Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy warto mieć faceta ? / kobietę ?


Rekomendowane odpowiedzi

tropiciel, nie? Jak to nie przejrzyj swoje wypowiedzi i stwierdzisz sam, że tak jest. A prawda jest jedna każdy w życiu dokonuje swoich własnych wyborów, Ty chcesz coś poświęcać to poświęcaj twoja sprawa, abyś nigdy nie żałował...My będziemy się przytulać !!! I do swoich drugich połówek i do dzieci.

 

gusia, ochlon, przedstawiam swoj punkt widzenia, najwyrazniej rozny od Twojego ale to nie powod by negowac to jak ja czy Ty widze swiat :nono:;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, Wydaje mi się że masz jakąś spaczoną wizje tego wszystkiego,jakoby facet to władczy ogr/troll który "zapnie" cię wtedy kiedy będzie miał ochotę,a będzie miał na to ochotę 99% czasu,nie,czasy żon-niewolnic minęły D: (Chyba że trafisz na sku*&*/oszołoma)

 

Co do tematu,jak mówiłem,że i warto i nie,też trzeba przede wszystkim mieć w sobie jakąś stabilność emocjonalną (choćby częściowo) i tą je**ną samoocenę na jako-takim poziomie,lub przynajmniej nie roztrząsać tego wiecznie,bo inaczej choj dupa kamieni kupa i tak z tego wszystkiego choćbyśmy trafili na nie wiem jak zajebistą/ego partnera/kę,nie wolno uzależniać emocjonalnie,własnego szczęścia,przede wszystkim mieć psychikę na tyle silną by lubić własne towarzystwo i nie posypać się jak domek z karciochów na wietrze po rozstaniu D:....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, trzeba przede wszystkim mieć w sobie jakąś stabilność emocjonalną (choćby częściowo) i tą je**ną samoocenę na jako-takim poziomie,lub przynajmniej nie roztrząsać tego wiecznie,bo inaczej choj dupa kamieni kupa i tak z tego wszystkiego choćbyśmy trafili na nie wiem jak zajebistą/ego partnera/kę,nie wolno uzależniać emocjonalnie,własnego szczęścia,przede wszystkim mieć psychikę na tyle silną by lubić własne towarzystwo i nie posypać się jak domek z karciochów na wietrze po rozstaniu D:....

Żeby to było takie proste jeszcze... stabilność emocjonalna, właściwa samoocena, nie uzależniać się, lubić siebie. Żadnego punktu nie udało mi się spełnić :-| znaczy lepiej się nie wiązać z nikim w moim przypadku. Na razie jestem na etapie klejenia domku z kart. Taśmą samoprzylepną

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arhol, możesz ludziom tłumaczyć, że związek ich nie wyleczy z choroby psychicznej, a oni dalej będą czekać na wróżkę, karocę i księcia/księżniczkę.

 

Najpierw się trzeba wziąć za siebie, a potem dopiero da się wchodzić w zdrowe relacje. Jak mi kto jeszcze raz napisze, że łatwo powiedzieć, to kopnę.

 

-- 28 sie 2014, 14:39 --

 

kicking.GIF

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Najpierw się trzeba wziąć za siebie, a potem dopiero da się wchodzić w zdrowe relacje. Jak mi kto jeszcze raz napisze, że łatwo powiedzieć, to kopnę.

 

Zgoda, ale to wzięcie się za siebie i wyleczenie może trwać latami. Czy aby na pewno trwanie w tak długim okresie bez nawiązywania relacji, co jest naturalną potrzebą, sprzyjałoby kuracji? być może po tym okresie ktoś by się znowu załamał, że życie mu przeleciało przez palce, a on/ona stracili mnóstwo fajnych okazji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Najpierw się trzeba wziąć za siebie, a potem dopiero da się wchodzić w zdrowe relacje. Jak mi kto jeszcze raz napisze, że łatwo powiedzieć, to kopnę.

 

Zgoda, ale to wzięcie się za siebie i wyleczenie może trwać latami. Czy aby na pewno trwanie w tak długim okresie bez nawiązywania relacji, co jest naturalną potrzebą, sprzyjałoby kuracji? być może po tym okresie ktoś by się znowu załamał, że życie mu przeleciało przez palce, a on/ona stracili mnóstwo fajnych okazji.

 

Też racja, ja jestem jaki jestem od urodzenia trudno to nawet chorobą nazwać, raczej typem czy zaburzeniem osobowości i raczej nigdy nie będę w pełni normalny, póki co jestem sam ale nie dlatego że uważam się za chorego. I tak straciłem już kilkanaście lat dorosłego życia i z wiekiem się coraz mniej atrakcyjny robię, nie ma na co czekać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jakbym miał czekać aż wynormalnieję to 80tki bym nie zdążył nikogo poznać. Byłem w czterech związkach, z czego raz sam odszedłem, a 3 razy decyzja o rozstaniu była mniej lub bardziej po drugiej stronie. Jakby nie byłem zaburzony to prawdopodobnie któryś z tych 3 związków by mógł się udać lub trwać dłużej niż trwał, ale szanse na to że kiedyś znormalnieję są nikłe, bo jestem jaki jestem od zawsze, więc szukam dalej licząc że w końcu jakiejś dziewczynie nie będzie przeszkadzać to jaki jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmęczona_wszystkim, nie no wiadomo, że a) często już jesteśmy mimo choroby w jakichś relacjach (rodzinnych, miłosnych, sąsiedzkich, koleżeńskich), b) i w czasie choroby i leczenia poznajemy ludzi. Tyle, że im lepiej będziemy sobie radzić ze sobą, tym lepiej będzie nam z innymi.

 

Nie mówię, żeby czekać z jakimikolwiek kontaktami do całkowitego wyzdrowienia, tylko żeby w najgorszych momentach nie chwytać się drugiego człowieka (zwłaszcza nowo poznanego) albo wyobrażenia o nim, jak tonący brzytwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wyleczenie? niektorych zaburzen nie da sie wyleczyc ... ale nauczyc sobie z nimi radzic i kontrolowac nie trwa lata, Nie trzeba byc normalnym zeby tworzyc udany zwiazek...trzeba miec tylko swiadomosc swojego pokrecenia i trzymac je w ryzach

Swietnie to ująłaś Candy :brawo: . Tak własnie trzeba miec tęświadomośc , znac swoje słabości i mocniejsze strony , a to co szkodliwe i krzywdzące naszą drugą Połowkę starać sie opanować, zdusić . U mnie często są to słowa w złości podczas kłótni z Żoną .Potem tego żałuje . Jednak czasem udaje mi się nie wybuchnąć, zamilczeć i nie wypowiedzieć krzywdzących słów .Gdy już ochłonę cieszę się ,że tym razem udało się pokonać chore wybuchy impulsywnej i krzywdzącej złości , niedobrych słów.

I zawsze dąże do tego by nie zakończyc dnia bez pogodzenia się . ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię, żeby czekać z jakimikolwiek kontaktami do całkowitego wyzdrowienia, tylko żeby w najgorszych momentach nie chwytać się drugiego człowieka (zwłaszcza nowo poznanego) albo wyobrażenia o nim, jak tonący brzytwy.

This,w razie czego, w "najgorszym" kryzysie,2 strona to nie jest ratunek,jeśli nasze problemy nas przerastają w stopniu "zbyt znacznym",nie znaczy że "przelewając" je na 2 stronę nastąpi cudne uleczenie.

Tyle, że im lepiej będziemy sobie radzić ze sobą, tym lepiej będzie nam z innymi.

+1 D:

Wydaje mi się,że te "podwaliny" czy jak to nazwać dystansu do siebie,ludzi,stabilności trzeba mieć choć w minimum,ewentualnie zdawać sobie sprawę z własnego "szaleństwa" i coś z nim robić (choćby minimalnie),albo nie przerzucać go na "2 stronę" jeśli niewiele z tym robimy,ale to wydaje mi się wręcz niemożliwe do realizacji,by w razie czego "odciąć" emocje i problemy i zapuszkować je tylko we własnej głowie.

2 człowiek (imho) nie może służyć jako "emocjonalny sracz" gdzie przerzucimy na niego wszystkie nasze kłopoty,emocje i resztę..bo to zwykle prowadzi donikąd.

Nie znaczy też,że trzeba być "całkowicie" ogarniętym,jak długo jakoś sobie radzimy z problemami,zaburzeniami,wadami i pracujemy nad nimi,tak myślę też że można próbować jakiejś relacji,człowiek to nie maszyna że musi być wszystko "perfekcyjne",jednak im bliżej tej nazwę to "idealnej stabilizacji" umysłowo-emocjonalnej,tym lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×