Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

INTEL 1, Żeby z tą chorobą mieć jakiekolwiek szanse trzeba mocniejszych środków niż samo lamo

 

Żeby z tą chorobą żyć to trzeba mieć końskie zdrowie.Doły i górki a zwłaszcza doły wgniatają człowieka w tapczan. :? Sam nie wiem skąd biorę jeszcze siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pepe też ma chad :D. Potwierdzone info

 

-- 16 cze 2014, 20:17 --

 

Dzisiaj kierownik wziął nas wszystkich na rozmowę. Powiedział ,że jak będzie dalej tak chujowy wynik to zaczną się zwolnienia. Jednego typa strasznie gnoją w naszej firmie. Ciągle go za wszystko opieprzają. Szczególnie jedna supervisor znalazła sobie w nim ofiarę. Dzisiaj z nim trochę pogadałem o mundialu. Mówił ,że przejebał 100 zł w Stsie stawiając na Hiszpanię. Po pracy ugotowałem sobie obiad. Kurczak z ryżem i sałatką potem oglądałem mecz Niemcy - Portugalia i już jest po 20:). Tak więc zaraz znowu w kimę. Robię praktycznie codziennie to samo. Ale chyba mój stan się delikatnie poprawił. Jestem w końcu na karuzeli życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedni z chorobą mogą żyć dla innych jest to udręka. Dziś artykuł o następnym znanym będącym w depresji. I tu już nie tak różowo. Mówię o Olafie Lubaszenko. W artykule sporo trafnych słów na temat depresji. Cóż dyskutować na temat czy można czy nie można żyć. Jedni mogą i chwała im za to, inni zdychają i niestety zdychać będą. Zasrana sytuacja gdy leki zamiast pomagać coraz bardziej komplikują życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przytoczę tekst z innego forum dotyczącego ChAD, moim zdaniem bardzo celny:

XYZ, pytasz "jak się odnaleźć w depresji skoro ma się taki problem". Ja Ci odpowiem szczerze co myślę, skoro pytasz. Myślę, że Ty wspaniale odnajdujesz się w depresji. Myślę nawet, że czujesz się w niej jak ryba w wodzie.

A właściwym pytaniem byłoby "jak uwolnić się od depresji".

Bo z tego co piszesz o sobie, ja widzę (ja - oczywiście to moje odczucie i mogę się mylić), że po prostu tkwisz w błędnym kole. Trzymasz się depresji tak kurczowo jakby to była jedyna droga życia. Natomiast szczęście, wolność, były przerażające i niosły ze sobą największe zło tego świata.

Rodzice mogą nie zaakceptować Twojej choroby nigdy. Jaki jest sens chorowania żeby ktoś uwierzył w chorobę? Jak długo można czekać na akceptację nieszczęścia własnego, swoich dzieci? Do jakiego stanu dziecko może doprowadzić siebie samego, żeby rodzice się nad nim pochylili? Na złość mamie odmrozić sobie uszy, w Twoim wieku? Myślę, że Twoim rodzicom łatwiej będzie próbować przyjąć do wiadomości Twoje problemy jako prawdziwe i "normalne", jeśli Ty sama zaczniesz pracę nad sobą, która rzeczywiście będzie prowadzić do wyzdrowienia. Nie zgadzam się z tezą, że to od rodziców spływa na nas akceptacja dla choroby. Fajnie by było, gdyby się to tak odbywało i może w jakichś amerykańskich filmach rzeczywiście tak się dzieje. W rzeczywistości jednak, co widać na wielu przykładach tu na forum, nad akceptacją trzeba pracować. Ona nie spływa jak manna z nieba, jest procesem, w którym Ty uczestniczysz i wiele zależy od Ciebie. Rodzice mogą nigdy nie zaakceptować, że chorujesz. I co wtedy? Wtedy Ty też nigdy nie odpuścisz sobie i będziesz do śmierci czekać w cierpieniu aż Mama Cię zrozumie? Ja też nie miałam akceptacji w rodzinie, Matka zabraniała mi brać leki, nastawiała mnie przeciwko psychiatrom i psychologom. Wiele wody upłynęło w rzece zanim udało mi się twardo postawić sprawę i leczyć się mimo jej sprzeciwów. Dopiero po twardym NIE, nie wtrącaj się, nie oceniaj, nie znasz się, i wielu, wielu innych sporach w których to Ja wygrałam, przyszła akceptacja rodziców.

A co do Twojej wypowiedzi XYZ, to szczęka mi opadła. Po prostu wierzyć mi się nie chce, że taka mądra dziewczyna popada w stany zachwytu nad swoją chorobą.

"jak dużo ludzi jest w stanie zaakceptować chorobę, ba! nawet dostrzec w niej niesamowitość"

Jaką k**** niesamowitość? Ja żadnej nie dostrzegam i obawiam się, że tak długo jak będziecie się zachwycać nad swoim cierpieniem i "innością", tak długo będziecie chore. Która z Was bierze leki, ma postawioną pewną sprawdzoną diagnozę, uczestniczy w terapii? Mam dość hymnów pochwalnych na temat Chadu i innych zaburzeń. Po prostu weźcie się za siebie. I niech to forum zacznie funkcjonować jak miejsce, które mobilizuje do działania a nie do zagłaskiwania i przytulania stanów chorobowych wynoszonych na piedestał.

 

INTEL 1, pytasz czego oczekuje od tego tematu na tym forum? Oczekuje wysyłania linków do ciekawych artykułów na temat leczenia tej choroby, a także dzielenia się nowymi sposobami leczenia, które testują naukowcy na Zachodzie. Natomiast średnio mnie interesuje czytanie o zapijaniu tabletek alkoholem i manipulowaniu przy dawkach leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL 1, jak reagowałeś na SSRI, czy brałeś wszystkie i czy na każdy reagowałeś tak samo? Mirta, miansa, trazodon, neurolepy? A jak reagowałeś na stabilizatory: karba, kwas depakinowy, lity. I pytanie, na które możesz odpowiedzieć NIE: czy braleś lyricę (pregabalinę) albo gabapentynę, którą chwali Marian P.?

 

-- 16 cze 2014, 20:31 --

 

u mnie dziś trochę chujowiej niż wczoraj, zwiększył mi się nagle popęd od 2 dni a to zwiastuje u mnie nadmierne pobudzenie/górkę? albo sobie wkręcam, bo i tak nie wiem na 100% na co choruję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

S jak ... ma racje tylko "da sie jakos zyc" i "zycie udreka" - to dalej jest zycie - formy tylko inne. Fakt, mozna siasc i plakac, jeczec nad rozlanym mlekiem, uzalac sie na los i te wszystkie inne dyrdymaly ... albo w pizdziec palnac sobie w czaszke i po klopocie. Nieraz jak czytam, to mi sie flaki przewracaja - jednak ja wole wojowniczego Intela, niz rozmamlana mamalyge, skarzacego sie, ze zawor bezpieczenstwa dostal :lol:

Mialam syna na urlopie w domu i od 3 dni, jak stres opadl, to siedze w ciemnym lochu - szklanki podniesc nie moge, somatyka mnie powalila, wzrok mi rozmylo, czuje sie jak galareta, do tego jade na benzo bo spac kompletnie nie moge (mam omamy dotykowe) ale wiecie czego najwiecej zaluje? ze coraz ciezej odreagowuje jego pobyty, ze coraz mniej wspolnego czasu nam zostalo. Teraz jeszcze kombinuje, zeby brac go czesto ale na krocej a co bedzie pozniej ... sama nie wiem. Czytalam kiedys Intela rozsterki, jakie ma w stosunku do syna i cala ta "chorobowa" sytuacja - nawet nie wiecie jak dobrze to rozumiem. Mnie sie dodatkowo w stanach depresyjnych wlacza mania odpowiedzialnosciowo-porzadkowa i jak czegos nie zrobie, bo nie mam sily albo np mam stany lekowe przed wyjsciem z domu, to wyrzuty sumienia mnie zagnebia. Te mysli sa tak uporczywe i bolace, ze normalnie mozg mozna sobie o sciane rozwalic - nie raz, nie dwa mi sie to zdarzalo. Ale to jest jeszcze do przezycia, bo wlacza sie fizyczny Automat, wykonujesz obowiazki jak we mgle a glowa Hula sobie swoja droga. Taki odruch wyrobilam sobie przy opiece nad synem, bo nie bylo to tamto, dzieciakiem trzeba bylo sie zajac. U mnie najgorsze sa stany dysforyczne, ktore mecza mnie dosc czesto i ktore przychodza sobie kiedy chca - moze to byc minuta ale i sekunda. Moge wstac z krzesla i juz sie zaczyna, moge stac w kolejce i cos mnie u kogos zdenerwuje a moze byc to np jakis zapach, lekkie zmeczenie, swiatlo w oczy, niewygodna pozycja. A najgorsze sa dlatego, ze jak mozna je opanowac Risperidonem czy Benzo u mnie - tak pozniej musze je ochorowac i jestem nie do zycia, normalnie zabiera mi cala moc. Jestem tak wypluta, ze trzese sie cala - nie widze dobrze, zatyka mi uszy, smaku nie czuje i jest mi potwornie zimno... tak trzyma mnie pare dni, tygodni - w zaleznosci od natezenia dysforii.

Ale i tak mam to wszystko w dupie, zaciskam zeby i do przodu ... kiedys przeciez przejdzie. Za dzien-dwa, czy tydzien-dwa czy miesiac-dwa miesiace ... wiem, mozna powiedziec, niepoprawda optymistka, zycie przez palce przecieka na tym czekaniu zeby bylo lepiej ale co? siedziec i plakac ? nie, to nie ja. Ja jak tylko czuje leciutka namiastke lepszego samopoczucia, to lapie "wiatr w zagle" - i obojetnie czy spadne na morde czy nie. Jak spadne, to poleze i znowu lapie wiatr ... nie cierpie uczucia w ktorym nie czuje siebie. Nie cierpie stagnacji, nie cierpie ograniczen i jezeli juz mnie chorobsko ogranicza, to momenty w ktorych czuje chociaz lekka wolnosc chce wykorzystac na swoje uciechy.

I nie mowie tu o zadnym hipo czy mani, tylko o normalnym nawet lekkim wylezieniu z dolka i jak juz czuje, ze muza sprawia mi przyjemnosc, to juz prawie zaczynam tanczyc kankana na stole, bo zycie jest przeciez takie fajne.

 

bosh - poczulam smak truskawek, to juz z gorki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo,Łapa

Jak na Chadowców przystało mieliście zapewne depresje,jeśli to nie tajemnica to opiszcie jakie najgorsze rzeczy się z Wami wtedy działy,ale tak naprawdę bez kręcenia.Znane jest to że każdy z chorujących choruje inaczej i właśnie chodzi mi głównie o stopień nasilenia owej depresji u poszczególnych osób.Ja mogę opisać swoja 8 miesięczną depresję bez wstydu.

Dzisiaj czytałem w Angorze artykuł o depresji J Kowalczyk i Marit Bjørgen obie korzystają tylko z pomocy psychologów Marit Bjørgen była podobno w depresji 3 lata od 2006-2009r czy psycholog wyciągnie człowieka z ciężkiej depresji jeżeli nie jest lekarzem czy wstyd napisać że korzystają z pomocy psychiatrów

bo naród powie że wariatki?Dlaczego jak już to medialnie wałkują nie napiszą jak jest,psycholog nie jest lekarzem i nie pomoże swoją paplaniną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce nikogo atakować ale czasem zastanawiam sie komu i na jakiej podstawie zdiagnozowano chad.

 

Czy z chad da sie żyć? Nie. To miesiące łez i sekundy pozornego szczęścia.

 

Wielokrotnie tu pisałem o pójściu do szpitala że wciskano mi skierowania bo lekarze uważali że powinienem. Wcale stan nie był dobry skoro nie szedłem bo wiąże sie to z tym że żyjemy w innych środowiskach inne obowiązki i warunki mamy w domach i szło zacisnąć żeby i wegetować. Ostatnim razem jak dostałem skierowanie to byłem zdecydowany iść już byłem spakowany. Prawdziwy stan mieszany. Wręcz książkowy i bez problemowy do zdiagnozowania. Dysforia paliła mi kable w głowie. Ale jak zobaczyłem że clon na to pomaga to sam postanowiłem zawalczyc. Pogadałem z matka wzięłem wolne z pracy powyciągałem klamki z okien i nie wychodziłem z domu. Karba mi bardzo pomogła uporać sie z tym stanem. No i sie udało. Ale bez pomocy matki i tego że mogłem mieć w domu warunki takie a nie inne to za h.uj bym z tego nie wyszedł i albo bym wyskoczył z okna albo pogotowie i tak by mnie zwiozło do psychiatryka.

 

O kur.wa jestem w hall of fame :D

 

 

4 tyg venli za mną. Jestem tym je.banym poprańcem któremu anty depy na jakiś czas pomagają. Oczywiście do normalnego funkcjonowania bardzo mi daleko i nie jest super ale wyszedłem z stanu w którym wyjście z psem było jak walka w lesie z bestią w filmie 47 roninów. Nie wspomnę o innych ówczesnych aspektach gnicia wegetacji i impotencji umysłowej. Dalej jestem w syfie ale w dużo mniejszym niż wtedy. Za tydzień wizyta. Zaproponuje zwiększenie dawki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety, nie sądzę,żeby było tak łatwo wyjść z Chad-u, sorry, jeśli komuś odbieram nadzieję...

Ja przy depresji zdycham, umieram, jedyną myślą jest,żeby otworzyć okno i z niego wyjebać.

A jak uda mi się wyjść z depresji za pomocą leków ( uda czyli jestem w stanie się w końcu umyć, zjeść, wykonać podstawowe czynności) to i tak walczę z zasranymi lękami na każdym kroku, przez ludzi, życie, otoczenie.

A depresja i lęk razem jest zupełnie nie do zniesienia. Rozwala mi głowę, czuję ból w klatce piersiowej, mam napady duszności, gorąco mi i do tego natłok myśli. A nie mam Chad-u, ale zaburzenie depresyjne i lękowe mieszane

Dlatego podsumowując nie mogę w to uwierzyć,że da się tak fajnie wyjść z choroby. Przykro mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety, nie sądzę,żeby było tak łatwo wyjść z Chad-u, sorry, jeśli komuś odbieram nadzieję...

 

Ja już jestem świadomy, że nie uda się wyzdrowieć. Czyham cierpliwie na remisję. W moim przypadku bywają takowe - to jest moja nadzieja.

W tym epizodzie, w stanie agonalnym (wtajemniczeni wiedzą, co to znaczy) byłem od maja do października. Od października do chwili obecnej jest znośniej, z okresowymi pogorszeniami.

Tych depresji w ciagu lat było wiele i dało mi to pewną odporność. Przypuszczam, że gdyby zdrowy znalazł się nagle w stanie, w którym obecnie jestem - wylądowałby w szpitalu. Nawet, jeśli doczekam remisji, to nie nabiorę optymistycznej wizji choroby - nie mam złudzeń. Pozostaje tylko nacieszyć się tym stanem, jak długo się da - do następnego razu. Patrząc na moje ostatnie kilkanaście lat życia - podręcznikowo jakieś 70% życia jestem w chorobie.

Mówienie o normalnym i dobrym funkcjonowaniu chorujących na ChAD - np. przez lekarzy, to mydlenie ludziom oczu i usprawiedliwianie obecnej niedoskonałej medycyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marwil, Tak, to prawda. Przez kilka lat nawracające depresje, można się "przyzwyczaić" i nauczyć "cieszyć" kiedy jest chociaż trochę lepiej.

A lekarze tak mówią bo coś mówić muszą.

Zresztą to w ich interesie, nie powie przecież jeden z drugim,że nie ma szans na wyleczenie.

Mój lekarz zręcznie omijając temat mówi,będzie lepiej ALE rokowanie moje jest niepewne, na lęki leki bardzo słabo działają

Ani pracować, ani funkcjonować i jak tu do choler wyjść z choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście że to mydlenie oczu. Jak słyszę od swojej lekarki że jest bardzo dobrze bo spodziewała sie czegoś gorszego to sobie myślę : ja pier.dole... Kiedyś coś wynajdą pewnie skutecznego. Ówcześni chadowcy będą o nas mówią elita elit a nasze imiona znajdą sie w hall of fame :D

 

Oglądałem w nocy film: Pod mocnym aniołem. Również wielkie bagno jak i chad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak... autolustracja ;)

W 68 rzucalem kamieniami w ZOMO, w 81 spalem na styropianie i drukowalem bibule ale mnie nie internowali :D

Ojciec nie pracowal w UB ale dziadek przed wojna mial sympatie lewicowe.

Czy Wy myslicie, ze bede sie teraz spowiadal?

Dla tych co tutaj, krocej a dla innych dla przypomnienia polecam poczatek tematu:

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III (+moje wpisy od str. 2-3)

i koncowke poprzedniego CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.II

Byla taka podobna naparzanka.

A moze kryterium chad przesunac tylko do tych co podjeli probe samobojcza?

Ja nie bylem w szpitalu, Lapa byl. Oboje twierdzimy na temat zycia w remisji w chad to samo.

Kilka osob tutaj ma rowniez spektrum chad. Czesc z nich byla hospitalizowana, czesc ma za soba proby samobojcze, inni nie.

Wiec objawy ze spektrum chad to chad czy nie chad?

Chcialbym byc cudownie przez niektorych wyleczony ale wiem jak bylo, kiedy przez przynajmniej tydzien spalem po 2-3 godziny, schudlem okolo 10% masy ciala, ledwo co chodzilem do pracy i patrzylem na brudne okna, ktorych mycia za zadne skarby bym sie nie podjal. Wiem jak sie czulem, kiedy jazda tramwajem lub bywanie w sytuacjach spolecznych napawalo mnie lekiem. Bralem wtedy benzo, zeby jakos sie ogarniac. Wiem co wtedy czulem stojac na pasach i przechodzac przez most.

Wiem jakie problemy mialem wtedy ze zdrowiem i m.in. one skierowaly moje myslenia na to, ze to co juz wiecej niz zwykly dolek.

Przeanalizowalem swoja sciezke zawodowa przez poprzedzajace 4 lata jasno wynika, z ankiet, ze pracowalem na 50% tego co kiedys, co skonczylo sie pominieciem w awansie. Ostatecznie tez dowiedzialem sie wtedy jaki jest ostateczny sposob na wyjscie stad, poniewaz wtedy znalazlem, ze sa to porzadne leki usypiajace i worek na glowe. I w moich wpisach ja to ciagle nazywalem subdepresja...

Moze mniej wiem o manii ale pamietam jak juz na lekach po pol roku terapii przewinely sie 3 kobiety w lozku i jedna gdzies na miescie w ciagu 4 kolejnych dni.

Ale ciesze sie, ze udalo mi sie wtedy rzutem na tasme sie ogarnac. Nie wiem na ile w tym mojej zaslugi, madrosci, cech charakteru, lagodniejszego przebiegu choroby...

I dlatego podobnie ja Weiss twierdze, ze nic nie pozostaje innego jak caly czas wojowac, zaciskac zeby... Ja do tego jeszcze stawiam na jak najlepsze poznanie etiologii chad i stad ten rodzaj mojej aktywnosci w tym watku.

A teraz zapraszam IPN to akcji :/

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem prawnym opiekunem sadowym i za bardzo ze swoja choroba wychylac sie wychylalam. Jak juz pisalam - bardzo dlugo leczylam sie na nawracajace stany depresyjne, co przy wychowywaniu dziecka z porazeniem mozgowym nikt nie bral, za cos halo i wszyscy bylo bardzo pomocni. Moje Gorki i inne powalenia maskowalam dosc dobrze, tyle, ze dosc ciezka depresje zlapalam pare miesiecy przez sprawa sadowa i badaniami z bieglymi o "najdajnosci" - jak syn konczyl 18 lat... wiec powloklam sie do mojej Psycho ktora byla zarazem Lozka, zeby postawilam mnie szybko na nogi, bo inaczej bedzie klapa. A ze Paro mi zawsze pomagalo, to wskoczylam na Paroksetyne i odrazu zaczelam terapie wyciagajaca... Termin sie zbilizal a u mnie tylko mala poprawa, to wskoczylam na 30-tke ale ze biegalam do niej 2 razy w tygodniu, to jak mnie wywalilo do gory, to poprostu "mnie przylapala" i mamroczac pod nosem, ze jej cos przez te 7 lat nie pasowalo ale nie bylo do niczego podstaw, wreczyla mi skierowanie na 3 miesiace do kliniki. Wteczas mieszkalam kupe lat za granica i kiedys norma bylo to, ze "prawomocna" diagnoze wystawiala Klinika po 3 miesiecznych pobytach.

Diagnoza na skierowaniu choroba maniakalno-depresyjna (to bylo juz dawno) pozniej zmienili na zaburzenia bipolarne.

A ze bylam na fali, to tak opierdzielilam babe, zmieszalam ja z blotem, malo do rekoczynow nie doszlo ... ja mam za pare tygodni sprawe a ona mnie do szpitala wysyla na cito.

Skierowanie poszlo do kosza, kobiety wiecej nie widzialam i od tego czasu chodze prywatnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarzy robiących specjalizację z psychiatrii chyba uczy się na studiach, by wzmacniali wiarę w wyzdrowienie i akcentowali mniejsze lub większe sukcesy pacjentów. Mój lekarz wczoraj podczas wizyty powiedział, że widzi u mnie postęp w tym, że byłem w stanie utrzymać przez przeszło 2 lata pracę i na połowę tego okresu wyprowadzić się od rodziców. Niestety obecnie, czyli niespełna roku znowu mam okres, że czuję się niezdolny do pracy i od przyszłego tygodnia zaszywam się po razy trzeci na oddziale dziennym na okres 3 miesięcy. Mam nadzieję, że to mnie w jakiś sposób zaktywizuje i ponownie podejmę walkę o normalność. Chociaż nie mam zdiagnozowanej CHAD ale CHAJ (F33) ze współistniejącymi zaburzeniami osobowości mieszanymi (F61) i obsesyjno - kompulsyjnymi (F42) to dość mocno utożsamiam się z Wami, bo wiem jak smakuje takie jak ja to nazywam "szarpane życie" często na siłę. Dodam, że mamza sobą 2 hospitalizacje, w tym jedną jako nastolatek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry za moje pisanie, staram sie poprawiac - przed wyslaniem ale mysli mi szybciej leca niz palce na klawiaturze. Mialo byc "sie nie wychylam" i pare jeszcze innych kwiatow ale juz nie moge porawic.

Chcialam jeszcze dodac, ze bede sie bronic rekami i nogami, zeby do zadnego szpitala nie pojsc - zeby czasem nie wyszlo moje chorobsko na urzedowe swiatlo dzienne - nigdy nie zloze na Gruppe inwalidzka z tego powodu ani o rente czy cos w tym rodzaniu, chociaz podstawy bym miala. Jezeli mnie juz powali tak ze M. sobie nie bedzie mogl dac rady, to ma mnie do prywatnej kliniki oddac - tak zeby nic nigdy, nikt ... ja mam takiego troche zadziornego ex i nie wiem co przyjdzie mu kiedys do glowy w stosunku do Juniora.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przytoczę tekst z innego forum dotyczącego ChAD, moim zdaniem bardzo celny:
XYZ, pytasz "jak się odnaleźć w depresji skoro ma się taki problem". Ja Ci odpowiem szczerze co myślę, skoro pytasz. Myślę, że Ty wspaniale odnajdujesz się w depresji. Myślę nawet, że czujesz się w niej jak ryba w wodzie.

A właściwym pytaniem byłoby "jak uwolnić się od depresji".

Bo z tego co piszesz o sobie, ja widzę (ja - oczywiście to moje odczucie i mogę się mylić), że po prostu tkwisz w błędnym kole. Trzymasz się depresji tak kurczowo jakby to była jedyna droga życia. Natomiast szczęście, wolność, były przerażające i niosły ze sobą największe zło tego świata.

Rodzice mogą nie zaakceptować Twojej choroby nigdy. Jaki jest sens chorowania żeby ktoś uwierzył w chorobę? Jak długo można czekać na akceptację nieszczęścia własnego, swoich dzieci? Do jakiego stanu dziecko może doprowadzić siebie samego, żeby rodzice się nad nim pochylili? Na złość mamie odmrozić sobie uszy, w Twoim wieku? Myślę, że Twoim rodzicom łatwiej będzie próbować przyjąć do wiadomości Twoje problemy jako prawdziwe i "normalne", jeśli Ty sama zaczniesz pracę nad sobą, która rzeczywiście będzie prowadzić do wyzdrowienia. Nie zgadzam się z tezą, że to od rodziców spływa na nas akceptacja dla choroby. Fajnie by było, gdyby się to tak odbywało i może w jakichś amerykańskich filmach rzeczywiście tak się dzieje. W rzeczywistości jednak, co widać na wielu przykładach tu na forum, nad akceptacją trzeba pracować. Ona nie spływa jak manna z nieba, jest procesem, w którym Ty uczestniczysz i wiele zależy od Ciebie. Rodzice mogą nigdy nie zaakceptować, że chorujesz. I co wtedy? Wtedy Ty też nigdy nie odpuścisz sobie i będziesz do śmierci czekać w cierpieniu aż Mama Cię zrozumie? Ja też nie miałam akceptacji w rodzinie, Matka zabraniała mi brać leki, nastawiała mnie przeciwko psychiatrom i psychologom. Wiele wody upłynęło w rzece zanim udało mi się twardo postawić sprawę i leczyć się mimo jej sprzeciwów. Dopiero po twardym NIE, nie wtrącaj się, nie oceniaj, nie znasz się, i wielu, wielu innych sporach w których to Ja wygrałam, przyszła akceptacja rodziców.

A co do Twojej wypowiedzi XYZ, to szczęka mi opadła. Po prostu wierzyć mi się nie chce, że taka mądra dziewczyna popada w stany zachwytu nad swoją chorobą.

"jak dużo ludzi jest w stanie zaakceptować chorobę, ba! nawet dostrzec w niej niesamowitość"

Jaką k**** niesamowitość? Ja żadnej nie dostrzegam i obawiam się, że tak długo jak będziecie się zachwycać nad swoim cierpieniem i "innością", tak długo będziecie chore. Która z Was bierze leki, ma postawioną pewną sprawdzoną diagnozę, uczestniczy w terapii? Mam dość hymnów pochwalnych na temat Chadu i innych zaburzeń. Po prostu weźcie się za siebie. I niech to forum zacznie funkcjonować jak miejsce, które mobilizuje do działania a nie do zagłaskiwania i przytulania stanów chorobowych wynoszonych na piedestał.

 

Ale pierdolenie głupot!!!!! I dziwić się że młodzi ludzie samobójstwa popełniają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie bylem w szpitalu, Lapa byl. Oboje twierdzimy na temat zycia w remisji w chad to samo.

 

Chłopcy, to Wy macie jakieś problemy ze sobą, że się tak patyczkujecie w remisji.

Ja takich nie mam, a np. depresja przychodzi z określoną porą roku i tyle.

Widmo, wierzysz, że jakieś rozkminianie, "zwalnianie kroku na korytarzu w pracy" xD uchroni Cię przed zmianą fazy?

Ta cała psychoterapia ma w zasadzie (wg naukowych źródeł) nauczenie się rozpoznawania symptomów, żeby podyrdać po prochy.

W 5-letniej remisji prowadziłem bardzo szkodliwy z punktu widzenia p. Basco tryb życia. Chyba bym faktycznie zachorował obserwując, czy to aby nie już.

To jest dodatkowo szkodliwe, bo wpadając w depresję będziesz się dodatkowo obwiniał, że to przez swoje błędy, niedostosowanie się do wzoru z tabelki, lub schematu przerabianego z psychoterapeutą. W sumie, to Twoja sprawa. Jeśli czujesz się z tym lepiej i takie myślenie powoduje efekt placebo to tylko się cieszyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie chce się spowiadać Ok,głosicie tezę że z Chad można żyć normalnie w takim razie co to jest ,,norma,,może jakieś definicje

dla mnie norma to zdrowy człowiek-bez choroby.Żyjecie normalnie na 100%,czy cały czas prowadzicie obserwację ,,siebie,,dzienniczki nastroju,zdrowi ludzie mają ciekawsze zajęcia.Czy życie w niepewności co będzie jutro ,za miesiąc za rok daje normalne zdrowe podejście do życia bez trosk i strachu?

Moim zdaniem nie daje,Widmo Ty masz zdolność do prognozowania swojego nastroju i umiesz czasem przewidzieć co będzie za 3 dni obserwujesz siebie.Ja z samym faktem choroby czuję się żle,no można gadać slogany ,,choroby się nie wybiera,,,,inni mają gorzej,,nie lubię takich gadek,nikt chyba nie lubi.

Dalej twierdzę że normalne życie maja ludzie wolni od chorób.

Co mnie czeka nie wiem ale optymistą nie jestem.

W cudownym internecie bardzo trudno znależć ludzi szczęśliwych i żyjących normalnie z Chad.

Dużo by gadać o życiu,trzeba by było siąść do stołu,zakupić trunki i gadać do rana.

Posty na forum nie dają tego co dała by dyskusja twarzą w twarz,rozmowa w 4 oczy.

Pozdrawiam Peace.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja w ogóle uważam, że bez sensu jest licytowanie się kto ma gorzej. Sorry, ale to przypomina zabawę dzieci w piaskownicy: "a mój tata to jest fajniejszy, bo daje mi fajniejsze prezenty". W ogóle ja również mógłbym powiedzieć: Intel to ma fajnie, bo ma żonę i dziecko a mnie moja choroba uniemożliwiła założenie rodziny, choć chciałbym tego doświadczyć. Najgorsze, że widzę, jak debile mają dzieci a nawet ich nie chcieli nigdy mieć. Ot ironia losu. Poza tym jemu się chce w góry jechać a ja niby mogę, ale jakoś nie chce mi się, bo po co...

Nigdy nie byłem w szpitalu psychiatrycznym, bo boję się, że by mi tam jeszcze pogorszyli mój stan. Owszem wysyłał mnie tam mój lekarz, ale odmówiłem i sobie chwalę. Lit też mi przypisywali, ale odmówiłem. Ale i tak nikt mi na 100% nie powie na co choruję, bo sam tego nie wiem, Na pewno mam wahania nastroju, na pewno lęki, na pewno depresję, na pewno kłopoty ze snem, na pewno wkurwy, na pewno stany przypominające akatyzje, że usiedzieć nie mogę, coś a la ADHD, sztywność mięśni, drgania mięśni. Manii nigdy nie miałem, hipo nie wykluczam, ale może to był po prostu wreszcie bardzo dobry nastrój, kiedy wszystko powyżej doła cieszy i człowiek chce nadrabiać zaległości. Stany dysforyczne zdecydowanie tak: gdzie złość, wkurw i jad wypełniają moją głowę. Gdzie pytanie matki: "jak się czujesz" doprowadza mnie do wewnętrznej furii. W ogóle to nienawidzę pytania: "jak się czujesz?" To tak jakby ktoś wyjebał mi w twarz.

Obojętnie jak nazwę tę chorobę to totalnie, ale to totalnie zdeterminowała mi życie, jest pasożytem, który dręczy mnie od podstawówki, z którym walczę wszelkimi możliwymi sposobami, a którym jedynym owocem tej walki pozostaje...bezsilność. Jedyne co mi pozostało to nadzieja, mała, bo mała ale nadzieja, która każe trwać, bo może jutro chorobę pokonam, bo może w końcu coś wymyślą, jakiś lek, jakiś sposób, a nie kolejną brzytwę, której będę pragnął się uchwycić...

Dziś czuję się źle. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe, bo ostatnie 2-3tyg były prawdziwą ulgą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wolfx tak, to Prawda - normalne zdrowe zycie, maja normalni zdrowi ludzie ale czy oni z przydzialu przez to ze sa zdrowi, sa odrazu szczesliwi? - tego tez nie wiadomo :lol: Tak jak nie wiadomo czy kazdy z Chad jest nieszczesliwy - bo ja naprzyklad uwazam sie za szczesliwego ale chorego czlowieka.

W kazdym tekscie ktory piszemy albo ktory czytamy jest czesc prawdy lub glupoty - tych co pisza i tych co czytaja ... to zalezy tylko od naszego stanu.

Ja to nieraz sama sie z siebie smieje, co za pierdolety wypisywalam a po paru dniach czy tygodniach, uznaje ze dobrze przeciez pisalam - pozniej znowu mysle - no na glowe upadlam kompletnie :twisted: Czy to ze w danych chwilach patrze inaczej na swiat oznacza odrazu ze jestem nieszczesliwa - wcale nie.

Kiedys jak cos mi lezalo na watrobie, to musialam "przerzuc" - moj M. mowil zawsze "o diagnostyka Ci sie wlaczyla" a ja rozkladalam wszystko na czynniki pierwsze. Oczywiscie z czasem mi przechodzilo, bo diagnostyka mowila co innego ale kiedys tam wylazilo, bo diagnostycznie znowu bylo inaczej i bylo jeszcze gorsze bumm. Z tym ze meczylam i siebie i jego, bo to taki czas bomby zegarowej ... to zaczelam mowic odrazu, z zastrzezeniem "ale" - jak za Jakis czas moje odczucie sie nie zmienilo, to mowilam a teraz mozesz wzasc to na powaznie pod uwage. A jak zdaje sobie sprawe, ze cos mi sie uroilo, to mowie prosto z mostu, ze namieszalo mi w glowie i jest git. Tyle, ze ja nie jestem osoba ktora robi z czegos problemy, nie obrazam sie o byle pierdole, sama sie z siebie smieje jak mi sie pomiesza. A ze moj M. jest z tych wspoltowarzyszy zycia dosc zintegrowanie-zainteresowanie-wyedukowanych, to nie dosc ze jest w miare przygotowany na hocki-klocki, to jeszcze cechuje go wrodzone "cwaniactwo" osobnicze i jest zawsze krok przedemna - tak, ze co bym nie chciala wypalic, to albo ma juz Strategie blokady albo jak juz wie, ze blokada nic nie da, bo ja po trupach hipomanijnych albo dolach depresyjnych - to jest plan "najmniejszych strat" ... no i jakos zawsze sie sliznie zycie do przodu. Ja sie zawsze smieje, ze on ochrania mi tyly :lol:

Mnie w gruncie rzeczy w mojej chorobie, najbardziej meczy "niewydolnosc umyslowa". Z depresji czlek kiedys tam wylezie, z dysfori tez, jak mam wieksze leki, to wrzuce benzo i tez przetrzymam ale to ze mozg plata mi psikusy, to ze nie moge nieraz ogarnac co jest realnoscia a co nie, to ze nie wiem czy czlowiek ktory stoi w bramie naprawde tam stoi, to ze nie moge uwierzyc ze Agent PZU nie chcial mnie zrobic w konia - chociaz czarno na bialym jest ze tego nie zrobil... a ja chodze tygodniami i mam 24 godziny na dobe jedna mysl - Agent PZU mnie naciagnal. A za chwile ide do telekomunikacji i faktycznie dostaje inna taryfe niz chcialam, to smieje sie, ze dalam sie zrobic w jajo - ide odkrecam i nawet mnie jeden nerw nie rusza - to jest dla mnie w tym wszystkim najgorsze.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem nie daje,Widmo Ty masz zdolność do prognozowania swojego nastroju i umiesz czasem przewidzieć co będzie za 3 dni obserwujesz siebie.Ja z samym faktem choroby czuję się żle,no można gadać slogany ,,choroby się nie wybiera,,,,inni mają gorzej,,nie lubię takich gadek,nikt chyba nie lubi.

Nie mam tej zdolnosci. Gdzies kiedys na innym forum znalazlem wpis dot. podejscia poznawczo-behawioralnego w lagodzeniu objawow chad i zapobieganiu nawrotom i staralem/staram sie to u siebie wykorzystywac. Kupilem ksiazki Basco Ramirez, przeszperalem internet. Ksiazki przeczytalem choc nie od deski do deski. Nie wypelnialem tabelek itd.

Wydaje mi sie, ze uchwycilem glowna idee i zaczalem ja stosowac. A ze zobaczylem, ze moze dzialac to podzielilem sie tym.

Choc raz dziala, raz nie.

Probowalem tym zainteresowac innych (nawet chyba Ciebie) i tyle.

Obecnie na psychoterapii (rowniez w nurcie pb - moj swiadomy wybor, poniewaz poprosilem mojego psychiatre o znalezienie kogos kto bedzie dla mnie odpowiedni) zaimuje sie bardzie ogolnym tematem czyli myslami automatycznymi.

http://www.cogitoterapia.pl/mysli-automatyczne

Zamierzam to przeanalizowac i zastosowac u siebie ale sorry nie bede juz raczej pisal o tym tu na forum.

Szkoda mojego i Waszego czasu. I podobnie, wracajac do terapii pb w lagodzeniu objawow chad.

Tyle juz o tym pisalem, ze kazdy sobie moze wyrobic opinie a jak nie prosze na PW.

Weiss

"Wolfx tak, to Prawda - normalne zdrowe zycie, maja normalni zdrowi ludzie ale czy oni z przydzialu przez to ze sa zdrowi, sa odrazu szczesliwi? - tego tez nie wiadomo :lol: Tak jak nie wiadomo czy kazdy z Chad jest nieszczesliwy - bo ja naprzyklad uwazam sie za szczesliwego ale chorego czlowieka. "

Nic dodac nic ujac :)

Na dzis tez uwazam sie za raczej szczesliwego choc chorego czlowieka.

I jeszcze jedno. W tym jak opisujesz radzenie sobie z choroba jest, moim zdaniem, wlasnie duzo z podejscia poznawczo-behawioralnego do chad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×