Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

jejj...dziewczęta, dodałyście mi trochę wiary :) Powiem tak... mój problem jest bardzo zagmatwany i nie polega tylko na tym, że zastanawiam się czy kocham mojego chłopaka, że sprawdzam swoje reakcje na jego wygląd, ponieważ w między czasie przechodziłam także miłość do ojca, do brata (oczywiście temu towarzyszyły wulgarne myśli i po raz pierwszy od kilku miesięcy miałam ochotę rozbić swoją głowę o pierwszą lepszą ścianę), pociąg do zwierząt, pedofilię (oczywiście wyobrażałam sobie takie sytuacje, żeby upewnić się, że wcale tak nie jest, ale w moich wyobrażeniach niestety zawsze tak było...to napędzało spiralę lęku, więc doszłam do wniosku, że to nie najlepszy pomysł). No i oczywiście stawianie ukochanego w złym świetle, wywlekanie faktów z jego życia, wyolbrzymianie, przeinaczanie, itd. Ok. 5 lat temu przechodziłam straszny atak (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to jest to) odnośnie Boga i Szatana.... Też cały czas sprawdzałam, czy jednak chcę żeby mnie ten Szatan opętał czy nie i zawsze coś z tyłu głowy mi podpowiadało, że tak chcę, chcę! Paranoja! A jeszcze co do mojego ukochanego (bo to aktualny objaw) to właśnie też mam coś takiego, że np. zrobi niefajną minę, ja sobie o tym pomyślę, po prostu, tak zwyczajnie... a coś z tyłu głowy mi powie "ale on jest obleśny"... I nie chodzi mi o sam fakt, o moje odczucia, bo wcale tego nie czuję...Ale wydaje mi się, że skoro siedzi to w mojej głowie to tak uważam i natychmiast pojawia się blokada. Zresztą...po przeczytaniu tej książki, już dziś w południe, gdy świeciło słonko, uspokoiłam się (dzięki ziołowym uspokajaczom - nawet nie wiecie jak mi pomogły...), pomyślałam sobie, że ja nie zmartwiłam się swoimi odczuciami tylko tym co napisał ten gość, tzn. że takie zachowanie świadczy o tym, że ja wcale nie kocham. Tym się zmartwiłam. Tak samo zamartwiam się słowami powstającymi w mojej głowie, za którymi nic nie stoi. Ale wiecie jak to jest, gdy przytula się do ukochanego/ukochanej, jest miło, a tu nagle potok słów - brzydal, menel, i inne których już mi się nawet wymieniać nie chce... Powiem wam tylko, że jestem bardzo młoda, nie mam nawet 20stki, dlatego też boję się pójść do psychologa, żeby nie powiedział mi "jesteś młoda, a tego kwiatu jest pół światu". :( Nie wyobrażam sobie życia bez niego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe lala ma podobnie jak ja =D ahh ;) chcesz to podbij na gg 8643942

 

jaka ksiazke czytaliscie i jakie ziolka ?:> (tez nie mam jeszcze 20stki)

 

 

np. dzisiaj cieszylem sie jak glupek ze cos z dziewczyna pogadam to zadzwonilem za pierwszymn razem w przerwie gry w kosza i bylo fajnie sie gadalo mialem na to ochote ;) a teraz dzwonie i ona oddzwania i tak jakos gadalem ale bez pomyslu, bez tej checi ;/ co ja jej nie kocham :( nie mozliwe... bo na sama mysl jest mi slabo :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mariusz pamiętaj że miłość to nie uczucia, możesz kochać a czasem mieć gorszy dzień i potraktować ukochaną osobę źle lub np. nie mieć chęci rozmawiać. Popatrz na małżeństwa z 30letnim stażem. Myślisz, że oni wiecznie są dla siebie mili, ckliwi i eh oh... nie, czasem wydzierają się na siebie, czasem burczą bez powodu, a to wcale nie znaczy, że się nie kochają. Ktoś tu napisał, że gdyby małżeństwa rozliczano z uczuć, to byłyby same rozwody:) i taka jest prawda - takie jest życie i trzeba to najzwyczajniej w świecie zaakceptować - siebie w związku i nasze zachowania wobec drugiej osoby również. Nie znaczy to, aby się nie starać. Ale mamy prawo do różnych odczuć - to jest ludzkie.

 

lala też miałam jazdy dot. Boga. To co mnie spotkało teraz to któraś z faz tej choroby - podobnie jak ty, wcześniej nie miałam świadomości, że coś mi jest. Tylko, że teraz "przywaliło" w najcenniejszą sprawę. NN jest inteligentna i przebiegła - zawsze uderza w to, na czym nam najbardziej zależy. Więc macie dowód na to, że skoro uderzyła w wasze miłości - to one są tym, co w waszym życiu ma najwyższy priorytet.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lala rzeczywiście mnie też pani psycholog o podobne rzeczy zapytała ale nic mi nie sugerowała. Wierz mi odpowiesz prawdziwie i nawet jeśli będziesz się bała mówić że kochasz. Wystarczy że się otworzysz i opowiesz jej coś o sobie na pewno zrozumie że to głębsza sprawa a za tym wszystkim kryje się lęk i właściwie niewiedza. Mi wiele ważnych spraw nie wytłumaczono. O pewnych sprawach nie miałam pojęcia. Przede wszystkim nie pokazano mi jak budować pozytywne relacje z innymi ludźmi. W każdym związku nigdy nie będzie idealnie ale pomimo to związek może być szczęśliwy, trwały i zdrowy.

Miłości tak naprawdę się uczysz. Najważniejszą miłością jest miłość rodzicielska bo to ona przygotowywuje Ciebie do kochania osoby z którą się wiążesz jeżeli tej lekcji nie przerobiłaś nie dziwi fakt, że trudniej jest układać sobie życie ale to że tej lekcji nie przerobiłaś nie znaczy że następnej nie jesteś w stanie się nauczyć. Jest nam trudniej ale za to cieszy nas każdy krok do przodu podwójnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh , dzieki aga za pocieszenie, po prostu ja sobie wmowilem bedac mlodszy ze dziewczyna musi miec ze mna idealnie, ze jestem caly czas zadowolony usmiehcniety staram sie ja rozbawiac, czasami faktycznie mam problem to chodzi ze mna smutna.... ale jak ja mule to juz jest koniec swiata ;/ a co do lali, tez mialem tak ze jak moje poroblemy dot. wygladu i zachowania minely zaczelo sie z jej zachowaniem i charakterem. FUCK

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mariusz pocieszę cię ja też chciałam i czasami chyba nadal chcę żeby mój związek był idealny (tak jak napisałeś) ale to rzadko bo zdaję sobie sprawę że tak nigdy nie będzie. Zresztą idealizm po pierwsze jest nierealny a po drugie szkodliwy dla zdrowia. Wyobraźcie sobie sytuację jesteśmy idealni a tu na samym środku nosa wyskakuje nam pryszcz (czyli to co lubimy najbardziej hahaha) no totalna złamka no nie, bo przecież mamy być idealni, a że tacy na szczęście nie jesteśmy to go olejemy (i może coś z nim zrobimy hahah). W zdrowym związku konieczna jest akceptacja nie tylko wyglądu ale również charakteru partnera, jego sposobu bycia itp i to jest właśnie najtrudniejsze. Czasami coś nam się w nich nie podoba, czegoś nie lubimy ale to nie znaczy, że ich nie kochamy (odnośnie natręctw o wygląd).

Co do Boga już chyba wcześniej o tym pisałam ale napiszę raz jeszcze Bóg dał nam wolną wolę w decydowaniu o sobie jeśli wierzymy w Niego nie dzieją nam się złe rzeczy dopiero kiedy zaczynają włączać się w nasze postrzeganie świata lęki, obawy, utarte przekonania potrafimy my ludzie nie Bóg porządnie sobie napsuć krwi.

Apsik super że wychodzisz z tego cholerstwa, mam nadzieję, że ja również i że wszyscy na tym forum z tego wyjdą. Zresztą po to tu jesteśmy żeby sobie pomagać tak zupełnie bezinteresownie i to jest piękne.

Psychoterapia bardzo pomoże tylko wówczas kiedy się w nią zaangażujemy, kiedy się otworzymy i szczerze wyznamy co nam leży na sercu. Kiedy rozmawiasz z psychologiem trzeba mówić tak jak było naprawdę nawet jeśli jest to bardzo przykre. To w naszych doświadczeniach z dzieciństwa, okresu dojrzewania wczesnej dorosłości kryją się odpowiedzi na lęki, które nas nękają teraz w postaci różnych natręctw. Wtedy to jako dzieci i młodzież kształtował się nasz sposób postrzegania świata niestety często nie był on prawidłowy i te nieprawidłowości trzeba wykryć i spróbować nauczyć się bardziej właściwego przede wszystkim korzystniejszego dla naszego zdrowia i bycia sposobu myślenia (nie jest to łatwe, trzeba czasami porządnie się napracować, wiele przecierpieć ale warto!). Polecam książkę Evy-Marii Zurhorst "Kochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurcze ja wczoraj mialam taki moment , ze stwierdzilam ,ze nie chce juz walczyc , ze moze powinnam byc sama w sensie nie wiem niezalezna :/ ze moze taka jestem... ja mam problem ze wszystkim :( np nie wiem czy przy przyjaciolach powinnam sie zachowywac tak samo jak przy moim chlopaku , czy przy rodzinie tez :( to jest chyba normlane ze czlowiek sie inaczej zachowuje dobrze mowie? bo ja potem mam pretensje ze moze ja caly czas udaje siebie :| albo macie cos takiego ,ze np ogladacie jakis teledysk i macie taki jakis impuls glupich mysli? wczoraj tez tak mialam :( buuuu :( ja nie wiem na czym sie mam skupic w zwiazku co tak naprawde jest najistotniejszego :(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:41 am ]

chcialam jeszcze napisac ,ze mam cos takiego ,ze np stawiam sie w ciezkich sytuacjach np wymyslam , a co by bylo gdyby miedzy mna a nim byloby ciagle nudno i poznalabym kogos i dup lęk :( jak ja sie mam nauczyc rozroznic ,ze czasem jest fajnie a czasem nie :( u mnie albo tak albo inaczej ;( i wymyslam a co by bylo gdybym musiala wyjechac na 5 miesiecy z jakims kolesiem ;( no totalnie absurdalne sytuacje :( potem jak pojawi mi sie jakas mysl to ona czasem wydaje mi sie taka realistyczna czyli np , ze zdradzilam :| a potem mam wyrzuty sumienia.. kiedys to bylo takie nasilone , ze potrafilam analizowac wszystko , a teraz mam tak ,ze np sie z czegos zasmieje to sie zastanawiam czy powinnam sie ztego smiac .. dosyc mam tego... mam wrazenie ze non stop go ranie ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cookie ale wszystko o czym piszesz odbywa się w twojej głowie. To jest choroba zakłócenia w funkcjonowaniu mózgu spowodowane stresem i lękiem. Nerwica otępia sprawia że czujemy się bardzo niepewnie Nie wolno ci dać za wygraną bo nigdy się tego nie wyzbędziesz, to cię będzie gryzło i gryzło, czepiało się różnych sytuacji, osób aż w końcu wypalisz się totalnie. Nerwica jest chorobą destruktywną niby sobie funkcjonujesz normalnie ale jednak jak gdyby jesteś gdzieś obok, masz wrażenie, że to co dzieje się wokół to Ciebie nie dotyczy i w ten sposób życie przelatuje ci przez palce. Warto zmierzyć się z tą chorobą, żeby poczuć, że się żyje, żeby świadomie odczuwać każde zdarzenie, każdą emocję, każde uczucie bo nawet jeśli jest przykre to jesteś tego świadoma. Moim zdaniem jest normalne, że w zależności z kim przebywamy też różnie się zachowujemy, spróbuj przestać to analizować - wiem doskonale że to cholernie trudno ale ja sobie powtarzam "po jaką cholerę ja to wszystko analizuję, szkoda mi czasu na jakieś analizy" i czuję się od razu lepiej. Wiesz pewne rzeczy musisz sobie stale powtarzać, żeby je przyswoić na początku wydaje ci się że chcesz sobie coś wmówić bo tak jest ale musisz to sobie teraz wmawiać bo w młodości nikt zapewne tej wiedzy ci nie przekazał a ona służy zdrowiu. Ja uczę się nowego postrzegania świata, nie jest on już taki beznadziejny, niepewny jak kiedyś, coraz częściej czuję w sobie radość życia to co kiedyś było żalem nagle zmieniło się w wielkie zadowolenie i szczęście. Powoli pozbywam się tych uczuć, wrażeń emocji, którymi się karmiłam w moim dzieciństwie i czuję się z tego powodu bardzo dobrze na dodatek bardziej zdrowa i spokojna. Bardzo ważną sprawą jest umieć radzić sobie ze złymi emocjami ich się nie pozbędziemy.

Pocieszę cię kiedy moja nerwica była nasilona kiedyś obudziłam się rano i poczułam okropną niechęć wręcz jakąś nieuzasadnioną złość do mojego Michała pamiętam to jak dziś to było okropne i straszne ale wykrzesałam ostatnimi siłami chęć walki z tym cholerstwem i się udało. Obecnie jestem bardzo szczęśliwa z moim chłopakiem (pragnę żeby tak było zawsze) i Wy też będziecie szczęśliwi ale musisz zmienić swój sposób myślenia. Jeśli czujesz się beznadziejna, niewarta miłości itp niestety w ten sposób też patrzysz na innych ludzi i to co cię otacza. Neurotycy potrafią bardzo siebie katować takimi stwierdzeniami. Warto zmienić to negatywne podejście do życia. Wierz przede wszystkim sobie a nie innym. Powtarzaj sobie "Mam prawo kochać kogo tylko chcę", "Mam prawo być z tym kim chcę", "Mam prawo cieszyć się moim związkiem", "Mam prawo być tym kim chcę" Ufam sobie i swoim uczuciom bo są one prawdziwe i szczere a natręctwa to tylko choroba" Pamiętaj ci inni nie są Tobą bo nie ma kogoś takiego samego jak ty. Jesteś wyjątkowa i ciesz się tym. Miej swoje zdanie, uczucia, emocje. Będzie dobrze uwierz mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ha widzisz właśnie takie momenty są wspaniałe i dla takich momentów warto jest walczyć z chorobą. Wydaje mi się że mężczyźni, którzy uczestniczą w tym forum są bardzo dojrzali i odważni. Nie powinieneś Mariusz się tym przejmować wręcz przeciwnie powinieneś być dumny że potrafisz decydować o swoim losie bo to że jesteś tutaj znaczy że nie idziesz na łatwiznę, super. Choroba nie wybiera ale faktycznie chyba kobiety są bardziej skłonne do zwierzeń. Dobrze że tu jesteście.

Dzisiaj u mnie niezbyt dobrze dopadła mnie jakaś chandra. Mam wielką ochotę się przejść ale czekam na Michała. Wkurza mnie to, że nie mam pracy, czasami czuję się bezużyteczna (stare myślenie hehe). Wierzę że wkrótce ją znajdę, zresztą czekam na odpowiedź z jednej firmy. Poza tym widziałam film Taksówkarz też mnie trochę przygnębił no ale juz nie nudzę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lala , a mi mowili kumple, ze moja dziewczyna mimo ze piekna to jakas zla itp , ze latwa panienka. A szczerze gowno prawda, bo jest chyba najbardziej niedostepna kobieta jaka widzialem i mialem mozliwosc poznac... I sie przejmowalem troche ale olalem dalem jej szanse zeby ja bardziej poznac i tak jestesmy 11 miesiecy wiec Tobie sie dziwie, ze sluchasz glupiego brata ;) tak jak ja czasami mojego ale mam go w 4 literach ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sie ale boje ,ze jak myslenie zmienie to wyjdzie ,ze naprawde go nie kocham :( ej a powiedzcie mi ze jesli w zwiazku liczy sie milosc , szczerosc , zaufanie to czy te cechy powinny byc jakies nacechowane czyms? czy one po prostu sa takie zwykle i to jest wlasnie fajne? hmm?? bo moj facet ma te wszystkie cechy i nie wiem etraz czy powinnam sie skupic teraz tylko na nich czy po prostu moze czegos brakuje u nas nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe...mariusz...to nie jest taka łatwa sprawa jak ci się wydaje..bo od dziecka byłam bardzo silnie związana emocjonalnie z bratem. To on zawsze wyznaczał mi co jest dobre, co złe...co fajne, a co nie.. Był dla mnie ważniejszy niż rodzice. Żeby się jemu przypodobać musiałam słuchać takiej muzyki jaką on lubił, ubierać się tak jak on lubił, itd bo inaczej leciały w moim kierunku ciekawe epitety. Nie mam zresztą ochoty tego teraz roztrząsać. Wiem jedno - mimo, że się nie zgadzam z moim bratem, to jednak podświadomie mam potrzebę dążenia do spełniania jego zachcianek i robienia tak jak on każe, ot co.

A wiecie co? Zaczęłam się zastanawiać skąd się u mnie bierze np. patrzenie i wnerwianie się na np. brwi mojego X. No normalnie jeden włos jego brwi który się ułoży nie tak jak trzeba potrafi zasądzić o jego atrakcyjności :| No i mam odpowiedź...otóż i ja mam mały kompleks mojej jednej brwi i w ogóle oka...uważam, że moje drugie oko jest po prostu brzydkie i staram się na nie nie patrzeć...zreeeesztą mam z 500 innych takich punktów na które wolę nie patrzeć... jak się myję zamykam oczy, fajnie prawda? Heh..mimo, że wiem mniej więcej skąd to się bierze to nie umiem za bardzo nic z tym robić, może to i dobrze...niech specjalista się tym zajmie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich! Witam nowych forumowiczów!

Dawno mnie nie bylo na forum, nie mialam czasu i komputer mi padł..ale już moge pisać. Nadrobiłam to i przeczytałam posty.

lala też nie mam jeszcze 20-tu lat i jak bylam u psycholog to mi powiedziała, ze po prostu mam wątpliwości, ze jestem jeszcze młoda itp i ze myśli o moim związku "boje sie ze przestane go kochać" to za mało zeby stwierdzić, ze to nerwica natręctw. I zniechęciłam się i przestałam chodzić do psychologa. Bylam tylko na dwóch wizytach. Postanowilam sama sie leczyć melisa w tym przypadku i dwa razy wzielam po pół tabletki xanaxu. W czerwcu bedzie rok jak mam nerwice i mysli o moim kochanym. Jest wspaniale kiedy zapominam , ze mam nn, ale kiedy sobie przypomne to mnie trzyma tydzień i tak sie zastanawiam czy kocham czy nie itp. Zauważyłam, że pomaga mi Magnez. Polecam brać.

Pamiętam, że w podstawówce miałam lęki, tylko, że nie wiem skąd one sie wzieły i nie pamiętam jak mi to przeszło, nie miałam powodu do tego, żeby sie zadręczać. Pamietam, że nie chciało mi sie żyć, i świat był dla mnie jakiś "dziwny"...nie wiem jak to określić. Ale kiedy pojawiają mi się myśli i wątpliwości ze moze to nie choroba to przypominam sobie ze mialam juz kiedyś takie coś tylo ze nie zostało to wyleczone i znów sie objawiło tylko ze trzyma mnie już prawie rok. Przeczytałam wasze posty i doszłam do wniosku, że sama musze ułożyć sobie definicję miłości, bo np. kiedy nie mam ochoty na przytulanie to pojawia mi sie myśl ze nie kocham, a przecież mam prawo czasem tak mieć. Nie mam odwagi zgłosić się do lekarza. Czasami myśle, ze lekarz mi nie potrzebny bo sobie z tym radze, ale widze ze nie, bo myśli kiedy ustąpią to po jakimś czasie i tak wracają, a poza tym nie mam pieniędzy na psychologa.

Poza myślami o moim związku w natręctwach pojawiają sie kłótnie z moim ojcem. Nikt w mojej rodzinie nie potrafi "normalnie" rozmawiać z ojcem. Ja juz czasami nie mam sił! jest kłótliwy, ciągle sie o coś sprzecza, bluźni bardzo, a jak podnosi głos to płaklać mi sie chce i uciakam do swojego pokoju i trzasne drzwiami jak mała dziewczynka... brakuje tylko żebym mogła zamknąć sie w szafie. Nie umiem temu załagodzić. Jestem w technikum i nie długo koncze szkołe, pragne jak najszybciej znaleźć sobie prace i wyprowadzić się, wtedy odżyje... uspokoje swoje nerwy i stresy...

Najbardziej czego w życiu pragne to bycia do końca moich dni z Tomkiem. Pragne wyleczyć się całkowicie z nerwicy i nie miec wątpliwości... Wiem, że go bardzo kocham i na niczym mi tak nie zależy jak na szcześciu naszego związku!!

Piko przeczytałaś całą tą książke "nie zadreczaj sie drobiazgami w miłości"? Chce sobie kupić tę książke

 

 

Pozdrawiam wszystkich!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oj lala napisala cos fajnego ;) ze przeszkadza nam w innym to co w nas samych przeszkadza

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:16 am ]

no i zrozumialem np. ze wiele czynnosci ktore wykonuje wymagaja wielkiej odpowiedzialnosci, samozaaparcia i dojrzalosci psychicznej i emocjonalnej, a ja myslalem ze ja jak baba sie zachowuje. aw lasnie moja sila bylo to ze nigdy nie wstydzilem sie robic czynnosci te co kobiety zarazem bedac mezczyzna w 100% :) i tak jakos zwatpilem w swoja meskosc a teraz jest coraz lepiej i z kobieta idealnie... i wiecie co ? posmiejcie sie razem z chlopakiem (dziewczyna) powyglupiajcie, 5 godzin rowerkiem razem i zobaczycie jak wracam uczucia wroca;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was... wczorajszy dzień był przecudny! Wiele razy miałam łzy w oczach ze wzruszenia podczas wyznawania miłości mojemu X... :) Cudny dzień... dziś rano też było wspaniale...słoneczko, ja i on... żadnych wad, no może jedna, ale nie zauważalna praktycznie (tzn. bez analizowania i głupich myśli), ale potem mój brat znów zaczął mnie bardzo mocno irytować, złościć, zaczął robić na mój temat niewybredne żarty i się zdenerwowałam...oczywiście analizowałam, przypisywałam jego słowa do mojej sytuacji, zaczęłam zmieniać rzeczywistość tak, aby na siłę pasowała do jego słów. No nie mogłam się na niczym skupić! No i teraz po spotkaniu z moim ukochanym jestem troszkę smutna... :( Zaczęłam przez większość czasu przypatrywać się jego wadom, sprawdzać swoje uczucia i myśli typu: a jak on mi się nie podoba? a jak marnuję sobie z nim życie? a w między czasie widziałam kilka parek, które w ciągu tygodnia pozmieniały sobie partnerów i od razu "a jak powinnam tak jak oni robić? tzn. coś mi nie pasuje w X, więc zmienić?" Boze.... boję się, że to będę się leczyć, a to nic nie da i że to wcale nie choroba a moje jakby pragnienie nie uzewętrznione... tzn. że ja tego tak na prawdę chcę, a tłumaczę to sobie chorobą :( BOZE! Ale pomaga mi kiedy powiem sobie "trudno, choćbym miała się męczyć to będę się męczyć i będę z nim do końca życia" i wtedy objawy tak jakby znikają... ale ciężko z tym :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was... wczorajszy dzień był przecudny! Wiele razy miałam łzy w oczach ze wzruszenia podczas wyznawania miłości mojemu X... :) Cudny dzień... dziś rano też było wspaniale...słoneczko, ja i on... żadnych wad, no może jedna, ale nie zauważalna praktycznie (tzn. bez analizowania i głupich myśli), ale potem mój brat znów zaczął mnie bardzo mocno irytować, złościć, zaczął robić na mój temat niewybredne żarty i się zdenerwowałam...oczywiście analizowałam, przypisywałam jego słowa do mojej sytuacji, zaczęłam zmieniać rzeczywistość tak, aby na siłę pasowała do jego słów. No nie mogłam się na niczym skupić! No i teraz po spotkaniu z moim ukochanym jestem troszkę smutna... Zaczęłam przez większość czasu przypatrywać się jego wadom, sprawdzać swoje uczucia i myśli typu: a jak on mi się nie podoba? a jak marnuję sobie z nim życie? a w między czasie widziałam kilka parek, które w ciągu tygodnia pozmieniały sobie partnerów i od razu "a jak powinnam tak jak oni robić? tzn. coś mi nie pasuje w X, więc zmienić?" Boze.... boję się, że to będę się leczyć, a to nic nie da i że to wcale nie choroba a moje jakby pragnienie nie uzewętrznione... tzn. że ja tego tak na prawdę chcę, a tłumaczę to sobie chorobą BOZE! Ale pomaga mi kiedy powiem sobie "trudno, choćbym miała się męczyć to będę się męczyć i będę z nim do końca życia" i wtedy objawy tak jakby znikają... ale ciężko z tym

 

 

hm no to troche trudne, do zanalizowania, no bo te choroby powoduja to ze czasamami mozemy zatracac pojecie rzeczywistosc..yak mi sie wydaje i to co dobre moze sie wydawac złe i na odwrót:d no ale w przypływie lepszych dni nalezy sie nad tym zastanowic:) ..bo miłosc slepa jest..

no la ebądz dobrej mysli;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jakoś twój post mnie tylko przybił, bo zasugerowałeś mi, że wtedy kiedy było miło, miło...ba! wspaniale to było tylko zatracenie rzeczywistości....

 

nie to nie o to chodzi:) miłosc to najpiekniejsza rzecz na ziemi:D i dla tego dla takich chwil warto życ, i czasami trzeba o nia walczyc,,

 

tylko na dłuza mete trzeba czasami sie zastanowic, czy to jest akurat ta osoba, ale bez przesady, jezli czujecie sie ze soba dobrze i sie rozumiecie to jak najlepiej. i życze wszystkiego najlepszego:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strona 86, wypowiedzi pikpokis i cichej - mam dokładnie to. Powiem wam, że gdy spotykam się z X to przez jakąś godzinkę jest tak jak być powinno - normalnie...potem zaczyna być "nudno" więc jak zobaczę jakąś wadę (heh...nawet źle ułożoną brew) to zaczynam szukać dalej i sprawdzać swoje uczucia i oceniam go i to nie w ten sposób "fajny, wartościowy chłopak" (bo obiektywnie stwierdzając tak jest) ale "ładny" albo "brzydki", "mądry" albo "głupi" "wspaniały" albo i nie.... musi być czarne albo białe (nawet w moim przypadku, tzn odnosząc to do mojej osoby....muszę mieć albo idealne oceny, albo zaczynam łapać najgorsze z możliwych, albo jednego dnia wyglądam super oszałamiająco albo ubieram się w łachy... :|). No i potem zaczynam się ciut dołować, potem przychodzi znów wzlot i jeśli potem przychodzi dołek, to jak wiem, że zaraz się będziemy rozstawać to znów zaczyna być jak na początku... wszystko jest pięknie, ładnie....

Aaaa... i chciałabym także opowiedzieć o mojej "wyimaginowanej osobowości" w dużym wyolbrzymieniu.... No więc całe życie byłam sama, mam starsze rodzeństwo które szybko wyjechało na studia, a ja z racji tego, iż mam domek, egzystowałam samotnie na "swoim" piętrze... rodzice dół, a ja góra...oni tam, a ja sama tu... nigdy wcześniej nie znałam czegoś takiego jak wychodzenie ze znajomymi, ponieważ mieszkam lata świetlne od centrum, a na moim osiedlu nie ma praktycznie nikogo w moim wieku..owszem miałam jedną przyjaciółkę, której już nikt nigdy nie zastąpi..nigdy nie będzie w moim życiu takiej osoby jak ona, ale niestety spotkała się w mojej rodzinie z dość dużym przejawem nietolerancji z powodu jej tuszy (która mi osobiście nie przeszkadzała). Było mi bardzo przykro kiedy rodzice czy rodzeństwo śmiali się z niej przy mnie, bałam się też jej zapraszać do mnie, żeby czasem przy niej czegoś nieodpowiedniego nie powiedzieli a także, żeby w ogóle na nią nie patrzyli i nie mieli możliwości jej oceniania. No i w końcu czułam się tak napiętnowana, tak obdarta z osobowości, z mojego ja, że nasza przyjaźń się musiała skończyć... Teraz bardzo żałuję, chcę to odnowić, ale niestety...ona znalazła wiele innych osób ma moje "miejsce", choć także przyznaje, że to był wspaniały czas i wspaniała przyjaźń...To doświadczenie nauczyło mnie, że nie należy przyprowadzać nikogo do mojego domu..tak po prostu. Po co miałam odczuwać jakiś lęk, obawy czy niepewność.. No i zamknęłam się w 4 ścianach mojego pokoju, miałam tylko komputer i internet. Zaczęłam się udzielać na różnych forach, początkowo byłam tam przysłowiowym nikim, ale po pewnym czasie zaczęłam rosnąć w siłę i byłam kimś kim w rzeczywistości nie jestem. Oschła, opryskliwa, na każdy temat miałam wyrobione zdanie, choć tak na prawdę wcale mnie to nie interesowało i wcale tak nie myślałam. Chciałam, żeby każdy mnie miał za osobę o silnym charakterze, która wie baaaaaaardzo dużo, która jest inteligentna, błyskotliwa, jest oczytana, obeznana, wręcz światowa.... no i tam byłam taka! Ale co z tego kiedy wcale nie jestem taka naprawdę... nie zostałam doceniona ja, tylko jakieś moje chore pragnienie...chciałam być zauważona, podziwiana, chciałam być kimś... Pewnego dnia spojrzałam prawdzie w oczy, stanęłam przed lustrem i powiedziałam sobie "kogo ty udajesz? co ty w ogóle robisz? do czego to ma zmierzać?" i odeszłam z tego mojego forum, napisałam jeszcze tylko kilka słów wyjaśniających tą całą sytuację. Napisałam wprost, że to była tylko marna kreacja. Od tego dnia zmieniłam swoje postępowanie, ale widzę także jakie piętno to na mnie odcisnęło... Zamknęłam się w swoim perfekcjonizmie, idealizmie i dążeniu do bycia kimś, a chyba wcale nie o to chodzi.... I tak to mniej więcej wygląda...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:41 pm ]

aaa..keram...wolę się nie zastanawiać za dużo, bo wtedy przychodzą pytania typu: a czy to na pewno on? a może z kimś innym byłoby mi lepiej? a może mi wcale on nie pasuje? a może ja go wcale nie kocham? może on mi się wcale nie podoba?

Staram się zaufać moim uczuciom i decyzjom. Skoro 1,5 temu zakochałam się na zabój, skoro przez cały ten czas uważałam i uważam, że to najwspanialszy człowiek jakiego spotkałam na swojej drodze, skoro nie chcę nikogo innego na jego miejsce, skoro to co mam wzbudza we mnie histerię i lęk, skoro chcę z nim założyć rodzinę, skoro chcę go kochać mocniej z każdym dniem i skoro modlę się do Boga o jego zdrowie, szczęście powodzenie oraz o to, żeby nasz związek był szczęśliwy, radosny i trwały a przede wszystkim pozbawiony powierzchowności, to chyba musi coś w tym być? ON ALBO ŻADEN, ot co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lala sam fakt, że przybyłaś tutaj na forum juz znaczy, że nie chcesz stracić swojego chłopaka!! Ja tez nie chce go stracić, co wieczór modle się do Boga, żebyśmy na zawsze razem byli, nie chce zmieniać swojego życia..chce żebyśmy byli szczęśliwi, zdrowi i pełni życia! Chciałabym nabrać większego optymizmu, bo ja zawsze na zewnątrz byłam roześmiana, rozgadana i towarzyska, każdy postrzegał mnie za wielką optymistkę a w rzeczywistości ciągle prtzyglądałam się niedoskonałości życia i swoim niedoskonałością! Ciągle nie pasowało mi coś w moim charakterze i wyglądzie a przede wszystkim obwiniałam się o to, że mam takich rodziców a nie innych i że dlaczego nie może być lepiej w mojej rodzinie! Nie czuje miłości rodzinnej, nie czuje tego... ciągle żyłam w strachu, bałam się zostawać z bratem sama, a najgorsze było jak chodziłam do klasy zerowej to zawsze bałam się czy mama po mnie przyjdzie, bo zdarzyło sie raz ze tata zapomniał po mnie przyjść i późno mama po mnie przyszła i taki lęk już został poźniej, czy mama przyjdzie czy nie, zawsze tata sie spozniał jak mnie odbierał ze szkoły...pamiętam tylko same najgorsze chwile z dzieciństwa... wiem, ze moja nerwica to wina rodziców, dlatego, że na okrągło przeżywałam i przezywam tez czasami stresy..tylko dzięki mojemu Kochanemu odkryłam, że nie należy "przejmować sie drobiazgami rodzinnymi", tymi kłótniami, bo gdybym nie była w związku to nerwica przejęłaby inną stronę...najbardziej zalezy mi na moim Tomku i dlatego się boje o nasz związek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lala wedlug mnie nie potrzebnie analizujesz nerwice... jest mysl i po prostu olej to . wiem ze ciezko, bo sam czasami nie daje rady

 

a moze to nie ten dla Ciebie ... moze poszukaj innego.... sprobuj sie z nim nie spotykac przez tydzien i zobaczysz moze :) spotykaj z innymi, wytlumacz mu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mariusz...jak to przeczytalam mialam ochote powiedziec ci "ty chyba jestes chory na glowe!" ... otóż jestem w 100% pewna ze on jest dla mnie, a ja dla niego. Nie będę starala ci się na siłę udowodnić, że jest inaczej, bo ciebie to najmniej powinno obchodzić. Widzę, że chyba nie masz tak do konca nerwicy skoro po tym co napisałam, zadajesz mi takie GŁUPIE pytania. W ogóle chyba masz małe pojęcie twierdząc, że nerwicy się nie powinno analizować, ponieważ nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że to praktycznie jedyna skuteczna metoda, żeby zrozumieć skąd takie dziadostwo się wzieło. Myślisz, że co psycholog zrobi? Nie będzie analizował? I nie mam zamiaru robić sobie przerw od mojego ukochanego, ani tym bardziej się z nim rozstawać i próbować z kimś innym. To chore! On nie jest marionetką, ma swoje uczucia i nie zamierzam go krzywidzić takim idiotycznym i nie dojrzałym zachowaniem. Nie będę żyć, ani tym bardziej kochać na próbę. A może ty kolego powiedz swojej dziewczynie, że ją kochasz ale masz nerwicę i chcesz sobie poprobować z innymi no i idź i próbuj...zobaczymy czy odniesiesz ulgę. Radzę ci być ostrożnym z takimi sugestiami, bo możesz komuś zrobić nimi krzywdę. Ja już się uspokoiłam i zaczynałam od nowa budowanie swojej pewności siebie i swoich decyzji oraz uczuć, a czuję że zaraz przez twoją sugestię zacznę znów się głowić, zastanawiać i dopasowywać twoje słowa do tego co czuję, czyli mówiąc wprost przeinaczać rzeczywistość. Dziękuję ci bardzo!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie kochani moi! witajcie nowi uzytkownicy :) slowko do cichej: kochana nie wachaj sie kupic tej ksiazki ja jestm na 80 poradzie a jest ich sto:P poprostu powoli sobie ja czytam bo sa dni kiedy nie mam ochoty :)

 

 

LALA! nie musze mowic ze mam IDENTYCZNIE jak ty! wczoraj tak jak przewaznie przez godzinke supera potem...... zobaczylam jego wlosy...... i sie zaczelo......;/ nie musze ci chyba wyjasniac jakie to glupie mysli przylaza i poprsortu cos dziwnego...... potem naszlo mnie ze on ma malo fajnych ubran i tak dalej ;/ i znowu...... ale najgorsze przyszlo potem.... bylismy na spacerze i moj kochany zrobil sie taki..... no powiedzmy powazny..... a ja tylko zarty w glowie;/ i mysli: ze nie dla mnie i tak dalej..... po przyjsciu do domu idac spac modlilam sie chyba godzine.....

 

LALA a powiedz mi czy masz tez cos takiego ze nie lubusz jakis odzywek twojego kochanego? bo ja przez ta nerwice mam kilka;/ i jak tylko on je wypowiada to ja odrazu mysli.....;/ albo wlasnie te jego zachowania ktore kiedys mnie nie draznily i nie powodowaly przeciez nerwicy a teraz ledwo zrobi cos nie po mojej mysli, powie cos glupiego, albo mowi: uspokoj sie to ja dol...... ale jak tylko w jednej chwili powie cos tak jak oboje lubimy a raczej co ja lubie jak on mowi czy robi to potrafie zaczac skakac z radosci, znowu sie wyglupiac i tak dalej......

 

pozdrawiam was sloneczka! razem wyzdrowiejemy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was a macie czasem tak jakbyście żyli w jakimś nierealnym świecie? Czasem mam wrażenie, nawet jak się dobrze czuję, że udaję, gram w jakimś teatrze, wszystko jest mi obce, inne niż kiedyś, zanim mnie to spotkało ;/ Najbardziej drażni mnie to, ze tą obcość czuje czasem wobec ukochanego :( to takie bolesne, już nie mówiąc o analizowaniu jego osoby, charakteru, wyglądu itp. Zamówiłam sobie książkę: "Oswoić lęk. Pokonać lęki i fobie." Ponoć pomogły innym w walce z tą przypadłością. Mam nadzieję, że mi i wogóle nam się uda...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×