarunkowa (co nie znaczy, że taka jest) i idealna; nikt inny nie jest w stanie tak mocno pokochać drugiego człowieka bez względu na to, jaki on jest, jak się do nas odnosi, co w życiu osiągnął.

Oddać się bezwarunkowo - poświęcić samego siebie dla dobra drugiego człowieka nie oczekując nic w zamian i bez względu na to, jaki stosunek ma do nas ta druga osoba (źródło: Słownik pojęć Noszili) :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie taka jest róznica miedzy facetami i kobietami, ze my oddajemy się bezwarunkowo.

 

Kobiety bezwarunkowo? W takim razie dlaczego na każdym kroku podkreślacie swoje cierpienie, skoro jesteście takie szlachetne i nie oczekujecie niczego w zamian?

Moim zdaniem to właśnie kobiety mają wybujałe oczekiwania, bardzo aktywną wyobraźnię, dlatego dużo częściej doznają rozczarowania. Często bazują jedynie na prawie odwzajemniania ..dają uczucie, oczekując uczucia w zamian. Nie biorą jednak pod uwagę, że z takiego zobowiązania można rozliczyć się na wiele sposobów, a samo uczucie ciężko jest zakwalifikować jako bezinteresowny "prezent", "coś ode mnie wyłącznie dla Ciebie". Poza tym dając coś komuś wzbudzamy w tej osobie poczucie utraty niezależności, co ostatecznie może skutkować odruchem wycofania.

Myślę, że warto pochylić się na sobą i zastanowić się czy czasem uczucie, którym rzekomo to my obdarzamy partnera, oby czasem nie jest jedyną rzeczą jaką mamy mu do zaoferowania ..i czy ta osoba w ogóle tego uczucia potrzebuje.

 

Wydaje mi się, że w kontekście miłości i uczuć podział na kobiety i mężczyzn jest zupełnie niepotrzebny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Dzięki, jakoś nie kojarzyło mi się oddanie siebie z poświęceniem, ale możliwe że masz rację, bo to drugie ulubione powiedzenie matki "tyle/wszystko ci poświęciłam". Zabawne, że jak pytasz takiej co ci takiego poświęciła to słowa z siebie nie wydusi. A tak to lubi wypominać. Facet to przynajmniej wypomina to co dał, kobieta nawet to czego nie dała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×