Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Weiss,

Mnie niestety dosyc mocno obciaza to, ze pomimo swiadomosci wplywu emocji na zachowanie i postrzeganie to

nie zawsze jestem w stanie roztrzygnac czy moj odbior i zwiazane z tym reakcje sa wlasciwe czy nie. A raczej jakie one w ogole sa?

Po diagnozie jest o wiele latwiej poniewaz zdaje juz sobie sprawe, ze moge byc zakrecony ale nadal nie wiem kiedy i jak :D

Wczesniej przez wiele lat, wiele czasu tracilem z marnym skutkiem na rozstrzyganie gdzie tkwi w danej sytuacji tzw. prawda, zeby jakos sie w ogole odnosic do swojego zycia. Teraz mam wiekszego chyba luza - wariatom trezba poblazac ;) Zazdroszcze ludzia, ktorzy potrafia to po prostu olac a z drugiej strony moze dlatego nigdy nie narozrabialem mocno poniewaz w podwyzszonym nastroju zawsze jakos analizowalem siebie i sie pilnowalem?

Zazdroszcze tez Ci energii w dobrym nastroju. U mnie to niestety nigdy nie bylo bardzo konstruktywne.

 

Ostatnio dochodze do wniosku, ze gdyby chad a raczej jego ekspresja nijak sie nie wiazala z osobowoscia czlowieka (a ta niby mozna zmodyfikowac na psychoterapii) to wiekszosc naszych zachowan podczas manii i depresji byla by do siebie bardzo podobna.

A tak nie jest. W zasadzie jedynie dla chad I rodzaju mozna podac typowe skrajne zachowania typu: kredyty, dlugi itd.

Ale juz u chorych na chad II, z szybka zmiana faz, spektrum chad itd. widac caly rozrzut i game ekspresji choroby, ktore jak sie zastanowic maja swoja podstawe w osobowosci.

Np. normalnie dosyc dobrze dbam o finanse i wrecz mam swiadomosc, ze czasami niepotrzebnie sobie czegos odmawiam.

W podwyzszonym nastroju paradoksalnie udaje mi sie zrobic sobie fajne przyjemnosci i kupic wlasciwe rzeczy ktore mnie pozniej ciesza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, o to, to, mnie dopasowanie czy okreslenie emocjonalne danego zachowania, tez jakos idzie po grudzie albo na opak. Ale tak jak kiedys juz pisalam, ja od dziecka obserwowalam i uczylam sie ludzi, bo inaczej nie moglam ich zalapac i z tym nie mam problemu ale blisko zwiazkowe zawilosci, gdzie uczucie gra role - to jest dla mnie czarna magia. W poprzednim zwiazku bylo prosciej, bo byl w moim odczuciu kumpelsko-przynacielski, raczej letni a nie goracy z mojej strony, to jakos tak wszystko latwiejsze do opanowania mi sie wydawalo. Do tego moj ex byl bardzo spokojnym czlowiekiem, to jakos wyrownywalo sie moje szalenstwo ;) A teraz jestem, jak ja to sie smieje w hipomaniakalnym zwiazku i pomimo ze jestesmy juz kupe lat razem i jako MY tzn zwiazek-rodzina, jestesmy nie do przebicia, funkcjonujemy jak zegarek szwajcarski i razem mozemy gory przenosic, to na plaszczyznie uczuciowej JA-ON jest jak jazda po bandzie. Kiedys sie pozabijamy :twisted: bo M. jest zawsze dwa kroki przede mna i mi nie popuszcza, tak mnie dlugo naprowadza, kieruje az zalapie ... ja sie wsciekam, zacinam, robie wojny, podchody, uciekam a on ma to w nosie - uparty osiol.

 

Np. normalnie dosyc dobrze dbam o finanse i wrecz mam swiadomosc, ze czasami niepotrzebnie sobie czegos odmawiam.

W podwyzszonym nastroju paradoksalnie udaje mi sie zrobic sobie fajne przyjemnosci i kupic wlasciwe rzeczy ktore mnie pozniej ciesza.

 

mam identyko i wbrew wszystkiemu, to ja zarzadzam domowa kasa :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lucy1979, :papa:

 

Hej, hej :papa: Comatom :smile:

 

-- 04 kwi 2014, 16:56 --

 

Ale ta była kobieta też kwalifikuje się na leczenie, z tego co czytam na blogu Depakiniarza...

 

Tez czytałam tego bloga, poza tym sama mam takie jakby jazdy i mimo, że nie mam chad tylko depresje, to wiem, że raczej nie powinnam sobie ufać jeśli chodzi o ocenę ludzi. Przeważnie jak kogoś nowego poznaję to jestem w euforii, jaka to mega super osoba, fajna, miła , same superlatywy a potem z biegiem czasu ten ktoś zaczyna tracić w moich oczach. Kończy się często tak, że zaczynam tego kogos nienawidzieć, bo oczekiwałam, że będzie ideałem a okazał się zwykłym człowiekiem.

Wydaje mi się, że w tej sytuacji może być podobnie.

Przecież kiedyś coś połączyło Depakiniarza z tą dziewczyną. Skoro się związali to musiał coś do niej czuć a przynajmniej lubił.

Fakt, że laska ma dziwne jazdy, chodzi mi o te śmieszne smsy, żeby wzbudzić zazdrość. Masakra, jazdy na poziomie podstawówki :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choroba podąża jak niechciana ciąża...

 

 

Od kilku dobrych dni odnotowuje "spadek". Żeby nie pisać nic nie mówiących określeń w stylu "katastrofa", "jest do d..." to może opisze na przykładach. Nie mam wciąż siły na nic. Zmusiłem się do wyjścia na ryby bo była ładna pogoda ale po 40 minutach się zniechęciłem i wróciłem do domu - widziałem, że kobieta była tym trochę zawiedziona i że słowa, że jest ok nie były do końca prawdziwie. Ale cóż, wiedziała w co się pakuje i widzę, że się stara być wyrozumiała. Myślałem, że najtrudniej to będzie się ruszyć ale to nie koniecznie prawda. Jakoś się tam męczyłem nad tą rzeką mimo iż pogoda wymarzona i po części czułem się jakbym tam był z przymusu. Oprócz tego wyjścia na "ryby" i chodzenia do pracy oraz z psem wokół bloku. Nigdzie nie wychodziłem przez 2 tygodnie.

Dziś pojechałem auto zawieźć do mechanika i póki jechałem nim to wszystko było ok. Ale jak miałem iść na tramwaj to byłem po prostu przerażony perspektywą powrotu. Na przystanku mnóstwo ludzi, co mnie przytłaczało. Jechałem tramwajem jak jakiś obłąkany, jakbym zgubił się w dużym mieście i nie wiedział gdzie jadę. Miałem teraz kilka dni wolnego i zamiast coś robić to gnije w domu. Śpię w nocy po 10-12h a potem jeszcze 3h w ciągu dnia. W ciągu dnia dosypiam, żeby dzień się szybciej skończył i mógł się znów położyć. Czuje się zmęczony, ospały i wypruty z sił i motywacji. Nie jest to spowodowane sprawami fizycznymi bo przecież się wysypiam, mam wolne, zdrowie w porządku, żadnych infekcji i nic mi nie dolega. Albo śpię, albo zabijam czas w internecie. Ledwo co z psem chodzę wokół bloku a i za nim wyjdę to mija dobre pół godziny nim się zbiorę. Znów mam motyw na unikanie ludzi. Nie lubie gdy na mnie patrzą jak idę ulicą, czasami odnoszę wrażenie, że o mnie myślą albo mnie analizują że coś ze mną nie tak. Pomaga mi wtedy noszenie kaptura na głowie albo okularów przeciwsłonecznych. A już najlepiej wychodzi się z psem jak jest ciemno i mnie nie widać. Chyba się alienuję poprostu i nie świadomie izoluję. Skasowałem nawet konto na facebooku, jak ktoś będzie chciał coś to zadzwoni. Jakbym wziął jakiś wyciąg za ostatni rok to by na nim były tylko rozmowy z matką, bratem (czasami), z pracy i od 2 miesiący od dziewczyny. To przykre.

Mam chyba jakiś problem z utrzymywaniem długo falowych relacji. Najgorsze jest to, że jak dzwoni moja kobieta to ostatnimi czasy nie mam ochoty odbierać telefonu. Czuje jakbym nie miał z nią o czym gadać i o czym opowiedzieć. Przecież przez te 3-4 godziny nic się do cholery nie zmieniło to czego ona chce znowu? Najgorsze jest też to, że czy zadzwoni czy nie zadzwoni jest mi to obojętne. Nie chodzi wcale o to, że znamy się 2 miesiące i minął pierwszy szał i wybuch hormonów tylko poprostu coś jest nie tak z moim odbiorem/emocjami(?). W każdym razie bardzo ją kocham i nie oddałbym za nic - choć ciężko mi to czuć w środku. Bardzo sie zamartwia moim stanem.

Czuje się na tyle źle, że nie wiem czy po jutrze pójdę do pracy. Możliwe, że zadzwonię, że się źle czuje. Tylko najgorzej jeśli na kolejny i następny dzień znów zadzwonię, że nie dam rady przyjść do pracy - wtedy już będzie bardzo źle. Jak wracałem tym tramwajem, to pomyślałem sobie, że jest mi naprawdę bardzo ciężko. Raz jest dobrze a raz jest źle. Jestem już tym cholernie zmęczony psychicznie. A jeśli jest dobrze to tylko za sprawą leków. Po cholerę tacy jak ja chodzą do psychiatry? Tak dosadnie prawdę mówiąc to po to by dostać masę tych chemicznych ścierw by sztucznie/dobrze postrzegali świat i jakoś żyli i żeby trumny dożyli jako starzy ludzie, bo inaczej każdy by poszedł na 11 piętro i skoczył na główkę. No bo ile mózg jest w stanie przyjąć na klatę? Ja już powoli zaczynam fixować. Kiedyś mi odpier... palma, prędzej czy później bo to wszystko przecież musi mieć gdzieś ujście.

Byłem dziś na wizycie. Mam ostatnio dziwne jazdy, ochote pociąć się, albo jebnąć z bani w kafelki w łazience ale bogu dzięki chyba te syfy chemiczne co biorą mnie nieco blokują. Boję się, że dostanę impulsu i niekontrolowanie skoczę z okna. Naprawdę głupieję. Wstrętna i wredna ta choroba. Powiedziałem wszystko na wizycie siedziałem z godzinę ponad w gabinecie i szczerze myślałem, że dostanę skierowanie do szpitala z którego bez wahania bym skorzystał ale zostałem wypuszczony i mam się ratować xanaxem i pisać co się dzieje. Przy okazji udało się wyciągnąć rozmycie osobowości oraz doszliśmy do wniosku, że ja ciągle potrzebuje bodźca i stymulacji, że jak mi dopamina gra w głowie to jest ok. Póki co schodzę z paroksetyny bo zaczęło być gorzej a zwiększanie dawki daje odmienny efekt od zamierzonego i będę brał albo venlafaksynę albo wellbutrin. Nie wiem czy to dobre wybory ale ufam swojej lekarce i w zasadzie co będę żarł to mi wszystko jedno.

Jebie mnie na łeb naprawdę. Jakieś kretyńskie pomysły mi przychodzą do głowy w stylu: żyj szybko, umrzyj młodo i zostaw atrakcyjne zwłoki bo czy z życia będziesz brać garściami czy tylko łyżeczką to zarówno lekarzowi, grabarzowi to i tak wszystko jedno.

Dziś mija rok od momentu gdy zacząłem poważnie lecieć w dół i zaczęły się najprawdziwsze w świecie moje problemy. Tak sobie pomyślałem ile od roku było miesięcy/dni "dobrych"? 3-4tygodnie jesienią 2013 (hipo) i jakieś 2 miesiące w tym roku (lekkie hipo). Czyli w prostym rachunku z 12 miesięcy 3 były normalne/do życia. A te 9? Biorąc to za średnią wypadkową z kolejnych 12 lat jedynie 3 były by normalnie a 9 to męka pańska. Prędzej sobie palnę w łeb niż to przeżyje. Podejrzewam, że wówczas przynajmniej Ci którzy byli wtajemniczeni w moje problemy nie mieli by do mnie pretensji. Na pewno by zrozumieli, że tak się nie dało żyć.

A te gówno co siedzi we mnie pewnie się teraz cieszy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez mam ta przypadlosc, tylko u mnie przeklada sie ona na moja intensywnosc uczuciowa w zwiazku. W relacjach z innymi ludzmi, nawet jezeli jest to rodzina, jakos potrafie stopowac w dol czy w gore ale jak jestem zaangazowana uczuciowo, to jest juz dupa blada :roll: Cos rwie sie na kawalki, ktorych nie mozna poskladac za cholere do kupy i czlek sie sam siebie boi. Bo normalnie jak cos sknocisz, wywalisz, rozpieprzysz czy sie wsciekniesz, to naprawisz, przeprosisz, ochloniesz a ja kompletnie nie czuje takiej potrzeby. A nieraz, to jestem jeszcze swiecie przekonana, ze tak wlasnie powinnam postapic ... jakbym kurna wszystkie rozumy pozjadala.

 

I gdybyś później nie miała wyrzutów sumienia to w sumie byłoby wszystko w normie. Tak funkcjonuje połowa społeczeństwa tylko później nie ma wyrzutów co do złego zachowania :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć jestem nowa

może to głupie pytanie ale co oznacza ten skrót CHAD

 

-- 04 kwi 2014, 22:04 --

 

ok już mniej więcej wiem ja nie mam zdiagnozowanego chadu ale leczę się na depresję już czwarty rok :roll: jak dla mnie trochę za długo nie wiem czy dobrze trafiłam tu do was na forum

 

-- 04 kwi 2014, 22:14 --

 

sama nie wiem czego chcę jestem chyba na etapie w sumie sama nie wiem uważam że świat byłby lepszy beze mnie :? nie wiem jak mi się udaje przeżyć kolejne dni chyba tylko córki dają mi chociaż odrobinę siły do wstawania z łóżka leki różne przyjmowałam ale ostatnio pan doktor przepisał mi takie które maja osłabić mój apetyt :why: może na to pomaga ale psychicznie czuję się zdołowana i przybita nic mnie nie cieszy co mam zrobić nie chcę wracać do szpitala a może ja mam jakieś paranoje że ze mną jest źle ale tak to nie było by chyba śladów na moim ciele od samookaleczenia nawet teraz przerzuciłam się na nogi bo na rękach nie chcę ich więcej mieć jeśli ktoś może niech mi poradzi a naprawdę nie chcę by któregoś dnia moje córki znalazły moje ciało choć z drugiej strony śmierć mnie woła kusi do siebie i boję się że w końcu jej się nie oprze tylko rzucę się jej w ramiona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mania118 depresje potrafią trwać długo i krótko, ale cztery lata, to, moim zdaniem, stanowczo za długo! Czy zmieniają Ci leki czy lecisz cały czas na tym samym zestawie? (poza zmianą na takie, które osłabiają apetyt).

No i przede wszystkim - świat absolutnie nie byłby lepszy bez Ciebie, z pewnością jesteś wyjątkową osobą i nie daj sobie samej wmówić, że nie warto żyć!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie od poniedziałku poprawa. Wszystko układa się coraz lepiej. Robię się bardziej aktywny, schodzi zmęczenie i rozjaśnia się umysł. Jeszcze nie ma oczywiście pełnej remisji, ale jest znacząca poprawa i to mnie cieszy. Wracam do swoich największych zainteresowań czyli do piłki nożnej i słuchania muzyki. W środę obejrzałem cały mecz Dortmundu z Realem. Zrobiłem się bardziej chętny do robienia czynności domowych. Sam z siebie sprzątam, wyrzucam śmieci, pomagam Mamie przy gotowaniu. Mimo ,ze jeszcze boli mnie noga to wsiadam już do samochodu. Niedługo będę chodził na rehabilitacje, więc też się ciesze ,że z psychika jest lepiej i nie będzie to dla mnie nieziemski wysiłek. Mam nadzieje ,że po rehabilitacji będzie już tak dobrze ze zdrowiem ,że będę mógł się już gdzieś zatrudnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asmo, to nie za ciekawie u Ciebie widze. W mlodych latach walic glowa w sciane zdarzalo mi sie dosc czesto w depresyjnej fazie :roll: Tym bardziej, ze mam w tym czasie wrazenie jakby mi czaszke chcialo od wewnatrz rozpiepszyc .... moj patent, to mocne wiazanie glowy paskiem od szlafroka :mrgreen: Do tej pory tak robie i chodze tak jak debil po chalupie ale kij, najwazniejsze ze pomaga hihi pasek od szlafroka dlatego, ze jest mocny ale miekki i mozna w tym spac, frota nie popuszcza na wezle, ma odpowiednia szerokosc, no i nawet jak bardzo mocno zwiazesz, to sladow nie zostawia.

Paro dla nas jest specyficzne i juz pare razy czytalam na innych forach, ze jezeli na malych dawkach nie pomaga, to trzeba odstawiac, bo na wiekszych albo wywoluje manie albo dziala depresyjnie. Na mnie 20 mg dzialala dobrze ale jak kiedys dali mi 40 mg, to mnie poskladalo. Wenle bralam teraz pierwszy raz - bylam w oplakanym stanie i doktorka powiedziala, ze 20-stka paro nie da rady i musze powiedziec, ze chyle czola przed Wenla - bo bylam w czarnej dupie i takiego szybkiego powotu do zywych sie nie spodziewalam. Ale co rzucilo mi sie w oczy przy tym specyfiku, to to ze jest wieksza ilosc kobiet ktorym pomaga niz mezczyzn ... moze to moje odczucie albo psychiatrzy chetnie Wenle kobietom w pierwszym rzucie przepisuja, dlatego opini kobiecych jest wiecej ale cos w tym jest.

 

gdybyś później nie miała wyrzutów sumienia to w sumie byłoby wszystko w normie. Tak funkcjonuje połowa społeczeństwa tylko później nie ma wyrzutów co do złego zachowania :mrgreen:

 

i tu jest pies pogrzebany.... a zycie moglo by byc takie piekne :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A u mnie z dnia na dzień jest coraz lepiej. Jestem dużo bardziej aktywny.Rozjaśnia mi się umysł coraz bardziej. Depresyjnego zmęczenia już praktycznie nie czuje. Powoli zaczynam zdrowe życie i zapominam co to jest kliniczna deprecha, chociaż o tym okresie w życiu który miałem chyba nigdy się nie zapomni.Po tygodniu poprawy już raczej żadnych zejść nie powinno być. Czekam aż ukończę rehabilitacje na nogę i od początku maja szukam zatrudnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Jack_, :great:

 

U mnie lekko pod kreską, choć bywają dni zaczerpnięcia powietrza i swobodnego oddechu. Prawie trzy tygodnie woziłem gila i jest lepiej po ustapieniu przeziębienia.

Z pozytywnych zmian w zdrowiu obserwuję samoistne budzenie się rano, zmniejszoną potrzebę snu. Niemoc bardziej przypomina lenistwo. Anhedonia umiarkowana.

Przekonałem się na 100%, że alprazolam zle na mnie działa. Co prawda po zazyciu jest odprężenie i dobrze się śpi ale dwa - trzy dni łykania i potem przez kilka dni jest bieda. Zostało mi kilka piguł i recepta na następne opakowanie ale nie zamierzam realizować.

Może niektórzy tęsknią za pracą ale mnie właśnie ona teraz dobija najbardziej. Codzienna pobudka o 6 i gnicie przed kompem do 16. O 17-18 powrót do domu. Film-sen. Jestem przez to ciągle zmęczony. Weekend odpoczywam ale na zapas się nie da. Wczoraj zachciało mi się TV i zasnąłem o północy. Skutek opłakany. Zdrowi mają urlopy a ja w chorobie bujam się już rok bez odpoczynku.

 

-- 07 kwi 2014, 14:53 --

 

70 dni bez leków

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na dzień dzisiejszy mysle ze Bóg jest ale ... wszystko zostawił przypadkowi a ziemia to tylko jedno z wielu jego tworów , które stwarza żeby się czymś zająć . Ja też już nie daje rady , cały czas jestem podtapiany , żeby za chwile na chwile wynurzyć głowę i zrobić parę wdechów na na dalszą walkę z tym czymś. Ci co mówią że z chorobą psychiczną można normalnie funkcjonować to życzę im następnego wcielenia jeżeli takie coś jest możliwe i wcielenie się w role chorego.

Czasami też mysle, że jesli Bóg istnieje to kara ludzi może za swoje niepowodzenia umieszczając w Afryce czy favelach .

Może my jesteśmy własnie skazani na banicje na tej planecie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem 2 tyg. po dodaniu SSRI i Ataraxu. Jest u mnie lepiej, ale to pewnie również wynik pozytywnych zmian w moim życiu. Nie mniej jednak wskakuję od jutra na Escitalopram 10 mg. Zobaczymy, czy mi pomoże, czy wbije gwoździa do trumny (zwanej manią) podobnie jak paroksetyna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"z chorobą można normalnie funkcjonować"

Rozpieprzając mieszkanie ( szykując je na armagedon muszę poodsuwać wszystkie meble, sprzęty,wynieśc na strych co tylko się da , to co zostanie przykryć foliami i tak dalej ) doszedłem do przykrej konkluzji. Większośc naszego wyposażenia mieszkania to już stare, wysłużone dziesięcioletnie graty ( AGD, łózka,materace, wszystkie meble, kuchenka, piecyk do ciepłej wody, zlewy, umywalka i tak dalej)

 

Intel, Intel Intel moje graty mają ponad 10 lat i mam nadzieję że jeszcze długo posłużą. Patrzę na kuchnię i marzy mi się remont. Pokój młodszej muszę zrobić bo wstyd że 15-latka mieszka w pokoju 5-latki. Sypialnia była zrobiona "na razie" i tak trwa 15 lat.....i tak dalej.

 

Wiem, że ciebie bardziej to boli. Jednak mężczyzna potrzebuje być filarem rodziny. Moje samopoczucie o tyle łatwiejsze, ze króluje ogólne wkurwienie czyli rozpierdolić to rozpierdolić tamto.

Remonty to ,jak dla mnie, najgorsze gówno. Facet musi odwalić całą czarną robotę. Wszędzie syf.

Właściwie wydaje mi się że CHAD dla faceta jest większym gównem niż dla kobiety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście. Tu chodzi o tą całą otoczkę, schematy i obciążenia kulturowe. Bo facet musi to czy tamto, tak jak kobieta musi.....Bo jak facet utrzymuje kobietę to jest ok, ale jak kobieta faceta...oj to się dzieje.

 

Zresztą u nas strasznie jest zakorzeniony podział ról.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez mi sie tak wydaje, oczywisicie biorac po uwage "odpowiedzialnych zyciowo" chadowcow ale ta odpowiedzialnosc nie ma nic wspolnego z choroba, tylko z charakterem, bo olewacz rodzinny bedzie olewal czy jest chory czy nie ... co wiecej, mysle ze nasze osobiste "przypadlosci" charakteru rysuja sie jednak bardziej.przez chorobe i bardziej cierpimy, ze nie dajemy rade i jestesmy bardziej sfrustrowani.

U mnie akurat remontami i calym tym bajzlem, zawsze ja sie zajmuje ale ja kocham caly ten rozpierdziel i czekam tylko na gorki :twisted: ale jakbym nie miala chad, to tez bym miala takie zaciecie, moze nie z taka intensywnoscia ale w jakiejs formie napewno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście. Tu chodzi o tą całą otoczkę, schematy i obciążenia kulturowe. Bo facet musi to czy tamto, tak jak kobieta musi.....Bo jak facet utrzymuje kobietę to jest ok, ale jak kobieta faceta...oj to się dzieje.

Zresztą u nas strasznie jest zakorzeniony podział ról.

Fececi tez dluzej nosza sie z depresja zanim pojda do lekarza bo trzeba byc twardym...

S jak.. masz racje ta cala otoczka nie pomaga.

Ale od kiedy mam diagnoze wiele rzeczy ktore "musze" zrobic mam gdzies. Nie zawsze sie to udaje

ale i tak takie nastawienie pomaga.

Staram sie wyzbyc z poczucia winy i lekow, ze czegos nie moge zrobic i jestem gorszy.

Mam chad i mam do tego swiete prawo tym bardziej, ze w wielu rzeczach nadal jestem rownie dobry a nawet lepszy\

niz spora czesc tych "innych - normalnych".

Uwazam, ze dla wlasnego zdrowia chadwiec ma prawo sobie odpusc pewne rzeczy.

A o inne caly czas musi walczyc i nie ma wytlumaczenia tym bardziej, ze wielu innym zdrowym ludziom

"Bozia" rowniez nie dala zdolnosci, talentow do zaradnosci zyciowej itp.

Wiem, ze boli to mocno kiedy z jednej strony wiemy ze tkwi w chadowcu potencjal

a jest on tak brutalnie tlumiony przez chad.

 

-- 09 kwi 2014, 10:02 --

 

Tez mi sie tak wydaje, oczywisicie biorac po uwage "odpowiedzialnych zyciowo" chadowcow ale ta odpowiedzialnosc nie ma nic wspolnego z choroba, tylko z charakterem, bo olewacz rodzinny bedzie olewal czy jest chory czy nie ... co wiecej, mysle ze nasze osobiste "przypadlosci" charakteru rysuja sie jednak bardziej.przez chorobe i bardziej cierpimy, ze nie dajemy rade i jestesmy bardziej sfrustrowani.

W pelni sie zgadzam. I m.in. na tej podstawie sadze, ze psychoterapia moze pomoc zmienic sie na lepsze w przypadku chadowcow.

Poruszalem to wlasnie we wpisie kilka dni temu. Z tym, ze objawy chad, ktore najczesciej nieuswiadomione zaczynaly sie juz nawet w wieku dorastania dosyc mocno zarysowaly nasze charaktery.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wszystko można sobie odpuścić. Własne dzieci. Próbowaliście sobie odpuścić w tym temacie? To mnie najbardziej dobija.

Nie wyobrażam sobie, żeby jakiś psychoterapeuta - byc może mentalny leszcz, kształtował mój ukształtowany charakter, któremu nie mam prawie nic do zarzucenia.

W czym miałby mnie zmienić na lepsze? Nie czuję się od nikogo gorszy. Jedynie choroba nie pozwala normalnie funkcjonować.

Nie nienawidzę za to innych, czy siebie, tylko ją - chorobę. Nienawidzę jej bardziej, niż ona mnie poniewiera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez za bardzo jak odpuszczac nie moglam, zreszta ja nie ten typ co odpuszcza albo poprostu sie tego nie nauczylam a teraz juz za pozno. No ale dzieciak z porazeniem mozgowym ma swoje prawa i nie ma to tamto.... nosem po podlodze, na czworakach ale trzeba bylo pchac do przodu ale na gorce byla bajka :lol: konie, slonie, delfiny, dzikie weze ... normalnie terapeutyczny i rehabilitacyjny Kosmos. Nawet ojca mu zmienilam, bo ten jego sie kompletnie nie nadawal do niczego :evil: smieje sie teraz ale ciezko z tym chorobskiem bylo nieraz to wszystko ogarnac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem dziś u psychiatry. Dopisał mi amisulpryd do lamotryginy.

Zacznę go brać po niedzieli, kiedy najgorszy syf minie, mam nadzieję.

Z tego co czytałem na forum to dobry lek.

Mad go strasznie chwalił. Tylko ta prolaktyna...Po sulpirydzie szła mi strasznie w górę.

 

No to jest problem. Dla mnie też. I jeszcze to straszne tycie, gdzie przy wadze 46 wcale mi to nie przeszkadzało. Ale gdy teraz waga 56 to już jest problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×