Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Ago25.

masz racje, wziasc sie w garsc. i smiac z tego wszystkiego skoro wiemy ze to wymysł. a wiemy ze wymysł, bo tutaj jestesmy !.

juz dzisaj jest mi duzo lepiej, bez płaczu, mysli kraza, ale nie trawią mojego umsyłu. a przeciez moglabym sie poddac i dac im jesc. NIE.!CZEKAM NA ADNRZEJA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Wczoraj przypomniała mi się jeszcze jedna osoba, o której zupełnie zapomniałam, a która miała na mnie nie mały wpływ kiedy byłam małym dzieckiem. Tą osobą był mój dziadek, ojciec mojej mamy. Wytłumaczę jaki ma to związek z moim Michałem i obsesjami na jego temat. Mój dziadek był bardzo szczupły taki też jest mój Michał, dziadek utykał bo miał jedną nogę krótszą natomiast mój Miśko ma wadę postawy trochę się garbi. Spróbuję wytłumaczyć ten konflikt (mam nadzieję, że w końcu o to chodzi) mój dziadek bardzo mi dokuczał, pamiętam, że był chyba pierwszą osobą, którą znienawidziłam, zawsze wyróżniał moją siostrę i dawał mi do zrozumienia, że ona jest fajniejsza, zdolniejsza w tym czasie miałam chyba z 5 lat. Wiem, że sprawiał mi wiele przykrości. Jak pisałam wcześniej Michał jest wspaniałym człowiekiem i chcę być z nim do końca mojego życia a nawet i dłużej ale postawą przypomina mi mojego dziadka z którym wiążę bardzo złe wspomnienia. Dziwne narazie siebie obserwuję ale myślę, że to jest właśnie to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

andrzej byl wczoraj u mnie i... wyzdrowiałam. w nocy skupiłam się, przemknęła mi przed oczami cala nasza historia i znowu wiem ze zyje. dzisiaj juz jest wspaniale. czekam na moje kochanie.

Kochani, nie dajcie za wygraną, przede wszystkim - zajmijcie sie czyms i nie myslcie o obsesjach !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MartoF,

 

jak piszesz o tym, że odrzuca Cię od kochanego, przypomina mi się (może Ci to trochę pomoże), jaki stres przeżywałam na samą myśl, że mam sie spotkać z moim partnerem. Stres był na tyle silny, że często zbierało mi się na wymioty i jak się z nim spotykałam to nie raz się dławiłam. Dodatkowo miałam w sobie jakby jakiś nakaz, że mam z nim zerwać, nie raz miałam silne obsesje i wyobrażenia, że to robię, ale wtedy wszystko traciło sens. Teraz jak już jest ok, nie ma takich problemów :) nie poddawaj się, da się z tym wygrać.

 

Trzymajcie się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

 

Jak tam tydzień minął? Mi w miarę dobrze do wczoraj. Przed snem zaczęłam mieć lęki, że jak się przytulę, to będzie mnie odrzucać (ostatnio myśli mi się właśnie pojawiały, jak się przytulałam, stąd lęk). Ale potem na szczęście było w porządku. Próba odsunięcia się w łóżku, bo było mi za gorąco (wiadomo, jaką mamy temp.) była męką, zmaganiem się z myślami, dlaczego chcę się odsunąć :/ Macie jakieś metody na takie lęki przed bliskością fizyczną?

 

Ogólnie układa się dobrze, bo nic nie mówię Marcinowi o tych myślach i nie czuję się odrzucony czy niekochany, a wątpliwości co do miłości na szczęście teraz zupełnie nie mam (odpukać). Jestem natomiast sfrustrowana pracą i to się trochę przenosi na atmosferę w domu. A i świetnym pomysłem było zmniejszenie kontaktów z rodzicami, dzięki temu prawie się nie kłócimy :)

 

Pozdrawiam :)

Lucy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Hurra udało się. Nie mam już obsesji i powoli zaczynam wracać do normalnego życia. Zamiast dręczyć się obsesjami na luzaka myślę już o sprawach codziennych nawet jak na siłę staram się przywołać te myśli o niekochaniu to mi nie wychodzi. Wiem, że chce być z Michałem i to się nie zmieni. Nawet brak emocji w związku mi przestaje przeszkadzać a wszystko dzięki odnalezieniu źródła konfliktu, który był oczywiście z obecnej perspektywy dość prozaiczny. Mam pustkę w głowie, przestałam się bać i zaczynam świat widzieć w kolorowych barwach. Zdaję sobie sprawę, ze od lęku tak do końca uciec nie można ale kiedy patrzę na mojego ukochanego nie widzę już w nim ukrytego wroga czyt mojego dziadka. Jeśli macie lęk przed partnerem, czujecie do niego niechęć a jednak go kochacie to znaczy, że wam kogoś przypomina, kojarzy wam się z kimś, kto mocno zalazł wam za skórę (zarówno charakterem jak i stylem bycia czy wyglądem). Aby pozbyć się tego lęku nie bójcie się przed sobą samym przyznać czego konkretnie "nie lubicie" u swojego partnera a potem zastanówcie się czy w waszej przeszłości nie było kogoś, kto posiadał te nielubiane cechy. Warto spróbować mi się udało i wam też się uda. Zaufajcie mi. Wczoraj omal nie wybuchnęłam śmiechem na myśl z jakiego prozaicznego powodu dostałam tych obsesji. Zgadzam się ze zdaniem "Lęk ma wielkie oczy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aga nie myślałaś o tym zeby zostać psychologiem? :) Twoje słowa są otuchą dla mojej duszy:) u mnie dobrze :) w piątek mój Tomek ma urodzinki:) mam nadzieje, że impreza się uda i że nie pojawią się obsesyjne myśli! Trzymajcie za mnie ksiuki :D

 

Przeczytałam posty Jakuba! Są świetne! Dzięki nich wiele rzeczy bardzo ważnych dostrzegłam!! Ten kto jeszcze ich nie przeczytał musi to koniecznie zrobić!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Pisałam, że już wszystko okej, no i wykrakałam. Dzisiaj od rana zaczął się jakiś koszmar. Najpierw obudziłam się o 7 i nie mogłam spać. Potem jak już wstałam, nie mogłam okiełznać tych myśli, a teraz doprowadziły mnie już do takiego stanu, że wszystko wydaje mi się bez sensu :( Totalnie nie potrafię sobie zorganizować czasu, za co się wezmę, to rzucam, bo stwierdzam, że nie ma znaczenia i po co mam to robić :/ Najgorsze jest, że Marcin jutro ma wyjazd służbowy i wraca w środę wieczorem, a ja zostanę sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lucy86

bylam u terapeuty dosyc szybko bo po 3 dniach jak mi sie natrectwa zaczely. bolo nieznosnie, zle, wymitotowalam, nie moglam sie skupic, nie chodzilam 3 dni do szkoly, ciagle plakalam. nie ukrylam tego nawet przed nim.

ale przeszło mi bardzo szybko. nie slucham terapeuty i jego madrosci, powiedzialam ze sama sobie z tym poradze i tak zrobilam. przed snem strasznie sie spielam w sobie i skupilam i przesledzilam najpiekniejsze momenty naszego zwiazku od poczatku po ow dzien, niesamowite... i powiedzialam widzac go w wyobrazni ze mocno kocham. i uwierzylam na nowo. wszystko jest jak dawniej. uswiadom sobie ze jego rece to jedyne rece ktore moga cie dotykac. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki konewka :)

 

Ja na razie od nawrotu trzymam się z dala od terapeutów, tylko trochę jest mi trudno sobie poradzić, bo właśnie skończyła mi się sesja, w pracy przechodzę przesilenie, a jak mam za dużo czasu, myśli od razu atakują. Wczoraj, jak przyszłam do domu i go jeszcze nie było, wyszłam po niego i spotkaliśmy się przed budynkiem. Jak go zobaczyłam, to tak się popłakałam w sumie nie wiem dlaczego, ale od tej pory już było wieczorem wszystko w porządku. Chyba się tak "oczyściłam" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Cicha dziękuję za twoje słowa, właściwie jestem socjologiem więc to trochę zbliżone dyscypliny. Co do psychologi chyba bym się nie nadawała bo za bardzo przejmuję się losami innych i być może dystansu nie mogłabym zachować. Może w przyszłości. Słuchajcie Konewka ma rację my za bardzo kochamy (dla mnie to fajnie ale dlatego męczą nas potem obsesje). Dziś na szczęście tylko na krótko zaczęły męczyć mnie myśli, że Michałowi może się coś stać tak bardzo mi się chciało płakać ale ze względu na to, że stałam na przystanku powstrzymałam się.

Ważne jest przyjąć odpowiednią postawę w chorobie. W moim przypadku od razu założyłam, że problem leży po mojej stronie. Poszłam z tym do lekarza, przede wszystkim nie bałam się stawić czoła przeszłości zdałam sobie szybko sprawę, że tam leży źródło postrzegania przeze mnie ludzi i świata. Dzięki Michałowi odkryłam tę wspaniałą część siebie niestety ta druga strona chodziła za mną jak cień. Nie czuję się winna faktu, że różnymi sposobami chciałam zwrócić uwagę rodziców na mnie, chciałam, żeby mnie kochali, opiekowali się mną i domem tak jak trzeba wstydzę się tylko metod jakie wybrałam były one niedopuszczalne no ale cóż jako dziecko niewiele rozumiałam z życia i to zadaniem moich rodziców było nauczyć mnie godnie postępować. No ale przeszłości już nie ma jest teraźniejszość i uczę się żyć chwilą bieżącą. Na pewne sprawy typu jakieś katastrofy itp. nie mam wpływu jednak na to jakie chcę prowadzić życie owszem i z kim go chcę spędzić. Bardziej interesuje mnie to co dzieje się ze mną, wokół mnie niż zajmowanie się życiem innych. Warto mieć swoje zdanie, zaufać swoim decyzjom i wyborom. Uczę się wierzyć w siebie. Uda się nam wszystkim tylko trzeba się nie poddawać prędzej czy później wszystko wraca do normy.

Marto F nie poddawaj się trzymamy za Ciebie kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Agusiu, i Wam wszystkim też za trzymanie kciuków.

 

Mój Narzeczony mimo nacisków swojej rodziny powiedział, że nie jest w stanie mnie zostawić. I o ile miał moment, że myślał, że to nie ma sensu, tak nie wyobraża sobie odejść... Nie chce.. Wczoraj miał urodziny, życzyłam mu spełnienia marzeń, a On powiedział: Marzenie mam tylko jedno, Ty i ja, i to żeby nam się ułożyło.. O niczym innym więcej nie marzę...

 

Dzisiaj znowu psychoterapia. Pani doktor powiedziała, że zablokowałam w sobie uczucia, że w podświadomości powiedziałam sobie, że skoro siostra przyniosła mi list od jakiejś osoby mającej podobno dar proroctwa, w którym napisane było, że Bóg nie chce żebyśmy byli razem, to ja się tak wystraszyłam, że podświadomie Go odrzuciłam. I to cholerstwo dalej siedzi... A ja przecież tak bardzo chcę czuć, że ja Go chcę... I te natrętne myśli, że nic nie czuje, nie kocham etc.. Do wykończenia...

 

Tak się zastanawiam czy ja tutaj do Was pasuje ze swoim problemem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Marto super, że jednak się nie poddajesz i wierz mi uda ci się z tego wyjść, zresztą wszystkim tutaj na forum się uda. Pamiętaj Pan Bóg chce żebyś była szczęśliwa dlatego daje ci siły do walki z tą chorobą. Słuchaj nie na darmo w Biblii tak surowo zostało skarcone wróżbiarstwo i przepowiednie. Właśnie stałaś się ofiarą tego typu praktyk i zobacz jaki ból ci to sprawia. Nie wierz w te niby proroctwa bo mam wrażenie, że ten ktoś kto napisał ten list tak naprawdę dbał o swój własny interes. Wierz sobie i swoim uczuciom a to, że walczysz znaczy, że są one szczere i prawdziwe. Czy twoja siostra powiedziała ci, kto napisał ten list? Głowa do góry wszystko wam się ułoży, aha jeśli chodzi o psychoterapię wiesz to co mówi twój psycholog musisz jakby najpierw "przetrawić" w sobie. Nie od razu może docierać do Ciebie to co mówi psycholog więc nie przejmuj się, że nie czujesz od razu poprawy ale z czasem wszystko wróci do normy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam was!

Jutro sa urodzinki mojego ukochanego, tak jak nie dawno o tym napisałam. Mam nadzieje, że to będzie dla niego wyjątkowy dzień i postaram sie mu tego dnia nie zepsuć. Kurcze dla mnie jest straszne jak, np. przypomni mi się coś z dzieciństwa co uważam za chore i od razu mam mysli zeby o tym powiedzieć ukochanemu...a pewnie rzeczy wolałabym zostawić dla siebie. Co mam zrobić, żeby mnie nie dręczyły myśli z przeszłości? Czy za każdym razem musze mu powiedzieć? Jest na to jakiś sposób?

Marto pisałaś kiedyś ze Twojego rodzina nie chce żebyście razem byli, a zastanawiałaś sie nad tym czy tego listu, ktory dał Twojej siostrze nie dał nikt z jego rodziny? Bo może być taka opcja nawet...

Trzymajcie za mnie kciuki jesli chodzi o jutrzejszy dzień! Buziaki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Cicha co do przeszłości to ja powiedziałam Michałowi o mojej rodzinie i tym wszystkim co się w niej działo być może właśnie strach przed przeszłością blokuje też twoje uczucia. Warto zastanowić się nad tym co było, przemyśleć parę spraw, które nas najbardziej bolały wyciągnąć wnioski i zacząć żyć po swojemu tak jak Ty sobie życzysz i chcesz. Nie angażuj się w konflikty rodzinne bo szkoda twoich nerwów i zdrowia zwłaszcza, że tak naprawdę żadnych pozytywnych efektów tych sporów nie dostrzegasz. Nie chodzi mi o odwrócenie się od rodziny ale po prostu wycofanie się z tych sytuacji, które powodują u Ciebie ten potworny stres i lęk. Najlepiej powiedz sobie w takich sytuacjach "moi rodzice są dorośli więc sami powinni nauczyć się rozwiązywać własne problemy", masz prawo do swojego życia i szczęścia i warto o to zadbać zresztą tak jak wszyscy na tym forum bez względu na to czego się boimy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie kochani.... troche mnie nie bylo, mam egzaminy teraz... i tez dlatego ze ostatnio bylo fajnie ale do czasu od 3 dni znowu przyszlo gowno ;/ czuje okropna niechec do kochanego:((( wkurzam sie jak mnie za duzo przytula czy mowi mile rzeczy:( nie moge tego sluchac a wtedy z nerwow zaczynam kaszlec, mdli mnie:( sami zreszta wiecie.... ehhh juz nie wiem chyba sie poddam niedlugo;/ ostatnio ryczalam ze jak umre to nie chce niczego widziec co sie na ziemi bedzie dzialo, ze nie hcce widziec mojego chlopaka z inna.... wolalabym wtedy pieklo..... kurcze my sie tak super dogadujemy, zarty, ulubione powiedzonka, spiewanie, rozmowy.... nawet jak sie klocimy jest to droczenie sie dla urozmaicenia:( dlatego serce mi peka ze teraz jest tak zle:( ufam tylko ze Bog znowu mnie poratuje.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam kochani!

Impreza urodzinowa ukochanego się udała:) ciesze się, że było wszystko ok:)

Piko, pamiętaj, że nie możesz się poddać!

Aga dzięki za dobre rady, ale jeśli chodzi o moją przeszłość to przypominają mi się takie rzeczy nie związane z rodziną tylko z moimi głupimi zabawami, gdy tylko mi się coś przypomni to od razu się stresuje i musze koniecznie o tym powiedzieć ukochanemu, bo jak mu nie powiem to czuje strach przed lękami..jak temu zaradzić? Czy jest na to jakiś sposob?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Cicha nie martw się tym jak o nich nie chcesz mówić to nie mów. Z siostrą też wymyślałyśmy dość durne zabawy czasami bardzo durne ale pamiętaj byłaś dzieckiem a dzieci są bardzo pomysłowe we wszystkie strony czy to pozytywne czy negatywne. Jeżeli cię tak bardzo to stresuje, że chcesz się wyzbyć tego to wyrzuć to z siebie. Ja o zabawach nie mówiłam zbyt wiele no prócz mojego czołowego numeru kiedy się wysmarowałam jagodami i straszyłam ludzi przez okno hahahah miałam niezły ubaw ale to mądre nie było ale byłam dzieckiem i chyba to mnie tłumaczy.

Pikpokis co w twoim ukochanym jest co cię najbardziej stresuje? U mnie była postawa Michała i jego buty to jest śmieszne ale tak właśnie było. Od czasu odkrycia mojego konfliktu lęk przed spojrzeniem na mojego ukochanego przestał mi dokuczać, w ogóle mi przestały dokuczać natręctwa. Mam wrażenie, że twój chłopak może ci kogoś przypominać albo styl jego ubierania albo styl jego bycia. Ta osoba była dla Ciebie niemiła, przerażała cię itp. Na spokojnie zapytaj siebie dlaczego te myśli tak bardzo atakują twojego chłopaka? Z czym ma to związek? Gdzie jest źródło twojego lęku? Odpowiedzi są w Tobie. Tylko musisz słuchać siebie? Uwierz mi znajdziesz rozwiązanie może nie od razu ale za którymś razem na pewno. To jest moja propozycja, wcale nie musi tak być ale uważam, że warto spróbować.

Nie martwcie się miną wam te natręctwa tylko trzeba do tego wytrwałości i cierpliwości. Trzymam kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

Ja zszedłem z leków. Jest gorzej niż mogłem sobie wyobrazić...myślałem kiedyś, że jestem wrakiem - teraz dowiedziałem się iż nie byłem wrakiem bo brakowałoby mi nazewnictwa na obecny stan. Wszystko wróciło z poczwórną siłą...juz nie daję rady. Przepraszam was ale musiałem się wygadać...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mieciu a czy odchodziłeś od leków po woli, czy nagle? Bo jeśli nagle, to nie dziwne, że się tak czujesz - trzeba po woli zmniejszać dawkę... Ja przyzwyczajałam organizm do coraz mniejszej dawki, a gdy tylko czułam, że czuję się gorzej to tę dawkę zwiększałam. Oczywiście w końcu nadszedł dzień, kiedy przestałam się bać tego, że bez leków będzie gorzej i udało mi się odstawić raz na zawsze. Ale przedtem brałam najpierw pół tabletki codziennie, potem co dwa dni, potem co trzy, aż w końcu odstawiłam zupełnie. Bardzo ważne jest, tak jak oswajanie organizmu z lekiem, tak i przyzwyczajanie do życia bez niego...

Drugą sprawą, o której mowila mi psychiatra, to to że można się strasznie bać życia bez leków, bo z lekami czujesz sie bezpiecznie - takie "psychiczne" uzależnienie. Rada jest na to taka, że jeśli wolno odstawiasz leki i mimo to, po długich próbach nadal się źle czujesz, to nie zaprzestać odstawiania i przeczekać 2 tyg. Bo to jest taka sama sytuacja, jak wtedy, gdy zaczynasz brać leki - ponoć organizm może zareagować właśnie tak, że czujesz się o wiele gorzej...

 

Ja bym Ci proponowała wrócić do leków jeszcze. Może nie jesteś jeszcze gotowy, a może "uzależniłeś się" psychicznie i jest w Tobie taki lęk, że jeśli odstawisz lek, to będzie gorzej (?)

 

pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj cicha,

 

To fantastycznie, ze nie meczy Cie juz to dziadostwo :-) Powiedz jak sobie z tym dalas rade? Pytam tak z ciekawosci:-) bralas leki czy sama psychoterapia? A moze poradzilas sobie z tym sama? :-) Trzymam kciuki za Ciebei by wiecej nie wrocilo ci to co bylo, nie daj sie:-)

 

Mieciu nie przejmuj sie, tak moze byc przy odstawianiu lekow, niestety moze bedziesz musial jeszcze troche brac mniejsze dawki zeby bylo ok. Mam nadzieje, ze dasz sobie rade. trzymajcie za mnie kciuki bo za 3 tygodnie mam slub. U mnie juz jest lepiej, zaluje teraz ze wczesniej nie zaczalem brac lekow. Biore od trzech tygodni Anafranil 25mg w dawce 100mg (1 rano 1 w poludnie i 2 wieczorem). Poczatek kuracji byl zaskakujacy - duzo mi sie poprawilo, mysl izniknely prawie w 100%, a te ktore sie pojawialy wogole mi nei przeszkadzaly. teraz jest ciut slabiej bo mysli czasem mnie drecza - mam nadzieje, ze to efekt przygotowan do slubu i stresu z tym zwiazanego. Licze, ze kiedys bede mogl szczerze i bez wyrzutow sumienia napisac ze wyzdrowialem w dziale Kroki do Wolnosci.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×