Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Mam na imie Łukasz mam 24 lata od okolo roku zauwazylem u siebie nierówne źrenice (lewa wyraznie wieksza od prawej) reakcja na światło słoneczne prawidłowa obie malutki, reakcja na światło Ciemne przy oswietleniu latarka jedna robi sie malutka druga (ta szersza) zmniejsza sie i jest maltuka jednak nadal widac roznice w wielkosci. jak przytzymam przy niej latarke tak jakby delikatnie pulsuje jakby odpuszczala na to swiatlo zdrowa zrenica natomiast robi sie mala pod swiatlem i taka zostaje a ta druga jest mala lecz jakby pulsowala ( wieksza mala wieksza mala) tak wiec ta reakcja powiekszonej zrenicy na swiatlo jest nieco dziwna.

Codziennie mam dziwne uczucie ucisku lewej strony gowy: okolica skroni kosci policzkowej czasem promieniuje do zebów i zatoki nosa. Bój jakby migrenowy po strone wlasnie tej szerszej źrenicy jednak nie jest jakis super mocny nie mam wymiotów zaburzen równowagi itp. badal mnie neurolog mlotkiem latarka i powiedzial ze nic nie widzi nawet powiedzial ze zrenice mam rowne ale wydaje mi sie ze uwaznie tego nie sprawdzil kiedy ja w 100% jestem pewien ze mam codziennie nierówne i lewa jest znacznie szersza - pytam inne osoby z otoczenia jak to widze i one mi potwierdzaja nawet pozatym lustro mnie nie oklamie... do tego dochodzi jeszcze uczucie mocn bijacego tetna głownie jakby w szyji tez z lewej strony, tez mam powiekszony wezel chlonny ten pod lewa szczeka.. i szumy uszne.. bardzo sie martwie ze to tętniak :( szyji głowy... mialem robioną TK głowy z kontrastem jednak to nie bylo Angio tylko zwykle TK z kontrastem do reki w zyle.. Prosze mi powiedziec co mam robic jakie badanie co powiedziec lekarzowi jak mu udowodnic ze zrenice sa nie równe skoro na swiatlo reaguja.. jakie prawdopodobienstwo jest ze to Tętniak? nie moge przez to normalnie zyc codziennie ten scisk jakby mrowienie na kosci policzkowej, w skroni... mam juz dosc i nie wiem gdzie szukac pomocy :(

 

 

te źrenice, to mocne tętno, ten dziwny scisk lewej czesci głowy, skroni, kosc policzkowa czasmi jakby w nosie kolo oka.. szumy uszne uczucie zatkanego lewego ucha wszystko z lewej strony przeciez to typowe objawy dla tetniaka dlaczego nikt mi nie moze pomoc... mialem TK z kontrastem zwykle i nic bylem u neurologa to mi wmawia ze mam rowne chociaz nie sa rowne to ze reaguja na swiatlo... moze poprostu nie widzi tego pomocy!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Łukasz, ja również miałam obsesję na punkcie tętniaka.

Z tego co piszesz to prawdopodobieństwo, że go masz jest praktycznie zerowa. Jeśli TK z kontrastem wyszło prawidłowo to nie masz powodów do niepokoju-angio jest badaniem, które zleca się JEŚLI w TK wyjdzie coś niepokojącego. Mój neurolog mówił, że TK z kontrastem wykryje każdą większą zmianę.

Skoro lekarz nie zauważył różnicy w źrenicach to musisz mu zaufać, jeśli jednak bardzo Cię to niepokoi możesz dla spokoju iść do okulisty i zrobić badanie dna oka-nawet jeśli jest jakaś różnica w wielkości źrenic może ona wskazywać na np. jaskrę, albo migrenę.

Jednostronny ucisk, który opisujesz może wskazywać na migrenę właśnie.

Jakie masz ciśnienie?

Leczyłeś się kiedykolwiek na nerwicę, depresję?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

potrzebuje-pomocy-to-utrudnia-zycie-t46717.html

 

Tak wiec jestem po wizycie u pani psychiatry. Wyjatkowo wizyta przebiegła "miło" i Pani psychiatra uznała ze mam Fobie społeczną.

Pani doktor stwierdziła ze są dwie metody leczenia , psychoterapia i farmakologia. Stwierdzila ze o ta pierwszą Cieżko na NFZ a nie jest psychoterapeutka wiec może przepisac mi leki.

Najpierw mialem miec przepisane środki antydepresyjne, jednak na początek mam przepisany Pramolan 3x dziennie, i kolejna wizyte za miesiąc. Czytałem opinie o pramolanie ale sa dość "rozbierzne", Wiem ze każdy organizm jest inny ale jak brałem po 1 tabletce (przez 2 tyg) czułem taki wewnetrzny niepokój , ale fukcjonowałem. Pomógł komuś ten lek, przeczekał ktoś pierwsze skutki uboczne? jak lek działa na was po pewnym czasie? Prosilbym o odpowiedzi.

 

P.s zamiesciłem na poczatku link do mojego poprzedniego wątku , może akurat komuś pomoże. Pozdrawiam Łukasz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Dzieki za odpowiedz, dno oka mialem 2 razy pole widzenia tez i jest wszystko ok okulistka tez mnie uspokojala mowila tylko ze do spokoju moge zrobic rezonans bo jest dokladniejszy...

 

 

bylem tez u psychiatry i mam ponoc nerwice lekowa jednak to zaczelo sie od zrenicy.. wczesniej bylo ok nie bale sie o nic i nie wpatrywalem tak w siebie, z tego co wiem tetniaka ciezko wykryc, ze tylko angio go wykryje... dlaczego wiec te zrenice mam nierowne caly czas (procz slonecznego dnia) i dlaczego odczuwam ten ucisk lewej strony glowy (skron kosc policzowa zeby nos i zatkane ucho)

jeszcze nie pisalem ze lewe ucho (strona duzej źrenicy) jest jakby zapchane i przy ostrym dzwieku mi strasznie jakby mloteczek wali taki szelest jest... mówisz ze to nie objawa tetniaka? jest ponoc jakis tetniak w zatoce albo w tetnicy szyjnej ktora przechodzi przez te obszary ciala..

 

co to moze byc skoro nie tetniak? jedyne co mam potwierdzone to krzywa przegroda nosowa migdaly do usuniecia, nadwzrocznosc, zespol suchego oka..

 

 

moze to cos w klatce piersiowej?

 

skad ta zrenica i ten ból głowy? co robic do kogo isc co mam zbadac? nie chce tak zyc z tym ...

 

-- 08 sty 2014, 22:53 --

 

cisnienie mam ok poza tętnem zawsze jest ponad 80 tak 83 86 czasami 91 a reszta idealna..

 

z tego co mowili lekarze to objawy mam neurologiczne i ze od stresu zrenice jak juz to sa obie duze a nie rozne.. a skoro jak sie obudze i juz takie mam to w ogole..

 

 

na 100000% nie mam tak od urodzenia

 

-- 08 sty 2014, 22:55 --

 

jeszcze jedna sprawa co z szyja? czuje w niej mocno puls nawet skura mi pulsuje moze to w szyji jest ten tetniak.. czytalem ze tetniak tetnicy szyjnej wewnetrznej wlasnie najczesciej daje poszerzenie jednej zrenicy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Prosiłbym Was o zdiagnozowanie mojego problemu, czy jest to nerwica, czy może coś innego.

Mój problem postaram się opisać najlepiej jak to jest możliwe.

 

Jestem osobą nieśmiałą, długo otwieram się przed nowymi ludzmi, a również w kontaktach ze znajomymi których znam już kilka/kilkanaście lat również potrafie się "zakręcić". Czasem mam tak tak (czyli w praktyce bardzo często) że jestem bardzo zdenerwowany podczas rozmowy ze znajomymi. Znam te osoby już kilka lat, wiemy o sobie prawie wszystko, a ja się bardzo stresuje podczas rozmowy, nie wiem co mam odpowiedziec, nie potrafie zartowac i prowadzic naturalnej rozmowy. Często zapada niezreczna cisza, a ja zeby ja przerwac klepie glupoty. rowniez podczas spotkan w towarzystwie "wiecej osobowym" tj przykladowo 3 znajomych mam problem, malo sie odzywam, mam problem z wyglaszaniem wlasnego zdania, a jak juz cos mowie to mowie to w taki niepewny sposob ze te osoby nie traktuja tego powaznie. A jak juz mam przy tych osobach wykonac jakies rzeczy manualne to jest wogole katastrofa. Cos mi upadnie, cos przewroce, wszystko robie nieporadnie. Podczas poznawania nowych ludzi rowniez mam problemy, jak juz zaczne z kims rozmawiac to podczas rozmowy czuje taki "ucisk w glowie", zamroczenie ze nie moge sie skupic na tym co ta osoba mowi. Z reguly konczy sie to na odpowiedzi "tak, ok, fajnie, hehe" i koniec rozmowy. Z reszta taki "ucisk, zamroczenie na głowie" czuje rowniez podczas rozmowy ze znajomymi. Słabo rowniez dogaduje sie z rodzina, mam dwoch kuzynow w swoim wieku, z zadnym nie utrzymuje blizszego kontaktu, bo poprostu nie potrafie z nimi rozmawiac. Rowniez przez pozostala rodzine jestem postrzegany jako cichy, spokojny, malo pewny siebie. Zacząlem czytac ksiazki na pewnosc siebie i teraz jest troche lepiej, lecz nadal jest daleko do idealu. Przez ostatnie dwa tygodnie, zyskalem pewnosc siebie, rozmawialem, smialem sie, zachowywalem sie naturalniej, lecz ta pewnosc siebie gdzies uciekla i znowu jest zle. Zle chodz troche lepiej niz bylo kiedys. Bylem swobodny w wypowiedzi, lecz nadal nie potrafilem sie zachowywac na tyle pewnie i naturalnie zeby np sie szturchac, zaczepiac i wyglupiac. Bylem swobodny w wypowiedzi. lecz nie w zachowaniu.

Drugim problemem ktory mi strasznie doskwiera, jest "wieczne zamyslenie". Czuje taki jakby ucisk, "kask" na glowie. Bladze caly czas myslami niewiadomo gdzie, jak ktos cos do mnie mowi to czesto nie wiem co powiedzial, co chcial. Dzis np dostalem karteczke z zakupami, poszedlem nie myslac o tym przywiesilem ja na lodowke, a za 3 min mowie do mamy zeby mi napisala w koncu ta kartke z zakupami bo chce isc. Potrafie isc do lazienki z zamiarem mycia zebow, a sie "otrzasam" z nalanym szaponem na rece (!!). Ostatnio nawet wypadlem samochodem z drogi i uderzylem w drzewo, bo jechalem tak zamyslony. Na szczescie predkosc nie byla duza i nic mi sie nie stalo. Czesto jestem tak zamyslony i zestesowany, ze nie potrafie zrozumiec co ktos do mnie powiedzial. Robie tez wiele rzeczy na raz, rzadko tylko jedna w danym momencie. Potrafie na przyklad przy skladaniu rzeczy do szafy w miedzyczasie podejsc do komputera, sprawdzic np fb, potem isc zamyslony do kuchni, wrocic (bo w sumie nie wiem po co tam poszedlem) i dalej skladac rzeczy. Dzis udalo mi sie nawet to zamyslenie pokonac, niestety tylko na okolo godzine. Powiedzialem sobie sam do siebie na glos, ze nie chce tak zyc, chce kontrolowac sytuacje i miec panowanie nad tym co robie. I nagle caly ucisk z glowy zszedl, a ja bylem skupiony i skoncentrowany na tym co robie tu i teraz. Niestety tylko na jakis czas. Mam tez problem z motywacja, odkladam wiele rzeczy na potem i ich nie realizuje, albo sie bardzo dlugo do nich zabieram i nie robie ich do konca.

Moj problem dotyczy raczej jakiegos nienturalnego leku, stresu, braku pewnosci siebie i niesamowicie uciazliwego zamyslenia. Pomozcie mi prosze jakos to nazwac i okreslic co to dokladnie jest.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest NERWICA, ale dla pewności i spokoju odwiedź jakiegoś terapeutę, zrób badania... żebyś się nie zamęczał.

 

Umysł skupiony na objawach somatycznych co budzi lęk i stres powoduje zawężenie uwagi

i tak głębokie skupienie na swoim zdrowiu że już nic innego się nie liczy.

Ja swego czasu się ocknęłam idąc środkiem ulicy prosto na przeciw jadącego samochodu.

Taka byłam zamyślona! (na teraty zyciowe i zdrowotne)

O wkładaniu kluczy do lodówki nie wspomnę.

 

Podobne odczycia podczas rozmowy do Twoich opisałam w innym wątku "Problem z emocjami podczas rozmowy".

Czasami to mija, czasami wraca (podczas stresów).

Myślę że to jakaś forma "fobii społecznej" i nadmiernego podświadomego skupienia się na sobie i ewentualnych

reakcjach innych.

Lęk przed brakiem akceptacji.

Niestety mówiąc najkrócej brak wiary w siebie i niskie poczucie wartości.

I to jest klucz to wyjścia z tego problemu.

Kiedy poczujesz się dobrze sam ze sobą przestaniesz analizować swoje samopoczucie, reakcje innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej kochani..ja tez zmagałam sie z nerwicą, mnóstwo objawów dramat, koszmar ale da sie wyjść z tego , naprawdę ..najważniejsze jest aby stawić czoła zawodnikowi a nie się go bać , pamiętam jak ja szukałam wsparcia gdzie się dało, na forach, chatah, wszeeedzie... rozmowa z obcymi osobami duzo mi dała, potrafia lepiej wysłłuchac i zrozumiec niz najblizsza przyjaciólka. dlatego teraz ja mogę z kimś pogadać, cos podpowiedzieć...gg 50159893

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Chciałbym dowiedzieć się czy ktoś ma podobne objawy nerwicy lub czy to wogóle są objawy nerwicy ponieważ większość objawów tj. duszności, lęki, irracjonalne myśli, derealizacja i depersonalizacja, ciągłe zamartwianie się stanem zdrowia i strach przed zwariowaniem występuje. Najbardziej irytują mnie problemy ze wzrokiem (tomograf nic nie wykrył, okulista też, neurolog stwierdził że jestem zdrowy) które objawiają się tak że gdy np. czytam książkę to widzę kątem oka jak światło miga na zasadzie szybkie zmiany ciemniej - jaśniej mimo że światło w rzeczywistości nie miga bo inne osoby tego nie widzą (prosiłem o baczną obserwacje źródła światła ). Kolejnym problemem optycznym jest to że gdy np patrzę się na podłogę to czasami wydaję się ona jakaś wypukła, przybliżona i nienaturalna albo gdy czytam książke to literki wydają się drgać/falować/pływać jakby przesuwały się o milimetr w różne strony. Podobnie jest z księżycem gdy wychodzę z domu wieczorem i patrzę na księżyc to nie mogę się na nim skupić a on drga... Nie należe do osób zamartwiających się ciągle i słabych psychicznie ale ostatnio pod wpływem nerwicy to się zmieniło i tak jak kiedyś nigdy bym nie poszedł do lekarza z własnej woli tak teraz szukam pomocy u różnych. Dodam że leczyłem depresje i nerwice lekiem SSRI który pogorszył sprawę a teraz biorę SSRE i wydaję się troche lepiej ale nie jestem zwolennikiem tabletek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim.

 

jakiś czas temu opisywałem gdzieś na forum swoją historię( LINK ) ale post przepadł a i ja o nim zapomniałem.

 

Teraz zdecydowałem się tutaj napisać bo znów bardzo dokuczają mi nerwy :S Dawniej nerwy dotyczyły najczęściej dolegliwości z brzuchem(mam zespół jelita drażliwego, wszystko jest dokładniej opisane w tamtym poście), a teraz od pewnego czasu te dolegliwości prawie ustąpiły, troche przez leki, troche przez bardzo bardzo ścisłą diete. No i oczywiście jak to bywa z nerwami, ustąpiło tamto a pojawiło się co innego. Codziennie mam trwające ponad pół godziny ataki paniki(typowe, duszności, kluska w gardle, bicie gorąca, pocenie się, nogi z waty itp). Już nie moge tego znieść. Przyjeżdżam na uczelnie i przez pierwszą godzine zajęć modle sie zeby to już przeszło. Codziennie. Ale już nie mam siły, dziś już nie pojechałem bo już w domu mnie ściska w gardle i wiem, że jak tylko pojadę to znowu sie zacznie :< :< Nie mogę już, mam dość, tak sie nie da żyć :( miewałem już wczesniej ataki paniki(lecze sie juz na te nerwice ok. 2 lata, a mam pewnie dłużej bo zawsze byłem nerwowy), ale te ataki były może raz na miesiąc, może 2, no i przede wszystkim krótsze. A teraz takie długie i straszne, że już nie mogę. Nie umiem sobie z tym poradzić, próbowałem iść na przekór, ale to nie mija, codziennie jest to samo. A jak już sie uspokoi to jestem wykończony jakbym dopiero co ukończył maraton. Jak żyć, jak studiować :S Nawet nie marzę o jakichś rozrywkach, o cieszeniu się życiem, bo nic mnie nie bawi, nie mam ochoty nigdzie wychodzić, postawiłem sobie cel, żeby ukończyć te studia, bo zawsze o tym marzyłem, ale jest cholernie ciężko(nie z zajęciami. z życiem.). pozdrawiam ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Suicide_silence, miałam tak samo w liceum. dlatego stwierdziłam, że studia dzienne w moim przypadku bedą jeszcze większa męką. dlatego zdecydowałam sie na zaoczne. i podobnie jak Ty wycofałam sie z życia towarzyskiego. przez ten ciągły niepokój i brak pewności siebie.

Dobrze, że masz cel. Trzymaj się tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Suicide_silence, bierzesz jakieś leki? Próbowałeś terapii?

Tak jak pisze barbieturan-dobrze, że masz cel. Pewnie ciężko teraz myśleć pozytywnie, ale poddanie się, to najgorsze co możesz zrobić. Rzucenie studiów dałoby tylko chwilowe uczucie ulgi, a później będzie gorzej.

Ja póki miałam cel-studia-jakoś dawałam radę (no i leki+terapia), a po nich czarna dziura. Ty masz ataki paniki pół h dziennie, ja miałam ataki co 30 min przez kilka miesięcy (zanim znów zdecydowałam się na wizytę u psychiatry). Wpadłam w błędne koło: siedziałam rok w domu, bo tak źle się czułam-tak źle się czułam, bo siedziałam w domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bierzesz jakieś leki? Próbowałeś terapii?

 

yes & yes. Dokładniej to wszystko opisałem tutaj. Biorę Oriven 2x75mg od grudnia, wczesniej przez 1,5 roku brałem arketis 2x20mg. No i na noc miansec 30mg. Próbowałem terapii z trzema psychologami, ale nie widziałem sensu.

 

-- 19 mar 2014, 10:43 --

 

ja miałam ataki co 30 min przez kilka miesięcy

 

btw. wyszłaś z tego jakoś ? :S da się w ogóle wyjść z tej cholernej nerwicy ? :< Co za beznadziejna choroba, jak sobie dam rade z jednym to zacznie sie co innego i tak w kółko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yes & yes. Dokładniej to wszystko opisałem tutaj. Biorę Oriven 2x75mg od grudnia, wczesniej przez 1,5 roku brałem arketis 2x20mg. No i na noc miansec 30mg. Próbowałem terapii z trzema psychologami, ale nie widziałem sensu.

 

1,5 roku brałeś paro, mimo, że nie pomagało? Nie rozmawiałeś z lekarzem o zmianie leku, dołożeniu czegoś? Niektórzy latami dobierają odpowiedni dla siebie lek, to niestety często jest loteria, który lek jak zareaguje w naszym przypadku.

I zero poprawy na orivenie?

A terapie w jakim nurcie były?

 

btw. wyszłaś z tego jakoś ? :S da się w ogóle wyjść z tej cholernej nerwicy ? :< Co za beznadziejna choroba, jak sobie dam rade z jednym to zacznie sie co innego i tak w kółko.

 

Wyszłam to pewnie za duże słowo, ale na dzień dzisiejszy czuję się dobrze. Od 5 lat leczę się (nerwica, depresja, zab. osobowosci), miałam 2 letnią remisję i rok temu znów wszystko się zaczęło od nowa więc pewnie ciężko z tego wyjść...niestety....

Ale z napadów lękowych wyszłam (odpukać!!!), mój lekarz świetnie dobrał mi leki. Mimo, że początkowo nie było idealnie to bardzo jestem wdzięczna mojej pani doktor, że była odporna na sugestie dotyczące zmiany leków. Dopiero maksymalna dawka i dodatek miansy mnie uwolnił od napadów lęku i co ważniejsze dla mnie -NN (napady paniki to nic w porównaniu z natrętnymi myślami).

Póki co nie nastawiam się na nic, wiem, że organizm może przyzwyczaić się do sertraliny i może przestać działać- cieszę się chwilą obecną i próbuje zorganizować sobie terapię (mimo, że jedna za mną) póki jeszcze mam dużo energii :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku dni zastanawia mnie jedna rzecz, czy masturbacja rozpoczęta w młodym wieku, przez religijną osobę, potem poczucie winy, traumatyczne spowiedzi, lęki, że coś się stanie złego, a człowiek żyje w grzechu, ciągi nieczystości (kilka dni pod rząd po kilka razy dziennie), mogą przyczynić się do powstania nerwicy lękowej ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po paro byly efekty przez trochę ponad rok a potem jakby przestalo dzialac i zmienilismy na oriven, ktory sprawil ze przestałem sie juz martwić brzuchem. A teraz meczy mnie ciagla dusznosc i ataki paniki nawet w domu.. wzialem lorazepam i troche ucichlo. W terapiach nie widze sensu bo jedna pani psycholog zyla w innym świecie chyba, inna ciagle kazala cos wypełniać, a do jednej to chodzilem z 3 miesiace i ani sie z tego nic nie dowiedziałem, pani szukała jakichs powiązań z przodkami, no bez sensu dla mnie. Psychiatre mam swietnego, on mi zawsze cos doradzi, wytłumaczy jak te nerwy działają itp. A opowiadanie pani psycholog jak wspominam dziecinstwo itd jest strata czasu. Nigdy nie bylem za pójściem do psychologa, ale próbowałem, a teraz to juz sie kompletnie zrazilem.

 

-- 19 mar 2014, 16:09 --

 

Od kilku dni zastanawia mnie jedna rzecz, czy masturbacja rozpoczęta w młodym wieku, przez religijną osobę, potem poczucie winy, traumatyczne spowiedzi, lęki, że coś się stanie złego, a człowiek żyje w grzechu, ciągi nieczystości (kilka dni pod rząd po kilka razy dziennie), mogą przyczynić się do powstania nerwicy lękowej ?

 

moze nie jestem znawca ale mysle ze moze. Szczególnie lęk przed spowiedzia. Co do reszty.. no to chyba raczej natrętne mysli ze cos mogloby sie stac. Ale sprawa wydaje się do opanowania, isc do spowiedzi do ksiedza ktory nie krzyczy ani nie bije, przestac sie masturbowac(znalezc chlopaka/dziewczynę) i powinno pomoc. Bog wybacza przy każdej spowiedzi, ale nie tylko, jesli wiesz ze zle zrobilas i Cie to dręczy to Bóg Ci wybaczy.

Co do masturbacji to ok, to jest grzech ale w wieku dojrzewania kazdy poznaje swoja seksualnosc i chyba lepiej juz w ten sposob niz wpasc w gimnazjum czy liceum. Ok koniec mądrości^^ ;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

na to forum trafiłem przypadkowo (skierowało mnie z googla do wątku z filmami :)), ale jednak w idealnym momencie...

 

Mam 26 lat, skończone studia techniczne. Zawsze byłem osobą nieco spokojną, nieśmiałą, może trochę bardziej stresującą się od innych, ale nigdy nie przekraczało to norm. Ot, pospolity stresik przed nowymi rzeczami. Nigdy też nie miałem np. lęku przed samą szkołą (uczniem byłem wzorowym) W życiu byłem pogodny, żywy, z mnóstwem zainteresowań, aktywy, lubiany. Wszystko jednak było w normie, czasami tylko stres przed konkretnymi ważnymi sytuacjami.

Po studiach przyszedł czas na zaczęcie pracy i oczywiście zmianę stylu życia (zacząłem mieszkać sam, na swoim, bez rodziców). W moim zawodzie nie miałem więszych problemów ze znalezieniem pracy. Wiadomo - nowe rzeczy, troche nauki na początek, ale atmosfera była ok i radziłem sobie podchodząc do tego z dystansem i na luzie. Było jednak kilka aspektów, któe w tej pracy mi się nie podobały i wiedziałem, że na zawsze tam nie zostanę. Po pół roku zmienił mi się kierownik i sytuacja zaczęła się pogarszać. Coraz mniej chętnie pracowałem, coraz gorzej sięz tym czułem, szczególnie ze względu na nacisk na zadania, z którymi byłem pozostawiony sam sobie i nie bardzo sobie z nimi radziłem. W głowie zaczął pojawiać się plan odejścia i zacząłęm nawet poszukiwać innej pracy. Pojawił się lęk przed pójściem do pracy. Każdy poranek to katorga. Co prawda na miejscu ciśnienie mijało, okazywało się że nie jest tak źle, ale nazajutrz było to samo. Zacząłęm unikać pracy, urlop, chorobowe. Zdarzało mi się brać urlop na żadanie, bo po prostu rano byłem tak znerwicowany że nie dawałem rady tam iść. Musiałem odejść i udało się...

 

W nowej pracy nie czułęm tego lęku, byłem wyluzowany, może aż za bardzo. Lęki minęły, a w życiu osobistym też ukłądało się dobrze. Tak cieszyłęm się że uciekłęm z poprzedniej pracy, że nie przykłądałem się do tego co robiłęm w nowej. A że nie było to nic super ambitnego dla mnie to przechodziłęm obok tej pracy bez emocji, nie liczyłęm tam na jakąś karierę, co jednak miało swój efekt w tym, że po miesiącu mnie zwolniono. Trudno się mówi i tak nie czułęm tam "tego czegoś". Powoli szukałem czegoś nowego...

 

Po dwóćh miesiącach siedzenia w domu (wykorzystanych mało efektywnie - czuję że trochę zmarnowałęm ten czas, głównie przed komputerem w domowej strefie komfortu. Był to też okres mocnych rozmyślań co do przyszłości, marzeń, pasji oraz tego co chcę w życiu robić - i czy na pewno jest to branża w której jestem?...) znalazłęm nową pracę. I był to najwyższy czas, bo środki na życie się skończyły. Praca w moj branży, bardzo ambitna, w której dużo do nauki, wyzwanie. Motywacja jednak była, szczególnie że waruki płacy dobre.

Pierwsze dwa tygodnie to wdrożenie, szklenia, nauka i zdałem sobie sprawę, że dużo z tego czym mam się zajmować ledwo umiem,a w około sami specjaliści. Nie czułem jednak parcia, żeby douczać się w domu, a może czułem ale nie chciałem... Napięcie we mnie trochę rosło, w dodatku w głowie powiększała się myśl, że to nie jest to co mnie pasjonuje, w czym widzę siebie zawodowo. Moje plany i marzenia są inne, a tutaj, w tej branży bardziej spełniam oczekiwania innych (no bo te 5 lat studiów), przymuszam się, "nie czuję tego".

 

W poniedziałem rano pojawił się mocny lęk spowodowany tym wszystkim co opisałem. Głównie przed tym, że mam tyle nowego do ogarnięcia, żę nie dam rady, a dodatkowo nie chcę bo to nie to co chcę robić. Nie mogłem nic zjeść, skręcony brzuch, chodziłęm nerwowo po pokoju próbując się uspokoić. Nie dałem rady, zadzwoniłem że nie przyjdęz jakiegoś tam powodu. Myślałem że 'kupiłem' sobie 24h na to żeby się ogarnąć, zresztą ciśnienie ze mnie zeszło (by powrócić wieczorem). Na drugi dzień to samo. Trzeci jeszcze gorzej, nawet nie mogłem już zadzwonić, że mnie nie będzie - wysłałem smsa. Wiem, że przeginam pałę, dzisiaj znowu nie dałem rady i chyba już nie dam. Jutro rano idę porozmawiać co dalej, bo w sumie zacząłęm pracę i na starcie już zrezygnuję. Boję się tego jak to będzie, jak to rozegrać, jak z pracodawcą. Myślę, że może to moment kiedy faktycznie rzucę tę branżę, zajmę się tym co mnie pasjonuje i tam poszukam pracy, choć to pewnie będzie dziwnie widziane w moim otoczeniu. Nie wiem.

 

Mocno się rozpisałęm, ale to moja historia...

 

Lęki do pracy, nie umiem ich przełamać. Nerwica lękowa? Może czas na rewolucję, zmianę, pójście za pasjami i wtedy wyjdę z tego problemu? Co sądzicie, co radzicie?

Czy mam iść do psychologa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

Z góry dziękuję za możliwość opisania swojego problemu.

Mi nadzieja już się skończyła...

Rok temu, przed maturą pojechałam oddać krew. Po oddaniu wsiadłam do MPK, a tam zemdlałam. Obudziłam się w karetce pogotowia, wiozącej mnie do szpitala, gdzie spędziłam cały dzień pod kroplówkami. Po tym incydencie wszystko było w porządku... do momentu kiedy potrzebowałam skorzystać ponownie z publicznej formy transportu. Wsiadłam do busa (1h podróż) i całą drogę siedziałam nad reklamówką, gdyż wydawało mi się, że lada moment zwymiotuję... tak się jednak nie stało. nigdy nie miałam choroby lokomocyjnej, często przemieszczałam się busami do większych miast, nigdy to nie stanowiło dla mnie problemu, a tu: nowość... nieprzyjemna. w każdym bądź razie jechałam na imprezę studencką, na której posiedziałam kilka kwadransów i zmyłam się do hotelu, gdyż tak mnie bolał brzuch i chciało mi się wymiotować, że ani jeść, ani pić, ani tańczyć... następnego dnia, po śniadaniu miałam wracać do domu, busem. i wtedy się zaczęło - PIERWSZY ATAK. na przystanku przewróciłam się na ziemię, gdyż ból brzucha i chęć zwymiotowania była tak silna, że nie dało się wytrzymać. po chwili omdlałam na chwilę. był przy mnie mój chłopak, który po godzinie usilnego próbowania powrotu do domu postanowił jechać ze mną. w busie omdlałam kolejne kilka razy... i tak się zaczęło. miałam jeszcze 2 matury przed sobą, z niemieckiego, do których byłam najlepiej przygotowana. na jednej z nich omdlałam 2 razy i maturę musiałam pisać za zgodą Ministerstwa Edukacji w czerwcu. (92% - byłam naprawdę przygotowana). całe wakacje miałam do d***, nie mogłam normalnie zjeść, zaczęłam bać się wychodzić z domu, kiedy omdlewałam np. w parku na ławce ludzie mieli mnie za narkomankę. jedynie nic mi się nie działo po alkoholu, ale starałam się go nie nadużywać, wiadomo - z jednej choroby w drugą... przyjęto mnie na studia, ale ból brzucha przy myśli o studiach stawał się nie do wytrzymania. musiałam zrezygnować z marzeń. od pierwszego omdlenia zrobiłam gastroskopię, usg brzucha, TK, EEG, badania krwi itp. miałam ostre zapalenie żołądka, które szybko wyleczyłam, a dalej jest tak samo. od września chodzę na terapię do psychologa, ale to nic nie daje, ból jest względnie fizyczny, na podłożu lękowym, stresowym. przykładowa sytuacja: 12 lat grałam w teatrze i to była moja pasja, teraz pójście do teatru to niewyobrażalny ból. zamknięte pomieszczenie, gdzie są inni ludzie (jak w MPK). robi mi się gorąco, piszczy w uszach, ten ból... i efekt murowany. o pracy nie ma mowy, próbowałam, ale po 3 tygodniach omdlewania sama zrezygnowałam, ze strachu. nigdy niczego się nie bałam, a teraz każda przyjemność zamienia się w męczeńską walkę ze sobą. pójście do lekarza i czekanie w kolejce, kino, teatr, wyjazd, szkoła, spotkania ze znajomymi, koncerty - to mnie wykańcza.

od stycznia uczęszczam do psychiatry. dostałam SULPIRYD 50, który nic nie pomaga, także ostatnio lekarz zwiększyła mi jego dawkę i szczerze, jest jeszcze gorzej. mam silną depresję, płaczę codziennie, nie chcę żyć, nie tak...

kiedyś miałam wszystko, szkołę, teatr, muzykę, śpiewanie, plastykę, konkursy, koncerty, pracę, stowarzyszenia, wycieczki, akcje charytatywne ... a teraz? siedzę zamknięta w czterech ścianach. nie mam powodów do zmartwień. rodzina mnie rozumie, chłopak jest ze mną przez cały ten okres, przyjaciele interesują się moim zdrowiem, ale ja nie mam siły się z nimi spotykać.

marzę o tym, żeby wrócić do zdrowia i stanąć na nogi, ale nie mam już siły z tym walczyć.

ból jest nieznośny, boli w okolicach żołądka, podczas ataku ciężko mi oddychać. przepona boli, muszę małymi wdechami nabierać powietrza. dostaję ataku paniki i wybucham płaczem. dodam, że nauczyłam się nieco kontrolować mdlenie i potrafię ustań przez okres ataku na nogach. takich ataków mam ok. 100 w ciągu dnia. są to skurcze.

BŁAGAM, jeśli ktoś to przeczyta i wie, jak poradzić sobie z takim schorzeniem.... błagam pomóż mi. nie mam nawet 20 lat... a moje cudowne życie obróciło się o 180 stopni...

będę wdzięczna jak nigdy.

dziękuję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica Lekowa,depresja

 

Witam serdecznie.Mam 19 lat aktualnie mieszkam w Anglii. Od roku mam objawy nerwicy wiem o tym ale nie bylam u zadnego psychologa , zaczelo sie od tego ze mialam straszny bol glowy po lewej stronie i tak sie obawialam tego bolu ze caly czas mialam leki przed wyjsciem z domu myslac ze bede sie zle czuc i cos mi sie stanie.Potem zaczelo byc gorzej ta nerwica zaczela sie przerzucac na lek przed smiercia,potem problemy z oddychaniem a teraz nie mam juz ochoty na nic,wszysko dla mnie stracilo sens nie mysle o przyszlosci pozytywnie a zawsze bylam optymistka.Nie umiem sobie z tym radzic. Czasami mysle ze moze lepiej jak bym wrocila do Polski ale nie ma to dla mnie sensu nie czuje potrzeby chociaz bardzo tesknie za rodzina ale mysle ze tam bedzie tak samo nie wiem co mam robic.Czy ktos ma tak podobnie ? Mam wrazenie ze nie jestem soba i juz nie bede taka jak kiedys wesola,usmiechnieta,pela planow. :(:(:(:(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idź najlepiej do lekarza.Nie wiem czy jest coś jak masaż brzucha,spróbuj tym też,pij melissę, chociaż spróbuj,kombinuj ,duzo wody ,warzyw zdrowa dieta dla ciebie to konieczne!Nie możesz z tym czekać ,bierz sie za to,ale nie wiem co to może być za schorzenie.A jak mdlejesz to masz drgawki?Może masz padaczkę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam jestem tu nowy chciałem się podzielić moją historią i spytać Was czy da się z tego wyjść?Mam wrażenie, że tylko reset mózgu pomógłby.

 

Odkąd pamiętam zawsze byłem zestresowanym gościem. Zawsze stres przeżywałem w szkole, na studiach i obecnie w pracy. Potrafiłem sobie z nim jakoś radzić tłumaczyć sobie itp. Dawałem radę. Niestety od około 1,5 roku męczy mnie "coś" co nie daje normalnie żyć, przeszkadza i codziennie o "tym" myślę i nawiązuje kiedy on się pojawi czy mi coś zrobi. Domyślacie się, że chodzi o lęk. Pierwsze symptomy pojawiały się około 2 lat temu, ale olewałem je i żyłem dalej. Pierwszy raz na drodze expresowej dwupasmowej jadąc nad morze poczułem strzał taki przez głowę, jechałem ponad 160-170 km/h, lekka panika i zjechanie na postój i dalej było ok łącznie z powrotem (był cięższe warunki atmosferyczne padało więc wolniej jechałem i musiałem się skupić). Po 2 miesiącach pojechałem w góry (sierpień 2012) cały czas leci autostrada, ciężkie warunki deszcz i też ok. Powrót to była masakra zaczęło mnie paraliżować, glut, strzał w głowę i ten szum klimy i auta mnie dobijał i wlokłem się 90-100. Moja narzeczona nie chciała mnie podmienić, a ja udawałem, że jest ok. Wróciłem wycieńczony. Zapomniałem o tym zwaliłem to na gorszy dzień. Jednocześnie ruszyły przygotowania do mojego ślubu który miał się odbyć w kwietniu 2013 r., zachorowała moja mama, siostra cioteczna i dwa razy nie groźnie miałem kolizje swoim kochanym autem na którym się pieściłem i bardzo przeżywałem, że będzie musiało iść do warsztatu(wiem, że to błahe). 22 września 2012 pojechałem na szkolenie 3 dniowe i tam się zaczął mój 1 dramat. Trochę się czułem spięty na tym szkoleniu. Ludzi już znałem z poprzednich szkoleń. Przy obiedzie siedział z nami taki kierownik "szycha", byłem tak spięty, że ledwo jadłem, zacząłem się bać, że się zakrztusze, uczucie spięcia paniki no i się zaczeło przy każdym posilku myśl nawracała i tak w kółko, zacząlem chodzić taki apatyczny po tym, zdołowany. Powrót ze szkolenia dramat, ja prowadziłem czułem blokade, usta zaciśniete i nerw ale jechałem. Jakoś dojechałem. Ciągnął mi się ten lęk jakiś czas z tym jedzeniem, wracałem do niego i czasami wracam, ale pokonałem. Autostrady i drogi dwupasmowe trochę pokonałem bo i 200 km/h pojechałem, ale dłuższe dystanse mam wrażenie, że nie dla mnie. Jak sam jezdziłbym to w ogóle masakra. Jak z kimś to jeszcze raźniej, ale tylko na krótkich dystansach. Podniosłem się jakoś, zacząłem chodzić do psychologa. Załamki były w międzyczasie robiły mi się usta zaciśnięte i byłem taki bez życia. Jak jeździłem rozwozić zaproszenia ślubne do ludzi to czułem spięcie, skrępowanie i chciałem stamtąd szybko uciekać. W lutym 2013 lęki nasiliły się, czułem się osłabiony, bez życia, przyszedł problem z ciśnieniem, pomiar wykazał 170/100, zacząłem kontrolować ciśnienie, bałem się, że dostane zawału, każdy pomiar to stres był. Dostałem hydroksyzyne w syropie. Wziąłem L-4 na 1,5 tygodnia, żeby dojść do siebie. Odbudowałem się i do ślubu dałem radę. Pomogła mi przyszła żona, znajomi. W miedzy czasie mama wyzdrowiała i siostra cioteczna też. Myślałem, że po ślubie lęki znikną. Tylko się wyciszyły, ale dalej siedziały w głowie. Ciśnienie dalej mierzyłem i się nakrecałem. Zmieniłem tryb życia schudłem przy wzroscie 180 ważyłem 80 (schudłem 8 kg), regularne bieganie i rower. Miałem zawsze problem z wagą tyłem chudłem i tak na zmianę. Wyniki wszystkie wymarzone. Poszedłem do kardiologa. Na pomiarze 160/100. Dostałem holtera EKG, Ciśnieniowego i Wysiłkowe. Echo serca ok. Na Holterze EKG średnia 53 i arytmia serce zwalnia i przyspiesza. Holter ciśnieniowy dzień 132/79, noc 106/68, całość dało średnią 130/79 i pani kazała mi tabletki na ciśnienie brać, nie wziąłem, nie mierze już ciśnienia i mam spokój. Wysiłkowe badania wyszły super. Zauważłem, że lęki nasilały mi się na kacu. Nowy rok się zaczął i nowy lęk chyba najgorszy. Zawsze miałem lęk wysokości i przestrzeni ale dawałem zawsze radę (wchodziłem na latarnię, latałem samolotem, byłem na 45 piętrze w drapaczu w Wawie), obecnie mam problem, żeby wejść do wieżowca na 6 piętro. Już na schodach oblewa mnie pot, zatyka w klatce i zaczynam się trząść. Na balkonie u siebie na 2 piętrze nie wypije kawy, bo mnie zatyka i paraliżuje. Zauważyłem, że miasto mnie przytłacza, wysokie budynki, nawet bloki 4 piętrowe. Ostatnio miałem problem w domku u znajomego, żeby zejść na dół z 1 piętra, bo schody mi nie odpowiadały, przyszła blokada i strach. Jakoś zszedłem. Do pracy idąc przez osiedle (pracuje 5 minut od domu) też mnie zatyka, blokuje, jakoś tam ide ale w głowie takie blokady, że zaraz upadne. Mam tak jak idę sam. Wole czasem przebiec ten odcinek, żeby lęk nie przyszedł. W międzyczasie zginął mój dobry znajomy w strasznym wypadku, no i moja żona zaszła w ciąże. Dopadł mnie kolejny kryzys. Tak się stresowałem jej pierwszym badaniem masakra gorzej jak ona.

Ostatnio również muszę usiąść w kościele, bo przy dłuższym staniu mój kręgosłup robi się napięty, a moje nogi zaczynają sie trząść, musze usiąść i wstać i jest ok.

Doszło do tego, że czasami boję się, że upadne itp., a jeżdze na rowerze 20-30 km regularnie i biegam 5-10 km. Na rowerze czasami ryzykuje i nic, a tu takie pierdoły i lęk.

 

Obecnie chodzę na psychoterapię i biorę Sedatif PC i Tonisol.

Nie chcę wchodzić w psychotropy, bo może tak dam radę, ale czasami już mi brak sił.

 

Może to być wszystko nieskładne, ale chciałem podzielić się z kimś kto ma podobne problemy.

 

co robić?

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pitek30 ja mialam podobne problemy, przy szybkiej jezdzie, na balkonach, na drugim pietrze w galerii itp. U mnie oprocz nerwicy lekowej mialam nerwice natrectw. To jasne ze na kacu leki sie nasilaja:) slyszalam - bo sama nie biore - ze najbardziej sie nasilaja na drugi dzien po amfetaminie. :) kazdy na kacu zle sie czuje - a nerwica lekowa ma to do siebie ze kazda taka okazje wykorzysta i onroci w lek. Odnosnie kawy - jana czas nerwicy calkowicie ja rzucilam. Podnosi poziom adrenaliny - jestes bardziej podatny na nieprzyjemny atak leku/paniki. Pij melise ;) bardzo dobrze ze uprawiasz sport- mi bieganie i silownka bardzo pomogly. Tak jak Ty nie bralam zadnych psychotropow. Jesli terapeuta jakos do Ciebje nie przemawia - zmien go. Ja zmienialam 2 razy. Polecam behawioralno poznawcza;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×