Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, przez przeszło 2 lata w depresji pracowałem w dokładnie takim trybie jaki napisałeś na przysłowiowej "taśmie". Było kurewsko ciężko czasami, w najgorszych momentach oprócz codziennie przyjmowanych leków (SSRI + sulpiryd) musiałem się ratować benzodiazepinami typu lorafen. Być może dalej bym pracował, to znaczy się mordował gdyby mnie nie zwolnili z powodu redukcji etatów spowodowanej spadkiem zamówień. Nawet jak pracowałem to nie nazywałem tego normalnym życiem, a bardziej udawaniem normalnego życia. Podzielam twoje zdanie w tym temacie, że życiem z chorobą psychiczną jest życiem na siłę, póki jeszcze tych sił starcza. Ci co uważają inaczej mają to szczęście, że na nich leki działają i rzeczywiście wtedy z chorobą można żyć, bo nie odczuwa się objawów typu apatia, anhedonia itp. znacznie utrudniających funkcjonowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurwa mać. Ciągła męczarnia i zdychanie. Ja jakoś pracuje 8h dziennie w telemarketingu, ale jest bardzo ciężko i wszystko robię na siłę. W fabryce pewnie bym nie dał rady tym bardziej ,że mam niepełnosprawną nogę i z wystaniem nawet 4 godzin byłoby u mnie ciężko. Dzisiaj musiałem pojechać do marketu po mopa, ponieważ mój współlokator przy ostatnim sprzątaniu złamał kijek. Nawet nie wiecie ile mnie to energii kosztowało.Zejść do samochodu, pojechać do marketu, znaleźć miejsce do parkowania i cały rozgarbiacz w sklepie. Wszystko jest trudne tym bardziej ,że mam spowolniony napęd i słabe zdolności psychomotoryczne. Współlokatorzy zauważyli chyba ,że jestem jakiś dziwny. Wolny czas spędzam albo przed kompem albo leżąc na sofie, oczywiście nigdzie nie ruszając się z mieszkania. Oni mają dziewczyny, ciągle je zapraszają na chatę a jak nie to chodzą załatwiać jakieś sprawy albo ustawiają się z kimś na przysłowiowy "browar" w centrum. Może to jakieś paranoje, ale mam wrażenie ,że zauważyli, że jestem jakiś dziwny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Jack_, doskonale Cię rozumiem i twoje położenie bo jeszcze 2 miesiące temu byłem w identycznym położeniu do twojego. Mając tą pracę w fabryce postanowiłem się wyprowadzić od rodziców i wynająłem pokój w 3 pokojowym mieszkaniu. Mieszkałem z 2 osobami, a więc każdy miał swój pokój. Każdy raczej żył swoim życiem, bo ja tych osób wcześniej nie znałem, ale od czasu kiedy straciłem pracę zaczęły się schizy podobne do twoich na zasadzie, że zauważyli, że jestem jakiś dziwny. Do nich przyjeżdżali partnerzy, spędzali wspólnie weekend, a ja czas spędzałem identycznie jak Ty, czyli albo siedząc przed kompem, albo leżąc na swojej leżance. Związek mi się posypał, więc nawet nie miałem kogo zaprosić albo do kogo wyjść. Żeby zachować pozory normalności często na siłę brałem rower i wychodziłem z mieszkania, żeby się gdzieś przejechać i oczywiście żeby nie musieć się z nimi konfrontować. Cały czas w lęku, żeby tylko nie odkryli, że ze mną jest coś nie tak, a jaka była prawda to już oni sami zapewne mieli wyrobioną opinię na mój temat. Tak, więc jak widzisz byłem w identycznej sytuacji co Ty _Jack_. Właśnie z tego powodu ale głównie też dlatego, że dłuższy czas pozostawałem bez pracy podjąłem decyzję o powrocie do rodziców. Dalsze wynajmowanie w tej sytuacji straciło sens. Pomimo, że teraz też zdycham, to przynajmniej nie muszę się stresować obecnością współlokatorów. A Ty dlaczego wyprowadziłeś się od rodziców ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

27 lat na karku a poza tym zwolniło się mieszkanie po zmarłym dziadku. Postanowiłem skorzystać. Wyprowadziłem się z domu już w wieku 19 lat, ale musiałem wrócić po 5 latach ze względu na chorobe. teraz kolejna wyprowadzka po 3 latach mieszkania z rodzicami. Zobaczymy jak będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie brak entuzjazmu,kiedyś cieszyły nawet małe rzeczy teraz nic,niby czuję się dobrze,ale ze świadomością choroby niedobrze,aktywność słaba

poza chodzeniem do pracy nie robię nic.Garaż z upragnioną czarną perełka zarasta trawą,nie byłem tam już chyba 2 miesiące.

Beznadzieja...........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeś nie przyszedł na spotkanie poznańskich nie normalnych. Za co muszę a nawet wypada Cię publicznie zlinczować no wiesz co.

Zawiodłem sie:) no ale swój swojemu wybacza więc mam nadzieję że jeszcze będzie okazja. I jak to kolega z poznańskich nie normalnych stwierdził: wszyscy jesteśmy poje.bani :D he he. Tego nie zmienimy. Ale jakoś żyjemy. Jakoś tak, o tak, o... Naćpany jestem na maxa. Lekami to na codzień ale doszły zastrzyki na rwę kulszową dwa plus blokada. Masakra. Pocę sie chemią :D Nie jest ani źle ani dobrze poprostu jakoś turlam tę lokomotywę. Chyba jestem zawieszony pomiędzy. Może o to chodzi w lekach? Ale wciąż nie normalny... Co będzie dalej tego nie wiem. Chyba poświęce czas i zaktualizuję błoga. Nie pisałem chyba od stycznia. Dopisze posty tu z forum plus na bierzaco sporo kwesti których tu nie poruszam. To jest dopiero meksyk. Daje chu-ja na pień położyć że w bonusie mam zaburzona osobowość czyli tak jak brzmiała pierwsza diagnoza. Będzie to szło wyczytać. Mam nadzieję że jak kiedyś walne w ramy to ktoś to oprawi i wyda nawet za darmo. Choć i tak tylko nie normalni nas rozumieją.

 

-- 29 cze 2014, 03:33 --

 

Nie jest tak źle choć mogło by być lepiej...

Z ciężkim żalem klepie się biedę...

W oku się kręci słoną łzą...

Wciąż nie możemy wyrwać się z dna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!! u mnie jako tako po japońsku .Lęki się zasadniczo ciut wyciszyły nie mniej jednak pozostaje dalszy problem a mianowicie cholerne tiki nerwowe .Nie mogę już ich powstrzymać ,Kiedy tylko się zestresuje rzucam głową gębę wygina mi na wszystkie strony mam również niekontrolowane ruchy rękami .Na prawdę już dostaje cholery z tymi tikami.Najciekawsze że żaden lekarz rodzinny ani neurolog nie widział problemu.Po prostu w momencie wizyty nie miałem tików.Ostatnia pani Neurolog wysłała mnie do PZP .Zapisywane przez psychiatrów leki średnio pomagały.Nie wiem po prostu już co zrobić.Wiem że piszę nie na temat ale cóż po prostu chciałem się komuś wygadać.Eh co za życie.Pozdrawiam z deszczowej Warszawy

 

-- 30 cze 2014, 00:09 --

 

Mam tylko jedną małą prośbę. Doradzcie jakiś specyfik na te cholerne tiki .Dodam że próbowałem już wszystkiego od Paroksetyny przez Doxepine Klomipramine aż po Haloperidol.Dodam że po tym ostatnim mnie zdrowo powykręcało.Aż trafiłem do szpitala i wypłukali to dziadostwo.

Już na prawdę nie wiem co zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leże i wygina mnie na wszystkie strony. Niepokój stres napięcie. Stan umysłu w którym czujesz że choroba szaleje w Tobie nie daje Ci spokoju. Tak jakbym miał dostać energi i nadmiernego pobudzenia psycho ruchowego i nerwowego ale coś po części skutecznie to blokuje. Nie może sie to przebić i mam nadzieję że sie nie uda. Zmęczony jestem ta chorobą wykańcza mnie nawet jak nie widać objawów depresji ani manii to niszczy mi umysł chyba że tylko ja jestem takim ciężkim przypadkiem. Wykręca mnie teraz fizycznie na wszystkie strony i umysłowo również. Znieść tego nie gdzie. Musiałem wziąć xanax choć żadnego benzo nie brałem już miesiąc. To zły znak skoro po to sięgam bo to znaczy że jutro też może być fatalnie. Nie chce sie odje.bać bo chce jeszcze przeżyć jakieś fajne chwilę. Przelecieć parę fajnych dup i rozbić kilka samochodów albo poznać tą jedyną. To co źle niechciane wciąż mnie spotyka. Choroby sie nie pozbędę muszę z tą suką żyć. Ale skoro nie ma wyraźnego żadnego z biegunów to miech sie odczepi od mojej głowy. Wykańcza mnie psychicznie aż sie wyginam leżąc w łóżku. Ciężar jest ogromny. Łapy mi sie trzęsą od leków ciągle sie pocę nawet jak leże i nic nie sobie. Budze sie rano w mokrej pościeli i od razu po przebudzeniu przypominam sobie że to z dewastacji umysłowej i że jestem chory. Spałem trochę popołudniu pościel mam jeszcze mokra od potu bo nie wyschła. Nawet nie mam umysłowej siły wstać ja zmienić. Przewale kołdre na druga stronę i jakoś to będzie. Wyć sie chce z bezradności. Im głębiej sie zanużam tym większe ciśnienie. Wsumie to chciałbym zwariować już do końca albo zgłupieć żeby nie być inteligentnym nie mieć zdolności odczuwania choroby i tego jak robi gówno z głowy. Dziury mam w głowie od leków. O niczym nie pamiętam. Coraz częściej szukam samochodu pod blokiem albo zakupy robię karta tylko na dotyk bo zapominam pinu do karty. Z kodem do domofonu też mam często problem. Pozatym widzę że jestem wykręcony od leków z perspektywy czasu. Często ręce mi sie trzęsą jakbym jakbym nie spał trzy doby i był po ostrej bani. Jak ręce trzymam swobodnie to często palce wykręcam jak sie zorientuje to przywracam im pozycję bo jak ktoś spojrzy dziwnie to wygląda ale jak sie zapomnę to znów wyglądają jak gałęzie. Zmienił mi sie chód. Chodzę inaczej tak luźniej gibam łapami i głową muszę sie koncentrować w towarzystwie bo jestem wykręcony na maxa żeby dziwnie nie wyglądać. Często też sie mocno kontroluje bo pier.dole głupoty efekt zrytej psychy. Od razu widać że coś z tobą nie tak. Czego sie spodziewać jak sie zre tonę leków a dodatkowo chorobą niszczy umysł i układy nerwowe. Choruje prawie 4 lata z czego najgorzej od ponad roku i bez przerw leki biorę rok. Co to będzie za rok dwa. Ktoś z boku będzie mógł powiedzieć: widzisz jego? Chad go tak zmienił i wykończył. Jak dożyję to nie będzie fajnie za parę lat. A już jestem wykręcony jakbym wciągnął cały kox Maradony. Każdy ma inny przebieg choroby ale śmiejąc sie przez łzy to jestem niestety w 'hall of fame'. Lekarka mi powiedziała że jak nie będzie jakiś tragedi to mogę przyjść dopiero we wrześniu. Jak dotrwam tyle bez wizyty to będzie cud. Dobrze że mam trochę xanaxu i dużo clona to może uda sie nie zwariować. Choć może lepiej właśnie zwariować i nie kontrolowanie bez pomyślunku sie odjebać. Dla typa maniakalno depresyjnego który tapla sie we własnej krwi i odchodach było by tak jak prezent. Nic nie jest proste tym bardziej logiczne. Nie wiem co tu robić jak to zmienić jak to rozwiązać czy zacząć ćpać czy chlać i sie skończyć. Iść na 11 piętro jeszcze mi sie nie chce albo nie umiem. Szkoda czasu trzeba żyć szybko umrzeć młodo i zostawić atrakcyjne zwłoki zanim choroba wykończy. Bo czy będziesz brać garściami czy tylko łyżeczką grabarzowi to i tak wszystko jedno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj jak zwykle chujnia z grzybnią. Znowu pojawiły się problemy z zasypianiem. Kręciłem się po łóżku chyba do 4 w nocy a o 6.30 miałem wstać. Wkurwił mnie dzisiaj współlokator. Okazało się ,że nie ma pieniędzy na przyszły miesiąc, więc doszło do małej wymiany zdań. Krzyczał ,że go wyzyskuje i że tylko najgorsza ciota wynajmie taki pokój za takie pieniądze, lecz ludzie z ogłoszenia ciągle do mnie wydzwaniają. Potem się dogadaliśmy i jutro z rana się wyprowadza. Mam nadzieje ,że żadnej akcji nie odwali. Też mam te tiki nerwowe po lekach ale najbardziej mnie męczy spowolniony napęd i problemy ze sprawnością psychomotoryczną. Mam luki w głowie. Wolniej myślę, wolno przyswajam wiedzę. Przyszło mi pismo ,że otrzymałem 3 tygodniowy turnus w Sanatorium w Jeleniej Górze. Fuck, 800 km pociągiem jak ja to przeżyje. Mam nadzieje ,że szef mnie puści. Byłem tam kiedyś 2 razy za dzieciaka jak jeszcze chodziłem o kulach w 2001 i w 2002 roku. Było fajnie. Moje CV odnośnie sanatoriów jest dość spore: 3x Ciechocinek,1x Krynica, 1x Jarosławiec, 2x Jelenia Góra i 1x Rapka. Dodatkowo dorzucić 10 operacji w szpitalach i jeden pobyt w psychiatryku w Ząbkach.W Sanatorium do którego jadę mają Wifi na terenie ośrodka i niezłe wyposażenie. W tym tygodniu powinno też przyjść ostateczne pismo od biegłych w sprawie renty. Jutro skróciłem zmianę i zaczynam od 10, bo muszę pożegnać współlokatora.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Padło pytanie jak jestem w stanie pracować. Otóż pracuje w systemie grafikowym. Jak mam zjazd mega lęk albo jazdy to dzwonię że nie przyjdę jutro a grafik dawał potem dwa dni wolnego więc razem mam już trzy dni na jedzenie benzo i dojście do siebie. W stanach średnich czyli i tak mega syfie umysłowym czasem daje radę iść do pracy bo po pierwsze staram sie walczyć a po drugie mam pracę która prawie nic nie wymaga. Robię na ochronie w hotelu. Za dnia stoję jak palant na holu i nie robię nic tylko myślę jak mi nogi wchodzą w dupe z bólu a popołudniu i w nocy siedzę przy kompie i oglądam niby kamery. Jak jest źle to idzie wziąć benzo i wykonywać taka niby pracę. Absolutnie nie ma nowy żebym teraz szedł do jakieś pracy typu tele marketing albo na sklep albo na produkcję czy magazyn. Nie jestem w stanie już takich zajęć wykonywać. Ledwo tu daje radę chodzić. Zmuszam sie choć czasami mam wrażenie że to początek końca mojej kariery zawodowej. Wtedy już będzie po mnie. Jeszcze mam dwa dni wolnego liczę że ten burdel w bani sie uspokoi bo znów leże w łóżku i powtórka z wczoraj. Żeby to przeżyć musiałbym sie budzić co 8h tylko po to by wziąć kwete albo benzo i spać dalej. Jak to sie utrzyma jeszcze kilka dni to skontaktuje sie z lekarka. To nie jest depresja. To jest poprostu zryta psycha od choroby obłęd i prawdziwe wariowanie. Nie wiem co dalej robić. Jakbym szukał sedna materi. Ale tutaj nie ma niczego konstruktywnego ani rozwiązań czy też wyjść. Znowu sie kręce i wyginam w łóżku. Dobrze ta kweta tak szybko usypia i już czuje że zaczyna działać bo inaczej to bym chyba z okna wyskoczył. Dobrze że mam spory zapas w domu i nigdy sie nie skończy. Tak więc wieczorne jazdy da sie skracać. I tak budze sie nad ranem co pół godziny z dziwnym poczuciem czegoś. Głupieję. Ja już nawet nie wiem czy boję sie zwariować tak do końca. Chyba nawet już sie nie boję tego bo w połowie już zwariowałem. Gdzie te leki i co one nam dają. Dziś miałem przez dwie godz napad mega lęku. Oczywiście bez powodu. Ale benzo nie brałem udało sie przeczekać. Dawno tak nie miałem bo venla to zlikwidowała a tu nawrót. Oby jednorazowy. Ciężka ta choroba i potrafi z tobą zrobić co tylko chce...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja niestety wczoraj podparłem się benzo. jechałem wczoraj do miasta autobusem coś załatwić i taki lęk, wkurw i pobudzenie mnie wzięło, że odpaliłem xanax. Trochę pomogło, ale prawdziwą ulgą był spacer z dala od ludzi, hałasu samochodów (każdy dźwięk przejeżdżającego auta mnie drażnił) i kakofonii zatłoczonego miasta. Wizytę mam dopiero za tydzień i czuję, że bez neurolepa się nie obejdzie jednak. Spróbuję romansu z olanzapiną.

Co do pracy nie pracuję od grudnia 2013 więc pół roku i sam zastanawiałem się, jak Wy dajecie radę pracować. Praca, jaką ma Asmo wydaje mi się ok. Chciałbym gdzieś stróżować i mieć wyjebane na wszystko.

Kiedyś zapytano w jednym z wywiadów Jimmiego Hendrixa: "Więc, Jimmy, czy jesteś osobą zdyscyplinowaną, czy poddajesz się jakimś rygorom?" na co ten odpowiedział: "hmm... myślę, że tak- staram się codziennie wstawać z łóżka..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!! u mnie niewesoło właściwie to nie wiem co mi się dzieje.Zrobiłem się jakiś niecierpliwy .Najgorzej że nie mogę wysiedzieć w pracy dopadła mnie jakaś akatyzja nie mogę za długo siedzieć w jednym miejscu.Po prostu koszmar nie wiem jak przetrwam dzisiejszy dzień.Nie wiem czy to kwestia leków czy Chadu .Mam nadzieje że uda mi się przetrwać dzisiejszy dzień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie ja też sie zastanawiałem. Kupa chadowców nie pracuje ja mam takie jazdy to jak daje radę cudownie pracować. To sobie uświadomiłem że ja stoję albo siedzę. No i czasami sie użeram z pijanymi albo z tymi co sie awanturują ale to akurat sprawia mi przyjemność a wypraszanie z hotelu to moja specjalność :D I za to mi płacą. Co prawda gówno ale jest jakaś kasa na dokładanie sie do chaty na leczenie i na ruchy. Dzięki tej byle jakiej robocie mogę mówić że jeszcze widnieje w szablonie życia bo chodzę do roboty jak Ci wszyscy zdrowi. I jest to stanowisko na którym nie zrobią redukcji etatu z oszczędności i kryzys też nie dotknie. A że sprawdziłem sie w kilku syfiastych sytuacjach gdzie tylko taki pojeb jak ja mógłby sobie poradzić i ogarnąć psychicznie zryte sytuację to mam pozycję jako dobry pracownik ha ha ha. Więc póki sam sie nie zwolnie lub zaniemogę to mam robotę.

 

Dziś mi sie trochę łeb uspokoił. Uf chwila pozornego wytchnienia do kolejnych jazd. Chadowa zmienność. Ostatnio pisałem że zastrzyki przyjmuje bo mi noga siadła. Od dawna miewałem bóle kręgosłupa że tramal tylko pozwalał leżeć i czekać aż spać nie pójdę. Byłem dziś u neurologa z wynikiem rezonansu no i mam jakiś syf który od ponad roku co jakiś czas coraz częściej sie odzywał. Podejrzewam że to wynik wypadku sprzed 3 lat. Miałem mega czołówkę na trasie. Dostałem ksywę kaskader bo nic mi prawie nie było oprócz drobnej operacji na kolanie. Pewnie to teraz wychodzi po latach. Dysk mi wypadł mam przepukline na kręgosłupie torbiele na końcówkach nerwowych. Faktycznie coś ostatnio nieraz czułem jakby delikatnie nogi drętwiały albo nie były poprostu jak kiedyś. Dostałem blokadę w kręgosłup chodzę teraz jakbym miał porażenie jakieś i skierowanie do neuro chirurga pilne i jutro wizyta. Biednemu to zawsze wiatr w oczy i h.uj w dupe... Ciekawe czy od razu pójdę na oddział czy coś poczekam na operacje. Przynajmniej mam czymś głowę zajęta i tak jakby chad przycichł i pozwolił sie skupiać na bólach. A to miło z jego strony. Wróciłem po tej blokadzie w kręgosłup do mieszkania czułem sie słabo żygać mi sie chciało i położyłem sie skulony na łóżku i pomimo tego że ostatnio chad mi daje w kość to z przyjemnością zasnąłem. W porównaniu do chadu to jakbym miał wybrać to ja wolę neurologów zastrzyki blokady operacje i rehabilitację a mieć zdrowa psychę. Naprawdę takie sprawy jak mocne blokady albo operacje to soft w porównaniu do chad i nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Zobaczcie jak ta choroba niszczy psychikę że ja takie rzeczy mówię. Jakie to jest ciężkie jak trudno z tym żyć i sie zmagać. Jak odrazu zjadę na oddział spoko. Jak głowa jest cicho to przez takie problemy przejdę wzorowo i nawet z przyjemnością zasnę po takiej operacji. Nie są to jakieś poważne tematy bo ludzie mają większe problemy czy neuro czy ortopedyczne ale jak sie słyszy o grzebaniu przy kręgosłupie to na każdym robi to mniejsze czy większe wrażenie a w porównaniu do chad to na mnie nie. Chyba że jestem tak zryty że mam to w nosie ale raczej to co pisałem wcześniej. Chwila oddechu choroba ma chwilowy urlop nie daje akurat dziś objawów a ja z takimi problemami i jutrzejszym dniem właśnie leże i zasnę zrelaksowany. Ładne jaja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj dzień na propsie. Podpisałem ze wszystkich najwięcej umów w pracy. Nie wiem jak ja to robię ,ale sam nie mogę się nadziwić ,że daje radę w ogóle pracować jadąc totalnie zmulony do pracy i jeszcze szefowa mnie chwali. Jednak od godziny 14 a pracę zaczynam od 8 wypluwam już słowa i nie zbijam żadnych obiekcji. Po prostu jestem tak zmęczony samą pracą i mieszanką objawów, że nie daję rady. Miałem wczoraj rozmowę z szefową i właścicielem w sali konferencyjnej. Powiedzieli ,że spokojnie puszczą mnie do sanatorium i będę mógł wrócić do pracy, bo chcą dalej ze mną współpracować. Mówiłem też ,że staram się o rente i powiedzieli ,że nie mają nic przeciwko i nawet im to na rękę, bo mają mniejsze opodatkowanie. Oczywiście okłamałem ich bo staram się o rentę na F33 a powiedziałem ,że na nogę. No ,ale taki life w kwestii pytań o pieniądze i choroby psychiczne dałem sobie przyzwolenie na kłamanie. Nie będę się przecież podpisywał pod czymś co by działało na moją szkodę nawet jeśli jest to prawda. Tak, więc pozdycham sobie przez 3 tygodnie w Sanatorium na które wybieram się pod koniec lipca i pojawia się automatyczna, frajerska nadzieja ,że może przez ten czas coś się w końcu poprawi a kolejne 2 tygodnie w korpo zacisnę zęby i jakoś pociągnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko hurtem się pierdoli. Hurtem taniej i rabaty sie dostanie.

 

Sytuacja zrobiła sie patowa. Wziąłem 0.5 clona położyłem sie do łóżka skuliłem pod kołdra i sie popłakałem. Dlaczego? Nie chodzi o kręgosłup. Jesienią mnie zoperują i bóle mina. Taki problem to nie problem. Zabronił mi lekarz kategorycznie dźwigać gdyż to mi może mocno pogorszyć sprawę. Pisałem wam o mojej pracy. Zawsze jest tak że na każdym obiekcie wykorzystuje sie ochroniarzy do dodatkowych zajęć. U mnie w hotelu są różne sale na wynajem. Jak w nocy kończy sie bankiet a rano ma być szkolenie to czasem musiałem przenieść z sali na magazyn i na odwrót kilkanaście ciężkich stołów i krzeseł. Mam trochę tężyzny fizycznej która została z czasów trenowania vale tudo i bjj więc to była pestka ale teraz mam zakaz i kategorycznie nie dźwigać. Poinformowałem przełożonego. Czego sie mogłem spodziewać? Powiedział że rozpoczyna rekrutację na moje stanowisko bo nie załatwi z dyrekcja że ja jeden nie będę tego typu zajęć wykonywał. Bo oni w nocy nie będę ściągać pracownika bo wg dyrekcji jest ochroniarz to niech dyma. Więc w zasadzie to moje ostatnie dni w pracy. Świat mi sie zawalił. Nie dam rady sie adaptować w nowe warunki. Nowa praca rozmowa nowe warunki nowi ludzie nie obejmuje tego umysłowo. Dla chadowca na pewnym poziomie zrycia psychy przez chorobę takie okoliczności oznaczają już koniec. Nie chce skończyć w domu bez pracy i kasy i być na utrzymaniu rodziców bo to tylko będzie sprzyjać eskalacji choroby. I już wogóle odetne sie od świata i ludzi i będę żył tylko w bunkrze. Jak usłysze że jestem zwolniony i rozwali mnie to psychicznie na tyle że tylko clon będzie pozwalał przewegetować dzień a ja nie będę w stanie sie ogarnąć stanąć na nogi i chodzić na rozmowy o pracę i mieć siłę umysłową na pracę i adaptację w nowe warunki i ludzi to sam pójdę po skierowanie do szpitala bo wiem czym taki stan u mnie grozi na dłuższą metę. Kiedyś broniłem sie przed szpitalami rękoma nogami. Zamknęłem sie w domu klamki z okien wyjęte nie wychodziłem z domu i jadłem clona by dojść do siebie jakoś przeżywałem te mega jazdy. Ale w końcu przychodzi taki etap w chorobie gdzie nie masz oporu. Wiesz że jest moment odpowiedni i zjeżdżasz na oddział. Bez oporu bez walki. To chad robi cię nie zdolnym do życia i funkcjonowania w systemie. Jak ktoś z was kiedyś popełni samobójstwo to będzie mi przykro ale nigdy nie powiem że to że słabości. Ja to zrozumiem bo może kiedyś sam to zrobię. Z tym naprawdę żyć sie nie da. Nie chce słyszeć na tym forum więcej że z chad sie da normalnie żyć bo zwyzywam. Jeśli ktoś potrafi tzn że albo lekarz sie pomylił z diagnoza albo ma mega lekki przebieg choroby lub zaburzenie posiadające cechy chad. Piszą o chad że to manie i depresję a to jeszcze szereg poważnych objawów takich jak pisze. Degradacja umysłowa nie poradnosc zaburzenia adaptacji koncentracji błędne postrzeganie rzeczywistości zła interpretacja słów i zachowań lęk odrealnienie jazdy w głowie czyli wariowanie objawy fizyczne jak mnie wygina na wszystkie strony w łóżku agresja nerwy te bo są uzewnętrzniane i te zewnątrz poty nocne i inne jazdy w żadkich przypadkach nawet zwidy. Ja kiedyś raz miałem taka jazdę psycho sonatyczną jak mnie nerwy sparaliżowały ciało w wyniku długo trwałego stresu że moja była laska ma twarz demona i mnie dusi a ona trzmała ręce na mnie i płakała co sie dzieje. Pogotowie przyjechało z zastrzykami. Kur.wa trochę przeżyłem. Nie trzeba wyraźnego bieguna by to doświadczać. Trochę już poznałem ta chorobę. Myślę że namiastkę objawów chad opisałem. Napisałem do lekarki o sytuacji. Może zwiększy venlę żebym ożył miał więcej sztucznej pozytywnej energi i zasadności by ogarnąć sytuację i zbić ten stan. Cholera wie bo w tej chwili to sie bardzo źle czuje. Jutro jeszcze mam iść do pracy. Czuje ogromy lęk który mnie paraliżuje odbiera siłę nadzieję i odrealnia. Biorę venlę teoretycznie nie powinienem mieć leków. Ale w chad to tak jest że jak ma coś runąć i sie zawalić to i leki nie pomogą. Ja wiem że chadowiec często topi sie w obawach ale gdy sytuacja jest już patowa to kolejne obawy są prawdziwe. Czuje że powoli clon już mi wjeżdża na synapsy więc sie skule pod kołdra jak zbity piesek na którego nakrzyczeli i spróbuję zasnąć. Jutro ciężki dzień. Wytrzymanie w pracy będzie jak walka o życie więc clon i xanax w kieszeń. Potem dwa dni wolnego a jak mnie zwolnią to więcej. Pewnie ja nie popełnie samobójstwa ale moje życie będzie smutne i opłakane. Trudne i nie zrozumiałe z liczymi pobytami w szpitalach i kiedyś pewnie renta. A moim ulubionym zajęciem będzie leżenie skulonym na łóżku z zryta psycha po tonie leków. Boję sie że apogeum mojej choroby ma dopiero nadejść...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asmo, współczuję.

Nie dam rady sie adaptować w nowe warunki. Nowa praca rozmowa nowe warunki nowi ludzie nie obejmuje tego umysłowo. Dla chadowca na pewnym poziomie zrycia psychy przez chorobę takie okoliczności oznaczają już koniec.

Być może będziesz miał podobną pracę do tej, którą miałeś albo lżejszą i ogarnięcie jej nie będzie takie ciężkie. Widzę często ogłoszenia, że chcą kogoś do pracy w ochronie z orzeczeniem, może sobie będziesz siedział w recepcji na chronionym osiedlu i czytał gazety

Będziesz w lepszym stanie niż jesteś, to minie. Pisałeś wcześniej, że jesteś w 4-ym roku choroby. W 4-ym roku swojej choroby bardziej wegetowałam niż żyłam, potem się to zmieniło. Też miałam objawy na pograniczu psychozy, niepokój taki, że nie mogłam siedzieć w miejscu, kiedyś co 2 lata trafiałam do szpitala, teraz, odpukać, nie byłam od 2009.

W chadzie najgorsze jest poczucie, że nic nie można zrobić. Ale ja w to nie wierzę. Jeśli nie wszystko, to bardzo dużo jest w naszych głowach, sprawdziłam to. Jeśli jakiś czas utrzymuje się dobry stan, to koncentracja się regeneruje. Nie będzie zawsze jak teraz, jest możliwy postęp w zdrowiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!! u mnie jako tako prawdopodobnie dlatego że nie brałem Rispoleptu .Mam ciut większą koncentrację i odpukać nie mam akatyzji .Mało tego postanowiłem wrócić do Anafranilu w dawce 75 mg razy 2 dziennie .Dzisiaj zażyłem pierwszą od jakiegoś czasu dawkę i odpukać jakoś się czuję.Pozostaje tylko problem jak przekonać lekarza w Poradni Uzależnień do której się wybieram żeby przpisał mi rzeczony Anafranil i Perazyne na Dzień na lęki.Mam nadzieje na lepszą przyszłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dostałem odpowiedź lekarki. Póki co w lekach bez zmian a ja mam już zacząć sie starać o grupę inwalidzką i szukać pracy dla osób z orzeczeniem. To jakiś plan.

Ah muszę wstać umyć twarz i rzucić sie znów w ten kierat...

 

-- 03 lip 2014, 07:24 --

 

Zabieram sie ostro za robienie grupy bo trochę sie tęż na to czeka i będę szukał pracy właśnie w stylu jakiś parking strzeżony albo właśnie stróżówka na osiedlu gdzie sie siedzi i chodzi na obchody. Najlepiej jeszcze na umowę o pracę żebyś w razie jakiś awari czy to kręgosłup czy pobyt w psychiatryku mieć świadczenia. To jakiś plan i rozwiązanie żeby nie usiąść w chacie i płakać tylko walczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×