Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mam fioła na punkcie zwierząt !!!


Gość toya75

Rekomendowane odpowiedzi

Słuchajcie kochani...mam mega problem w tematyce zwierzęcej...może spróbujecie mi coś doradzić?

 

Otóż od 3 lat nie mieszkam z rodzicami ani oni ze sobą. Mój ojciec mieszka sam. Tam ma dwa konie (jeden mój), psa i koty. Jakiś tydzień temu wyjechał (już wrócił) i wtedy pojechałam z koleżanką popracować z koniem co by zacząć znów trenować. Oczywiście obejrzałam podwórko, zwierzaki i...poryczałam się. O koniach nie wspomnę bo swojemu pomogę i chciałabym go zabrać ale na razie ciężko z kasą i nie za bardzo mam gdzie go trzymać. Ale najbardziej zabolał mnie stan zdrowia i warunki trzymania psa - wyżeł ponad 10 letni. Siedzi za przeproszeniem w zasranym kojcu, w za małej budzie, miska z wodą zielona, sucha karma wsypana do drugiej pod gołym niebem, pies wychudzony, przysiadający na tylnych łapach, z wyżartymi od pasożytów? bokami i guzami na tylnych stawach skokowych w połowie z krwią i żywą skórą na wierzchu. ;(((((( Ratunku! Postanowiłam działać. Pies dostał porządnego jedzenia, codziennie przyjeżdżałam żeby go wypuścić, pobawić się, przemyłam skórę, rany, otarcia. Koleżanka uczy się weterynarii i zbadała psa tyle ile potrafiła. Psa bolał brzuch - prawdopodobnie z głodu bo suchej karmy w ogóle nie je. Sierść w stanie koszmarnym, brak witamin, skóra i kości. Zrobiłam zdjęcia - mam dowody stanu rzeczy. I tu dalej zrobił się problem. Pewnego wieczora pojechałam tam z siostrą dać psu jeść i okazało się, że ojciec wrócił bo stał samochód - ale w domu go nie było. Na drugi dzień ojciec zaczepił siostrę (15lat) czy byliśmy wczoraj u niego wieczorem i po co. Powiedziała mu wszystko łącznie ze zwróceniem uwagi na stan zdrowia zwierząt (konie brak witamin, popękane przerośnięte kopyta, koty niedorozwinięte, głodne). I zaczęło się piekło. Zrobił jej jazdę, że daliśmy psu jeść. Że pies ma za dużo jedzenia dlatego nie je suchej karmy (przemokniętej bo tego dnia padał deszcz). Nic sobie nie zrobił z uwag siostry. Jak zwykle najmądrzejszy- taki typ, tyran i honorowiec. Siostra zapłakana zadzwoniła do mnie opowiadając co i jak. Wściekłam się i ryczałam jednocześnie. Co ja mam robić? Każdy się boi mojego ojca, nic nie można powiedzieć, na nic nie reaguje. Chciałam zawołać weterynarza żeby obejrzał przy nim psa i powiedział co myśli, ale boję się bo jak wet wyjdzie to on dalej zrobi swoje i jeszcze na mnie się wyżyje. Najgorzej że on uważa, że na zwierzęta nie można wydawać kasy na ich ratowanie - lepiej uśpić i tyle (mimo, że kasy ma jak lodu). Myślałam zgłosić to inspekcji - zabrali by psa, ale wtedy będzie wiadomo czyja to sprawka. Najbardziej mnie boli, że wyżył się na siostrze i martwię się, że pies odejdzie w cierpieniach. Chciałabym pomóc, ale nie wiem jak. Nie mogę zabrać psa bo nie mam dla niego warunków. Mieszkam w mieszkaniu (nie swoim) z rodziną męża, kotem...duży pies nie może tu być :( poradźcie coś bo czas nagli...

 

P.S. na czas wyjazdu oczywiście zwierzaki zostawione same, jakiś gość rzucał tylko psu suchej karmy i tyle...

P.S. jeśli wejdę w szranki z ojcem powie, że jak chcę ratować zwierzaki to mam je sobie zabrać, a ja nie mam jak...:(

znalazłaś rozwiazanie??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie kochani...mam mega problem w tematyce zwierzęcej...może spróbujecie mi coś doradzić?

 

Otóż od 3 lat nie mieszkam z rodzicami ani oni ze sobą. Mój ojciec mieszka sam. Tam ma dwa konie (jeden mój), psa i koty. Jakiś tydzień temu wyjechał (już wrócił) i wtedy pojechałam z koleżanką popracować z koniem co by zacząć znów trenować. Oczywiście obejrzałam podwórko, zwierzaki i...poryczałam się. O koniach nie wspomnę bo swojemu pomogę i chciałabym go zabrać ale na razie ciężko z kasą i nie za bardzo mam gdzie go trzymać. Ale najbardziej zabolał mnie stan zdrowia i warunki trzymania psa - wyżeł ponad 10 letni. Siedzi za przeproszeniem w zasranym kojcu, w za małej budzie, miska z wodą zielona, sucha karma wsypana do drugiej pod gołym niebem, pies wychudzony, przysiadający na tylnych łapach, z wyżartymi od pasożytów? bokami i guzami na tylnych stawach skokowych w połowie z krwią i żywą skórą na wierzchu. ;(((((( Ratunku! Postanowiłam działać. Pies dostał porządnego jedzenia, codziennie przyjeżdżałam żeby go wypuścić, pobawić się, przemyłam skórę, rany, otarcia. Koleżanka uczy się weterynarii i zbadała psa tyle ile potrafiła. Psa bolał brzuch - prawdopodobnie z głodu bo suchej karmy w ogóle nie je. Sierść w stanie koszmarnym, brak witamin, skóra i kości. Zrobiłam zdjęcia - mam dowody stanu rzeczy. I tu dalej zrobił się problem. Pewnego wieczora pojechałam tam z siostrą dać psu jeść i okazało się, że ojciec wrócił bo stał samochód - ale w domu go nie było. Na drugi dzień ojciec zaczepił siostrę (15lat) czy byliśmy wczoraj u niego wieczorem i po co. Powiedziała mu wszystko łącznie ze zwróceniem uwagi na stan zdrowia zwierząt (konie brak witamin, popękane przerośnięte kopyta, koty niedorozwinięte, głodne). I zaczęło się piekło. Zrobił jej jazdę, że daliśmy psu jeść. Że pies ma za dużo jedzenia dlatego nie je suchej karmy (przemokniętej bo tego dnia padał deszcz). Nic sobie nie zrobił z uwag siostry. Jak zwykle najmądrzejszy- taki typ, tyran i honorowiec. Siostra zapłakana zadzwoniła do mnie opowiadając co i jak. Wściekłam się i ryczałam jednocześnie. Co ja mam robić? Każdy się boi mojego ojca, nic nie można powiedzieć, na nic nie reaguje. Chciałam zawołać weterynarza żeby obejrzał przy nim psa i powiedział co myśli, ale boję się bo jak wet wyjdzie to on dalej zrobi swoje i jeszcze na mnie się wyżyje. Najgorzej że on uważa, że na zwierzęta nie można wydawać kasy na ich ratowanie - lepiej uśpić i tyle (mimo, że kasy ma jak lodu). Myślałam zgłosić to inspekcji - zabrali by psa, ale wtedy będzie wiadomo czyja to sprawka. Najbardziej mnie boli, że wyżył się na siostrze i martwię się, że pies odejdzie w cierpieniach. Chciałabym pomóc, ale nie wiem jak. Nie mogę zabrać psa bo nie mam dla niego warunków. Mieszkam w mieszkaniu (nie swoim) z rodziną męża, kotem...duży pies nie może tu być :( poradźcie coś bo czas nagli...

 

P.S. na czas wyjazdu oczywiście zwierzaki zostawione same, jakiś gość rzucał tylko psu suchej karmy i tyle...

P.S. jeśli wejdę w szranki z ojcem powie, że jak chcę ratować zwierzaki to mam je sobie zabrać, a ja nie mam jak...:(

znalazłaś rozwiazanie??

 

no własnie, znalazłaś?

 

https://pl-pl.facebook.com/pages/SOS-dla-wy%C5%BC%C5%82%C3%B3w/119949001392874

 

http://www.toz.pl/

 

Daj adres... sama się tym zajmę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi wygląda na Puszka albo kuleczkę :lol:

 

Ja sie kiedyś zajebiscie zdziwiłam jak bylam na pikniku krakowskiego TOZ-u i poznałam doga niemieckiego... który miał na imię Pikuś :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kestrel, no zakochany był :mrgreen:

 

Haha apropo łapy to dzisiaj ciężki żywot zdzielił po łbie piłecke... chciała Davinowi podac łape ale ze to głupie to trafiła w piłecke która stała obok 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×