Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Heja, nie jest łatwo z nn jeszcze "doprawioną" depresją, czy może na odwrót. Ja mam ciekawe spostrzeżenie mojej terapeutki, to nie treść myśli jest objawem lecz mechanizm który każe nam non stop sprawdzać, zebyśmy w koncu byli na 100 % pewni. Porównała to do ciągłego sprawdzania kurków z gazem czy zamkniętych drzwi. Ciekawe odkrycie, pomyślcie ile godzin dziennie myślicie o tym czy kocham czy nie (czy chce być z nim/nią czy nie). U mnie jest to jakieś 14 godzin na 16. Jak wynik analizy jest pozytywny to jest chwila ulgi, ale zaraz znowu, "hmmmm, ale czy na pewno, czy moze sie oszukuję? , po czym bym poznał że nie chce? Czy już nie chce, czy jeszcze chce" i tak w kółko. Podobno ludzie bez nn czy depresji też o tych rzeczach myslą ale nie w takim natężeniu i nie z takimi skutkami. Czy to prawda? Nie wiem, nigdy nie doświadczyłem :) generalnie myśle że to jest w nas i nie ma żadnego związku z otoczeniem, żadna zewnętrzna zmiana nie "wyprostuje" naszego myślenia oprócz cieżkiej pracy na terapii. Sie rozpisalem, dobra ide troche się poupewniać:) trzyjmajcie sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

elo, niestety ale to prawda. cokolwiek nie robię mam natręctwa. Najlepsze, że po mnie kompletnie tego nie widać jaki sajgon odbywa sie w mojej głowie bo sprawiam wrażenie miłej, sympatycznej i usmiechnietej osoby. nikt z mojego otoczenia nie powiedziałby, ze cos mi jest nie teges z głową. Zwierzyć się mogę tylko osobie zaufanej która nie wykpi mojego zaburzenia i wtedy najczęsciej się rozklejam. :roll: Im mniej osób wie o tym co mi jest tym lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej hej

Generalnie czas trwania jest jednym z wielu elementów, często dochodzi lęk, panika, depresja. jako że treść jest nie do końca zgodna z naszymi przekonaniami, lęk i depresja pojawia się jak zaczynamy się z tymi myślami utożsamiać "wierzyć w ich treść". Są to wciąż nasze myśli, problemem jest reakcja na nie. Ja mam zdiagnozowane nn od 10 lat, niezdiagnozowane od urodzenia, nawet nie mam pojęcia jak wygląda życie bez nn. A jak elo jestes ciekawa mechanizmu to: budzisz się rano i pierwsza myśl zostaje z tobą do konca dnia, czasem nawet we śnie, jaja co? Jak pisze khalessi, cokolwiek robisz to analizujesz swoje natręctwo, czasem na pierwszym planie - wtedy paraliż, czasem "w tle" - da się przetwać dzień. I tak przez caly czas, treść sie czasem zmienia to fakt, ale nigdy nie jest to przyjemne. Co najbardziej przygnębia to uczucie że nie ma gdzie uciec, książka, film, wszystko się kojarzy, to też mechanizm dzialania, czasem mysle ze wolałbym myć ręce co 5 min ale wiem że to też jest koszmar, więc nie ma lepszego czy gorszego natrectwa, każde jest równie uciążliwe. Tyle z wykładu na dzisiaj :) najważniejsze to walczyć bo mamy o co nawet jak wydaje nam się że nie. Zdrowko, dobranoc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Zdiagnozowano u mnie ZOK jakiś miesiąc temu, chciałbym jednak opowiedzieć swoją historię i rozwiać tak troszkę wątpliwości mną targające, a także podpytać Was o rady.

 

Rok temu miałem prawdopodobnie nerwicę hipochondryczną (wkręcanie sobie raków, zawałów itp. - ogólne przewrażliwienie na punkcie swego zdrowia. To był chyba punkt zapalny, straszne myśli trawiły mnie non-stop. Jednak, po miesiącu, dwóch od wyciszenia się i samodzielnego pokonania (tak mi się wówczas zdawało) - tych lęków za pomocą waleriany i valusedu, znalazłem sobie dziewczynę, którą kocham bezgranicznie. Miałem swoje mankamenty - byłem na początku strasznie zazdrosny, strasznie, wręcz panicznie bałem się zdrady, wreszcie, doszły kolejne przewrażliwienia - bałem się np., że może ją potrącić auto w drodze na wykłady, każdy odgłos karetki włączał mi lampkę ostrzegawczą, że może jej się coś stało, że to może do niej jedzie. Mimo to, pomimo tych dziwnych, i wtedy, zdawałoby się, nic nie znaczących natręctw, żyliśmy zgodnie cały czas, bez żadnych większych awantur, weseli, zadowoleni ze swoich relacji psychicznych, duchowych i seksualnych. Jednakże, często moje dziwne lęki zaczęły się nasilać do przesady, przykładowo, jeśli moja dziewczyna za długo nie odbierała (a np. po całym ciężkim dniu sobie drzemała i nie słyszała telefonu), to potrafiłem ubrać się, po uprzednio 30 wykonanych prób połączenia i pójść do niej o 23:00 pod mieszkanie, będąc bardzo blisko wezwania straży pożarnej, zacząłem sobie wkręcać, że jedna z jej współlokatorek mogła nie zakręcić gazu i... mnóstwo czarnych myśli. Sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie. Jednakże, zawsze to kładłem na karb mojej wielkiej miłości - bo istotnie, strasznie kocham moją dziewczynę. Jednakże, dokładnie pod koniec lutego, po seksie (strasznie się wówczas poczułem, tak jak bym ją wykorzystał), nawiedziła mnie straszna, czarna myśl, która właściwie do teraz mi nie daje spokoju i wraca z różnym nasileniem i pod wieloma postaciami - "czy to ta?", "czy ja ją kocham?", "czy ona mi się podoba?" - te katusze trwają już ponad miesiąc, dziewczyna o tym wie, bo po tygodniu nie wytrzymałem i po prostu się rozpłakałem, nie mogłem udawać w nieskończoność, że coś jest tak - na szczęście, zniosła to wspaniale, powiedziała, że będziemy walczyć razem i póki ja nie powiem dość, ona mnie nie opuści (co też mnie meeega roztkliwiło). Cóż, po tygodniu odkąd po raz pierwszy to cholerstwo we mnie uderzyło, udałem się do psychiatry, właśnie wtedy Pani doktor stwierdziła u mnie ZOK, dodając, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że żyłem z tym większość swego życia - co chyba jest słuszne, jak się tak zastanowię; jak byłem mały, to miałem straszny lęk o rodziców, bałem się, jak wracali np. po nocy, czy wieczorem, bałem się, że coś może im się stać. Obecnie, studiuję prawo na jednym z wiodących uniwersytetów - tutaj dochodzi jeszcze chorobliwa ambicja posiadania jak najwyższych ocen, ciągły stres, że przegram wyścig szczurów z kolegami, którzy mają wysoko postawionych rodziców. W związku z tym, mam garść pytań do Was, użytkownicy tego portalu.

 

Czy, po nakreśleniu tej historii, Waszym zdaniem, to wszystko, co teraz psuje mi związek, rani moją ukochaną dziewczynę, może być swoistą projekcją lęków z przeszłości, swoistą niezaleczoną nerwicą?

Czy istnieją jakieś metody, żeby nie ranić swojego kochania, żyć i dawać mu taką miłość, jaką dawało mu się odczuwać wcześniej? Naprawdę, nie chcę jej stracić, bo w głębi duszy wiem, że ją kocham i nie chcę jej opuszczać. Sama myśl o zerwaniu, rozstaniu, przysparza mi taki ból, że zaczynam płakać...

Czy to na pewno ZOK (wiem, że dwaj lekarze już w sumie stwierdzili, że to ZOK, ale czasem po prostu w to nie dowierzam)? Czy istnieją jakieś metody autoterapii?

Psychiatra powiedział, że będzie mi potrzeba psychoterapia, co najmniej 6-miesięczna, tylko że jestem w kropce - podzwoniłem po większości przychodni w moim mieście, na psychoterapie refundowane trzeba czekać nawet 9 miesięcy, średnio pół roku, a na terapię u prywaciarzy po prostu mnie nie stać. Nie wiem, co robić. Są chwile, kiedy czuję, że ją kocham jak dawniej, są chwilę, że chce mi się płakać, bo pytania pt. "czy ją kocham" świdrują mi umysł.

Został mi przepisany Asertin 50 - mam nadzieję, że zacznie działać na dobre, bo na razie jest różnie i podłużnie - dodam, że przyjmuje go już trzeci tydzień, a wczoraj miałem większy atak. Po ilu zaczyna tak standardowo działać tak, że zniweluje maksymalnie te wszystkie natręctwa i poranny lęk, z którym często się budzę?

 

Bardzo proszę o odpowiedzi na moje pytania!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, psychiatra powiedział, że właściwie można używać tego pojęcia zamiennie z terminem "nerwica natręctw".

 

Co ciekawe, bo szperam o tym w internecie przez dłuższy czas, w pracach anglojęzycznych wyizolowano takie oto pojęcie: http://en.wikipedia.org/wiki/Relationship_obsessive%E2%80%93compulsive_disorder - na polskich stronach próżno szukać czegoś takiego. Znaczyłoby to, że rzeczywiście, coś takiego istnieje, poza tym, sam fakt wyizolowania tego przez angielską wikipedię, która jest dużo bardziej rozbudowana i lepiej moderowana niż nasza, że mamy do czynienia z problemem zataczającym wśród naszej cywilizacji coraz większe kręgi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawidoff, to zdanie

A person may continuously doubt whether they love their partner, whether their relationship is the "right" relationship or whether their partner "really" loves them.[5] Even when they know they love someone or that someone loves them, they constantly check and reassure themselves that it is the right feeling. When they attempt to end the relationship, they are overwhelmed with anxiety. Staying in the relationship, however, they are haunted by continuous doubts regarding the relationship.

o cholera to typowe natręctwo mamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No chyba tak... Bo to co tam napisali, jest strasznie symptomatyczne i u mnie.

 

A ktoś mógłby spróbować odpowiedzieć na część moich pytań? Bardzo bym chciał wiedzieć też coś o możliwościach autoterapii - jak staracie się z tym walczyć? I czy rzeczywiście ta psychoterapia jest na dłuższą metę nieodzowna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Dawidoff, nie jestem psychiatrą i absolutnie nie postawie Ci diagnozy. Jeżeli dwuch lekaży stwierdziło że to zok to jest szansa ze to prawda. Bardzo dobrze że udaleś się do specjalisty, mi to zajęło troche dłużej i obszedłem wszytkich znachorów, homeopatów i akupunkturowców. Jesteś na początku drogi więc działaj od razu, mam na myśli psychoterapie. Ja ne terapię poszedłem po 6ciu latach od pierwszego załamania, (rownież zauważyłem źe objawy nn mam od dziecka). Te 6 lat to wieeelki błąd, nie moge sie podnieść do dzisiaj a juz jestem po 3ch latach terapii (niedawno zmieniłem nurt). Nie popełniaj podobnego błędu i działaj od razu. Każdy miesiąc zwłoki z terapią wydłuża czas leczenia diametralnie (jestem świetnym przykładem). Nie ma też cudownego leku. Farmakoterapia łagodzi objawy ale nie dotyka ich przyczyny. Najśmieszniejsze w zaburzeniach lękowych jest to że leczy sie je środkami przeciwdepresyjnymi którch "mechanizm działania nie został do końca poznany" jak i mechanizm samych zaburzeń zresztą. Co do tego jaki lek i ile trzeba czekać to sprawa indywidualna, jest sporo różnych substancji czynnych i ich tolerancja lub działanie zależy od organizmu. Nie wierz w rady "zażyj to bo mi to pomogło" to nie aspiryna. Jest też coś takiego jak bezwładność układu nerwowego, czyli musi troche czasu minąć zanim poczuje sie działanie leku. Czas jest liczony w tygodniach i może sie wachać od 2ch do ponad 4ch, znowu sprawa indywidualna i zależy od substancji.

Piszesz że nie wiesz już czy to zok czy nie, uwierz mi to typowe, dążenie do 100 pewności to tez element zok.

Podsumowując, radze zorganizowac psychoterapie. Nie oszczędzaj na tym bo ja juz wydalem na leki i terapie tyle że miałbym dom z ogrodem, a mam tylko objawy :)

Pozdrowienia i trzymaj sie, pisz smiało, bedziemy walczyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeważnie nie śnię, a jeśli nawet śnię, to po prostu tego rano nie pamiętam. Wyrzuty sumienia miałem na początku w szczególności takie: "ona mnie obdarza taką miłością, a ja śmiem dopuszczać wątpliwości że mogę ją nie kochać". Teraz dopada mnie czasami coś podobnego, przejmuję się tym, że ją ranię. W ostatnim czasie były naprawdę dobre 2 dni, wczoraj kryzys, przy którym się rozpłakałem przy swojej dziewczynie (ale spotęgowało to, że dosłownie nic nie mogłem znaleźć "od zaraz" na NFZ - takie poczucie braku pomocy). Dzisiaj znośnie, w miarę udało mi się blokować myśli i przeżyłem całkiem fajny dzień z moją dziewczyną :). Bardzo pomaga mi schemat "nie kocham jej -> to z nią zerwij -> nie mogę, nie wyobrażam sobie życia bez niej (bo autentycznie, każda myśl o rozstaniu to jest coś strasznego i tego za cholery nie chcę)" -> zatem ją kochasz, facet, i nie pier... głupot" - wczoraj i dzisiaj to zdawało w miarę egzamin. Generalnie, odkąd biorę asertin jest o tyle lepiej, że 2-3 dni poprawne lub znakomite (pod względem niezadręczania się myślami) przypadają na 1 dzień katastrofalny pod tym względem (mam świadomość, że ten lek z reguły działa po 2 tygodniach od początku stosowania. Mam też ostatnimi czasy taki dziwny lęk przed salami wykładowymi - nie zawsze dobrze się czuję w niektórych większych pomieszczeniach, jak również w czasie przemieszczania się po mieście. Wtedy jestem najsłabszy i najbardziej bezbronny; te sytuacje generują lęk, a on z kolei natręctwa uderzające w moją dziewczynę. Często jak też wracam razem z nią po zajęciach, analizuję jej twarz, ruchy, jakbym po raz pierwszy ją zobaczył, co też generuje różne niefajne myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo pomaga mi schemat "nie kocham jej -> to z nią zerwij -> nie mogę, nie wyobrażam sobie życia bez niej (bo autentycznie, każda myśl o rozstaniu to jest coś strasznego i tego za cholery nie chcę)" -> zatem ją kochasz, facet, i nie pier... głupot" - wczoraj i dzisiaj to zdawało w miarę egzamin.

Widzę, że ktoś ma moją metodę hehe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×