Skocz do zawartości
Nerwica.com

AGORAFOBIA - lęk przed opuszczaniem "czterech ścian".


Picasso

Rekomendowane odpowiedzi

Powiem Wam, ze chyba najwazniejsze w tym wszystkim to przestac sie bac tego lęku. Oczywiscie jest to strasznie ciężkie, bo on jest przerazający :-/

Ale jak juz traktujemy to jako uczucie czy emocje, ktora jest mega nieprzyjemna ale NIC nam nie moze zrobic, to zaczynamy sie mniej tego bac. A jak mniej sie boimy, to to rzadziej przychodzi - az znika calkowicie. No tak to dziala. Ale wiem.. łatwo powiedziec :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słonko1, Witaj Kochanie. Nie powinnaś się obwiniać bo to jest wyjątkowo wredna choroba duszy niezależna od Nas. Każdy dobrze wie i my też, że wolałabyś być "zdrowa"...................Tak, życie płata Nam różne figle ale trzeba im stawić czoła...Agorafobia to przypadłość typowo nerwicowa więc może warto byłoby wybrać się do Psychoterapeuty, jeżeli nie chcesz łykać leków psychotropowych. Wspomniana psychoterapia może zdziałać cuda jeżeli trafi się na odpowiedniego Terapeutę...Nic to, trzymam kciuki za Twoją siłę i jeszcze raz, nie obwiniaj się bo to nie Twoja wina. Ciesz się dziećmi i szczerze porozmawiaj z Nimi o swoim problemie. Zapewne bardzo Ci wtedy ulży...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AddictGirl21, Dzięki Słoneczko :uklon: za słowa otuchy,ciężko sie pogodzić z chorobą,jeszcze nie tak dawno było super, a teraz ...ja bardza często rozmawiam z moimi Skarbami,mimo młodego wieku bardzo mi pomagają,w sumie tak naprawde to i nie mam z kim porozmawiac,z Rodzicami na skype,bo mieszkają na Litwie,no i z Męzusiem tez na skype,bo jest za granicą,a przed resztą już od dwóch lat ukrywam:(Z pomocy terapii chce spróbować skorzystać,ale w marcu ,bo przyjedzie moj Mąz,teraz sama to chyba nie dam rady:/Dostałam też od swego kardiologa lek o nazwie Coaxil,ale boje sie uboków i że se nie poradze jak będzie gorzej.Pozdrawiam Ciebie gorąca i tez trzymam za Ciebie kciuki,musimy wygrac Zycie jest piękne:)

 

-- 19 lut 2014, 14:17 --

 

nerwa, Własnie w tym jes problem,że ciężko przestać go sie bać:(

A przy okazji chcę podziekowac Ci Kochana,że przed wyjazdem na urlop,pisałam nie pamietam na którym wątku,że boje sie lotu samolotem,tak bardzo mnie pocieszałas,przez cały czas pamiętałam Twoje słowa,pomogło mi to bardzo Dzięki :uklon: Pozdrawiam

 

 

Dziewczyny napiszcie prosze kiedy i jak u Was to wszystko sie zaczeło,jak sobie radzicie,pozdro

 

-- 19 lut 2014, 14:20 --

 

pink_hope, Nigdy z Tobą nie pisałam,ale zawsze czytałam Twoje posty i też sie zastanawiałam co u Ciebie,bo od dawna nie było Ciebie widać,pozdrawiam Ciebie cieplutko :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słonko1, ooo no to sie ciesze bardzo,ze pomoglo :great:

 

U mnie to wszystko zaczelo sie nagle, teraz to juz 12 lat bedzie pewnie - wtedy nie wiedzialam jeszcze co mi jest, ale tak dziwnie sie czulam jak jezdzilam na Uczelnie, i fizycznie i psychicznie, balam sie ze cos mi dolega powaznego. Potem zaczelam czytac i dowiedzialam sie, ze to po prostu lęk i stany lękowe. Przeczytalam o agorafobii i pasowalo jak ulał! I potem generalnie było coraz gorzej,a z w koncu nie bylam w stanie wyjsc nawet z domu. Zmuszalam sie, staralam, ale nic to nie dawało.

Potem poszlam na terapie (poczatkowo zawsze ktos mnie musial wozic i w ogole jechalam tam cala w nerwach), i tak jak chyba juz pisalam, terapeutka calkowicie skierowala moje myslenie, nie na objawy i lęki tylko na sytuacje zyciowe rozne, emocje itd. I jak zaczelam to przepracowywac, to jakos z czasem lęki zaczely same odchodzic, az poczulam sie na tyle pewnie, ze wsiadalam sama do autobusu (po wielu miesiacach!). Bylam taka szczesliwa wtedy! hehehe :)))) Potem bylo juz tylko lepiej, autobusy, dalsze trasy , wyjscia na imprezy - ogolnie powrocilam do zycia! Zaczelam nowe studia i przez kolejne 10 lat bylo super (no wiaodmo, zdarzaly sie gorsze dni, jak kazdemu, ale raczej agorafobii juz nie doswiadczalam, bez problemu podrozowalam sama nawet po świecie).

 

No a teraz znowu, chyba przytloczyl mnie pobyt za granica, juz za dlugo tu jestem, chce wracac itd. I to wszystko sprawilo, ze (moim zdaniem) znow jakos nie poradzilam sobie z tymi emocjami wszystkimi i znow powrocil lęk. Teraz jest o tyle łatwiej, ze juz po tylu latach wiem, ze po pierwsze mozna sie tego calkowicie pozbyc, a po drugie ze to nie jest cos na co nie mamy wplywu. Nie jest latwo to "ogarnac" ale da sie, i warto! :) Raz jest trudniej, raz latwiej, ale trzeba probowac :)

I teraz tez jestem w miare zadowolona z siebie, bo w wakacje znowu ciezko bylo mi wyjsc z domu, w domu tez miewalam ataki paniki, nie mialam na nic sily itd. Bylam sama, bez zadnej rodziny w promieniu 2tyś km :) Lekko nie bylo, ale jakos sie ogarnelam chociaz troche, na tyle, zeby normalnei chodzic do pracy i funkcjonowac tutaj. Idealnie jeszcze nie jest i caly czas nad tym pracuje, ale pociesza mnie, ze lepiej jest niz bylo.

I w sumie bez niczego (no, moze z wyjatkiem "homeopatycznej" dawki leków, czyli 1/10 ktore biore bardziej jako placebo, bo wiecej sie boje brac :P)

 

i taka moja histo(e)ria :)

 

-- 19 lut 2014, 15:08 --

 

Aha, jeszcze co Wam powiem. Wiem, ze wiele osob nie wierzy w terapie, ze to cos daje, i ze nawet niewielka rzecz moze zmienic lęki.

Ale ja na swoim przykladzie nie raz zaobserwowalam juz, jaką to wszystko ma moc. Podam kilka przykladow :)

 

1) Np. kilka miesiecy temu, siedziealam ktorys dzien w domu, ledwo wychodzilam na spacery, ogólnie agorafobia pełną gębą :)

I nagle usiadlam... i zaczelam sie zastanawiac nad sprawami w swoim zyciu, i tam doszlam do jakcihs wnioskow, i... nagle sie poczulam tak spokojnie, nagle zachcialo mi sie isc na spacer, i co wiecej - jak poszlam - to szłam dalej niż zwykle i wcale nie odczuwalam lęku.

 

2) To samo mialam kiedyś dawno. Jechalam tramwajem i zaczal sie atak paniki, i nagle zadalam sobie pytanie - ok, czego ja sie TAK NAPRAWDE obawiam w zyciu (bo ten atak to tylko efekt uboczny), i zaczelam sobie odpowiadac na to pytanie, i doslownie momentalnie poczuclam się super i zero lęku.

 

3) Nie tak dawno, wstalam rano, oslabiona, bez checi do wyjscia, z lekkim lękiem. I nagle usiadlam i tez zacelam sobie uswiadomiac, ze jestem zła na cos, poczulam tą złość doslownie całą sobą :D az mialam ochote cos rozwalic (i zreszta kopnełam w szafke ktora sie rozwalila..). I po tym nagle, poczulam sie tak super, taka jakas oczyszczona, pelna energii, ze bez problemu poszlam do pracy i mialam extra dzien.

 

Oczywiscie, nie zawsze to tak latwo dziala, bo trzeba trafic na dobrą rzecz, czy na wazny problem. Ale kurde, majac takie sytuacje, i czujac na wlasnej skorze jak po takim krotkim mysleniu, dojsciu do jakichs wnioskow itp. jak moze nagle zmienic si enasze samopoczucie. To jest niesamowite!!!

 

[i ja teraz na terapie nie chodze, ale przyznaje, ze pamietam te dialogi z terapeutka, i duzo mi to teraz daje, bo tak troche nauczylam sie, jak skierowac mysli, na to co wazne i co prowadzi do "ogarniecia" tematu - o tyle jest dobra taka terapia, bo czasem ciezko samemu wiedziec, jakie moga byc przyczyny]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja zaczełam pierwsze ataki zauwarzać u fryzjera,potem w supermarketach,no a taki porządny atak złapał mnie w kościele na pasterce na początku było to co jakis czas,a potem zaczełam zauwarzać że nie chce mi sie wychodzić z domu,jak wiedziałam że muszę na zakupy lub do kościoła odrazu robiło mi sie zle,brzuch,zawroty w głowie,szybkie tętno,uczucie że zaraz zemdleje,no masakra nawet jak pisze ,to robi mi sie niedobrze,jak musze prowadzic samochód,to w środku wszystko sie trzęsie,robi mi sie słabo,a kiedys zakupy,fryzjer,samochód -to wszystko uwielbiałam,juz nie mówie o imprezach :(W maju Córcia będzie miała bierzmowanie,nie wiem jak poradze,już nie pamietam kiedy byłam w kościele ehh...

Przed tym wszystkim pewnego dnia zatkało mi prawe ucho tak mocno ze nic nie słyszałam,potem zaczeło piszczać w uchu,do tej pory mam szum w uchu,miałam rezonans,ale bez kontrastu wyszło że wszystko w porządku,ale kiedy jest mi bardzo zle,to przychodzą mysli ze czegos nie zauwarzylii mam jakiegos guza,nie wiedziałam ze na tle nerwowym można mieć takie wielkie problemy:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie pierwszy raz w życiu dopadło jak w lato na kacu wybrałam się z siostrą na miasto. Jakieś 200m od domu zaczęło mnie pochylać do przodu i zawróciłam się tłumacząc się siostrze, że chyba się czymś zatrułam < doskonale wiedziałam, że to lęk a nie zatrucie ale musiałam coś powiedzieć > Później przez jakiś czas był spokój ale od około roku czasu jest wręcz tragicznie. Praktycznie wcale nie wychodzę z domu. Najgorsze jest to, że jutro czeka mnie "samotna" trasa do szpitala tj. do Psychiatry. Nie wiem jak ja to zrobię, dojechać autobusem, przejść z przystanku do szpitala, później do apteki i do domu. Nie wyobrażam sobie tego. Jak o tym pomyślę odrazu robi mi się słabo i cała drżę. Tak wiem, panikara ze mnie na szóstkę z plusem ale cóż ja mam zrobić kiedy tak się boję. Boże dopomóż żebym nie narobiła cyrku i nie zemdlała gdzieś po drodze....Czekam na ten rezonans z utęsknieniem. Szczerze wolałabym mieć jakiegoś guza w mózgu, który powoduje te zachwiania równowagi aniżeli to miałaby być nerwica...Guza by się wycięło i byłby spokój w przeciwieństwie do larwy nerwicy, której nie da się zniwelować z dnia na dzień :why:

DZIEWCZYNY, proszę wesprzyjcie mnie przed jutrzejszą "wycieczką"!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AddictGirl21, A nie ma mozliwosci,zeby jechac taryfa?Kochanie postaraj sie nie nakrecac siebie,wiem ze trudno ale dzisiaj sprubuj o tym nie myslec,ja zauwarzylam ze sama se tworze scenariusze,jak woobrazam ze bede miala mega leki to je mam,teraz musze cztery razy w tygodniu wozic Syna na treningi 40km i musze walczyc za kierownica,bo nikt za mnie tego nie zrobi,kiedy czuje ze leki sie zblizaja,zaczynam gleboko otdychac i zawszemam przy sobie mentosy,zobaczysz bedzie ok,po za tym trzeba czesciej wychodzic,bo ja zauwarzylam,czym dluzej siedze w domu tym ciezej jest wyjs ,trzymam kciuki,napewno se poradzisz,a ja za godzinke jade po swego Skarba

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słonko1, Załatwiłam już sobie dojazd - facet mojej siostry się mną zaopiekuje. Szczerze, cieszę się i mam pewną ulgę i poczucie bezpieczeństwa ale z drugiej strony czuję się jak kaleka, która sama nie jest w stanie poradzić sobie ze sobą...To boli, bardzo boli... :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AddictGirl21, nie płacz tam, tak bywa. Ja sama mialam pare miesiecy sytuacje, ze bylam umowiona do fryzjerki, ale tak tego dnia źle sie czulam, ze nie bylam w stanie wsiasc i jechac. I nie wiedzialam co mam robic, bylam zalamana. Nie moglam znalezc nikogo kto ze mna pojedzie, w koncu tata mnie zawiolz i jeszcze poczekal 3h w samochodzie :D heheh, no a nastepną wizyte po 2 miesiacach, to juz sama eleganko pojechalam. Takze, bedzie dobrze!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słonko1, pozdrawiam również i dzięki za pamięć...u mnie nic się nie zmienia,doszła jeszcze deprecha i tak sobie wegetuję...codziennie staram się wychodzić i zrobić parę metrów dalej,ale strasznie ciężko...najgorsze że wracam do pustego domu...Ty musisz walczyć i się mobilizować bo masz dzieci,a to najlepsza terapia....najważniejsze że dajesz radę i tak trzymaj :D

 

-- 20 lut 2014, 10:03 --

 

AddictGirl21, wiem co czujesz, dosłownie kaleka=wiem to po sobie bo sama się wyręczam mężem i znajomymi w załatwieniu czegokolwiek...ale zobaczysz sama wejdziesz do samochodu i juz będziesz spokojna, u lekarza też,a powrót to już luz...pisz jak wrócisz...czekam(y)na info :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pink_hope, Byłam samochodem, facet mojej siostry mnie zawiózł i przywiózł. Mimo wszystko miałam do przejścia kawałek drogi, apteki itd...W samym szpitalu na poczekalni też był luzik, czułam się komfortowo.........tak bardzo bym chciała, żeby było tak już zawsze.....:mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aja tez sie pochwale, dzis po pracy poszlam na piwo! co prawda w poblize pracy, ale juz od paru miesiecy nie chodzilam bo jakos sie balam (tak agorafobicznie wlasnie). No ja nie pilam, wiec nie bylo latwo, ale prawie 3h wysiedzialam, nie jest zle :) i nie bylo zadnych lęków, tylko takie ogolne zmeczenie i sennosc :-/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny moje Kochane. Ze szczerego serca polecam Wam cudowny zestaw witamin z grupy B a mianowicie preparat o nazwie NEUROVIT - wspaniały na odbudowanie systemu nerwowego. Co do "niepewnego chodu" - TIAMINA czyli witamina B1, która regeneruje funkcje układu nerwowego w tym pewny chód. Łykam te witaminy od pięciu dni regularnie. Dziś zrobiłam sobie i spacer i było cudownie. Żadnych zachwiań równowagi, a jedynie szczęście ze świeżego powietrza. Dla takich chwil warto żyć. I wracając do tematu wierzę i wiem, że dużą rolę w poprawie mojego samopoczucia odgrywają wymienione powyżej witaminy. Pozdrawiam gorąco!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×