Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak walczycie z nerwicą lękową? Czy ktoś wyleczył się?


Tygryska

Rekomendowane odpowiedzi

Trochę bym się jednak spierała z tym poddaniem się atakowi, myślę że cała siła ataku bierze się z naszej psychiki... NASZEJ.. więc trzeba uwierzyć, że to my sterujemy atakiem, a nie on nami i uważam, że w momencie gdy czujemy, że się zbliża, trzeba np pójśc zrobić herbatę, odrzucić to co chce przejąć nad nami kontrolę. U mnie atak najczęsciej wiaże się z jakimś stresem, nawet po tym stresie, gdy już o nim nie myślę.. więc mówię sobie.. JEST WSZYSTKO DOBRZE... psychika to ogromna dżungla i trzeba umieć się w niej poruszać, jednak trzeba mieć świadomośc, że to MOJA dżungla i JA decyduję o moich myślach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

miałam atak lęku jdąc na rowerze wieczorem .cierpię na nie od lat i w momencie kiedy nadchodzą bierze mnie taka panika ,bo nie wiem gdzie jestem i wogóle DRAMAT.tym razem zeszłam z roweru spokojnie i pozwoliłam sie poddac lękowi az przejdzie przezemnie.straciłam kontakt z otoczeniem ,w głowie piekło i niebo.ogólnie wojna .a ja stałam nieruchomo ,powtarzajac sobie ze musze tak stac ,nie myślec.za kilka minut bedzie ok.powtarzałąm sobie ze to przeciez nie pierwszy raz .ze przezyłam go juz dziesiatki to ten TEŻ sobie pójdzie.SAM.a jak nie pójdzie to umre.NO I NIE UMARŁAM.jak sie przejdzie przez niego "swiadomie"to łatwiej sie z nim oswoić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu,

przeprszam że nie napisalam ze wyjeżdzam na kilka dni bez mozliwosci odpisania, wszysto przez goraczkę podróżową..

Widze u Ciebie dużo negatywnego myslenia wszak to objaw nerwicy..

to poczucie osaczenia. Siła jest reakcja na trudne sytuacje, na pewno jest w Tobie tyle ze jeszce nie odkryta. Ja doswiadczylam tego wiele razy.np w pracy kiedy idac tam nie mam na nic sily, Ale bedzac w pracy swiadomsc tego, ze chorzy na mnie liczą daje niesamowitą siłe.

Tak samo Twoje dzieci- dla nich musisz być silna.

Zawsze jest tak, że na danym etapie życia staramy się jak umiemy najlepiej..

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich !

Jestem studentem III roku Dziennikarstwa. Od mw 6 lat borykam sie z doleglwościami psychosomatycznymi, które leczyłem jedynie farmakologicznie przekonany o jedynie somatycznym podłożu mojej choroby. Pod koniec ubiegłego roku dowiedziałem się o swojej nerwicy lękowej. Stopniowo, lecz sukcesywnie zacząłem zgłebiać wiedzę na temat choroby. Bardzo mi to pomogło, zacząłem spotykać się z psychologiem a dochodząc do rozumienia cech nerwicy czułem się nieco lepiej. NIestety mój psycholog spotykał się ze mną b. rzadko tak, iż zwątpiłem w sukces jego działań tym bardziej, że nie wykazywał chęci spotykania się ze mną. Nadal próbuje zrozumieć tą męczącą chorobę, jednak siły mam już co raz mniej. co raz częściej duszą mnie jej objawy. Pomimo swojego młodego życia, które chciałbym wykorzystać jak najpiękniej nie potrafie w pełni normalnie funkcjonowac w społeczeństwie. Jest mi co raz trudniej. Niemal każdy mój związek z dziewczyną rozpadał się z powodu nasilających się dolegliwości (stanu przygnębienia, wyobcowania). teraz potrzebuję swojej drugiej połówki bardziej niż kiedykolwiek, jednak kiedy objawy się nasilają (tj. biegunki, bladość, pocenie sie etc.) szukam samotności. Boję się, że któregoś dnia odbiorę sobie życie... pomocy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gregorio przede wszystkim to chcę cię uswiadomić że różni ludzie na tym forum mają bardzo podobne uczucia które właśnie ty masz. I możemy się jedynie z toba nimi podzielić. nie jesteśmy wstanie pomagać...bo akurat tego typu problemy rozwiązyje się samemu.

rozumiem że jest ci źle, nie masz ochoty dłużej żyć, i masz wszystkiego dośc. jednak weź się wgarść. jesteś studentem III roku Dziennikarstwa, ja nie dotarłam nawet na pierwszy rok, więc nie jest tak źle. poza tym powiedz mi czy zaliczyłeś juz psychiatre?

u nas to pierwsze pytanie - więc się nie gniewaj

No i na koniec :D Witaj na forum !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oto mi właśnie chodzi. Chcę rozmawiać z ludźmi, którzy mają podobne problemy. Kiedy przyjechałem w październiku na III rok studiów czułem się tragicznie i udałem się na Izbę przyjęć (byłem b.odwodniony) i sądziłem, że położa mnie na odział pod ścisłą obserwacje. Niechętnie zgodziłem sie na rozmowe z psychiatrą ponieważ mimochodem powidziałem, że mam myśli smaobójcze. Psychiatra przypisałem mi leki na uspokojenie itp. Następnie udałem się do gastrologa, który po szczegółowym przebadaniu mnie stwierdził : "pana choroba jest w głowie więc potrzebuje Pan lekarza duszy". Od tamtej pory utwierdziłem się, iż faktycznie nie jest to żadne schorzenie somatyczne bo badania nic nie wykazały. NIemniej jednak moje poszukiwania trwały ok 5 lat. Tyle czasu jazdy na środkach farmakologiznych a co ma powiedzieć moja wątroba?

Jeśli ktoś potrafi przemówić do mojej podświadomosci, żeby mnie z tego wyciągnąć to byłbym naprawde b. dzięczny i chętnie spotkałbym sie z taką osobą, która ma to już za sobą. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gregorio.Ja lecze sie juz 8rok.Zanim zaczelam studiowac juz chorowalam na neriwce lekowa idodatkowo przechodzilam depresje.Uwazalam jednak ze studia mi pomoga bo czyms sie zajme,chchcialam przezwyciezac moje leki i slabosci.Wkoncu udalo mi sie je skonczyc i nawet napisalam prace magisterska.nie bylo mi latwo ale walczylam i walcze ze soba odkad pamietam.Mam za soba dwie proby samobojcze i ciesze sie ze byly nie udane bo zycie jest piekne choc czasem wisza czaarne chmury.W tej chwili nie chodze do psychologa na wlasne zyczenie zrezygnowalam ale to moj wybor a kazdemu innemu polecam wygadac sie przed specjalista i jesli ten psychoterapeta nie mial czasu dla ciebie wybierz wiec innego.Kazdy z nas musi sie nauczyc sam sobie pomagac.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...jestem nowa,choruje na nerwiice lekowa od 17roku zycia,a mam obecnie 26lat...ciezko mi ale jakos z tym zyje...poprostu nie lubie byc sama...staram sie nigdzie sama niechodzic,choc czasami sytuacje mnie do tego zmuszaja...mam ataki w autobusach,sklepach itd.,objawy uczucie omdlenia(brak oddechu,pocenie,szybkie bicie serca,zawroty glowy,brak kontatku z rzeczywistoscia itd.),a wiem jakie ono jest bo w calym miom zyciu zemdlalam chyba z 20razy...jadnakze tych omdlen nie zaliczam do nastepstw nerwicy...jesli chodzi o rade,to ja poprostu staram sie przeciwdzialac atakom:)i jak narazie mi sie udaje...ja cala wine za moja nerwice zwalilam na palenie papierosow(to nieznaczy,ze zerwalam z nalogiem)ale poprostu gdy mam gdzies jechac lub isc poprostu 2godz.przed wyjsciem staram sie nie palic i to mi pomaga:)))to wszystko odgrywa w psychice,trzeba sobie ja przeprogramowac:)))a jezli jednak zlapie mnie maly atak(w autobusie czy gdzies),w mysli obieram sobie jedna z osob z mojego otoczenia i w razie czego zwracam sie do niej o pomoc wtedy wiem,ze nie jestem sama,a jesli nie ma nikogo przy mnie wymyslam sobie inna droge ucieczki...mysle o wszystkim innym,byle nie o moim stanie,denerwuje sie sama w sobie,probuje przypomniec sobie jakas klotnie z mezem,rodzicami nie do konca wyjasniona,mysle o tym i mi przechodzi:)od 3 lat pracuje sezonowo w holandii i jakos musze sobie radzic,za tydzien wyjezdzam sama autobusem,troszke sie boje,ale jestem dobrej mysli:)na szczescie maz tam na mnie czeka;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i ja wtrącę swoje 5 groszy..

 

Macie rację, mówiąc, że podczas ataku za bardzo nie da się myśleć, a tym bardziej koncentrować na tym czy opierać się o ścianę czy przebiec wkoło domu :) Ja mam już kilka mniejszych i większych ataków za sobą i na podstawie tego co zaobserwowałem mogę stwierdzić, że:

 

1) NIE POMAGA wyrzucanie agresji (ja próbowałem podczas lekkiego ataku zrobić to na worku bokserskim). Efekt - atak się wzmocnił.

 

2) NIE POMAGA wkurzanie się na nerwicę i mówienie sobie "no dawaj cholero, pokaż na co cię stać". Efekt - do burzy w głowie doszło jeszcze drętwienie rąk.

 

3) POMAGA obiektywne spojrzenie na atak. Myślenie o tym, że strach jest wyolbrzymiony w mojej głowie i że fizycznie tak naprawdę nic mi się nie stanie.

 

4) POMAGA myślenie o tym, że atak jest czymś co działo się już kilka razy i tak samo jak wcześniej przejdzie. Po prostu wzięcie go na chłodno i potraktowanie jako coś naturalnego co po prostu trzeba przeczekać.

 

5) POMAGA spokojne spacerowanie, spokojne oddychanie.

 

[ Dodano: Nie Kwi 09, 2006 6:13 pm ]

6) POMAGA przeżucie gumy miętowej :)

 

7) POMAGA wzięcie tabletek uspokajających (natychmiastowo - zapewne to tzw. efekt placebo)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, Greg.

Niestety, nie mogę powiedzieć, że mam to za sobą. Somatycznie chyba nie jest tak źle, ale przy Kimś to dolegliwości bardziej uciążliwe. Tzn. teraz mniej je zauważam. Oczywiście nie tylko ciało daje w kość...

 

A światełko to mi się kojarzy tylko z jednym :/

Bezlistna koniczyna zawsze tak blisko :(

 

Pozdrawiam

 

PS. Gdzie studiujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z Konradem, że pomaga spokój.. i pozytywne myślenie, że zaraz przejdzie i takie obietkywne spokojne spojrzenie na sytuację, że nic się przecież nie dzieje. Ludzie wokół chodzą, nikt na nas nie zwraca uwagi.. jesteśmy tacy jak inni, tylko w środku nami coś miota. Ja sobie wyobrażam czasami, że mam wokół siebie takie pole bezpieczeństwa i że nic z zewnątrz do mnie nie dochodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6) POMAGA przeżucie gumy miętowej

z tym się nie godzę!!!

jak żuję gumę to inaczej oddycham , płytko i szybko i często mam matrixa

NIE POMAGA wyrzucanie agresji

z tym godzę sie połowicznie, bo wielokrotnie jak mialam atak to pomagały mi zajęcia fizyczne- bardzo ciężkie

NIE POMAGA wkurzanie się na nerwicę i mówienie sobie "no dawaj cholero, pokaż na co cię stać"

z tym również się połowicznie godze, bo po tym mi przechodziło.

tyle że poprostu - nie wkurzałam się na nerwcę ale kładłam się i z uśmiechem mówiłam--"już ja cię znam , ciekawe co masz mi nowego do zaoferowania"

 

a z resztą się zgadzam

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ważne aby opanować to wrażenie ,że ludzie sie nam przygladają i wiedza co się z nami dzieje.bo tak naprawdę maja nas gdzies i chodzą sobie obok.nikt nam krzywdy nie zrobi od tak.póki nie zdradzamy paniki nikt by się nawet nie zorjetował,ze jesteśmy w fazie lęku.ja tam sobie cały czas powtarzam,że ten cały syf to tylko choroba ,a nie moja osobowość.po latach ludzie myśla ,że już tacy sa poprostu-markotni,smutni,zniewoleni.nie myślcie żle o sobie.to nie są cechy waszej osobowości.to są objawy choroby.trzeba je zwalczać,choćby nie wiem co.a jak już niestety stanie sie wstyd przy ludziach i przyjezdza po mnie karetka na ulicy, to też nie koniec świata...ludzie z widocznymi chorobami chodza po ulicach i nikt sie nie śmieje....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×