Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Mi stwierdzili Chad w klinice psychiatrii ale nie dopuszczam do siebie tej myśli nawet.Dopóki nie miałem podwyższonego nastroju,manii,hipomanii,to nie uwierzę w to.Nawet jak niby się czułem dobrze to i tak mówiłem że jest źle.Przez czas tzw. reemisji tak naprawdę to sam nie wiedziałem jak się czuję.Może dlatego tak myślę bo odstawiam stabilizatory prócz lamotryginy bo zamulają,osłabiają pamięć,upośledzają IQ,tyje się,ma się zawroty bani.Chyba w życiu się nie przekonam do ogłupienia lekami.Póki kocham życie i nie chciałem się tak naprawdę zabić to nie uwierzę że to wszystko to stan mieszany.Amen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień minął mi in plus. Rano wstałem trochę zamulony i nie chciało mi się iść do pracy. Przesunąłem oczywiście godzinę budzika, bo po przeprowadzce odpadły mi dojazdy.Oczywiście rano śniadanko+ owocowa herbatka + tabletka. Potem pojechałem furą do roboty i zacząłem od 8.Ok 9 wjechała lekka zmułka i zmęczenie po leku więc sięgnąłem po zimnego Tigera i powoli sobie piłem rozkładając sobie go na 2h. Do końca pracy czułem się tak jak w takiej subdepresji ,ale w miarę stabilnie.

Zrobiłem sporo umów, najwięcej ze wszystkich i mam nadzieje ,że nie pierdolnąłem się nigdzie przy wypełnianiu exela. Po pracy poszedłem załatwiać neta i zrobić zakupy. Kabel do TV, listwe i jakieś spożywcze pierdoły. To już dużo bardziej mnie wymęczyło.Upał, skwar i moja deprecha. Ale chyba jest w miarę ok.Oby jutro tak było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie jak znieść świadomość choroby jak ona sama w sobie dołuje i napędza do doła...

 

zawsze ta blokada ta bariera w psychice która jest że zawsze coś odwalić jak mi teraz i hospitality

jest no ciężka do pogodzenia ale trzeba może to brać jakoś że tak jest i nie mieć żalu i pretensji

tylko to sie łatwo mówi w teorii a praktyka wygląda inaczej bo jest z naszej subiektywnej perspektywy

 

ja sie tyle lat leczę i co ide do szpitala i jest cholernie ciężko i trudno mi sobie to wytłumaczyć że to

jakiś etap tylko i będzie lepiej i normalnie...

u mnie jest to troche bardziej skomplikowane bo dotyczy także osobowosći i tu mam z lekka przesrane

tak mi sie wydaje ,nie rozumiem małych kroków w zaburzeniach osobowosći poprostu

 

Jest ciężko, bo się męczysz i trafiasz do szpitala, ale jednak to, że masz też zaburzenia osobowości daje nadzieję, bo wyjście z tego w dużym stopniu zależy od Ciebie i terapii.

Też miałam zdiagnozowane zaburzenia osobowości i wiele razy byłam w szpitalu, raz byłam ponad pół roku, kompletna zapaść, ale od 5 lat nie byłam i (odpukać) się nie wybieram, więc jest możliwy postęp. I wiem, że ciężko jest budować wiele razy od nowa swoje zdrowie, ale czy jest inne wyjście, skoro pragnienie zdrowia jest nieuleczalne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tańczący co do ryb nie mam chęci coś. Dziwna sprawa. Nie potrafię sobie tego wyjaśnić. Nawet pokusiłbym sie o stwierdzenie że wędkowałem tylko w okresie hipomanii. Potrafiłem w grudniu chodzić po kolana w śniegu nad rzeka szukać sandacza. Strugałem sam zajebiste woblery które łowne były. Nakręcony byłem. A gdzie to teraz jest? To były tylko wyskoki które też potwierdzają chorobę. Dużo by pisać co wyczyniałem. Końcówka grudnia godzina 23 śnieg a ja chodzę ze spinningiem i próbuję złowić sandacza. Tak teraz myślę że chyba mnie pojebało. Dużo takich histori. I dużo też by pisać że świadczyło to o chorobie i że na ryby nakręcałem sie jedynie w hipomaniach. Co do rzeki jestem na etapie że wolę nad nią posiedzieć z psem albo z kimś pogadać.

 

Wolf ja też czasem na nocki robię i lekarz nie zalecił wtedy brać kwety. To strzał w kolano. Zasnąłbyś na stojąco. Biorę rano jak schodze z nocki by szybko zasnąć i mieć nie przerywany sen żeby wypocząć bo bez nie potrafię spać po nocy. Oczywiście lekarka powiedziała że to może powodować swego rodzaju rozregulowanie ale analizując zyski i straty mam tak brać. Czyli wtedy kiedy śpię w domu. Same pracowanie na nocki to rozregulowanie bo my chadowcy powinniśmy mieć uregulowany cykl dobowy.

 

Wyjątkowo źle znoszę upały. Uwielbiam jesień i te temperatury. Zdycham okropnie. Dobrze że chociaż na głowie jest spoko i jak muszę bez problemu wychodzę z chaty jakby mi nic nie dolegalo. Jeszcze nie jest super ale poprawa spora. Dodatkowo po venli widzę że sie więcej pocę. Więc więcej potu spływa po plecach do rowu. Chyba sobie tam zainstaluje fosę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szpitale w woj. mazowieckim, świętokrzyskim,małopolskim, łódzkim,lubelskim.......bądź może coś w stylu uzdrowiska (jest ich sporo jeśli chodzi o leczenie nerwic)

 

Oddziały zamknięte w Mazowieckim: Sobieskiego, Nowowiejska

Oddziały dzienne (otwarte): Dolna, Szpital Wolski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po wizycie.

Lekarz sam stwierdził, że marnie ze mną. Padła propozycja zmiany od dziś na moklobemid. Powiedziałem, że wolę spróbować agomelatyny- zgodził się. Już pisał receptę, ale zdecydowałem, że pociągnę obecny zestaw Wellbutrin + lamotrygina jeszcze miesiąc. Bez małpich ruchów. Coś czuję jednak, że zmiana na ago będzie nieunikniona.

 

langsam, langsam aber sicher :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to kampania reklamowa Raiffeisen Polbank ;) - sponsora.

Nie chcę z niej kpić, miała pewnie jakiś gorszy stan psychiczny, skoro sięgała po leki. Na pewno nie była to prawdziwa ciężka depresja. Wtedy się leży i nawet trudno kwiczeć.

Ciekawi mnie tylko, jak w spowolnieniu ruchowym być pierwszym na mecie, lub z podnieceniem psychoruchowym i lękiem nie wypaść z trasy lub nie spaść z podium. ;)

 

macieywwa coś zcichł. Może już siedzi w AP, jak zapowiadał i raczy się miejscową medycyną naturalną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień minął jako tako. Założyli mi neta z Vectry. Śmiga jak ta lala.TV i konsole też już podłączyłem. Rano znowu poranny zestaw śniadanie +herbatka + tabletka i godzinę później energetyk. Jakoś daje radę chociaż są utrudnienia wynikające z choroby. W sumie zawsze lepiej mieć jakieś zajęcie niż siedzieć w domu i dostawać pierdolca. Upał za to niesamowity. Korki w mieście też ciężkie do zniesienia, ale moje ekonomiczne autko się sprawuje. W przyszłym tygodniu powinienem dostać pismo od biegłych. Co do Justyny Kowalczyk to chyba miała bardziej objawy depresyjne niż depresje. Jak byłem w ciężkiej depresji z zahamowaniem motorycznym to nie wyobrażam sobie biegu na 30 km na nartach. Sorry, ale to nierealne nawet dla takiej mistrzyni. Chociaż lekarz kiedyś mi mówił ,że w Niemczech depresje lekooporne leczy się sportem. hehe taka nowoczesna moda, która idzie do nas z zachodu:). Odnośnie sportowców z depresją to polecam przypadek Sebastiana Deislera. Jeden z największych talentów piłkarskich. Widać ,że deprecha go zniszczyła. Był dwukrotnie w klinice psychiatrycznej. Do tego miał podatność na kontuzje a grał przecież w Bayernie Monachium i reprezentacji Niemiec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po zażyciu 100 mg kwetiapiny spałem po nocce 12 godzin,co do Justyny Kowalczyk ma ,,depresję,,, ale pisze felietony do gazet,uprawia wspinaczkę,na zdjęciach do Facebooka sie uśmiecha hm jest postęp,pewnie dzięki niestandardowemu leczeniu...........o depresji wie chyba z książek albo opowiadań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę z niej kpić, miała pewnie jakiś gorszy stan psychiczny, skoro sięgała po leki..

no właśnie, ludzie sięgają po leki raczej w desperacji, ale uwaga: kiedy sportowiec, który jest nauczony walki do upadłego po nie sięga to naprawdę musi być zdesperowany... Na pewno słyszeliście o depresji agitowanej, czyli z pobudzeniem. Depresja ta wg niektórych specjalistów może być po prostu stanem mieszanym. I wtedy jest doskonale nam znany wkurw, napęd i bezsenność, na którą skarżyła się Kowalczyk. Ja 4 lata temu nie mogłem prawie w ogóle spać przez okres miesiąca (czasem nie spałem wcale, czasem 2h nad ranem). Znajomy nie mógł się nadziwić i mówił "jak to nie możesz spać, przecież organizm powinien być zmęczony z niewyspania?". Brzmi znajomo? ;) Dlatego ja nie oceniam jej skali depresji, bo wiadomo, że są dużo cięższe i dużo lżejsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do Kowalczyk to przegladajac komemtarze pod jakims artykulem spotkalem sie z podejrzeniami o chad

i sam nie zdziwilbym sie gdyby tak bylo.

Nasilenie depresji i ogolnie zaburzen ocenia sie zarowno na podstawie

samopoczucia ale i tego jak chory funkcjonuje.

Paradoksalnie jednym z glownych wskaznikow przy ocenie nasilenia choroby dla psychiatry jest wlasnie to jak chory funkcjonuje

A okazuje sie, ze mozna poprawnie funkcjonowac, tj. pracowac, trenowac itd. a w srodku miec wielka czarna dziure.

To, ze wysilek fizyczny leczy/lagodzi? skutki depresji nie ulega watpliwosci.

Zawsze po wysilku fizycznym czuje sie lepiej.

A jako chorzy chyba sami powinnismy wiedziec najlepiej, ze innych chorych nie powinno sie w zadnej mierze oceniac

dlatego dywagacje (nawet na tym forum) nad tym czy i jak duza depresje ma Kowalczyk dosyc mocno pokazuja,

ze nie nalezy sie dziwic, jak zdrowa czesc spoleczenstwa traktuje chorych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doszłam do wniosku, że w mojej chorobie dużą rolę odegrały leki, choć oczywiście nie byłam zdrowa, kiedy po nie sięgnęłam. A jednak pierwsze silne pobudzenie z niepokojem ruchowym miałam po rispolepcie i sulpirydzie- zdecydowanie wtedy przedawkowałam te dwa leki, które powodują akatyzję i nawet lekarze w szpitalu powiedzieli, że jestem zatruta lekami. Drugi silny niepokój z gonitwą myśli miałam, kiedy odstawiłam kwetiapinę i znowu próbowałam brać sulpiryd - teraz wydaje mi się oczywiste, że jeśli się odstawia lek, który uspokaja i zamula po długim okresie, a zaczyna brać aktywizujący, to mózg może ześwirować, bo się przyzwyczaił do innego zarządzania neuroprzekaźnikami, ale wtedy mi się wydawało, że to jest "we mnie". Im więcej też eksperymentów - czyli szybkich zmian leków z różnych grup w szpitalach - tym więcej miałam "dziwnych" objawów, typu niepokój ruchowy, mgła, pustka w głowie, spowolnienie myślenia, "dziury" w myśleniu, dystymia, które z kolei były brane za objawy i znowu bombardowane kolejnymi lekami. Kiedy brałam jeden lek przez dłuższy czas, to się na nim stabilizowałam, objawy się uspokajały, występowały rzadko albo znikały zupełnie, przyzwyczajałam się do radzenia sobie z kryzysami i osiągałam jakąś tam równowagę. Natomiast próby odstawiania nawet minimalnych dawek powodują u mnie jazdy i bardzo silne objawy.

Z moich doświadczeń wynika, że jeśli się chce osiągnąć stabilność, to należy nie zmieniać leków, tylko jechać na jakimś jednym, być może nie ma znaczenia na jakim i być może ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ot i "wielka" depresja już mija...

 

http://sport.tvn24.pl/sporty-zimowe,130/gory-i-towarzystwo-tak-kowalczyk-walczy-z-depresja-zycie-jest-najwazniejsze-koniec-i-kropka,437466.html

 

Tylko my, frajerzy nie potrafimy ruszyć tyłka.

"Depresja" jest modna

Człowiek z okladek przyznaje że ma "depresję". Wówczas należy mu się nimb i "ochy i achy", że mimo "cięzkiej choroby" potrafi "wziąć się w garsć". Ergo-jest jeszcze lepszy i "twardszy" niż zdrowa konkurencja...

Pisalem kilka-kilkanaście stron temu- to komedia nie depresja.

Nikt z PRAWDZIWĄ depresją nie jest w stanie każdego dnia przez wiele godzin regularnie trenować z intensywnością trącającą o granice ludzkiej wytrzymałości. NIKT

W PRAWDZIWEJ, a nie medialnej depresji wyczynem na granicy niemożności jest wyjście do sklepu po pieczywo...

No ale my jesteśmy frajerzy, a "oni" kozaki.

I wsio.

W PEŁNI zgadzam się z Intelem. A odnośnie nas tutaj, faktycznie nie słyszałem o forumowiczu, który uprawiałby sport na wysokim poziomie.

Jak chodzi o mnie:

Niegdyś trenowałem ostro kolarstwo górskie, miałem zajebistą kondychę, duże osiągi, wysokie szczyty zaliczone i praktycznie miałem ochotę rower brać nawet do łóżka i z nim spać. Od kiedy leczę depresję, nie widziałem swojego roweru na oczy. Miewam stany, w których nie ma dołów, ale nie mam najmniejszej ochoty znowu jeździć. Jak wsiądę na rower i zauważę, że mnie to nie cieszy, wpadnę w kolejne bagno.

 

Przeciętny polaczek to wie o depresji tyle co ja o kulinariach (a potrafię spalić nawet jajecznicę). Ludzie jednodniową chandrę spowodowaną byle głupotą nazywają depresją. Jeśli to jest depresja, to co my, biorący leki, mamy powiedzieć? Że co nam jest? Nas by się nazwało psychicznymi, świrami, rąbniętymi, pierdo*niętymi niepoczytalnymi etc etc. Niech to ch*j. A depresyjną nazywają kobietę, która napieprza codziennie ostre treningi, zdobywa medale na olimpiadzie. Przy depresji by nawet nie wstała z łóżka żeby puścić bąka w łazience. Nie miałaby siły na nic, a już na pewno nie na chwalenie się swoją "depresją". Szlag jasny mnie trafia. Bezsenność? Gdyby ją faktycznie miała, to padłaby ze zmęczenia, bo 90% regeneracji mięśni to regeneracja W TRAKCIE SNU. I za ch*ja by żadnego medalu nie zdobyła. Ale wszyscy jej wierzą, nie mają elementarnej wiedzy na temat depresji.

 

 

A odbiegając od tematu Kowalczykowej.

 

"Weź się w garść" - genialna rada. Moja ulubiona. Jak słyszę coś takiego, to jak nikomu nie życzę stanów które przeżywamy, tak chętnie kogoś takiego bym zaraził swoją depresją, gdyby tak się dało. I niech taki spróbuje przeżyć chociaż miesiąc w takim stanie, a wtedy ja mu powiem "weź się w garść", albo "myśl pozytywnie". Pamiętam jak wpadłem w mega depresję, dwie noce pod rząd potrafiłem nie spać nawet godziny, po dwóch dobach bez snu traciłem przytomność, nie jadłem, potrafiłem beczeć przy obcych ludziach (a zwykle nie beczę nawet sam przed sobą, serio). Ale nie kur*a, jedna z drugą mają "depresję", bo pokłóciła się z psiapsiółą albo dlatego, że jej humor w pracy nie dopisuje. Krew mnie po prostu zalewa. Przypominam sobie jak 2 lata temu moja była mówiła mi weź się w garść, myśl pozytywnie, weź się do jakiejś roboty to ci minie. Do tej pory gardzę nią za takie teksty w najgorszych chwilach mojego życia. Lekarz widząc mój stan od razu władował we mnie najsilniejsze antydepresanty, bo nie było na co czekać. Chwała mu za to, bo wyciągnął mnie z mega mega gówna. Nie jest idealnym psychiatrą, bo takiego nie ma, ale w krytycznych momentach mojego życia stawiał mnie na nogi i widziałem, że naprawdę mnie rozumie i dobrze mi życzy i nie było to objawem przyjmowania opłat za wizyty. A mnie wszystkie stany w których byłem na granicy przepaści wyleczyły z narzekania na wszystko. Teraz do pełni szczęścia potrzebuję tylko w miarę stabilnego i spokojnego nastroju. Mogę być spłukany jak hazardzista w kasynie, mogę mieszkać w pomieszczeniu 2x2m, jest mi to obojętne. Nie umywa się to nawet w jednym promilu do głębokich stanów depresyjnych. Mogę całe życie biedować, byleby nie wpaść kolejny raz w takie gówno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając to forum jakoś trudno doszukać się tutaj kandydatów na regularnie trenujących sportowców.

Trenowalem wyczynowo (treningi 7-10 razy w tygodniu) i wiem, na ile sport moze przez dlugi czas pomagac trzymac sie do kupy.

Na marginesie dosyc powszechna jest pewien rodzaj depresji u sportowcow trenujacych dyscypliny wytrzymalosciowe podczas kontuzji, zaprzestaniu kariery itp. Endorfinu uzalezniaja.

"Moda" na depresję dzięki ktorej wzrasta nimb zwycięzcy, lub usprawiedliwione są porażki.

Wygoda

Za jakis czas pojawi sie w Polsce w koncu artykul o kims znanym, z chad i w komentarzach bedzie podobny tekst jak Twoj powyzej.

I jakos Kowalczyk jak na razie nie wyrasta na zwyciezce w walce z depresja. Wprost przeciwnie widzialem artykul w ktorym

psychiatra negatywnie ocenia jej szybki powrot do treningow i sciezke do wychodzenia z depresji.

Widmo. Dla Ciebie sprawa "depresji" Kowalczyk to kolejny argument że z chorobą psychiczną można normalnie żyć.

NIE MOŻNA. A jeżeli ktoś twierdzi inaczej to albo albo kłamie, albo ma gówno a nie chorobę psychiczną.

Wcale nie.

Dla mnie to cos normalnego, ze nawet osoba uznawana za silna i radzaca sobie w zyciu moze zachorowac.

Tym bardziej jak pisalem powyzej Kowalczyk ma za soba dopiero pierwszy krok - uswiadomienie sobie, ze jest chora.

Nic jeszcze nie wygrala i nie ma gwarancji, ze sie "wyleczy".

I raczej przyklady osob slawnych pokazuja, ze choroby psychiczne sa w pelni egalitarne.

Predzej przypadki takich wariatow ;) jak tutaj pokazywac moga, ze choroby psychiczne sa zarezerwowane wlasnie tylko dla wariatow.

Odwracajac to co napisales ja moge na pisac, ze dla Ciebie INTEL

ktos kto w miare poprawnie funkcjonuje zyciowo z diagnoza chad i jest w remisji ma gowno a nie chorobe psychiczna.

 

-- 11 cze 2014, 11:33 --

 

W PEŁNI zgadzam się z Intelem. A odnośnie nas tutaj, faktycznie nie słyszałem o forumowiczu, który uprawiałby sport na wysokim poziomie.

Jak chodzi o mnie:

Niegdyś trenowałem ostro kolarstwo górskie, miałem zajebistą kondychę, duże osiągi, wysokie szczyty zaliczone i praktycznie miałem ochotę rower brać nawet do łóżka i z nim spać. Od kiedy leczę depresję, nie widziałem swojego roweru na oczy. Miewam stany, w których nie ma dołów, ale nie mam najmniejszej ochoty znowu jeździć. Jak wsiądę na rower i zauważę, że mnie to nie cieszy, wpadnę w kolejne bagno

Ja robilem triathlon wyczynowo choc nie profesjonalnie i wlasnie moge potwierdzic, ze mozna czuc sie zle a mimo wszytsko zapier....ac na treningach. Trening (podobnie jak to pisze Kowalczyk) tez mnie paradoksalnie trzymal doslownie w ryzach.

Choc teraz juz wiem dlaczego w niektorych okresach latalem a w innych wynik byl ponizej tego co wskazywaly dane z treningow.

 

-- 11 cze 2014, 11:39 --

 

Z moich doświadczeń wynika, że jeśli się chce osiągnąć stabilność, to należy nie zmieniać leków, tylko jechać na jakimś jednym, być może nie ma znaczenia na jakim i być może ....

Zgadzam sie z Toba.

Moze nie zawsze na jakims tam jednym leku ale na racjonalnie podawanej i w razie potrzeb modyfikowanej farmakoterapii.

Ale jak latwo zauwazyc skakanie z leku na lek to niestety norma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak słyszę coś takiego, to jak nikomu nie życzę stanów które przeżywamy, tak chętnie kogoś takiego bym zaraził swoją depresją, gdyby tak się dało.
:mrgreen:

 

Sprzedać takiemu tą dżumę choćby na jedną dobę.

 

 

Będąc w głębokiej depresji próbowałem się ratować wszelkimi sposobami. Nadludzkim wysiłkiem zmusiłem się wtedy do kilku sportowych treningów. Szybciutko wróciłem do pielęgnowania odleżyn. Uprawianie wyczynowo sportu w takim stanie kilka razy w tygodniu, przez dłuższy czas świadczy, że to raczej popierdółka a nie ciężka depresja.

 

Subdepresja - popierdółka

Umiarkowana depresja - pierdółka

Średnia depresja - pierdoła

Ciężka depresja - spierdolina

 

Dane mi było zaznać wszystkich stadiów, obecny to tylko ciągnące się już wieczność inwalidztwo - pierdółka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja stawiam u Kowalczyk na stan mieszany. W depresji rzeczywiście nie da się trenować, ale w stanie mieszanym............wiem po sobie. Wielokrotnie moja depresję nazywano w sposób przeróżny, bo jakoś rzadko to na depresje wyglądało, a od środka rozpierdalało tak, ze człowiek chciał ze sobą skończyć. Nikomu nie przyszło do głowy ze to stany mieszane w CHAD. Także nie koniecznie u Kowalczyk choroba została dobrze zdiagnozowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

S jak...

Rowniez przy czestych zmianach fazy. U mnie by to tlumaczylo pojawiajace sie kontuzje i najlepsza wydolnosc wczesna jesienia, kiedy zawsze sie najlepiej czulem.

 

-- 11 cze 2014, 13:33 --

 

Dane mi było zaznać wszystkich stadiów, obecny to tylko ciągnące się już wieczność inwalidztwo - pierdółka.

To na co ty w zasadzie marwil narzekasz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poprawy u mnie nie ma, dalej w pracy kiepsko się czuję, co odbija się na moich mizernych wynikach. No, ale jeszcze jakoś ciągnę. Zmieniać leki zbyt często źle, jechać na źle dobranym combo też niedobrze..

Nurtuje mnie jedna sprawa - jak jest u Was ze snem w okresie deprechy? Ile godzin dziennie śpicie? Jak samopoczucie rano?

Lepiej jest dla nas spać mniej, czy więcej?

Mam też dosyć dziwne pytanie - czy często miewacie sny? Kiedyś, w okresie "normalnego funkcjonowania" bardzo rzadko miewałem jakiekolwiek sny, teraz właściwie codziennie. Dlaczego tak jest? Czy o czymś to świadczy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sen zaburzają u mnie leki. Najczęściej budzę się po 2-3 godzinach i kręcę się czasem nawet 2 godziny, aby ponownie zasnąć.

Spanie więcej niż 7-8 godzin na dobę negatywnie odbija się na moim samopoczuciu.

Sen mam zazwyczaj spłycony, więc pamietam marzenia senne z całej nocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba stopniowo zaczynam odczuwać braki kwetiapiny. Codziennie popołudniu ostry zjazd, a wieczorem wielkie rozdrażnienie, derealizacja. Jestem rozstrzęsiony i wszystko lata mi przed oczami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×