Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Dziewczyny!

Ja miałam i mam podobne problemy co wy. Kocham, nie kocham, czuję coś czy nie.

Borykam się z setkami pytań i dręczeniem się, że jest ze mna coś nie tak już od dzieciństwa. Zaczęłam drążyć temat i wpadłam w błędne koło .... okazało się, że to silna depresja plus ataki lękowe i natręctwa. W takim stanie człowiek nie ma zupełnie rozeznania i wglądu w siebie. Wszystkie wspomnienia w głowie wydają się jakby nie "Twoje" czyjeś inne ... wtedy człowiek zadaje pytania, czy kocham, co mi sie podoba, dlaczego film, który uwielbiam i oglądam po tysiąc razy nagle ni się nie podoba ... ??? i zaczynasz wierzyć, że wspomnienia to fikcja, a każda okrutna myśl wydaje Ci się realna!

W takim stanie czułam się winna i twierdziłam, że kocham mojego męża nad życie i że to ja nie nadaję się na żonę i powinnam od niego odejść. Mój terapeuta powiedział na grupie jednym słowem przyczyna twojego stanu jest Twoje małżeństwo (chodzę do niego już 6 lat i zna mnie jak własną kieszeń) ukrywałam przed nim stan mojego związku bo przecież ja nie ponoszę w życiu porażek ... i jak by otworzyły mi sie klapki! Zaczęłam gadać jak nakręcona co jest nie tak co mnie dręczy w małżeństwie ... ta rozmowa to byl punkt zwrotny ... od tej rozmowy powoli zaczęłam wychodzić z depresji, pozostały jeszcze natręctwa, ale do wspomnień które mam w głowie zaczęły wracać uczucia które miałam wtedy w sobie ... i wszystkie natręctwa zaczęły się po mały wyciszać. Dobry terapeuta to podstawa. Nie tkwijcie z dręczącymi mi was myślami bo od tego można tylko zwariować. Człowiek zamknięty w sobie jest w stanie wmówić sobie wszystko!!!

Jak przyjdą natrętne myśli trzeba przełączyć sie na drugi tor ... tzn. znaleźć taka myśl która będzie dla nas przyjemna. Jest to bardzo trudne - ja osobiście na początku śpiewałam w kiblu bo myślałam ze mi łeb rozwali od myślenia - ale po kilku razach zaczyna działać. reszta należy do terapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

MartaF powinnaś zmienić terapeute, bo skoro odrazu stwierdziła, ze nie masz nerwicy i że to są wątpliwości to widać, że nie zna się na nerwicy... ja mialam podobnie, poszłam do psycholog i odrazu na pierwszym spotkaniu mi powiedziała że moze ja nie kocham itp i po tym spotkaniu sie czułam jeszcze gorzej... jak ja moge nie kochać skoro chce być z nim a ona mi takie rzeczy mówi... przestałam chodzić do tej psycholog i postanowiłam samoleczenie (melisa plus xanaks).

Kochani chce na jakiś czas przestac zaglądac na to forum, może spróbuje zapomniec, że mam nerwice i będzie okej? nie wiem...ehhh... ale chyba nie da sie zapomnieć, że mam nerwice...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem przeciwna zostawaniu spraw samym sobie. Szczególnie jak ma się nerwice, do tego moga dojść lęki i natręctwa - a tak na ogól sie dzieje. Jak pisałam wyżej można wpaść w będne koło a wtedy ... szkoda nawet gadać.

Poza tym w długich związkach zawsze jest rutyna i tak naprawdę nie wie się czy tą osobe się kocha czy nie ... po pewnym czasie uniesienie zwane miłościa mija i wtedy zaczyna się człowiek zastanawiać ... wartość związku można określić najlepiej zadając sobei pytania: jak mój facet cie traktuje? Czy jest dobrym człowiekiem? Czy na mnei krzyczy? Czy mnie szanuje? czy moje życie jest takie o jakim marzyłam w dzieciństwie? czy robię to co zawsze Kochałam? Czy mam nadal swoje pasje takie jak z przed związku? Czy jestem taka jak z moich dziecięcych marzeń? I najwazniejsze czy mój związek mnie ogranicza??? Na podstawie takich pytań można sobie zweryfikować czy to dobry związek czy toksyczny ... Tródno na te pytania odpowiedzieć jak ma sie depresje, czy nerwice bo juz na ogół nie wiemy co chcemy ... dlatego potrzebny jest dobry terapeuta. Warto wracać do dzieciństwa bo tam jest klucz do naszych problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też przychodzą do głowy myśli, że nie kocham.. że czuję, że to nie to... A nie chcę tego.. Chcę z Nim być. Ona powiedziała, że według niej to nie są zaburzenia, bo nie jestem schizofrenikiem... I że albo sie kocha albo nie i to się wie... I jeśli tak jest to najzwyczajniej w świecie nie kocham, ale na tle innych facetów, mój jawi mi się cudownie.. I chcenie nie ma związku z miłością...

 

Marta F,

Apropos opini Twojej terapeutki że człowiek wie czy się kocha czy nie.

Ta terapeutka to chyba nie jest normalna do końca?

Może to sfrustrowana stara Panna! ;) Albo naoglądała się Magdy M. ;) o miłości do końca życia.

To że się czasami kocha a czasami nie to norma! W długim związku miłość ukazuje się na ogól w tródnych momentach. Poza tym każdej podoba się co innego. Ja raz miałam faceta co był bardzo spokojny i to mnie wkurzało ... rozstaliśmy się. Mój mąż mówiąc delikatnie jest lekko nerwowy ... z perspektywy czasu chciałabym aby był spokojny jak tamten.

I jak tu nie zwariować????? Nie można życia traktowac schematami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Vesana też mieszkam w Krakowie. Dzięki za informację nt lekarza. Na razie natręctw się uspokoiły ale wiecie jak to z nerwicą bywa, lubi wracać. Motylek wiesz co wydaje mi się, że te natręctwa, że nie kocham Michała kiedy się pojawiły też wynikały chyba z mojego ówczesnego przekonania, że my do siebie nie pasujemy bo on jest bardzo spokojnym, opanowanym, z ogromnym poczuciem humoru człowiekiem i bardzo odpowiedzialnym ale jakaś siła we mnie mówi mi, że to jest właśnie ten. Teraz na 100% jestem tego pewna. Mam w głowie obraz mnie jako wesołej, roześmianej dziewczynki, spokojnej i bardzo wrażliwej i trochę zwariowanej. Niestety, sytuacja w domu wymusiła na mnie bym stała się twarda i nieugięta, bym porzuciła swoją wrażliwość, swoje poczucie humoru, swoją radość bo przecież to oznaka "słabości" (już tak na szczęście nie uważam), wieczna krytyka, ciągłe narastające wobec mnie oczekiwania, krzyki, obelgi wszystko to sprawiło, że porzuciłam siebie taką jaką byłam naprawdę. Co ciekawe (to też jest już potwierdzone naukowo) zaczęłam ciągnąć do ludzi nie wrażliwych, zapatrzonych w siebie, próżnych (bo uważałam siebie za osobę nie zasługującą na miłość - niska samoocena). Na szczęście nic z tych znajomości nie wyszło, teraz widzę, że Bóg nade mną czuwał. Od czasu jak jestem z Michałem moje życie jest wspaniałe a wiecie dlaczego bo w nim odnalazłam tę drugą połówkę, która mnie doskonale uzupełnia. jestem wreszcie sobą. Otacza mnie spokój i bezpieczeństwo i bardzo ważna rzecz mogę realizować swoje marzenia. Michał bardzo mnie wspiera i myślę, że czuje moje wsparcie również. Nigdy nie chciałam być taką jaką byłam w rodzinnym domu. Bogu dziękuję, że jest ze mną. Teraz rozumiem o co chodzi z tymi mechanizmami obronnymi. Wypracowałam je w celu przeżycia w domu ale teraz ich już nie potrzebuję tylko, że one już się zadomowiły w moim mózgu. Nie muszę być nikim innym niż jestem w rzeczywistości i z tego się cieszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się Aga, że Ci się układa :-) Mam nadzieje, że nie wpadniesz znowu w pułapkę tej 100% pewności :-) Mam nadzieje, że nie będziesz na siłę się sprawdzała w chwilach słabości bo stąd już niedaleka droga do remisji i błędnego koła nerwicy... motylek ma dużo racji i wydaje mi sie, że sedno sprawy lezy u nas w pojmowaniu i idealizowaniu miłości jako czegos magicznego. Jak zwykle bywa życie ostro weryfikuje nasze wyobrazenia i marzenia, a sama milosc tak jak kazdy zwiazek na ziemi nie jest idealna bo tworza ja dwie nie-idealne osoby wiec z zalozneia nie moze byc idealna i miedzy tymi dwiema odrebnymi osobowosciami nie moze byc zawsze rozowo, a same "motylki" za ktorymi wiekszosc z ans w tym temacie tak teskni tez sie koncza predzej czy pozniej. Potem moga sie jeszcze pojawiac w pewnych sytuacjach ale nalezy byc swiadom tego dlaczego z dana osoba jestesmy i co w niej jest takiego "fajnego" ze ans do niej ciagnie. Wtedy nei trzeba bedzie sprawdzac uczuc non-stop bo po prostu bedzie sie miec ta "pewnosc" ;-) Mysle, ze motylek29 ma duzo racj iw tym jak rzetelnie oceniac swoj zwiazek ;-) Tak trzeba robic chyba i tu lezy sedno sprawy ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aga 25,

Jak twój facet to okaz spokoju i jeszcze z poczuciem humoru to ty trzymaj go!!!!!! ;) jeszcze jak mówisz, że cie wspiera to w ogóle rewelka ... my baby mamy coś w sobie, że wolimy drani ... ale na długą metę to z takim psycholem nie da się wytrzymać!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drogi Motylku, dziekuje za slowa wsparcia.. Moze masz racje, ze powinnam zmienic psychoterapeute. U mnie doszlo juz do takiego stanu, ze na mysl o moim M. mam uraz, odpycha mnie, chociaz tego nie chce. Nikt normalny nie chce byc z kims kto go odpycha, a ja chce, i to bardzo... chce zeby sie zmienilo, ale czy mozna zyc marzeniami?

Moj facet tez jest prawie idealny, dobry, kochany, jest ze mna i wspiera, mimo, ze nic nie dostaje w zamian, a mnie cos sie nie podoba. Moze powinnam miec kogos za kim bede biegac, ale takiego wlasnie nie chce.. Chce mojego M.

 

Aga, ciesze sie ogromnie, ze Ci sie uklada.. Z calego serca zycze Ci by ten stan utrzymal sie na zawsze... Ale i nie ukrywam, ze tak zdrowo zazdroszcze troche...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marto ja miałam podobnie. W pewnym momencie czułam obrzydzenie do mojego ukochanego ale była we mnie jakaś siła, która mi mówi, że chcę i teraz dopiero rozumiem, co to za siła to ja prawdziwa (używam terminologii psychologicznej) się we mnie odezwała, ta moja "ja" którą stłamsiłam, znienawidziłam wyparłam z siebie bo warunki mnie do tego zmusiły. Trzymam mocno mojego Miśka i marzę o tym byśmy stworzyli fajny, zdrowy związek. Nie idę jednak po trupach do celu, szanuję decyzję innych.

Marto wróć do dzieciństwa - to bardzo ważne. Zastanów się nad tym:

Jakie są i były twoje relacje z rodzicami (zwłaszcza z ojcem), rodzeństwem (jeśli je masz), bliskimi. Czy był ktoś, kto cię skrzywdził słowem lub czynem? Czy zdarzyło ci się coś bardzo przykrego w życiu? Czy obecnie jest ktoś w twoim otoczeniu, kto ma na ciebie negatywny wpływ? Jaka jest twoja sytuacja w pracy tzn czy dzieje się w niej coś co cię przytłacza bądź stresuje? W jaki sposób wyrażasz uczucia otwarcie czy sprawia ci to trudność? Jaką jesteś osobą tzn otwartą czy zamkniętą w sobie? Co lubisz robić w czasie wolnym? Jakie jest twoje hobby? Czy masz śmiałość mówić swoje zdanie, wyrażać swoje poglądy? Jak odbierasz opinie innych tzn czy często kierujesz się ich zdaniem zamiast swoim?

Nerwica to jedna z chorób duszy. Bardzo ważne by samemu nad sobą pracować. Wierz mi da się wyjść z tego tylko trzeba szukać źródeł tych natręctw w sobie i wokół siebie a przede wszystkim w przeszłości bo to ona kształtowała twoją dorosłość i sposób postrzegania ludzi i świata. Wyjdziemy z tego wszyscy.

A jeszcze co do tego psychoterapeuty u którego byłaś ona musiała zrobić bardzo wąską specjalizację skoro może tylko rozpoznawać i leczyć (albo i nie) schizofreników - jednym słowem marny lekarz nie przejmuj się jej opiniami. Głowa do góry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marta, kurcze z tego co piszesz to faktycznie sprawa nie jest za ciekawa ... chcesz, ale nie chcesz ... powinnaś raczej z terapeutą pogadać o samym M. jego wadach, zaletach, o seksie z nim - to jest bardzo ważne. Sory za szczerość jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o łóżko. Tak arozmowa wiele Ci wyjaśni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marta, kurcze z tego co piszesz to faktycznie sprawa nie jest za ciekawa ... chcesz, ale nie chcesz ... powinnaś raczej z terapeutą pogadać o samym M. jego wadach, zaletach, o seksie z nim - to jest bardzo ważne. Sory za szczerość jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o łóżko. Tak arozmowa wiele Ci wyjaśni.

 

Motylq a u ciebie tez o to chodzilo? Pytam z ciekawosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej nie, chociaz jak się sypie związek to wiadomo że i w tej strefe wszystko siada. U mnie to sprawa nerwicowa, wczoraj doszłam do wniosku, że całe zycie szukałam u siebie chorób i panicznie bałam się śmierci. I w końcu zapędziłam się w taki kozi róg, że już nie wiem sama co chce. Jak napisałam wcześniej do tego doszła depresja.

Chodze na terapie i mam nadzieje, że wydobrzeje i bede mogła znowu prowadzić swoje wspaniałe życie bo tekie ono jeszcze do niedawna było. Z super, przedsiębiorczej, energicznej i wesołej dziewczyny stałam się zgożkniałym kłębkiem nerwów :(

Nie poznaje siebie i trudno mi uwierzyć w to, że sama na własne rzyczenie się do takiego stanu doprowadziłam.

Jest z dnia na dzien coraz lepiej ale to nie to samo co było! Innym to można świetnie radzić tylko cholera jasna jakoś sobie nie można wbić do głowy, że zamiast cieszyć się życiem, z tego że jestem zdrowa, mam super prace i dach nad głową to człowiek siedzi i myśli jak myśliwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam:) chcialoby sie powiedziec i o zdrowie pytam..... milo widziec na forum nowe mądre twarze, serdecznie pozdrawiam!

 

wiecie co dzis jak wszyscy wiemy Boze Cialo..... moj kochany nie jest powiedzmy tak uduchowiony jak ja ale obiecal mi ze pojdziemy razem.... i co niestety nie poszedl :( kiedys bym potraktowala to ze zrozumieniem ale nie teraz:( zaczely sie leki ze nie pasujemy do siebie przez to ze nie jest tak religijny jak ja.... juz nie moge wytrzymac normalnie, co chwile sie go pytalam wiezysz w Boga, wiezysz? normalnie obsesja:( boje sie ze powinnam miec chlopaka z ktorym bede chodzila do kosciola.... ale wiecie co straszna hipokrytka ze mnie:( bo tez mi sie nie chce chodzic do kosciola czasem:( i popelniam wiele grzechow, a wymagam tyle od mojej ukochanej osoby:( powiedzcie kochani co o tym sadzic? pozdrawiam was cieplo!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam:) chcialoby sie powiedziec i o zdrowie pytam..... milo widziec na forum nowe mądre twarze, serdecznie pozdrawiam!

 

wiecie co dzis jak wszyscy wiemy Boze Cialo..... moj kochany nie jest powiedzmy tak uduchowiony jak ja ale obiecal mi ze pojdziemy razem.... i co niestety nie poszedl :( kiedys bym potraktowala to ze zrozumieniem ale nie teraz:( zaczely sie leki ze nie pasujemy do siebie przez to ze nie jest tak religijny jak ja.... juz nie moge wytrzymac normalnie, co chwile sie go pytalam wiezysz w Boga, wiezysz? normalnie obsesja:( boje sie ze powinnam miec chlopaka z ktorym bede chodzila do kosciola.... ale wiecie co straszna hipokrytka ze mnie:( bo tez mi sie nie chce chodzic do kosciola czasem:( i popelniam wiele grzechow, a wymagam tyle od mojej ukochanej osoby:( powiedzcie kochani co o tym sadzic? pozdrawiam was cieplo!!!

 

pikpokis,

proponuje dla chłopaka nagrody w zamian za pójście do kościoła - znam osobiście taki przypadek! ;)

A tak na poważnie to zastanów się nad samą istotą wiary .. jest to ciężki temat. Niby dlaczego nie możesz być z kimś kto nie jest "czynnym" katolikiem - szczególnie, że sama napisałaś, że nie zawsze chodzisz do kościoła. A może masz wyrzuty sumienia, jak nie pójdziesz w niedziele? Ja tak miałam ... , już nie mówiąc o natrętnej seksualnej myśli która zawsze mnie nawiedzała jak wchodziłam do kościoła ;) z wiekiem naszczepcie mi to minęło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

motylku bardzo ci dziekuje za odpowiedz, dobrze ze na forum pojawila sie kolejna madra osobka:) musze napisac cos jeszcze, sprawia mi to ogromny bol w sercu... dzis spedzilam z kochaniem caly wieczor, byloby cudownie gdyby nie sytuacje w ktorych zauwazylam ze jak bardzo duzo mowi do mnie czule, przytula mnie i tak dalej to ja sie zaczynam w tej danej chwili bac, nie ciesze sie z tego co mowi:( kiedys mialam tyle radosci z takich sytuacji a teraz ledwo potrafie zdobyc sie na usmiech:( czuje sie jak swinia wobec niego:( czy i wy tak macie?:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

motylku bardzo ci dziekuje za odpowiedz, dobrze ze na forum pojawila sie kolejna madra osobka:) musze napisac cos jeszcze, sprawia mi to ogromny bol w sercu... dzis spedzilam z kochaniem caly wieczor, byloby cudownie gdyby nie sytuacje w ktorych zauwazylam ze jak bardzo duzo mowi do mnie czule, przytula mnie i tak dalej to ja sie zaczynam w tej danej chwili bac, nie ciesze sie z tego co mowi:( kiedys mialam tyle radosci z takich sytuacji a teraz ledwo potrafie zdobyc sie na usmiech:( czuje sie jak swinia wobec niego:( czy i wy tak macie?:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj Piko mamy mamy... I ten ścisk w żołądku, w klatce piersiowej... Doskonale to znam... Ale nie poddam się, przecież wiem, że Go chcę i wierzę, że pewnego dnia się to zmieni. Byłam dzisiaj rano na Mszy Św. - tam mówiono o cierpliwości i wytrwałości, jakoś muszę to znieść...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piko, damy radę choćby nie wiadomo co... Ja czasami myślę, że skoro walczymy, a nie odchodzimy to znaczy, że jest w nas siła, która mówi, że chcemy tej drugiej osoby.. Że mamy trwać i walczyć. Tłumaczę sobie to też tym, że skoro nasi partnerzy trwają przy nas wiedząc co się z nami dzieje, to chyba to musi być tez jakiś Boży znak.. Każdy inny już dawno kopnąłby nas w tyłek..

 

Vesna, możesz się cieszyć tym, że tylko analizujesz ;) Ja bym tak chciała.. Mnie odrzuca od mojego M. chociaż tego nie chcę, i nie da się tego powstrzymać. Mimo, że racjonalnie nie ma ku temu powodów i tego nie chcę... Ale kto to zrozumie :))). Ten kto zna mój problem, mówi: odejdź skoro Cię odrzuca, ewidentnie widać, że to nie to, że Go nie chcesz.. Ale ja mówię: Wiem cholera czego chcę, a te myśli i reakcje nie są moje... Tylko jak się ich tu pozbyc? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vesna, spokojnie.... popatrz... myśl o tym, że mogłoby to być prawdą Cię przeraża. Czy myśli, które nam pasują nas przerażają? Myśli, których nie chcemy są myślami natrętnymi - tak mi powiedział mój psychiatra, a te, które powodują lęki też nie są nasze. Gdyby to było prawdą, gdybyś nie kochała czy nie chciała być z drugą osobą to byś cierpiała? Czy raczej odczuła ulgę??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×