Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Dziekuje Ci bardzo za słowa wsparcia. Ja mam ten problem, ze moj Narzeczony mocno naciska na ślub. Jest coraz bardziej zniecierpliwiony sluchajac slow, ze nie wiem co czuje.. a z drugiej strony nie mam euforii.. Jest coraz ciezej.. Albo zdecyduje sie na slub, majac nadzieje, ze kiedys te milosc poczuje, albo liczyc sie z tym, ze pewnego dnia Go strace... On odejdzie do innej, "normalnej", cieszacej sie na Jego widok... Jestem zalamana....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kordianka w zasadzie masz rację. To poszukiwanie euforii bardziej mnie męczy niż same obsesje. Wierzę, że damy radę. Mam nadzieję że lepiej się czujesz. Znajdziesz i ty osobę, którą pokochasz szczerze ale nie zamykaj się w swoim świecie. Mój "własny" świat sprawia mi obecnie więcej krzywdy niż radości chociaż nawet i dawniej był tylko fortecą obronną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Sopot jest super.

Słuchajcie te nasze wszystkie obsesje dotyczące naszych partnerów tak naprawdę próbują nam wmówić, że my na nasze szczęście nie zasługujemy! Niestety to wynika właśnie z naszego rozwoju naszej osobowości. Pisałam o swoim świecie, w którym byłam doskonała, piękna itp te imaginacje dodawały mi pewności siebie, byłam dumna, że taka jestem tylko, że to nie byłam ja prawdziwa w rzeczywistości przeciętna dziewczyna z wieloma kompleksami. Zamiast rozwijać siebie taką jaką byłam naprawdę, swoje wnętrze, własne zainteresowania, rozwijałam wyimaginowaną postać, która nigdy nie istniała i istnieć nie będzie. To co napędza obsesje to właśnie ta nasza fałszywa duma, którą wyprodukowaliśmy w toku naszego życia, a która jest nieodłącznym elementem tej wyimaginowanej postaci. W zasadzie, żeby odzyskać prawdziwe "ja" należałoby wrócić do dzieciństwa i zmienić otoczenie na bardziej przyjazne niestety jest to nierealne. Przeszłości nie zmienimy. Aby zacząć żyć tu i teraz trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie i wyprostować skrzywiony sposób postrzegania siebie i rzeczywistości, w której żyjemy. i koniecznie trzeba poszukać własnego ja takiego jaki on jest naprawdę a nie takiego jaki chcielibyśmy aby był. Ja i wiele innych osób tutaj na forum doświadczało uczucia, że jest "obok" tego co się wokół niego dzieje aby wrócić do prawdziwego życia warto wkroczyć do tego co się wokół nas dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobrze ze forum juz fukcjonuje... czekam na ksiazke ktora zamowilam: oswoic lęk, slyszalam bardzo duzo pozytywnych opinii na jej temat tu na forum jak i na innych stronach.... wiecie co mnie teraz opetalo? moj chlopak jest podobny do mnie pod wzgledem charakteru, lubimy podobne rzeczy, mamy prawie ze identyczny humor i przyszla mysl: przeciwienstwa sie przyciagaja ;/ i mam obsesje:( poza tym czuje sie od kilku dni taka....hmmm nie reaguje zywiolowo na pozytywne rzeczy jesli robi je wobec mnie kochanie;/ siedze smutna, zamknieta w sobie, poworcilo to jak cierpialam na samym poczatku, dusze sie po kazdym naszym spotkaniu, kaszle z nerwow a potem placze w nocy... dzis rozmawialam z przyjaciolka i powiedziala mi ona ze to tylko choroba.... przypomniala mi o tym... caly czas modle sie o to zdrowie w sercu i w umysle....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Fajnie, że forum już jest. Na razie się z nim oswajam. Doszłam do wielu ciekawych informacji o sobie samej. Miałam przez ostatni tydzień dość ciężki okres znów atakowały mnie myśli, czułam się totalnie zdezorientowana. Duży wpływ na moje samopoczucie było czytanie książki Karen Horney "Nerwica a rozwój człowieka". Być może to czego dowiedziałam się z tej książki o sobie bardzo mną wstrząsnęło. Otóż autorka zwróciła uwagę, że takie osoby jak ja (neurotyk) zwracają uwagę w życiu na sprawy błahe i marginalne w moim wypadku był to wygląd mojego partnera co najciekawsze obejrzałam wczoraj program Clever, gdzie robili doświadczenie, komu skłonni pomóc są faceci przy naprawie rowera "pięknej" blondynce w krótkich spodenkach czy niezbyt ładnej dziewczynie w dresie. I zgadnijcie co się okazało oczywiście pomoc dla seksownej blondynki przyszła od razu a dla tej w dresie jakoś nie. Strasznie się tym zbulwersowałam. Zrozumiałam, że takie podejście proponowane w tv, że trzeba być "pięknym" aby otrzymać pomoc jest strasznie płytkie, próżne i obrzydliwe tak właśnie obrzydliwe. Wyobraźcie sobie jak ludzie, którzy nie mają tych wychwalanych przez media przymiotów muszą się czuć, ile kompleksów to w nich może zrodzić, ile cierpienia. To mi uświadomiło jak moja obsesja na punkcie wyglądu jest mi obca. Dla mnie liczy się przede wszystkim wnętrze człowieka. Zakochałam się w moim Michale bo dostrzegłam w nim wspaniałego, czułego, troskliwego, wyrozumiałego, inteligentnego, radosnego człowieka. Do czasu pojawienia się moich obsesji wcale nie zwracałam uwagi na wygląd zewnętrzny bo dla mnie ma on właśnie marginalne znaczenie. Pytam siebie: Jak można oceniać człowieka czy się nadaje czy nie po wyglądzie? Cieszę się, że w człowieku potrafię dostrzegać bogactwo jego wnętrza a nie jego wygląd. Sama nie jestem pięknością ale jestem z tego dumna bo wiem że każdy jest tak samo wartościowy bez względu na to czy jest piękny czy brzydki (tu znów nasunęła mi się myśl, że tak naprawdę kanony piękności są nam narzucane z zewnątrz). Nie zmieniłabym nic w swoim wyglądzie. Cieszę się, że jestem taka jaka jestem. Czuję w sobie tę pewność siebie.

Pikpokis właśnie doszłaś do pewnej bardzo cennej informacji. Skoro twój ukochany jest do Ciebie podobny charakterem może po prostu dlatego to cię denerwuje. Akceptujesz siebie? Jesteś dumna z siebie taką jaką jesteś? W tym tkwi odpowiedź na twoje natręctwa.

Pisałam już o tym wcześniej ale napiszę raz jeszcze: My sami jesteśmy "katami" dla siebie. Tak bardzo nie akceptujemy siebie, że chcemy być kimś innym niż jesteśmy ale nie jesteśmy. Takie podejście prowadzi nas do samozniszczenia. Przykra prawda.

Nie wolno nam się dać zwodzić obsesjom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

Kapralis u mnie tak sobie. Generalnie wiem już z czym mam doczynienia i niby powinno być przez to lepiej ale niestety nie jest. Aczkolwiek bywa lepiej niż kiedyś. Jakoś da się żyć. Jeśli chodzi o objawy somatyczne to czasami miewam te lęki dotyczące jakichś strasznych choróbsk. Bóle w klatce czy kołatanie serca są standartem i jeśli kardiolog wykluczy zawał czy inne choroby to teoretycznie możesz spać spokojnie. Mówię teoretycznie bo wszyscy wiemy jak trudno wtedy spać z myślami: a może się pomylił, a może przemilczałem albo źle opowiedziałem o objawach... nie martw się na zapas, wg mnie to "tylko" nerwica i akurat takie objawy somatycznie jeśli nie wykluczają Cię z życia to nie są największą przeszkodą. Największa przeszkoda to niestety to co je powoduje - w naszych główkach. I to trzeba zwalczyć a wtedy wszystko minie i na nowo zaczniemy się cieszyć życiem. Ale się rozmarzyłem:), wierzę, że jest to możliwe - przecież są ludzie, którzy tego nie mają albo tacy co z tego wyszli.

MartoF - pomimo, że piszemy o wątpliwościach to podejrzewam, że blokada też wchodzi w grę:). Bynajmniej u mnie i u piko. Więc naprawdę to STANDARTOWY objaw tego cholerstwa. Nie będę zasiewał niepewności mówiąc, że to może być naprawdę sygnał z wnętrza Ciebie żeby odejść bo zapewne jeśli by tak było to już by Cię przy nim nie było. To moje zdanie.

Pozdrawiam was cieplutko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Marto być może. Nie wiem jak z twoim poziomem akceptacji własnej osoby. U siebie zauważyłam, że nie bez znaczenia był wybór właśnie tego partnera z którym jestem. Przede wszystkim czuję, że my po prostu do siebie pasujemy. Może mamy odmienne poglądy na pewne sprawy ale ogólnie nasz związek jest harmonijny. Co ciekawe zauważyłam, że obsesje bądź w twoim wypadku blokady (też miałam ale ja idę zawsze pod prąd i im bardziej obsesje mówiły mi nie kocham tym bardziej lgnęłam do swojego ukochanego). W moim wypadku najprawdopodobniej obsesje o niekochaniu wynikały z odmawiania sobie prawa do własnego szczęścia. Już o tym pisałam ale przypomnę, że nerwica ujawniła mi się tzn obsesje zaatakowały mnie w momencie kiedy byłam bardzo szczęśliwa w swoim związku. Na szczęście nic się nie zmieniło. Jasne mnie też dopada czasami taka niechęć ale wiem, że to wynik zmęczenia walki z moimi natręctwami. Musiałam wiele sobie wyjaśnić. Taka autoanaliza też jest bardzo męcząca ale wychodzę na prostą. Coraz łatwiej mi walczyć z tym cholerstwem bo widzę gdzie leży ich absurd. Każdy z nas musi znaleźć źródło swoich lęków, żeby sobie z nimi poradzić. Poza tym dochodzi stres dnia codziennego to też ma wpływ na nasze samopoczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Kochani!!

Dawno mnie tutaj nie było, znów mialam problem z komputerem a jak chciałam wejść na forum to się budowało. U mnie tak sobie. Ostatnio byłam chora i miałam takie dziwne uczucie w oczach (jakby świat był jakiś inny) i przerażało mnie to, przypomniało mi sie jak kiedyś w podstawówce mialam lęki i tak samo "dziwnie" postrzegałam świat. Trwało to wtedy miesiąc, te lęki były dziwne, nie miały określonego celu (że tak powiem), bo teraz moja nerwica ma cel, atakuje to na czym najbardziej mi zależy, czyli na mojego Tomka. Na szczeście te dziwne uczucie w oczach minęło. Te uczucie jest gorsze niz myśl.. czy wy tez tak macie czasem? Jakbyście mieli kosmos zamiast rzeczywistości? Ale nie trwa to długo...

Powiem wam, że ostatnio przez kilka dni mialam inne natręctwo "co by było gdybym zaszła w ciąże"... te myśli mnie dobily kompletnie, bo była taka sytuacja u mojego kochanego na działce, ale nic poważnego nie zaszło...i po tej działce miałam natrętne myśli, a co jeśli zaszłam w ciąże? Ciągłe znaki dawały mi do myślenia, zwykły ból głowy, czy zakłucie w brzuchu... miałam mdłości i gorączke, potem sie okazało, że to oznaki przeziębienia i mnie rozłożyło i w łóżku lerzałam... mój Tomek sie ze mnie śmial, ze nie byłoby takiej opcji zebym zaszła w ciąże, ale jak się tym zadręczałam to przeze mnie wprowadzałam mojego ukochanego w taki dziwny dołek i sam zaczoł sie zastanawiać, co by bylo gdybym na prawde zaszła w ciąże.. to chore... na szczescie te myśli nie trwały długo (moze ze 4 dni) i przeszły. Czy wy też kiedykolwiek mieliście takie myśli? Czasami tak serce przyspiesza mi bicie, czasem trwa to dwa dni...mam stresy bez powodu...

Pozdrawiam cieplutko trzymajmy się razem:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem o czym mówisz z tym "uczuciem w oczach" tzn ja to zawsze nazywałam "uczuciem" bądź "poczuciem bezsensu". Takie ogarniające paniczne uczucie lęku nie wiadomo skąd...tylko ja tego nie miałam w oczach. Jakos na całym ciele, a potem mnie ogarniał płacz często...Potem stwierdziłam że to jest właśnie "moc" tych myśli. Bo dopóki było to uczucie to myśli były nie do zwalczenia.

 

Ja odstawiłam leki w końcu. Jest ok. Trzymam za was wszystkich kciuki i da sie to przejść!! Mam tylko nadzieje, że nigdy więcej nie wróci :)

 

pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kapralis obawiam się, że tak do końca na 100% to nigdy nie będziemy wiedzieć.

cicha czy to uczucie to nie przypadkiem derealizacja? Od natłoku myśli, emocji i autoagresji powstaje coś takiego co powoduje jakbyś żyła w jakimś filmie. Ja to już mam kilka lat bez przerwy, jedynie z lekkimi prześwitami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam kochani.... boje sie ze nie wyjde z tego nigdy:( apsik zazdroszcze ci!

 

wiecie co najczesciej nachodza mnie mysli gdy moj kochany mi sie sprzeciwia, gdy mowi nie, badz nie robi tego co chce, czego oczekuje, nie zasmieje sie z zartu, nie przytuli.... wtedy sie "obrazam" smuce a to prowadzi do lęku i mysli...... prosze napiszcie mi co o tym sadzicie!!! bo sama nie moge dojsc do sedna:(((

 

 

wczoraj tez powiedzialam mojej przyjaciolce ze dzieje sie rowniez tak ze jak sie wyglupiamy przychodzi mi mysl zebysmy stali sie powazni i pogadali o czyms z drugiej strony jak za dlugo gadamy i nie zartujemy prowokuje go do wyglupow. Najgorzej jest jak nagle zaczynaja mnie draznic wyglupy bo on nie potrafi stac sie nagle powazny, lepiej jest gdy z powaznego "przeksztalce go" w smieszka..... boze jakie to chore

:( ale tak mnie meczy....

 

wiecie co jeszcze przedwczoraj moj kochany mi to powiedzial zauwazyl to!!! powiedzial: ty wolisz jak ja sie wydurniam a jak powaznie gadamy to nie .... heh

 

 

pomozcie prosze.....

 

mieciu trzymaj sie! siedzisz tu tyle co ja wiec musi w koncu przyjsc na nas dobry czas....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Gwarantuje wam że da się z tego wyjść. Tak jak wczoraj napisałam przez ostatni tydzień stawałam twarzą w twarz z nerwicą. Robie chyba kolejny krok naprzód. Myśli zniknęły nie wiem na jak długo ale mam nadzieję, że już na zawsze chociaż hm nie wiem. Ja już biorę 1/4 leku. Nerwica prowadziła ze mną "brudną grę". Uzmysłowiłam sobie że moje obsesje są dokładnym przeciwieństwem mojego systemu wartości. Przedstawię po krótce źródła moich obsesji.

Zdrada - zawsze powtarzałam, że zdrady nie toleruję w związku bo godzi to w poczucie mojej godności no i co oczywiście w obsesjach widzę siebie "dającą" na prawo i lewo na dodatek z każdym napotkanym facetem - no toż to kompletny absurd, a wiecie dlaczego bo nigdy "taka" nie byłam (określiłabym siebie mianem purytanki hahahaha) jak próbowały mi wmówić natręctwa. Jestem osobą wstydliwą, nie lubię obnażać się przed ludźmi dowód jeśli ubiorę bluzkę z dekoltem już czuję się obnażona. Wspominałam wcześniej, że w pewnym momencie zaczęłam tworzyć swój własny świat. W "swoim" świecie byłam piękna, pociągająca wręcz kusicielka co spodobał mi się ktoś np piłkarz, aktor nawet polityk już z nim w myślach romansowałam. W tym właśnie widzę związek z tym lękiem że zdradzę najukochańszą dla mnie osobę. Konflikt był wynikiem ścierania się mojego prawdziwego "ja" (wstydliwej, nieśmiałej) z tą stworzoną w swojej głowie wymyśloną "ja". Jak zwalczyłam tę obsesję przede wszystkim zbadałam w sobie skąd to się u mnie wzięło, zaakceptowałam w sobie tę wstydliwość, nieśmiałość - taka jestem i dobrze mi z tym. Już nie chcę być idealna fu. Chcę być taka jaka jestem w rzeczywistości nawet jeśli jestem totalnie niedoskonała ale przynajmniej jestem człowiekiem rzeczywistym a nie jakimś sztucznie przeze mnie stworzoną przeze mnie smutną tak naprawdę doskonałością w mojej głowie.

Zrobienie krzywdy - ta obsesja akurat dotyczy ściśle relacji z moimi rodzicami. Jestem typem buntownika tzn jeśli chodzi o moje sprawy rodzinne. Nigdy nie pochwalałam tego co dzieje się u mnie w domu. Ciągle ścierałam się z ojcem, matką często bywając wręcz wściekła na nich za to jacy są. Konflikt z rodzicami powodował u mnie poczucie winy (teraz wiem że miałam prawo się wkurzać) bo przecież to moja mama i tata. Znienawidziłam siebie za tą moją wybuchowość. Zresztą im stawałam się starsza tym bardziej czułam do siebie niechęć, nienawiść, czułam się beznadziejna, nie potrzebująca nikogo, dająca sama sobie świetnie radę, a tak naprawdę samotna i zagubiona. Wówczas nie wiedziałam jeszcze o syndromie DDA. Uciekałam w "swój" świat i naukę.

W końcu najgorsza obsesja "że nie kocham" - moje cierpiące "ja" przecież nie zasługuje na szczęście (a to totalna bzdura) ale nieświadomie tak właśnie reagowałam na swoje szczęście poza tym strasznie wstydziłam się swojej rodziny, strach, że jak nie znajdę pracy to mój związek się rozleci (to chyba była wtedy moja obsesja ale nie była na tyle silna, żeby psuć moje samopoczucie), kompleksy na punkcie swojego wyglądu itp. No i witaj ataku obsesji.

Jeszcze wygląd - to sprawa dla mnie marginalna. Przypomniałam sobie, że zawsze powtarzałam, że jak będę miała faceta to nie będzie podobny do mojego ojca no i na szczęście nie jest. Podobają mi się ludzie o ciekawych twarzach no a mój Michał ma niesamowite oczy a jak się śmieje to cieszy się całą buzią i to jest słodkie. Przede wszystkim kocham go za to jakim jest człowiekiem. Kocha mnie, szanuje, akceptuje i to jest dla mnie ważne. Poza tym wiem, że będzie super ojcem (mam takie przeczucie). A czy to się sprawdzi to zweryfikuje czas. Moja intuicja mówi mi że dokonałam trafnego wyboru. I wierzę w swoje uczucia, wierzę przede wszystkim sobie. Nie oglądam się na opinie innych.

Pikpokis mam wrażenie, że ty siebie samą krytykujesz za swoje uczucia i zachowanie co przenosisz później na swojego chłopaka skąd się to u Ciebie wzięło?

Cicha to zapewne kolejna obsesja. Mam nadzieję, że potrafisz już odseparowywać się od tych awantur w domu. Wiem jakie to ciężkie ale nie dawaj się wciągać w gry rodzinne.

Damy radę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aga chcialabym potrafic tak przeanalizowac moje zycie ale nie potrafie, czy pozwolisz ze cos napisze.... moze ty mi pomozesz..... pamietam jak dzis jak mialam kilka latek i w tv widzialam jak facetowi rozrywa brzuch (pisalam juz tu o tym ) wychodza z niego robaki,,,,,to lecialo tak sobie na porannym programie, przerazilam sie..... spytalam mamy czy to mozliwe a ona nieswiadoma tego co widzialam powiedziala ze tak, ze jak je sie za duzo slodyczy to tak sie staje i ze corka jej kolezanki tak miala.... zaczelo sie pieklo pamietam ze trzymalam sie caly czas za brzuch..... nawet na zdjeciach widac;/ bylam mala nie pamietam ile to trwalo..... potem caly czas bylam wrazliwym dzieckiem, zylam pzez wiele lat w cieniu swojej przyjaciolki... ladniejszej, uczacej sie lepiej ode mnie, odwazniejszej.... z rodzicami mialam dobry kontakt, czesto balam sie o nich.... pamietam tez jak bylam mala i uczestniczylam w koloni to bylismy w ksiazu w zamku a tam dotykajac sciany trzeba bylo pomyslec zyczenie, ja zazyczylam sobie zeby nic sie nie stalo w powrotnej drodze, zebym zyla.... dziwne co nie?;/ potem tak jak napisalam wczesniej balam sie o rodzicow, jak jechalam gdzies autokarem to modlilam sie zeby nie bylo wypadku..... czesto jak zrobilam cos zlego pytalam sie mamy : czy to grzech? a nic sie nie stanie? :( potem na kilka lat ucichlo dopiero w liceum zaczela sie hipochondria.... wiadomo ;/ a teraz to....

 

 

kochani w wielkim skrocie wrocilam do swojego dziecinstwa prosze pomozcie mi.... dzis jak wracalam z uczelni myslalam zeby wejsc pod nadjezdzajacego tira:( juz mam tego dosyc..... obym wytrwala..... ehhhh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piko wytrwasz, każdy z nas wytrwa!! Aga podziwiam Cię na prawde, Twoje posty mają w sobie takie słowa, które głęboko do mnie docierają. Pamiętam jak byłam mała to ciągle sie bałam czegoś, czy mama mnie odbierze ze szkoły, bałam sie zostawać w domu sama z bratem, bo robił rózne dziwne rzeczy np. kazal mi wchodzić pod maszyne i siedziec tam ileś minut i śmiał się z tego, a mi się w środku serce krajało... nie wiem dlaczego ale pamiętam same najgorsze dni z mojego życia, nie myśle o tym co było dobre tylko o tym co mnie kiedyś najbardziej bolało... Coraz rzadziej mam myśli dotyczącej mojego ukochanego...zrozumiałam wiele rzeczy... dzięki wam, dzięki temu forum. Nie wiem czy sama bez was bym sobie poradziła... pewnie bym sobie coś zrobiła...wiem, ze jeżeli nie podejme leczenia u psychologa to jeśli mi zginie to po jakimś czasie natręctwa wrócą, bo wiem po swoim doświadczeniu jak bylam w podstawówce, tylko, że wtedy nie wiedziałam, że mam nerwice natrętnych myśli...jka byłam z tym u lekarza wewnętrznego, to wtedy powiedziała mi, że ja dojrzewam i że to zmiany hormonalne tak na mnie wplywają...pamiętam, że nie mogłam jeść wtedy i zastosowałam diete jakąś...i miałam te dziwne uczucie w oczach... teraz gdy sie te dzine uczucie pojawia to ogarnia mnie panika...;/

świat jest taki cudowny!! Kochamy naszych partnerów i wszyscy o tym wiemy! Nie dajmy się zwariować głupiej nerwicy, zaprzestajmy jej!! Postawmy temu czoło!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piko rodzice czasem nieświadomie robią takie rzeczy strasząc dzieci a to dziadem z worem a to jeszcze czymś innym co niestety odbija się później w dorosłym życiu. Twoje wątpliwości co do akurat tych zdarzeń któe opisałaś powinien rozwiązać psycholog. My możemy coś źle zrozumieć i poradzić Ci coś co jest niewłaściwe. Ale widać, że już jako dziecko miałaś skłonności do bycia delikatną i wrażliwą, z resztą jak my wszyscy tutaj. Te zdarzenia pewnie mogły mieć jakiś wpływ ale wcale nie musiały - być może mniej wrażliwe dziecko zareagowałoby inaczej - i tu ujawniają się skłonnośći do...sama wiesz czego. Co do tego TIRa to pewnie większość z nas miała takie myśli. Mam nadzieję, że na myślach się skończy... nie chcemy aby było coś więcej. Piko trzymaj się i nie poddawaj. Jesteśmy zawsze z Tobą. Będzie dobrze. Główka do góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piko wiesz faktycznie czasami rodzice straszą swoje dzieci większość w dobrej wierze. Najgorsze że w twojej sytuacji widząc obrzydliwy obraz w tv twoja mama zestawiła to z czymś przyjemnym - słodyczami. Z mojego doświadczenia też mam taką scenę która od czasu do czasu mi się przypomina, bo okropnie mnie przeraziła więc mogę tylko wysnuć tezę, o której czytałam, że mózg koduje najchętniej takie sytuacje, którym towarzyszą silne emocje. Być może lęki zaczęły się właśnie od tego momentu. Piszesz że rodzice cię bardzo kochają i ty również to super sprawa. Piko a czy twoi rodzice akceptują twojego ukochanego? Z tego co napisałaś jesteś bardzo przywiązana do rodzinki i być może fakt, że stajesz się dorosła a zatem będziesz musiała powolutku sama o sobie decydować tak cię przeraża. Może boisz się utraty tego dobrego kontaktu. Pomyśl nad tym. Wiesz o czym pomyślałam, że zastanawiając się nad wyglądem, charakterem naszych partnerów jakbyśmy nieświadomie oczekiwali, że ktoś nam powie np tak pasujecie do siebie, tak to przystojny facet itp, że ktoś nam będzie mówił jak mamy żyć ale prawda jest taka, że tylko do nas należy odpowiedź. Słuchaj siebie i uwierz sobie. Jeśli ciągle męczą cię kompleksy na temat swojego wyglądu to mogę ci podpowiedzieć tylko to co ja sobie powtarzam, że wygląd nie ma znaczenia dla mnie liczy się wnętrze, lubię kiedy ktoś jest interesujący może zaoferować coś więcej niż tylko "opakowanie". Bez względu na to jak wyglądamy, co umiemy, co czujemy mamy prawo czuć się wartościowe. Powoli do mnie dociera jak wielką krzywdę robiłam sobie wyszukując w sobie wady nie widząc zalet. Na szczęście lekcję zrozumiałam. Piko powtarzaj sobie, że zasługujesz na szacunek jak każdy inny. Jak już wcześniej napisałam tak naprawdę to ktoś z zewnątrz ustala kanony piękna i brzydoty a ja się pytam jakim prawem? Wciska się nam kit jakie powinnyśmy być, żeby podobać się innym. Traktuje się ludzi jak przedmioty. Podam przykład modelek najpierw zmusza się "ładne" (zdaniem zainteresowanych) dziewczyny do odchudzania a potem mówi im się, że wyglądają jak wieszaki, a co gorsze robi się retusz zdjęć gdzie te dziewczyny wyglądają inaczej niż w rzeczywistości. Pytam się was o czym to świadczy. Nie traktujmy siebie w ten sposób. Cieszmy się z tego jak wyglądamy, nie katujmy się kompleksami. Piko nie załamuj się. Wyjdziesz z tego.

Cicha cieszę się, że umiesz to już pokonywać w sobie. Ważne jest zrozumienie źródeł tego cholerstwa. Twój brat nie powinien był cię traktować w ten sposób. Dla małego dziecka taki strach się utrwala, sama wiem to po sobie. Mam prośbę unikaj jak możesz tylko konfliktów rodzinnych, nie angażuj się w nie. Zrób to dla siebie. Mamy takie samo prawo do szczęścia jak ludzie, którzy potrafią być szczęśliwi. Ja powoli zaczynam wierzyć, że życie może być przyjemne, łatwe i szczęśliwe. Wam się też to uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Wszystkim Nowym i "Starym" :D Dawno mnie nie było ale jestem już. Chodzę dzielnie na psychoterapię. Byłam ostanio u nowego psychiatry również i powiem Wam że bez mrugnięcia okiem powiedział że to są zaburzenia obsesyjno-kompulsywne.

Na psychoterapii wiele się dowiedziłam. Przede wszystkim tego że nie daję sobie prawa do szczęścia. Myślę że wszyscy mamy z tym problem. To wynika właśnie z wychowania jakie odebraliśmy.

Na terapii dowiaduję się rzeczy na które sama bym nie wpadłą.Wczoraj na przykład zastanawiałam się dlaczego komplement jakiegoś wrednego kolesia znaczy dla mnie więcej niż komplement dobrego i kochającego mnie człowieka - myślałam że to wynika z niskiego poczucia własnej wartości a się okazało że nie tylko - otóż wynika to z faktu że mój ojciec , człowiek ciężkiego charakteru, odszedł jak miałam 7 lat i nie dał mi tego czego jako dziecko tak bardzo od niego oczekiwałam - miłości, czułości, dobrego słowa. Garnę się do "trudnych" mężczyzn by usłuszeć od nich to czego od tamtego trudnego mężczyzny nigdy nie usłyszałam. Rekompensuję sobie podświadomie w ten sposób krzywdę jakiej doznałam.

 

Marta F jeśli chodzi o strach przed facetem to przeszłam dokładnie tą samą fazę. Jak to ktoś na jakimś forum napisał: strach nie idzie w parze z miłością. Jest albo strach albo miłość. My mamy lęki a więc olbrzymi wewnętrzny strach i zablokowaliśmy się tym samym przed uczuciem do naszych partnerów. Dopadła nas nasza przeszłość. Nie chodzi więc o partnera ale o to co przeżyłaś kiedyś. Facet nie ma z tym nic wspólnego.

Piko ciągły strach w dzieciństwie że coś się może złego stać również przeszłam. Nadal się z resztą łapię na tym że jak gdzieś np. jadę to wyobrażam sobie wypadek itp. i modlę się od razu żeby broń Boże nic takiego się nie stało. Rodzice w nas to przerażenie zasiewali przez całe lata. Pewnie chcieli nas chronić a w rezultacie zrobili z nas małe trzęsące się istotki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Izichristina, dziekuje Ci bardzo za wytlumaczenie. Mysle, ze to bardzo trafne co mowisz, myslalam dokladnie o tym samym w ten sposob. Czy Tobie faza strachu minela? Co mam z tym robic? Psychoterapia pomoze? Rozwiklam ten problem? I co robic gdy Narzeczony czeka na slub? Przeciez nie powiem mu, ze mam przed nim lęki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×