Skocz do zawartości
Nerwica.com

Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem


gosia hd

Rekomendowane odpowiedzi

Prosze, niech mi ktos udzieli informacji, jesli tylko moze - czy 1mg xanaxu to strasznie duzo? Nie pomaga polowka, skrecam sie od cierpienia.

 

to dużo, ekwiwalent 20mg relanium.

a co cie konkretnie skręca ?

cierpienie w sensie depresji ? jeśli tak, to gra na zwłokę,

benzo nasila depresję i jeśli będziesz stosować

takie dawki codziennie to skończy się to klasyczną

depresją endogenną, a wtedy w ruch będą musiały

pójść nawet antydepresanty 1 generacji i w bonusie

neuroleptyki.

 

to nie jest tabletka szczęścia, na depresję stosuje

się osobne leki i jest ich szeroka gama, od SSRI,

przez SNRI po inne wynalazki aż po atypowe neuroleptyki

i stabilizatory.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki, chłopaki, marwil i devnull.

Oddaje dużą pracę, ok 200 stron do sprawdzenia. Bylam jej pewna na 100%, ale w takim leku wszystko widze zupelnie inaczej. wmawiam sobie, ze teraz, gdy trwa lek, obraz jest wykrzywiony, ale moa psychika nie wierzy.. Skreca mne, sa potworne objawy, wszystko boli, nie moge sie ruszyc. Nie pomogla jedynka xanaxu. Wydaje mi sie, ze te wszystkie wnioski z pracy z palca wyssalam. O jasnosci umyslu moge zapomniec. Nic. Nie moge sobie wytlumaczyc, ze to tylko glupi projekt. Niestety zaburzenia lekowe rosly na podlozu glebokich zaburzen osobowosci, wiec przechodze degradacje na nizsze poziomy (piekiel przy okazji), potwornie cierpie.. Nie moge siebie poratowac.. Nie wiem, co robic..

 

-- 07 maja 2014, 22:40 --

 

procz tego, przez zycie przetoczyla die fala tragedii, co jedna to gorsza, zycie wisi na niteczce..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki, chłopaki, marwil i devnull.

Oddaje dużą pracę, ok 200 stron do sprawdzenia. Bylam jej pewna na 100%, ale w takim leku wszystko widze zupelnie inaczej. wmawiam sobie, ze teraz, gdy trwa lek, obraz jest wykrzywiony, ale moa psychika nie wierzy.. Skreca mne, sa potworne objawy, wszystko boli, nie moge sie ruszyc. Nie pomogla jedynka xanaxu. Wydaje mi sie, ze te wszystkie wnioski z pracy z palca wyssalam. O jasnosci umyslu moge zapomniec. Nic. Nie moge sobie wytlumaczyc, ze to tylko glupi projekt. Niestety zaburzenia lekowe rosly na podlozu glebokich zaburzen osobowosci, wiec przechodze degradacje na nizsze poziomy (piekiel przy okazji), potwornie cierpie.. Nie moge siebie poratowac.. Nie wiem, co robic..

 

-- 07 maja 2014, 22:40 --

 

procz tego, przez zycie przetoczyla die fala tragedii, co jedna to gorsza, zycie wisi na niteczce..

 

umów się prywatnie do psychiatry, obdzwoń wszystkich możliwych i zdobądź najszybszy termin,

może akurat trafi dla ciebie odpowiednie leki.

równie szybko warto załatwić sobie jakąś terapię, teraz są tysiące różnych takich ośrodków,

każdy znajdzie coś dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sek w tym, ze jstem niezwykle oporna na leki. ja nawet nie czuje, ze wzielam xanax, gdyby nie gibalo mna na boki.

zazywam 60mg mirtoru. i nic.

w zyciu doswiadczalam wielokrotnie, ze lek z bardzo niskich stadiow rozwoju osobowosci jest niezbywalny.

pomoc moze jedynie milosc (wlasnie tak!, najlepszy lek na lęk, ale obiektu nie ma) i rozmowa (o wiele slabsze dzialanie. Moze ktos przemowilby mi do rozsadku, ze moge sie mylic. ze wolno mi wyciagac bledne wnioski, ze nikt nie przywiazuje do tego takiej wagi. ze jestem ok. ze jestem ok, pomimo. ze warto mnie lubic.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prosze, niech mi ktos udzieli informacji, jesli tylko moze - czy 1mg xanaxu to strasznie duzo? Nie pomaga polowka, skrecam sie od cierpienia.

 

Ja biorę 1mg clona, to samo co 1mg alpry i uważam, że to nieduża dawka, jeżeli u kogoś wzrosła tolerancja. Dorzuć tak jak ja z 0,5-1mg haloperidolu - on potęguje działanie benzo, barbituranów, opioidów i alkoholu. U mnie działa idealnie uspokajająco.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem niepijącą alkoholiczką ale leki biorę (benzo). wierzcie mi,wyjście z alkoholu to wielki h...uj w porównaniu z odstawieniem leków. nawet porównania nie ma. wiem to z autopsjii

 

Coś w tym jest scarlett33 co piszesz:(.., powtórzę się i powiem,że spotkałem się z kilkoma głosami ludzi którzy byli uzależnieni od heroiny lub leków przeciwbólowych na bazie tramalu, że z benzodiazepin jest trudniej wyjść (nie wiem,czy to prawda, ale tak słyszałem) zdaję się ,że "pani medycyna" zaliczyła dużą wtopę w tym temacie i nie specjalnie wie co na to teraz poradzić:(..

 

Jeden psychoterapeuta z Poznania to napisał mi na blogu, że benzodiazepiny to "legalne narkotyki" ..hmm, nie wiem czy tak jest, ale ponoć heroina też kiedyś była lekarstwem..

 

Myślę jednak (moja teoria), że może faktycznie łatwiej jest odstawić alkohol (oczywiście na detoksie) ale za to alkoholicy są później na nawroty, a później po latach też im się może zdarzyć, a lekomanii jak już przetrwają ten 1-1,5 rok (w zależności od okresu zażywania) to już są później coraz mocniejsi..

 

Lekomania co jak co to z pozoru dość "wygodny" nałóg, nie śmierdzi, nie upaja, benzo to w końcu leki, na lęki, na stres i ludzie zrozumieją szybciej, że ktoś w tych czasach bierze uspokajacze, a nie tam jakieś narkotyki,czy alkohol w dodatku przepisywane przez psychiatrę, niby mniej toksyczne, póki co tanie (na razie!), bo jak wprowadzą komputerowy system bazy danych i każdy lekarz będzie miał wgląd w ilość i rodzaj przepisywanych danemu pacjentowi leków to skończy się doctor shopping, wtedy to będzie utrudnienie ..ale to pozory, bo benzodiazepinach owszem funkcjonuje się "jakoś", ale jakoś, bo wszelkie "parametry" intelektualne, wydajność spadają, refleks, zdolność koncentracji, pamięć również, wypadki samochodowe, w ruchu ulicznym, w pracy na wysokości, lub maszynach w ruchu, no i tu różne komplikacje, zdrowotne, swoje, cudze, kłopoty z prawem, policja ma już testy na benzo, a i pewnie w niektórych zakładach, firmach przed przyjęciem do pracy też będą robić testy..Np mój kumpel z Anglii, były alkoholik od 10 lat nie pijący jak przyjmował się do brytyjskiego Tesco, to tam robili każdemu badania na obecność narkotyków i benzo..

 

 

Pacjenci lekowi to inny temat. Jest kolosalna różnica między alkoholikami i lekomanami. Mam na myśli przebieg nałogu.

halenore to prawda, ja też jestem zdania, że są różnice w przebiegu obu tych nałogów, dlatego też uważam, że powinna być osobna terapia dla lekomanów..ale podstawowe mechanizmy uzależnienia takie jak mechanizm iluzji i zaprzeczeń, mechanizm nałogowego regulowania uczuć, mechanizm rozproszonego ja, koloryzowanie wspomnień są chyba takie same (?)..

 

halenore Ty pisałaś wcześniej, że jesteś na terapii odwykowej AA, a Ty scarlett33 byłaś, to pewnie miałyście zajęcia z tego i wiecie o co chodzi..

Generalnie to ja nie mam jeszcze tak w 100% wyrobionego zdania jak to rzeczywiście jest z tymi benzodiazepinami, tylko takie swoje przypuszczenia..

 

Jeśli chodzi o różnice, to ja np. widzę takie:

 

- lekomani to zwykle ludzie, którzy szukali pomocy w swoich problemach (nerwicach, fobiach) u lekarzy ufając im, (nie zapijali ich alkoholem, nie kupowali prochów u dealerów , np. amfetaminę, kokainę) tylko próbowali załatwić problem w powiedzmy bardziej rozsądny, konstruktywny sposób idąc do specjalisty, często nawet psychiatry, a ci pomagali jak umieli, przepisywali benzo, a później ludzie się uzależniali, bo co tu dużo mówić benzodiazpiny to świetne leki na lęki, bolesne napięcie tyle tylko,że tak świetne jak morfina na ból, do podania tylko w wyjątkowych przypadkach, na krótko, no i nie tędy droga..No ale to też stereotyp chyba, bo nie którzy „benzyniarze” to byli alkoholicy lub narkomanii, jedni i drudzy używają benzo

 

- wydaje mi się też (może mylnie),że alkoholicy częściej piją do sporego zamroczenia tracąc nad tym kontrolę, a lekomanii biorą tylko taką dawkę leku by zredukować lęk i móc jakoś funkcjonować, no i jest to na początku zwykle taka dawka jaką przepisał im lekarz, dopiero później u wielu (nie wszystkich) rozwój tolerancji..., ale to też trochę stereotyp, po spotykałem ludzi leczących się na uzależ. od alko, którzy pili małe dawki, drinki itd, żeby móc się wyluzować, zasnąć..

 

- z tego co pamiętam z terapii, to alkoholikowi ponoć wraz latami picia maleje tolerancja i potrzebuje on coraz mniej alkoholu,by się upić, z lekomanami jest raczej odwrotnie potrzebują tyle samo, albo więcej (u mnie tak było)

 

- alkoholicy często lądują na detoksie w fazie totalnego "zgonu", tj upojenia, w ogólnie marnej formie fizycznej, po paru dniach i różnych kroplówkach, delirkach, dochodzą do siebie, później przez miesiąc mają tzw "miodowy miesiąc", kiedy wzrasta im poziom neuroprzekaźników (czy tam jakichś substancji, nie pamiętam) i czują się na ten czas wspaniale (do czasu)..., natomiast ja jako lekoman jechałem tam zwykle w niezłej formie psycho- fizycznej, zwykle z własnego wyboru, a w trakcie odstawiania następował stopniowy "zjazd"..

 

- alkoholicy z tego co ja zaobserwowałem piją różnie, ale zwykle chyba ciągami z przerwami od nich (nie wiem od czego to zależy, może od fazy uzależnienia albo jakichś innych czynników ?), ja brałem leki non stop praktycznie jednym długim 14 letnim "ciągiem" i tak brały te osoby, które do mnie napisały..Ja podczas swojego nałogu brałem tyle, żeby poczuć rozluźnienie napięcia mięśni, dodać sobie pewności siebie i odwagi, ale się nie zamroczyć..przynajmniej wtedy,kiedy byłem w pracy (wieczorami nadrabiałem) Za dnia regulowałem ten stan kawą, 1, 2, 3 -cią itd w zależności od potrzeb..

 

- różnica może być też taka, że w uzależnieniu od alko szybciej można się stoczyć..Chodzi o to, że alkoholizm jest bardziej poznany, ludzie bardziej świadomi, od razu wiadomo, kto lubi wypić i kto ma z tym problem, może też taka taka osoba być szybciej "wykryta" w pracy, bo aklko po prostu czuć, przez co uzależniony może szybciej stracić pracę, a później delikwent chcąc kontynuować picie musi albo łapać się prac dorywczych, albo wyprzedawać swoje rzeczy, alko kosztuje..

 

W końcu (tak w dużym uproszczeniu) przerzuca się na różne wynalazki, ruskie „roleksy”, albo denaturaty, co go zdrowotnie wykańcza, wyniszcza..Lekomanii mogą teoretycznie dłużej utrzymywać swoje uzależnienie w tajemnicy będąc stale pod wpływem, benzodiazepiny z tego co wiem, są ogólnie raczej mniej toksyczne jeśli chodzi o działanie na organizm, choć brane latami i w dużych dawkach ponoć przyspieszają starzenie się mózgu, jego demencje..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby odstawić benzo musiałbym wyprowadzić się z chorego domu,

tylko na to jest już za późno, bo przesiąkłem tym do końca i zabieram

to ze sobą i przerzucam na innych.

Lata psychoterapii nic nie dały, wszystkie leki na przestrzeni 14 lat przerobione,

większość tylko zaszkodziła, niektóre pomogły jedynie chwilowo finalnie

jeszcze bardziej pogarszając mój stan. Te które biorę obecnie, to jedne

z 5-6 substancji (na 30 wypróbowanych) na które w miarę pozytywnie odpowiadam.

Moje życie zbliża się ku końcowi, więc biorę benzo bo wszystko już i tak stracone,

sprawy zawędrowały za daleko, żaden z psychiatrów nie jest w statnie pojąć

niektórych moich reakcji i sposobu myślenia, jedynie przytakują udawając

że rozumieją albo zmieniają temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby odstawić benzo musiałbym wyprowadzić się z chorego domu,

tylko na to jest już za późno, bo przesiąkłem tym do końca i zabieram

to ze sobą i przerzucam na innych.

Lata psychoterapii nic nie dały, wszystkie leki na przestrzeni 14 lat przerobione,

większość tylko zaszkodziła, niektóre pomogły jedynie chwilowo finalnie

jeszcze bardziej pogarszając mój stan. Te które biorę obecnie, to jedne

z 5-6 substancji (na 30 wypróbowanych) na które w miarę pozytywnie odpowiadam.

Moje życie zbliża się ku końcowi, więc biorę benzo bo wszystko już i tak stracone,

sprawy zawędrowały za daleko, żaden z psychiatrów nie jest w statnie pojąć

niektórych moich reakcji i sposobu myślenia, jedynie przytakują udawając

że rozumieją albo zmieniają temat.

Przestraszyłeś mnie. Jak to "ku końcowi"?

 

-- 17 maja 2014, 16:13 --

 

Żeby odstawić benzo musiałbym wyprowadzić się z chorego domu,

tylko na to jest już za późno, bo przesiąkłem tym do końca i zabieram

to ze sobą i przerzucam na innych.

Lata psychoterapii nic nie dały, wszystkie leki na przestrzeni 14 lat przerobione,

większość tylko zaszkodziła, niektóre pomogły jedynie chwilowo finalnie

jeszcze bardziej pogarszając mój stan. Te które biorę obecnie, to jedne

z 5-6 substancji (na 30 wypróbowanych) na które w miarę pozytywnie odpowiadam.

Moje życie zbliża się ku końcowi, więc biorę benzo bo wszystko już i tak stracone,

sprawy zawędrowały za daleko, żaden z psychiatrów nie jest w statnie pojąć

niektórych moich reakcji i sposobu myślenia, jedynie przytakują udawając

że rozumieją albo zmieniają temat.

Przestraszyłeś mnie. Jak to "ku końcowi"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przestraszyłeś mnie. Jak to "ku końcowi"?

 

no trzeba w końcu podjąć ostateczną decyzję,

jaki ma sens życie na prochach, które jedynie tłumią objawy,

do tego gigantyczne bezrobocie i brak jakiejkolwiek

pomocy z zewnątrz - wykluczenie społeczne.

 

mam już dość bycia zniewalanym przez innych, zostałem

źle wychowany, nieprzystosowany, kompletnie odmienny,

od dziecka nienormalny, nie mam się jak bronić przed

złem innych, co budzi jedynie zachowania autodestrukcyjne,

bo gdybym miał wyładowywać się na innych to skończyłbym

w więzieniu.

prawo w polsce nie istnieje, ono jest nastawione na tych

wpływowych, człowiek chory i jednocześnie biedny,

jest je*any w dupę przez resztę, której też się nie przelewa,

a człowiek obrany z godności jest gotów krzywdzić innych

słabszych, taka spirala. w dzisiejszych czasach nie daje

się szans słabym, żebra się tylko o litość, samoocena

spada poniżej zera bo człowiek nie jest w żaden sposób

nagradzany a jedynie tępiony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

devnull Jak czytam to co napisałeś, to jakbym siebie widział (przynajmniej z przeszłości)..

Też pochodzę z chorego domu, tzn z takiego z chorymi relacjami, całe życie tylko krytyka i krytyka,

żadnych pochwał, żadnego ciepła ..Matka despotka, straszna perfekcjonistka, wiecznie ze mnie nie zadowolona, ojciec z poczuciem gorszości..

Brak wolności, swobody wyborów, moje własne zdanie było od dziecka krytykowane, tępione aż prawie znikło.

Musiałem robić to co mi kazano i to od razu dobrze, 100% perfekcyjnie, bez prawa do błędów, miałem się tylko uczyć i jeszcze raz uczyć,

aby zdobyć prestiż, wiedzę, zostać po prostu geniuszem. Tylko,że w ogóle nie nauczono mnie tej "życiowej strony" ,przez co całe życie czułem się ofiarą losu, kimś również nieprzystosowanym, niezaradnym ..Przez tą ciągłą krytykę wyniosłem z domu strasznie niską samoocenę, a przez ten brak zgody na własne zdanie i działanie, zatrzymanie nastoletniego buntu moje własne "ja", moja odrębność, osobowość była przez wiele lat zduszona

 

Teraz od paru lat odkrywam, że to fałsz i tak naprawdę to wcale nie jestem ofiarą, wprost przeciwnie, okazuje się że potrafię zrobić wiele rzeczy, które mi wcześniej do głowy nie przyszły!! po prostu nie próbowałem wcześniej, bo skoro wmówiono mi że jestem ofiarą..

 

devnull Ty nie jesteś słaby, robisz wrażenie kumatego gościa ,nie mam tu na myśli pewnych twoich przekonań, tylko twoją inteligencję, więc to może chodzi o to ,że tobie też wmówiono że jesteś do niczego, a jak coś robisz to masz to robić na maksa i osiągać "szczyty"..(?)

Ludzie różnie żyją, jedni hodują ogórki i później sprzedają, inni są fizjoterapeutami, albo coś tam, jeszcze inny gość hoduje maltańczyki i ma z tego kasę (700zł) za szt..Nie każdy musi być zaraz profesorem, lekarzem, osiągać wielki sukces i zaniedbywać rodzinę, niemieć czasu na nic..Przecież są inne fajne rzeczy w życiu, jak np fajny seks dziewczyną :), no może też jakieś inne rzeczy..

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela Nie ?! ..Oj to w takim razie przepraszam! :( .. Wydawało mi się, że kiedyś tam (nie w ostatnich postach) pisała, że ma do czynienia z ruchem AA..No tak, ale to faktycznie nie oznacza zaraz terapii odwykowej.., może po prostu miała na myśli mittingii AA, albo coś innego..tak,czy siak sorry :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

devnull Jak czytam to co napisałeś, to jakbym siebie widział (przynajmniej z przeszłości)..

Też pochodzę z chorego domu, tzn z takiego z chorymi relacjami, całe życie tylko krytyka i krytyka,

żadnych pochwał, żadnego ciepła ..Matka despotka, straszna perfekcjonistka, wiecznie ze mnie nie zadowolona, ojciec z poczuciem gorszości..

Brak wolności, swobody wyborów, moje własne zdanie było od dziecka krytykowane, tępione aż prawie znikło.

Musiałem robić to co mi kazano i to od razu dobrze, 100% perfekcyjnie, bez prawa do błędów, miałem się tylko uczyć i jeszcze raz uczyć,

aby zdobyć prestiż, wiedzę, zostać po prostu geniuszem. Tylko,że w ogóle nie nauczono mnie tej "życiowej strony" ,przez co całe życie czułem się ofiarą losu, kimś również nieprzystosowanym, niezaradnym ..Przez tą ciągłą krytykę wyniosłem z domu strasznie niską samoocenę..

 

Teraz od paru lat odkrywam, że to fałsz i tak naprawdę to wcale nie jestem ofiarą, wprost przeciwnie, okazuje się że potrafię zrobić wiele rzeczy, które mi wcześniej do głowy nie przyszły!! po prostu nie próbowałem wcześniej, bo skoro wmówiono mi że jestem ofiarą..

 

devnull Ty nie jesteś słaby, robisz wrażenie kumatego gościa ,nie mam tu na myśli pewnych twoich przekonań, tylko twoją inteligencję, więc to może chodzi o to ,że tobie też wmówiono że jesteś do niczego, a jak coś robisz to masz to robić na maksa i osiągać "szczyty"..(?)

Ludzie różnie żyją, jedni hodują ogórki i później sprzedają, inni są fizjoterapeutami, albo coś tam, jeszcze inny gość hoduje maltańczyki i ma z tego kasę (700zł) za szt..Nie każdy musi być zaraz profesorem, lekarzem, osiągać wielki sukces i zaniedbywać rodzinę, niemieć czasu na nic..Przecież są inne fajne rzeczy w życiu, jak np fajny seks dziewczyną :), no może też jakieś inne rzeczy..

 

No racja, wiele prawdy.

Ale co z tego skoro wyprowadzenie sie od starych skaze mnie na żebractwo, no

bo z tego utrzymam kawalerkę, do tego jestem już tak zaburzony że nie wchodzi

w grę mieszkanie z kimś, a jednocześnie mieszkanie totalnie samemu wpędza w

paranoje. Nie dogaduje się z żadną babą bo przenosze chore relacje rodziców

na nią, do tego zaczyna mnie irytować i drażnić swoją odmiennością.

Pracy nie ma dla pełnosprawnych, a co dopiero dla mnie z orzeczoną niepełnosprawnością,

bez renty, nawet byle czego na 1/2 etatu nie mogę znaleźć a utrzymanie się

ze sprzatąnia biur itp. to abstrakcja, a przy moich zaburzeniach praca w pełnym

etacie jest niemożliwa.

Mam wrażenie, że wymagam jakiejś terapii środowiskowej, do tego jakiejś socjoterapii.

Ale na wszystko trzeba kasy.

A z tego co dorabiam starcza mi tylko na leki, fajki, rachunki za net i telefon i czasem coś do żarcia (od święta).

Dzisiaj biednemu wiatr w oczy, więc mało kto się lituje.

A rodzina nie ma żadnych znajomości ani nic.

Lęk bardzo ogranicza, starch przed derealizacją jeszcze bardziej, to co dzieje

się w rodzinie też rzutuje na mnie i wzmaga to wszystko.

Więc ani w lewo ani w prawo, wkurwienia naszego powszedniego, amen.

Jestem skazany na benzo, jedynie mogę się pocieszać że ciągle biorę te same dawki od lat,

bo jestem już odporny na leki SSRI, które już zamiast mi pomagać to coraz częściej

szkodzą, neuroleptyki jakoś tam podnoszą na nogi ale kosztem większego lęku.

Może trafię na lepszy okres, zupełnym przypadkiem i uda mi się zmniejszyć

dawki benzo do mikrodawek, czasami zdarzały się takie cuda, no ale póki co

jest ciężko i biorę klasycznie 0,5mg Alprazolamu na wieczór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam znajomego , ktory byl na odwyku rok temu , zamiast alko dostal benzo , przez pewien czas bral benzo i pil nie wytrzymal, teraz tylko pije, mowi , ze benzo nie pomogly , nie mogl wytrzymac bo ciagle mu rece lataly , teraz tylko pije , wiec to wszystko jest takim kolem bez wyjscia.. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy ja mam depresje to nawet alkohol mi nie poprawia humoru. Clonazepam to nigdy na mnie nie działał, nie czuję kompletnie żadnego odprężenia, zupełnie nic, poza tym, że nawet po ćwiartce potwornie chce mi się spać.

Ciekawi mnie czy są jeszcze inni ludzie na których benzo nie działają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy ja mam depresje to nawet alkohol mi nie poprawia humoru. Clonazepam to nigdy na mnie nie działał, nie czuję kompletnie żadnego odprężenia, zupełnie nic, poza tym, że nawet po ćwiartce potwornie chce mi się spać.

Ciekawi mnie czy są jeszcze inni ludzie na których benzo nie działają.

 

Działa na ciebie, tylko widocznie nie przoduje u ciebie lęk i nie odczuwasz z tym związanej ulgi,

więc możesz się tylko cieszyć, że nie ma czynników które bez przerwy kotłują w ciebie irytację,

która obraca się w lęk, więc nic tylko pozazdrościć. A sprawa dobrego humoru to dziś utopia,

ciężko być szczęśliwym nie mając zaspokojonych podstawowych potrzeb, często z pogrzebanymi

marzeniami i poczuciem życiowych strat, bilans zawsze na minus, to taka nasza narodowa choroba.

 

 

-- 18 maja 2014, 15:54 --

 

Devnull

Można tylko i wyłącznie z nimi koegzystować, czy raczej wegetować.

Tak więc piję i palę każdego dnia, czy raczej wieczora. Ekspediuję się na kilka słodkich godzin do świata wolnego od objawów choroby psychicznej i świadomości przegranego dożywotnio życia...

 

A nie masz takiego wrażenia, że najbliższe otoczenie negatywnie reaguje na alko ?

Ja nie piję alko w ogóle, za to biorę benzo. Sam nie wiem co gorsze.

Na razie pociesza mnie to, że benzo jakkolwiek mi pomaga, bo

starzy i rodzina na alkohol gorzej by zaragowali, z resztą nie mam

głowy do picia, zawsze miałem kaca nawet po niewielkiej ilości alko.

 

-- 18 maja 2014, 16:00 --

 

Mam znajomego , ktory byl na odwyku rok temu , zamiast alko dostal benzo , przez pewien czas bral benzo i pil nie wytrzymal, teraz tylko pije, mowi , ze benzo nie pomogly , nie mogl wytrzymac bo ciagle mu rece lataly , teraz tylko pije , wiec to wszystko jest takim kolem bez wyjscia.. :roll:

 

bo był źle leczony, w alkoholiźmie stosuje się różne zestawy leków, indywidualnie co do objawów,

samo benzo to za mało. w polskich szpitalach robi się szybki i byle jaki detox, często niestety

skutkuje to powrotem do nałogu, bo człowiek po prostu nie wytrzymuje, objawy abstynencyjne

nie ustępują, to trudne i długotrwałe leczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×