Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

carlosbueno, chodzi raczej o ludzi ktorzy nie radzą sobie z zyciem. Czujemy sie wsrod nich lepiej, prawda?

Tu się zgodzę. Osoby radzące ze w życiu( zwłaszcza te to eksponujące) mnie drażnią bo czuje się jeszcze mniej warty.

No ale jest sporo osób z naprawdę poważnym problemami np mąż alkoholik a dzieci na utrzymaniu, jakaś poważna choroba, poważne problemy finansowe itp nie konieczne czuje się z tym osobami związany bo mają problemy wręcz czuje się że moje są nie warte ich uwagi czy wręcz śmieszne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie przeraża często to, że w dzieciństwie i gdy dorastałem wyrobiono mi dziwny nawyk,

pocieszaj się cudzym nieszczęściem (że nie masz tak jak oni) tzn. nie jesteś sam, oni mają większe problemy,

ty masz takie jakie jesteś w stanie udźwignąć, trochę taka pseudo-pokora.

Ulitowanie się nad słabszymi i współczucie im by samemu się jakoś pocieszyć, że

ja nie mam aż tak źle, nie jestem sam, nie jestem jedyną ofiarą, itd.

ehh, wiem że to chore i bardzo głupie :/

 

@carlosbueno

właśnie w taki sposób deprecjonuję i dystansuję się od swoich problemów,

innych problemy stawiają moje w mniejszej skali, widać mam tendencję

do katastrofizacji i potrzebuję jakiegoś potrząśnięcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, chodzi raczej o ludzi ktorzy nie radzą sobie z zyciem. Czujemy sie wsrod nich lepiej, prawda?

Tu się zgodzę. Osoby radzące ze w życiu( zwłaszcza te to eksponujące) mnie drażnią bo czuje się jeszcze mniej warty.

No ale jest sporo osób z naprawdę poważnym problemami np mąż alkoholik a dzieci na utrzymaniu, jakaś poważna choroba, poważne problemy finansowe itp nie konieczne czuje się z tym osobami związany bo mają problemy wręcz czuje się że moje są nie warte ich uwagi czy wręcz śmieszne.

Też mnie drażnią osoby radzące sobie w życiu. W pewnym sensie trochę drażnią mnie także osoby, które mają za sobą trudną przeszłość lub obecnie są w trudnej sytuacji, bo zaczynam sobie wyobrażać, co by z moją psychiką było na miejscu takiej osoby i czuję się jeszcze gorszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak może wrócę na głóne tory tego topicu i powiem że bardzo czuję się samotny. Większość znajomości są internetowymi ale dobre i to. niektóre z tych znajomości być może rokują na coś w realu bo jest kontakt na face czy gg i przez tel i z jedną koleżanką nawet mam zamiar się spotkać jak ona będzie miała urlop. ma przyjechać do mnie nad morze. ;) Może ona nie odpowiada mi tak w 100% pod względem intelektualnym ale mimo wszystko jest dobrą osobą i NIGDY DOTĄD nie kopnęła mnie w dupę w potrzebie (wygadania się, wyżalenia :P ) Co do innych znajomości z tego forum czy u mnie na face to też nawet dobrze rokuje, nawet ostatnio przybyło mi trochę znajomych. Czuję się akceptowany nareszcie ale i tak czuję się samotny. I znów coś o czym pisałem kiedyś. Zapewne coś się zmieniło u mnie, że NAGLE mam więcej znajomych. Sam nie wiem co. Zawsze trudno rozgryźć na czym ta zmiana polegała? Ale chyba na większe otwarcie się od ludzi i mimo wszystko próba odcięcia się od bolesnej przeszłości, która wyżera ciało i duszę i wgniata w podłogę. :evil: Biadolenie o tym na terapii nie pomogłoby mi a tylko pogorszyło mój stan i przywoływało non-stop trudne emocje i traumatyczne wydarzenia. Mylą się ci z was, ze taka terapia pomaga. Nie wiem Może wam ale ja mam zupełnie inną osobowość i pewnego typu rozmyślania o przeszłości odrazu powoduje u mnie regres trudno dający się potem cofnąć nawet lekami antydepres. Moja dewiza na lepsze jutro to jest poznawanie nowych ludzi, kompletne odcięcie się od przeszłości oraz o takiej porze roku jak lato wekendowe wyjazdy w plener np do Międzyzdrojów gdzie też poznaje się nowych ludzi co bardzo podbudowuje EGO i podnosi własną samoocenę. :tel2: Tyle ode mnie. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaka ja jestem niedojrzala, nadal odczuwam niezaspokojona potrzebe bliskosci i 'bycia obok', o czym przypominam sobie w takich momentach jak dzisiejszy atak choroby (tym razem choroby fizycznej). Tak, to glupie - bo przeciez wiem, ze sama mam dac sobie ze wszystkim rade i na pewno dam, bo zawsze tak bylo. Wiec dlaczego to pragnienie ciagle we mnie zyje? Hm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem największy powód naszego unikania ludzi to opór zmieszany z tremą i swego rodzaju urojeniami

na temat tego jak zostaniemy odebrani, w nerwicy tworzy się taka automatyczna iluzja zagrożenia ze strony innych,

no i nasila się ona kiedy rozpoczniemy długi cykl unikania ludzi, kończy się to zazwyczaj terapią grupową, na którą

po raz kolejny będę się starał dostać. Po to by się lepiej zesocjalizować i łatwiej móc nawiązać kontakt ze starymi znajomymi,

a także i rozpocząć nowe znajomości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy kiedykolwiek z tego wyjdę, czy już jestem skazana na wieczną samotność? Nie ma ludzi wokół mnie. Nie mam do kogo iść. Nie wiem jak z tego wyjść. Utkwiłam w tej samotności jak w pułapce. Żałosne, jestem młoda i 0 znajomych. Nawet internetowych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mylą się ci z was, ze taka terapia pomaga.

Aha.

 

Mógłbyś trochę rozwinąć to"AHA". Znaczy w sensie czy tobie pomaga taka terapia czy nie. Ja nigdy nie chodziłem, z resztą przerabiałem parokrotnie elementy takiej terapii w domu przez tela z niedawną przyjaciółką, która uczęszczała na taką terapię i jakoś to nie zrobiło na mnie wrażenia ani nie pomogło w istotny sposób. Powiem więcej. Moje metody są chyba lepsze, gdyż już od nie jednego znajomego usłyszałem, że dzięki mnie poprawił się komuś nastrój a czasem pogadanie o czymś zmieniło czyjeś podejście do pewnych spraw. Faktem jest, że jakoś zawsze umiałem słuchać i świetnie wczuć się w czyjeś emocje i nastroje danej chwili. nawet przez neta) ;) Raz nawet jedna koleżanka powiedziała mi, że rozmowa ze mną i praktyczne porady co ona ma teraz dalej zrobić dała jej więcej niż jakaś tam terapia i gadanie o wszystkim i o niczym, o jakimś dzieciństwie z odległych czasów, co w niczym nie pomaga na obecne kłopoty. Nice nice. :angel::great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, jak chcesz możesz wpaść na jedno z trójmiejskich spotkań. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Nikt nie jest skazany na wieczną samotność. Ja też nie miałbym żadnych znajomych, gdyby nie fora internetowe. Na początku miałem pewne obawy, ale byłem pozytywnie zaskoczony tym, jak sympatyczne i wyrozumiałe osoby można poznać tą drogą. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalność to pojęcie względne. Względem tego co powszechnie uznawane jest za "normalność", to ja również nie uznałbym siebie za normalnego (i myślę że część osób z tej grupy również :P ). Zresztą - chyba każdy w jakimś stopniu odbiega od normy - a biorąc pod uwagę, że są tu osoby, które przechodziły przez różne problemy to i wyrozumiałość dla takiej "inności" jest wyższa niż zazwyczaj. Poza tym nie jesteśmy grupą stricte imprezową. :) Spotykamy się zarówno w głośniejszych jak i spokojniejszych miejscach. Można poszaleć, ale można też pogadać, zależy od preferencji. Z piciem też nie będzie problemu. Część pije, część nie. Nie stawiamy tutaj takich wymogów (o ile w ogóle jakiekolwiek są). :)

 

Jeżeli chodzi o drugi post to dość powiedzieć, że przez 2 lata nie kontaktowałem się z nikim nawet drogą internetową, a przez 3 nie miałem okazji spotkać nikogo, poza członkami najbliższej rodziny i wiem że są wśród nas osoby, które również miały długie okresy w których nie miały znajomych czy nawet nie wychodziły z domu, więc myślę że kwestia izolacji społecznej nie jest nam obca. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie to jest straszne. Miewam okresy w których się odizolowuje od społeczeństwa. Mieszkam w domu, więc nikt nie wie, czy ja wychodzę i gdzie ja jestem. Nikt mnie nie kontroluje. Więc sam robię sobie świadome wycieczki na świat, szarże, najazdy na społeczeństwo z przymusu, aby nie zwariować. Dość nieciekawa sprawa po pewnym czasie izolacji to jest i wymaga przyzwyczajenia, które nie zawsze jest przyjemne, bo i tak jak się człowiek gdzieś wybiera to raczej z musu. Mam lekka nerwice w pewnych sytuacjach i nie da się jej pojawienia uniknąć, ale jakoś sobie z tym radzę. Na pocieszenie dodam, ze można spotkać czasami fajne osoby, w jakiś mniej ofensywno-komercyjnych miejscach. Spotkałem ostatnio przemiła dziwaczne, gadaliśmy o filmach, nawet się śmiała z moich żartów(chyba szczerze);dd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mógłbyś trochę rozwinąć to"AHA". Znaczy w sensie czy tobie pomaga taka terapia czy nie.

Mnie pomaga.

 

Ja nigdy nie chodziłem, z resztą przerabiałem parokrotnie elementy takiej terapii w domu przez tela z niedawną przyjaciółką, która uczęszczała na taką terapię i jakoś to nie zrobiło na mnie wrażenia ani nie pomogło w istotny sposób.

To znaczy, że przyjaciółka zadawała pytania terapeutyczne?

Czy przyjaciółka skończyła jakąś szkołę w tym kierunku, czy bazowała wyłącznie na wiedzy wyniesionej z własnej terapii?

 

Powiem więcej. Moje metody są chyba lepsze, gdyż już od nie jednego znajomego usłyszałem, że dzięki mnie poprawił się komuś nastrój a czasem pogadanie o czymś zmieniło czyjeś podejście do pewnych spraw.

A jakież są Twoje metody? Nie zamierzam kwestionować ich skuteczności; pytam wyłącznie z ciekawości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×