Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem... Nawet listu pisać nie skończyłam, swoją drogą to dziwnie się o sobie pisze w czasie przeszłym :? Dziękuję za troskę :* Rozpłakałam się normalnie po przeczytaniu Waszych postów i dziękuję za to bo dziś mnie coś przyblokowało i żadnej łezki nie mogłam z siebie wydusić... A teraz nie mogę przestać słuchać Feel...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez mam mysli samobojcze ale one sa w takim stanie ze jestem frustratka

 

chce zyc ale nie tak jak teraz i od dawna zreszta bo sie mecze i cierpie

a zycia zmienic nie potrafie i stad bol istnienia:( okropne uczucie

 

Skąd przekonanie, że po śmierci nie będzie tego bólu ?

 

Pytam poważnie.

 

I czy byłaś kiedyś już "po tamtej stronie" ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chce zyc ale nie tak jak teraz i od dawna zreszta bo sie mecze i cierpie

a zycia zmienic nie potrafie i stad bol istnienia:( okropne uczucie

Znam to uczucie, widać za mało w nas determinacji żeby żyć tak jak chcemy :roll:, a dzisiaj pierwszy raz czułam, że mogłam się zabić bez wyrzutów sumienia :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chce zyc ale nie tak jak teraz i od dawna zreszta bo sie mecze i cierpie

a zycia zmienic nie potrafie i stad bol istnienia:( okropne uczucie

Znam to uczucie, widać za mało w nas determinacji żeby żyć tak jak chcemy :roll:, a dzisiaj pierwszy raz czułam, że mogłam się zabić bez wyrzutów sumienia :-|

 

Najlepszym sposobem byłoby was "tam" wyprawić na jakiś czas :D

Pewnie byście błagały żeby wrócić z powrotem. Zapewniam, że brak wątpliwości co do "dalszego ciągu"

jest naprawdę mało rozsądny...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Love Kills nie wiem do czego zmierzasz ale nieudana proba samobojcza albo wypadek ze smiercia kliniczna zapewne jest koszmarem bo sie wtedy czuje itd itd

 

ale jak jest udana to zapewne NIE MA JUZ nic potem

 

 

nie wierze w to ze po smierci cos jest wiec dlaczego mialoby byc cierpienie ?

 

ja nie chce sie zabijac ,ale coraz czesciej mysleo tym ze mam dosyc tego stanu w ktorym jestem stad te mysli...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak czytam Wasze posty i przypominam sobie jak to było u mnie...

kiedy straciłam dziecko ,chciałam to zrobic...

tona tabletek nasennych i uspokajajacych butelka whisky i wlasne łóżko...

skonczyło sie w szpitalui... niestety... bądź stety :roll:

 

A teraz wyobraź sobie, że to twoje dziecko straciło Ciebie.

Tak "obrazowo", aż to poczujesz...

( wiem, że to nie taki proste )

Już ?

To powiedz,

czy chciałabyś aby ono popełniło ( z tego powodu ) samobójstwo ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja ciąża to było dla mnie spełnien ie marzeń,ponieważ mam problemy z płodnościa,kiedy dowiedziałam się że zostane mamą i po 2 miesiącach mi to odebrano czułam sie strasznie...

nie chciałam juz zyc bo czułam ze nie mam dla kogo,w dniu wyjscia ze szpitala porzucił mnie narzeczony...ehhh

a teraz po 1,5 roku wszystko wraca ta sama chęć skonczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem chory na depresję, moja partnerka jest. I to od długiego czasu. Spotykamy się od lutego, ale wciąż wiele spraw z jej przeszłości jest dla mnie tajemnicą. Nie jest dla mnie łatwy ten związek, było wiele spięć.

 

Ale wiem, że ją kocham i chcę brnąć w to dalej. A naprawdę wiele złych rzeczy już musieliśmy przebrnąć. Bywały kłótnie, bywały rozstania - ale wciąż chciałem o nas walczyć. Dalej chcę - choć na prawdę mi ciężko. Wiele mnie kosztuje ten związek, wiele wyrzeczeń - dlatego zaczyna się we mnie odzywać egoizm i są dni, że sam jestem uparty i nie do zniesienia. Zresztą nie tylko sam związek rodzi kłopoty - praca nam obojgu też nieźle dowala.

 

Ale wróćmy do sprawy.

Dziś znów się pokłóciliśmy. Zresztą była to konsekwencja także wczorajszego wieczoru, gdy ja byłem niezbyt dobry po alkoholu - pierwszy raz mi się to zdarzyło od długiego, długiego czasu...

Dwa razy się dziś pakowałem, dwa razy wychodziłem

Za drugim razem ona zamknęła się w łazience, nałykała tabletek. Jeden to był Doxepin, drugi...nie wiem. Nie mogę znaleźć listków, ona nie bardzo mi powiedziała co to było - coś z kortezon lub podobnie w nazwie. Zmusiłem ją, żeby zwymiotowała - większość było rozpuszczonych. Olej, woda z solą...jednak tabletki na pewno zaczęły działać, bo nie do konca kontaktuje. Chciałem dzwonić na pogotowie, ale mnie przekonała - nie chciała iść do szpitala. Ja też chcę jej to oszczędzić...Teraz prawie śpi, słyszę jej oddech, co jakiś czas badam puls....

 

Czy powinienem jednak zadzwonić na pogotowie? Czy lepiej żeby została to nasza "tajemnica". Ona ma 4-letnią córkę. Nie wiem jak mam jej to tłumaczyć, jej rodzina zna problem, bo dawno temu też próbowała.

 

Co robić?

Boję się o nią, ale wydaje mi się, że wyjdzie z tego sama.

Pogotowie może wiele zepsuć, a na razie jej stan jest na prawdę OK

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem chory na depresję, moja partnerka jest. I to od długiego czasu. Spotykamy się od lutego, ale wciąż wiele spraw z jej przeszłości jest dla mnie tajemnicą. Nie jest dla mnie łatwy ten związek, było wiele spięć.

 

Ale wiem, że ją kocham i chcę brnąć w to dalej. A naprawdę wiele złych rzeczy już musieliśmy przebrnąć. Bywały kłótnie, bywały rozstania - ale wciąż chciałem o nas walczyć. Dalej chcę - choć na prawdę mi ciężko. Wiele mnie kosztuje ten związek, wiele wyrzeczeń - dlatego zaczyna się we mnie odzywać egoizm i są dni, że sam jestem uparty i nie do zniesienia. Zresztą nie tylko sam związek rodzi kłopoty - praca nam obojgu też nieźle dowala.

 

Ale wróćmy do sprawy.

Dziś znów się pokłóciliśmy. Zresztą była to konsekwencja także wczorajszego wieczoru, gdy ja byłem niezbyt dobry po alkoholu - pierwszy raz mi się to zdarzyło od długiego, długiego czasu...

Dwa razy się dziś pakowałem, dwa razy wychodziłem

Za drugim razem ona zamknęła się w łazience, nałykała tabletek. Jeden to był Doxepin, drugi...nie wiem. Nie mogę znaleźć listków, ona nie bardzo mi powiedziała co to było - coś z kortezon lub podobnie w nazwie. Zmusiłem ją, żeby zwymiotowała - większość było rozpuszczonych. Olej, woda z solą...jednak tabletki na pewno zaczęły działać, bo nie do konca kontaktuje. Chciałem dzwonić na pogotowie, ale mnie przekonała - nie chciała iść do szpitala. Ja też chcę jej to oszczędzić...Teraz prawie śpi, słyszę jej oddech, co jakiś czas badam puls....

 

Czy powinienem jednak zadzwonić na pogotowie? Czy lepiej żeby została to nasza "tajemnica". Ona ma 4-letnią córkę. Nie wiem jak mam jej to tłumaczyć, jej rodzina zna problem, bo dawno temu też próbowała.

 

Co robić?

Boję się o nią, ale wydaje mi się, że wyjdzie z tego sama.

Pogotowie może wiele zepsuć, a na razie jej stan jest na prawdę OK

 

Trudna sprawa i chyba sam dobrze wiesz, że nie ma tu prostych rozwiązań. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie

z jakiego ( tak naprawę ) powodu jesteś z tą osobą.

Czy kieruję tobą litość ? Przywiązanie ? Poczucie winy - co będzie jak ją zostawisz .... itp

 

Masz prawo do szczęścia, do normalnego związku.

Jesteś z kobietą która ma jak rozumiem nie twoje dziecko, ma zaburzenia psychiczne. Jeśli chcesz z tego wybrnąć

to musisz spojrzeć prawdzie w oczy.

 

Napisz coś więcej o tym związku, jego początkach, ile ona ma lat, co o niej wiesz itp.

a potem co samo o sobie. Te info są niezbędne aby szerzej na to spojrzeć.

 

Oczywiście napisz - jeśli masz na to ochotę :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

P.S.

 

Brutalnym pytaniem może być też - co z tobą jest "nie tak" skoro zdecydowałeś się na taki związek ?

Czy miałeś problem ze znalezieniem dziewczyny bez takich "obciążeń" ?

Wydawało ci się, że nikt inny ( normalny ) cię nie zechce ?

Czy byłeś aż tak samotny... ?

 

Odpowiedź znajdziesz jeśli zrozumiesz prawdziwe motywy jakimi kierowałeś się rozpoczynając i kontynuując ten związek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ona ma 30 lat, ja 26...dziecko rzeczywiscie nie jest moje, ale...zacząłem je traktować jak własne. Czasem ono mnie odrzuca i to mnie naprawdę boli...

 

Co mną kieruje? Kocham ją...jestem tego pewien(choć bywały okresy, że miałem zachwiania tej pewności). Bywały dni, że nie mogłem nic pomóc na jej nastrój. Wtedy zajmowałem się jej córką i starałem się jak najwięcej zrobić w domu. Generalnie robię w tym domu dużo, we własnym rodzinnym prawie nie bywam. Jest to też dla mnie trudne, bo jak się całe życie mieszka ze staruszkami, to tego brakuje.

Chcę z nią być, choć czasem mam dość wszystkiego - tylko to zawsze mija. Ale chciałbym też poczuć, że ona też tak mocno walczy o nas, a nie tylko ja. Chcę czuć, że ona w to wszystko wierzy, że we mnie wierzy...bo takie właśnie chwile przynoszą zwątpienie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ale wiem, że ją kocham i chcę brnąć w to dalej. A naprawdę wiele złych rzeczy już musieliśmy przebrnąć. Bywały kłótnie, bywały rozstania - ale wciąż chciałem o nas walczyć. Dalej chcę - choć na prawdę mi ciężko. Wiele mnie kosztuje ten związek, wiele wyrzeczeń - dlatego zaczyna się we mnie odzywać egoizm i są dni, że sam jestem uparty i nie do zniesienia. Zresztą nie tylko sam związek rodzi kłopoty - praca nam obojgu też nieźle dowala.

 

Rzeczywiście sytuacja jest trudna i skomplikowana.

Wierzę też, że to nie litość a miłość do tej kobiety Tobą kieruje.

I rozumiem Twoją postawę. A postawa w miłości jest dobrowolna,

nieodwołalna i świadoma.

 

Nierzadko jest tak, że szukając skutków deprechy to jest jak z dłubaniem

w rozwierconym zębie z nerwem na wierzchu. Leczenie nie jest lekkie

i przyjemne i takie tam.

Czy Twoja dziewczyna jest pod opieką psychologa?

 

~*~

Moja przestrzeń

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Ona ma 30 lat, ja 26...

2. dziecko rzeczywiscie nie jest moje...

3. Czasem ono mnie odrzuca i to mnie naprawdę boli...

4. ...choć bywały okresy, że miałem zachwiania tej pewności.

5. Jest to też dla mnie trudne...

6. Chcę z nią być, choć czasem mam dość wszystkiego...

7. Ale chciałbym też poczuć, że ona też tak mocno walczy o nas, a nie tylko ja.

8. bo takie właśnie chwile przynoszą zwątpienie

 

Miałem w życiu nie mniej niż 5 związków pasujących do tego "wzorca".

Moja rada: zakończ to jak najszybciej

Masz prawo, oczywiście "przetestować" co będzie dalej na własnej skórze...

 

Co rozumiesz przez pojęcie "kocham ją" ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

P.S.

 

Brutalnym pytaniem może być też - co z tobą jest "nie tak" skoro zdecydowałeś się na taki związek ?

Czy miałeś problem ze znalezieniem dziewczyny bez takich "obciążeń" ?

Wydawało ci się, że nikt inny ( normalny ) cię nie zechce ?

Czy byłeś aż tak samotny... ?

 

Odpowiedź znajdziesz jeśli zrozumiesz prawdziwe motywy jakimi kierowałeś się rozpoczynając i kontynuując ten związek

Generalnie nie miałem jakiś wielkich problemów ze znajdywaniem dziewczyn. Choć owszem, zdarzały się też trudne sytuację. Jedna z dziewczyn, z którymi się spotykałem, powiedziała mi w trakcie tego związku, że ma tętniaka mózgu...taka bomba zegarowa w głowie. Jednak wyjechała do Niemiec do pracy i jej więcej nie zobaczyłem...

 

Jednak generalnie większość związków miałem bez obciążeń. I wcale nie uważam jej za nienormalną. Każdy ma w sobie jakieś demony - mniejsze czy większe. Czasem nie potrafi sobie z nimi poradzić samemu...choć pewnie czasem tylko samemu odczuwa się spokój.

 

Dlaczego zdecydowałem się na taki związek? Po prostu z dnia na dzień, ze spotkania na spotkanie, coraz bardziej mi na niej zależało...i gdy pojawiały się kolejne problemy to moje uczucie zostało wystawiane na niezłe próby. Owszem, na początku nie radziłem sobie z jej depresją. Jednak w końcu poszliśmy do niezłego psychiatry, wznowiła leki...psychoterapii też mieliśmy spróbować, ale wciąż się przed tym wzbraniała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Ona ma 30 lat, ja 26...

2. dziecko rzeczywiscie nie jest moje...

3. Czasem ono mnie odrzuca i to mnie naprawdę boli...

4. ...choć bywały okresy, że miałem zachwiania tej pewności.

5. Jest to też dla mnie trudne...

6. Chcę z nią być, choć czasem mam dość wszystkiego...

7. Ale chciałbym też poczuć, że ona też tak mocno walczy o nas, a nie tylko ja.

8. bo takie właśnie chwile przynoszą zwątpienie

 

Miałem w życiu nie mniej niż 5 związków pasujących do tego "wzorca".

Moja rada: zakończ to jak najszybciej

Masz prawo, oczywiście "przetestować" co będzie dalej na własnej skórze...

 

Co rozumiesz przez pojęcie "kocham ją" ?

To rada dobra dla mnie czy dla niej.Nawet nie chcę o tym myśleć. Co znaczy kochać? To nie jest coś co można łatwo wytłumaczyć. To się po prostu czuje...Gdy się z Tą osobą jest, gdy się jest z dala od niej.

 

I kocha się mimo, a nie za coś...

 

 

Przeraża mnie fakt, że nikt z Was nie nawiązał do jej próby samobójczej. Przeszliście do porządku dziennego wobec tego faktu. Ja byłem przerażony i nie żałuję, że zostałem, mimo iż mnie wyrzucała z domu.

Teraz na prawdę z nią lepiej, wybudziłem ją i jakoś funkcjonuje...jakoś, bo energii wielkiej nie ma.Ale musi ją znaleźć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×