Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

tak to w zyciu jest ,ze jak sie robi głupoty w zyciu to trzeba za nie zapłącic , teraz płacisz, zaczynasz sobie zdawac sprawy z pewnych rzeczy , moze ci minie za jakis czas a psycholog to nic takiego , połowa moich znajomych była lub chodzi aktualnie i nikt sie tego nie wstydzi, jest to uznawane za cos normalnego, masz prolem idziesz do psychologa albo do psychiatry po psychotropa, stan bardzo akceptowalny społecznie i nic w tym nikt dziwnego nie widzi,ale moze ja mam jakis znajomych madrych, mam nadzieje ,ze tak jest po prostu a miasto duze nie jest jakies 135tys, mieszkanców,

no chwalic sie nie ma czym, ale jak sie dowie i jest madra to zakceptuje ze to przeszłsoc i tyle, chociaz pewnie tez nie obejdzie jak po kaczce, bo to trudne sprawy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry, za post pod postem, ale jak już się uzewnętrzniam... :cry:

Nie popełnię samobójstwa, bo jestem na to zbyt beznadziejny! Bo jestem zbyt żałosny.

Ale za to ryzykuję dużo, licząc na to że będę miał wypadek i umrę. Jeżdżę zbyt szybko autem, uprawiam sporty niebezpieczne i powiem wam, że jak nic mi się nie stanie i przeżyję jakąś ryzykowną sytuację, to jest mi z tym źle, bo nic mi się nie stało. Bo wciąż żyję. Więc znowu ryzykuję i liczę na to, że się zabiję.

Wiem, to strasznie pojeb**e z mojej strony, ale ja bardzo bym tego chciał. Chciałbym żeby mi się coś stało :oops:

Wiem co sobie teraz o mnie myślicie, że jestem psychiczny i powinno się mnie zamknąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i jestes ciagle niedojrzały, bo nie ma związków takich zeby zawsze wszytko było super, sa gorsze i lepsze okresy i rzucac kazdego bo przestaje byc fajnie jest zachowaniem niedojrzałosci emocjonalnej, takie jakby ktos chciał zyc w raju całe zycie ,ale z raju przysłowiwego wywalił nas pan dawno temu i raju nie ma i trzeba sobie ztego zdac sprawe tylko wtedy mozna zyc naprawde i byc pogodzonym z zyciem i akceptacja zycia,

trzeba duzo rozumiec zeby dobrze umiec żyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i jestes ciagle niedojrzały, bo nie ma związków takich zeby zawsze wszytko było super, sa gorsze i lepsze okresy i rzucac kazdego bo przestaje byc fajnie jest zachowaniem niedojrzałosci emocjonalnej

Ale to nie ja chcę rzucać :D

To ja boję się być odrzuconym :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

turcotte,

po prostu masz stan pod depresyjny, jeszcze niedepresja,ale taki stan przedepresyjny, zaczynasz łapac objetnosc na wszystko ,bo wiesz ,ze to co masz w zyciu na ten moment jest bez sensu a boisz sie dac z siebie cos wiecej i bładzisz, musisz sobie powiedziec wyraźnie jak chcesz zyc, w jaki sposób , jakie wartosci sa dla ciebie wazne, jaka moralnosc i jak bedziesz to wiedziął, to musisz sie dot ego stosowac, nie mowie ,ze to proste, ale to ci pomoze jak siebie naprostujesz to zobaczysz ,ze zniknie i beznadziejnosc i strach o to ze ci zwiazek nie wyjdzie bo bedziesz wiedział po jakiej drodze idziesz , teraz nie wiesz, zycie jakie prowadziłes jest łatwe,ale na dłuzsza mete wykańczajace , bez wartosci i zasad i sie wykanczasz po prostu

i z jakimi ludźmi chcesz miec do czynienia czy z takimi ,kórzy buduja swoja droge tez na pewnych wartosciach czy na łatwym ,prostym i pustym zyciu,

lepiej sie otaczac ludźmi bardziej wartosciowymi , nawet jak trudniejszymi, w rachunku ogolnym patrząc na lata to sie opłaca po prostu

 

-- 11 maja 2014, 17:36 --

 

turcotte, teraz sie bisz i tego i tego , przeczytaj jeszcze raz co napisałęs czego sie boisz ogólnie,raz sie tego boisz i jednoczesnie tego drugiego bo napisałeś to wyraźnie

 

-- 11 maja 2014, 17:45 --

pamiętaj bo duzo ludzi zapomina o tym, jesli np. całe towarzystwo stoi na glowie troche, jakis tam kolega krzyczy do matki przez telefon wyzywa, leci na laske po rozwodzie, która zonatym sie zadawała i nie miała obiekcji co do tego raz byl u niej a raz u zony, i jeszcze jest tam jedna kolezanka, która leci na zajetego faceta, chcociaż wie ze jest w zwiazku i nie ma oporów wyciagac go i wysyłac SMS,proponowac teatr czy filharmonie, to znaczy,ze całe to towarzystwo jest na niskim poziomie moralnym ,mentalnym, emocjonalnym , ze sa to ludzie słabi , bez wartosci, nie umiejacy trzymac fasonu, zyjacy w swiecie obłudy i pozoru i ze nie o to chodzi w zyciu tak naprawde,

to taki przykład tylko,,ale ze czegos takiego trzeba w zyciu unikac by byc w zyciu szczesliwym, miec swoja droge i isc po niej, wtedy zycie nabiera sensu i kształtu, a ludzi nie spełniajacych pewnych standardów sie wyklucza ze swojego zycia,zbyt łatwych, zbyt prostych, zbyt nachalnych idzie sie w jakosc, nawet jesli moga sie wydawac atrakcyjni to tylko po pozorach, tacy ludzie przynajmniej dla mnie , całe to towarzystwo wzajemnej adoracji trzeba olac bo nic dobrego na dłuzsza mete nie wychodzi dobrego z przebywania z takimi ludźmi,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakie wartosci sa dla ciebie wazne, jaka moralnosc i jak bedziesz to wiedziął, to musisz sie dot ego stosowac, nie mowie ,ze to proste, ale to ci pomoze jak siebie naprostujesz to zobaczysz ,ze zniknie i beznadziejnosc i strach o to ze ci zwiazek nie wyjdzie bo bedziesz wiedział po jakiej drodze idziesz , teraz nie wiesz, zycie jakie prowadziłes jest łatwe,ale na dłuzsza mete wykańczajace , bez wartosci i zasad i sie wykanczasz po prostu

[...]

i z jakimi ludźmi chcesz miec do czynienia czy z takimi ,kórzy buduja swoja droge tez na pewnych wartosciach czy na łatwym ,prostym i pustym zyciu,

lepiej sie otaczac ludźmi bardziej wartosciowymi , nawet jak trudniejszymi, w rachunku ogolnym patrząc na lata to sie opłaca po prostu

Święte słowa, już dawno czegoś tak mądrego nie słyszałem. :uklon:

 

Tylko, że oprócz pewnych zasad i wartości (które tak jak mówisz, pomału do mnie dociera), boję się że nie mam nic więcej do zaoferowania. Przede wszystkim pod względem finansowym. Jestem biedny. No, może nie aż tak super biedny, ale biedny. I boję się, że żadna nie będzie chciała zadawać się z kimś, kogo nie stać na pewne rzeczy. Bo czasami chciałbym zaprosić dziewczynę do kina, albo na wakacje, ale nie ma z czego :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

turcotte,

wiekszosc ludzi nie jest bogatymi i daje rade, sporo dziewczyn woli porzadnych facetów , kórzy maja jaks tam prace , niz jakis dziwnych panów bezwartosciowych, oczywiscie jest tez czesc co leci typowo na kase ,ale w sumie nie tego szukasz jak rozumiem,na kino to zawsze jakos starczy a wczasy to juz bez róznicy czy to beda jakies wyspy na końcu świata czy Beskidy, wazne z kim,

jak sie ma co jeść i gdzie mieszkać , to juz nie robi róznicy czy kasa jest duza czy zupełnie przecietna, przeszkadzac moze jakas skrajna bieda kiedy na jedzenie brakuje ,ale to jest juz sytuacja ekstremalna w sumie,

zwiazek polega na tym by byc wsparciem dla tej drugiej osoby i własnie tak naprawde te trudne momenty sa testem dla drugiej strony,

a wiesz jak to jest z kasa dzisiaj ktos ma a za dwa lata nie ma bo sie pogorszyło, bo zrobił zły ruch i stracił a moze byc tak ze dzisiaj ktos nie ma a za dwa lata ma , to nie jest dane raz na zawsze i nie powinno byc wyznacznikiem wchodzenia w zwiazek , bo jak to jest wyznacznikiem to chyba powinno sie olac z poczatku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak sie ma co jeść i gdzie mieszkać

No i póki co u mnie z tym jest słabo. Nie stać mnie na własne mieszkanie. I to mnie boli też strasznie :(

 

 

a wiesz jak to jest z kasa dzisiaj ktos ma a za dwa lata nie ma bo sie pogorszyło, bo zrobił zły ruch i stracił a moze byc tak ze dzisiaj ktos nie ma a za dwa lata ma , to nie jest dane raz na zawsze i nie powinno byc wyznacznikiem wchodzenia w zwiazek , bo jak to jest wyznacznikiem to chyba powinno sie olac z poczatku

Ja Twoje teksty chyba zacznę oprawiać sobie w ramkę! :yeah: Naprawdę nie wierzyłem, że jeszcze na świecie istnieją ludzie z takim podejściem do życia :) Musisz być naprawdę fajną osobą :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

turcotte,

wiekszosc ludzi ma mieszkanie w kredycie na 30 lat i sie trzesie zeby sie w zyciu cos nie posypało bo moga zabrac i ma duzego stresa z tym zwiazanego, rzadko kogo stac by sobie za gotówke kupic, tak to jakos wyglada,ze ludzie jak sobie wchodza w zwiazek to wtedy chca miec cos swojego i jak maja dziecko w planie to chca mieszkac osobno i miec przestrzeń dla własnej rodziny, wtedy decyduja sie na kredyt w sumie z musu troche, ale taka jest rzeczywistosc i płaca , dobrze jest miec odłozone troche i np. kredyt wtedy sobie zmniejszysc , dopoki czlowiek nie ma rodziny,nie musi miec parcia na mieszkanie, może sobie odkładac kase na przyszłosć ,zeby własnie kupic mieszkanie jak nadejdzie czas,

dzieki za to ,ze jestem fajna :105::105::105:;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, że nie posiadanie swojego lokum ma też swoje wady. Nawet nie można pobyć we dwójkę razem na codzień i sprawdzić jak to jest być razem. Ja bym jednak wolał pomieszkać przed ślubem z tą wybranką.

 

 

dzieki za to ,ze jestem fajna :105::105::105:;)

I to nawet bardzo :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale mysleć trzeba i warto miec odłozone cos tam na lokacie

 

-- 11 maja 2014, 19:02 --

 

no mozna wynajc wtedy ,dwie osoby dadza rade nawet jak duzo nie zarabiają, trzeba chciec tylko, wszystko jest kwestia dogadania,szacunku a jak jest dobrze to trzeba sobie zycie razem układac, jak ktos ze stron nie ma mieszkania, to trzeba wziasc kredyt i spłącac i jest wspolne lokum, jak ktos ma mieszkanie wczesniej to mieszkanie wtedy jest tego kto je miał wczesniej, tak to juz jest po prostu, to tez kwestia zaufania czasem trzeba ufac wybranej osobie bo bez zaufania to wszystko jest tez bez sensu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :) Postanowiłam napisać posta, by dać nadzieję tym, którzy myślą, że nie poradzą sobie z nn i nigdy z niej nie wyjdą.

Na wstępie napisze, że również tak myślałam, i ciągnęło się to od mojego dzieciństwa. A jednak- dałam rade BEZ LEKÓW (co jest dla mnie bardzo ważne), bez terapii itp itd. A jednak, da się? Da się ;)

W dzieciństwie miałam mnóstwo natręctw, głównie czynnościowych. To przesuwanie jakiś przedmiotów na "odpowiednie miejsce", to sprawdzanie, czy aby na pewno klatka chomika jest zamknięta i z niej nie wyjdzie (po kilka razy w trakcie zasypiania). Do tego natręctwa myślowe- czy aby na pewno jestem bezpieczna , kochana itp. Trwało to całą podstawówkę, gimnazjum, główne nasilenia były zimą, gdzie całymi dniami potrafiłam przesiedzieć w ciągłym strachu i paranoi. Po pewnym czasie natręctwa czynnościowe przeszły, uff. A jednak, było jeszcze gorzej- myślowe zaczęły nadchodzić ze zdwojoną siłą. Miałam problem by komuś zaufać, myślałam, że grozi mi coś ze strony najbliższych (bezpodstawnie). Ciągłe analizowanie, skupianie się tylko na tym. Im więcej analizowania, tym popadałam w gorsze bagno. Spotkałam cudownego chłopaka, dzięki któremu w pewnej części udało mi się z tego wyjść. Jednakże nasze sprawy zaczęły się komplikować przez moją nerwicę natręctw, On tego nie rozumiał, chociaż bardzo chciał, ja również. Dopiero po 2 zerwaniach pewnego lata stwierdziłam, że ze mną faktycznie jest coś nie tak. Ciągłe myśli, że jestem zła, dlaczego miałam taką myśl, że nie powinnam tak pomyśleć, że mogę zrobić komuś coś złego. Wróciliśmy do siebie, i dzięki Niemu jestem teraz w takiej sytuacji, w jakiej jestem. Rozmawialiśmy o pójściu do psyhologa- sam zadzwonił, zarejestrował mnie. Ja dalej byłam w rozsypce, ale już mniejszej. W tym okresie codziennie towarzyszyły mi natręctwa, i wieczna myśl o tym, że MUSZĘ to analizować, bo jeśli tego nie zrobię, to... sama nie wiem co, czułam straszny lęk. Myślałam, że po przeanalizowaniu on przejdzie, a tu guzik. Było jeszcze gorzej! Co chwilę spędzałam kilka minut na to, by rozłożyć coś na części pierwsze, gdy już myślałam, że problem zniknął, za chwilę wracał z jeszcze gorszym rezultatem. I znów analizowanko, bo przecież "jak ja mogłam tak pomyśleć, muszę to rozbroić tak, żeby znaleźć jakieś drugie dno!". No, ale udałam się do psyhologa. Bardzo mi ta wizyta pomogła- uświadomiłam sobie, że mam właśnie to zaburzenie. I że jest to tylko zaburzenie, z którego mogę wyjść. Więcej razy u żadnego specjalisty nie byłam. Niby wzięłam sobie do serca wszystkie rady, starałam się je wcielić w życie. Ale nie było tak łatwo- niby wiedziałam, co robić, ale i tak robiłam po swojemu- częste analizy itp. Dopiero we wrześniu ubiegłego roku powiedziałam sobie dość. Żadnego analizowania. Przestałam się aż tak przejmować natrętnymi myślami, gdy nachodzi mnie fala lęku staram się nie zwracać na nią uwagi, po chwile mija i świat wraca do rzeczywistości. W tej chwili czuję, że z nn wyleczyłam się SAMA w jakiś 90%. Po prostu, gdy nachodzą cię te myśli, których nie chcesz, olej je. Potraktuj je jak inne myśli. Nie analizuj- im więcej analizujesz, tym częściej będą się pojawiać, bo mózg je wychwytuje jako ważne rzeczy, o których trzeba pamiętać. Czytałam dość dużo na ten temat, i wiem, że sama robiłam sobie krzywdę tym całym analizowaniem.

 

Było mi strasznie ciężko! Naprawdę, nie chciało mi się żyć. Nie mogłam się na niczym skupić, najważniejsze były te durne myśli. Kreowały moją rzeczywistość, ale teraz jest już ok. Naprawdę, czuje się o wiele lepiej. Moim zdaniem praca nad sobą to podstawa- żadne leki Ci tego nie zapewnią.

 

W ciężkich chwilach często czytałam fora na ten temat. Teraz nadszedł ten czas, bym to ja pomogła chociaż komukolwiek. Chcę, żebyście wiedzieli, że to jest do przejścia. Nigdy o tym nie zapomnisz, ale gdy zaczniesz sobie z tym radzić i normalnie żyć, będziesz z siebie dumny/dumna! Tak jak ja. Nigdy nie jest idealnie, ale świadomość, że nad tym panuje jest tym, czego szukałam praktycznie większość mojego życia.

 

Jeśli macie jakieś pytania to chętnie na każde odpowiem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam też pytanie. Strasznie mi się psują zęby, niedawno byłem wyleczyć 3 zęby u dentysty, a już kolejne dziury się porobiły i zaczynają boleć.

Od czego tak mogą mi się psuć te zębiska? Szczotkuję je 2 razy dziennie, płuczę jamę ustną, ogólnie rzecz ujmując dbam o higienę jamy ustnej. Co jest nie tak? Czemu ciągle postępuje u mnie ta próchnica? Mam już tego dość ;s

 

Płucz jamę ustną wodą utlenioną, tj. na zasadzie rozcieńczenia kilkunastu jej kropli w 1/3 szklanki wody zwykłej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam też pytanie. Strasznie mi się psują zęby, niedawno byłem wyleczyć 3 zęby u dentysty, a już kolejne dziury się porobiły i zaczynają boleć.

Od czego tak mogą mi się psuć te zębiska? Szczotkuję je 2 razy dziennie, płuczę jamę ustną, ogólnie rzecz ujmując dbam o higienę jamy ustnej. Co jest nie tak? Czemu ciągle postępuje u mnie ta próchnica? Mam już tego dość ;s

 

 

 

cukrzyca, choroba refluksowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Płucz jamę ustną wodą utlenioną, tj. na zasadzie rozcieńczenia kilkunastu jej kropli w 1/3 szklanki wody zwykłej.

 

Hmm sprawdzę. Czytałem o terapiach wodą utlenioną, ale jakoś sceptycznie do nich podchodzę.

 

 

cukrzyca, choroba refluksowa

No to mogłoby pasować. Cukrzycy raczej na pewno nie mam (wiele razy badany cukier na czczo i po posiłkach i zawsze w normie.

Choroba refluksowa - no przy tych moich problemach z żołądkiem i jelitami (wrzody, zapalenie dwunastnicy, żołądku i przełyku) występuje u mnie refluks. Stosuję controloc i nie doświadczam refluksu, więc czy to możliwe, że skoro go nie doświadczam, to on dalej jest i mi szkodzi? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu, gdy nachodzą cię te myśli, których nie chcesz, olej je.

Ten typ zachowania nie prowadzi niestety do niczego dobrego, choć jest bardzo często powielany. Powoduje on jedynie stłumienie przyczyny, postrzeganej jaką złą i niszczącą. Tymczasem wyjście jest ciut łatwiejsze.. należy swoją chorobę zaakceptować oraz specyficzne do niej zachowania, bez oceniania siebie jako jednostki gorszej od ogółu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O to mi właśnie chodzi- nie postrzegać ich jako coś złego, coś co trzeba analizować. Trzeba traktować je jak zwykłe myśli, których każdy ma miliony w ciągu dnia. Takim właśnie olewaniem i nie zwracaniem na nie uwagi, mówieniem "ok, naszła mnie taka myśl, i co z tego? nic złego się nie dzieje" udało mi się w ogromnej mierze pokonać to zaburzenie. A raczej nauczyć się radzić sobie z nim. Akceptować wszystko co przyjdzie na myśl, nie musimy się wcale z tym zgadzać. Ja miałam tak, że podświadomie nauczyłam się pewnych schematów myślowych, które ciągle powielałam, gdy nachodziły mnie głupie myśli. Chociaż moja świadomość, to, co naprawdę czułam było całkiem inne. I dlatego na siłę zawsze wypierałam to, co mi się nie podoba, a wtedy to wracało z podwójną siłą. Teraz, gdy staram się nie zwracać na coś uwagi, moja podświadomość nie wyłapuje tego tak jak kiedyś i w razie napadów lęku radzę sobie o wiele lepiej, do siebie dochodzę po kilku sekundach, a nie tak jak kiedyś... Może napisałam to trochę w skomplikowany sposób, ale to naprawdę działa ;) Poza tym warto zwierzyć się ze swoich problemów bliskiej osobie. Jeśli ona Cię zaakceptuje, to dlaczego Ty masz myśleć o sobie inaczej? Prawdą jest to, że nie można od tego uciekać. Ale nie można też się na tym skupiać bo sama wiem jak to się kończy. Na pewno wskazana jest chociaż jedna wizyta u specjalisty- tak jak w moim przypadku, postawienie diagnozy, wiedziałam, z czym mam do czynienia. A reszta w dużej mierze zależy od nas. Polecam samodzielną pracę nad sobą, żadne leki nie dadzą takiej wolności od nn jak właśnie to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey ja miałam straszne natrętne myśli. Zawsze takie same a dotykały one tego czego najbardziej się bałam. Wytłumaczylam w końcu sobie ze jestem zdrowym człowiekiem i nigdy przenigdy nie zrobilabym czegoś takiego...Ze to nie możliwe. Ze wolałabym sobie cos prędzej zrobić. I te irracjonalne natrętne myśli zniknęły. Walczyłam codziennie byłam tum wyczerpana ale w końcu udało się. Trzeba sobie. Uzmysłowić po prostu fakt że dana myśl jest nieprawdziwa. Jest naszym lękiem a my musimy przestać się tego bać wtedy przestanie być naszym lękiem więc nie będzie podstawy by nas to mecxyko i pojdzie w diabły ja sobie to tak tłumaczyłam:) daj znać jak ci poszło:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja historia wygląda następująco.

11 kwietnia godz. 00:05 . Położyłem się spać, tóż po położeniu lewa dłoń zaczęła mi drętwieć, uderzyło gorąco, z miejsca poszedłem do toalety się wypróżnić. Puls skoczył do 140, nogi zaczęły się robić jak z waty, cały się trząsłem. Serce waliliło jak oszalałe. 2 razy zwymiotowałem.

Mama dała mi hydroxizinę 25mg i propranolol 1/4. Po 2:00 usnąłem i miałem głęboki sen. Niestety kolejny noce były coraz bardziej bezsenne. Budziłem się z lękiem w żołądku , nudności, aż w końcu całkowicie bezsenne noce.

Oczywiście kołatanie serca niedawało mi zmróżyć oka , zacząłem doszukiwać się problemów, że mam wadę serca, że będę potrzebować przeszczepu, rak mózgu, rak innych narządów, tętniak głowy, wylew krwi do mózgu itp.- oczywiście typowe objawy nerwicowe.

16 kwietnia zrobiłem badanie morfologiczne, EKG, Echo serca , Badanie hormonów taczycowych - nic wyniki jak to ujął kardiolog jak u sportowaca - diagnoza nerwica, zalecił leki na receptę ,ale bez konsultacji psychiatrycznej nie mogłem ich otrzymać. Potem zacząłem się doszukiwać raka płuc, zrobiłem RTG - nic nie wykryło. Poszedłem do psychoterapetki prywatnie , niestety nie mogła wypisać leków, ale stwierdziła, że mam początki nerwicy i, że rozregulował mi się układ nerwowy, zaleciła, krótką terapię farmakologiczną , wizytę na NFZ mam dopiero 4 czerwca, ale jakoś daje radę.

Objawy jakie mi towarzyszą do tej pory:

- wewnętrzne trzęsienie ( nasilone rano, czasem wieczorem )

- bezsenność ( płytki przerywany sen, hydroxizina nie zawsze działa )

- ostatnio ciągłe odbijanie i nudności od kilku dni znów biegunki

- aktualnie właśnie w tym momencie jak tutaj pisze uczucie ścisku z tylu głowy i sprzodu w okolicy zatok.

- uczucie osłabnia na przemian z pobudzeniem

- myśli, że jutro się nie obudzę i umrę za chwilę, albo we śnie jak tylko gorzej się czuję

- drzenie powiek po zamknieciu oczu , policzkow przy usmiechaniu sie

 

Czego natomiast mam mniej

- zapanowałem nad natrętnymi myślami o chorobach, chociaż przyznaję, że czasem coś przeczytam w internecie , jedna głupia myśl o chorobie i nocka z głowy

- umiem zapanować nad nudnościami tak, aby nie wymiotować

 

Wszystko odkładało się latami, beznadziejne liceum zarówno jeśli chodzi o towarzystwo i o kadrę nauczycielską

po liceum 4 lata toksycznej relacji, wmawianie mi , że jestem nikim, że nic nie osiągne. Ciągłe rzucanie studiów i planów z powodu drugiej toksycznej połówki. Śmierć ojca.Ciagly steres zwiazany z byc albo nie byc zawodowym - tutaj pole artystyczne w ktorym dzialam i wszystko jest pod gorke, za bardzo wszystkim sie przejmowalem.

Pol roku temu zmarla matka mojej najlepszej przyjaciolki, smierc bardzo przezylem, masa rzeczy sie nalozyla na to, a juz 9 kwietnia poklocilem sie z bliska osoba, na nastepny dzien bylem pomoc jej posprzatac mieszkanie i wtedy w nocy z 10 na 11 kweitnia wszystko siadlo.

 

Przez lata nie zauważałem , że np obgryzam paznokcie, ruszam nogą jak szwaczka na produkcji nerwowo poprawiam włosy itp

 

Mam nadzieję, że z tego wyjdę, dostałem pracę w innym miescie, zaczynam nowe zycie z dala od rodziny , w koncu trzeba na stale wyleciec z gniazda, chociaz powrotow mialem z 4, ale to przez ex, teraz aktualnie nie mam kontaktu z ta osoba od ponad pol roku , jednak blizny w postaci nerwicy zostaly.

 

Ostatnio wmawialem sobie sm, bolerioze itp., ale potem zrozumialem, ze zadna z tych chorob nie daje tylu objawow jednoczesnie, naprzemiennie niemalze codziennie.

3majcie kciuki zebym z tego wyszedl - macie moze jakies rady jak postepowac?

Jedyne co mnie cieszy to to, ze staje po malu na nogi jesli chodzi o zycie, i jakos od 11 kwietnia nie umarlem, a mialem takie mysli w glowie , a minelo przeciez juz 41 dni od pierwszego ataku :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sinister nie masz czego sie obawiac mialem to samo co ty doslownie ...

 

mam 17 lat i moj pierwszy atak zaczal jak po prostu siedzialem w domu pilnujac mlodszego brata

jak to ujac ogladalem tv i nagle poczulem ze coraz ciezko mi sie oddycha (nie moglem zlapac tchu )

jakbym cos mial w gardle .. nagle jak mnie zlapalo dusilem sie myslac ze cos mam w gardle ciagle pilem wode nie wiedzialem co robic

2 faza glupie mysli i przyspieszony puls tak mi serce nawalalo ze az mi brzuch skakal . zadzwonilem na pogotowie i nagle powoli sie uciszalem dali mi zastrzyc i po 5min bylo wszystko git . na next dzien nagle mialem coraz wiecej objawow jak wymieniles np

-wewnętrzne trzęsienie

- ostatnio ciągłe odbijanie i nudności od kilku dni znów biegunki

- uczucie osłabnia

- myśli, że jutro się nie obudzę i umrę za chwilę, albo we śnie jak tylko gorzej się czuję

- drzenie powiek po zamknieciu oczu , policzkow przy usmiechaniu sie . no i trudnosci z oddychaniem . jeszcze nie wiedzialem ze to nerwica i pogotowie u mnie bylo 3 razy w tygodniu . wkoncu pojechalem na badania serca i krwi wszystko git stwiedzili nerwice , skierowali mnie do psychiatry przepisal mi hydroksyzyne 10mg ( bralem 3x na dzien) i sertagen . z poczatku hydroksyzyna pomagala ciagle mnie na sen bralo .. ale pozniej najgrosza bezsennosc przez miesiac spalem po 3h i do szkoly . balem sie sam siedziec w pokoju nie raz mialem tak ciezko ze nie moglem isc po jedzenie czy wode . teraz jest git bardziej balem sie o serce bo mialem ciagle przyspieszony puls codziennie sobie mierze . lekow juz nie lykam zobaczymy co to bedzie :) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

polecam książkę ' W pułapce myśli', pomoże Ci. do tej pory nie idzie Ci, ponieważ chcesz się pozybyc tych mysli, a im bardziej naciskasz - masz tego wiecej. czemu się opierasz, to napiera. w tej ksiazke pokazuja metody, by nie pozbywac sie niczego z glowy, a zobaczyc to z tylniego siedzenia, wtedy mysli traca sile rażenia / ostrość ciącia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam chyba problem

 

Otóż najprawdopodobniej mam nerwicę. Denerwują mnie największe błahostki, największa bzdura może wywołać u mnie atak szału. Poza tym miałem kiedyś incydenty z paleniem marihuany, skończyło się wywozem do szpitala bo tak mi serce nawalało że szkoda gadać... poza tym bałem się, miałem dziwny stan, że leżę i nic nie czuje, jak bym był w powietrzu..

 

W nocy często mi serce raz przyspiesza, raz zwalnia, dziwne uczucie. Denerwuje się na myśl jakiegokolwiek spotkania, boję się troche ludzi, że nie bede wiedział jak sie zachować, boje sie co oni pomyslą o mnie itp. unikam ludzi trochę.

 

nie wierze w siebie...

 

 

Jak to leczyć samemu... żeby tą nerwice zminimalizować lub w ogóle zlikwidować ? na prawdę źle się czuje jak każda błaha sprawa wywołuje u mnie atak szału...

 

nie, nie chce iść do lekarza, chcę sam pracować nad sobą, tylko nie wiem jak...

licze że mi pomożecie, pewnie macie doswiadczenie na ten temat, a ja w sumie dzisiaj poczytałem 1 raz o nerwicy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sinister nie masz czego sie obawiac mialem to samo co ty doslownie ...

 

mam 17 lat i moj pierwszy atak zaczal jak po prostu siedzialem w domu pilnujac mlodszego brata

jak to ujac ogladalem tv i nagle poczulem ze coraz ciezko mi sie oddycha (nie moglem zlapac tchu )

jakbym cos mial w gardle .. nagle jak mnie zlapalo dusilem sie myslac ze cos mam w gardle ciagle pilem wode nie wiedzialem co robic

2 faza glupie mysli i przyspieszony puls tak mi serce nawalalo ze az mi brzuch skakal . zadzwonilem na pogotowie i nagle powoli sie uciszalem dali mi zastrzyc i po 5min bylo wszystko git . na next dzien nagle mialem coraz wiecej objawow jak wymieniles np

-wewnętrzne trzęsienie

- ostatnio ciągłe odbijanie i nudności od kilku dni znów biegunki

- uczucie osłabnia

- myśli, że jutro się nie obudzę i umrę za chwilę, albo we śnie jak tylko gorzej się czuję

- drzenie powiek po zamknieciu oczu , policzkow przy usmiechaniu sie . no i trudnosci z oddychaniem . jeszcze nie wiedzialem ze to nerwica i pogotowie u mnie bylo 3 razy w tygodniu . wkoncu pojechalem na badania serca i krwi wszystko git stwiedzili nerwice , skierowali mnie do psychiatry przepisal mi hydroksyzyne 10mg ( bralem 3x na dzien) i sertagen . z poczatku hydroksyzyna pomagala ciagle mnie na sen bralo .. ale pozniej najgrosza bezsennosc przez miesiac spalem po 3h i do szkoly . balem sie sam siedziec w pokoju nie raz mialem tak ciezko ze nie moglem isc po jedzenie czy wode . teraz jest git bardziej balem sie o serce bo mialem ciagle przyspieszony puls codziennie sobie mierze . lekow juz nie lykam zobaczymy co to bedzie :) Pozdrawiam

To faktycznie identycznie jak ja, ale trzeba dać radę, współczuję Ci tym bardziej , że jesteś bardzo młody, a ile czasu brałeś leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×