Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki sopo, ja juz na kazdym forum piszę, ja jestem tu a on tam , znalazłam kontakt do psychologa, może jest jeszcze szansa zeby normalnie korzystał z życia , nie mozna sie zamykac w sobie, nie ma sekundy bym o nim nie myślała , miałam nadzieje ze jak przyjedzie do Niemiec zmieni otoczenie to otworzy sie ale nie pomyslałam ze u niego byc moze zaczyna sie jakas choroba, przynajmniej teraz juz wiem i zrobie wszystko by mu pomóc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HEJ WITAJCIE, JESTEM TU NOWA

 

Nie wiem czy to forum działa, ale chciałam podzielić się swoim problemem. Jestem obecnie na studiach magisterskich i zauważyłam, że nasiliła mi się fobia społeczna (tak mi się zdaje, że to mam). Otóż powiem tak - jeszcze przez 3 lata jako-tako było dobrze, obecnie kiedy jestem na wykładzie siadam w pierwszych rzędach (słaby wzrok), a większość wykładowców ma zwyczaj chodzić po auli i pytać... kiedy wykładowca schodzi z ambony, to mnie zalewają zimne poty... trzęsę się, a jak ktoś do mnie podejdzie to trzymam kurczowo palce, patrzę się w ziemię... Nie mogę też ludzi, bo ZDAJE MI SIĘ (wiem, że to moje wymysły) - że każdy się na mnie patrzy... to zaczyna być męczące.

 

Nie wychodzę z domu, opuszczam zajęcia. Do psychologa też się boję iść - moja terapia to był koszmar (dla mnie!). Pani psycholog była ładna, a nawet czasem podnosiła głos, co mnie wyprowadzało z równowagi. Bałam się jej...

 

Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Ostatnio nawet nie chcę widzieć chłopaka, jestem tak zamknięta w sobie...

 

Czy to jest ta fobia? Co mam robić??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobik90 może powinnaś zmienić psychologa ?.

Przede wszystkim rozmawiaj z kimś o swoich problemach (lub początkach problemów).

Jest chłopak to do niego..

 

Fobię społeczną mam jakieś 6 lat już :(.

Wyjście, które dopiero teraz wbiło mi się do głowy to “nie przejmować się“.

Jako tako działa i przynosi pozytywne nastawienie (jakiś zalążek motywacji).

 

Myślę, że Ty nie powinnaś się przejmować tym, że ktoś na Ciebie patrzy. Może się komuś podobasz ?, grzechem byloby nie spojrzeć.. ; )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobik90, witaj! :papa: Pozwolę sobie zacytować Hipokratesa, który jako jeden z pierwszych (prawdopodobnie) opisał człowieka z nadmiernym lękiem przed ludźmi: "Nie spotykał się poza murami domu, kochał życie w ciemności, nie znosił światła [...] nie zbliżał się do innych z obawy przed złym potraktowaniem, upokorzeniem, ze strachu, że zrobi lub powie coś głupiego, lub że się rozchoruje. Miał wrażenie, że każdy mu się przygląda."

 

Sam choruję (a właściwie chorowałem) na fobię społeczną od 16 lat, więc wiem co przechodzisz. Myślę jednak, że powinnaś udać się do psychologa (lub psychoterapeuty), aby to jednak osoba z odpowiednią wiedzą i wykształceniem stwierdziła czy aby na pewno zmagasz się z fobią społeczną, bo być może stres wywołują tylko określone przez Ciebie sytuacje. W takim wypadku terapia nie powinna zająć Ci dużo czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hobbyturysta, są dwie "szkoły" radzenia sobie z fobią społeczną: stopniowo i małymi kroczkami wchodzenie w kontakty i relacje społeczne albo rzucenie się na głęboką wodę - wszystko zależy od Twojej wytrzymałości psychicznej i odporności na lęk. Jednak jak się domyślasz, najważniejsza i tak jest motywacja, bez niej ani rusz. Z tego co pamiętam, ja akurat wybrałem najpierw pierwszą opcję - w czasie kiedy chodziłem do szkoły nawiązywałem kontakty z kim się dało, było to co najmniej ciężkie, biorąc pod uwagę też to, że z początku udawałem wesołego człowieka i musiałem być bardzo przekonujący. Ostatecznie plan wypalił. Kiedy szkoła się skończyła i zaczęło się prawdziwe, dorosłe życie rzuciłem się na głęboką wodę (było jeszcze sporo do zrobienia) wykorzystując techniki i doświadczenia z pierwszej metody. Plan również wypalił i jak na razie radzę sobie całkiem dobrze.

 

Oczywiście, powyższy opis nie zakładał korzystania z pomocy terapii (nie było mnie na nią stać w tamtym czasie, więc radziłem sobie sam), ale jeśli Cię stać na takową, to polecam ją gorąco! Z terapią czy bez, techniki są te same, jedyna różnica polega na tym, że w przypadku korzystania z pomocy terapeuty, nie musisz męczyć się sam i leczenie przebiegnie w znacznie krótszym czasie, a i pomoże Ci kiedy masz wątpliwości i nie wiesz co dalej robić - jednym słowem pokieruje Cię w dobrą stronę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, jakiś czas temu pisałam wam o tym, że muszę przeprowadzić wykład na uczelni i strasznie ale to strasznie się tego boję.. Chciałabym się z wami podzielić co mi z tego wyszło..

 

Oczywiście jak to ja, odkładałam ile tylko mogłam myślenie o tym co mnie czeka, uciekałam od tego.To dla tego nie wyrobiłam się z robieniem prezentacji, ponieważ zajmowało to więcej czasu niż myślałam. Na szczęście dla mnie i wyrozumiałość wykładowcy mogłam ten wyklad przełożyć na kolejny tydzień. I w związku z tym, musiałam w pierwszej kolejności przeprowadzić zajęcia ze studentami. Pomyślałam, że to będzie takie przygotowanie, przed tamtym wykladem i jak z tym dam radę to z tamtym na pewno. No było inaczej... Umiałam praktycznie wszystko na pamięć, ale z stresu lapiłam się jak kretynka w kartki, więc wykładowca myslał, że czytam. Bałam się z kolei zbyt długo czytać, że głos zacznie mi się załamywać więc od czasu do czasu próbowałam coś mówić z pamięci. Generalnie, pogubiłam się we wszystkim, skakałam po treściach jak idiotka i w ogóle z nerwów klepalam głupoty straszne. Nauczycielka powiedziała że zliczy mi tylko dlatego że nie jest podła.. Po tym załamałam się strasznie, przyszłam do domu, i zanosiłam się od płaczu. Na prawde nie wyobrażałam sobie jak mogę dać radę stanąć przed taką ilością osób i poprowadzić ten wykład. Następnego dnia powiedziałam że nie mam już nic do stracenia, bo się wykończę, schudłam chyba z 7 kg, od zaczęcia roku. Poszłam do psychiatry. Przepisał mi lek asentra 50 mg, który wzięłam wieczorem. Rano jak wstałam, czułam się po nim dziwnie. Mój chłopak wie, o tym jak bardzo się boję takich rzeczy, i pojechał ze mną, na prawdę bardzo mnie wspierał i wychodził do słownie z siebie, żeby odwrócić moją uwagę, od tego co będzie. Niemalże chciał ze mną wejść na ten wykład hehe, ale mu nie pozwoliłam.

Na prawdę nie wiem, czego to zasługa że sobie poradziłam. Jak już sala sie zapełniła, to jakoś nie przeraziło mnie to jak zwykle, baardzo starałam się nie nakręcać. Na początku wykładowca trochę mi się wtrącał, więc to mi na pewno pomogło. I to, że nie mialam, bardzo dużo wypisane na slajdach. Ale nie powiem, że nie było ciężkich momentów. Jak wykładowca przestał sie wtrącać, to czułam takie palące uczucie gorąca na karku, początkowo pomyslałam, no teraz to już po ptokach, pójdzie lawinowo, szybkie bicie serca, łamiący głos, itp. Ale a każdym razem, jak tak się działo, robiłam wszystko, żeby właśnie tak nie myśleć, odwracałam swoją uwagę. Robiłam, przystanki kiedy było trzeba. Generalnie myliłam, się często, ale się poprawiałam i jechałam dalej.. Nie wiem, jak mi się to udało znając mnie.. Mam nadzieję, że ta mała wygrana bitwa będzie początkiem wygranej wojny.. :)

 

Ale, się rozpisałam, będę wdzięczna jak ktoś przeczyta moją litanię, i napisze co o tym sądzi..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

olgra, jestem pod wrażeniem :D Pamiętam, jak czytałem Twój pierwszy post dotyczący tego wykładu i zastanawiałem się, jak zakończy się ta historia? A tu, proszę bardzo! :brawo::brawo: i jeszcze raz :brawo: Wybrnęłaś obronną ręką z całej sytuacji i dodatkowo zdecydowałaś się poszukać pomocy, co jest równie istotne jak Twój sukces na wykładzie. Tak trzymaj i życzę powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amarant_89 wybaczcie, że rzadko zaglądam tutaj. Dzisiaj znów siedziałam jak na szpilkach na wykładach.

Nie wiem, czy odważę się pójść znów do psychologa - przygnębiają mnie ładne i silne osoby (jak pisałam, taka była moja druga pani psycholog)

 

Skórki od paznokcie całe w krwi, długopisy obgryzione...

czasem myślę, że nie nadaję się do życia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobik90, rozumiem, że strach jest wielki, ale jeśli się przemożesz i pójdziesz do psychologa to zrozum, że jest to inwestycja w siebie. Powiedz teraz szczerze, czy wyobrażasz sobie znosić te katorgi jeszcze przez rok, dwa lata, a może i kolejne 10 lat? Wierz mi, że kiedy zauważysz że jest lepiej, nie będziesz chciała wracać do tego co jest teraz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

olgra, Brawo :) Ja bym nie dała rady, a przede mną ustna prezentacja na angielski (studia). Boję się, bo nie dość, że po angielsku, to jeszcze przed 15-20 osobami

 

Amarant_89, myślę o tym, ale jak chodziłam na terapię, to na końcu pani psycholog powiedziała mi, że (cytuję) "nic mi nie jest, wymyślam problemy". Martwię się, bo to była najlepsza przychodnia psychologiczna NA NFZ. Reszta lepszych, to płatne, a mnie na to nie stać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobik90, no cóż, z psychologami jest jak z każdym innym zawodem - jedni są stworzeni do tej pracy, a inni wręcz przeciwne. Więc, moja rada w tym wypadku jest taka - nie polegaj na opinii tylko jednego specjalisty, poszukaj kogoś innego. Moim skromnym zdaniem, jeśli wymienione sytuacje stanowią dla Ciebie problem, to rzeczywiście są problemem i trzeba zrobić wszystko, aby tego problemu się pozbyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobik90 Wiem, co to znaczy ustna prezentacja z angielskiego, tak samo jak Ty się tego bałam. Już na dłuugi czas przed, to przeżywałam. Na szczęście mam już w sumie 2 takie za sobą i na szczęście już nie będę mieć.

 

Szkoda, że taka pewność siebie nawet jak coś się uda, nie utrwala się na stałe :( Dziś znowu kiepsko się czuję, bo jutro mam znów jakieś durne przedstawianie :( Postaram się wyluzować i podejść do tego na spontanie, może jakoś to będzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przedstawienia mogą być bardzo fajne, jak się sobie trochę odpuści i właśnie pójdzie na spontan. Choć właściwie sam nie wiem co ja właściwie zrobiłem gdy przyszło mi publicznie zaliczać przed grupą emisję głosu. Trzeba było jedno zdanie wypowiedzieć na trzy emocjonalne sposoby. Nerwy mnie nie zjadły, nie, ja po prostu wpadłem w najgłębszą czeluść nerwowego piekła. Słabo mi już się robiło gdy przyszła kolej na mnie, ale gdy mnie wyczytano, wpadłem w amok chyba jakiś. Trochę jak z automatu wstałem i poszedłem na środek. Zrobiłem swoje i dostałem masę oklasków oraz propozycje by zainteresować się aktorstwem ;D. Nie bardzo nawet pamiętam co konkretnie robiłem, pamiętam jedynie że w pewnym momencie wykrzyczałem tak agresywnie to zdanie, inne jak filozof i strasznie przy wszystkim grałem ciałem odruchowo. Uczucie po, było piękne. Uskrzydliło mnie na cały dzień i zapomniałem w ogóle o ograniczeniach w mojej głowie. Chciałbym to powtórzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym fragmencie filmu autor mówi, że u części ludzi występuje silna reakcja w ciele migdałowatym na nowość, coś nowego. W sytuacjach społecznych jest dużo nowych nieprzewidywalnych sytuacji, zwłaszcza w kontakcie z samymi ludźmi.

 

(Social Anxiety Documentary: Afraid of People )

 

W eksperymencie z noworodkami niektóre płakały na widok nowych poruszających się blisko nich zabawek, a inne nie reagowały na to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mogę się natomiast "pochwalić", że miałam dziś załatwić sobie praktyki. już, powiedzmy, byłam na to zdecydowana (trochę to odkładam przez wzgląd na ciągły kontakt z ludźmi) ale podeszłam pod wyznaczony adres. okazało się, że miejsce jest w środku zamkniętego osiedla. z daleka zauważyłam, że są troje drzwi (nie wiem czy dobrze to odmieniam) i kompletnie nie wiedziałam do których powinnam podejść. pod fobię mogę podciągnąć to, że wielu ludzi spacerowało w pobliżu plus wszędobylskie okna wokół nie pozwoliły mi dokonać tego kroku żeby któreś z tych chole*nych drzwi otworzyć. boję się co będzie potem... jeśli w końcu uda mi się załatwić te praktyki. jak ja sobie w ogóle poradzę - nie wiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

warrior11, to miłe :)

 

Jednak kiedy wierzę, kiedy czuję, że mi się poprawia, kiedy dzieje się lepiej, to wszystko się wali.

Jakby na przekór...kiedy myślę źle - są fajne sytuacje, kiedy pozytywnie wibruję - wtedy wszystko się wali.

 

Niszczy mnie to,że miałam inne wyobrażanie o życiu. O świecie. Myślałam, że wszystko jest takie proste...

 

Jak pisałam szukam pracy - kiedy już mija pół roku, i miałam tylko jeden telefon...no cóż- ciężko wtedy myśleć pozytywnie...ciężko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobik90,

Nikt nie powiedział,że będzie prosto i lekko..

nie ulegaj też magicznemu myśleniu,że gdy jest dobrze,to zaraz musi być źle,

właśnie trzeba wierzyć,że się uda,że będzie dobrze,mimo wszystkich trudów i cierpień,

przez które musisz przejść,aby osiągnąć swój cel...

a brak pracy to jest bardziej wina systemu a nie Twoja ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×