Skocz do zawartości
Nerwica.com

Odradzam branie wszelkich leków p/depresyjnych.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Np. taki Prozac , który był wiele lat temu testowany na ZDROWYCH ochotnikach, wywołał u wielu z nich silne stany lękowe, depresję a przynajmniej jeden z zdrowych ochotników popełnił samobójstwo! - to wszystko spowodował prozac (lek brali 3 tygodnie) Tu już nie mogą kłamać i wmawiać nawrót lub nasilenie choroby. Bo Ci ludzie to byli zdrowi ochotnicy bez lęków, depresji czy myśli samobójczych. (drugi filmik w moim opisie)

Jak dla mnie to trochę głupi argument. Weźmy taką substancję jak metylofenidat - ludziom z ADHD pomaga się uspokoić natomiast na ludzi bez ADHD działa całkowicie przeciwnie, jako stymulant. Więc testowanie leków psychotropowych na ludziach zdrowych jest raczej częścią procedur wchodzących w skład badań przed wprowadzeniem na rynek, a nie testem czy ludzie bez depresji naszamani Prozakiem zaczną śmigać po ścianach ze szczęścia... To trochę tak jak hejtować morfinę bo jest pewna grupa ludzi która jej używa rekreacyjnie i którzy potrafią się tą morfiną (bądź pochodnymi) wykończyć. Mi kogoś bliskiego wykończyła heroina ale nie uważam że w związku z tym powinno się wyciąć wszystkie makówki na świecie, trzeba wyciąć ludzi którzy na nielegalnym nimi handlu sobie zarabiają kasę. Analogicznie, jeśli tobie jakiś lek antydepresyjny szkodził (a szkodzić mógł, bo każdy organizm to nieco inna reakcja), powiadomiłeś o tym lekarza a on uparcie dalej cisnął ci ten lek - to pretensje należy mieć do lekarza, który nie słuchał swojego pacjenta. U mnie z lekiem się udało trafić już (albo "dopiero", jak kto woli) za trzecim razem - i efekty oceniam bardzo dobrze. Czuję się nieporównanie lepiej niż jeszcze rok temu. Może miałem farta, bo szybko trafiłem działającą substancję, jak też i lekarkę która po moich zastrzeżeniach przy pierwszym i drugim leku - zmieniała mi je na coś co by lepiej podpasowało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

deader, to nie jest bezzasadny argument i nie należy tu też mylić rekreacyjnego stosowania leków (w celu wywołania określonych skutków), a wywoływania jednostki chorobowej na którą dany lek ma być stosowany. Jeśli zaczniesz stosować antybiotyki przez 3 tygodnie to nie wpadniesz w zakażenie bakteryjne. Jeśli zastosujesz glikokortykosteroidy przez 3 tygodnie w dawkach terapeutycznych nie rozpocznie się u Ciebie stan zapalny w organizmie. Żaden lek na choroby somatyczne nie ma wypisanych w skutkach ubocznych możliwości wystąpienia jednostki chorobowej na którą są stosowane. Już samo wystąpienie depresji u osób zdrowych i oficjalnie wpisanie tego skutku w ulotkach informacyjnych leków antydepresyjnych, jako możliwego do wystąpienia - co świadczy o tym, że stało się tak niejednokrotnie po zastosowaniu tego typu leków, które bądź co bądź powinny tą chorobę leczyć, a nie ją wywoływać, jest moim zdaniem co najmniej interesujące.

 

 

deader, u mnie też z jednego objawu pojawiło się wiele innych natury psychicznej, tak, że spokojnie później można było stwierdzić depresję............ fakt po jakimś czasie mogę powiedzieć, że też "trafiłam w lek" (bo śpię i jakoś tam funkcjonuje).............. ale ja przecież startowałam z czystą kartą, żadnych pierwotnie depresyjnych objawów nie miałam ;) Nie miałam bezsenności, niechęci do funkcjonowania społecznego, osłabienia, zmęczenia, lęków, myśli samobójczych, a wręcz zamiarów samobójczych, bo byłam już blisko tego kroku, nie miałam też anhedonii, utraty zainteresowań, dziwnych "huśtawek" emocjonalnych ani też nie miałam zmniejszenia apetytu - wręcz przeciwnie przed rozpoczęciem brania tych leków byłam pełną energii i chęci do życia kobietą, miałam zapał do realizacji wszystkich swoich założeń, jedyny objaw jaki miałam to problemy z koncentracją. Te wszystkie pozostałe objawy pojawiły się stopniowo z każdym nowym antydepresantem :!: - przypadek? Nie sądzę nie miałam absolutnie żadnych powodów aby takie objawy mogły się u mnie pojawić w sposób naturalny, ponadto objawy pojawiały się w zbytniej zależności z antydepresantami (tą zależność w pewnym momencie zauważył każdy kto mnie zna). Niestety wtedy było już za późno i trzeba było jakoś "zaleczyć" to co już się pojawiło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie należy tu też mylić rekreacyjnego stosowania leków (w celu wywołania określonych skutków), a wywoływania jednostki chorobowej na którą dany lek ma być stosowany. Jeśli zaczniesz stosować antybiotyki przez 3 tygodnie to nie wpadniesz w zakażenie bakteryjne. Jeśli zastosujesz glikokortykosteroidy przez 3 tygodnie w dawkach terapeutycznych nie rozpocznie się u Ciebie stan zapalny w organizmie. Żaden lek na choroby somatyczne nie ma wypisanych w skutkach ubocznych możliwości wystąpienia jednostki chorobowej na którą są stosowane. Już samo wystąpienie depresji u osób zdrowych i oficjalnie wpisanie tego skutku w ulotkach informacyjnych leków antydepresyjnych, jako możliwego do wystąpienia - co świadczy o tym, że stało się tak niejednokrotnie po zastosowaniu tego typu leków, które bądź co bądź powinny tą chorobę leczyć, a nie ją wywoływać, jest moim zdaniem co najmniej interesujące

No ale gdzie leki na objawy somatyczne a gdzie psychotropy? :shock: Jest dość dobrze poznany mechanizm działania i leczenia powiedzmy grypy, ale choroby psychiczne to nieco inna bajka. Każdy łapie przeziębienie na takich samych zasadach co ktoś inny, i to się tyczy zarówno takich banałów jak katar do potężnych kalibrów jak wąglik. Natomiast depresja czy nerwica u każdego rozwija się i objawia nieco inaczej. Analogicznie - amfetamina działa generalnie na wszystkich tak samo lub bardzo podobnie. Natomiast po LSD każdy będzie miał nieco inną "jazdę". Nie można porównywać substancji które działają na ciało do tych które działają na umysł bo to dwie różne kategorie.

 

ale ja przecież startowałam z czystą kartą, żadnych pierwotnie depresyjnych objawów nie miałam

No to, przepraszam, ale nie rozumiem - czemu w ogóle zaczęłaś się "bawić" w psychotropy? Zdawało mi się że sięgają po nie ludzie chorzy a nie zdrowi... Jak nie miałaś pierwotnie żadnych objawów to nic dziwnego że ci leki mogły coś porozwalać... bo taka ich specyfika.

 

Nie miałam bezsenności, niechęci do funkcjonowania społecznego, osłabienia, zmęczenia, lęków, myśli samobójczych, a wręcz zamiarów samobójczych, bo byłam już blisko tego kroku, nie miałam też anhedonii, utraty zainteresowań, dziwnych "huśtawek" emocjonalnych ani też nie miałam zmniejszenia apetytu - wręcz przeciwnie przed rozpoczęciem brania tych leków byłam pełną energii i chęci do życia kobietą, miałam zapał do realizacji wszystkich swoich założeń, jedyny objaw jaki miałam to problemy z koncentracją

Na problemy z koncentracją nie wiem kto wypisał antydepresanty - ale to nie znaczy że te leki są z automatu złe; to znaczy że trafiłaś niestety na lekarza idiotę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaczarowana,

Oni w ogóle chyba nie biorą pod uwagę, tego, że te leki mają skutki uboczne.

 

no jeden z moich lekarzy zaprzeczał moim opisom oddziaływania leku, jakoby nie wywoływał takich skutków ubocznych.

jak go poinformowałem, że nawet w ulotce o nich pisze (sic!) to się skrzywił i stwierdził, że przeczytałem ulotkę i sobie te skutki wymyśliłem:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest dość dobrze poznany mechanizm działania i leczenia powiedzmy grypy, ale choroby psychiczne to nieco inna bajka. Każdy łapie przeziębienie na takich samych zasadach co ktoś inny, i to się tyczy zarówno takich banałów jak katar do potężnych kalibrów jak wąglik. Natomiast depresja czy nerwica u każdego rozwija się i objawia nieco inaczej. Analogicznie - amfetamina działa generalnie na wszystkich tak samo lub bardzo podobnie. Natomiast po LSD każdy będzie miał nieco inną "jazdę". Nie można porównywać substancji które działają na ciało do tych które działają na umysł bo to dwie różne kategorie.

 

Ja jeszcze raz powtórzę, lek, który jest lekiem na daną chorobę nie powinien jej wywoływać. Ja jestem tylko jednym z przykładów tej zależności, a takich osób mogą być setki/miliony. Nietrudno pomylić tą zależność np. z depresją/nerwicą, więc osoby, które mają ją "zdiagnozowaną", a leczą się właśnie lekami, które działają na nich w podobny sposób jak u mnie - mogą się za przeproszeniem leczyć w taki sposób do osranej śmierci.

 

Zwróćmy uwagę na to, że teoria wpływu neuroprzekaźników na pojawienie się depresji/nerwicy nie jest tak naprawdę w pełni udokumentowania. Przepisywane są te leki z powodu braku alternatywy i to dosłownie. Więc, w przypadku korzystnego wpływu tych leków w takim przypadku możemy mieć do czynienia a) efektem placebo b) poprawieniem stanu związanego z siłą psychiczną pacjenta i jego chęci do walki z przeciwnościami c) poprawieniem stanu psychicznego związanego z pogorszeniem stanu fizycznego i dosłownie doprowadzenie pacjenta w pierwszym etapie leczenia do tego, że nie będzie mu się chciało palcem ruszyć, a wszystko stanie się obojętne (psychiatra mi raz powiedział, po moich narzekaniach właśnie na obojętność, że ten efekt jest pożądany i pacjentom się generalnie podoba ;) ). Fakt taka obojętność może pomóc jak ma się problemy finansowe, życiowe itp. bo dzięki niej mamy za przeproszeniem wylane na wszystko ale nic po za tym.

 

No to, przepraszam, ale nie rozumiem - czemu w ogóle zaczęłaś się "bawić" w psychotropy?

 

W następnym moim cytacie, sam zacytowałeś sobie prawie odpowiedź brak koncentracji + niezdiagnozowany przedłużający się kaszel (później zdiagnozowany pulmonologicznie) = nerwica ;) To w ogóle nie ważne, że ten kaszel był później faktyczną chorobą somatyczną, ja mam go po dziś dzień zakwalifikowanego przez psychiatrę jako pochodzenia psychicznego, mimo, że wspominałam, że ta zagadka się rozwiązała ;) Niestety mówienie o tym kaszlu po pytaniu, czy na coś choruję okazało się po prostu moim błędem, a ja po prostu chciałam być w porządku i powiedzieć, że być może faktycznie na coś choruję.

 

 

jetodik, heh u mnie było podobne, każdy skutek uboczny to było pogorszenie stanu psychicznego, ba...... jak mówiłam, że nie mam siły w mięśniach i mnie bolą (jeden z ulotkowych skutków ubocznych) to usłyszałam, że to niemożliwe, że to ja na pewno stres w mięśniach kumuluje, a ten lek to nigdy takiego czegoś nie wywołuje :roll: Tak samo było z całym kompletem moich objawów, wszystko to było spowodowane psychiką ale absolutnie nie lekiem. Nawet od psychologa usłyszałam, że to wszystko to na pewno nie leki i że to niemożliwe 8), że to moja psychika wszystko wywołuje ;) Gdzie tam leki - oni nie biorą w ogóle po uwagę tego, że te leki jakiekolwiek skutki uboczne mogą spowodować :lol:

 

 

Ja uważam, że chociaż przy tej bezsenności powinni zwrócić uwagę na pojawienie się jej, a to przecież zwykle pierwszy wymieniany skutek uboczny w ulotce tych leków, więc powinni przyznać, że to właśnie one. Bo przecież logiczne, że jak pacjent nie narzekał na bezsenność, a tak jak to u mnie było przy kolejnej wizycie u psychiatry już mówiłam o bezsenności, niechęci do funkcjonowania (sic!) i paru innych objawach to chyba coś jest nie tak, że nagle się tak szybko pogorszyło. Co nie? I to jeszcze po wdrożeniu leczenia! Niestety znaleźli, na to inne argumenty, że nawet ja niestety uwierzyłam i dalej łykałam pigułki pogrążając się w coraz to bardziej intensywnych skutkach ubocznych tych leków, doprowadzając się do stanu jak powyżej to opisałam, czyli generalnie do "wraka człowieka"

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze raz powtórzę, lek, który jest lekiem na daną chorobę nie powinien jej wywoływać.

To stwierdzenie jest prawdziwe tylko w przypadku gdy taki opis uznamy za definicję lekarstwa. "Niestety" definicja leku jest zgoła inna: "Lek = każda substancja, niezależnie od pochodzenia (naturalnego lub syntetycznego), nadająca się do bezpośredniego wprowadzana do organizmu w odpowiedniej postaci farmaceutycznej w celu osiągnięcia pożądanego efektu terapeutycznego, lub w celu zapobiegania chorobie, często podawana w ściśle określonej dawce."

 

Nie ma tam nic o tym że lek nie może wywoływać choroby przeciwko której się go stosuje. Jest to, owszem, intuicyjna definicja, ale jak widać po przykładzie leków antydepresyjnych - niewłaściwa.

 

Spora grupa ludzi na świecie jest uczulona na orzechy. Czy w związku z tym przedefiniujemy orzech i zdeklasyfikujemy go jako pożywienie - bo u iluś osób wywołuje skutek inny od oczekiwanego?

 

Nie przeczę że niektórzy mogą mieć pecha i na nich leki antydepresyjne mogą nie działać. Ale z takimi osobami spotykam się tylko na forum. Z ludzi których znam a którzy przeszli etap leczenia głowy farmakologicznie 100% jest zadowolonych z rezultatu. Dla mnie to (oraz moje własne doświadczenie w tym temacie) bardziej przemawia niż ktoś z internetu komu się przytrafiło nieprawidłowo reagować na leki. Współczuję, ale nie potrafię przyklasnąć postawie "odradzam branie wszelkich leków p/depresyjnych" jak w tytule. Mogę najwyżej przyklasnąć tematowi w stylu "MOJE nieprzyjemne doświadczenia z lekami p/depresyjnymi" czy coś w tym stylu.

 

Nie sądzę żeby straszenie ludzi którzy mogą skorzystać na leczeniu było OK. Ciekawą kwestię w tym temacie zapodała mi moja psych na pierwszej wizycie. Opowiedziałem jej kilka rzeczy ze swojego życia, między innymi o tym że kiedyś ostro ćpałem. Kiedy zaczęła wypisywać pierwszą receptę to zacząłem ją z autentycznym lekkim lękiem wypytywać o to co mi wypisuje, bo w końcu się człowiek nasłuchał i naczytał o tych strasznych psychotropach przez tych kilkanaście lat życia. Babka mi odparła że nie potrafi pojąć jakim cudem ludzie bez problemu palą, wciągają i wstrzykują narkotyki nieznanego pochodzenia, zanieczyszczone szatan wie czym - a boją się brać leków które przeszły X lat badań, testów i kontroli. Przetrawienie tego co powiedziała zajęło mi może 5 sekund i musiałem przyznać jej rację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma takiej chemii której silniejszą chemią się nie da pokonać

,,, itak działamy Towarzysze w powyższym temacie od bardzo wielu już lat ;) .

Deader , po co ta spina ? Olej to . Nie chce panienka brać , bo jej szkodzą to niech nie bierze.Ważne ,że nam pomaga. A zawsze - w razie co- mozna sie przerzucić na uniwersalna witaminę C.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Lek = każda substancja, niezależnie od pochodzenia (naturalnego lub syntetycznego), nadająca się do bezpośredniego wprowadzana do organizmu w odpowiedniej postaci farmaceutycznej w celu osiągnięcia pożądanego efektu terapeutycznego, lub w celu zapobiegania chorobie, często podawana w ściśle określonej dawce."

Nie ma tam nic o tym że lek nie może wywoływać choroby przeciwko której się go stosuje.

 

Właściwie sam sobie zaprzeczyłeś...... przecież nigdy pożądanym efektem terapeutycznym stosowanego leku nie jest wywołanie choroby na którą jest stosowany

 

 

Nie przeczę że niektórzy mogą mieć pecha i na nich leki antydepresyjne mogą nie działać. Ale z takimi osobami spotykam się tylko na forum.

 

Z każdym znajomym z jakim rozmawiałam o tych lekach, a którzy też brali antydepresanty mieli podobne odczucie do mnie, a co najmniej takie, że to nie działa ;)

 

 

 

Spora grupa ludzi na świecie jest uczulona na orzechy. Czy w związku z tym przedefiniujemy orzech i zdeklasyfikujemy go jako pożywienie - bo u iluś osób wywołuje skutek inny od oczekiwanego?

 

Dziwny przykład. Uczulenia to reakcja immunologiczna skierowana przeciwko substancji pochodzenia egzogennego, która przy normalnym działaniu układu immunologicznego nie występuje. Nie oznacza to jednak tego, że jeśli obniżymy poziom histaminy u zdrowego osobnika wywołamy u niego alergię. Nie oznacza to też, tego, że reakcja mojego organizmu ma jakikolwiek związek z układem immunologicznym i wstrząsem anafilaktycznym ;) Nie mniej jednak w moim odczuciu układ immunologiczny powinniśmy oddzielić od tej dyskusji wszakże mamy przecież też różnego typu reakcje autoimmunologiczne - czy to oznacza, że zawczasu powinniśmy usuwać narządy, które mogą zostać objęte chorobą..... .

 

 

Kiedy zaczęła wypisywać pierwszą receptę to zacząłem ją z autentycznym lekkim lękiem wypytywać o to co mi wypisuje, bo w końcu się człowiek nasłuchał i naczytał o tych strasznych psychotropach przez tych kilkanaście lat życia. Babka mi odparła że nie potrafi pojąć jakim cudem ludzie bez problemu palą, wciągają i wstrzykują narkotyki nieznanego pochodzenia, zanieczyszczone szatan wie czym - a boją się brać leków które przeszły X lat badań, testów i kontroli.

 

Po pierwsze czytaj dokładnie co piszę wyżej i jak psychiatrzy traktują skutki uboczne tych leków. Po drugie te X lat badań wykazały, że te leki mogą wywołać depresję, myśli i tendencję samobójcze, depersonalizację. Generalnie objawy uboczne związane z stosowaniem tych badanych X lat leków są całkiem podobne do objawów chorób na, które się je stosuje ;) X lat też w psychiatrii badają, czy depresja ma związek z serotoniną, czy nie ma i nadal nie wiedzą ;) a że w badaniu kilku osobom pomogło, to wysnuli wniosek taki, że to pewnie to, no a jak nie ma alternatywy. To czemu by koncerny farmaceutyczne nie miały wypromować swojej świetnej substancji, choćby tej tak cudownej od której się zaczęła w głównej mierze ta cała farsa, czyli od Prozacu. Nie ma też alternatywy dla ludzi z nerwicą, Ci też przecież dostają zazwyczaj antydepresanty, a antydepresanty jak już pisałam wyżej nawet nie mają udokumentowanej pewnej skuteczności

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właściwie sam sobie zaprzeczyłeś...... przecież nigdy pożądanym efektem terapeutycznym stosowanego leku nie jest wywołanie choroby na którą jest stosowany

Nie tyle zaprzeczyłem, co (zdawało mi się że dość jasno) wywiodłem że psychotropy są szczególną kategorią leków, dla których prosta zasada "lek X pomaga na chorobę Y i nie ma możliwości żeby wywołał objawy takie jak przy chorobie Y" nie ma zastosowania.

 

Spora grupa ludzi na świecie jest uczulona na orzechy. Czy w związku z tym przedefiniujemy orzech i zdeklasyfikujemy go jako pożywienie - bo u iluś osób wywołuje skutek inny od oczekiwanego?

 

Dziwny przykład. Uczulenia to reakcja immunologiczna skierowana przeciwko substancji pochodzenia egzogennego, która przy normalnym działaniu układu immunologicznego nie występuje. Nie oznacza to jednak tego, że jeśli obniżymy poziom histaminy u zdrowego osobnika wywołamy u niego alergię. Nie oznacza to też, tego, że reakcja mojego organizmu ma jakikolwiek związek z układem immunologicznym i wstrząsem anafilaktycznym ;) Nie mniej jednak w moim odczuciu układ immunologiczny powinniśmy oddzielić od tej dyskusji wszakże mamy przecież też różnego typu reakcje autoimmunologiczne - czy to oznacza, że zawczasu powinniśmy usuwać narządy, które mogą zostać objęte chorobą..... .

Tutaj przyznam że na biologii nie znam się aż tak dobrze i może przykład był nie do końca trafiony. To może inaczej: jest tu na forum temat "Benzodiazepiny - moja walka z uzależnieniem i odstawianiem". Nie masz chyba wątpliwości, że te leki mają potencjał uzależniający i przykre efekty uboczne przy odstawieniu? Ludzie tam przestrzegają że to syf i tak dalej. Ja osobiście czasem używam, mam pod kontrolą - nie odczuwam niczego o czym ci ludzie piszą. Ale nie wbijam tam z krucjatą "co wy gadacie, że to uzależnia, skoro ja się nie uzależniłem, mój kumpel szamie od 5 lat z przerwami i nie ma nigdy problemów z odstawieniem"... Nie robię tak, bo zdaję sobie sprawę że ktoś może mieć mniejszą wiedzę o tych lekach niż ja, inne reakcje organizmu i tak dalej. Nie robię tak, bo mógłbym u kogoś wywołać niesłuszne przekonanie że te leki można szamać jak cukierki. Tymczasem generalnie antydepresanty, o ile mi wiadomo, nie powodują aż takich przykrości użytkownikom. Więc jeśli ty i twoi znajomi źle się po antydepresantach czujecie, kiedy statystyki mówią że większość ludzi badanych reaguje pozytywnie na leczenie nimi, to nie jest moim zdaniem w porządku sianie paniki i strachu wśród ludzi którym mogą one pomóc.

 

No ale tu faktycznie może być taka sytuacja że dyskusja będzie jałowa bo ja ciebie nie przekonam, ty mnie też ;) A w sumie los nieznanych mi osób nie jest mi aż tak ważny, więc w gruncie rzeczy - jak chcesz toczyć batalię antylekową to... Droga wolna ;)

 

Każdemu potencjalnemu użytkownikowi leków antydepresyjnych mogę jedynie chyba polecić przyswojenie sobie pewnej dozy wiedzy o tych lekach przed pierwszym użyciem i rozważenie ryzyka i innych tam różnych za i przeciw. Bo w sumie to skoro w ulotce jest napisane o wszystkich tych możliwych skutkach ubocznych - to jesteśmy ostrzeżeni. Do nas należy ostateczna decyzja - czy problem z którym sobie nie radzimy jest warty ryzyka.

 

Czyli ja bym sprawę podsumował krótko. Nie: "nie bierzcie antydepresantów' ani "bierzcie piguły", tylko: "CZYTAJCIE ULOTKI, A ZWŁASZCZA TO CO MAŁYM DRUCZKIEM" :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale tu faktycznie może być taka sytuacja że dyskusja będzie jałowa bo ja ciebie nie przekonam, ty mnie też

 

Ja myślę, że to jest najlepsze podsumowanie, to coś jak rozmowy na tematy religijne :lol:

 

 

Ale nie wbijam tam z krucjatą "co wy gadacie, że to uzależnia, skoro ja się nie uzależniłem, mój kumpel szamie od 5 lat z przerwami i nie ma nigdy problemów z odstawieniem"... Nie robię tak, bo zdaję sobie sprawę że ktoś może mieć mniejszą wiedzę o tych lekach niż ja, inne reakcje organizmu i tak dalej.

 

ale ten temat brzmi odradzam branie wszelkich leków p.depresyjnych, więc są tu z założenia ludzie, którzy te leki odradzają (przynajmniej sądząc po brzmieniu tematu tak być powinno), w związku z czym można powiedzieć, że aktualnie robisz krucjatę ale w drugą stronę ;) To jest ta sama zależność jak w temacie osób, które odradzają benzodiazepiny, w którym się nie wypowiadasz, mimo, że je polecasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja za drugim razem trafiłem w leki, tzn. inny lekarz i poczułem się dobrze. Nawet żąłowałem żę wcześniej nie zaczołęm sie leczyć. Ale leki te po kilku miesiacach zaszkodziły mi na serce i nie mogłem ich brać i to był koszmar ich odstawienie i od 2 lat nie mogą dobrać mi leków bo nie dość że nie pomagają co szkodzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miał ktoś jakieś doświadczenia z escitalopram pharmaswiss

 

Ja miałam kontakt z esci i tak generalnie to od niego niestety zaczęły się moje problemy z bezsennością, a później to niestety było już tylko coraz gorzej

A mnie powiedziano, że lek nowy i bezpieczny. Uboki się pojawiły po 2 dniu, ale ponoć to norma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jakie masz skutki uboczne? JA bylem senny i zmeczony, rano jak wstawalem to sie czulem jakbym wazyl ze 150kg. A potem jakieś zamglenie umyslu sie zrobilo. PO odstawieniu dostalem zawrotow glowy i rozdraznienia.

 

Oni tak w ulotkach piszą. I to z każdym lekiem tak jest. Lek ma powiedzmy wiele różnych działań (efekt przeciwdepresyjny, zaburzenia snu, pobudzenie, osłabienie, zmęczenie, upośledzenie koncentracji, niepokój, dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego, suchość w ustach, zaburzenia ze strony układu krwiotwórczego, zaburzenia akomodacji oka, ślinotok, wymioty, drżenia, biegunka, zaparcia, nerwowośc, zaburzenia równowagi, zaburzenia pracy serca, krwawienie z przewodu pokarmowego, nasilenie lub utrata apetytu itp.) Wybierają sobie jedno to pozytywne działanie i mówią ze lek leczy jakieś schorzenie. Te pozostałe działania leku, często szkodliwe nazywają skutkami ubocznymi. A te wszystkie działania zarówno pozytywne jak i szkodliwe to jest pełne działanie leku. Zarówno jakiś "skutek uboczny" może nie wystapić jak i to pożądane działanie możę się nie pojawić. Tak jak "skutki uboczne" mogą minąć po pewnym czasie i osłabnąć tak i to działanie pożądane leku możę zniknąć lub osłabnąć.

 

Jak robili próby kliniczne leków to podawali że lek np. pomógł 60% badanych a 40% badanych nie odczuło poprawy. Ale nigdy nie podają jaki procent badanych musiało przerwać badanie ze względu na uciążliwe "skutki uboczne". A nieraz bardzo duży procent badanych przerywa branie leku gdyż nie są w stanie znieść "działań niepożądanych".

 

-- 16 lut 2014, 15:20 --

 

Ciekaw też jestem czy neuroleptyki mogą wywołać chorobę na którą się je stosuje, czyli np. schizofrenie prostą. Tak jak antydepresanty niekiedy wywołują depresje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jakie masz skutki uboczne? JA bylem senny i zmeczony, rano jak wstawalem to sie czulem jakbym wazyl ze 150kg. A potem jakieś zamglenie umyslu sie zrobilo. PO odstawieniu dostalem zawrotow glowy i rozdraznienia.

Z początku było otępienie, oszołomienie jak po alko, lekka faza, potem pojawiły się dreszcze, odczucie zimna, jednocześnie pocenie się pod pachami i pocenie nóg, ale te dreszcze chyba mi słabną, ogólnie senność popołudniami, nic się nie chce, czasem pojawiał się mały niepokój i taki jestem czasami kompletnie skapcaniały. Większa aktywność i chęć działania do wczesnego popołudnia, później niechęć . Co ciekawe ja raczej śpię mniej tj. wcześniej rano budzę się i łatwiej zarazem, bez tej drażliwości i ciężkości wstaje. Ale też gorzej z zasypianiem, chociaż, ja zawsze miałem z tym problemy. Nie ma też przybicia porannego ale to bym chciał sprawdzić jak będę pracował, kiedy obciążenie stresem jest duże.

Ogólnie mam wrażenie gdzieś od 2 dni, że organizm sobie zaczyna z tym radzić, tłumi powoli te objawy i jak by przyzwyczajał się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak robili próby kliniczne leków to podawali że lek np. pomógł 60% badanych a 40% badanych nie odczuło poprawy. Ale nigdy nie podają jaki procent badanych musiało przerwać badanie ze względu na uciążliwe "skutki uboczne". A nieraz bardzo duży procent badanych przerywa branie leku gdyż nie są w stanie znieść "działań niepożądanych"

 

a skąd te informacje? standardowo w badaniach zawsze uwzględnia się pacjentów, którzy musieli przerwać leczenie z takich powodów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oni tak w ulotkach piszą. I to z każdym lekiem tak jest. Lek ma powiedzmy wiele różnych działań (efekt przeciwdepresyjny, zaburzenia snu, pobudzenie, osłabienie, zmęczenie, upośledzenie koncentracji, niepokój, dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego, suchość w ustach, zaburzenia ze strony układu krwiotwórczego, zaburzenia akomodacji oka, ślinotok, wymioty, drżenia, biegunka, zaparcia, nerwowośc, zaburzenia równowagi, zaburzenia pracy serca, krwawienie z przewodu pokarmowego, nasilenie lub utrata apetytu itp.) Wybierają sobie jedno to pozytywne działanie i mówią ze lek leczy jakieś schorzenie. Te pozostałe działania leku, często szkodliwe nazywają skutkami ubocznymi. A te wszystkie działania zarówno pozytywne jak i szkodliwe to jest pełne działanie leku. Zarówno jakiś "skutek uboczny" może nie wystapić jak i to pożądane działanie możę się nie pojawić.

A jakbyś to inaczej nazwał? Suchość w ustach czy zmęczenie trudno nazwać pełnym działanie leku, nie da się na chwile obecną zablokować przez SSRI serotoniny wybiórczo w określonych częściach mózgu, blokada jest w całym organiźmie stąd skutki uboczne możliwe są w wielu układach, jezeli dochodzi jeszcze działanie receptorowe poza wychwytem serotoniny w niektórych lekach to jeszcze bardziej to się poszerza

 

-- 17 lut 2014, 11:17 --

 

często w przypadku kobiet w ciąży odnośnie wielu leków pojawia się takie sformułowanie ze w przypadku leczenia nalezy rozwazyc czy korzysci z leczenia przewyzszaja potencjalne ryzyko dzialan szkodliwych, podobnie z tymi lekami, jezeli ktos jest tak wyczerpany ze nie potrafi sie podniesc z łózka to raczej ani on ani lekarz nie będzie sie przejmował umiarkowanymi skutkami ubocznymi ze strony np. układu pokarmowego bo korzysc z leczenia w takim przypadku to przewyzsza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem Wam tak, moja depresja zaczęła się kiedy w 2001r. dostałem poraz pierwszy antydepresant.

Pierwsze antydepresanty jakie dostałem to Anafranil, Fevarin, Prozac (generyki), dopiero po jakimś

czasie zacząłem zauważać, że to pomaga na lęk, lecz niestety na depresję nie bardzo.

W 2000r. dostawałem jako pierwsze leki: samą benzodiazepinę (signopam), to mi wystarczało.

Niestety teraz dopiero wiem, że moja prawdziwa depresja, ta która całkowicie pozbawia nadziei

zaczęła się kiedy zacząłem brać SSRI/TLPD, dobrze mnie to uspokajało, lecz z czasem traciłem

zainteresowania, motywację, fizyczną siłę, rzuciłem sport, gry komputerowe które mnie fascynowały

straciły na blasku, w 2002r. nastąpiła kumulacja - cały dzień leżałem i potrafiłem nic nie robić,

kompletna ŚMIERĆ emocjonalna, ciemność. Lekarze przerzucali się różnymi lekami, aż w końcu

zrezygnowany trafiłem na jednego psychiatrę, który przypisał mi wpierw Seroxat a następnie

Citalopram - te leki pomogły mi z lękiem, lecz tak samo jak zawsze, im dłużej brane, odbierały

mi chęci do życia. Pozbawiały mnie tej ŚMIETANKI, radości, spontaniczności, nie byłem w stanie

poczuć, że coś czuję do kogoś, np. podoba mi się bardzo dziewczyna i się zauraczam.

Dla mnie branie leków antydepresyjnych to takie samo nieszczęście jak branie narkotyków,

a nawet i gorzej! Ludzie za komuny chlali alkohol i jakoś tam żyli, nikt nie myślał o jakiś

antydepresantach, które tylko znieczulą a problem oddalą. Ludzkie organizmy przez tysiące

lat przyzwyczaiły się do takiego alko, niestety z psychotropami jest inaczej.

 

Leki antydepresyjne spierdoliły mi doszczętnie życie, wiem że już nigdy nie poczuję się dobrze,

naturalnie, spontanicznie, wesoło. Wszystko to będzie takie robotyczne, sztuczne, nieautentyczne.

Te leki zrobiły ze mnie egoistyczne zwierze, nie jestem już człowiekiem, jestem strzępkiem

homo-sapiens zajebanym na śmierć psychotropami i walczącym z efektami uzależnienia od nich

i skutków ubocznych jakie nadal wywołują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi przykro to czytać :( nie wiem co gorsze permanentne zażywanie leków, czy źle dobrane specyfiki. Znajomej lekarz przepisał Parogen i w ogóle jej nie spasował. Biedaczka miała po nim straszne jazdy,a le ufała lekarzowi i długo łykała mimo wszystko. Okazuje się, że powinna była szybciej odstawić. Czasem trzeba zaufać nie tylko specjaliście, ale i sobie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×