Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyzdrowiałem/wyzdrowiałam... :)


roccola

Rekomendowane odpowiedzi

Jastarnia, wlasnie jestemy MISTRZAMI. Mafju88, nie wraca, bo zdrowy i nie chce juz nic o tym pamietac, albo na odwrot, byt chory ze wierzy ze sie uda. merc84, wlasnie na somatyzacje to chyba tylko leki, jak sie organizm uspokoi to ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was kochani :)

 

Przez przypadek odgrzebałam link do forum i podkusiło mnie by coś naskrobać. Pamiętam, że mnie wszystkie pozytywne wiadomości od forumowiczów niegdyś podnosiły na duchu i dawały jakąś namiastkę nadziei.

Nie było mnie tu dość długo, pobieznie przejrzałam forum i widzę mnóstwo nowych nicków. Z jednej strony trochę mnie to zasmuciło, a z drugiej to dobrze, że ludzie choćby w takiej formie starają się coś robić, dla mnie udzielanie się tutaj było jednym z ważnych kroków.

Trochę w tym prawdy, że gdy człowiek zaczyna czuć się lepiej przestaje wchodzić na fora, pisać i czytać. Tak też było i ze mną. Skończyłam moją ostatnią terapię ponad rok temu, co prawda moja przygoda z lekami była krótka, ale również się skończyła i mogę z pełną satysfakcją powiedzieć, że czuję się dobrze. Co mi pomogło? Pomimo początkowych oporów z czasem starałam się korzystać z każdej pomocy jaką mogłam dostać, co ogromnie dużo mi dało, jednak wydaję mi się, że w którymś momencie najbardziej pomogłam sobie ja sama i pociągnęłam wszystko dalej.

Pewnie jeszcze czeka mnie nie jeden kryzys i zwątpienie, ale staram się patrzeć na przyszłość z odrobiną optymizmu czego i wam wszystkim życzę choć może trudno w to teraz uwierzyć. Tak jak i mnie te kilka lat temu, kiedy nie dopuszczałam do siebie myśli, że kiedykolwiek mogę po prostu czuć się dobrze ze sobą.

Postaram się tu zaglądać w wolnej chwili :)

 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie

Magda :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam , mam pytanie czy mieliscie takie doświadczenia i jak sobie poradziliscie ?

Mój chłopak po zarzywaniu 3 latach zazywania marihuany, amfetaminy, dopalaczy dostał jakiś dziwnych zaburzen mozgu miedzy innymi : słyszy głosy w głowie, uwarza ze kazdy zna jego mysli, ze wiedza co on robi, ze ja urodzilam dziecko, rozne omamy i urojenia.Wahania nastroju, od smiechu az po placz i zalamanie. Aktualnie jest w szpitalu, otrzymuje leki Zopridoxin czy cos takiego i depakine . Czy mu to przjedzie? Lekarz uznał,ze to nie jest schizofrenia , lecz jednak mi sie wydaje inaczej. Czy te głosy miną? Czy juz zastaną na zawsze. Jest czysty okolo 5 miesiecy . I nie chce brać. Glosy ma okolo roku. Błagam ratunku, jak mu pomoc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam , mam pytanie czy mieliscie takie doświadczenia i jak sobie poradziliscie ?

Mój chłopak po zarzywaniu 3 latach zazywania marihuany, amfetaminy, dopalaczy dostał jakiś dziwnych zaburzen mozgu miedzy innymi : słyszy głosy w głowie, uwarza ze kazdy zna jego mysli, ze wiedza co on robi, ze ja urodzilam dziecko, rozne omamy i urojenia.Wahania nastroju, od smiechu az po placz i zalamanie. Aktualnie jest w szpitalu, otrzymuje leki Zopridoxin czy cos takiego i depakine . Czy mu to przjedzie? Lekarz uznał,ze to nie jest schizofrenia , lecz jednak mi sie wydaje inaczej. Czy te głosy miną? Czy juz zastaną na zawsze. Jest czysty okolo 5 miesiecy . I nie chce brać. Glosy ma okolo roku. Błagam ratunku, jak mu pomoc?

 

To może być psychoza ponarkotykowa, a nie schizofrenia, to różnica. Jak ktoś jechał na dopalaczach to nic dziwnego że mózg zwariował i teraz takie są efekty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedyś przez jakiś czas udzielałam się na tym forum jako UnityMitford, szybko jednak odeszłam

moim problemem była silna nerwica lękowa z agorafobią (straszne ataki, całkowite rozbicie psychiczne i fizyczne, popadałam w stany gdy przez lęki spędzałam np. tydzień w swoim pokoju, tak w skrócie)

wróciłam, żeby napisać te magiczne słowa - udało mi się

nie czuję się jeszcze w stu procentach zdrowa, ale od około dwóch miesięcy nie miałam ataku lękowego (wcześniej był codziennie, dwa razy dziennie)

zaczynam powracać do normalności - wychodzę ze znajomymi, sama chodzę na zakupy, biegam, zostaję sama w domu, i co najważniejsze - czerpię z tego wszystkiego przyjemność

klomipramina i psychoterapia uratowały mi życie

najważniejsza chyba była jednak moja postawa - zaakceptowanie choroby nie jako intruza, a jako część mojej osobowości, dopuszczenie do własnej świadomości omawianych na terapii problemów, samokrytyka, dystans, cierpliwość i wytrwałość. wiem że to nie koniec mojej drogi i nic już nie będzie tak jak kiedyś. ale choroba spowodowała, że we mnie i moim życiu zaszły niesamowite zmiany. da się. naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak określiła to moja psychoterapeutka na którejś tam sesji: "Jeśli chodzi o fobię społeczną, to nie dostrzegam w panu jej, bo rozmawia pan ze mną całkowicie spokojnie i otwarcie. Być może kiedyś była, ale teraz już jej pan niema (...)" To co powiedziała, nie docierało do mnie przez kolejne 5 albo i 10 minut... Moje zmaganie z tym cholerstwem trwało kilka lat i nawet nie zauważyłem momentu przejścia między stanem chory -> zdrowy. No ale jestem zdrowy... Po części bynajmniej, bo gdzieś tam jeszcze szajby są :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :)

 

Jestem tu nowa, ale zaglądałam tutaj często niezalogowana :) Z nerwicą zmagałam się od dosyć dawna z mniejszymi i większymi przerwami. Od pewnego czasu mogę przyznać z czystym sumieniem, że wyzdrowiałam. I mogę to powiedzieć wszystkim którzy zmagają się z tymi problemami co ja kiedys - nie musicie tak żyć, i ponowne cieszenie się życiem jest możliwe i zależy od Was i od Waszej woli walki z tą chorobą :) Robię rzeczy o których jeszcze 2 lata temu bałam się marzyć, a wyjscie z nerwicy wydawało mi się niemożliwe. Może pokrótce opowiem o sobie - pierwsze ataki lekowe zaczęły się w wieku 15 lat. Nie trwały długo, bo jakies pól roku. Sama sobie z tym poradziłam, nie wiedząc co to jest. Zmieniałam szkołę, zapisałam się na sport - w moim życiu wiele się działo więc zapomniałam o tym.

W wieku 21 lat poznałam nieodpowiedniego faceta przez którego byłam w ciągłych nerwach. I stało się - po roku związku ataki paniki wróciły. Mocniejsze i częstsze. Zerwałam z chłopakiem, zaczęłam prowadzić imprezowy tryb życia. Alkohol pomagał, ale tylko na chwilkę. Później było tylko gorzej. Z różnych względów postanowiłam rzucić studia (które od zawsze były moim marzeniem) i wyjechałam do siostry za granicę. Myslałam, że tam uda mi się także zapomnieć o lękach i zacząć wszystko od nowa. Wczesniej odwiedzałam ją kilka razy, żadnych ataków paniki nie miałam podczas tych wizyt. Ale żeby nie było za pięknie piekło zaczęło się dopiero tam. Napady paniki - początkowo występowały w tych samych miejscach - jak metro, autobus, - później zaczęły zwiększać swój zasięg i towarzyszyły mi dosłownie wszędzie. Zaczęłam źle się czuć wsród ludzi. W drodze do pracy miałam stałe miejsca gdzie mnie atakowały - to naprzeciwko pubu, to na schodach to róg ulicy też kojarzył mi się z lękami, w pracy prawie non stop. Byłam już na prawdę w ciężkim stanie. Zdecydowałam się na tabletki. Nie pamiętam dokładnie co to było nawet. Po pierwszej tabletce dostałam takiego ataku paniki że do dzis go pamiętam. To było apogeum. Błam się ludzi, bałam się wychodzić z domu, rzeczy które kiedys sprawiały mi radosć w ogóle mnie nie cieszyły. Nie rozumiałam jak mogłam się kiedys cieszyc z czegokolwiek. Tęskniłam za takimi odczuciami jak szczęscie, radosć, znudzenie, złosć. Ja czułam tylko lęk i smutek. 2 dni siedziałam jak zombie w ciemnym pokoju nie miałam juz nawet łez. W głowie miałam tylko jeden obraz "jutro muszę isc do pracy" (pracowałam w restauracji jako kelnerka - chyba najgorszy zawód przy atakach paniki i agorafobii). Do dzis pamiętam tą drogę do pracy. Nie dawałam rady. Nikt nie rozumiał co mi jest. Wtedy nie znałam jeszcze tego forum. Byłam 2000 tys od domu, sama z nerwicą.

Może to zmusiło mnie do działania. NIGDY nie rezygnowałam z pójscia (nawet próby pójscia) do pracy, zaczęłam się zmuszać żeby wychodzić na siłownie, do parku, pracując nad sobą i słuchając w 100% zaleceń terapeutek. A maiłam ich aż 3. Dopiero ta trzecia do mnie dotarła na tyle, że z jej pomocą wyszłam z tego całkowicie.

Nie chcę się za bardzo rozpisywać żeby Was nie pozanudzać - ale jeszcze raz powiem - jesli mi się to udało - wyjscie z nerwicy jest możliwe dla KAŻDEGO. Na mnie akurat zadziałało to, że nigdy się nie poddawałam, nie zamykałam się - mimo że było to dla mnie cholernie ciężkie i straszne - wychodziłam z domu, chodziłam do pracy. Nie brałam leków - nigdy nie byłam ich zwolenniczką - moja siostra brała je na inne dolegliwosci- po 7 latach stwierdziła że leki jej nie wyleczą, tylko uciszą chorobę. Piłam dużo herbatki z melisy - podwójnej, brałam nawet po 3 perseny. Starałam się wolnym czasie robić to co kiedys sprawiało mi przyjemnosc - fryzjer, kosmetyczka, zakupy, filmy. Zajełam głowę czyms innym - postanowiłam zrobic mgr. Musiałam zrozumieć że ciągłe myslenie o tym nic mi nie pomoże. Do tego doszłam dopiero po jakis 2 latach :P No i terapia! Dobry terapeuta czyni cuda. Behawioralna, poznawcza.Ja natrafiłam dopiero za trzecim razem. I nie można zrażać niepowodzeniami. To mozolny proces. U mnie wychodzenie z choroby trwało ok 1,5 roku.

Jestem inna niż byłam przed atakami. Mam ta swiadomosć, jakiej nie miałam wtedy. Dzięki temu poznałam siebie, dojrzałam, stałam się odpowiedzialna, czego brakowało mi kiedys :)

Jak już mówiłam nie chcę Was zanudzać, już i tak późna pora:) Jakby ktos chciał pogadać o tym, popytać się, cokolwiek - pisać ja bardzo chętnie pomogę, o tyle ile będę mogła!!! :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, mam pytanie do tych którzy wygrali z nerwicą. Czy po wyleczeniu się jesteście tymi samymi osobami co przed chorobą? Czy nadal gdzieś tam głęboko odczuwacie lęk przed tym co było?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, mam pytanie do tych którzy wygrali z nerwicą. Czy po wyleczeniu się jesteście tymi samymi osobami co przed chorobą? Czy nadal gdzieś tam głęboko odczuwacie lęk przed tym co było?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pawelt, trudno jest zapomnieć o cierpieniu, jakiemu byłeś poddany, więc pomimo tego, że uda Ci się wrócić do normalności to wspomnienia pozostają. Jednak to nie jest tak, że przeszłość będzie wkraczać w Twoje codzienne, normalne życie, a nawet jeśli się tak stanie (w moim przypadku tak jest) to trzeba ją pogrzebać na wieki i nadać jej inne znaczenie. Mam nadzieję, że usatysfakcjonowała Cię moja odpowiedź. Tak czy inaczej, powodzenia w walce!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pawelt, trudno jest zapomnieć o cierpieniu, jakiemu byłeś poddany, więc pomimo tego, że uda Ci się wrócić do normalności to wspomnienia pozostają. Jednak to nie jest tak, że przeszłość będzie wkraczać w Twoje codzienne, normalne życie, a nawet jeśli się tak stanie (w moim przypadku tak jest) to trzeba ją pogrzebać na wieki i nadać jej inne znaczenie. Mam nadzieję, że usatysfakcjonowała Cię moja odpowiedź. Tak czy inaczej, powodzenia w walce!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amarant_89, dzięki za odpowiedź, ja co prawda nie mam jeszcze zdiagnozowanej nerwicy, jestem dopiero na etapie lekarza rodzinnego, żeby zbadać się fizycznie, ale coraz bardziej przekonany jestem, że to nerwica i bedę z nią walczył dla siebie i rodziny!

Dzięki jeszcze raz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamietam jak latami nie mialam zadnego ale to zadnego pozytywnego impulsu. Zycie z dala od ojczyzny, bliskich, przyjaciol, bez pracy i jakiejkolwiek mozliwosci na nia, bez przyjaciolki, w malym miasteczku gdzie te same twarze widzi sie pare razy dziennie....probowalam sie raotowac takimi kropelkami przyjemnosci jak pachnaca kapiel, kadzidelko oczyszczajace, jakas piosenka sprzed lat, ktora pomagala wzniecic dawne emocje, cos dobrego do jedzenia, piekne zachody slonca, jakis fajny film (zazwyczaj komedia). Lapalam te okruchy by nie zwariowac. Mialam mysli by walic glowa w mur ja gesi z hodowli. Chodzilam z jednego kata w drugi-doslownie-bo bylam sama. Maz caly dzien w pracy, dzieci jeszcze nie bylo. po latach okazalo sie ,ze stracilam calkowicie osobowosc i to bylo glownym celem psychoterapii:odbudowanie jej. Nie bylam ta sama osoba co kiedys, ekspansywna, energiczna, odwazna-wygladalam jak kupka siana zwinieta i wsadzona w kat. Powoli odradzalam sie ale to wszystko trwalo bo nie ma nic gorszego jak brak zajecia, zwlaszcza gdy sie kiedys duzo pracowalo umyslowo, nie ma czym zajac glowy, musisz codziennie patrzec na naga prawde wlasnej rzeczywistosci, nie ma wakacji, odskoczni od tego stanu. W poczatkowych latach przy zyciu trzymaly mnie wspomnienia, zylam tylko nimi. Pozniej staralam sie cenic to co mam ale nie czulam tego niestety. Fundamentalna czescia mojego zdrowienia byli i sa moi przyjaciele oraz rodzna w Polsce. Gdyby nie coroczne przyjazdy na wakacje to nie wiem jakby bylo. Duzo informacji i pomocy szukalam w necie. Wazne jest by uwazac na to co sie czyta i co net zawiera bo latwo sobie zrobic kuku. Mozna jednak znalezc wiele pomocnych stron i video. Ja uwazam,ze wyleczylam sie bo nie pamietam juz stanow jakie mialam poltora roku temu a dobry tydzien wraz z zapoczatkowaniem terapii paroxetyna musialam brac tez konska dawke leku uspokajajcego, ktorego teraz nazwy nie pamietam ale znany. Wiem,ze lezalam jak zwloki i spalam przez pare dni a w nocy oczywiscie musialam miec kolezanke bo samej nie moglam zostac na chwile. tak bylo przez miesiac. Rodzice przychodzili w dzien (bo rzecz miala miejsce w Polsce)a kumpela w nocy. Po trzech tygodniach brania paroxetyny stanelam na nogi na tyle by zlapac 4 dni tlumaczenia ustnego w jakiejs firmie. To bylo mi potrzebne by znow uwierzyc w siebie, by zajac glowe i wrocic do normalnego zycia. Od razu na szerokie wody :) Byly chwile dolujace ale kiedys czytalam czego ludzie pragna, o czym marza i stwierdzilam,ze mam za co dziekowac zyciu i ta wdziecznosc byla i jest dla mnie terapeutyczna. Zylam 18 lat w depresji i z atakami paniki. To juz przeszlosc ale trzeba wlozyc bardzo duzo pracy, krok po kroku, na ile mozna w danej chwili. Jesli ktos czuje ,ze nie ma sily niech sobie da czas ale nie zaniedbuje sie. Kazdy powinien sprobowac wlasnej metody, duzo czytac, sluchac, rozmawiac. To forum jest zbawienne :))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agusiaww amelia 83 dzięki :) Odnosnie awatara - you-came-to-the-wrong-neighborhood.jpg ( mam nadzieję, że się wyswietli) zastanawiałam się też nad tym ;)

Zgadzam się z Amarant_89 trudno jest zapomnieć - tego się chyba nigdy nie zapomina. W moim jednak przypadku wspomnienia wywołują z jednej strony smutek, żal mi się samej siebie robi :P bo pamiętam jak wtedy cierpiałam, ale z drugiej strony jestem z siebie dumna i cieszę się że przeszłam to wszystko, jestem teraz o wiele silniejsza niż byłam kiedys, nawet przed nerwicą, wiem na co mnie stać i ile zniosę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie nazwę pewnie swojego stanu "wyzdrowieniem" - ale od 1 stycznia 2014 do dziś dnia nie muszę już brać SSRI (wcześniej przez 4-5 lat brania coroczna próba odstawiania - za każdym razem kończąca się mniej więcej tak samo - czyli niezłym horrorem)

Są oczywiście dni kiedy muszę łyknąć Clona - jednak ogólny stan rzeczy jest jaki jest. Z tego wynika, że choćby po części, ale da się "wyzdrowieć" i to na tyle, żeby nie być ewidentnie na łasce chemii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×