Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

ale to są kompletne różne rzeczy, cechą wspólną są wahania nastroju, w ChAD masz na ogół potwornie ciężkie depresje przeplatane z okresami mocnego wzmożenia, czasem na pograniczu szajby i utraty kontroli; to choroba i leczy się ją lekami

 

w ChAD nie ma najbardziej charakterystycznej dla BPD cechy, czyli kompletnie zaburzonego obrazu siebie, BPD to ciężkie zaburzenie osobowości, które wymaga długiej terapii, z rzadka wspomaganej lekami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pustka w głowie i łeb pusty jak wydmuszka. Nie wiem co robić ze swoim życiem. Dopadają mnie stany w których zastanawiam sie gdzie teraz powinienem być i co powinienem w tej chwili robić bo może jestem nie tu gdzie powinienem? Jak głęboka jest ta studnia? Czy da sie gdzieś odbić i wyrównać? Spadam wciąż czy może lecę? Jest tak mało odpowiedzi na tak wiele pytań. To taka obcość samego siebie. Jakbym stał obok siebie. Dziwne jazdy. Czuje sie jak na rozstaju dróg tylko że wciąż na nim tkwie bez możliwości wybrania żadnej drogi jedynie wokół zmienia sie pogoda. I choć życie pędzi jak fury na ulicy to stoję w miejscu a zmienia sie tło. Codzień zwykle sytuacje przypominają ze jestem chory i że lepiej nigdy juz nie będzie. Bo to jest coś czego sie nie da zmienić. Nie wiem jak to sie skończy jak to wszystko będzie wyglądać za rok lub dwa. Bardzo boję sie o tym myśleć. Nie wiem czy lit cudownie mnie wybawi. Jeśli tego nie zrobi do początku września czyli juz niebawem to trafie na przyjęcie planowane do szpitala. Pewnie spędze tam z pół roku. Bo przecież ile przejść z tym syfem a poprawy są chwilowe. Takie na pstryk. Tak naprawdę juz bym tam chciał pójść bo akurat nie pracuje i to dobry moment bo powoli napadają mnie myśli że nie mam pracy a kredyt na samochód ma jeszcze rat na ponad rok i moi rodzice będą musieli go płacić a to nie jest za przyjemne. Nie czuje sie zdolny do jakiej kolwiek pracy. Poprostu nie mogę. Nie dam sobie rady. A to potwierdza że wciąż i tak jest zle. Jak pomyśle że miałbym iść do pracy i pracować to dopada mnie lęk i bezradność. Jakby tam miała mi sie krzywda dziać. Tak naprawdę czekam do września proforma żeby lekarka orzekła że mogę oczekiwać na łóżko w klinice chorób afektywnych. Będę musiał pogadać z matka że jest tak i tak i niestety póki co ja nie jestem w stanie się wyłonić do życia jakie prowadzi większość ludzi i chodzić do pracy i tak dalej. Przydała by sie jakaś renta ale z tego co czytam na forum jest to awykonalne. Tak więc czuje sie jak warstwa gnijąca. Jak pasztetowa która się rozkłada na słońcu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponad tydzień temu zacząłem łykać trittico. Już drugiego dnia dopadła mnie śmiechawa jak po dobrej trawce. Czułem się zajebiście, aż za dobrze więc prosiłem w myślach, aby nastrój się trochę obniżył. Moje życzenie spełniło się z nawiązką i cały tydzień, poza jednym dniem, kiedy piłem był totalnie do pi.dy. Trittico nie pomogło w ogóle na sen, ale za to skutecznie pogorszyło nastrój i zaczęło powodować wkurwy i napięcie we łbie. Słowo się rzekło i teraz testuję kwetiapinę. Nie mam już sił na to gówno. Jutro mam jechać na Woodstock, ale w takim stanie będzie to chyba mistrzostwo świata, chyba, że zapodam trip na benzosach.

Asmo, trzymaj się stary, kurde, kiedy się ostatnio widzieliśmy to nie wyglądałeś źle, ale wtedy byliśmy na świetnym antydepresancie - alkoholu. Tydzień bez picia i od razu chaos...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asmo, teraz w głębi duszy przeżywam to samo. Koszmar.

Mam nadzieję, że jestem dobrze zdiagnozowana ( nie jest ona ostateczna )... że leki i terapia na 7F w Krakowie, która ma się zacząć w grudniu, przyniesie ukojenie, że wytrwam do grudnia, że w ogóle będą chcieli mnie tam przyjąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na cudowne ozdrowienie w szpitalu nie liczcie. Potrzymają, naszprycują lekami , a w końcowym etapie i tak będzie jak zawsze.

Potwierdzam. Ja pobyt u psycholi wspominam niemiło. Miałem tam być do momentu poprawy samopoczucia a wyszedłem kłamiąc ,że czuje się lepiej gdzie wcale tak nie było. Zresztą tak robi tam 70% kuracjuszy. Tak naprawdę jest zbyt wielu pacjentów na jednego lekarza i traktują Cię taśmowo. Z psychologiem przez dwa miesiące widziałem się może ze dwa razy po 30 minut. Robią jakieś głupie testy psychologiczne po 400 pytań. Chamstwo personelu to kolejna rzecz, która rzuca się w oczy, po jakimś czasie sanitariusze i pielęgniarki zaczęły mi cisnąć tekstami w pogardliwym tonie"do roboty by się wziął", "siedzenie przy laptopie to nie jest choroba".Odpyskniesz im w mocniejszych słowach to zaraz idziesz w pasy. Ogólnie większość osób na oddziale chciała się wypisać i wrócić do lekarza do przychodni. Niektórzy wypluwali leki do kibla. Były oczywiście przypadki pacjentów którym pomogli i czuli się lepiej.Ze mną na sali był nawet jeden Chadowiec, który mówił ,że czuje się już bardzo dobrze. Dziękował lekarzom na zebraniu a po wyjściu ze szpitala tego samego dnia zabił się skacząc z 6 piętra. Wiele pacjentów trafia tam już po raz któryś. Były przypadki osób, które trafiały tam po raz 9,10,11. Jedynym plusem była dobra atmosfera między pacjentami. Każdy każdego rozumie i nie trzeba ukrywać choroby.

 

-- 31 lip 2014, 10:06 --

 

Tańczący z lękami, hehe też brałem Trittico i faktycznie beka jak po trawie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na cudowne ozdrowienie w szpitalu nie liczcie. Potrzymają, naszprycują lekami , a w końcowym etapie i tak będzie jak zawsze.

Szpital - nigdy więcej! Hardcor i prawdziwa szkoła przetrwania. Traktowanie ludzi jak gówno. Zero zrozumienia. Upokorzenie. Takie mam wspomnienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy sie pogodzilam hmm, powiem szczerze ze odpowiedz mnie nie interesuje. Ale nie walcze o normalnosc i nigdy nie walczylam czyli chyba sie pogodzilam albo wzielam moj stan jako calosc mnie - walcze za to o spokoj i nie tylko moj spokoj ale i otoczenia w ktorym przebywam, bo wiem ze to odbije sie na mojej psychice. Czy moja bariera nieodczuwania "ludzkiej krzywdy" jest nastepstwem choroby, jak to pisze Robert czy poprostu wytworzylam ja sama w celach obronnych? sama nie wiem ale funkcjonuje w spoleczenstwie podobnie jak Robert - pomagam, nawet podtrzymuje na duchu ale jakiekolwiek wyzsze uczucia w stosunku do innych sa mi obce. Nieraz, to nawet wkurw mnie bierze na cudze problemy, bo wiem ze jak mnie drasna psychicznie, to odchoruje to z nawiazka a "przesladowanie" problemem nie wiadomo ile bedzie czleka meczyc :twisted: nie chce tego i staram sie trzymac z daleka - na ile mozna oczywiscie.

Co jest jeszcze dla mnie specyficzne, to to, ze jak mnie przycisnie, to staram trzymac sie od choroby z daleka, dlatego tez znikam z Forum. Nie chce zeby moje mysli ciagle krazyly w tym temacie, wypinam na chorobe dupe ... o chorobsku moge myslec jak mi lepiej, jak jestem odporniejsza, jak moge o tym pogadac, przegryzdz to, przewalkowac. Topamax dobrze mi zrobil, dopiero po nim uzyskalam bardziej naturalna bariere na problemy swiata i sama nie musialam sie wysilac .... ale po czasie odczulam wielka pustke w stosunku do siebie. Zaczelam czuc sie jak Asmo, nie wiedzac kim jestem, obca dla siebie samej. Do tego w okresach duzego stresu, czulam sie znakomicie, normalnie wszystko po mnie splywalo a moj spokoj wewnetrzny byl och i ach ... tyle, ze jak stres opadal, to ja wpadalam w taka glebie na pare dni, ze normalnie nie moglam sie z niej wykaraskac. Jedna wielka trzesaca, niekomunikujaca galareta :lol: Nawet moj ulubiony, stosowany Risperidon nie dawal sobie z tym rady. Nie chce tak zyc, nie moge stracic odczuwania siebie, bo juz nic z tego swiata odczuc mi nie zostanie. Topamax odstawilam i czekam na powrot do "mojej normalnosci" - narazie jedyny minus widze w tym, ze znowu mecza mnie bole migrenowe, ktore Topi mi prawie kompletnie zniwelowal ... i jeszcze jedna nieprzyjemna rzecz, to znowu nie sypiam. Topi uregulowam mi spanie i mala dawka Mianseryny robila dobra robote. Teraz Miansa dziala jak cukierki - jade znowu na Sedam-ie, bo mnie notoryczna bezsennosc rozwala na lopatki - no ale cos za cos.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z chorobą da się normalnie funkcjonować, normalnie żyć. Niech mi jakiś doktorek jeszcze raz wyskoczy z takim tekstem to go zmasakruje. Chodziłem po psychologach, psychiatrach i nasłuchałem się tej głupiej formułki. Najbardziej wkurwiła mnie jedna co kiedyś była na zastępstwie mojego lekarza. Gdyby nie pracowała w tej samej przychodni co mój lekarz to bym rzucił jej wiązanką od pizd i szmat. Dzisiaj może trochę lepiej się czuje ,ale jutro znów będzie zjazd. Obawiam się ,że to tylko kwestia czasu jak zmienią mi diagnozę z F33 na F31. Dali mi 60-letniego lumpa do pokoju. Ma śmieszną żulerską czapeczkę :D. Mam nadzieje ,że jakoś wytrzymam z nim te dwa tygodnie. Byłem dzisiaj na Dancingu, ale to nie dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym chętnie otworzył nowy dział na tym forum pt. "psychoza depresyjna".

Bo to co często czuję wykracza poza wymiar standardowej depresji, doświadczenia bólu

są tak skrajne, że przybierają formę urojonych wyobrażeń o świecie, ludziach,

tworzenie pesymistycznych dogmatów, obsesyjne myślenie o krzywdach i

tworzenie katastroficznych filmów w głowie ...

 

Można powiedzieć że to efekty negatywne schizofrenii, tak jakby na jej granicy,

między silną depresją a psychozą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam u mnie czar prysł.Lęki wróciły.Samopoczucie opadło jak kłoda.W ogóle nie mam chęci do działania.Nie widzę wogóle perspektyw dla siebie.Wszystko jest czarne i bez sensu.Nie mam wogóle motywacji do niczego.Od kiedy przestałem pić wszystko mi jedno.Brakuje tego zapomnienia.Utraciłem wszystkie swoje dawne pasje.Liczyłem na ten Escitalopram że mi coś pomoże.Do tego jeszcze biorę to Trittico i Perazyne ale też nie widze żeby coś mi pomagały.Czarna czeluść mnie zaczyna pochłaniać z powrotem.Najchętniej naćpałbym się czymś i całe dnie spał.Nie wierze już w zmiany leków. Zazdroszcze ludziom pełnym Energii Pasji cieszących się z życia jak idę ulicą.Nie ogarniam już nic.Pozdrawiam was wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z chorobą da się normalnie funkcjonować, normalnie żyć. Niech mi jakiś doktorek jeszcze raz wyskoczy z takim tekstem to go zmasakruje.

Błagam cię-nie rób tego od razu, na gorąco. Pamiętaj o koledze , ktoremu strasznie zależy aby komuś spuścić wpierdol.

Poznęcamy się nad frajerkiem trochę :D

Wywieziemy go do lasu i połamiemy mu kręgosłup.Wtedy zobaczy jak z chorobą da się żyć :D

 

-- 01 sie 2014, 20:46 --

 

Kurwa zawsze jak wypije za dużo kawy to czuje niepokój i nasilają się myśli samobójcze.Czasem się zastanawiam czy można wogóle pić kawę do leków. Też tak macie?Dziwny objaw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie jestem jedyny, którego kwetiapina nawet w małej dawce ciągnie w dół :roll:

3-4 dni z rzędu brałem ją, żeby łatwiej zasnąć.

Problemem na drugi dzień jest wstawanie z łóżka, lekka zmułka rano, spadek ogólnej motywacji :x

Po przyjściu z pracy siadam na sofie i jak nieżywy zasypiam na 1-3 h. Nie dziw, że potem nie mogę zasnąć... :bezradny:

Lepiej się trochę pomęczyć i spać mniej, niż wciągać prochy na sen. Przynajmniej takie moje doświadczenia.

 

Odnośnie kawy, ja w ogóle nie piję, bo mi się po niej ręce trzęsą i chodzę jak nakręcony :pirate:

 

U mnie ogólnie w miarę ok. Szczególnie wieczorami. Chociaż czuję się chłodny i wyprany z emocji to taki stan w tej chwili mi odpowiada.

Od jutra wchodzę na 150 mg lamo i schodzę na 500 mg convulexu. Zobaczymy jak efekty.

Poza tym jeśli nic się nie zmieni, to przydało by mi się coś na gonitwę myśli. Czasami, szczególnie w okolicach godzin południowych, nieźle daje mi w kość.

 

pozdro i miłego weekendu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam u mnie ból istnienia przechodzi wszelkie granice.Nie potrafię z niczego odczuwać przyjemności.Wszystko jest mi obojętne.Nie potrafię się niczym cieszyć.Nie mam celi na przyszłość.Na prawdę nie potrafię się zmusić żeby się cieszyć.Kompletna anhedonia.Nie wierzę już w żadne leki.Jedynie benzo w bardzo małej dawce pozwala mi jakoś żyć.Pozdrawiam was wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic mi już nawet nie mówcie. Ciągnę to życie z dnia na dzień męcząc się nie wiadomo po co. Tylko weź się zabij i skocz z tego 6 piętra. Potem można przeżyć z połamanym kręgosłupem i wtedy to już totalna kaplica. Leki chuja dają, żeby to można było przynajmniej jakoś zaleczyć albo przejść w stan jakiejś remisji. Już nie mówię nawet o całkowitym wyleczeniu. Cukrzykom jakoś ta insulina pomaga. Mają ograniczenia ,ale przyjmują leki i normalnie funkcjonują. Tutaj możesz się nawet zesrać idąc na bosaka do Częstochowy a i tak to nic nie da. Na ocenienie skuteczności danego leku potrzeba rok czasu i tak Ci testują raz jeden lek, raz drugi gdzie tylko coraz bardziej się rozczarowujesz i tracisz nadzieje. Boli mnie trochę to ,że lumpy i narkomani mają większe pole manewru. Zawsze mają możliwość pokonania nałogu w który z własnej winy wpadli i powrotu na normalne tory życia a my niestety nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Jack_, kiedyś myślałem, że narkomani to ludzie, którzy dla dobrej fazy dają sobie "po kabelkach" lub coś wciągają, że robią to z wygody dla chwili rozkoszy i uniesienia. Obecnie, pewnie przez pryzmat choroby widzę to nieco inaczej. Dodałbym bowiem tutaj jeszcze jedną grupę osób a mianowicie tych, którzy po prostu cierpieli na podobne do naszego kur.estwo. Spróbowali narkotyków jako panaceum na ich stan, a że zadziałały to się "leczyli" dalej. Gdyby nie było leków to pewnie zostałbym narkomanem. Nigdy niczego nie brałem poza paleniem trawki i haszu, ale wiem, że gdyby nie było leków i benzosów to wziąłbym wszystko, aby uśmierzyć ten ból, napięcie, bezsenność, nerwicę i chore myśli. Narkomania to choroba, ale mało który zdrowy na nią zapada, podobnie jak alkoholizm. W większości to są środki na ugaszenie bólu. Obecnie szanuję zarówno jednych jak i drugich i nie będę nikogo krytykował nie znając "jego historii".

 

Właśnie wróciłem z Woodstocku. Browarki pomogły mi jakoś podtrzymywać nastrój. Naszło mnie też kilka ciekawych, zasłyszanych refleksji, że im człowiek starszy i dojrzalszy tym więcej ma w sobie ograniczeń, jest mniej ciekawy świata i wszystko neguje. Moje życie ostatnio ciągle było na "NIE". W przeciągu tych 2 dni w powietrzu dało się wyczuć wolność i autentyczną sympatię między ludźmi. Żałuję tylko, że teraz jestem skamieliną, która nie potrafi "przewodzić" miłości i pozytywnych uczuć. Obcy ludzie przybijali mi "piątki", witali się ze mną, mówili skąd są jak mają na imię, a ja zamiast jedności czułem izolację...Kiedyś na Woodstocku bawiłem się dużo lepiej. Na pewno choroba była słabsza, a we mnie było więcej życia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tańczący z lękami, fajnie ,że pojechałeś na Woodstock. Zawsze to jakieś urozmaicenie. Ja nigdy nie przepadałem za takimi festiwalami, bo słucham hip hopu, ale pamiętam jak byłem jeszcze zdrowy to pojechałem na Mistrzostwa Europy do Austrii. Wyjazd życia. Świetnie było. Pierwszego dnia na miejscu poznałem polaków potem dołączyli się do nas inni kibice z innych krajów. Balowaliśmy do rana w strefie kibica i tak cały tydzień aż się łezka w oku kręci jak to wspominam. Każdy się z każdym bratał i szybko zapoznawał. Czułem wtedy uczucie niesamowitej wolności i beztroski do świata. Dobrze ,że zostały jakieś piękne wspomnienia z przed choroby. Dzisiaj o takich emocjach mogę jedynie pomarzyć. Rozjebałem tam chyba z 2 tys zł i nie miałem kasy na zapłacenie czynszu i wyjebali mnie z mieszkania :D, ale mimo wszystko nie żałuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej wszystkim współautorom tego forum! :D :)

Dołączanie do tego typu dyskusji jest dla mnie zupełną nowością. Zdecydowałam się na to całkiem przypadkowo, choć wcześniej już o tym myślałam. Moja mama cierpi na CHAD, a z nią chorują jej bliscy. Piszę tak, bo wszyscy z Nią mieszkający żyją z tą chorobą. Jest chora od około 20 lat i nie bierze leków, więc jest coraz gorzej. Ja sama nie wiem czy jestem chora. Nikt nie zdiagnozował u mnie choroby, ale moje zachowanie często na to wskazuje. Czekam w kolejce na psychoterapię grupową, może dostanę się na nią w okolicach października. Męczy mnie cholernie CHAD mojej mamy, niepewność związana ze mną i brak dystansu do sytuacji, relacji z mamą. Marzy mi się stanięcie na nogi, poradzenie sobie z samą sobą, tą chorą relacją, nawykami z dzieciństwa i odnalezieniem własnego sensu, celu życia. Może rozmowa z Wami pomoże w jakiś sposób? Może ja mogę, dzieląc się własnymi przeżyciami, pomóc komuś innemu?

Nowicjuszka pozdrawia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wam...

Zmieniłam ostatnio lekarza i znów jestem pod obserwacją co do diagnozy.

Ciekawe czy znowu się zmieni? Schodziłam z venli żeby zmienić lek. Myślałam,że UMRĘ!!!!!!!

Tak potworne zawroty w głowie plus prądy w głowie i w zębach jakie przeszłam to nie życzę nikomu...

Co chwilę miałam ochotę jebnąć głową w ścianę.

Teraz zaczęłam brać mobemid, ktoś coś może się wypowiedzieć o tym leku?

I ogólnie jest ch.ujowo bo któraś noc z rzędu zawalona, spać nie idzie, wkurwienie straszne, śpię jakąś godzinę, dwie... Budzę się i BACH.

Koniec, no do kurwy nędzy czy to wszystko się kiedyś skończy!!!!

Jakiś czas temu tak przywalił mnie zły stan psychiczny z fizycznym, że siedziałam wyłam gryzłam podszukę i modliłam się,żeby to wszystko się skończyło obojętnie jak ale żeby mieć już spokój.

Ile można

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po moklobemidzie hipomani dostałem :D Oj cuda sie działy. Miałem więcej szczęścia niż rozumu bo rozum wtedy nie istniał.

 

Ja się czuje srak nijak. Chyba ten lit nie wprowadzi nic cudownego do mojego życia. Jak zaczynam sie dobrze czuć to jakbym dostał kaganiec i winda jedzie dwa piętra niżej. Dziwna sprawa. Wiecznie cię chronią przed mania i szaleństwem a przed dotknięciem pyskiem gleby to juz nigdy. Kładę sie wieczorem i dostaje lęku. Każda myśl waży grubo ponad tonę. Jestem bez pracy nie zdolny do jej szukania i podjęcia. Z bunkru wychodzę tylko z psem na dziesięć minut. Jestem odcięty od świata zewnętrznego. Istnieje tylko jako imię i nazwisko oraz numer pesel. Gdzie te chęci do wszystkiego kreatywność hobby radość uśmiech i szczęście ja sie pytam. Same blizny w umyśle i ślady jak po sanek płozie. A te blizny świato pogląd i interpretację wszystkiego szpecą robiąc psychicznym kaleką. Ostatnio kilka razy sie zwiesiłem podczas rozmowy. Coś jak jąkanie się mając przy tym tonacje głosu jak wystraszone dziecko. Robię sie coraz większym psychicznym kaleką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A żebys wiedział że złożę wniosek. Nic nie stracę. A może akurat mi chociaż na rok dadzą. Mieć a nie mieć.

 

Kolejny dzień gehenny. Źle sie czułem cały dzień. Wyjście z psem w porze obiadowej bylo ogromnym umysłowym wysiłkiem. Czułem się na zewnątrz jak obłąkany i towarzyszyło mi uczucie jakbym zgubił sie w lesie. Mój pies wiedział o co chodzi bo wyczyściła oba konta w 3 minuty i juz mogłem wracać do bunkru. Popołudniu zacząłem sie dziwnie czuć więc położyłem się na łóżku. Popadłem w dziwny stan. Nie spałem a czułem sie jak we śnie. Czułem że łóżko sie buja jak kołyska a później że ciało się wygina. Mocno przymglony byłem i miałem wrażenie że chyba widzę jakąś przerażającą postać. Paranoja. Jakoś się otrząsłem. Pod wieczór miałem iść do biedronki po drobne zakupy. Wyszedłem z osiedla i gdy doszedłem do świateł dostałem paraliżu umysłowego. Lęk zagubienie i bezradność. Musiałem cofnąć się do bunkru bo nie dałbym rady.

Zdrowie psychiczne docenisz jak je stracisz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się cyklofrenii. Moja depresja jest lekooporna. Przetestowałem już sporo leków. Boje się też ,że w 2008 i 2009 miałem dwa okresy hipomanii a myliłem je ze stanem remisji. Czułem się wtedy pobudzony i pełen energii aż nadto. Mam tiki nerwowe i niepokoją mnie te wkurwy. Czasami jak idę po chodniku to zaczynam podbiegać ,żeby to rozładować. Nie wiem czy to jest już jakaś kurwica wywołana bezsilnością czy efekt uboczny leku. Sam nie wiem. Ta psychiatria jest niespójna logicznie. Szkoda ,że nie ma badań. Łatwiej byłoby dobrać leki i to jakoś leczyć a nie ręce rozkładać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czołem moi mili barankowie. Wyfrunąłem z kukułczego gniazda w zeszły czwartek. Niecałe 2 tygodnie   Oddziału zamkniętego, w tym tydzień obserwacyjnego czyli tzw. piekiełka. Wypis z diagnozą F31.3 łagodna depresja, spowolnienie psychoruchowe, upośledzone funkcje poznawcze (lamotrygina?). Byłem tam chyba najzdrowszym pacjentem. 

Cóż... Po odstawieniu przez lekarzy bupropionu rzeczywiście nieco przysiadłem, zmęczenie daje się we znaki, ale oprócz tego nastrój nie najgorszy. Na bupro mialem lepszy napęd ale czułem sie przyćpany i nieswój, wolę obecne przyklapnięcie niż tamtą sztuczną akcelerację. Zrobiłem wolne od pracy i codziennie pluskam się w innym jeziorze, łoję browarki. To najlepszy mój czas od 18 m-cy. Z własnej i nieprzymuszonej woli popełniłem grilla. Buszuję z rodziną po starówce, lodziarnie itp. Lamo nie chroni przed hipo i very good. Chcę jej i czekam. Zjeby fundują sobie takie wrazenia przerozniastymi dragami, a to jest mój naturalny stan i mi się należy po prawie już dwóch latach zdechliny. Gdyby nie rychły obowiązek pracy, to żyje nie najgorzej (z naszego punktu widzenia), czego i Wam życzę.

Zdrówko rześkim i marcowym, oraz brzdęk żubrem z wariatem z drugiego końca Polski ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×