Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Cardaxx, powiało optymizmem. Dziękuję za radę, jednak nie skorzystam. Nie powiem swojemu Narzeczonemu, że Go nie kocham, bo kocham, ale walczę z chorobą natrętnych myśli. Dla bycia w temacie polecam przeczytanie naszych postów. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ninfa, czytam Twój post i płaczę... Ja Go nie kocham i dlatego płaczę.. Ta blokada jest i nie znika od ponad roku, każdego dnia mam nieustanną myśl, że Go nie kocham - chcę to zmienić a nie potrafię. Powinnam odejść, ale nie chcę.. Chcę Go kochać... Boże dlaczego nie można?? Wiem, że nie da sie kogoś pokochać na siłę, ale ja nie chcę odchodzić od Niego... Chcę umrzeć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marto F,ja tez mam blokade i czuje teraz to samo co Ty!Obie uwierzylysmy w jakies "przepowiednie",ktore tylko sprawily,ze teraz zamknelysmy sie na naszych partnerow i stad ta blokada.Tez jest mi ciezko,ale musimy walczyc!!

Mam pytanko: mieszkasz z Twoim narzeczonym?Kiedy jestescie razem cieszysz sie wspolnie spedzonymi chwilami??Lubisz z nim rozmawiac czy raczej i w tym sie blokujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ninfa, odpowiadajac na Twoje pytania powiem, że nie mieszkam ze swoim

Narzeczonym, nie cieszy mnie wspólne spędzanie czasu bo tak cierpię.. Ciągle myślę będąc z Nim, że mam blokadę.. Jednocześnie jestem w rozpaczy bo chcę z Nim być, chcę żeby się wszystko zmieniło..

 

Będąc w tym stanie zdecydowałam się na ślub bo do czegoś musiał ten związek zmierzać, zostało mi 44 dni do ślubu a nic się nie zmienia :((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie biorę już żadnych leków, na własną rękę odstawiłam asentrę, bowiem przez ponad rok wypróbowałam już wiele leków - żadnego efektu, blokada jak jest tak jest. Zaczynam mysleć, że żadne leki mi już nie pomogą, bo być może naprawdę Go nie kocham...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy ostatni raz "odblokowalas" sie??Mam na mysli,kiedy ostatni raz czulas sie szczesliwa bedac u boku Twojego narzeczonego?Bo wiem,ze w depresji jak i samej nerwicy ma sie takie hustawki,ze np.kilka dni czujesz sie najszczesliwsza dziewczyna pod sloncem,a za chwile juz nic cie nie cieszy i taki stan moze sie ciagnac bardzo dlugo.

Mi sam psychiatra powiedzial,ze choroby psychiczne szkodza milosci.

Jeszcze jedno,dalej chodzisz do psychoterapeuty??Co on na to wszystko?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczęło się wszystko w czerwcu ubiegłego roku, dwa razy blokada minęła w lipcu i sierpniu... Od tego czasu totalny dół. Chodzę do psychoterapeuty, ale ona mówi, że źle robię wychodząc za mąż. Nie rozumie, że czekanie niczego nie zmienia, a ja i tak nie chcę od Niego odchodzić. Tak więc po raz pierwszy nie poszłam już dzisiaj do niej. Znajomy ksiądź psycholog powiedział mi kiedys, że zablokowałam w sobie uczucie i ta blokada nie zniknie.. albo w jedną stronę albo w drugą powinnam iść..

 

Też mi się wydaje, że moje uczucia są uśpione :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

MartoF nie jesteś w najlepszej sytuacji widzę... podobno w takiej sytuacji dobrze zrobiłaby przerwa w związku...aczkolwiek ja z tej rady nie skorzystałem. Sama piszesz, że Go nie kochasz, dlaczego? Jeśli nie jesteś pewne lub jeśli coś wywyłuje mętlik to raczej nie radzę tak pisać. MY wierzymy w zbyt wiele rzeczy -zasłyszanych, przeczytanych - i to raczej w te złe niż te dobre, niestety.

U mnie coraz gorzej, mam wrażenie, że zapadam się w siebie i nie będę się już potrafił wygrzebać. Nie zamierzam się jednak poddawać. Mam tylko nadzieję, że moja Pani to wytrzyma. Bo to staje się coraz bardziej nie do wytrzymania. Po kilku fajnych dniach zawsze przychodzą te gorsze... eh...

trzymajcie się

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

MartoF nie jesteś w najlepszej sytuacji widzę... podobno w takiej sytuacji dobrze zrobiłaby przerwa w związku...aczkolwiek ja z tej rady nie skorzystałem. Sama piszesz, że Go nie kochasz, dlaczego? Jeśli nie jesteś pewne lub jeśli coś wywyłuje mętlik to raczej nie radzę tak pisać. MY wierzymy w zbyt wiele rzeczy -zasłyszanych, przeczytanych - i to raczej w te złe niż te dobre, niestety.

U mnie coraz gorzej, mam wrażenie, że zapadam się w siebie i nie będę się już potrafił wygrzebać. Nie zamierzam się jednak poddawać. Mam tylko nadzieję, że moja Pani to wytrzyma. Bo to staje się coraz bardziej nie do wytrzymania. Po kilku fajnych dniach zawsze przychodzą te gorsze... eh...

trzymajcie się

pozdrawiam

 

Witaj mieciu,

 

Fajnie Cię znowu widzieć na forum. Trzymam za Ciebie kciuki. Napewno Ci się uda. Wierze w to głęboko.

Marto mieciu ma racje. Jeśli nie masz pewności to lepiej nie pisz tak bo to prawda, że wierzymy w same negatywne rzeczy - te przeczytane i usłyszane.

U mnie jako tako - raz lepiej, raz gorzej. Zgodzę się z aga25, że na tę chorobę trzeba dużo czasu i cierpliwości ale w mojej opinii warto się starać o swoje szczęście. Ja jeszcze nie wyzdrowałęm - raczej w połowie drogi jestem i czasem ciężko isc pod wiatr ale sluchajcie zanim tu dołaczyłem do waszego grona męczyłem się juz póltora roku z tym, teraz jest poltora roku od momentu kiedy pierwszy raz napisalem na forum, jestem juz miesiac po slubie i daje rade:-) Wierze, ze i wam sie uda wytrwac i zobaczyc pierwsze dobre efekty ciezkiej pracy nad soba. Sam jeszcze zostawiam wiele do zyczenia sobie jesli chodzi o kwestie "omawianego" problemu ale patrze juz niejako z innej perspektywy na ten temat. Daje sobie rade z nim jakos. Od 2,5 miesiaca jestem na terapii anafranilem sr 75 i widze juz pierwsze dobre efekty. Nie namawiam do tego leku ale jesli sie bardzo meczycie tak jak ja sie meczylem to warto sobie pomoc tym lekiem. Ja go przyjalem bez rzadnych efektow ubocznych. Trzymam za Was kciuki!

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!Przeczytalam wszystkie posty w tym temacie...tez niestety zmagam sie z nerwica natrectw.Jestem ciekawa jak czuja sie wszystkie te osoby,ktore braly czynny udzial na tym forum(mam na mysli wątek "Co by bylo gdybym...").Czy juz minely Wam te natretne mysli?Czy jest juz lepiej??Mam nadzieje,ze tak!Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wracam tutaj do Was z wielką sila. powinnam sie bac bo forum to chociaz mi pomoglo - czasami dzialalo destrukcyjnie. SLUCHAJCIE...

powiem Wam jak ja powstalam. byly nawroty choroby, kiedy juz kompletnie nic mnie nie meczylo - pozniej wracalo i tak. jak sobie dalam z tym rade? duzo rozmawialam z ludzmi prawdziwie kochajacymi, duzo czytalam. to co Wam dolega to urojenie, wmawianie. KOCHACIE, ludzie - Wy naprawde kochacie. jedną z rzeczy ktore o tym swiadcza jest to ze walczycie, ze nie chcecie aby Wasz partner cierpial. Ej, Wy kochacie! na tym wlasnie polega milosc! gdybyscie nie kochaly, mialybyscie to w dupie. niech zgadne... wiele razy myslalyscie sobie ze moze nie jestescie gotowe na zwiazek, albo ze wmawiacie sobie milosc na sile bo nie chcecie zranic zaangazowanego partnera, albo zawsze marzylisci o prawdziej milosci, na stale - i moze za szybko wybraliscie? kochani... istenieje takie pojecie jak 'milosc do milosci'. tzn skupiamy sie na uczuciu jakie sobie wymarzylismy, wyksztaltowalismy przez cale zycie, nie skupiajac sie przy tym na samym obiekcie. mylimy zakochanie z miloscia. miedzy ktorymi jest przepasc. milosc to nie motyle, nie magia ale zgoda na wszelkie zlo. pieknie nie bedzie nigdy. tu chodzi o troske, o to ze nasz partner ma byc wazniejszy od wszystkiego i wszystkich, o glebokie poznanie i zaufanie. a Wy jestescie, kazdy kto tu trafia marzy o stalym, wiecznym, prawdziwym uczuciu. to wymaga pracy, ja wiem. ja tyram jak wol. dbam zwiazek. tak to sobie wymarzylam, taka milosc po grob, zero przelotnych romansow. a to rzadkie, dlatego tak sie przejmujemy podczas gdy inni maja po 10 partnerow na bokach i sa przeszczeslwii. mamy swoja wartosc . WIEC WALCZMY. ja tu jestem :):):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam was kochani!! co prawda dawno mnie tu nie było, ale to nie znaczy, że w cale tu nie zaglądam:)

U mnie super! zresztą wam już wcześniej o tym pisałam! Nie mam już myśli "kocham czy nie" nie ma juz czegoś takiego, jestem już normalną osobą, dałam rade sobie z tym sama bez pomocy lekarzy i bez pomocy leków, ale za to z pomocą waszą i tego forum, bo dzieki wam zrozumiałam jak sobie z tym radzić i jestem wam za to wdzięczna!!! :) Z kochaniem nam się układa, co prawda nie jest tak jak w bajce, kłócimy się czasami, ale to normalne jak w każdym związku. Kochani życzę wam z całego serca, żeby i wam wszystkim udało sie z tego wyjść!!

Wakacje sie już kończą, więc z kochaniem chcemy jak najlepiej je spedzić. :)

Pozdrawiam!!:):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konewko zgadzam się z Tobą w 100% I tak rzeczywiście jest, mam tylko wątpliwość co do tego zmieniania partnerów czy osoby, które zaliczają jednego za drugim partnera są rzeczywiście szczęśliwi ja do końca tego nie jestem pewna ale to tylko moja opinia! A co do nas niestety lata własnej i innych tresury dają o sobie znać jednak ta choroba uświadamia jedno nie jesteśmy tacy jak wszyscy mamy prawo mieć własny pogląd na życie i własny związek i go mamy, jednak presja otoczenia, z którą wielu ma (miało) do czynienia wywołuje u nas te natręctwa myślowe, a może po prostu niezdrowe emocje uzewnętrznione w myślach natrętnych. Ja też nie mam już natręctw bo to tylko negatywne emocje, które mijają "i znów pojawia się słońce". W życiu nigdy nie jest różowo ale za to jest ciekawie. Przede mną dużo pracy w zmianie postrzegania własnej osoby i tego co robię, moich uczuć, emocji ale wiem, że to się opłaca bo uwalniając się od tych dawnych przymusów powolutku staję się naprawdę wolna. Nie chcę być taka jak wszyscy chcę być sobą nawet jeśli mój punkt widzenia nie pasuje do teraźniejszych realiów czuję, że warto go pielęgnować. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konewko zgadzam się z Tobą w 100% I tak rzeczywiście jest, mam tylko wątpliwość co do tego zmieniania partnerów czy osoby, które zaliczają jednego za drugim partnera są rzeczywiście szczęśliwi ja do końca tego nie jestem pewna ale to tylko moja opinia! A co do nas niestety lata własnej i innych tresury dają o sobie znać jednak ta choroba uświadamia jedno nie jesteśmy tacy jak wszyscy mamy prawo mieć własny pogląd na życie i własny związek i go mamy, jednak presja otoczenia, z którą wielu ma (miało) do czynienia wywołuje u nas te natręctwa myślowe, a może po prostu niezdrowe emocje uzewnętrznione w myślach natrętnych. Ja też nie mam już natręctw bo to tylko negatywne emocje, które mijają "i znów pojawia się słońce". W życiu nigdy nie jest różowo ale za to jest ciekawie. Przede mną dużo pracy w zmianie postrzegania własnej osoby i tego co robię, moich uczuć, emocji ale wiem, że to się opłaca bo uwalniając się od tych dawnych przymusów powolutku staję się naprawdę wolna. Nie chcę być taka jak wszyscy chcę być sobą nawet jeśli mój punkt widzenia nie pasuje do teraźniejszych realiów czuję, że warto go pielęgnować. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mój ślub tuż tuż...

 

Muszę pogodzić się z tą blokadą i uwierzyć, że te lęki doprowadziły mnie do takiego stanu... Może i nie kocham (co podpowiada mi moja głowa), ale walczę, bo nie wyobrażam sobie życia bez Niego. Nie chcę odchodzić, chcę tylko tego mężczynę a nie żadnego innego - pewnie dlatego tak cierpię i rozpaczam. Nic nie czuję prócz blokady? Trudno... muszę się z tym pogodzić... Wolę życie w cierpieniu, niż bez Narzeczonego.. Ciągle zadaję sobie to pytanie, natrętnie i non stop, dlaczego się zablokowałam jednego dnia, dlaczego chcę czuć uczucie a nie mogę??? Nieważne.. tylko z Nim wyobrażam sobie życie !! I tylko tego chcę !! Olać chorobę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh, a już tak było dobrze. Najpierw zaczęła mi doskwierać monotonia w pracy, nudziłam się strasznie. Zaczęłam sobie wmawiać, że z każdą pracą już tak będzie, że nawet jak zmienię, to nigdy nie będę szczęśliwa z tym, co robię i się załamywałam. Znowu pojawiły się natręctwa, bo jak oboje wracaliśmy po pracy, to albo oglądaliśmy film albo w coś graliśmy na kompie, więc sobie pomyślałam, że nic nas nie łączy. W weekendy było lepiej, ale przez pięć dni masakry zapominałam o weekendzie. W końcu poszłam do pani psychiatry, która powiedziała, że monotonia w związku powoduje monotonię w pracy, a to wystarczyło, by się wkręcić. W końcu rzuciłam w ten poniedziałek pracę i jest coraz gorzej. Od siedzenia w domu zaczęłam się czuć coraz bardziej depresyjnie, myśli jest coraz więcej i już ledwie sobie z tym radzę. Dzisiaj znowu idę do tego lekarza, ale boję się jedynie, bo poprzednio powiedziała, że nic mi nie da na depresję, bo ja po prostu jestem nieszczęśliwa w związku :(((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

 

Lucy sama widzisz, że są dobre momenty ale jak u każdego przychodzą i gorsze chwile, tylko że w naszym przypadku to oznacza kolejne nakrecanie sie i dalsze pogorszenie nastroju. Mam nadzieje, że wizyta u psychiatry pomoze i moze dostaniesz jakies leki. Ja narazie jestem 3-ci miesiac na anafranilu - niore teraz 2x75mg SR i czuje poprawe choc do doskonalosci jeszcze daleko ;-) Ponadto niedlugo minie 2 misieac jak jestrem żonaty i dobrze mi z tym bardzo :-) Mam wspaniala zone i czesto mysle ostatnio o dzieciach - problemem jest tylko lokum wieksze ale mysle ze w niedalekiej przyszlosci dam rade i z tym sobie poradzic. aga25 napisala bardzo madre slowa, ze na ta chorobe potrzeba sporo czasu i ja będać juz po slubie zgadzam sie z tym bo czasem jest mi ciezko, ale nie przestane walczyc bo widze, ze moge, ze potrafie i ze choc jest ciezko to daje rade i moge zawsze liczyc na moja zone ;-) Kocham ja bardzo :-) Z nerwica predzej czy pozniej dam sobie rade - nie wiem jeszcze kiedy to nastapi ale wierze ze nastapi :-) A zycie po slubie... hmm... coz jest po prostu normalne ;-) Trzeba to zaakceptowac inaczej mozna tylko skakac po kwiatkach zeby na chwile byc zakochanym i znowu zmiana....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moi Drodzy.! chciałabym żebyście przeczytali tego posta i podzielili się ze mną swoimi uwagami, zdaniem na ten temat.

Przypomnę że pierwsze myśli typu "kocham, nie kocham (?)" pojawiły się u mnie po 5, 6 miesiącach związku, kiedy to jeszcze dzień przed tą myśla byłam szczęsliwa i zakochana. Mineły po tygodniu zupełnie. A potem pojawiły sie za półtora miesiąca i zostały na kolejne dwa miesiące niszcząc mi życie, wakacje... ALE STAŁO SIĘ COS WSPANIAŁEGO.

Moja najlepsza przyjaciólka z która od poczatku dzieliłam się obawami, lękami, smutkami; która widziala co robi ze mną nerwica i natrętne pytania powiedziała mi że >>ja jestem po prostu nadal bardzo zakochana, ale moje przekonania o wiecznej i wielkiej miłości zmuszaja mnie do wykluczenia stanu zakochania i poświęcenia się miłości... takiej jaka łączy ludzi po wielu latach związku... a ja będąc juz prawie rok z chłopakiem i nie dopatrując się fascynacji i namiętnosci która jest na poczatku kazdego zwiazku, uznałam ze to musi byc ta stagnacja, to zwiazanie, ta spokojna milosc po wieki. A g*wno prawda. To oczywiscie przyjdzie do nas z czasem, ZWŁASZCZA DO NAS, bo wszyscy na tym forum od zawsze chcielismy dobrze sie zakochac i zyc jak nadłuzej zwłaszcza z tą osobą.<< Skoro z kims jestesmy, tzn ze już wybraliśmy. I nie ma się co zastanawiac nad definicjami uczuć.

MartoF. oczywiscie ze bardzo kochasz swojego narzeczonego:)) mysle ze mozesz miec problem wlasnie na tym tle. Moze on [tak jest w przypadku mojego chlopaka] - jako osoba zdrowa - mowi spokojonie o tym, ze zakochanie minelo, ale kocha i chce byc z Tobą. Ale Ty wybierając go nie bylas chora, tylko po prostu zakochana. I na pewno jestes nadal... Musisz tylko to zrozumiec. To nic, ze nie masz motyli. Trudno o nie,kiedy jesteś z kims tak długo... i się znacie, planujecie wspólną przyszlosc. Ale to ten jedyny, ten z kim chcesz byc, ten który jest taki Twój. Nie zastanawiaj sie nad definicja ale ciesz.! Jestes wyjatkowa, bardzo kochasz, do bólu aż. i zobacz jak wspaniale o to walczysz. :)

 

ja jestem zakochana. a Andrzej to moja druga polowa. budują mnie mysli o tym ile jeszce dobrego i prawdziwego przed nami. :) powodzenia.!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich...

Nie wiem czy wypowiadam sie w odpowiednim poście, ale potrzebuje pomocy!!..Otóz od 4 lat ciepire na nerwice, poczatkowo mialem objawy somatyczne ( duszności, uczucie omdlenia, itp..), poźniej zaczeły wystepowac u mnie derealizacja/depoersonalizacja i wiele innych objawów. Wszytsko zaczynało powoli ustepowac do pewnego dnia. Otóż ponad rok temu poznałem wspaniałą dziewczynę. Zakochaliśmy sie w sobie, wszystko bylo super, az pewnego dnia jak sie spotkalismy odnioslem wrazenie jakby to byla dla mnie zupelnie obca osoba. Uczucie to po paru dniach znikło, i jakies dwa miesiace temu wrocilo. Od tamtego czasu czuje sie fatalnie, nie moge sobie z tym poradzic. W głębi duszy czuje ze dalej kocham moja dziewczyne, ale jak sie z nia spotykam to wydaje mi sie ona taka obca. Bardzo prosze o odpowiedz czy mial ktos z Was kiedys cos podobnego????..pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×