Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Hej, jestem nowa chciałabym się dołączyć do forum.

 

Mam wielką potrzebe porozmawiania z kimś kto mnie rozumie, nigdy wcześniej nie spotkałam osob którę cierpią na tą przypadłość, całe życie byłam pewna, że jestem skończoną wariatką i moi bliscy/znajomi utwierdzali mnie w tym.

 

Przepraszam, jeżeli mój post będzie dość emocjonalny - własnie jestem w trakcie ataku i uznałam, że napisanie tego postu bedzię jakąkolwiek możliwością uspokojenia się troche (błagam) oto moja historia

 

Mam 21 lat, cierpie na ematofobie od dzieciństwa. Nie rozumiem dokładnie przyczyny. Miałam 8 lat, Zwymiotowałam w domku letniskowym po za dużej ilości czipsów, wszystko było okej, na drugi dzien czułam sie dobrze - nigdy nie bałam sie wymiotów. Jednak w nocy.. czułam to samo co wcześniejszego dnia - ale nie zwymiotowałam. I zaczeło sie, jedzenie tylko lekko strawnych posiłków, liczenie ile słodyczy zjadłam dziennie, kompletny brak fastfoodow, czipsów itp. najpierw było to takie nie winne od czasu do czasu stresowałam sie w nocy, trzęsąc sie i chodząc w kółko, coraz czeste branie kropli żołądkowych, pytanie (wymuszenie obietnicy) od mamy czy babci czy nie zwymiotuje dzisiaj (te pytanie dudni mi w uszach do dziś), modlitwy skierowane na ten jeden główny temat ''nie zwymiotowania''. Potem dołączyła ta cholerna nerwica natręctw - powtarzanie tych samych czynnosci które miałyby mnie uchronić od złego samopoczucia, pie*przone talizmany, guma do żucia, ta sama modlitwa przed snem, te same słowa skierowane do matki, obietnica. Kompletny odjazd, potem nieszczesliwie gdzies w wieku 12 lat zwymiotowałam.. i rozkręciło sie na dobre - mnostwo psychologów (nikt nie pomogł do dziś), leki uspakajające kilogramami, lęk przed jedzeniem, wstręt do zapachów, schudłam do 24 kilo . Trafiłam do szpitala, nic nie znalezli, ot malutki refluksik który zwalczylam w dwa lata. Gastroskopii nie dam sobie zrobic do końca moich dni. NAjbardziej przerzaza mnie moment w którym jestem gdzies ograniczona np klasa lekcyjna, korepetycje (zmora w klasie maturalnej dla emetofobików) , klub, obiad rodzinny itp miejscie z którego nie moge wstać pochodzic, pojsc do lazienki, czy wyjsc na dwor. Dlatego tez długi czas w podstawowce nie chodziłam do szkoły ze strachu. Ubzduralam sobie ze nie można zwymiotować na podwórku, tam jest moja bezpieczna baza. Jak mam strasznie silny atak ubieram sie nawet w zime i o 3 w nocy wychodze na dwór stać pod klatką i sie trząść. Byłam długi czas uzależniona od leków, uspakających, żołądkowych itp zwalczylam to teraz na szczescie. JEstem tlko uzalezniona od smaku mięty (cukierki, gumy do zucia). Cały swój dzien planuje pod swoja fobie - nie ma opcji jechania gdzies dłuzej samochodem czy autobusem po wiekszym jedzeniu. w szkole boje sie najsc za mocno, przed snem nie moge jesc pare godzin, na imprezy tez nie chodze po jedzeniu. Praktycznie w ogole nie pije alkoholu bo zaraz jestem pewna ze mi zaszkodził. Nie jem nic starego. Do emetofobii od 2 lat dołączyła depresja, czuje sie nieakceptowana przez innych mimo ze wiele osob nie wie o mojej fobii. Mam bardzo niską samoocene. Jak sie denerwuje to musze byc sama, nienawidze gdy ktos mnie wtedy przytula chce pomoc, jak juz jest ktos przy mnie (bo musi np w domu) to nie moze na mnie patrzec ani sie do mnie odzywac - bo to spotęguje moje zle samopoczucie i panike. Teraz przed chwila do mojego pokoju probowala wejsc moja wspolokatorka ale musialam udawac ze spie :< Ostatnio moje dolegliwosci sie nasiliy po zatruciu miesem mielonym (nie zwymiotowalam). Od 3 miesiecy nie moge juz zjesc w zadnym fastfoodzie, ani nic ciezkiego. Denerwuje sie 3-4 razy w tygodniu. Nie spie cala noc, ogladam filmy chodząc w kółko po pokoju do 5-6 rano lub gram neurotycznie w gry na telefonie. Jem cala noc gume mietowa i pije przeczyszczajaca cole. Dzis o 20 zjadlam dosc ciezka kolacje bo był to makaron z zołtym serem i teraz oczywiscie umieram, cala noc juz do dupy. A jutro mam na rano uczelnie. Nie potrafie juz normalnie funkcjonowac, wiele czynnosci nie moge wykonac jak normalni ludzie w moim wieku. Fobia ogranicza caly moj dzien. Czesto musz opuszczac zajecia na uczelni nie dlatego ze mi sie nie chce tylko po prostu nie jestem w stanie isc bo cala noc sie trzeslam i przezywalam katusze (zwykle po takich atakach caly nastepny dzien jestem wyczerpana i chodze jak zombie) Nikt tego nie rozumie, kazdy sie smieje ze moich lekow, nikt nie traktuje mnie powaznie. Kiedys Mama w dziecinstwie karała mnie za to ze sie denerwuje, krzyczala na mnie ze mam isc spac, wyrywała leki, uciekała ode mnie gdy jeszcze kiedys chcialam sie wtedy przytulić. Przez swoja fobie nabawiłam sie choroby serca ktore zapewne nie wytrzymywało ciaglego napiecia, dwa lata temu mialam operacje. Użalam sie nad sobą bo nie wiem co mam robic innego rzaden lekarz ani leki mi nie pomagają. Boje sie dalszego zycia, gdy bede musiala urodzic dziecko, zajmowac sie niem gdy bedzie wymiotowac czy pracowac i nie moc sie zwolnic z pracy z powodu ataku paniki. Studiuje Prawo i chce zostać Prawnikiem, nie wyobrażam sobie, że np zjem większe sniadanie i potem bede musiala pare godzin stać przed ludzmi i coś mowić przez pare godzin na sali rozpraw - to dopiero bedzie ograniczenie. Boje sie zyc, jestem uwieziona w swoim strachu, czasem mysle ze wole wszystko niż zwymiotować. Pomocy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poranna, czyli z atakami jest lepiej. To dobrze. :)

Mnie kiedy dopadały ataki? Hm... gdy mieszkałam jeszcze w domu rodzinnym, a matka pchała mi pod nos talerz "leciutkiej zupki", śmierdziała mi kośćmi, szpikiem, latały w niej jakieś gluty ciemne, wyglądało jak pomyje. Ona się na mnie darła "No ŻRYJ, bo zdechniesz z głodu!". I tak dzień w dzień... Po każdej takiej scysji miałam ataki paniki, dostawałam ich w czasie jazdy tramwajem, autobusem, w aucie o dziwo rzadko. Później ataki były codziennie po parę razy dziennie. Rodzice się wściekali, wmawiali anoreksję, a ja jedyne co jadłam to 2 kromki chleba z dżemem i herbaty. Miałam mega koszmarny okres przed ślubem; czerwiec-sierpień. Zakupy, stres, pocieszanie mamy jaka to niedorobiona jestem, że sobie sama w wynajętym mieszkaniu z mężem nie poradzę, że on ze mną nie wytrzyma, że mam za mało problemów, to sobie wymyślam na siłę, raz podczas ataku paniki powiedziała mi: "Boże czemu ty jesteś taka niedorobiona, ciężkie życie będzie miał ten twój Wojtek... a to taki dobry chłopak...". Łzy płynęły strumieniami, trzęsła się, poprosiłam mamę, żeby zostawiła mnie samą. Przed ślubem okrutnie się stresowałam, w trakcie, kompletnie nie. Zażyłam uspokajacz, zrobili mi fryzurę, make-up, w USC się śmialiśmy, cieszyli. Wracając do tematu ataków; po czymś cięższym do jedzenia były, po alkoholu, a często... bez powodu. :bezradny:

Ja mam zawsze szczęście stanąć w autobusie koło menela, albo kolesia po upojnej nocy. Ale teraz średnio mnie to rusza. Praca z maluchem mnie uodporniła na niemiłe zapachy. Nieraz było tak, że miałam jeszcze w buzi bułkę i mu kupsko zmieniałam, hehe... Ale to już na lekach byłam i sądzę, że to kwestia przyzwyczajenia.

 

kikaaa, witaj!

Kochanie, nie jesteś wariatką, nie jesteś nienormalna. Jak KAŻDY człowiek masz słabość... Twój opis bliźniaczo przypomina mi swoje wpisy. Wychodzenie na dwór , też rodzina nie rozumiała, raniła mnie, brat nawet wyśmiewał...

Jak miałam mega ostre ataki paniki, to miałam myśli samobójcze. Wolałam umrzeć, niż zwrócić. Modlitwy, durne rytuały , mam wrażenie, że te rytuały ochronią mnie przed najgorszym... Głupie ale tak mam. Też mam samoocenę żuka gnojarza. Porównuję się do innych dziewczyn, itd. W domu zawsze byłam jakaś "gorsza" od reszty rodzeństwa. Odtrącana, przez brata, kuzyna... Karana srogo za pierdoły, które robiłam z ciekawości, nie z premedytacją.

Ja tak miałam z siostrą, bałam się, a ona na to "śpij albo włożę ci rękę do gardła po łokieć i będziesz dopiero rzygać. Albo to, albo wychodzisz spać gdzie indziej."Miałam wtedy z 8-9 lat. Jak miałam koło 10-11 lat , coś mi zaszkodziło. Spałam z mamą, mordowałam się chyba do 1. mama mnie uspokajała, postawiła wiadro przy łóżku, z racji, że do pracy miała na rano, powiedziała, żebym poszła spać, to będzie mi lepiej. Zapytałam, czy obiecuje, że nie będę wymiotować, powiedziała "Tak, obiecuję, jestem tu, połóż się i spróbuj zasnąć, będzie dobrze..." No i zasnęłam... Koło 3 w nocy zerwałam się i było tylko "Mamo! Szybko!", wiadro w ruch... W dodatku, gdy wtedy wymiotowałam, to mama mówiła spokojnym głosem: "Pięknie, wyrzuć to z siebie, jeszcze raz, będzie ci lepiej..." Masakra. Od tamtej pory nie kładę się spać jak mnie muli.

Poczytaj moje wcześniejsze posty, to dowiesz się więcej.

A powiedz mi, jakie leki brałaś?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj kika,

 

przeczytalam Twoj post i wiele z Twojej opowiesci moge porownac do swojego zachowania. Ja tez w dziecinstwie po zwymuitowaniu ktore pamietam do dzisiaj musialam slyszec przed snem czy nie zwymiotuje, dopiero wtedy moglam spokojnie zasnac. Ale pozniej z czasem mi to minelo. Ale u mnie to bylo nasilone przez rozwod rodzicow gdy ialam 7 lat, nie chcialam jesc bo jedzenie mi smierdzialo, nie chcialam chodzic do szkoly bo od rana bylo ie niedobrze. Pozniej jakos to przeszlo. Zaluje ze nie pamietam dokladnie w ktorym momencie. Poczytaj moje wszesniejsze posty odnosnie poczatku mojego problemu sprzed pol roku.

Mam pytanie do Ciebie... bo pisalas cos ze bralas leki na uspokojenie, czy to byly leki wypisane na recepte przez psychiatre ? Zasiegnelas opinie specjalisty?

Ja tez nie mam wsparcia od mojej mamy wiec tutaj Cie dobrze rozumiem.

 

pozdrawia poranna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kikaaa, przeczytałem Twój post i mam prawie tak samo. Wiem co to znaczy unikać jedzenia ze strachu przed wymiotowaniem. Nie wiedziałem jak opisać swoją historię, ale Ty idealnie to zrobiłaś. Jakie leki stosowałaś ?

Ja przez 2 lata chodziłem na psychoterapię, przed pierwszą wizytą pamiętam dusiło mnie żeby zwymiotować, śniadania zjeść nie mogłem, wyjście na miasto coś załatwić też bez śniadania ,rozmowy o pracę to samo, nie mogłem jeść przed czymś ważnym, w sumie do tej pory tak mam, że jak jest coś ważnego to zjeść normalnie nie mogę. Jak byłem u lekarza POZ to mi powiedział, że cyt: "jeść trzeba"...przez trzy miesiące na fluanxolu leciałem (dawka od 0,5 do 2,0 w ciągu dnia), teraz dostałem Sentranorm, ale boję się go zażyć ze względu na możliwe skutki uboczne(spadek wagi) co u mnie będzie zauważalne biorąc pod uwagę, że jestem chudy. Od jutra wracam na psychoterapię, planuję też spróbować hipnoterapii, żeby nie leczyć się lekami. Teraz chyba trzymają mnie efekty odstawienia fluanxolu, przedwczoraj obiadu nie zjadłem, wczoraj zwymiotowałem...cały week miałem natłok głupich myśli i lęki...

Spotkałem teraz dziewczynę z która próbuje stworzyć normalny związek, wspiera mnie w mojej przypadłości, ale nie wiem jak długo wytrzyma co wzmaga u mnie dodatkowe lęki...

W środę mam gastroskopię i liczę na to, że to będzie rozwiązanie moich problemów. Gdzieś czytałem, że ciało i umysł stanowią jedność i jak coś się dzieje z ciałem to umysł stara się nas o tym poinformować i wtedy pojawiają się różnego rodzaju nerwice.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, Dziekuje bardzo za odpowiedzi :) nawet nie wiecie jak to pomaga!

Wczoraj po napisaniu posta czułam sie o niebo lepiej i dzieki Bogu uspokoilam sie i do 2 udało mi sie zasnać.

 

Co do leków o ktore pytacie to brałam baaaaardzo duzo Hydroxiziny (w syropie i w tabletkach też) max wzielam 4 na raz w bardzo krytycznym momencie... koszmar na jawie, jak po narkotykach nie wiedzialam kiedy spie a siedząco a kiedy majacze.

Krople żołądkowe codziennie pare razy, krople valerianowe, mialam jeszcze jakieś uspokajające homeopatyczne ale nic nie dawały.

Od lekarza psychiatry dostalam raz lek po ktorym nie moglam rano wstać (nazwy nie pamietem), a potem Serotonine o działaniu poprawiającym nastroj i uspokajającym, raczej nie pomagało.

 

Zamierzam znowu udać sie do psychiatry na terapie bo historie z psychologami skończyłam w gimnazjum ze względu na brak jakiej kolwiek poprawy. Powiedzcie mi co robicie na takich terapiach dla osob cierpiacych na emetofobie? JAk wyglada taka terapia? O czym rozmawiacie? :))

 

Widze, że starcie sie jeść jak najmniej a ja własnie mam odwrotny problem, ciagle chce mi sie jesc :( najczesciej nie zdrowe rzeczy i potem mega sie denerwuje. Wyrzucam sobie cała noc potem w lęku, że nigdy juz tego nie zrobie, ze bede jadla jak najmniej a potem znwou nie moge sie powstrzymac :( Kiedys jak byłam młodsza to ze strachu nic nie jadłam, to było chyba lepsze mimo, że strasznie chudłam, ale przynajmniej zmniejszalam swoje szanse na złe samopoczucie. Teraz tak nie potrafie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc kika,

 

 

czyli bylas u psychiatry... ale czy bralas ten lek zgodnie z zaleceniami lekarza? Chodzi mi o to czy kiedy ten lek przepisany nie dawal wyraznej poprawy czy przestalas chodzic do psychiatry ? Co do jedzenia to ja tez am ochote na wszystko co dobre czyli niezdrowe. Jeszcze do niedawna uwielbialam wszystkie fastfoody, hot dogi hamburgery pizze, smazone mieso, ciezkie potrawy, slodycze juz nie wspomne moglam jesc tonami ;d czekolady, ciasta, ciasteczka, batony, coca cola ktora uwielbiam... ale wlasnie z nerwow ze bedzie mi po tym neidobrze zrezygnowalam z tego typu jedzenia. Nie wiem na jak dlugo bo puki co jakies 2 tyg nie jadlam tych rzeczy. Moja obecna dieta jest tragiczna wiem... caly dzien jem kanapki z serkiem topionym albo mozarella, popijam sokiem owocowym. Herbaty nie pije bo przeczytalam gdzies ze podraznia zoladek. Kawa, alkohol odpadl juz daawno. Papierosy... w ten week minal miesiac od kiedy nie pale a palilam paczke dziennie od 5 lat. Z dnia na dzien przestaly mi smakowac poprostu, nie ejstem w stanie tego pojac, nawet mnie nie ciagnie. A tyle razy w zyciu probowalam rzucic ;/ dziwne to ;d

Jezeli chodzi o psychoterapie to ja bylam na dwoch spotkaniach. Powiedzialam moje terapeutce ze mam ciagle mdlosci, boje sie ze moge gdzies zwymiotowac wsrod ludzi, ze to dla mnie straszny dyskomfort, ze niedobrze mi gdy czuje zapachy w zaknietych miejscach, duszno, zawroty glowy itd. Wiadomo na pierwszej wizycie Pani zbierala informacje o moim zyciu. Poczawszy od dziecinstwa, relacje z rodzicami, z partnerem, po obecny problem. Nie mialam mozliwosci porozmawiac z nia glebiej o tym problemie z wymiotowaniem bo ona zadawala glownie pytania o moje zycie, robila wywiad. A na drugie spotkanie przyszla zeby jej oznajmic ze ide do psychiatry po leki - co sama mi zasugerowala na pierwszej juz wizycie. Psychiatra powiedzial ze musze kontynuowac psychoterapie jak tylko lepiej sie poczuje. Bo jak narazie nie jestem w stanie wysiedziec w zamknietym pomieszczeniu ;/ Psychiatrze powiedzialam ze boje sie wymiotowac, ze tego nie lubie zapytl tylko czy tak mam od dziecka. Tez taki srednio wnikliwy wywiad ale sam podkreslil ze nie jest psychoterapeuta. No wiec moja psychoterapeutka powiedziala ze trzeba znalezc podloze tych problemow, czasem to trwa pare spotkan czasem miesiace czasem lata. To chyba wszystko zalezy na ile jestes w stanie sie otworzyc na takich spotkaniach no i oczywiscie kwalifikacje osoby ktora z Toba rozmawia. Jak raz Pani zadala mi pytanie nei pamietam czego to dotyczylo to zaczelam sie dusic z nerwow, nie moglam zlapac powietrza... wtedy mi powiedziala ''czy pani widzi co pani organizm robi zeby uniemozliwisc dotarcie do problemu'' cos w tym stylu. No wiec stwierdzilam ze jak sie uspokoje po lekach bede w stanie skupic sie na rozmowie z nia a nie na moich dolegliwosciach.

Tak ze kika goraco namawia Cie abys poszla do psychiatry i oddala sie w jego rece ;p

 

pozdrawiam,

 

poranna

 

-- 07 kwi 2014, 18:10 --

 

psychotropka ja jak narazie nie jestem w stanie nawet patrzec na autobus ;d jak pomysle ze ktos smierdzacy mialby siedziec kolo mnie to juz mam odruch... blee. W sumie tak sie zaczelo jak pracowalam, stala kolo mnie codziennie taka kobieta ktora wogole nie dbala o higiene. Zwlaszcza o oddech ;/ jak z kims rozmawiala to nie moglam wytrzymac ;/ no i kolezanka jak mi powiedziala ze kiedys prawie zwymiotowala jak kolo niej stala to sie zaczelo wszystko... od tej chwili nie dalam rady nawet wejsc do tej fabryki ;/ kurde nie moge przebolec tej pracy... podobalo mi sie w niej, za takie pieniadze az chcialo sie wstawac rano, mimo tego ze smierdzialo krabami ;d

A wogole to wracajac do moje dzienniczka... ;d

dzien 4... dzis nie czuje sie juz tak rozdrazniona jak wczoraj. Poszlam do sklepu, zrobilam zakupy, bylam zestresowana ale dzisiaj dalam rade. Na szczescie trafilam na brak kolejki ;d ogolnie dzisiaj czuje sie ok, nawet mam dobry humor, nie wiem czemu ;d

 

poranna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kikaaa, witaj :smile: Też doskonale wiem co czujesz.

Moja fobia zaczęła się kiedy miałam 6 lat Któregoś dnia zwymiotowałam, bez żadnego ostrzeżenia i bez wyraźnego powodu, nie mam pojęcia dlaczego do tego doszło. Przestraszyłam się, ale jakoś sobie z tym poradziłam. Jakiś czas później wieczorem dziwnie się poczułam, przypomniałam sobie tamtą sytuację i wpadłam w panikę. Rodzice długo mnie uspokajali. Ostatecznie nic się nie stało, ale fobia się rozkręciła :-| Zaczęły się codzienne ataki, ciągłe pytanie wszystkich czy nie zwymiotuję, strach przed jedzeniem itd.

Ja w czasie ataków siedzę na łóżku i staram się wykonywać jak najmniej ruchów, popijam herbatę albo wodę i zjadam cukierek za cukierkiem. Żeby się uspokoić zwykle czytam jakąś książkę, w najgorszych momentach wołam mamę.

 

 

Na terapii niewiele mówię o fobii, raczej skupiam się na rozwiązywaniu problemów, które mnie stresują i nasilają ataki.

 

W sumie tak sie zaczelo jak pracowalam, stala kolo mnie codziennie taka kobieta ktora wogole nie dbala o higiene. Zwlaszcza o oddech ;/ jak z kims rozmawiala to nie moglam wytrzymac ;/

Ja często przeżywam to samo na lekcjach. Chłopak który za mną siedzi, strasznie śmierdzi. Dzisiaj na historii z trudem powstrzymałam odruch, musiałam wyjść na korytarz :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak byłam u psychiatry jakoś 3 razy, brałam mniej wiecej poł roku z zaleceniami i nic :/ moze mialam troche lepszy humor ale na moje stresy to nie pomagało. Strasznie Wam wspołczuje w związku z tym problemem z robieniem zakupów itp ja raczej sie stresuje w sytuacjach zwiazanych z jedzeniem (po lub w trakcie) no i nocą.

 

Chciałam też Was jeszcze zapytać co sądzicie o aviomarinie? naczytałam sie o skutkach ubocznych duzo i ze moze byc tez powodem wymiotów. A w środe bede jechać 4 godziny autokarem w nocy i chciałabym wziąśc go żeby zasnąć;p co myślicie

 

pozdrawiam, Gabi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po aviomarinie miala strasznie zawroty glowy i jeszcze wieksze dlosci ;d ale na wiele osob dziala nasennie wiec to nie jest powiedziane jak zadzaiala na ciebie. Najlepiej wez sobie teraz avioarin i sprawdz jak na Ciebie zadziala przed podroza ;p

 

poranna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj kikaa

 

Też od niedawna jestem na forum, wcześniej czytałam tylko posty innych. Jestem dużo starsza od Ciebie ( prawie 8 lat ) i dopiero na II roku studiów. Wynajmuję mieszkanie sama ze względu m.in. na moje dziwactwa i potrzebę ciszy i spokoju.

 

"Jak mam strasznie silny atak ubieram sie nawet w zime i o 3 w nocy wychodze na dwór stać pod klatką i sie trząść."

 

Jako dziecko miałam dokładnie to samo - bezpiecznie czułam się tylko na dworze i wbrew zakazom wyłaziłam o północy na pole. Ale problemem było pokonanie 4 pięter bloku, no bo gdyby ... Czasami wydawało mi się nawet, że wolałabym przesiedzieć całą noc w piwnicy byleby mi tylko przeszło. Wtedy byłam uzależniona od kropli miętowych i mentowalu, potem mi przeszło, a obecnie tj. od prawie 3 lat też się nigdzie bez nich nie ruszam :(

Leków panicznie się boję ( za wyjątkiem niektórych benzo i ziołowych ), po zażyciu od razu podświadomie czekam na skutki uboczne.

 

Na zajęcia na uczelni też najchętniej wychodzę na czczo, ale nie zawsze się da.

Jak mam na rano to pije tylko rozpuszczone gorące siemię lniane. Niedawno zwiałam z zajęć,

bo bałam się, żeby nie wymiotować. A baba miała do mnie pretensje, że nikogo

nie poinformowałam, jestem nieodpowiedzialna i co by się stało, gdybym się wywaliła na schodach i łeb sobie rozwaliła :105: No faktycznie ... mój największy problem. Przecież nie powiem obcej osobie, że boję się takiej zwykłej fizjologicznej czynności - zawsze tłumaczę się nerwicą, słabym systemem nerwowym itp. Także w sumie też czuję się czasami jak odmieniec :mrgreen: Do braku znajomych już się przyzwyczaiłam.

 

A ty skąd jesteś i gdzie wybierasz się 4 godziny nocą autokarem ? Podziwiam, dla mnie obecnie wyczynem jest pokonanie 5 przystanków tramwajem.

 

A tak w ogóle to miałam dzisiaj silny atak na niemieckim podczas pisania kolokwium, mimo że wszystko umiałam i już myślałam, że oddam pusta kartkę, ale na szczęście różaniec w kieszeni pomógł.

 

Pozdrawiam - A.

 

-- 07 kwi 2014, 21:55 --

 

Czesto musz opuszczac zajecia na uczelni nie dlatego ze mi sie nie chce tylko po prostu nie jestem w stanie isc

 

-- 07 kwi 2014, 21:57 --

 

 

 

-- 07 kwi 2014, 21:59 --

 

To miał być cytat z wypowiedzi kikii, ale nie wiedziałam jak się cytuje i wyszło jak moja własna wypowiedź ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poranna, po Aviomarinie NIC Ci nie będzie. Też mam zawroty głowy po nim ale też wspomagałam się nim podczas ataków . Powiem Ci, że wyjeżdżaliśmy do siostry męża do Irlandii.

Czekał mnie LOT SAMOLOTEM! Nie chciałam jechać, lecieć, bałam się. Turbulencje, rzygające dzieci, brrr...

Ale miałam bilet wykupiony no i poleciałam, 2 aviomariny i poszło. Zresztą obydwoje z mężem się baliśmy. :P I co? Ani ja, ani nikt z podróżnych nie wymiotowali. :D Jedyne przykre zdarzenie podczas lądowania, to zmiana ciśnienia i dostałam potwornego bólu ucha. Tak, to było fajnie. Trochę strachu ale nic się nie działo. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiscie zle sie czulam po avioarinie, moze dlatego ze zazylam go przed wyjsciem z domu kiedy mialam dosc rzeczy do zalatwienia i te zawroty glowy byly straszne, az sie rzygac chcialo. Kurde wlasnie ja tez sie zaczynam zastanawiac jak ja polece za granice jak ja sie tak boje latania... jak ostatnio lecialam to bylo straszne. Nie yslalam o tym ze sie rozbije, ze beda turbulencje tylko ze ciagle jest mi niedobrze ;/ ze nie moge wyjsc na swierze powietrze itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noo dobry pomysl ;d a wogole co do skutkow ubocznych mojego leku to mam sciski w zoladku przed snem i mdli mnie. Ale to takie mdlosci jak by nie z nerwow tylko nie wiem jak to opisac. Kluje mnie w zoladku. No ale wiadomo ze to efekt lekow. Wczoraj poznym wieczorem widzialam sie z tata, jak do mnie zadzwonil to juz mi sie cisnienie podnioslo z nerwow. Zeszlam przed blok i z nim pogadalam. Wyrzucilam wszystko z siebie, nie myslalam ze jestem w stanie tak przeklinac do ojca, a jednak. To przez to zdenerwowanie po tabsach. Ale powiedzial ze to dobrze ze musze wszystko z siebie wyrzucic, Czekam niecierpliwie na ta poprawe kiedy bede miala ochote ruszyc sie z domu... od jutra zaczynam brac cala dawke leku, moze jakos szybciej to pojdzie. A dzisiaj jakas senna jestem, niezla hustawka, raz nerwowka raz spanie ;d

 

poranna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kikaaa, Kurczak, zupy jarzynowe, grysikowe, krupniki, na masełku wszystko, bez wywaru mięsnego, kanapki z serkami typu almette, albo hochland, świeże wędliny ale bez skórek :roll: , płatki z mlekiem, oczywiście przegotowanym , jak miałam niedowagę, zachodzącą na wyniszczenie, dojadałam kaszki dla dzieci >, tuńczyk w puszce w sosie własnym, surowizn jakoś nie lubię , chyba tyle z mojej strony. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś ( parę lat temu ) nagminnie jadłam kisiele, ale teraz w ogóle mi one już nie smakują. Kiedy mam gdzieś wyjść to najbezpieczniejsze wydaje mi się mielone siemię lniane ( jak już pisałam ), jest także w sprzedaży w wersji owocowej ( naprawdę dobre ), no i kaszki dla niemowląt, o których wspominała Psychotropka.

 

Ale za to jak już jestem w domu i nigdzie nie wychodzę to niestety zdarzają mi się napady obżarstwa i jem jedno na drugie ( oczywiście w granicach zdrowego rozsądku :D ). Bywają tez takie dni, ze czuję jadłowstręt do wszystkiego i tego najbardziej nie lubię. Od jakiegoś czasu staram się też pic ziółka na nerwy np. Nervosan ( wiem, że słaby, ale podobno przy dłuższym stosowaniu daje efekty ).

 

A tak w ogóle to lubię rybki z puszek, biały ser ( uwielbiam ), musli, niektóre zupy robione przez moja mamę ( ostatnio bardzo smakuje mi dyniowa, bardzo lekkostrawna i dobra na żołądek ) i niestety ... słodycze, od których chciałabym się odzwyczaić :cry: , bo mi raczej nie służą.

 

Kikaa - a Ty nie odpowiedziałaś mi na moje pytania ;)

 

PS Właśnie zauważyłam, że kikaaa jest z 3 a na końcu :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :)

Ja już jestem prawie 2 miesiące na fluoksetynie (20mg/dzień). Po 3 tygodniach przez kilka dni było lepiej, potem znowu parę dni gorzej, potem raz lepszy dzień, raz gorszy, ale trochę działa, już nia łapią mnie ataki paniki na mieście, ale jeszcze nie jest idealnie. We wtorek mam wizytę u psychiatry i chciałabym zwiększyć dawkę do 40mg.

Dzisiaj miałam jeden z tych poranków, kiedy myślałam, że to na pewno dziś jest ten dzień, kiedy dostanę grypy żołądkowej i miałam stresa :/ Wzięłam 10mg hydroksyzyny (pierwszy raz w życiu. Była w szafce z lekami, bo moja mama używa) i wrażenia mam bardzo pozytywne :) W końcu jechało mi się autobusem i metrem błogo, a nie jak na szpilkach. Co prawda troszkę mnie usypiała, ale to mała cena za brak lęku. Szkoda, że tylko doraźnie należy ją brać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo jest chłodno, bo stykam się z ludźmi w komunikacji miejskiej, korzystam z łazienki na wydziale... U mnie ta fobia się zaczęła od ataku grypy żołądkowej na stacji metra i to do mnie wraca :/ Tłumaczę sobie jak mogę, że już mam na nią jako taką odporność, że nie całowałam się z nikim chorym, no ale nie zawsze do mnie trafia to, co sama do siebie mówię ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już odpowiadam:)

 

Na co dzień mieszkam w Warszawie bo tam sie uczę ale pochodzę z Białegostoku i tam własnie jechałam na weekend w środe autokarem, na głodzie wiec było okej ;) Poza tym, że wstydziłam sie poprosić kierowce o zatrzymanie do łazienki (jechałam tylko ja i on ;O) nie wytrzymałam i musiałam się wysikać do pustej butelki.. wiem zabijcie mnie xD głupota nie zna granic.

Mój chłopak (praktycznie narzeczony) mieszka w Białymstoku więc wracam do domu co dwa tygodnie na zmianę z nim przyjeżdżającym do mnie - więc żyje trochę na walizkach ;p Uwielbiam jazdę pociągiem! Nigdy nie jest mi nie dobrze.

Byłam u psychiatry w końcu i dostałam już lek, na szczęście nie psychotropowy. Nazwę napisze Wam potem bo nie mam przy sobie akurat recepty ;) może ktoś go brał.

Aha i dziewczynom które szukają doraźnych leków uspakajających bez recepty bez działań ubocznych polecam gorąco VALIDOL - do ssania miętowe pastylki (nie dość, że smak mięty pomaga to i wyciszają).

Buziaki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kikaaa Skoro dobrze się czujesz w pociągu, to czemu jechałaś autobusem? Z tego co wiem, to z Warszawy są połączenia kolejowe do Białego. Co do Validolu - to znam i nawet mam w szufladzie przeterminowany, ale mi osobiście nie smakuje i wolę krople Mentowal o podobnym składzie ( tyle, że strasznie śmierdzą :bezradny: , ale zdążyłam się już przyzwyczaić - bardziej innym przeszkadzają :mrgreen: )

 

Psychotropka'89 Często piszesz posty w ciągu dnia, masz taką możliwość w pracy ? Pewnie jak Łukaszek zaśnie ... A jak tam nowy zestaw leków ?

 

Byłam dzisiaj od 7 do 15:30 na uczelni na czczo, żeby znów nie musieć uciekać z zajęć ;) Ale jakoś dałam radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka'89 Często piszesz posty w ciągu dnia, masz taką możliwość w pracy ? Pewnie jak Łukaszek zaśnie ... A jak tam nowy zestaw leków ?

 

Byłam dzisiaj od 7 do 15:30 na uczelni na czczo, żeby znów nie musieć uciekać z zajęć ;) Ale jakoś dałam radę.

 

Dokładnie, jak maluszek zaśnie,mam chwilę wytchnienia, ogarnę tam wszystko i bujam go nogą >. A wiesz co, śreeednio. Poczytaj tutaj, jeśli Ci się chcę, bo nie chcę dublować postów. :arrow:trazodon-trittico-cr-t32416-1540.html i na drugiej stronce-ostatniej stronie też jest mój wpis.

 

Brawo! Bardzo się cieszę, że dałaś radę z zajęciami! :brawo: Małymi kroczkami, byle do przodu. :great:

 

Pozdrowionka :-*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny ratunku, wzielam dzis pierwa tabletke leku, sertralina 50mg. Jest bardzo zle, caly dzien bylo mi nie dobrze , zawroty glowy I dusznosci a teraz mam straszny atak , prawie zwymiotowalam ale oddychalam gleboko I nic nie bylo. Siedze teraz w samochodzie I trzese sie cala. Pomocy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×