Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

antananarywa, uwierz, ze wiem co to znaczy... walczylam z tym przez pewien spory epizod w moim życiu, jest to taka bezradność ,ze malo kto jest w stanie to pojąć. Zwlaszcza,ze gdy mowilam komuś o moim problemie, to zaczalsie cieszyć ze w końcu jem. Co za zenada. Pomysl o terapii, zanim wpedzisz się w taki beznadziejny stan jak ja , a szkoda Twojego zdrowka, figury i glowy.

Ja mam ochotę uczęszczać na terapie grupowa,ale to za rok,bo u mnie w mieście nie ma takiej możliwości.

Trzymam mocno kciuki :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

antananarywa, ja wlasnie próbuje odkryć mój bol duszy, uczęszczając na psychoterapie. Ale jest ciężko, to będzie dlugi proces samopoznawczy, mam tego świadomość, ale muszę wiedziec ,ze cos robię, ze nie zamyka się tylko w moim malym chorym świecie. Jak ja to wszystko dobrze rozumiem. Kiedy wazylam swoje "x" bardzo malo kg, stalam się pewna siebie, bardziej towarzyska, umialam rozmawiać z ludźmi, być uśmiechnięta, pomocna, a teraz,kiedy przytylam jestem wrakiem. Prawidlowa waga zapewnia mi smutek, co za paradoks.

 

 

Ja przytyłam prawie 2 kg i czuję się tragicznie... Wiem, jak wyglądam, wiem, że jestem wychudzona, zabiedzona, a mimo wszystko kiedy na siebie patrzę wydaje mi się, że jest ok i bardzo nie chcę przybierać na wadze. Staram się jeść w miarę normalnie i każdy posiłek staje się walką z poczuciem winy, wyrzutami sumienia i strachem. Dużo wysiłku kosztuje mnie powstrzymywanie samej siebie przed niemal natychmiastowym zwróceniem tego, co przed chwilą zjadłam. Czasami czuję się dobrze, czuję głód, więc jem - zazwyczaj więcej, niż jestem w stanie, co owocuje bólami wszystkich trzewi... Z kolei kiedy zacznę się denerwować czymkolwiek, w ogóle już nic nie przełknę, zresztą zazwyczaj nie pamiętam nawet, że wypadałoby coś zjeść - nie czuję głodu, więc nie jem dwa, trzy dni, a potem po wrzuceniu w siebie niewielkiej ilości jedzenia ból, skurcze i cierpienie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopia, kochana, długo chorujesz na anoreksje? czy to jeszcze nie jest jakos potwierdzone przez specjaliste? To, ze masz swiadomosc , jak wygladasz, to duzy sukces. Ja nawet tego nie widzialam, pamietam jaka bylam dumna, gdy wchodzac jesienia na wage, w dresach i w ogole, wyskakiwalo tez X kg, a moja duma byla nie do opisania. Niestety tak jest przy tej chorobie.

Leczysz sie? Jesli nie, to czy chcialabys zaczac?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, ciężko teraz o kogoś rzetelnego. Ucze się jeszcze i dopiero jak się u samodzielnie to chyba uda mi się znaleźć kogoś ogarniętego, wiadomo, kasa:)

Ja już się chyba nigdy nie usamodzielnię, to przystałam na to, żeby mi rodzice się dokładali do terapii.

Terapeutkę mam niezłą, ale ostatnio prawie w ogóle nie rozmawiamy o jedzeniu.

 

Z drugiej jednak strony każą mi jeść to co sami uważają za dobre wtedy kiedy im się chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline1111 - generalnie leczę się na nerwicę lękowo - depresyjną i z tego tytułu biorę udział w terapii grupowej. Po zauważeniu przez lekarzy poważnych zaburzeń odżywiania (co nastąpiło niemal od razu) odmówiłam współpracy w tym temacie; stwierdziłam, że może i mało jem, ale jeśli zechcę to to zmienię. Zechciałam, owszem, ale jak się okazuje nie potrafię nic z tym zrobić... Uświadomiłam sobie, że żyję w ten sposób kilka lat, z czego ostatni rok żywię się głównie ryżowymi wafelkami. Dotąd nie widziałam problemu. Myślałam, ze anoreksja jest wynikiem odchudzania się i chorobliwego strachu przed tyciem; ja zawsze byłam szczupła, nie stosowałam diet, nie kontrolowałam wagi - nawet o tym nie myślałam. Dopiero gdy dowiedziałam się co jest grane spojrzałam na siebie bardziej realnie: ważę 13 kg mniej niż ważyłam w gimnazjum (a wtedy też byłam szczupła), nienawidzę jeść, nic mi nie smakuje, chowam jedzenie, oszukuje bliskich, nie mam siły wejść po schodach na trzecie piętro, bo jestem po prostu tak osłabiona. Podświadomie próbuję się zagłodzić na śmierć... Wstyd mi za to, ale być może próbuję w ten sposób zwrócić na siebie uwagę kogokolwiek z tych osób, którzy tyle dla mnie znaczą, a wcale się mną nie interesują.

Dopiero zaczynam z tym wszystkim walczyć. Nie chcę taka być...

A Ty jak sobie radzisz?

 

-- 26 paź 2014, 20:55 --

 

cheiloskopia, To, ze masz swiadomosc , jak wygladasz, to duzy sukces. Ja nawet tego nie widzialam, pamietam jaka bylam dumna, gdy wchodzac jesienia na wage, w dresach i w ogole, wyskakiwalo tez X kg, a moja duma byla nie do opisania. Niestety tak jest przy tej chorobie.

 

Ja też niesamowicie cieszyłam się z faktu, że jestem taaaaaaka szczupła. Pomyliłam pojęcie szczupła z wychudzona. :-). Z jednej strony chcę przytyć i wyglądać ładnie, atrakcyjnie jak kobieta, a nie szkieletor, z drugiej zaś nie i mój organizm skutecznie się przed tym broni. Sama siebie nie rozumiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, nigdy nie mów nigdy...ja chodze na terapie do poradni, bez żadnych op lat,a za wszystkie wizyty - psychiatra,ginekolog,psychodietetyk, a także leki, place sobie sama, bo w wakacje pracowalam...wszystko przewalam na to,żeby się ratować...dobrze ze Cie wspierają w tej kwestii,kasa to trudny temat... cheiloskopia, jak dobrze ze sobie to uswiadomilas, nieważne po jakim czasie, ważne ze w ogóle. Ja kiedy poszlam pierwszy raz do tej specjalistki (od smiedmiu boleści) od zaburzeń odżywiania, uslyszalam ze jestem pierwsza anorektyczka od 30 lat,która z własnej woli się do niej zglosila i która jest tak świadoma swego problemu...

Az się dziwie ze to tak wygladalo....

No tak, Twój organizm nie ma z czego czerpać energii. Ja w takich kiepakich momentach bezsilności probowalam jeść orzechy, maja dużo zdrowych tluszczow. Ale zanim się do nich przkonalam, duzo czasu minelo. Slowo tluszcz mnie odrazalo, wprawialo w smutek.

Nie powinno byc Ci wstyd...wstydzić powinny się te osoby, ktorych uwagę podswiadomie chcesz zwrócić kochana...myślę ,ze u mnie po części tez o to chodzilo, nawet dużej części. Każdy ma jakiś tam swój powód,on nie musi być totalnie racjonalny, wystarczy że jest...

Czyli masz stycznosc z terapia, wiesz jak to wygląda. Może to tez będzie jakimś argumentem na to,żeby zastanowić się nad terapia w sprawie jedzenia. Oczywiście to nie takie proste, ale to juz zależy od Ciebie, bo na pewno tez nikt nie ma prawa Cie zmusić.

Ja uczęszczam od września na terapie indywidualna,co prawda do normalnego psychologa, ale jest ok. Dużo się o sobie dowiaduje. Chodze tez do psychiatry... czego się wstydze,bo to dopiero moje poczatki. Chce to odkryć,zwalczać jakoś,bo teraz mam dużo problemów ze zdrowiem. Ale nie powiem, nadal jestem na tym etapie ze chcialabym powrócić do mojej najmniejszej wagi...mimo tej calej świadomości zla ,jakie to ze sobą niesie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline1111, mnie niestety już od jakiegoś czasu nie obejmują te rzeczy, co się ma do 26 r.ż., więc praktycznie nie mogę już iść do żadnego lekarza za darmo póki nie dostanę umowy o pracę.

 

No ale nie o to, nie o to.

 

Terapeutka się mnie zapytała, czy gdybym mieszkała sama, to czy potrafiłabym zadbać o swój dom, o swój plan dnia, o jedzenie w lodówce. A ja jej na to, że gdybym mieszkała sama, to nie wiem, czy bym w ogóle jadła :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline1111 mnie słowo tłuszcz również odpycha, ale jestem w ogole pozytywnie nastawiona co do leczenia, choc strasznie sie boje, ze sie przez to roztyje i bede po prostu gruba. Po skonczeniu grupowej udam sie na indywidualna ukierunkowana typowo na osoby z problemami zywieniowymi, bo ta teraz jest bardziej skupiona na nerwicy i wlasciwie to nerwica najbardziej mi dokuczyła. Anoreksję odkryłam, że tak powiem, przypadkiem :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, rozumiem,rozumiem.To skomplikowane sprawy:)

Ja wlasnie wiem,ze gdybym mieszkala sama, a nikt nie zagladalby mi do talerza, to nakrecalabym się tym,żeby nie jeść i ćwiczyć. Będąc w domu jest to niemożliwe. Ale mialam taki okres nawet, kiedy sama zaczelam jakoś wymawiać sobie " zjedz jeszcze pol kanapki,możesz" ,wiec może jakoś umialabym się odnaleźć, ciężko ocenić, mam nadzieje ze przekonam się za rok:) cheiloskopia, podoba mi się Twoje podejście:) a ja przez anoreksje wlasnie przypadkiem odkrywam dysfunkcyjnosc mojej rodziny. Także różnie to jest:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, ja mialam tak zawsze, mieszkam z babcia, dla której tylko jedzenie się liczy,a troske rowniez wyraża jedzeniem. Potrafi się obrazić ze cos co mi kupila ( musiala się zmeczyc,wychodząc na 4. Pietro,stracić pieniądze) leży przez dzień u mnie w pokoju. I takie glupote argumenty daje...ogólnie wszystko w domu się kręci wokol jedzenia. Jakie to zenujace. Oni nie eozumieja ze potradimy o siebie zadbać...a sami nie dadzą sobie wtrącać się do talerza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline1111, bardzo często jak mówię o moich rodzicach to ludzie na to mówią, że ich dziadkowie też tak mają. Może dlatego, że ja już dziadków nie mam. (A jak babcia żyła i była w stanie się mną jeszcze zajmować to nie zmuszała, ona mi "darowała

").

 

tylko jedzenie się liczy,a troske rowniez wyraża jedzeniem.

Pierwsze co mi terapeutka powiedziała, "do dziwnych rzeczy jedzenie w pani domu służy. Do negocjacji i wytyczania granic. Do dowartościowywania się...".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, moja terapeutka stwierdzila ze moja babcia jest terrorystka:) mama przestala się tak wtrącać po wszystkich moich wizytach u psychiatry,psychologów, i kiedy jej codziennie powtarzalam jaki mam problem i ile mnie to kosztuje. U mnie w domu nikt nie rozumie co to jest choroba psychiczną, ze to siedzi gleboko w glowie. U mnie jedzenie śluzy do tego samego, jak byla mala to byla zmuszana do zagarnięcia wszystkiego z powierzchni talerza, koncYlo się wymiotami oczywiście. To wszystko niestety ksztaltuje teraźniejszy wgląd czlowieka na jedzenie... terapeutka nawet pytala ,do jakiego czasu mama karmila mnie piersią, co bylo dla mnie totalnym szokiem;)

Na pewno Twoi rodzice zastępują w jakimś sensie te wszystkie babcie... widocznie w naszych domach jedzenie,to nie jest tylko jedzenie, a można powiedzieć nawet w wyolbrzymieniu i z lekkim humorem,ze cos w stylu broni biologicznej:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline1111, mnie też pytała. Byłam krótko na piersi, bo dziecko nie ssie mleka matki z depresją poporodową. Potem byłam trochę przekarmiona grysikiem i kaszkami, i przestawiano mnie na normalne jedzenie stosunkowo późno. Wtedy już trudno mi się było nauczyć jeść kęsami a nie ciągnąć butlę, bo byłam troszkę opóźniona w temacie. Później problemy z przełykaniem na tle nerwowym, stąd brak apetytu po dziś dzień.

 

Teraz jest trochę inaczej, bo mam leki, po których się je ciastka o północy, to nie liczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, ja nie pytalam mamy,bo wiem ze zaraz stwierdzi ze to na pewno nie ma żadnego znaczenia, ze to jakieś żarty i w ogóle...we mnie po prostu babcia wpychala to jedzenie,ot co, cala prawda;) ale nie ma staruszka świadomości jak to się wszystko odbija teraz na mnie, zresztą w domu nikt nie ma, tylko brat, ale on się stad wyrwal i ma spora wiedze na te tematy:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam Was i u mnie sprawa jedzenia w domu wygląda inaczej. Nikt mnie nie zmuszał nigdy do jedzenia jak byłam dzieckiem.Nie było kultu jedzenia. Nawet w wigilię zjadło się i sprzątało się talerze nie było posiedzenia kilkugodzinnego i wielkiego zbiorowego obżarstwa. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to że mama wiecznie komuś żałuje jedzenia. Padają teksty że wziął coś z lodówki" i nawet się nie spytał" czy może. Często jest chowane jedzenie. Wszyscy mają jeść tyle co mama która jest niewielka z niedowagą, dla mężczyzny to trudne w wykonaniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Infinity, mysle, ze tez cos w tym "siedzi", nie chce sie niczego doszukiwac, ale to juz takie moje zboczenie, jesli chodzi o te sprawy z jedzeniem. Mama od zawsze miala niedowage? Czesto tez jakies przyzwyczajenia wynosi sie z domu...niewiadomo jakie podstawy ma zwyczajowosc Twojej mamy. Macie jakies klotnie czy cos z tego powodu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline1111, mama jako nastolatka i młoda kobieta raczej miała nadwagę potem bieda ją wypaczyła. U niej w domu jadło się tłusto i do syta.

Bracia czy tata się kłócili.

 

-- 27 paź 2014, 11:38 --

 

Pamiętam z dzieciństwa jak prosiłam mamę żebym mogła zjeść twarożek bez chleba taki twaróg ze śmietaną, cebulą. Dostawałam na takim spodku od szklanki jak to kiedyś były. Przykre to wspomnienia. Bieda była straszna, ale znaczna część pieniędzy szła na alkohol.

 

-- 27 paź 2014, 11:45 --

 

Brakowało mi jedzenia. Nie zapychania sie chlebem czy ziemniakami. Owoce widziałam jak tata od kogoś przyniósł, albo co było na sadku który pozostał po poprzednich właścicielach. Jadło się niedojrzałe jabłka i śliwki robaczywe czy nie, wszystko jak leciało.

 

Przepraszam, że odbiegłam od tematu. Byłam głodna i chyba taka zdechnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Infinity, nie przepraszaj, to wszystko z tematem jest zwiazane, a nawet jesli by nie bylo, to coz z tego! :)

 

Wiesz, mysle ze w przypadku Twojej mamy moze byc zlozonosc tej otylosci i biedy, to jakos skalada sie w "kupe" i siedzi w jej glowie, Ty na pewno wiele z tego wynioslas, bedac swiadkiem tego wszystkiego.

U mnie w domu te byl alkohol, ale nie wiem jak to jest, gdy brakuje jedzenia. Az mi wstyd, ale ja to jedzenie naprawde traktuje nie jako dar czy cos, jedzenie stalo sie moim przeklenstwem i jest mi cholernie za to wstyd. Bo ja i moje odczucia, przezycia, to jedna sprawa, a druga sprawa sa ludzie, ktorzy tak jak Ty, doswiadczyli glodu.

 

Jak jest u Ciebie teraz? ile masz w ogole lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Infinity, każdy ma kawałek swojej historii.

 

Moja mama akurat nie lubi imprez z nasiadywaniem przy stole ani gotować dla więcej niż 3-4 osób, ale jeśli chodzi o codzienne obiady, to zachowuje się jakby od tego jej, moje i ojca życie zależało i jakby ona jedyna na świecie robiła domowy obiad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wlasnie juz mam dość codziennych tortu babci, ja dużej tego nie zniose...

Ona zachowuje się tak samo, jak Twoja mama cyklopka, , to jest totalnie chore. Jeszcze potrafi się skarżyć mamie, jakby byla jakąś 5-cio latką, z którą nie chcę się bawić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline1111, jest dobrze gdyby nie to że mama ma zwyczaj ograniczania jedzenia. ja dużo nie jem więc nie mam problemu jednak chory brat (schizofrenia) ostatnio powiedział że "podwędzi czasem kiełbasę z lodówki" tak jakby to była zbrodnia, a coś w tym na rzeczy jest bo mama ostatnio przed nim miód schowała bo za dużo jadł. Często są chowane bułki po szafkach. Na drugiego brata mama gada że coś wziął z lodówki i się nie pytał czy może.

Pamiętam jak byłam 4 lata temu w szpitalu jak miałam anoreksję. Dostałam leki i miałam po tym wilczy apetyt. Z innych pobytów w szpitalu pamiętam jak anorektyczką rodzice całe reklamówki żarcia donosili uradowani że ich dzieci wreszcie jedzą. U mnie było tak że co chciałam to była odpowiedź że nie ma pieniędzy. Potem rozkładałam karty tarota i maiłam na wodę i jedzenie. Wtedy wiem że domowy budżet się zawalił. Wiecznie po lekach byłam głodna. Brat na kreskę wziął ćwiartkę świniaka. Pamiętam jak przyszedł i w reklamówce coś miał. Ucieszyłam się i zajrzałam do reklamówki z nadzieją że mi kupiłam kawałek sera czy coś innego, a tam były jakieś części prosiaczka. Byłam wegetarianką, więc starałam się nie jeść to jadłam chleb z margaryną albo suchy. Którejś nocy nie wytrzymałam i zjadłam kotleta schabowego. Beczał i jadłam.

Czasem bywało tak, że brat przyszedł pijany i zjadł mi ostatnie pół pomidora. Byłam wściekła i beczałam bo stałam się taka jak mama, z tym że jedyne co miałam na chleb to był ten pomidor który oszczędzał i kładłam jak najmniej.

Teraz jest dobrze. Brat pracuje, kupi opał na zimę a nam tego co mamy starcza na codzienne wydatki. Bywa że jest gorzej, ale nie jest źle.

Zauważyłam że jak lodówka pustoszeje to bym jadła, a jak jest pełna to sobie odmawiam i ograniczam.

Mam 30 lat. Jestem na rencie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×