Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Hej!

 

A powiedzcie mi, jaki macie stosunek do psychoterapii? Czy Wam pomaga?

 

Ja uczestniczyłem w kilku spotkaniach u psychoterapeutki (gestalt) z polecenia znajomego (AA). Plus - dużo wyrozumiałości i współczucia, minus - niewielkie zaangażowanie terapeutki w czasie terapii (albo po prostu taki typ terapii). Trudno ocenić, zbyt mała liczba spotkań (3-4).

 

Z racji przeprowadzki tą terapię musiałem przerwać i dziś chciałem zacząć nowy etap - terapię w nowym miejscu zamieszkania. Trafiłem do pani psycholog. Wywiad miał zgoła inny charakter - szybkie konkretne pytania, trafiające w samo sedno. To mnie ucieszyło, bo staram się być konkretny. Natomiast pani magister chyba nie do końca zrozumiała, co może kryć się za stwierdzeniem DDA czy ChAD. Może zbyt dużo przeczytanych książek, a za mało doświadczeń z życia? W pewnym momencie wprost zadała pytanie po co ja tu przyszedłem i czego oczekuję od terapii... No cóż, albo to efekt zamierzony, albo po prostu źle trafiłem. Albo moja mania jeszcze zbiera swoje żniwo :twisted:

 

Jak jest u Was? Czy długofalowo macie jakiś program naprawy, czy choroba miota Wami jak szatan i na nic się zdają rozmówki z miłą panią w przytulnej atmosferze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jakos psychoterapii nie potrafie docenic. Tzn na poczatku chodze, gadam, wylewam swoje zale, a w przypadku grupowej slucham, rozmawiam, pomagam. Po jakim czasie mam to gleboko gdzies i olewam sobie. Mysle o czyms innym, nie staram sie angazowac... Ponoc jest to zwiazane z moim borderline, ale czuje tez roznice miedzy depresja a chociazby hipomania. W tej drugiej wydaje mi sie ze jestem zdrowa. Jest super, odstawiam leki, mowie wszystkim bliskim ze diagnoza wycofana, jestem super, i odchodze z terapii. :D taka to ja impulsywna :D

 

 

Psycholog nie wie co to dda i chad? Dorzuc jej inne skroty, bpd, add, pms, zus... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, być może poszedłem tam sam nie wiedząc czego chcę. W czasie terapii nieco wyszło na wierzch, że nie szanuję rodziny, zerwałem kontakty, nie mam w sobie pokory, wywyższam się. I dlatego terapia jest mi niepotrzebna, bo zbytnio tego zmienić nie chcę.

Tylko, że pani mgr nie zadała sobie trudu dowiedzieć się jakie są tego przyczyny.

Dlaczego musiałem spakować się i wyjść z domu na -10 mrozu.

Co się działo w domu, jak to wpłynęło również na moje rodzeństwo.

Dlaczego wywyższam się, stawiam ponad innymi, jestem nieco samolubny i egoistyczny?

 

Naprawdę zwątpiłem w terapię. Chyba lepiej żyć ze swoim skrzywionym spojrzeniem na siebie i otaczający świat niż tłumaczyć się ze wszystkiego pani psycholog :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do psychoterapii to swoja opinie wyrazalem na poprzednich stronach.

Jesli chodzi o terapie w chad to z tego co sie zorientowalem MUSI byc to osoba, ktora posiada odpowiednia wiedze/specjalizacje/praktyke dot. wlasnie chad. Dobrze aby psycholog mial specjalizacje z psychologii klinicznej.

W zasadzie tez jedynym rodzajem psychoterapii majacym udokumentowane zastosowanie w terapii chad jest psychoterapia poznawczo-behawioralna. Na marginesie jest to nieliczna ze szkol psychologicznych, ktora ma podstawy naukowe.

Warto wiec pytac swoich lekarzy o konkretnych specjalistow, ktorzy zajmuja sie psychoterapia chad.

O wszystkim tym zamierzam sie przekonywac (lub zweryfikowac swoje poglady) juz od nastepnego tygodnia.

Oczywiscie nalezy zakladac, ze dany psychoterapeuta moze nie podpasowac ale jestem dobrej mysli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie się dowiedziałem, że to na co chodziłem było właśnie poznawczo-behawioralną. Szczerze? Mi to gówno dało. Bo jak się czuje dobrze to jest zajebiście i nie ma problemów ŻADNYCH. A jak się czuje źle, to wszyscy rozkładają ręce i nic tego nie zmieni.

 

U mnie stan stabilny trwa wciąż w najlepsze. Pisałem na poprzednich stronach. Dni mijają mi dość szybko bo są produktywne. Szykuje się psychicznie do powrotu do mojego hobby wędkarstwa. Przerwałem wiosną zeszłego roku jak (oczywiście bez bodźca z zewnątrz) cały świat mi runął. Znów będę biegał z wędką nad rzeką za boleniami, sandaczami... będzie pięknie:)

Powiedziałem kobiecie którą niedawno poznałem na co jestem chory. Może powiecie debil. Ale wolałem by wiedziała w co się pakuje i powiedziałem, że nie wiem co będzie za pół roku, jak będę wyglądał i czy nie zląduję w szpitalu bo tego nikt nie wie - choć nie muszę i tego się trzymam i odrzucam złe myśli. Oczywiście twierdzi, że wszystko akceptuje i będzie mnie wspierać. Powoli nawet uświadamiam sobie im bardziej ją poznaje, że to prawda. Choć powiedziałem, że to tylko teoria o czym mówimy a zderzenie z rzeczywistością często bywa bolesne dla obu stron. Pożyjemy zobaczymy. I słowa mojego brata: "nie pisz czarnych scenariuszy!".

 

Moja matka od zawsze wiedziała, że jest coś nie tak ze mną. Zresztą od podstawówki szlajałem się po psychologach i innych specjalistach. Wiedziała też o 2 depresjach sprzed lat. Dziś miałem okazję poruszyć temat i powiedziałem jakie postawiono mi rozpoznanie w październiku 2013 roku. Cały czas nie mówiłem jej i swoje zachowania co się dało to ukrywałem. W zasadzie uważałem że po co jej ta informacja? Co to jej da? Nie przespane noce ze zmartwienia? Okazało się inaczej. Porozmawialiśmy otwarcie. Widziałem prawdziwe zrozumienie i jakoś atmosfera się zmieniła na lepsze. Wiedziałem od zawsze, że bardzo mnie kocha ale teraz dostrzegam to jeszcze bardziej. Powiedziała, że to bardzo mądre że się leczę i widzę taką potrzebę i parę innych spraw. Nawet zaproponowała mnie wesprzeć finansowo (bo wie że chodzę prywatnie) jeśli będę gorzej stał z kasą. Przy okazji dowiedziałem się, że leczyła się kiedyś na depresję i że ma ją obecnie tylko nie może się przełamać by iść do psychiatry. Jakoś sobie razem poradzimy. Kiedyś matka u psychiatry opowiedziała o moim ojcu. Stwierdził, że też powinien się u niego pojawić i to chyba bardziej tego potrzebuje niż ona sama. Ale stary to typ człowieka: "a co ty pier.dolisz, przecież mi nic nie jest" hehe błazen. Dowiedziałem się też, że miałem w bliskiej rodzinie od strony matki schizofrenika który miał bardzo ciężki przebieg choroby, liczne hospitalizacje i tak dalej, tylko to było ukrywane przed resztą rodziny. Moja sprawa też będzie ukryta, matka wie i powiedziała że tylko ona i koniec. Ja nie widzę potrzeby by ktoś jeszcze wiedział. Dowiedziałem się że po stronie ojca był również ktoś chory psychicznie ale nie znamy szczegółów i raczej nie bardzo mamy ochotę po tej stronie rodziny dochodzić na co.

 

Wszystko będzie dobrze - uwierzcie. Sam nie wiem co będzie za pół roku, nie myślę o tym ale czuje się świetnie, wiem że żyję dlatego te parę ciepłych słów musiałem przekazać. Trzymajcie się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aby podtrzymać optymizm na wątku. Od dziś jestem na dawce terapeutycznej Neurotopu. Ma zapobiegać stanom zarówno maniakalnym jak i depresyjnym.

Obecnie jestem na stanie zero. Żadnych objawów chorobowych prócz lęków ( problemy z wychodzeniem do ludzi). Spokojny sen, jasny umysł, bezproblemowe logiczne myślenie. Mogę spokojnie obserwować czy pojawiają się skutki uboczne. Lekarka chciała mi dać 2 leki. Jednak odmówiłam. Pojedynczo-chcę wiedzieć co mi pomaga a co szkodzi robiąc ze mnie warzywo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asmo fajnie ,że Ci się układa. Najważniejsze ,że leczenie przynosi szybki efekt i nie robisz przerw w CV. To jest bardzo ważne ,żeby mimo choroby nie schodzić z życia zawodowego, bo potem ciężko jest wrócić i się odnaleźć a bezczynność jest dodatkowym ciężarem nawet dla zdrowego człowieka. W końcu kto się nie rozwija ten zostaje w tyle.

Ciężko osiągnąć jest taki stan dobrego funkcjonowania, ale ty jesteś przykładem ,że można przy pomocy dobrego lekarza tego dokonać. Ja bym za taki stan zdrowia oddał po prostu wszystko. Normalność staje się dla mnie hajem.

 

-- 11 lut 2014, 22:38 --

 

Tutaj chodzi o moje życie. W głębi serca chciałbym już wyzdrowieć i mieć wszystkie problemy za sobą. Być normalnym człowiekiem w tym nienormalnym świecie. Założyć rodzinę, mieć dziecko...Ale wiem, że tak się nie stanie. Choroba doszczętnie zniszczyła mi moje życie. Nie potrafię zrozumieć specjalistów którzy twierdzą, że ludzie z chorobą afektywną dwubiegunową mają normalne rodziny. Cóż, zdarzają się i takie przypadki, ale na poprzedniej grupie było pięcioro chadowców i każdy miał rozbite małżeństwo.

No niestety tutaj raczej trzeba się pogodzić z tym ,że z założenia rodziny nici. Byłem w psychiatryku. Poznałem wielu schizofreników, chadowców i schizoafektywnych i praktycznie nikt się nie ożenił a w szczególności Ci którzy byli na rentach mogli już zapomnieć na amen o małżeństwie. Ja już się pogodziłem i od 3 lat nie buduje już żadnych relacji z kobietami.To po prostu nie ma sensu a zresztą nawet mi na tym już nie zależy. Wolę żyć w pojedynkę przynajmniej nie będę nikogo obciążał swoją chorobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Widzę, że wiele tematów tu poruszonych i nowe osoby... Afektywna89- witaj! ;)

 

U mnie trochę zmian w leczeniu. Tydzień temu byłam u nowego psychiatry i rozpoczęliśmy nowy tor leczenia. Sertralina i Karbamazepina odstawione zupełnie, a wprowadzona Kwetiapina. Zaczęłam od Ketipinoru i cały tydzień podbijałam dawkę, a od wczoraj jestem na Symquel 300mg, który ma podobno inaczej zadziałać. Zobaczymy... Póki co wyszłam chyba z depry i widzę poprawę, ale teraz czekam na odrobinę "napędu". Wiem, że jeden lek to za mało w moim profilu choroby. Lekarz dał mi do rozważenia dołączenie do kwetiapiny litu, ale bardzo się go boję i zastanawiam się czy nie bezpieczniej będzie dodać lamotryginę? Brałam ją na samym początku leczenia i dobrze ją tolerowałam, ale w zestawieniu z sertraliną przestała działać po 1,5 roku.

Ale może jednak kwetia+lamo to będzie lepszy wariant?? Sprawdzał ktoś z Was??? Z góry dzięki za odpowiedzi :smile:

Pozdrawiam serdecznie :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ooooooo jak na Ciebie dzialal zestaw sertralinka i karbamazepinka? Wlasnie biore i jestem tak nacpana, ze jest wlasciwie fajnie (moj border i wczesna narkomania sie odzywa).

 

Ja chce miec faceta, miec kogos. Wlasciwie na brak powodzenia nie narzekam, ale problem w tym, ze czekam na kogos dojrzalego, a nie kolejnego dzieciaka z ogolniaka. Taki facet moze mnie zrozumie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Margo ja biore lamo z kweta. Lamo juz 8 miesiecy a kwete od 1 miesiaca. Jest super od miesiaca, ale zostala tez wlaczona mikro dawka paroksetyny bo mialem depre miesiac temu i leki napadowe. Wiadomo ze rozne polaczenia rozne efekty przynosza ale u mnie narazie ok:) Lamo i kwete bral tez barnister (pewnie zle nick napisalem za co go przepraszam bo nigdy spamietac nie moge) wiec moze tez cos powie bo ma dluzsze doswiadczenie z tym miksem odemnie. Pozdro Margo:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich

 

na forum jestem od niedawna, ale jak do tej pory nie mogłem się zebrać do napisania czegokolwiek. A więc, ponad 10 lat temu dopadł mnie stan kompletnego zawieszenia. Całymi dniami siedziałem wpatrując się w jeden punkt i ryczałem (kompletne załamanie). Nie widziałem sensu życia. Wtedy pierwszy raz byłem zaciągnięty przez rodziców do psychiatry, który przez blisko 10 lat leczył mnie z depresji. na początku 2013r. odbyłem z nim rozmowę o szczegółach z mojego życia, wtedy powiedział, że to co mam to nie jest czysta depresja tylko CHAD typ.I i przepisał mi Convulex. Brałem go przez trzy miesiące (do momentu pojawienia się cholernych bóli wątroby), po czy rzuciłem go w kąt i powiedziałem, że walę to całe leczenie (nie potrafiłem pogodzić się z chorobą, bo niby dlaczego ja!). Koniec poprzedniego roku był moim upadkiem. Zacząłem podsumowywać swoją przeszłość(k***a katastrofa), wszystko co się dla mnie liczyło, ta choroba mi odebrała. Trzy razy z zapałem zaczynałem studia po czy jeszcze szybciej je rzucałem. Co chwilę pracowałem w innym miejscu, skąd albo wylatywałem, albo sam rzucałem te roboty. Dwa razy byłem zaręczony. Pierwsza kobieta miała też jak się okazało problemy z psychiką (na miesiąc wylądowała w szpitalu, 100km od mojego miasta- byłem u niej codziennie, przez co w końcu wylądowałem na neurologii- przemęczony do granic możliwości organizm, nie potrafiłem ustać na nogach). W trakcie tego związku miałem dwie próby zejścia, raz nażarłem się leków (dwie doby przespane i pobudka), drugi raz naćpanie się xanax'em i plan rozwalenia się samochodem, niestety film mi się zerwał i obudziłam się kilka godzin później (w trakcie których przejechałem około 300km- gdzie byłem? nie wiem. Moja druga partnerka też nie miała łatwego życia (były mąż ja katował). Jak mieszkaliśmy razem, przez ścianę mieliśmy dwóch kolesi (kryminał), którzy trzęśli całym miastem razem ze swoją ekipą. W pewnym momencie nie wytrzymałem ciągłych imprez za ścianą i to teraz ja zacząłem ich terroryzować. Kolesie byli mocno zdziwieni, nie wiedzieli kim ja k***a jestem. Kilka razy chcieli mnie do***ać, ale kończyło się na tym, że to ja goniłem ich ulicą z nożem w ręku (chciałem ich zatłuc). Potem przeprowadzka i znowu stany zawieszenia. Moja partnerka tego nie wytrzymała, rozstaliśmy się, teraz jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Na początku tego roku poszedłem do psychiatry w stanie kompletnego doła i z przerastającą mnie agresją i nabuzowaniem. Od tamtej pory jadę na: Convulex i Kventiax. Agresja spadła, ale deprecha jest jeszcze gorsza. Codziennie jestem na siłowni (jeśli padam na ryj, to idę chociaż na krótki trening- to jest jedyna aktywność do jakiej jeszcze potrafię się zmusić). Mimo moich starań (leki, psychiatra, co tydzień psycholog, codziennie siłownia), jest ze mną coraz gorzej, coraz częściej mam chęć ze sobą skończyć. To wszystko traci sens :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ooooooo jak na Ciebie dzialal zestaw sertralinka i karbamazepinka? Wlasnie biore i jestem tak nacpana, ze jest wlasciwie fajnie (moj border i wczesna narkomania sie odzywa).

 

Euthymia - pamiętaj, że każdy reaguje inaczej na leki oraz może mieć inny profil choroby! Ale jeśli o mnie chodzi to brałam karbamazepinę w zestawieniu z sertraliną ponad rok i długi czas było całkiem nieźle, ale ostatnie miesiące to ciężki epizod depresyjny, dlatego postanowiłam zmienić.

 

-- 12 lut 2014, 13:36 --

 

Margo ja biore lamo z kweta. Lamo juz 8 miesiecy a kwete od 1 miesiaca. Jest super od miesiaca, ale zostala tez wlaczona mikro dawka paroksetyny bo mialem depre miesiac temu i leki napadowe. Wiadomo ze rozne polaczenia rozne efekty przynosza ale u mnie narazie ok:) Lamo i kwete bral tez barnister (pewnie zle nick napisalem za co go przepraszam bo nigdy spamietac nie moge) wiec moze tez cos powie bo ma dluzsze doswiadczenie z tym miksem odemnie. Pozdro Margo:)

 

Asmo - dzięki za odpowiedź! :D Spróbuję jeszcze trochę poobserwować siebie na tej kwetiapinie i prawdopodobnie w porozumieniu z lekarzem dołączymy coś, jestem skłonna dać lamo jeszcze jedną szansę ;)

A tak z ciekawości- jakie dawki kwetia i lamo bierzesz???

Pozdrawiam serdecznie, trzymaj tak dalej!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie kolejny lekarz podejrzenie CHAD zamienił w diagnozę. Mania po części indukowana niską dawką paroksetyny. Dostałem karbamzapinę 600mg, jednak w związku z wilczym apetytem z początkiem tego roku została zamieniona na kawtiapinę w dawce 300mg. Po części to okazał się strzał w dziesiątkę, świetnie stabilizuje, powoduje równowagę dystans i spokój w myśleniu. Wada - brak mi energii życiowej, inicjatywy, kreatywności. Chciałem dołączyć minimalną dawkę paroksetyny, jednak lekarka była przeciwna i dodała lamotryginę, docelowo 100mg.

Moje pytanie - czy lamotrygina faktycznie ma działanie przeciwdepresyjne, nie działa sedatywnie i może trochę zmobilizować do działania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jadę na Convulexie 3x300 mg, a kwetiapinę mam przepisaną na noc (cała lub pół tabletki 100 mg i zasypiam jak dziecko). Wcześniej nie spałem i potrafiłem np. smażyć jajecznicę o 4 w nocy (rano?).

 

Widzę, że wciągacie większe dawki kwetiapiny.

Nie muli Was?

Chyba tylko raz łyknąłem w dzień 50 mg i dziwne uczucie mnie ogarnęło. Tak jakby był to naprawdę silny lek, mocno na mnie działał.

A być może to ja jestem dość wrażliwy na leki i niewielkie dawki u mnie wystarczają.

 

PS combo convulex + kwetiapina = SUKCES

 

są dni gorsze i lepsze, ale długofalowo widzę ogromny postęp

chciałem się rzucać z mostu i te sprawy

dziś, mimo, że nie jest ciekawie z moim życiem prywatnym i zawodowym, mam siłę żyć codziennie

więcej - mam siłę i odwagę planować swoje życie

 

NIE DAM SIĘ TAK ŁATWO TEJ CHOROBIE. Jeśli chce mnie wziąć, to musi się trochę bardziej wysilić.

Nie poddawajcie się. Nie uda się dziś, ale być może uda się jutro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się ,że idzie u Ciebie wszystko do przodu. Ja jestem zwarzywiony tak ,że masakra. Myśli samobójczych nie mam praktycznie w ogóle, ale żyje jak roślina. Jestem strasznie otępiały i spowolniony. Zmuszam się do najprostszych czynności domowych i strasznie się przy nich męczę. Nie chce mi się nawet wychodzić z domu. Tylko leżę i jęczę na tym pierdolonym łóżku. Aktualnie Lekarz schodzi mi z wysokich dawek leków już prawie rok po tym jak zaaplikowała mi je poprzednia lekarka. Skutki odstawienne ma też Wenlafaksyna. Na serio, bardzo ciężko się z niej schodzi. Leczeniu podporządkowałem całe życie. Już bardzo długi czas jestem abstynentem od wszystkich używek. Nie pije nawet kawy i Coli, tylko herbata i woda. ZUS również nie ułatwia mi przyznania renty. Samobójstwa się obawiam,bo nie chce dokładać sobie problemów i leżeć np. z przetrąconym kręgosłupem. Tak naprawdę to nie wiadomo w którą stronę iść. Czuje się jak w jakimś mentalnym więzieniu, ale cały czas się łudzę nadzieją ,że w końcu mnie z tego wyciągną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

guernone, gratuluję stabilizacji. Ale bierzesz małe dawki kwetiapiny. Wbrew pozorom wyższe dawki mulą mniej niż te minimalne do 100mg. Kwetiapina ma działać również przeciwdepresyjne w dawkach 200-300mg. Może warto rozważyć z lekarzem podniesienie. Jest też kwetiapina o przedłużonym uwalnianiu Symquel XR 300mg - wtedy bierzesz raz na dobę.

 

-- 14 lut 2014, 12:22 --

 

_Jack_, A jakie leki bierzesz, że tak Cię zwarzywiło?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×