Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

A ja chciałem zapytać się was o pomoc..

 

Od półtora miesiąca zmagam się sam nie wiem z czym.. Ale wczoraj to była masakra.. Człem, jakby coś złego miało nadjeść więc wziąłem lekarstwo ( lerivon 3x)

Nagle zrobiło mi się zimno, aż zacząłem się telepać jakbym miał drgawki. Oczywiście odrazu się panicznie przestraszyłem, zaczęły mnie dopadać najgorsze myśli typu że to schizofrenia i nic nie jest w stanie mi pomóc, zacząłem latać po mieszkaniu szukając miejsca spokoju, jednak wszystkiego się bałem, domu , pokoju, nawet tego , że telewizor włączony. Ciągle prześladuje mnie myśl , że to schizofrenia, strasznie się boje.. Chodzi mi też po głowie,że to na pewno od marihuany i mi tak już zostanie :(. Nie wiem czy ma to coś wspólnego, ale moje życie to jedna wielka bitwa. mam 19 lat, jestem ogólnie pesymistycznie nastawiony do świata, często denerwowałem się w szkole ( moje nerwy momentami sięgały NIENAWIŚCI ), w domu też ponieważ kontakt z moją siostrą mam fatalny i czasami czuje po prostu nienawiść.... Możliwe, że te emocje gniewu się tak we mnie zbierały i teraz cierpie przez to? Przedwczoraj byłem strasznie wściekły na siostre, aż w kuchni rzuciłem ręcznikiem o podłoge, a na następny dzień wieczorem ( wczoraj ) miałem taki silny atak paniki. Po prostu już myślałem, że jedyne wyjście do skończyć ze sobą. Biore leki , chodzę do psychiatry, za 3 dni mam wizyte. Nie wiem czy wybrać się na psychoterapie, bo podobno pomagają zmienić sposób myślenia, mój jest naprawdę sceptyczny i tracę wiarę :/. Strasznie dobija mnie ten stan, ciągle czuje się jakbym miał zamazaną rzeczywistość, jakbym w ogóle nie żył na tym świecie, wszystko jest takie obce, straciłem zamiłowanie do zainteresowań i jeszcze taki cyrk, że boje się sam nie wiem czego, i to taki strach że aż goni do samobójstwa:/ Naprawde boje sie ze to moze byc schizofrenia czego bym nie chcial. W tym roku mam mature a nie chce rezygnowac ze szkoly a co gorsza odbierac sobie zycia... W sumie zawsze twierdzilem, zen ie boje sie smierci, w zyciu doznalem juz nieco przyjemnosci i teraz jest rutyna ale mam jeszcze marzenia związane z daleką przyszłością np. Zostać mężem, ojcem, dziadkiem. Mieć samochód dobrą pracę i kochaną żonę. Momentami mam już po prostu swojego stanu dość nawet pocieszałemsię tym ze zawsze moge sie zabic wiec ok ale wczoraj to byla katorga dla mnie, trwalo to ok godziny jak nie lepiej , dzis tez nie czuje sie dobrze, jest mi troche zimno i boje sie wszystkiego. Błagam pomózcie napiszcie jakieś rady :\

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aha i zapomniałem dodać jeszcze że mam strasznie pogorszoną pamięć.. Np wczoraj przez pół godziny myśłalem ciągle o czymś a po chwili jak się ocknąłem z zamyślenia to nie pamiętałem o czym myśle, chyba przysnąłem i mi się wydawało że myśle chociaż sam już nie wiem.. Tak panicznie się boje , że tak mi zostanie i ciągle szukam ucieczki. Boje się , że przyzwyczaje się nawet do takiego myślenia , że się wszystkiego boje..:/ eh. Panika goni mnie na tamten świat ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i dobrze ze wzielas tabletke, teraz ci po niej przejdzie. :) przypomnialo mi sie jak ostatnio mialam jazde z uderzeniem goraca w barze wiec zwalilam na pogode bo rzeczywiscie bylo goraco, poszlam sie przejsc i powdychac swiezego powietrza i przeszlo troche chociaz wieczor mialam zjebany no ale tak to bywa, potem zawsze jest lepiej :) ja zaraz ide do fryzjera na balejaz 3,5 godz, zobaczymy jak wytrzymam al e mam juz takie odrosty mega ze musze isc :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlos, jeśli paliłeś maryche to bardzo możliwe ze to się przyczyniło do twojego obecnego stanu... wiec lepiej rzucić to gówno i zając sie zdrowiem ;) a jeśli chodzi o twoje napady gniewu, głupio mi sie przyznać ale też tak mam^^' czasami jestem już tak wkurzona ze mam wrażenie że pękne:/ nie wiem jak to zmienić, ale ja idę z tym do psychologa... nawet jeśli mi nie pomoże to warto spróbować. tobie tez bym radziła spróbowac psychologa, albo terapii, bo podobno to bardzo moze pomóc zmienić myślenie i zachowanie :) powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

palenie tego szajsu wywołuje psychozy podobnie jak alkocholizm , jest cos takiego jak psychoza poalkocholowa lub po maryśce, radzę uważać z tymi uzywkami i ograniczć sie mocno! Wiem że z alkocholowej się da wyjść na pewno, ale w szpitalu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do obiawów nerwicy u mnie i ataków to jest to w chwili ataku nst. stan:

-lęk przed tym że za chwilę komuś zrobię krzywdę, dosłownie czuje to

- lęk przed symbolami religijnymi: kapliczki , krzyż, obrazy, choć do koscioła chodzę i modlę się, sam nie wiem czego sie boję ale wydaje mi się że to że sprofanuje to, ze mi odbije i to zobię

-lęk przed chorobą psychiczną mam wtedy poczucie wyobcowania, pozbawienia uczuć, "matrix", poczucie totalnej pustki i beznadziejności otoczenia, nadmierna filozofia której nie moge pojąć itp.

-wkrety na obiawy choroby psychicznej typu kamery(przeczytałem o tym

:smile: a w zasadzie naczytałem się)

-natretne zjechane mysli o tematyce: sex, religia co kłóci się z moimi zasadami

-gdy wszystko mija ogarnia mnie niepamić ataku choś w jego trakcie jestem swiadomy

- z fizycznych : pieczenie skóry na ramieniu stale w tym samym miejscu, lekkie skoki cisnienia, czasem wyczerpanie, częste bóle głowy, rozmaite kłócia w klatce, zaburzenia rytmu serca( przerwy wyrównawcze), póxne zasypianie , wczesne budzenie, poranne niewyspanie, uderzenia gorąca

Jak sobie jeszcze coś przypomnę to dopiszę.

Na codzień pracuję 8-9 godzin dziennie, chodze na siłownię 3-4 x w tyg.( bardzo mi to pomogło w lekach przed wychodzeniem z domu i wkretami na chore serce), spotykam się z klientami w pracy, czsem gdy nie ćwiczę spacery z rodzina i wypady za miasto w weekeny na zakupy, do rodziny lub do lasu połazić wszystko byleby za wiele nie myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że już nie palę. Ale ludzie do jasnej ciasnej ! Przecież to nie jest normalne bać się swoich absurdalnych myśli i prawie wszystkiego , co się na oczy widzi. Nawet teraz jak piszę , to jestem świadomie przerażony bo wiem, że jak odejdę od komputera to wpadne w panike. Myślę dosyć racjonalnie i logicznie i naprawdę boje się, że mogę mieć schizofrenię. Boje się, że będę zamknięty w szpitalu w kaftanie, lub że stracę siły i się zabije jak tego nie zniosę. Nie umiem sobie tego wymazać z pamięci, nie wiem jak.. Ktoś kto mówi nie myśl o tym nie ma pojęcia chyba co to jest natręctwo.. nie wiem już sam, ide do kuchni, pogadać sobie z mamą. Czuje jakbym teraz przeżywał ostatnie chwile swojego życia, jestem lekko otępiały i zmęczony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dawno nie pisałam bo mi się bardzo po porodzie polepszyło, ale w sobotę znów przyszedł kochany atak paniki i teraz znów się boję że zwariuję a moją córa będzie miała mamę wariatkę, boję się że nawet od tych myśli może się coś we łbie przestawić , choć ponoć jak ktoś się boi choroby psychicznej , to jej nie dostanie . Pozdrawiam Was ciepło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nerwica to napady paniki. Robi mi się wtedy słabo, nogi jak z waty i zdaje mi się, ze dosłownie zaraz zemdleję. Serce wali jak oszalałe. I jestem ciekawa czy można naprawdę zemdleć. Chcę usłyszeć, że NIE! Bo to mnie uspokoi. W czasie ataku chce mi się uciekać, bo jak idę, to jest mi lepiej i wszystko powoli mija.

Od 2 dni biorę xanax. Dziwnie się po nim czuję. Nadal czuję strach i chęć ucieczki, wyjścia, ale nie wpadam w panikę i serce nie wariuje.

Muszę się uspokoić i to szybko, bo idę we czwartek do pracy!

Jak sobie radzicie z tą paniką? Bo ja nie umiem się wyluzować. Nie mam obecnie żadnych powodów do strachu, a ten pojawia się znikąd.

Jestem w trakcie rozwodu, córka poważnie zachorowała w maju, ale już jest dobrze, nie ma stabilizacji finansowej i mam problemy mieszkaniowe. Często obawiam się o moją, a zwłaszcza dzieci przyszłość. Myślę, że to wszystko spowodowało nerwicę, ale ja muszę być silna dla dzieci. Muszę, a nie mogę... Chcę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Wczoraj trafiłem na to forum i w końcu zobaczyłem, że nie jestem sam co mnie niezmiernie podniosło na duchu. Moja nerwica zaczęła się 6 lat temu, ale do maja tego roku nazywana była "padzaczką ogniskową". Pewnego marcowego dnia 2002r. podczas jazdy na desce straciłem przytomność i obudziłem się w karetce. Okazało się, że miałem atak padaczki. Byłem w szpitalu 2 tyg na chirurgii i mnie wypisali. Po dwóch miechach mialem kolejny atak w domu i trafiłem na neurologię i tam mi stwiedzili padaczkę. Później był spokój, ale zauważyłem, że drżą mi ręcę i pocę się bardziej niż zwykle i mam problemy z pamięcią i koncentacją. Lekarze tłumaczyli to skutkami ubocznymi leków. Nie było to specjalnie dokuczliwe. Po drodze mialem jeszcze jeden atak, ale ogólnie było ok. Problemy się zaczęły jak pojechałem do Anglii w listopadzie 2006. Po trzech dniach dostałem ataku znów. Obudziłem się w karetce i wtedy się zaczęło... Od tamtej pory mam takie dziwne uczucie mrowienia, ucisku z tyłu głowy, mrowienie w łydkach. Mam wrażenie, że zaraz strace przytomność, wzrok mi się zmienia (nie wiem jak to wytumaczyć) musiałem zrezygnować z okularów (nosze od zawsze) bo co zrobiłem nowe to się okazywały złe. Z początku bałem się wychodzić z domu, nie mogę przebywać w zatłoczonych miejscach. Kreci mi się w głowie kiedy mija mnie dużo ludzi i wszystko się porusza. Nie mogę np. Pisać sms'a idąc bo skupiam się na telefonie, a podemną się kostka chodnikowa przesówa i mam zawroty. Pocę się jak szalony. Ciągle. Wyizolowałem się bardzo bo nikt mnie nie rozumie. Wszyscy mówią, że sobie wmawiam,że mi tak wygodnie się źle czuć bo nic nie chce mi się robić. Bagatelizują. Straciłem uczucia i wszystko jest mi obojętne, nie mam chęci do życia. Zdarza mi się płakać bez powodu. Pamięć mi się bardzo pogorszyła. Mam czasem tak, że ktoś coś do mnie mówi, a ja nawet nie potrafie powtórzyć ostatniego zdania. Sto myśli na minutę. Wszystkim się przejmuję. Wiecznie zmęczony jestem. Często czuję się jak we śnie. Wydaje mi się, że mogę wskoczyć pod samochód i nic mi się nie stanie. Czasem mam chore myśli, których się boję, ale nie chce o tym mówić... Do tego, że mam nerwicę doszedłem sam jakoś 3 miesiące temu wyciągając wnioski z pewnych sytuacji i okoliczności wystepowania dolegliwości. Badania EEG, tomografia i jeszcze jakieś tam zawsze wychodziły mi ok. Zadnych zmian w korze mózgowej, zapisy dobre, ale nikt nie zasugerował nerwicy. Niedawno psycholog mi powiedział, że ataki padaczki są reakcją mojego organizmu na stres i tyle. Od tego w Anglii nie miałem już żadnego i wierzę, że nie bede miał. Przestałem brać leki na epilepsję bo jej nie mam. Planuję się zapisać na terapię, chociaż sam nie wiem co o tym myśleć. Alkohol mi pomaga, tylko że to nie jest rozwiązanie na dłuższą metę. Z atakami nerwicy do niedawna radziłem sobie tak, że siadałem, albo wychodziłem ze sklepu, autobusu itp. Takie typowe. Od pewnego czasu stawiam czoła kurestwu (tak to nazywam :smile:) i jak jest mi słabo mówie sobię: "Olej to. Jesteś silny, to jest niedorzeczne, jesteś normalnym człowiekiem, itp.", często mi to pomaga. Staram się też skupiać myśli na czymś innym i też działa, ale nie mam na czym za bardzo... Psychiatra przepisał mi chlorprothixen, ale strasznie senny po nim jestem i teraz biorę tylko przed snem, nie mam przynajmniej problemów z zasypianiem, a czy mi pomaga to nie wiem. Sorry za tego posta, ale nie mam nikogo z kim mógłbym porozmawiać kto by mnie zrozumiał...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Wczoraj trafiłem na to forum i w końcu zobaczyłem, że nie jestem sam co mnie niezmiernie podniosło na duchu. Moja nerwica zaczęła się 6 lat temu, ale do maja tego roku nazywana była "padzaczką ogniskową". Pewnego marcowego dnia 2002r. podczas jazdy na desce straciłem przytomność i obudziłem się w karetce. Okazało się, że miałem atak padaczki. Byłem w szpitalu 2 tyg na chirurgii i mnie wypisali. Po dwóch miechach mialem kolejny atak w domu i trafiłem na neurologię i tam mi stwiedzili padaczkę. Później był spokój, ale zauważyłem, że drżą mi ręcę i pocę się bardziej niż zwykle i mam problemy z pamięcią i koncentacją. Lekarze tłumaczyli to skutkami ubocznymi leków. Nie było to specjalnie dokuczliwe. Po drodze mialem jeszcze jeden atak, ale ogólnie było ok. Problemy się zaczęły jak pojechałem do Anglii w listopadzie 2006. Po trzech dniach dostałem ataku znów. Obudziłem się w karetce i wtedy się zaczęło... Od tamtej pory mam takie dziwne uczucie mrowienia, ucisku z tyłu głowy, mrowienie w łydkach. Mam wrażenie, że zaraz strace przytomność, wzrok mi się zmienia (nie wiem jak to wytumaczyć) musiałem zrezygnować z okularów (nosze od zawsze) bo co zrobiłem nowe to się okazywały złe. Z początku bałem się wychodzić z domu, nie mogę przebywać w zatłoczonych miejscach, na otwartych przestrzeniach, w waskich korytarzach. Kreci mi się w głowie kiedy mija mnie dużo ludzi i wszystko się porusza. Nie mogę np. Pisać sms'a idąc bo skupiam się na telefonie, a podemną się kostka chodnikowa przesówa i mam zawroty. Pocę się jak szalony. Ciągle. Wrażliwe mam oczy na światło, szczególnie jarzeniówki. Wyizolowałem się bardzo bo nikt mnie nie rozumie. Wszyscy mówią, że sobie wmawiam,że mi tak wygodnie się źle czuć bo nic nie chce mi się robić. Bagatelizują. Straciłem uczucia i wszystko jest mi obojętne, nie mam chęci do życia. Zdarza mi się płakać bez powodu. Pamięć mi się bardzo pogorszyła. Mam czasem tak, że ktoś coś do mnie mówi, a ja nawet nie potrafie powtórzyć ostatniego zdania. Sto myśli na minutę. Wszystkim się przejmuję. Wiecznie zmęczony jestem. Często czuję się jak we śnie. Wydaje mi się, że mogę wskoczyć pod samochód i nic mi się nie stanie. Czasem mam chore myśli, których się boję, ale nie chce o tym mówić... Do tego, że mam nerwicę doszedłem sam jakoś 3 miesiące temu wyciągając wnioski z pewnych sytuacji i okoliczności wystepowania dolegliwości. Badania EEG, tomografia i jeszcze jakieś tam zawsze wychodziły mi ok. Zadnych zmian w korze mózgowej, zapisy dobre, ale nikt nie zasugerował nerwicy. Niedawno psycholog mi powiedział, że ataki padaczki są reakcją mojego organizmu na stres i tyle. Od tego w Anglii nie miałem już żadnego i wierzę, że nie bede miał. Przestałem brać leki na epilepsję bo jej nie mam. Planuję się zapisać na terapię, chociaż sam nie wiem co o tym myśleć. Alkohol mi pomaga, tylko że to nie jest rozwiązanie na dłuższą metę. Z atakami nerwicy do niedawna radziłem sobie tak, że siadałem, albo wychodziłem ze sklepu, autobusu itp. Takie typowe. Od pewnego czasu stawiam czoła kurestwu (tak to nazywam :smile:) i jak jest mi słabo mówie sobię: "Olej to. Jesteś silny, to jest niedorzeczne, jesteś normalnym człowiekiem, itp.", często mi to pomaga. Staram się też skupiać myśli na czymś innym i też działa, ale nie mam na czym za bardzo... Psychiatra przepisał mi chlorprothixen, ale strasznie senny po nim jestem i teraz biorę tylko przed snem, nie mam przynajmniej problemów z zasypianiem, a czy mi pomaga to nie wiem. Sorry za tego posta, ale nie mam nikogo z kim mógłbym porozmawiać kto by mnie zrozumiał...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Dziambi!

Ech, smutno mi się zrobiło jak czytałam to co napisałeś!!!!!!!! Nie sugeruj się jedna diagnozą, idx do jakiegos innego lekarza. Juz piszę jak mi dr wmówił padaczke skroniową i zmarnował mi pół życia...

W liceum ( prawdopodobnie w wyniku stresów) dostałam silnych bolów głowy... w końcu trafiłam do neurologa, który na podstawie wywiadu ze mną i zapisu EEG (tam jakieś fale były nie ok, potem się dowiedziałam, że co drugi czlowiek ma takie...) stwierdził, że mam padaczke skroniową... Pani doktor zakazała mi wyjazdów na obozy, wizyt na dyskotece, w kinie... chociaż wczesniej nigdy nie miałam żadnego ataku, wmówiła mi, że mam uwazać, bo mogę w każdej chwili dostać... zostałam zaszczuta informacjami, co mi wolno, czego nie wolno... z radosnej, wesołej dziewczyny z bolami glowy stałam się wrakiem człowieka... zaczęłam się wszytskiego bać...no bo pani dr mi powiedziała, że moge dostać ataku... więc wszędzie... w szkole, podzcas jazdy autobusem wczuwalam się tylko w stan mojego ciał, w organizm, czy jest ok, czy coos nie jest ok... no bo przeciez moge niby w każdej chwili dostać ataku... ech... no i do diagnozy padaczka niebawem dołaczyła nerwica lękowa, bo bałam się coraz bardziej czego? no niby tej padaczki... po latach okazało się, ze absolutnie żadnej padaczki nie mam, wsyztsko mi wykluczono... ale pozostał po niej ślad.... nerwica lękowa i leki, że cos mi się stanie... tak pani dr zmarnował ami mlodość zła diagnozą... prawdopodobnie owe bóle glowy - niby zw. z padaczka to były zwykłe bóle napięciowe, a moje rózne inne objawy, po prostu sugerowały, że miałam pocztąki nerwicy, przez pania dr zdiagnozowana jako padaczkę.... i tym sposobem dr zamiast mnie wyleczyć, doprowadził mnie do strasznego stanu...

Życzę Ci Dziambi, byś nie poszedł w moje ślady!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Dziambi!

Ech, smutno mi się zrobiło jak czytałam to co napisałeś!!!!!!!! Nie sugeruj się jedna diagnozą, idx do jakiegos innego lekarza. Juz piszę jak mi dr wmówił padaczke skroniową i zmarnował mi pół życia...

W liceum ( prawdopodobnie w wyniku stresów) dostałam silnych bolów głowy... w końcu trafiłam do neurologa, który na podstawie wywiadu ze mną i zapisu EEG (tam jakieś fale były nie ok, potem się dowiedziałam, że co drugi czlowiek ma takie...) stwierdził, że mam padaczke skroniową... Pani doktor zakazała mi wyjazdów na obozy, wizyt na dyskotece, w kinie... chociaż wczesniej nigdy nie miałam żadnego ataku, wmówiła mi, że mam uwazać, bo mogę w każdej chwili dostać... zostałam zaszczuta informacjami, co mi wolno, czego nie wolno... z radosnej, wesołej dziewczyny z bolami glowy stałam się wrakiem człowieka... zaczęłam się wszytskiego bać...no bo pani dr mi powiedziała, że moge dostać ataku... więc wszędzie... w szkole, podzcas jazdy autobusem wczuwalam się tylko w stan mojego ciał, w organizm, czy jest ok, czy coos nie jest ok... no bo przeciez moge niby w każdej chwili dostać ataku... ech... no i do diagnozy padaczka niebawem dołaczyła nerwica lękowa, bo bałam się coraz bardziej czego? no niby tej padaczki... po latach okazało się, ze absolutnie żadnej padaczki nie mam, wsyztsko mi wykluczono... ale pozostał po niej ślad.... nerwica lękowa i leki, że cos mi się stanie... tak pani dr zmarnował ami mlodość zła diagnozą... prawdopodobnie owe bóle glowy - niby zw. z padaczka to były zwykłe bóle napięciowe, a moje rózne inne objawy, po prostu sugerowały, że miałam pocztąki nerwicy, przez pania dr zdiagnozowana jako padaczkę.... i tym sposobem dr zamiast mnie wyleczyć, doprowadził mnie do strasznego stanu...

Życzę Ci Dziambi, byś nie poszedł w moje ślady!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

pozdrawiam!

 

jet pół na pół w tym co piszesz, jeśli postawiono ci diagnozę to powinnaś ją przyjąći się z nią pogodzić a ty zaczęłaś się bać, doktor zawiniła bo źle cię zdjagnozowała ale nerwicy dostałaś na własne życzenie bo zaczęłaś sobie wkręcać że coś ci się stanie, moja żona ma ową padaczkę i żyje normalnie nie ma ataków pracuje spotyka się z ludźmi, uprawia fitnes, zapali czasem wypije czasem i nie dała się chorobie że coś się stanie , bierze leki i nie ma żadnych ataków pogodziła się z chorobą i nie myśli o niej, jest sobą i cieszy się zyciem tak samo jak przed atakami,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry 1507, ale zupełnie nie rozumiem Twojego toku myślenia!

Jak miałam przyjąć owoa diagnozę? tak sobie miała po mnie spłynąc jak po kaczce? Nie miałam żadnego ataku, a nagle usłyszałam od dr, że w każdej chwili moge go mieć, mogę stracić przytomnośc, mogę mnie zabierać z ulicy itp. Jak to spokojnie przyjąć do cholery? jak 19 letnia dziewczyna u progu zycia ma z tym zyć? Dostałam same zakazy, miałam zmienić swoje życia, przestać chodzić na wychowanie fizyczne, nie robić żadnych wysiłków fizycznych, nie chodzić na dyskoteki, ograniczyć ogladanie telewizora, generalnie jak patrzę na to tera z zperspektywy czasu, to dr na kilka dobrych lat zrobiła ze mnie wrak, a ja jej potulnie słuchałam. Jak to olewać, jak sie ni stresować?!

Wiesz, ja też gratuluję Twojej żonie podobnie jak Midzi 111, ze tak dzielnie to znosi, ja jednak na swoje nieszczęśćie byłam bardziej wrażliwa i mniej odporna psychicznie i mnie ta diagnoza - zła jak się okazało po latach -doprowadziła do nerwicy...

Nie każdy potrafi, czy może być tak dzielny jak Twoja żona, ciesz się zatem, że nie dostała nerwicy, ale nie oceniaj innych, że nie potrafili się jej ustrzec...

pozdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aha 1507!

Gratuluję też żonie niezłej kondycji, bo skoro jak napisałes bierze leki, to nie powinna aboslutnie ich łączyć z alkoholem, nawet czasem, skutki moga byc bowiem opłakane. Tak jak przy antydepresantach ludzie wypija sobie czasami i nic złego się nie dzieje, tak przy zazywaniu leków p/padaczkowych jest to całkowicie niewskazane.

Skoro Żona nie dała się i nie ma nerwicy, niech nie daje się też używkom. Poradzi sobie napewno, jest dzielna przecież!

pozdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry 1507, ale zupełnie nie rozumiem Twojego toku myślenia!

Jak miałam przyjąć owoa diagnozę? tak sobie miała po mnie spłynąc jak po kaczce? Nie miałam żadnego ataku, a nagle usłyszałam od dr, że w każdej chwili moge go mieć, mogę stracić przytomnośc, mogę mnie zabierać z ulicy itp. Jak to spokojnie przyjąć do cholery? jak 19 letnia dziewczyna u progu zycia ma z tym zyć? Dostałam same zakazy, miałam zmienić swoje życia, przestać chodzić na wychowanie fizyczne, nie robić żadnych wysiłków fizycznych, nie chodzić na dyskoteki, ograniczyć ogladanie telewizora, generalnie jak patrzę na to tera z zperspektywy czasu, to dr na kilka dobrych lat zrobiła ze mnie wrak, a ja jej potulnie słuchałam. Jak to olewać, jak sie ni stresować?!

Wiesz, ja też gratuluję Twojej żonie podobnie jak Midzi 111, ze tak dzielnie to znosi, ja jednak na swoje nieszczęśćie byłam bardziej wrażliwa i mniej odporna psychicznie i mnie ta diagnoza - zła jak się okazało po latach -doprowadziła do nerwicy...

Nie każdy potrafi, czy może być tak dzielny jak Twoja żona, ciesz się zatem, że nie dostała nerwicy, ale nie oceniaj innych, że nie potrafili się jej ustrzec...

pozdr.

 

Dokładnie tak było też ze mną. Załamałem się. Miałem 16 lat i nic nie mogłem robić. Ani piwa, na imprezę pójść, czy choćby na basen. Ciągle myśl, że zaraz mogę stracić przytomność. Po pewnym czasie ludzie przestają dzwonić bo i tak wiadomo, że nie pójdę. Zostałem sam, a jak człowiek nie ma wsparcia to sobie napędza to wszystko i się pogrąża. Jedni sobie z tym radzą lepiej inni gorzej. Nie każdy ma silną psychikę i nie każdy może się z tym pogodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DZIAMBO nie bój się ,że stracisz przytomność, że nie wytrzymasz ataku... wszystke reakcje organizmu są do "przejścia". Mam nerwicę prawie od 3 lat. Początki były straszne. Wieczne myśłi o śmierci, a nawet uczucie "umierania" były straszne. Ja nie napiszę ,że to szybko mija, bo tak nie jest ale można dać sobie z tym radę. Trzeba nauczyć się zachować spokój ( wiem to na początku będzie trudne) podczas ataku. Po prostu myśl wówczas, że to minie, że nic się Tobie nie stanie... Papierosy, alkohol, kawa i czarna herbata na większość nerwicowców działa negatywnie pobudzając układ nerwowy,więc trzeba z tego zrezygnować. Gdy jesteś poza domem zajmuj myśli czymś miłym, przyjemnym. Uwierz ,to minie , przynajmniej to co najgorsze, co utrudnia normalne funkcjonowanie.Będzie łagodniejsze. Naucz się pozytywnie myśleć !!! Wiem ,że to niełatwe ale możliwe. Ja w Ciebie wierzę. Teraz Ty uwierz w siebie! Pozdrawiam i życzę Ci powodzenia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już mi te lęki przechodzą na szczęście, ale na początku i to na obczyźnie to było przerąbane. Jak napisałem w pierwszym (i drugim poście siłą rzeczy ;]) już sobie radze jako-tako i wygadanie się na tym forum też mi trochę pomogło. Podobnie jak wróbelek Elemelek też czasem myśle, że mi to nigdy nie przejdzie, a nie chce z tym badziewiem do końca życia się użerać bo są ciekawsze rzeczy do roboty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... poważnie myślicie, że można się tego pozbyć na zawsze??? ... trudno w to uwierzyć ... ja już dawno zrezygnowałam z marzeń, z tego, że założę rodzinę ... będę miała dzieci, będę mogła podróżować itd ...

Leczę sie już pięć lat, byłam i różnych psychiatrów ... i lipa ... jest coraz gorzej ... ale mimo wszystko ... TRZEBA SIĘ TRZYMAĆ :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skoro nawet jedna osoba powiedziała ze da się to wyleczyć w 100%, to ja w to wierze:) także Misiek, dzięki za info :mrgreen: poza tym chyba pierwszym krokiem do zmian jest zmiana myślenia i nastawienia, nie wiem co prawda od czego zacząc, ale na pewno coś da się z tym zrobić ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając Wasze objawy, doszłam do wniosku, że ze mną jest chyba coś nie tak, bo ja mam wręcz przeciwne objawy! Dobrze czuję się wśród ludzi, natomiast gdy jestem sama w domu to zaczynam sie bać! 2 razy zdarzyło mi się stracić całkowicie kontrolę nad sobą- płakałam, trzęsłam sie i nie mogłam sie uspokoić! Poszłam na psychoterapię.W sumie było to chyba z 6 wizyt. Z pierwszym psychoterapeutą nie za dobrze się dogadywałam, więc poszłam do innego.Trafiłam na wspaniałą kobietę! Bardzo mi pomogła. Przez rok miałam z głowy nerwicę! Niestety, ostatnio znów wróciła :( Miałam pewne problemy zdrowotne, a że jestem hipochondrykiem, wszystko wyolbrzymiłam. Lęki wróciły, ale już nie tak silne. Chciałam wrócić na psychoterapię, ale moja pani psycholog jest na urlopie wychowawczym:(

Czy rzeczywiście uważacie, że narwicę da sie pokonać raz na zawsze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×