Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wierzycie w miłość do grobowej deski..?


ewa125

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, wierzę w miłość do grobowej deski. Moi rodzice byli takim przykładem. Totalna, wielka, bezgraniczna miłość. Ogromny szacunek do siebie i wielkie zaufanie. Nie widziałam nigdy, żeby dwoje ludzi aż tak się kochało. Niestety mój tata przegrał kilkumiesięczną walkę z chorobą nowotworową. I mimo, że minął w sierpniu rok od tej tragedii, moja mama ciągle nie może sobie znaleźć miejsca. Gdy chodzi do pracy, to jest ok. ale gdy tylko ma wolny dzień, siedzi i kontempluje. Ciągle, nieustannie o nim myśli. Dlatego nie rozumiem, gdy ktoś zmienia kolejnego partnera, jak rękawiczkę i mówi, że się nagle odkochał. Dla mnie to nie jest miłość. Nie rozumiem też zdrady. Trzeba nie mieć sumienia i uczuć. Ale to chyba przez tę moją wrażliwość, mam taki dziwny obraz postrzegania niektórych spraw :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Ogromny szacunek do siebie i wielkie zaufanie.

a gdyby tego nie bylo to myslisz ze rodzice nie mogliby sie odkochac?

 

 

Candy, ale to właśnie o to chodzi, że to było. Szacunek i zaufanie. Nie wiem, co było, gdyby było inaczej i pewnie się nie dowiem. Wiem, wyszło z tego jakieś masło maślane. Ale generalnie chodziło mi o to, że gdyby tego nie było już na początku ich znajomości, to pewnie nie zdecydowaliby się być razem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, rozumiem, pewnie, że tak jest. Oczywiście, że na początku może być pięknie, kolorowo jak w bajce, a dopiero po czasie, jak to się mówi, wychodzi "szydło z worka", jasne. Ale gdy jest się z kimś już jakiś dłuższy czas, to już chyba przestajemy pokazywać się tylko z tych lepszych stron i zachowujemy się naturalnie i wtedy to możemy już ocenić, jakie są realne szanse na to, że ten związek będzie udany i czy będzie w nim szacunek i zaufanie. Oj tam, już nie dyskutujmy, każdy ma swoje zdanie i swoje odczucia. Ja chciałam tylko odpowiedzieć, na pytanie zadane w temacie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale gdy jest się z kimś już jakiś dłuższy czas, to już chyba przestajemy pokazywać się tylko z tych lepszych stron i zachowujemy się naturalnie i wtedy to możemy już ocenić, jakie są realne szanse na to, że ten związek będzie udany i czy będzie w nim szacunek i zaufanie.

Oczywiscie z tak :) I wtedy czasami milosc odchodzibo okazuje sie ze zakochalismy sie w zupelnie innym czlowieku.Twoi rodzice mieli szczescie ze wytbrali wlasnie siebie :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja niespecjalnie, generalnie to mało wierzę w miłość. Tak jak pies niby kocha swojego właściciela. Idąc tym tropem to niedługo toster będzie mógł nas kochać. Na przykładzie tego psa, jednych "kocha", drugich nienawidzi. Listonosza, starszych ludzi, sąsiadów, przechodnia, księdza po kolędzie. W przypadku związków to jest pewnie jakiś rodzaj przywiązania, czerpania jakiś korzyści.

 

Bez odwoływania się do jakiś teorii o istnieniu jakiegoś innego rodzaju miłości, to moje zdanie jest takie, że miłość jest po to, żeby "wykorzystać" człowieka przez naturę, żeby przekazał dalej swoje geny. Ważne, że przekazał DNA, potem może jeszcze wychować dzieci i może zdychać. :-) Oczywiście to tylko jeden z punktów widzenia, wierzę, że jest jakieś wyjście z tej sytuacji. :-)

 

A żeby uściślić, miłość do grobowej deski jest możliwa. Skoro rodzą się ludzie z dwoma głowami, albo tacy co potrafią zapamiętać książkę, po jednokrotnym przeczytaniu, to zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, gdzieś tam w Indiach, albo Chinach, istnieje ta upragniona przez wszystkich, rodzina idealna. Wszyscy żyją w zgodzie miłości i radości. YEAH.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wierzycie ze dwoje ludzi moze kochac tylko siebie cale zycie i nigdy sie soba nie znudzic?? chcialabym zeby taka milosc istniala, ale malzenstwa wokol mnie pokazuja niestety co innego.

Tak... Tylko, że nie nazwałbym tego "miłością" a "przyjaźnią" albo co najmniej "dobrą znajomością z ogromnym i niezachwianym priorytetem wzajemnego szacunku co do kluczowych wzajemnie wyznawanych wartości" - potocznie "miłość" nie bardzo istnieje poza literaturą i innymi mediami (mężczyźni nie są genetycznie "skonstruowani" do monogamii - a kobiety "wręcz przeciwnie"... a więc sama rozumiesz.... :D)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×