Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Hej! Keran mi raczej ślepa miłość nie grozi (wg mnie ślepa tzn nic nie widzi a my tu na forum widzimy różne scenariusze, które mogą zagrażać naszemu związkowi więc tak ślepo nie kochamy ja bym rzekła nawet bardziej świadomie niż inni tak jest np w moim wypadku)

Lala bardzo mi przykro z powodu twojej przyjaciółki. Moim zdaniem znalazłaś już odpowiedź na natręctwa na temat wyglądu. Twoi rodzice postarali się (zresztą moi również) o niską samoocenę u Ciebie. A zastanawiałaś się nad szansą odnowienia tej przyjaźni, może warto spróbować. Twoi rodzice zachowali się wobec twojej przyjaciółki bardzo nieładnie. Walcz o swoje zdanie nawet jeśli rodzina jest przeciwko tobie. Nie pozwól aby brat decydował za Ciebie ani nikt inny. Jak będzie się wyśmiewał z twoich znajomych i chłopaka to zapytaj się go jakich on ma znajomych, a może tak naprawdę wcale ich nie ma. Nie bój mu się sprzeciwić. Postaw na swoim przecież z nim nie będziesz układała sobie życia. Uwierz mi na początku może być ciężko ale już sama satysfakcja z obrony własnego zdania zrekompensuje ci jakieś uwagi ze strony brata. Zresztą uważam, że sam jest mocno zakompleksiony.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:28 am ]

Cicha głowa do góry, walka z lękiem jest trudna ale poradzisz sobie. Też jak ty chciałam, żeby moja rodzina była lepsza i inna niestety tak naprawdę zmieniać możesz tylko siebie jeśli oczywiście tego sama chcesz. Akceptuję to, że są tacy jacy są nawet czasami potrafię ich zrozumieć ale JA chcę się zmienić dla siebie, nie chcę być taka jak oni. Wierzę, że mi się to uda - inaczej być nie może. Zmiana nie jest łatwa ale jest możliwa. W moim myśleniu osoba którą kocham przestaje być przedmiotem, które mogę bez żadnych konsekwencji obrażać, wypominać mu jego cechy zewnętrzne, krytykować za to jaki jest i co lubi - KONIEC Z TAKIM POSTRZEGANIEM CZłOWIEKA KTóREGO BARDZO KOCHAM. Najważniejsze w zmianie sposobu myślenia u mnie jest dostrzeżenie w mojej drugiej kochanej połówce człowieka bardzo czułego i wrażliwego, istoty żyjącej i czującej, która tak jak ja potrafi cierpieć i odczuwać ból, cieszyć się i kochać i którego przez takie wieczne krytykowanie można porządnie skrzywdzić. Doszłam do wniosku że do czasu zanim związałam się z moim Miśkiem tak naprawdę miłość dla mnie była moim egoizmem. Kochałam (w swoich wyobrażeniach) osobę, która mi się podobała a wiecie że wiele osób może się podobać. Moja miłość wyobrażona była miłością bardzo przedmiotową, miała MI sprawiać radość uczucia tego partnera były takie jak ja je sobie wyobrażałam a nie takie jakie on miał - w końcu to moje wyobrażenie. W rzeczywistości ja mam swoje uczucia i mój chłopak ma swoje uczucia i to w związku trzeba zaakceptować i uszanować nawet jeśli nas osobiście to może denerwować. Ludzie to nie przedmioty (szkoda, że obecnie dąży się do uprzedmiotowienia człowieka np w mediach). To istoty czujące, które podobnie jak my mamy uczucia, które łatwo zranić jeśli bezwzględnie się nas krytykuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pikpokis...mam tak czasem, ale staram się to powstrzymać i jednak nie analizować oraz przypomnieć sobie sytuacje kiedy ja palnełam jakąś głupotę... to chyba normalne:) myślę, że w moim przypadku wzięło się to z tego, iż ja także mam tak wobec swojej osoby..tzn. powiem coś co np. nikogo nie śmieszyło, było jakąś głupotą i od razu analizowanie co powiedziałam nie tak i dopracowywanie mojej wypowiedzi w szczegółach, ale tylko w wyobraźni...

A co do mariusza i jego wczorajszej wypowiedzi..otóż podejrzewam że miałam mały atak paniki... jak to przeczytałam nie mogłam uwierzyć, w to co właśnie dane mi było odczytać...zrobiłam się czerwona, oblały mnie poty, wpadłam w histerię, oddychałam bardzo szybko i bardzo płytko.... kiedyś takie ataki potrafiły trwać nawet z godzinę, ponieważ zagłębiałam się w to wszystko maksymalnie i jedna myśl rodziła drugą, a niepokój się mnożył i ogarniał całe moje wnętrze... wczoraj powiedziałam sobie racjonalnie STOP. To jego opinia a właściwie pytanie. Ma prawo pytać, ma prawo sugerować, ale ja wcale nic z tym robić nie muszę. Pomyślałam, że jeśli zacznę przyjmować cudzą opinię zamiast swojej własnej, to za pewien czas mnie nie będzie, bo od jednego będę brała to, od drugiego będę przejmować tamto i teraz pytanie : a gdzie ja? Nawet już zasypiając, zaczęłam się zastanawiać jednak nad tym co on napisał, ale wtedy przyszła myśl: dlaczego ja zastanawiam się nad tym i dopasowuje cudze słowa i opinie do mnie? Dlaczego nie utwierdzam się w swoim szczerym przekonaniu? Dlaczego nigdy nie liczę się ja a tylko inni? Dlaczego cudze słowo jest ważniejsze niż moje? I postanowiłam robić tak jak radził mi od dziecka ojciec i co moim zdaniem jest kluczem do sukcesu, otóż trwać przy swoim. Obstawać przy swoim zdaniu, swojej opinii i swoich przekonaniach. Choćby cały świat mówił, że nie mam racji, to ja nie mogę im za nic ulec (nie chodzi o sytuacje typu: cały świat mówi że 2+2 jest 4, a ja mówię że jest 8 i nikt mnie nie przekona. Chodzi raczej o kwestie indywidualne, obiektywne, gdzie nie da się zasądzić jednogłośnie jak jest). Postanowiłam nie roztrząsać tych słów, a jedynie trwać w swoim przekonaniu i umacniać swoją pewność siebie. I wiecie, że pomogło?:) Dziś widziałam się już 2 razy z moim ukochanym i było bardzo mocno na +, po prostu normalnie :) I aga ma rację, otóż kiedy nie polubi się siebie, to i nie polubi się innych ludzi, a ja ich niestety nienawidzę czasami... Od wczoraj mówię sobie szczerze z głęboką wiarą "kocham siebie ze wszystkimi wadami, akceptuję siebie, jestem jaka jestem, skupiam się na zaletach, itd" i miałam przebłyski że zaczęłam lubić a właściwie akceptować ludzi TAKIMI JAKIMI SĄ. Po prostu i bez dyskusji. I jeszcze słowo do mariusza - twoje słowa mimo chwilowego kryzysu tylko umocniły mnie w swoim przekonaniu...szczęście, że nie powiedziałeś mi tego kilka miesięcy temu, bo bym miała straszny syf w głowie... Nie chcę się z tobą więcej wdawać w tego typu dyskusje, więc jeśli chcesz jeszcze coś na ten temat dopowiedzieć to proszę cię...odpuść sobie i mi.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:52 pm ]

Aha i na koniec - Marusia, też tak mam czasem niestety...ja ten stan nazywam "utratą świadomości" :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Kordianko przykro mi, że w ten sposób patrzysz na świat. Nie mówię że zawsze jest super ale od czasu do czasu naprawdę ten świat cieszy. Mam pytanie jak długo zamierzasz użalać się nad tym co "schrzaniłaś"? To już za tobą, to przeszłość teraz jesteś tu i teraz i możesz to pozytywnie wykorzystać a im dłużej rozpaczasz tym trudniej będzie ci wyjść z tego. Zastanów się czy taka wegetacja ma sens. Takie podejście prowadzi cię do autodestrukcji czy ty naprawdę chcesz całe życie spędzić w tym szklanym kloszu? Pomyśl czy w twoim świecie nie mak nikogo z kim mogłabyś porozmawiać, wyżalić się albo kto by potrzebował twojego wsparcia. Przejdź się do parku, po prostu gdziekolwiek. Nie pozwól aby CHOROBA zaciemniała ci rzeczywistość. Zapewne czytając nasze posty na tym forum zauważyłaś, że ta choroba skądś się wzięła warto nad tym się zastanowić. Założę się że byś sobie doskonale poradziła z nią gdybyś chociaż spróbowała - NAPRAWDE WARTO.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:37 am ]

A co do postu Mariusza to podejście, które zaproponowałeś Lali jest niestety bardzo głupie. Jeśli Ty tak postępowałeś tzn że dałeś zgodę na bycie neurotykiem pełną parą - lepiej się nie angażować bo to wymaga wysiłku czyż nie. Otóż nie tędy droga. Warto pocierpieć czasem, żeby odkryć prawdziwe szczęście. Wierzcie mi z tej choroby się wychodzi ale trzeba w swoim sposobie postrzegania świata wiele wyprostować, wielu rzeczy się nauczyć, zrzucić z siebie to egocentryczne podejście za którym tak naprawdę kryje się lęk i niewiedza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mariusz..z całym szacunkiem ale takie rady schowaj sobie.........do kieszeni. No chyba, że ewentualnie sam się do nich zastosuj, ale innym ludziom, którzy mają dość duży problem, daj spokój, dobrze? I proszę...na drugi raz zastanów się nad swoimi "radami", gdyż mogą one wyrządzić komuś więcej szkody niż pożytku. Zajmij się swoim życiem i sam sobie dawaj rady, bo nie jesteś ani upoważniony ani zbyt wykwalifikowany do takich czynności pod kątem psychologicznym or sth... Pozdrawiam cię serdecznie.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 6:46 pm ]

Aaaa... i jeszcze jedno... co za w ogóle błędne stwierdzenie, że dałeś mi radę, którą ja MIAŁAM przemyśleć? Ja niczego nie miałam i niczego nie muszę, a twoje sugestie na prawdę zachowaj dla siebie albo wprowadź jedynie w SWOJE życie. I wszystko na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mialas faktycznie zle napisalem, raczej rada ktora moglas przemyslec... i nie spinaj sie ;) tylko podejdz do tego na luzie, wszyscy tutaj sobie jakos staramy pomagac... przepraszam jestem zlym czlowiekiem, ale mam wrazenie, ze to Ty masz problem ze soba wiekszy niz ja z moimi radami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam komu tego powiedzieć i piszę to Wam, bo wiem, że mnie zrozumiecie. Dziś przeanalizowałam swoje życie, aby dotrzeć do przyczyny mojego lęku. Ja już chyba ten lęk miałam od dawna tylko był głęboko ukryty. Zawsze mówiłam w żartach, że chciałabym, aby mój narzeczony wywiózł mnie nagle do Kościoła, postawił pod ołtarzem bez szansy ucieczki. Wtedy nie miałabym czasu, aby się choć trochę zastanowić. Od dziecka najlepszym sposobem na szybkie podjecie przeze mnie decyzji było przyparcie mnie do muru, ponieważ zawsze byłam i jestem wielkim myślicielem, który ciągle coś analizuje. Jestem bardzo ostrożna, zawsze zakładam, że może zaistnieć porażka, dlatego wszystko muszę dokładnie przemyśleć zanim cokolwiek zrobię. Jestem osobą dokładną, perfekcyjną, dążę do doskonałości. Najlepiej, żeby wszystko było po mojej myśli. Mam dokładnie wyznaczone granice mojego postępowania, których nie mogę przekroczyć, a jeśli to zrobię jest to „grzech” i muszę ponieść za to konsekwencje. Boję się zmian, nowych wyzwań, odpowiedzialności itp. A jak się do czegoś przyzwyczaję to pilnuję tego jak oka w głowie.. Zostałam wychowana pod kloszem, niczego nie mogłam dotykać, bo mogę sobie zrobić krzywdę. Bardzo przywiązałam się do rodziców, to oni nade mną zawsze czuwali. Pozostawianie mnie samą było dla mnie bardzo bolesne. Często ludzie boją się mojej osoby, pewnie dlatego, że na zewnątrz pokazuję swoją stanowczość i pewność siebie. Jest to maska ukrywająca moje prawdziwe oblicze – słabość emocjonalną. Mam świadomość tego jaka jestem i strasznie nad tym ubolewam. To pewnie główna przyczyna moich obecnych zaburzeń. Bardzo pragnę wyjść za mąż, założyć rodzinę z moim narzeczonym. Zawsze o tym marzyłam. Teraz kiedy to mam przed nosem panicznie się boję, co nie pozwala mi to się tym cieszyć. Wartości tj. rodzina, miłość zawsze były dla mnie najważniejsze w życiu i właśnie dlatego lęk zaatakował w ten mój czuły punkt  Jest mi bardzo przykro….

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja dziewczyna wyjechała dzisiaj sama do rodziców do swojej miejscowosci rodzinne i bedzie tam do niedzieli. Myslalem, ze dam rade bez niej ale pare godzin po jej wyjezdzie zaczalem sie bardzo zle czuc a od jakis 2 godzin bardzo zle - wrocily mysli samobojcze, napad leku i straszny scisc w klatce piersiowej. Ehhh.... juz myslalem, ze jest zdecydowanie lepiej, a tu slub tuz tuz a ja jeszcze sie tego nie wyzbylem na tyle by moc nawet jeden dzien be zniej funkcjonwac i dawac sobie rade... nawet nie wiem czy to z tesknoty czy z leku ze dzis i przez kolejne 2 dni bede sam, od rana do wieczora, a najgorszy jest sen samemu. Odkad pamietam zawsze balem sie ciemnosci - w domu czesto ojciec robil awantury po nocy, caly czas patrzylem przez lekko uchylo drzwi czy nie zakrada sie do mojej siostry i mamy pokoju by cos im zrobic - to mi chyba zostalo do dzis wiec juz teraz wiem ze nie przespie pewnie pol nocy przewracajac sie z boku na bok... to bym jeszcze przezyl ale boje sie tych mysli i tego leku... Sorry ze przynudzam ale musialem sie wygadac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiecie co czasem jest tak dobrze ze sie boje kiedy to gowno wroci i za chwile sobie cos wyszukuje...;/ tak bylo np dzisiaj, wyglupialismy sie i dokladnie pomyslalam o tym ze pewnie zaraz cos sobie ubzduram.....i przylazlo..... ehhhh....ciezkie to zycie......

 

Zobacz co napisalas piko i moze zastosuj to co mzoesz wyciagnac z Twojej wypowiedzi w swoim zyciu? Moze jak jest dobrze nie doszuku jsie na sile, ze zaraz mzoe byc zle, ze to wroci - wiem co mowie bo tez tak mialem i teraz zupelnie inaczej do tego podchodze ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie.... co u was moi drodzy? u mnie niestety pogorszenie.... tylko czasem w obecnosci kochanego dopada mnie milosc :( naprawde mam juz tego dosyc

 

Co to znaczy dopada mnie miłość ? :smile: Myślę, że chodzi Ci o stan euforii, który jednoznacznie kojarzy Ci się z "uczuciem" miłości. Piko proszę powiedz mi czy chodzisz na jakas terapie i czy bierzesz nadal jakieś leki ? Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Witam was po długim weekendzie, który spędziłam z Michałem razem z moją rodziną. W zasadzie było świetnie tylko raz dopadła mnie obsesja na punkcie wzrostu mojego Miśka ale poza tym było super. Zaobserwowałam, że obsesje czy kocham czy nie prawie zanikają. Ze mną nie ma dyskusji jeśli mówię że kocham to tak jest. Natręctwa uwielbiają wykorzystywać sytuację kiedy jesteśmy zestresowani, zdenerwowani, przygnębieni warto o tym pamiętać. Poza tym jeśli chodzi o miłość bez intuicji i rozsądku nie da rady jej rozwijać kierując się bowiem stanami euforycznymi, o których pisał Kapralis - są one zbyt zmienne żeby móc na nich opierać związek.

Piko spróbuj sobie wytłumaczyć sama skąd mogły wziąć się u Ciebie dane natręctwa. Nie spychaj ich w nieświadomość ale w spokoju zastanów się co mogło je spowodować każdą po kolei. W moim wypadku np obsesja na punkcie wzrostu wzięła się z kompleksu. Zawsze byłam nie wysoka. Pamiętam, że modliłam się o to by być wysoka. Nie jestem wysoka na szczęście Pan Bóg nie wysłuchał mojej modlitwy. Po pierwsze moi rodzice nie byli wysocy po drugie lata 80 w żywność nie obfitowały. W zasadzie moje 163 cm bardzo lubię i nie zamierzam się przejmować tym zresztą już od dawna się tym przestałam martwić no i co najważniejsze cm nie świadczą o człowieku. Kocham siebie taką jaką jestem.

Piko pokochaj siebie taką jaką jesteś i pozwól innym być takim jakimi są.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani, wszysyc piszecie o natrętnych myślach, a ja mam inne objawy... Pewnego dnia wpadła mi do głowy myśl, że nie kocham i od tego momentu mam blokadę przed moim Narzeczonym. Męczę sie od roku... biore rozne leki i nic nie pomaga, blokada - tak jakbym sie przed Nim zmknela. Straszliwie cierpie, nikt nie moze mi pomoc - tak bardzo chce z Nim być i nie chce odchodzic... Co to moze byc????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj MartoF.

Nie wiem czy Cię zmartwię czy rozweselę ale nie masz innych objawów niż my. MY mamy dokładnie to samo. Blokadę. Tylko każde z nas trochę na swój sposób to opisuje i nazywa. Wczytaj się w poprzednie posty a zapewne dostrzeżesz wiele podobieństw między naszymi objawami a Twoimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marta witaj na forum - jestem w bardzo podobnej sytuacji do Ciebie i myśle, że każdy z ans wie co przezywasz. Ja mam zaplanowany slub na lipiec a ta cala sytuacja mi umiejetnie odbiera cala rdosc z tego przedsiewziecia... Na poczatek proponuje poczytaj sobie watek od poczatku. Tam jest wiele wskazowek dla kazdej osoby z ta "przypadloscia".

 

mieci nawet nie wiesz jak fajnie Cie widziec znowu tu na forum. Powiedz mi jak tam Twoje sprawy. Jak sobie radzisz z tym? Masz jakies bole somatyczne? Bo mnie mezy czesto ucisk w klatce piersiowej i dziwne uczucie palenia w mostku.

 

Pozdrawiam Was serdecznie i trzymam kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani, czytam Wasze posty od początku, wszędzie piszecie, że macie wątpliwosci czy kochacie czy nie. Sprawdzacie, upewniacie się.. A co jesli ja mam jedną myśl, że nie kocham? I czarną rozpacz, bo nie chce odchodzic.. To tez moze byc nerwica? Czy raczej pewnosc ze nie kocham, a nie umiejetnosc pogodzenia sie z tym faktem... Bo moj M. jest najlepszym facetem jakiego dane bylo mi spotkac, i jakiego sobie wymarzylam. Moze dlatego chce byc z Nim? Ach... Zwariuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MartaF to jest raczej to samo... ja też pamiętam moją blokadę i myśl "nie kocham" tą najgorszą natrętną myśl, która sprawiała straszne cierpienie. Na pocieszenie powiem Ci, że da się z tego wyjść. Najsmutniejsze jest to, że trzeba przejść istną drogę krzyżową, żeby było lepiej... Życzę powodzenia i dużo sił! I na pewno kochasz - gdybyś nie kochała, nie zastanawiałabyś się nad tym czy odejść, odeszłabyś od razu. A poza tym nie wariowałabyś na tą myśl - nie bałabyś się jej.

 

pozdrawiam wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Witaj Marto szkoda, że to też cię dopadło ale nie martw się wyjdziesz z tego.

Właśnie czytam książkę "Nerwica a rozwój człowieka". Doszłam do wątku, który moim zdaniem wielu z nas dotyczy. Chodzi oczywiście o wygląd. Karen Horney pisze "pozytywne cechy decydujące o tym, czy ktoś staje się obiektem uczucia drugiej osoby, są cechami osobowości, jednakże neurotyk jest wyobcowany ze swojego "ja" prawdziwego toteż nie interesuje się owym zamglonym obrazem swego wnętrza". Książka ta jest bardzo dokładną analizą osobowości neurotycznej.

U mnie tak sobie. Wiem, że zły nastrój, nasilenie myśli ma związek z brakiem pracy. Mam nadzieję że ją w końcu znajdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×