Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

''Tak jest, grunt to pozytywni ludzie obok nas. Od pewnego czasu odcinam się od ludzi ciągnących mnie w dół. Trudno, całego świata nie uratuję, ale mogę uratować siebie.''

Bardzo dobrze napisane ! BRAWO!o to właśnie chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to znaczy, że jest uprzejma, że lubi przebywać z ludźmi, jest zawsze chętna do pomocy, można z nią porozmawiać na wszelkie tematy, pośmiać się, poprosić o radę, wygadać, bo zawsze chętnie wysłucha.

Oprócz pierwszego mam wszystkie cechy i jakoś nikt nie ocenia mnie za pozytywną. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby się uspołecznić i być lubianym trzeba kłamać, bo ciężko być zaakceptowanym

jeśli chce się być 101% szczerym, świat nienawidzi indywidualizmu i jakiejkolwiek odmienności.

Na /cenzura/ komu prawda, skoro cały świat zakłamany.

Myślę że szczerość,czy bycie sobą,to luksus,na którzy rzadko kiedy można sobie pozwolić.

I w niewielkim gronie ludziów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po co Ci ludzie, przy których musisz udawać kogoś innego, niż jesteś? Przecież to bez sensu.

Nie kłam, bądź sobą i miej wokół siebie ludzi, którzy lubią Cię za to jaki jesteś, a nie za to kim myślą, że jesteś.

Ja nikogo nie udaję i nie mam z tym problemu, mam grupkę znajomych którzy lubią mnie za to, jaka jestem, a jeśli ktoś mnie nie lubi to nie wyrywam sobie z tego powodu włosów z głowy i kończę z nim znajomość z poczuciem ulgi. Zresztą to normalne, że nie wszyscy lubią nas tak jak normalne jest to, że my nie lubimy każdego.

Nie uważam także, żeby bycie sobą było luksusem. No chyba że biegasz po mieście z karabinem, strzelasz do ludzi i oczekujesz, żeby to zaakceptowali, bo Ty właśnie jesteś sobą.

Jeżeli bycie sobą nie przekracza ogólnie przyjętych norm współżycia - to dlaczego nie być sobą?

Jeżeli przekracza - to może warto się nad sobą zastanowić, a nie nad tymi ludźmi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po co Ci ludzie, przy których musisz udawać kogoś innego, niż jesteś? Przecież to bez sensu.

Nie kłam, bądź sobą i miej wokół siebie ludzi, którzy lubią Cię za to jaki jesteś, a nie za to kim myślą, że jesteś.

Ja nikogo nie udaję i nie mam z tym problemu, mam grupkę znajomych którzy lubią mnie za to, jaka jestem, a jeśli ktoś mnie nie lubi to nie wyrywam sobie z tego powodu włosów z głowy i kończę z nim znajomość z poczuciem ulgi. Zresztą to normalne, że nie wszyscy lubią nas tak jak normalne jest to, że my nie lubimy każdego.

Nie uważam także, żeby bycie sobą było luksusem. No chyba że biegasz po mieście z karabinem, strzelasz do ludzi i oczekujesz, żeby to zaakceptowali, bo Ty właśnie jesteś sobą.

Jeżeli bycie sobą nie przekracza ogólnie przyjętych norm współżycia - to dlaczego nie być sobą?

Jeżeli przekracza - to może warto się nad sobą zastanowić, a nie nad tymi ludźmi.

To już zbyt idealizujesz ;) na forum są wątki zlotowe a nie pomyśleliście ,że tutaj ludzie z tego wątku samotni też mogliby się spotkać na swój zlot?wiem są z róznych miast ale może akurat ...to taka moja luzna myśl czytając ten wątek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po co Ci ludzie, przy których musisz udawać kogoś innego, niż jesteś? Przecież to bez sensu.

Nie kłam, bądź sobą i miej wokół siebie ludzi, którzy lubią Cię za to jaki jesteś, a nie za to kim myślą, że jesteś.

Ja nikogo nie udaję i nie mam z tym problemu, mam grupkę znajomych którzy lubią mnie za to, jaka jestem, a jeśli ktoś mnie nie lubi to nie wyrywam sobie z tego powodu włosów z głowy i kończę z nim znajomość z poczuciem ulgi. Zresztą to normalne, że nie wszyscy lubią nas tak jak normalne jest to, że my nie lubimy każdego.

Nie uważam także, żeby bycie sobą było luksusem. No chyba że biegasz po mieście z karabinem, strzelasz do ludzi i oczekujesz, żeby to zaakceptowali, bo Ty właśnie jesteś sobą.

Jeżeli bycie sobą nie przekracza ogólnie przyjętych norm współżycia - to dlaczego nie być sobą?

Jeżeli przekracza - to może warto się nad sobą zastanowić, a nie nad tymi ludźmi.

To już zbyt idealizujesz ;) na forum są wątki zlotowe a nie pomyśleliście ,że tutaj ludzie z tego wątku samotni też mogliby się spotkać na swój zlot?wiem są z róznych miast ale może akurat ...to taka moja luzna myśl czytając ten wątek.

 

W czym idealizuję?

Że nie udaję kogoś kim nie jestem? Takie wydaje się to wyidealizowane? Straszne, że proste rzeczy wydają się idealizowaniem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to znaczy, że jest uprzejma, że lubi przebywać z ludźmi, jest zawsze chętna do pomocy, można z nią porozmawiać na wszelkie tematy, pośmiać się, poprosić o radę, wygadać, bo zawsze chętnie wysłucha.

Oprócz pierwszego mam wszystkie cechy i jakoś nikt nie ocenia mnie za pozytywną. :roll:

Więc pewnie masz też inne, niekoniecznie równie dobre cechy. Tak jak ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@terminal

 

a jak z takimi ludźmi zejdziesz na tematy czemu nie pracujesz itp.

że jesteś chory, to nie każdemu się to podoba.

wszystko co pokaże twoje słabości może i być pewnie

będzie wykorzystane, jako karta "joker" do poparcia/obrony ich tez/teorii.

chodzi o to że będąc chorym i nie ukrywając tego, jesteś przegrany

na starcie, chyba że jakimś cudem trafiasz na dobrych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@terminal

 

a jak z takimi ludźmi zejdziesz na tematy czemu nie pracujesz itp.

że jesteś chory, to nie każdemu się to podoba.

wszystko co pokaże twoje słabości może i być pewnie

będzie wykorzystane, jako karta "joker" do poparcia/obrony ich tez/teorii.

chodzi o to że będąc chorym i nie ukrywając tego, jesteś przegrany

na starcie, chyba że jakimś cudem trafiasz na dobrych ludzi.

 

Jak byłam bez pracy to wychodziłam z założenia, że im więcej osób wie tym lepiej, bo w razie czego dadzą mi o nowej pracy cynk.

Nie wiem, jak długo jesteś bez pracy (bo to też ma wpływ na twoje poczucie własnej wartości, i wtedy kumam opór na opowiadanie o swoim bezrobociu)

Nie wiem też jakiego typu byli to znajomi. Konfrontacja: Ty bezrobotny od 5 lat VS prezes spółki giełdowej i milioner - może być rzeczywiście stresujące.

 

To prawda, ludzie są wredni i potrafią wykorzystać przeciwko Tobie Twoje słabości, sama tego doświadczyłam. Ale wiesz co wtedy zrobiłam? Odcięłam się od tych ludzi. W życiu staram się nie robić nic wbrew sobie, gdy źle się czuję - od razu uciekam. Zresztą po co tkwic w chorych relacjach?

 

Byłam chora i nie ukrywałam tego, ani w pracy (gdy juz ją znalazłam) ani w związku. Oczywiście nie gadałam na prawo i lewo że leczę się psychiatrycznie, bo i po co? Chyba mam prawo do intymności, prywatności?

Ci co mieli wiedziec wiedza i fakt, że wiedzą bardzo mi pomógł. Jedna osoba załatwiła mi świetnego psychoterapeute za darmo (nie mam ZUS), kilka przyznało, że też biorą SSRI lub brali i wymienialiśmy sie doświadczeniem. Choroba zbliżyla mnie do paru osób i ich do mnie.

 

Myślę, że trzeba wyczuć, komu i co można powiedzieć, ale nie jest to przecież jednoznaczne z kłamaniem na swój temat.

Wiadomo, że wrednemu gnojowi nie ma sensu mówic nawet tego, że dostałes podwyzke, a co dopiero, ze jestes chory. Ale w swoim najbliższym otoczeniu warto.

Moja najbliższa rodzina wie, moj facet wie, moi znajomi wiedza, a ostatnio nawet poznałam w autobusie do Warszawy dziewczyne i od slowa do sloowa okazalo sie, ze ona tez jest chora i branie tego samego leku - Mozarinu - tylko nas zblizylo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@terminal

 

w męskim towarzystwie jest trudniej jako facet, ty jesteś kobietą

i częściowo masz taryfę ulgową.

 

no ale sama wiesz, że ciężko sobie dobrać idealne towarzystwo,

zazwyczaj bierze się co jest, z braku laku wybiera się co popadnie.

 

oczywiście póki co obracam się pomiędzy chorymi by mieć

zapas bezpieczeństwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@terminal

 

w męskim towarzystwie jest trudniej jako facet, ty jesteś kobietą

i częściowo masz taryfę ulgową.

 

no ale sama wiesz, że ciężko sobie dobrać idealne towarzystwo,

zazwyczaj bierze się co jest, z braku laku wybiera się co popadnie.

 

oczywiście póki co obracam się pomiędzy chorymi by mieć

zapas bezpieczeństwa.

 

 

1. Kobiety maja taryfę ulgową? Noooo, polemizowałabym :) Nie wymaga sie od nas posiadania "jaj" ale na samotna kobietę z dzieckiem jak na to pochyłe drzewo - wszystkie wredne kozy skaczą :)

2. Nie ma idealnego towarzystwa. Sorry, jest, w filmach komediowo-sensacyjnych gdzie zgrana paka robi skoki na banki :)

3. Na wszystko przychodzi czas. Może pewnego dnia poczujesz, ze jesteś w stanie odnaleźć się w tzw. normalnym towarzystwie (cokolwiek to normalne znaczy, bo wiesz, czy ten "normalny" kolega nie jest zakompleksionym dupkiem, a tylko udaje macho?) Zwróć uwagę, że jak piszą o jakimś seryjnym mordercy czy gwałcicielu, pedofilu itd. to często jest opinia pani Zosi z parteru: - "A taki był miły! Pani Basi z 3 pietra pomagał wnosic zakupy".

 

Tylu ludzi ma zryty beret, że byłabym ostrożna z kwalifikowaniem siebie do chorych, a ICH do zdrowych. Nigdy nie wiesz, co w człowieku siedzi, a moze on tez udaje...? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby się uspołecznić i być lubianym trzeba kłamać, bo ciężko być zaakceptowanym

jeśli chce się być 101% szczerym, świat nienawidzi indywidualizmu i jakiejkolwiek odmienności.

Na /cenzura/ komu prawda, skoro cały świat zakłamany.

Myślę że szczerość,czy bycie sobą,to luksus,na którzy rzadko kiedy można sobie pozwolić.

I w niewielkim gronie ludziów.

Mówiąc szczerze gdybym był taki szczery do bólu jak wy tu piszecie to straciłbym wiele znajomości. Czasem robienie dobrej miny do złej gry oraz staranie się w relacjach bycia fajnym bardziej pomaga nawet własnej samoocenie, niż epatowanie kogoś takim ciągłym zdołowaniem i czarnowidztwem świata. Ja dołuję się w samotności przy muzie. Potem jak wychodzę do ludzi staram się być normalny, wesoły, interesujący? ;) Z czasem pozytywny stan, który sobie na siłę narzucam łykam na dłużej, ze w końcu zastanawiam się gdzie się podziała ta deprecha i te moje rozterki życiowe. Zaczynają nagle maleć i już nie być takie straszne? Czasem ma się momenty w życiu, że człowiek sobie myśli:"Nie no, już chyba dłużej nie dam rady i walnę sobie chyba w końcu w łeb" ale potem gdzieś zbiera się te siły w sobie na nowo. Postaraj się, spróbuj na nowo, może teraz będzie inaczej? A czasem słowo staje się ciałem. Nie zawsze, wiele zależy od okoliczności, ludzi których po drodze się spotka i ogólnego tzw szczęścia w życiu? Myślę, że gdybym dał się zamknąć do szpitala to byłoby podobnie tak jak siedzenie kiedyś w domu. Popada się tylko w jeszcze większą degrengoladę. Jak zacząłem więcej wychodzić do ludzi to i owszem czasem stres był dość spory w niektórych sytuacjach czy rozmowach (zwłaszcza jak ktoś jest dla ciebie niezbyt miły) ale myślę, że bardziej mi to pomaga niż takie dumanie nad sobą w domu czy gdybym był przykładowo w szpitalu. Jeśli dłuższy czas czujemy się smutni to wtedy leki od psychiatry nie są okresowo złym rozwiązaniem bo czasem naprawdę samemu jest ciężko się pozbierać po jakiejś traumie. Mnie pomaga rozmowa ze znajomymi, miłe spędzanie z nimi czasu a izolowanie się od ludzi, którzy zaczynają mi przez dłuższy czas działać na nerwy i mimo mojej dobrej woli nie idzie się z kimś jakoś po ludzku dogadać? Tak ciągle np żarłem się ze swoją mamą no to po prostu rzadziej ją odwiedzam i też już jestem mniej zestresowanym człowiekiem. Uświadomiłem to sobie po latach (SAM BEZ TERAPII!!), że to właśnie ona częstokroć bywała powodem moich lęków i czasem nawet fobii społecznej. Każdego z nas pewnie co innego męczy w życiu i każdy zapewne ma trochę inną bajkę. Myślę, że każdy z nas sam musi znaleźć sobie jakiś ZŁOTY ŚRODEK.

Zauważyłem, ze ja jestem dość słabo odporny na stres i kłótnie i widzę np że nie mógłbym pracować w jakimś Biurze Obsługi Klienta, gdzie wiadomo, że często ktoś przychodzi z litanią pretensji i żalów i z początku jak karabin CKM musi się na tobie wyładować i opierd...ć, ze jaka to beznadziejna firma i wgl. :P A tak każde inne zajęcie jest dla mnie jak najbardziej zjadliwe. ;)

A na samotność pomaga tylko wychodzenie do ludzi oraz myślę że też znalezienie sobie jakiegoś zajęcia co w sumie też częściowo prowadzi do ludzi. ;)

 

Zwróć uwagę, że jak piszą o jakimś seryjnym mordercy czy gwałcicielu, pedofilu itd. to często jest opinia pani Zosi z parteru: - "A taki był miły! Pani Basi z 3 pietra pomagał wnosic zakupy".

No to jest fakt. Często pozory mylą. Podobnie jak się poznaje ludzi z neta. W końcu trzeba z kimś się spotkać żeby zweryfikować ile jest prawdy w tym na kogo się ktoś kreuje. :P A np z dziewczyną czy z facetem to trzeba zamieszkać razem zeby wgl móc zweryfikować jak ma się wspólne życie do czułych słówek mówionych sobie do tej pory hehe. :smile: Jak partnerka/er będzie się zachowywać w sytuacjach trudnych i konfliktowych. Czy wtedy nie usłyszymy o sobie całej litanii dotąd skrywanej jacy to "be" nie jesteśmy? Trzeba czasem nawet pokłócić się z tym kimś żeby np przekonać się jaką tyrradę dostaniesz z nawiązką i to taką, że aż zaniemówisz z wrażenia. Miałem ostatnio taką sytuację. :shock: I pomyślisz sobie. "Jeny, nie znałem cię z tej strony." :o Często ludzie chowają swoje prawdziwe ja pod płaszczykiem kulturki i pozorów. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby się uspołecznić i być lubianym trzeba kłamać, bo ciężko być zaakceptowanym

jeśli chce się być 101% szczerym, świat nienawidzi indywidualizmu i jakiejkolwiek odmienności.

Na /cenzura/ komu prawda, skoro cały świat zakłamany.

Myślę że szczerość,czy bycie sobą,to luksus,na którzy rzadko kiedy można sobie pozwolić.

I w niewielkim gronie ludziów.

Mówiąc szczerze gdybym był taki szczery do bólu jak wy tu piszecie to straciłbym wiele znajomości.

 

I też ja straciłam. Ale nie potrafię udawać, no nie potrafię. Nie potrafię sie też kontrolować 24 h/dobę i miec sztucznie przyklejonego do twarzy usmiechu gdy mi ktoś nie pasuje i sprawia, że zle sie czuję.

Trudno, cos kosztem czegoś. W tym przypadku niektórych znajomosci.

Ale to chyba kwestia charakteru, nie choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm...samotność to jednak bardziej skomplikowany temat niż myślałam. Jak się dobrze zastanowić to zawsze tak było, że gdy tylko spotka mnie coś złego to jestem sama. Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktoś np. powiedział/ spytał - O wiem, że Ci ciężko, może chcesz o tym porozmawiać? Wszyscy chyba sądzą że lepiej kogoś zostawić, a ja nie lubię takiej samotności i strasznie źle ją znoszę. Właśnie kiedy najbardziej potrzebuję pomocy i towarzystwa to muszę sobie radzić zupełnie sama. W sumie to od dziecka tak sobie radzę sama w "ciężkich chwilach" i szczerze mam tego dość.

 

A co do udawania czy bycia sobą - to myślę, że ludziom jest wszystko jedno czy ktoś inny udaje czy jest sobą, oni i tak widzą co chcą widzieć. Zresztą jacy oni, sama też temu ulegam.

 

I jednak jak byłam młodsza to łatwiej mi sie nawiązywało nowe znajomości, z wiekiem jest coraz trudniej, chyba moje wymagania się rozrosły, relacja jaka satysfakjonowałaby mnie kiedyś dziś nie pociąga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terminal, fajny masz podpis pod spodem. :lol: Mogliby takie ograniczenia wprowadzać na neta. Dziś od godziny 16 do 21 ogranicza się przepustowość neta dla ulicy X od numeru Y do Z żeby pozostali mieli ledwo 2 kreski bo tak to mają 1-dną i muli jak jazda rowerem po piachu na plaży hehe Żartuję :mrgreen: Lepiej wtedy zmienić operatora. ;)

I też ja straciłam. Ale nie potrafię udawać, no nie potrafię. Nie potrafię sie też kontrolować 24 h/dobę i miec sztucznie przyklejonego do twarzy usmiechu gdy mi ktoś nie pasuje i sprawia, że zle sie czuję.

Ja to jak mam wisielczy nastrój to żeby nie zrażać do siebie ludzi to zanurzam się w muzykę i ewentualnie coś do czytania. Mnie też koleżanka kiedyś napisała: "Wybacz ale nie mam dziś nastroju na gadki i spadam". I ja to rozumiem. Wolę taką postawę aniżeli ktoś na tobie wyładowuje swoje nerwy i żale. Ja akurat na takie fochy i agresję mało jestem odporny. To jest zawsze niepotrzebny stres i podnoszenie sobie ciśnienia i po co. Choć na innym forum znam takiego chłopaka, który z kolei twierdzi, że ostre zachowania to jego żywioł a nie jakaś "Herbatka u Tadka". hehe 8) Fajnie to ujął. Miałem też kiedyś taką koleżankę, z którą gadało się cały czas w rodzaju sporu politycznego z TV. Często lubiła kontestować czyjeś poglądy i zaostrzać spór do nerwówki prowadzącej nie wiedzieć do czego. :P Luz a nie tam walka na słowne noże. :tel2: Tylko jeszcze trzeba było odróżnić jej ten niby normalny stan od takiego, w którym opierd....ała cię na poważnie. Moja mama taka w sumie jest. :? No niestety Jak powiedziałaś to jest różnica charakterów i Góra z Mahometem się nigdy nie zejdą hehe :P Mnie takie porywczy charakter irytuje z deko. Miałem kiedyś w szkole sredniej takiego nauczyciela w=fu, który po wojskowemu wydzierał się na chłopaków. I to był u niego stan normalny a jak się wkurzył to dopiero byście widzieli. :P:shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja aktualnie zmieniłem nicka, by nie mylić mnie osobą z innego forum ;)

Więc od dziś jestem devnull :P

 

 

haha świetne :)

 

-- 07 maja 2014, 18:06 --

 

Terminal, fajny masz podpis pod spodem. :lol: Mogliby takie ograniczenia wprowadzać na neta. Dziś od godziny 16 do 21 ogranicza się przepustowość neta dla ulicy X od numeru Y do Z żeby pozostali mieli ledwo 2 kreski bo tak to mają 1-dną i muli jak jazda rowerem po piachu na plaży hehe Żartuję :mrgreen: Lepiej wtedy zmienić operatora. ;)

I też ja straciłam. Ale nie potrafię udawać, no nie potrafię. Nie potrafię sie też kontrolować 24 h/dobę i miec sztucznie przyklejonego do twarzy usmiechu gdy mi ktoś nie pasuje i sprawia, że zle sie czuję.

Ja to jak mam wisielczy nastrój to żeby nie zrażać do siebie ludzi to zanurzam się w muzykę i ewentualnie coś do czytania. Mnie też koleżanka kiedyś napisała: "Wybacz ale nie mam dziś nastroju na gadki i spadam". I ja to rozumiem. Wolę taką postawę aniżeli ktoś na tobie wyładowuje swoje nerwy i żale. Ja akurat na takie fochy i agresję mało jestem odporny. To jest zawsze niepotrzebny stres i podnoszenie sobie ciśnienia i po co. Choć na innym forum znam takiego chłopaka, który z kolei twierdzi, że ostre zachowania to jego żywioł a nie jakaś "Herbatka u Tadka". hehe 8) Fajnie to ujął. Miałem też kiedyś taką koleżankę, z którą gadało się cały czas w rodzaju sporu politycznego z TV. Często lubiła kontestować czyjeś poglądy i zaostrzać spór do nerwówki prowadzącej nie wiedzieć do czego. :P Luz a nie tam walka na słowne noże. :tel2: Tylko jeszcze trzeba było odróżnić jej ten niby normalny stan od takiego, w którym opierd....ała cię na poważnie. Moja mama taka w sumie jest. :? No niestety Jak powiedziałaś to jest różnica charakterów i Góra z Mahometem się nigdy nie zejdą hehe :P Mnie takie porywczy charakter irytuje z deko. Miałem kiedyś w szkole sredniej takiego nauczyciela w=fu, który po wojskowemu wydzierał się na chłopaków. I to był u niego stan normalny a jak się wkurzył to dopiero byście widzieli. :P:shock:

 

Nieeee noooo jasne, też jestem zwolenniczką zostawania w domu, gdy humor tak podły, że nie chce się żyć. Po co zamęczac ludzi swoimi problemami, w tym też trzeba mieć umiar.

Mówiąc o byciu sobą mam na myśli życie w zgodzie ze sobą, nie podlizywanie się osobom, które Cie mecza lub których nie lubisz, nawet gdy wiele mogą dla Ciebie zrobić.

Wyżywanie się na innych i traktowanie ich jak worek jest paskudne i staram się tego nie robić, choć pobiczuję się tu i przyznam że mam taką ofiare pod ręką i tresuję ją czasami :P

 

Nad charakterem pracuję od lat i jestem coraz mniej paskudna :)

Ciekawostką może tu być jednak fakt, że dzieki mojej szczerości - mam stała grupę znajomych z którymi trzymam sie od lat i oni mnie lubią. A ja mam luksus bycia sobą bo nie musze się ukrywać ze swoimi poglądami czy chorobą.

Oni zresztą też więc korzyść jest chyba obopólna. Kto nie wyrobił - odszedł, a ja go nie goniłam ;)

Gdy ja nie wyrabiałam, bo tak ktoś mi działał na nerwy - ja odchodziłam.

 

Także jak ktoś wyżej napisał - bycie szczerym to luksus. A ja myslę że to jest do zrobienia.

 

-- 07 maja 2014, 18:08 --

 

I jednak jak byłam młodsza to łatwiej mi sie nawiązywało nowe znajomości, z wiekiem jest coraz trudniej, chyba moje wymagania się rozrosły, relacja jaka satysfakjonowałaby mnie kiedyś dziś nie pociąga.

 

 

Mam podobnie. Coraz mniej mi sie chce, mam wrażenie że wszystko już było i nic nowego mnie nie spotka.

 

-- 07 maja 2014, 18:25 --

 

W ogóle zaczynam się zastanawiać czy to choroba, czy zwykła świadomość tego, jakie naprawde jest życie.

W pewnym momencie życie obnażyło się i ja zobaczyłam, że nie jest takie, jakim je sobie wyobrażałam, jakim je widziałam.

Wszystko okazało się złudzeniem, nie tak miało być.

Kolejne doświadczenia z ludźmi okazały się takie i takie, wyszło szydło z wora, że coś może być inaczej, ale wyłacznie w okreslonych z góry ramach. Jak nowy facet to inny tylko z wyglądu i może trochę z charakteru, ale problemy te same.

Jak nowa praca to fascynująca do czasu, prędzej czy później wieje nudą i wyżej dupy nie podskoczysz.

Jak wyjazd do nowego SPA to co innego? Inny wystrój pokoju hotelowego, inni goście, ale też hałaśliwi, inna temperatura wody w basenie?

Jak impreza to głośniej lub ciszej puszczana muzyka, inne ale podobne dziunie i kopie Kenów z kołnierzykiem od polo postawionymi a'la wampir, mniejszy lub większy szum w uszach po powrocie do domu?

Jak picie alko to kac większy, mniejszy lub zerowy?

jak zwiedzanie miast to trochę inny rynek, mniejszy, wiekszy albo w ogóle brak rynku?

Ile można???

 

A jakby tak nowy facet okazał się ufoludkiem z Uranu, nowa praca wiązałaby sie z lotami w kosmos, nowy hotel okazałby sie siedzibą Illuminatów, impreza wprowadzeniem do życia po śmierci, alkohol powodował teleportację na Marsa?

 

Mam wrażenie, że wszystko już jest spenetrowane przez człowieka, odkryte. Wszystko co mnie od pewnego czasu spotyka jest tylko lepsza lub gorszą kopią czegoś już dawno odkrytego i mi znanego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja aktualnie zmieniłem nicka, by nie mylić mnie osobą z innego forum ;)

Więc od dziś jestem devnull :P

 

 

haha świetne :)

 

-- 07 maja 2014, 18:06 --

 

Terminal, fajny masz podpis pod spodem. :lol: Mogliby takie ograniczenia wprowadzać na neta. Dziś od godziny 16 do 21 ogranicza się przepustowość neta dla ulicy X od numeru Y do Z żeby pozostali mieli ledwo 2 kreski bo tak to mają 1-dną i muli jak jazda rowerem po piachu na plaży hehe Żartuję :mrgreen: Lepiej wtedy zmienić operatora. ;)

I też ja straciłam. Ale nie potrafię udawać, no nie potrafię. Nie potrafię sie też kontrolować 24 h/dobę i miec sztucznie przyklejonego do twarzy usmiechu gdy mi ktoś nie pasuje i sprawia, że zle sie czuję.

Ja to jak mam wisielczy nastrój to żeby nie zrażać do siebie ludzi to zanurzam się w muzykę i ewentualnie coś do czytania. Mnie też koleżanka kiedyś napisała: "Wybacz ale nie mam dziś nastroju na gadki i spadam". I ja to rozumiem. Wolę taką postawę aniżeli ktoś na tobie wyładowuje swoje nerwy i żale. Ja akurat na takie fochy i agresję mało jestem odporny. To jest zawsze niepotrzebny stres i podnoszenie sobie ciśnienia i po co. Choć na innym forum znam takiego chłopaka, który z kolei twierdzi, że ostre zachowania to jego żywioł a nie jakaś "Herbatka u Tadka". hehe 8) Fajnie to ujął. Miałem też kiedyś taką koleżankę, z którą gadało się cały czas w rodzaju sporu politycznego z TV. Często lubiła kontestować czyjeś poglądy i zaostrzać spór do nerwówki prowadzącej nie wiedzieć do czego. :P Luz a nie tam walka na słowne noże. :tel2: Tylko jeszcze trzeba było odróżnić jej ten niby normalny stan od takiego, w którym opierd....ała cię na poważnie. Moja mama taka w sumie jest. :? No niestety Jak powiedziałaś to jest różnica charakterów i Góra z Mahometem się nigdy nie zejdą hehe :P Mnie takie porywczy charakter irytuje z deko. Miałem kiedyś w szkole sredniej takiego nauczyciela w=fu, który po wojskowemu wydzierał się na chłopaków. I to był u niego stan normalny a jak się wkurzył to dopiero byście widzieli. :P:shock:

 

Nieeee noooo jasne, też jestem zwolenniczką zostawania w domu, gdy humor tak podły, że nie chce się żyć. Po co zamęczac ludzi swoimi problemami, w tym też trzeba mieć umiar.

Mówiąc o byciu sobą mam na myśli życie w zgodzie ze sobą, nie podlizywanie się osobom, które Cie mecza lub których nie lubisz, nawet gdy wiele mogą dla Ciebie zrobić.

Wyżywanie się na innych i traktowanie ich jak worek jest paskudne i staram się tego nie robić, choć pobiczuję się tu i przyznam że mam taką ofiare pod ręką i tresuję ją czasami :P

 

Nad charakterem pracuję od lat i jestem coraz mniej paskudna :)

Ciekawostką może tu być jednak fakt, że dzieki mojej szczerości - mam stała grupę znajomych z którymi trzymam sie od lat i oni mnie lubią. A ja mam luksus bycia sobą bo nie musze się ukrywać ze swoimi poglądami czy chorobą.

Oni zresztą też więc korzyść jest chyba obopólna. Kto nie wyrobił - odszedł, a ja go nie goniłam ;)

Gdy ja nie wyrabiałam, bo tak ktoś mi działał na nerwy - ja odchodziłam.

 

Także jak ktoś wyżej napisał - bycie szczerym to luksus. A ja myslę że to jest do zrobienia.

 

-- 07 maja 2014, 18:08 --

 

I jednak jak byłam młodsza to łatwiej mi sie nawiązywało nowe znajomości, z wiekiem jest coraz trudniej, chyba moje wymagania się rozrosły, relacja jaka satysfakjonowałaby mnie kiedyś dziś nie pociąga.

 

 

Mam podobnie. Coraz mniej mi sie chce, mam wrażenie że wszystko już było i nic nowego mnie nie spotka.

 

-- 07 maja 2014, 18:25 --

 

W ogóle zaczynam się zastanawiać czy to choroba, czy zwykła świadomość tego, jakie naprawde jest życie.

W pewnym momencie życie obnażyło się i ja zobaczyłam, że nie jest takie, jakim je sobie wyobrażałam, jakim je widziałam.

Wszystko okazało się złudzeniem, nie tak miało być.

Kolejne doświadczenia z ludźmi okazały się takie i takie, wyszło szydło z wora, że coś może być inaczej, ale wyłacznie w okreslonych z góry ramach. Jak nowy facet to inny tylko z wyglądu i może trochę z charakteru, ale problemy te same.

Jak nowa praca to fascynująca do czasu, prędzej czy później wieje nudą i wyżej dupy nie podskoczysz.

Jak wyjazd do nowego SPA to co innego? Inny wystrój pokoju hotelowego, inni goście, ale też hałaśliwi, inna temperatura wody w basenie?

Jak impreza to głośniej lub ciszej puszczana muzyka, inne ale podobne dziunie i kopie Kenów z kołnierzykiem od polo postawionymi a'la wampir, mniejszy lub większy szum w uszach po powrocie do domu?

Jak picie alko to kac większy, mniejszy lub zerowy?

jak zwiedzanie miast to trochę inny rynek, mniejszy, wiekszy albo w ogóle brak rynku?

Ile można???

 

A jakby tak nowy facet okazał się ufoludkiem z Uranu, nowa praca wiązałaby sie z lotami w kosmos, nowy hotel okazałby sie siedzibą Illuminatów, impreza wprowadzeniem do życia po śmierci, alkohol powodował teleportację na Marsa?

 

Mam wrażenie, że wszystko już jest spenetrowane przez człowieka, odkryte. Wszystko co mnie od pewnego czasu spotyka jest tylko lepsza lub gorszą kopią czegoś już dawno odkrytego i mi znanego.

 

 

 

Ludzie to mają problemy :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×