Skocz do zawartości
Nerwica.com

Odradzam branie wszelkich leków p/depresyjnych.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

nawiązując do tematu wątku chciałabym również przestrzec przed przyjmowaniem antydepresantów

bazując na własnych doświadczeniach muszę stwierdzić, że leki te nasilają objawy choroby po ich odstawieniu a mało tego, jeszcze w gratisie dochodzą dodatkowe schorzenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy jest tu ktoś na tym forum albo może znacie takie przypadki że leki kogoś wyleczyły z nerwicy czy innego zaburzenia? To znaczy że on już nie bierze leków i czuje się dobrze. Pytam bo jestem ciekawa, bo jak do tej pory to czytałam tylko o poprawie w trakcie brania leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zależy na ile takie choroby są do całkowitego wyleczenia, a na ile do zaleczenia. Jeśli chodzi o zaleczenie, leki pomogły mi w największym epizodzie depresyjnym mojego życia i on już nigdy więcej się nie powtórzył. Ale leków też nie można demonizować i przypisywać im tylko negatywnego działania. Sama na temat leków mogłabym napisać książkę i objechać je z góry na dół. Tylko... po co? Uważam, że w większości wypadków sama farmakologia to jak krew w piach, do leków potrzebna jest dobra terapia i wtedy w tym składzie może fajnie można wyjść na prostą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marwil, ja wiem, chyba rok-dwa lata. Ale to było wspierane intensywną terapią.

 

co do ChAD, to napisałam wyżej, że w większości wypadków, a nie we wszystkich, zestaw leków i terapii gra.

 

-- 07 mar 2014, 10:20 --

 

Poza tym, dodam jeszcze, że zanim trafiłam na terapię, brałam leki tylko. I było słabo, bo co z tego, że wcinałam jak cukierki zestaw prochów, skoro moje problemy były tam gdzie były i nic się z nimi nie robiło. Terapia to było coś na zasadzie +10000 do szybkości leczenia i szybko leki poszły w odstawkę. Ale zaleczyły ten główny epizod, o którym pisałam. Powiedzmy, odepchnęły ode mnie myśli o działaniach z bardzo przykrymi konsekwencjami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, We wszystkich źrodłach i ulotkach można przeczytać, że znaczną poprawę lub ustąpienie objawów obserwuje się po kilku tygodniach (czasem miesiącach leczenia). Średnia długość nieleczonych depresji to 6 miesięcy do roku, rzadko do dwóch lat. Jesteś pewna, że to leki Cię wyciągneły z depresji?

Może znajdzie się ktoś, kto napisze, że leki mu pomogły w przepisowych kilka tygodni?

Zarzuciłem taki temat "Farmakologia depresji - wątpliwa skuteczność"

Ani tutaj, ani w tym temacie nikt się nie pochwalił sukcesem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój lek dopiero po kilku miechach zaczął działać, bodaj 2 lub 3, ale z początku zadanie stawiane przez psycha wypełnił. Czułam się jak psu z gardła, ergo - nie miałam siły myśleć o depresji. Nie napisałam, że tylko leki wyciągnęły mnie z depresji, były wspomagaczem na starcie. Nie wiem, czemu traktujesz moje wypowiedzi jako obronę leków, nie napisałam, że dropsy są super i każdy powinien je brać. U mnie zestawienie leki+później terapia dały pożądany efekt, więc nie wiem czego się tu doszukiwać. Magicznej mocy? W trakcie terapii leki odstawiłam na własne życzenie, co też może wzbudzić falę krytyki, ale cóż no. Teraz wiem, że w leki ponownie nie mam potrzeby ani nawet chęci się ładować. Jeśli chodzi o czas brania leków, to pamiętam, że w którymś momencie doszedł jakiś kolejny. Według karty choroby, cały proces cyrkowy u psychiatry trwał nieco mniej niż dwa lata, później tylko terapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, :) Nie traktuję Twoich wypowiedzi jako obrony leków, ani tym bardziej niech nikt nie traktuje moich jako ich negowania.

Gdyby mi pomagały jadłbym bez zastanowienia.

Dociekam tylko co i jak, gdyż próbowałem większośći leków i było tylko źle lub gorzej, dłużej gorzej. Piszę o moich spostrzeżeniach i ciekawi mnie jakie doświadczenia maja inni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku wygląda to tak, bez leków byłbym dawno martwy.

Najbardziej pomocny i najmniej szkodzący jest dla mnie Escitalopram (dawki 10-20mg).

 

Najgorsze jest to, że żaden zestaw leków nie jest w stanie zrobić za mnie wszystko,

nie jest w stanie w 100% wpłynąć na LĘK, który jest wpisany w osobowość.

Chodzi mi o stan, gdzie mogę powiedzieć, czuję się szczęśliwy, mam równowagę

pomiędzy motywacją a spokojem wewnętrznym. Zazwyczaj lęk spada kosztem

motywacji i chęci do życia.

 

Z resztą jak można być szczęśliwym żyjąc w Polsce, gdzie o pracę dla

osób takich jak my jest ciężko, do tego zarobki sprawiają, że taka praca

nie daje najmniejszej satysfakcji, bo owszem fajnie coś porobić, ale

kiedy widzimy efekt naszej pracy pod postacią wynagrodzenia to ciężko

się nie irytować. Klasyczny Polak zieje nienawiścią, zadeptany przez

bogatszych i wpływowych, tych co mają znajomości, tych którzy

są wilkami i potrafią walczyć z drugim człowiekiem na śmierć,

ja nie potrafię. O rencie która nam się należy możemy zapomnieć,

dostawałem parę lat temu przez pół roku 580zł i to wszystko.

 

Leki pozwalają jedynie najmniej boleśnie dożyć śmierci, bez nich

życie przypomina np. scenariusz filmu "igrzyska śmierci", na każdym

kroku lęk, nastrój zmienny co kilka minut - bo zdajemy sobie sprawę

z niemożliwości realizacji marzeń.

 

Leki zjebały mi życie, ale bez nich byłoby pewnie jeszcze gorzej,

nie umiem ocenić. Bardzo ważna jest socjalizacja, czyli coś

w rodzaju terapii grupowych, rozwijania relacji między chorymi

i wzajemna pomoc. Niestety na terapię nie łatwo się dostać,

coraz więcej jest płatnych. Świat pędzi do przodu, pozostawiając

Nas na pastwę losu, nie opłaca się Nas leczyć bo nie przyniesiemy

żadnych korzyści.

 

Takich jak My kiedyś się kamieniowało, teraz możemy jedynie cieszyć

się tym że możemy żyć.

 

Żaden lek a wypróbowałem wszystkie miksy, nie jest w stanie

wyłączyć we mnie negatywnego myślenia, odmienić mnie,

w sensie bym myślał pozytywnie. Co z tego, że lek usunie

mi ciężką depresję, jeśli pozostaje marazm, wszelkie pozytywne

emocje są stłumione, a negatywne nie wiadomo czemu pozostają.

Dla śmiechu powiem Wam, że 2 krotnie spróbowałem MDMA

i 3 krotnie Dekstrometorfanu - efekty niesamowite, ale

jak już pisałem to tylko 5-6h odmiany po której wszystko

wraca, dodatkowo szybko można się tym wyniszczyć,

ale to jest wskazówka, że JEDNAK DA SIĘ !!!

skoro te środki dały mi te 5h normalności i szczęścia,

to musi być sposób na opracowanie czegoś podobnego.

Ale to się nie opłaca, światu zależy byśmy byli nieszczęśliwi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie zastanawiam się co zrobić. Nerwica mi wróciła po prawie 3 latach spokoju i normalnego fajnego funkcjonowania bez żadnych leków. W pierwszym epizodzie 2010r na początku od wystąpienia objawów zareagowałem, psychiatra, psychoterapia brałem Efectin ER przez 8m-cy nie ukrywam że bardzo mi pomógł szybko się rozkręcił bo już po tygodniu czułem radykalna poprawę, podczas jego stosowania czułem się naprawde dobrze. Na fali dobrego samopoczucia szybciej zakończyłem psychoterapie, może nie potrzebnie ale taka czułem już potrzebe że sobie poradze sam, no i radziłem sobie. Teraz myślę tylko o samej psychoterapii i doraźnie tylko jakieś tabletki. Różnie ludzie tutaj piszą o lekach raczej przeważają negatywne opinie, jeśli rzeczywiście podłoże nerwicy leży w psychice a nie w moim "popsutym" mózgu to chciałbym wytrzymać. Nie jest łatwo pomimo tego że znam już mechanizmy ataku paniki itp jazd ( piski w uszach, mrowienie dłoni...), nawet lepiej się czuje niż na początku powrotu, najgorszy jest dla mnie lęk uogólniony w moim odczuciu jest to gorsze od ataków paniki, bo czujesz go przez większość dnia.

Nie chce się poddawać bo wiem że najbardziej pomóc możemy sobie my sami. Choć wiadomo chwile zwątpienia są. Mam nadzieje że dotrwam beż leków do początku terapii i że z czasem chodzenia na nią pozbędę się lęku.

Pozdrawiam Wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym, dodam jeszcze, że zanim trafiłam na terapię, brałam leki tylko. I było słabo, bo co z tego, że wcinałam jak cukierki zestaw prochów, skoro moje problemy były tam gdzie były i nic się z nimi nie robiło. Terapia to było coś na zasadzie +10000 do szybkości leczenia i szybko leki poszły w odstawkę.

 

To może nie jednak leki, a terapia + efekt placebo, to nie jest atak, a raczej próba innego podejścia, tym bardziej, że później piszesz, że do leków byś nie wróciła, bo nie masz na nie ochoty ;)

 

 

Najgorsze jest to, że żaden zestaw leków nie jest w stanie zrobić za mnie wszystko,

nie jest w stanie w 100% wpłynąć na LĘK, który jest wpisany w osobowość.

 

Lęk wpisany w psychikę :?: U mnie lęk spowodowała wenlaflaksyna, wcześniej za to u psychiatry miałam go wmawianego. Po wenli bałam się wszystkiego, nawet jak dotknął mnie znienacka jakiś znajomy albo słyszałam jakiś niezlokalizowany szmer czułam lęk. Czułam, go też jak wychodziłam na ulicę, czy co gorsza rozmawiałam ze znajomymi. Wcześniej nic takiego nie miało miejsca

 

 

na każdym

kroku lęk, nastrój zmienny co kilka minut

 

taki z kolei efekt spowodował u mnie fluanksol i trazodon, a też nie należę do osób z nagle zmieniającym się nastrojem, czy wręcz agresją, a na tych lekach tak właśnie było mój układ limbiczny zamienił się w pitbulla, gotowego do walki pod każdym pretekstem.

 

 

to musi być sposób na opracowanie czegoś podobnego.

Ale to się nie opłaca, światu zależy byśmy byli nieszczęśliwi.

 

bardziej moim zdaniem koncernom farmaceutycznym się nie opłaca, bo przecież ktoś musi tą chemię kupować i kogoś trzeba wydoić aby kasa leciała ;)

 

 

CICHY1980, psychoterapia to myślę najlepsze rozwiązanie, ona przynajmniej na pewno nie zaszkodzi, a pomóc może ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marwil, z perspektywy czasu jestem zadowolona, ze w koncu przekonałam sie do lekow antydepresyjnych. Pomogły mi wyjsc z depresji, uwolniły od bóli głowy i nerwicy. Nie biore juz długo i sie nie zanosi na powtorke, przed bylo o wiele gorzej. Antydepresant brałam około 3 lat, juz po pol roku odczułam wielka ulge, po chyba miesiacu brania dwoch zniknely bole glowy, ktore mialam codziennie 24 na dobe!!! I gdybym wczesniej sie przkeonała do leków to bym wczesniej wyzdrowiała. Jednak jak pisze w wielu postach wg mnie antydepresanty sprawdaja sie w przypadku nerwic, fobii, depresji i bóli somatycznych. Jezeli chodzi o pozostale choroby np schize to juz trzeba brac do konca zycia. Sa osoby tak zaburzone/chore ze niestety zaden lek im nie pomoze,jak pisal zaq tylko pozostaje wegetacja i jako takie funkcjonowanie. Co jeszcze moge napisac, w trakcie leczenia miałam regularne badania -wyniki mam od czasu brania doskonałe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CICHY1980, nerwica to choroba- leczy się ją jak kazdą chorobę- lekami.

nerwica to choroba duszy nie ciała.. a duszy nie wyleczysz tabletkami..

 

-- 26 mar 2014, 15:30 --

 

marwil, z perspektywy czasu jestem zadowolona, ze w koncu przekonałam sie do lekow antydepresyjnych. Pomogły mi wyjsc z depresji, uwolniły od bóli głowy i nerwicy. Nie biore juz długo i sie nie zanosi na powtorke, przed bylo o wiele gorzej. Antydepresant brałam około 3 lat, juz po pol roku odczułam wielka ulge, po chyba miesiacu brania dwoch zniknely bole glowy, ktore mialam codziennie 24 na dobe!!! I gdybym wczesniej sie przkeonała do leków to bym wczesniej wyzdrowiała. Jednak jak pisze w wielu postach wg mnie antydepresanty sprawdaja sie w przypadku nerwic, fobii, depresji i bóli somatycznych. Jezeli chodzi o pozostale choroby np schize to juz trzeba brac do konca zycia. Sa osoby tak zaburzone/chore ze niestety zaden lek im nie pomoze,jak pisal zaq tylko pozostaje wegetacja i jako takie funkcjonowanie. Co jeszcze moge napisac, w trakcie leczenia miałam regularne badania -wyniki mam od czasu brania doskonałe.

 

a jak długo nie bierzesz leków?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja biore juz wiele lat az mi sie nie chce pisac ile i nie moge zejsc.. i biore tylko dlatego ze mam wrazenie ze jest gorzej niz bylo wczesniej, wiec biore tą sertalinę.

A i zeby nie bylo ze ona mnie zbawia od wszystkiego, wcale nie, porostu ja przestaje to po paru mies jest bum.. :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja biore juz wiele lat az mi sie nie chce pisac ile i nie moge zejsc.. i biore tylko dlatego ze mam wrazenie ze jest gorzej niz bylo wczesniej, wiec biore tą sertalinę.

A i zeby nie bylo ze ona mnie zbawia od wszystkiego, wcale nie, porostu ja przestaje to po paru mies jest bum.. :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tytuł tego wątku może jest zbyt kontrowersyjny i naciągany, ale poniekąd sens jest słuszny :D Większość zaburzeń lękowych leczy się za pomocą psychoterapii. Taka jest prawda. sam latami pakowałem w siebie LPD licząc że mnie cudownie ozdrowią i życie będzie normalne. Niestety to tak nie działa. Leki ok, ale tylko po to, aby iść na psychoterapię. Bez wygrzebania przyczyny, poznania siebie leki nic nie załatwią. A już na pewno nie wyleczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×