Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czujecie się na siłach zakładać rodziny?


Rekomendowane odpowiedzi

Nie czuję się na siłach zakładać rodziny, ale bardziej ze względu na kwestie finansowe. Już i tak utknęłam z ciotką w mieszkaniu. Mimo że nie mam rodziców urzednicy nie przyznali mi socjalnego mieszkania, a ponieważ nie biegałam drugi rok do innego urzędu to dla nich było jasne że mi nie zależy. Selekcjonują ludiz w ten sposób, że co rusz prosza o doniesienie jakiś papierów czy zaświadczenia by zobaczyć kto jak się stara, a ew jak cos jest nie tak z jakimś dokumentem głównym to na koniec proszą o rozpoczecie procedury od nowa. Ja wymiękłam bo nie mam do tego nerwów. Zrywałam się z zajęć, mój chłopak z pracy bo też był potrzebny tylko po to by nas zniechęcić oboje. Na rpacę w zawodzie przynajmniej na początku nie mam co liczyć, a nie sądzę bym gdzieś znalazła zaraz po studiach super extra taką robotą, dzięki której dostanę super extra kredyt na mieszkanie. Więc pozostaje wynajem, który w moim mieście osiąga kosmiczne sumy. 2 tysie spokojnie za kawalerkę można liczyć, za wynajem i czynsz. + opłaty i z czego mam wychowywać dziecko? Akurat cała pensja mojego chłopaka szła by na czynsz, część mojej na dodatkowe opłaty, a ile ja będę zarabiać? Utrzymam z tego 3 osobową rodzinę? To mnie dołuje. Dziecko zrobić sobie to nie problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja uważam, że to jest dobry uczynek w formie biernej, ale jednak, gdy ktoś się nie poddaje presji i nie chce zakładać rodziny.

Ta presja dziś jest jednak dużo mniejsza, ja mam mocno wiekowych rodziców to myślą trochę inaczej ale ci młodsi często już żadnej presji nie wywierają, no i widza trudną sytuacje w kraju. Dzisiaj trzeba być odważnym przy tak trudnym rynku pracy i niskich zarobkach przy wyskoich kosztach utrzymania żeby zdecydować się na rodzinę i nawet tzw normalni niezaburzeni się na to nie decydują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, na razie nie chcę mieć dzieci albo inaczej nie czuję się na tyle dobrze, żeby sobie na to pozwolić. Podobnie przelałam instynkty macierzyńskie na kota, który też potrafi mi zajść za skórę. Bywają dni, że tak bardzo źle się czuje, że nie mam siły na kota a co dopiero na dziecko. Może kiedyś jak będę zdrowsza i będę miała więcej energii i chęci na życie niż teraz. Poza tym dzieciak to duża odpowiedzialność na to też nie mam siły, żeby teraz taką dźwignąć. I ta kasa do tego, skąd na to wszystko brać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja tu właśnie myślę/czuję trochę inaczej niż większość, bo dla siebie widzę praktycznie same plusy z założenia rodziny, albo chociaż z samego poczynienia takich planów.

Wydaje mi się, że wiedziałabym jakich błędów nie popełnić. Żeby mąż i dziecko byli szczęśliwi. No ale na razie to tylko takie gadanie.

I że co poniektórzy by wreszcie, k**** zauważyli, że nie jestem dzieckiem, tylko mam swoje życie :shock:

 

Tak, chciałabym mieć życie. To musi być ciekawe. Zajebista motywacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza

Kiedyś marzyłam o tym, by mieć męża, dzieci, własny dom... Obecnie perspektywa ta jest coraz dalsza. Nie sprawdziłabym się jako żona, a już na pewno nie jako matka. O ile udałoby mi się zajść w ciążę, a potem ją donosić, to potem nie potrafiłabym się zająć dzieckiem. A w miarę tego, jak by ono rosło, byłoby coraz gorzej. Zresztą po co miałabym zakładać rodzinę, skoro nie znalazłabym żadnej sensownej pracy, która byłaby w stanie zapewnić byt rodzinie? Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że od tego jest mąż, ale ja jestem zdania, że kobieta też powinna pracować, by w razie czego nie zostać na lodzie (już gdzieś o tym pisałam).

 

Nie potrafię zajmować się dziećmi, nie mam bladego pojęcia, jak się z nimi bawić, o czym z nimi rozmawiać ani jak rozwiązywać "dziecięce konflikty". Nie potrafię nawet trzymać niemowlaka. W sumie to dzieci mnie irytują - nie znoszę ich wrzasków, płaczu, ciekawości wszystkiego i ciągłej gadaniny. Nie znoszę ich towarzystwa, czuję się wtedy spięta. Nie wiem, jak powinnam zareagować, gdy czegoś ode mnie chcą.

 

Zresztą nie powinnam się chyba martwić tym, czy podołałabym roli matki - jest też taka sprawa, że nawet jeśli udałoby mi się wejść z kimś w związek, to i tak odrzuca mnie trochę widmo ciąży i porodu, zmiany, jakim ulegnie moje ciało. Po prostu tego nie chcę... A jak by jeszcze mieli mnie kroić (cesarka)... :? Nie, ja podziękuję. Przynajmniej na razie.

 

Poza tym - na co komu matka z problemami? Tak naprawdę sądzę, że na razie wolałabym się po prostu wyszaleć i dobrze zabawić, używać życia (ale to też nierealne...).

 

PS Pewnie i tak zapomniałam połowy z tego, co chciałam napisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aurora92, mi nawet nie zależy na tym czy byłabym dobrą matką czy nie. Nie lubię dzieci, nie chce ich mieć i wątpię czy mogę mieć. Poza tym mam świadomość, że zjebałabym niewinnemu dziecku życie, gdybym została jego matką. Tak więc łącze przyjemne z pożytecznym... ;)

Jeśli chodzi o ew. przyszłego męża to będzie on już na własne życzenie ze mną przebywał, a to już co innego :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Luktar, zdarzało się, chyba nawet próbowałem je rzucić pod samochód, ale nie wiem czy sie udało. Pralka dla mnie, dziewczynom to je robie pranie, ale mózgu z moim charakterem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sprawdziłabym się jako żona, a już na pewno nie jako matka. O ile udałoby mi się zajść w ciążę, a potem ją donosić, to potem nie potrafiłabym się zająć dzieckiem. A w miarę tego, jak by ono rosło, byłoby coraz gorzej. Zresztą po co miałabym zakładać rodzinę, skoro nie znalazłabym żadnej sensownej pracy, która byłaby w stanie zapewnić byt rodzinie?

Nie patrz na życie wyłącznie z perspektywy swojej depresji i obecnej sytuacji... Ja kiedyś siedziałem zamknięty od środka w pokoju, który przypominał chlew, wszędzie resztki jedzenia, brudne naczynia, nigdy nieścielony barłóg. wymykałem się stamtąd tylko w celach fizjologicznych albo żeby szybko zabrać ze stołu dawno już zimny obiad. Zacząłem tak wegetować tuż po maturze, kiedy popadłem w obłęd i zerwałem z dziewczyną i wszystkimi znajomymi. Wtedy wydawało mi się że takie będzie całe moje życie - że zdechnę jak zwierzę w tym syfie. I jednak stanąłem na nogi, znalazłem dobrą pracę, wyprowadziłem się, usamodzielniłem... Z obiektywnego punktu widzenia wiodę wygodne, beztroskie życie. Jedyne problemy to te urojone w mojej głowie. Zaczynam nawet wierzyć że byłbym w stanie założyć rodzinę, ale jedyne co potrzebuję to ta jedyna - wrażliwa kobieta, która będzie w stanie mnie zrozumieć i mnie "naprawi" :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza

Tiber_Septim, nie wiem, czy mam depresję, nie wiem, czy w ogóle cokolwiek mi dolega. Być może to tylko lenistwo i samotność. Zresztą skoro nikt mnie dotychczas nie chciał, to nie założę rodziny nawet, gdybym chciała. Z drugiej strony jednak wolałabym mieć tylko ukochaną osobę, z którą zwiedzałabym świat. Bylibyśmy tylko dla siebie, bez żadnych dzieciaków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony jednak wolałabym mieć tylko ukochaną osobę, z którą zwiedzałabym świat. Bylibyśmy tylko dla siebie, bez żadnych dzieciaków.
Właśnie... ja chyba do dzieci powołania nie mam. Nie to że nie lubię czy coś.. po prostu się na to nie czuję na siłach..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×