Skocz do zawartości
Nerwica.com

nadopiekuńcza matka


Rekomendowane odpowiedzi

Moja matka jest nadopiekuńcza, trochę apodyktyczna i lekko-nadmiernie kontrolująca.

Dla mnie też jest to w pewnym sensie wygodne, emocjonalnie może nie, bo wiele razy czuję chęć agresji wobec niej, ale życiowo bardzo mi wygodnie.

 

Moja mama to samo. Teraz jestem kaleką życiowo-manualno-socjalną. A może taka się już urodziłam?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi też po próbie, przerwaniu studiów i powrocie do domu wmawiała, że sobie nie poradzę i żebym został w domu lub poszedł na studia w mieście oddalonym o 80km i przyjeżdżał na weekendy. Może rzeczywiście sobie nie poradzę, ale nie chcę wracać do domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A moja matka z jednej strony chcę abym się usamodzielnił głównie przez znalezienie żony i spłodzenie dziecka a dla niej wnuka, a z drugiej chcę bym pozostał w domu rodzinnym a moja żona pomagała mamie w prowadzeniu domu i biznesie turystycznym. Oczywiście to są jakieś jej fantazje bo ja nie miałem kobiety na poważnie a grubo po 30-ce jestem i nie wiem na jakiej podstawie wysnuwa takie wnioski chyba takiej że większość ma żony i dzieci ale oni nie są tak niedojrzali i nie normalni jak ja.

Jak mieszkałem za granica i narzekałem ze tam mi źle to mi mówiła że mam wracać ale tez to żaden rozkaz nie był, w końcu wróciłem ale raczej nie z jej powodu. I teraz uważa że moje problemy są spowodowane moimi "przebojami" na zachodzie i nie bardzo chce abym znowu tam jechał choć to najłatwiejsza droga do usamodzielnienia się bo w Polsce za płacę minimum raczej nigdy się nie usamodzielnię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie matka nie mówi, że sobie z czymś nie poradzę, a gdy ja stwierdzę, że sobie z danym czymś nie dam rady, zazwyczaj zgadza się ze mną.

 

-- 26 sie 2014, 18:29:30 --

 

W moim przypadku sporym ułatwieniem do usamodzielnienia się byłoby chyba wyłączenie emocji, zniknęłyby lęki oraz emocjonalna agresywna niechęć do działania i pozostałoby do pokonania tylko zwykłe lenistwo.

 

-- 27 sie 2014, 15:00:06 --

 

Czasem dziecko częściowo samo sobie "pracuje" na to, by wyrosnąć na osobę niesamodzielną, niezaradną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam to samo. Mam juz 34 lata i czuję się wypruty emocjonalnie. Całe moje życie to nieustanna kontrola i agresja ze strony matki. Stary pantofel. Nawet kiedy się już wyprowadziłem z rodzinnego domu nadal próbowała mnie kontrolować. Dopiero w tym roku wziąłem opiekunkę do syna. Mam nadzieję zmienić to krok po kroku. Mam w sobie tyle żalu i złości. Polecam poczytać Alice Miller. Czy Wy jakoś próbujecie z tego wybrnąć?

 

-- 07 wrz 2014, 14:40 --

 

Carlosbueno sądzę, że nadal siebie oszukujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 dni temu wyjechałem z domu, przeprowadziłem się do mieszkania z dziewczyną. W końcu czuję się swobodny, choć wciąż finansowo zależny. Ale atmosfera między mną a matką jest napięta i np. dzisiaj w ogóle nie rozmawialiśmy telefonicznie, a to już plus.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie natomiast oboje rodziców jest nadopiekuńczych. Czy to patologiczne zachowanie jest spowodowane dbaniem o ochronę dziecka przed złym światem? Nie wydaje mi się, przynajmniej nie u mnie. Mój ojciec chce wszystko samemu robić lub zleca wykonanie czegoś dla matki. Nigdy nie da dla swojego dziecka podejść do wykonania jakiejś czynności, chyba, że już na prawdę nie ma innego wyjścia. Z matką jest bardzo podobnie chociaż w tej kwestii jest troszeczkę bardziej liberalna. Mój ojciec postępuje w ten sposób aby później móc przez kolejne tygodnie, a nawet lata puszyć się i mówić co on zrobił, co on załatwił, jaki jest wspaniały, a ja to nic nie umiem i do niczego się nie nadaję. Zawsze jak coś w domu złego się stanie lub zepsuje to jest to moja wina, nigdy jego mimo, że często to była właśnie jego wina. Drzwi zepsute? Moja wina. Wysoki rachunek? Moja wina. Coś porysowane? Moja wina. On po prostu potrzebuje osób kosztem których będzie się dowartościowywał. To jest świetny manipulant, potrafi tak cię zakręcić, że i tak mu wybaczysz i będziesz po jego stronie ponieważ raz jest miły i normalny, a raz na odwrót. W rolę miłego wciela się aby utrzymać swoją ofiarę przy sobie, a później znienacka znowu sprowadzić cię do parteru. I tak w kółko... Z powodu, że nikomu innemu nie dorasta do pięt to zrobił sobie ze swojego własnego dziecka idealną ofiarę. Boi się, że nawet jego własne dziecko może być w czymś lepsze od jego. Natomiast moja matka nie puszy się tak i nie obraża, a robi wszystko ponieważ musi być ciągle w gazie. Ona nie potrafi nic nie robić. Z tego powodu wykonuje wszystkie obowiązki, za każdego wszystko zrobi. Ja praktycznie nic nie muszę tutaj robić, wszystko mam gotowe. Z powyższych powodów oraz jeszcze innych dzisiaj nie potrafię rozmawiać z rodzicami (oni też nie potrafią) oraz boję się przy nich rozmawiać z kimś obcym (czy to przez telefon czy w realu). Rozmowa z kimś obcym, w ich obecności jest chyba dla mnie najgorszym możliwym lękiem. Mój ojciec zawsze tępił nieśmiałość do granic absurdu, a ja niestety taki jestem. Przez wiele lat unikałem wyjść z domu do minimum ponieważ zawsze były pytania ze strony ojca gdzie idę oraz docinki, że gdzie mogę niby pójść jeżeli nie mam żadnych kolegów itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak standardowy schemat. Pomóc komuś by się na piedestał postawić. U mnie matka wykorzystuje przeróżne formy szantażu emocjonalnego. Kiedyś się na to łapałem, robiłem sobie wyrzuty, obwiniałem się, że to ja jestem felerny. Tak na prawdę chodzi im tylko o to by wypełnić własną pustkę naszym kosztem. Wykorzystanie swoich własnych dzieci do osiągnięcia celu. Skaza po tym wszystkim zostaje na całe życie. Tak wielu ludzi kończy samobójstwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przedstawię Wam 'sposób działania' mojej matki. Jakiś czas temu ją rozgryzłem. Podejmuje się ona każdej pracy czy to z własnej woli czy po zleceniu przez ojca, przed wykonaniem tej roboty zawsze narzeka i leci litania jaka to jest biedna, jak to musi wszystko robić, jak to jej nikt nie pomoże, jak bardzo cierpi, jaka jest pracowita, jacy to my jesteśmy leworęczni, jak to jej w niczym nie pomagamy itd. Gdy usłyszę to, wtrącę się i zaproponuję swoją pomoc, np. że mogę pójść za nią do sklepu lub mogę wykonać jakąś inną pracę domową to przeważnie napotykam z jej strony stanowcze weto. Mówi, że nie trzeba, że sama to zrobi. Po prostu nie chce dać się odciążyć. Zastanawiałem się po co w takim razie to całe narzekanie i picie w moją stronę. Czy musi mnie non stop wpędzać w poczucie winy? No bo przecież ona ma własną wolę, jeżeli nie chce to może nie brać tyle na siebie, a poza tym nawet nie chce aby jej pomóc. Ona zwyczajnie robi to bo CHCE MÓC NARZEKAĆ, BICZOWAĆ SIĘ, UMNIEJSZAĆ RESZCIE I KREOWAĆ SIĘ NA DRUGIEGO JEZUSA. O to jej głównie chodzi. Chore.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze jak coś w domu złego się stanie lub zepsuje to jest to moja wina, nigdy jego mimo, że często to była właśnie jego wina.

Mam podobnie z matką, choć ona swoje tyrady w 90% kieruje w stronę ojca.

 

Z tego powodu wykonuje wszystkie obowiązki, za każdego wszystko zrobi. Ja praktycznie nic nie muszę tutaj robić, wszystko mam gotowe.

U mnie też, a jak matka ma gorszy nastrój, to mi się obrywa, że nic nie robię ;).

 

Podejmuje się ona każdej pracy czy to z własnej woli czy po zleceniu przez ojca, przed wykonaniem tej roboty zawsze narzeka i leci litania jaka to jest biedna, jak to musi wszystko robić, jak to jej nikt nie pomoże, jak bardzo cierpi, jaka jest pracowita, jacy to my jesteśmy leworęczni, jak to jej w niczym nie pomagamy itd. Gdy usłyszę to, wtrącę się i zaproponuję swoją pomoc, np. że mogę pójść za nią do sklepu lub mogę wykonać jakąś inną pracę domową to przeważnie napotykam z jej strony stanowcze weto.

Dokładnie. Często mogłem usłyszeć, że 'ona to sama zrobi lepiej'. Albo jak zleciła mi jakąś robotę, 'asystowała' mi przy niej, pouczając, jak mam to robić. Aż w końcu nie wytrzymywałem, wytykałem jej, że mnie irytuje i nie mogę się przez nią skupić na pracy, to wtedy mówiła, że sama sobie to zrobi - 'łaski bez'. A potem było jak wyżej - narzekanie, że nic nie robię.

 

Ona zwyczajnie robi to bo CHCE MÓC NARZEKAĆ, BICZOWAĆ SIĘ, UMNIEJSZAĆ RESZCIE I KREOWAĆ SIĘ NA DRUGIEGO JEZUSA.

Nic dodać, nic ująć. Po prostu to jest krótki opis mojej matki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kur*a moi obaj rodzice walczyli o każdy oddech, zresztą dalej walczą. O każdy ochłap aby podbudować swoje ego, aby zatuszować swoje prawdziwe problemy. Ciągła gra w jakiejś sztuce, jak w teatrze lalek. Tak lalek bo to już nie są ludzie, to zwykłe sztuczne lalki. Znaleźli sobie idealną ofiarę w swoim dziecku bo dla obcej osoby to do pięt nie dorastają i dobrze o tym wiedzą. Zresztą to dzikusy więc zawsze obcą osobę traktowali jako wyższy gatunek niż członków własnej rodziny, bali się konfrontacji z kimś z zewnątrz. Zawsze w ich oczach własne dziecko było najgorsze i tak jakby upośledzone w porównaniu z innymi. Ta cała gra pozorów, obwinianie dla obwiniania, wpędzanie w poczucie winy dla wpędzania, obrażanie dla obrażania, wszystko po to aby poczuć się lepszym i podnieść sobie humor. Kur*a to są zwykli frajerzy i wychowali jeszcze większego frajera czyli mnie. Pewnie przed rozpoczęciem wieloletniego procesu odbierania pewności siebie własnemu dziecku dodając je sobie, byli zwykłymi o takimi małymi leszczami jak ta kropeczka . Myślą sobie, że na cudzej dupie do raju zajadą ale nie, skończyło się. Od dzisiaj będę bezwzględny i nieczuły. Teraz to ja odbiorę to co moje, to co mi się należy. Odbiorę swoją pewność siebie i poczucie własnej wartości. Koniec zrzucania na mnie ich własnych brudów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja matka również wyręczała mnie we wszystkim, nie musiałem nigdy w domu nawet ścielić własnego wyra, sprzątała po mnie burdel w pokoju, zmywała naczynia. Nigdy nie miała do mnie o to pretensji, to było naturalne więc i ja nie czułem się wtedy ani winny ani nie uważałem że coś w tym złego. Dopiero po latach zaczęło mi być zwyczajnie wstyd że tak się obijałem i pozwalałem jej robić to wszystko, ale do dziś często zdaje się na nią w różnych sprawach. Niestety, w domu zawsze byłem leniwy i nie chciało mi się nic robić i pomagać. Czasem mama prosiła mnie o pomoc w ogrodzie czy innych cięższych pracach przy domu, wtedy niechętnie zgadzałem się. Ale kiedy chciałem sam w czymś pomóc jej, zawsze odmawiała, nie pozwalała sobie pomagać i wyręczać w niczym, np. "bo i tak Ci się nie chce", "nie potrzebuję niczyjej pomocy", "wcale nie chcesz tak naprawdę mi pomóc" itd. Wyrosłem na bardzo niesamodzielną osobę, oczekującą pomocy w życiu i wyręczania przez innych. Z biegiem lat jest pod tym względem co raz lepiej, ale idzie mi to bardzo powoli i wciąż jeśli jest okazja, pozwalam komuś się wyręczyć w kwestii której nie lubię bądź nie chcę wykonać. Jednak z kobietami jest inaczej, to znaczy swoim dziewczynom zawsze we wszystkich czynnościach fizycznych pomagałem, nie pozwalałem nic ciężkiego nosić, jak zakupy. Otwieram przed nimi drzwi i puszczam przodem. Dziwne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem Wam ze sie usmialam czytajac te posty: ze matka najpierw mi kazala robic a jak zrobilem to bylo zle NIESTETY BABKI TAKIE SA. Tez tak mam przyznaje sie, nie ukrywajmy faceci sa mniej dokladni, powiesza byle jak, rozrzuca itd, niemniej ja mezowi nie mowie tego tylko jak zrobi tak zrobi a ja pozniej wprowadzam poprawki :D Natomiast jezeli chodzi o decydowanie itd to ludzie ogolnie maja skłonnosc do dominacji, jedyna rada: isc na swoje, mysle ze wtedy Wasze relacje poprawia siae.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat z prasowaniem ja tez mam problem bo nie lubie tego i sie nie przykładam, ale przynajmniej sie zmusze, mam wiekszosc znajomych kolegow i oni jak wyciagna z pralki to rzuca i pozniej na siebie wloza pogniecione, a jednak kobieta sie przyjrzy bardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×