Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

michalb, no ja to ostatnio mialam masakre z tym snem. Tak ze 2 tygodnie, po pierwsze nie moglam w ogole zasnac.. czasem lezalam do 3 (to jeszcze ok) a czasem 4-5-6. A potem zdarzalo mi ise zasypiac szybciej, ale budzilam sie po 2-3h i w srodku nocy w ogole spac nie moglam. Albo np. budzilam sie z samego rana i tez w ogole juz zasnac sie nie dalo (a mi zawsze najlepiej sie odsypialo rano). Nawet juz ksiazke zaczelam czytac o bezsennosci :) Zaczelam wczesniej wylaczac komputer, joge cwiczyc i medytacje przed snem - ale i tak nic to nie dawalo :-/

 

-- 07 lut 2014, 12:16 --

 

Babilon, ja sie staram nie pic przed snem za duzo :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no, wlasnie nic nie dawaly te sposoby, i doszlam do wniosku, ze olewam. Ze po prostu nie moge sie na tym skupiac i co wieczor bać i zastanawiac, jak bede spala tym razem, czy sie wyspie, jak bede sie czula kolejnego dnia jak sie nie wyspie itd. I dzisiaj jak sie polozylam to myslalm tylko ,ze "mam na wszystko wyj.bane" ehhehh :))))) I powiem Ci, szybko zasnelam! Co prawda potem sie obudzilam, no ale to przez okres to ogolnie kiepsko sie spi. Wiec teraz chce tak sie starac w ogole o niczym nie myslec i sie nie przejmowac i zobacze jak to bedzie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie nerwa, michalb, Babilon

 

nie mam recepty, ktorå moglabym podac jako gwarancje na dobre samopoczucie. pomogly mi ksiåzki o nerwicy, poznac jej przyczyny, objawy i dzieki temu uspokoilam swoj stan emocjonalny. Na pewno pomogl tez citalopram, ktory biore na ataki paniki i to on zrownowazyl moje samopoczucie. W zasadzie juz zle sie czulam od jakiegos 1,5 roku i pare miesiecy stracilam na bieganie po roznych specjalistach. Wmawialam sobie rozne grozne i nieuleczalne choroby, stracilam czas i mase pieniedzy. Od wiosny ubieglego roku i lato poczulam sie lepiej ale ataki paniki znow powrocily na jesien i wtedy trafilam do psychiatry. Okazalo sie, ze te wszystkie moje dziwne symptomy chorobowe så najzwyklejszå grå nerwicy. Zaczelam lykac tic-taki ( citalopram) od polowy grudnia i moj stan sie ustabilizowal. Przed farmakologiå mialam takå hustawke nastrojow, ze juz sama nie wytrzymywalam ze sobå. Ale ma przy boku ukochanego i bardzo wyrozumialego meza, ktory troszczy sie o mnie i staje na glowie aby mi ulzyc i pomoc zarowno w chorobie jak i obowiåzkach domowych. Jest bardzo czuly i jestem wdzieczna losowi, ze trafilam na takiego cieplego czlowieka.

 

Jestesmy razem 15 lat i wczorajsze wypowiedzi forumowiczow odnosnie powitan do zony typu : co ci qrwa znowu jest - jest dla mnie jakims nieporozumieniem ! Jak mozna ze sobå w ten sposob rozmawiac i traktowac ? Zadne z nas w zwiåzku nigdy nie uslyszalo ani przeklenstw ani klotni. Spedzamy ze sobå bardzo duzo czasu bo rowniez pracujemy razem, poza wzajemnym szacunkiem, milosciå i zrozumieniem zyjemy na drodze przyjacielskiej. Na prawde, znoszenie moich humorow przez 1,5 roku musialo byc dla mojego meza nie lada wyzwaniem ale nigdy nie dal mi odczuc, ze moge byc wariatkå albo osobå psychicznie uposledzonå. Jezdzil ze mnå po tych wszystkich lekarzach, uczestniczyl podczas kazdego badania i rozmow z psychologiem. Mam wrazenie, ze razem ze mnå przeszedl moj najciezszy okres. Dzis odzyskal mnie na nowo, a ja dawnå siebie ale jestem pewna, ze bez jego pomocy bylabym na przegranej.

 

Osoby bliskie så bardzo waznym skladnikiem podczas naszej choroby emocjonalnej, ich zrozumienie, pomoc i szczere rozmowy budujå opoke i silnå podstawe do dalszych zmagan. Jest o wiele latwiej gdy ma sie w poblizu takiego zyciowego przyjaciela i partnera. Pamietam jak kilkakrotnie lapal mnie atak paniki w samochodzie i wowczas zawsze dzwonilam do meza. On spokojnym i cieplym tonem "prowadzil" mnie i mowil, abym wziela glebokie oddechy, abym sie rozluznila i opowiadal wesole historie oraz przypominal nasze wspolnie spedzone chwile na wakacjach. Zmienial moj tor myslenia i odwracal uwage od mojej koncentracji nad zachowaniem organizmu podczas tych atakow. Jestem mu bardzo wdzieczna.

 

Dzis, dzieki chorobie przewartosciowalam to co w zyciu warte, a co ulotne. Zdrowie jest najcenniejsze a pieniådze to rzecz nabyta, raz jest ich nadmiar, raz brakuje ale jesli zdrowie dopisuje to så i pieniådze i radosc z zycia. Dlatego nerwa, przejelam te samå zasade co Twoj kolega i kiedy mam jakis problem to mowie do siebie "nie przejmuj sie, olej to ! ". My nerwuski wkladamy zbyt wiele emocji i energii w zamartwianie sie wszystkim, nawet bublem nic nie znaczåcym. Takie piorko zaczyna obrastac w kulki olowiane i nam ciåzy na sercu. A ja znalazlam swoje motto :

"Pamietaj, ze dzis obowiåzuje zakaz zamartwiania sie czymkolwiek. Jesli chcesz sie czyms martwic, to przeloz to na jutro a tym samym dzisiejszy dzien bedziesz miala wolny od zmartwien"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nova_2013, super, ze masz takiego wsperajacego mężą! gratuluje! :great:

 

A z zamartwianiem, znalazlam tez dobry sposob w jakichs ksiazkach: polecają zaplanowac sobie danego dnia 10 minut na zamiartwianie. Czyli wtedy siadamy i martwimy sie o wszystko przez ten czas. Ale kiedy zacznyamy sie marwic w innym mmencie, trzeba powiedziec sobie STOP - czas na zamartwianie sie mam od 12:00 - 12:10 , wiec to bedzie musialo poczekac, do tego momentu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwa, tez dobry pomysl :D

Kazdy pewnie znajdzie dla siebie najlepsze rozwiåzanie. Grunt to praca nad sobå i swoimi emocjami bo jak nerwica przejmie nad nami paleczke to sami wiecie jak to sie moze skonczyc. Tak dlugo jak skanujemy swoj organizm i dajemy pozywienie nerwicy tak dlugo ona bedzie sie panoszyla w nas. Ale jak tylko zajmiemy nasze mysli i skoncentrujemy na czyms co otacza nas dookola to nerwica odpusci. Kazdego dnia zakreslam na swoim sciennym kalendarzu w kuchni strzaleczki. Jak mam dobry dzien, rysuje strzalke w gore, kiepski dzien - strzalka w dol, a jak taki sobie, ze nie jestem zdecydowana na ktore szale przechylic, to stawiam myslnik. I przez ten okres 2-miesieczny zauwazylam przewage tych dobrych i pozytywnich dni. Ciesze sie tym kazdego dnia jak spoglådam na kalendarz.

 

Zaczelam prace 1 lutego bo wyszlam z zalozenia, ze tam zapomne o chorobie i nie bede jej poswiecala mojego cennego czasu. I uwazam, ze podjelam slusznå decyzje choc moglabym posiedziec w domku jeszcze caly ten miesiåc. Wczoraj nadszedl widocznie kolejny kiepski dzien dla mnie a radosny dla nerwicy, wiec po 4 godzinach pracy wrocilam do domu. Po prostu poczulam straszne zawroty glowy i stwierdzilam, acha... nerwica atakuje ! Ale zamiast sie niå przejmowac wrocilam do domu i zrobilam sobie dzisiaj wolne. Zaliczylam oczywiscie wczorajszy dzien do pozytywnych bo uwazam, ze i tak odnioslam zwyciestwo nie popadajåc w panike. Nagrodzilam siebie tym, ze zamiast nakrecac sie na nowo z powotu zawrotow glowy, zjechalam do domu i nie przejmuje sie dalej zagrywkami nerwicy. Pozbylam sie strachu przed nastepnym atakiem i uwazam, ze to 7-milowy krok do przodu. A dzis jak zaglådam s swoj kalendarz to usmiecham sie szyderczo do nerwicy i mowie "Dobrze ci tak ! Popatrz, nastepny dzien wygralam JA ". Jak ona nie cierpi naszych sukcesow :why: , kaja sie i umniejsza to jej dalsze dzialania. Jak sie zorientuje, ze grozi jej smierc glodowa to odpuszcza sobie te gierki i ginie. Ujarzmilam te dziwke nerwice :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nova_2013, a wiesz, ze ja robie dokladnie to samo z kalendarzem? :) Tylko jak dobry dzien to OK znaznaczam. I tak juz od listopada. I widze, ze coraz mniej kiepskich dni jest. A nawet jak sa to widze, ze to jakies pojedyczne i ze miną tak jak wszystkie wczesniejsze i znow bedzie ok.

 

hania33, no to juz masz z glowy na dzis :P heh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tylko pozazdrościć nova_2013 że masz taki skarb w domu. Ja w takim razie dużo gorzej trafiłam- chociaż czasem się zastanawiam czy mój mąż nie cierpi tez na jakąś depresję np. bo straci całkowicie chęci do życia i wydaje mi się że po części to przez tą moją chorobę. Ale kwestie związków to już zupełnie inny temat..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

swojå chorobe ujelabym tak : ( 1,5 roku )

- pierwsze miesiåce jakies dziwne samopoczucie, ( od listopada 2012 do lutego 2013) to dretwienie palcow na kilka miesiecy , to sekundowe utraty swiadomosci, i amplitudy nastrojow kazdego dnia, a to uderzenia goråca, a to marzlam potwornie przy minus 4 st.C, a to zle sie czulam powyzej 24 st., taka mieszanina odczuc do nieopanowania

- po 2,5 miesiåca zwolnienia ( luty 2013-do polowy kwietnia 2013 ) wszystkie symptomy przeszly jak rekå odjål. Zaczelam brac dziurawiec 1 tabletke dziennie, wypoczelam i 3 razy dziennie wyprowadzalam swoje pieski na 45 min spacer. Te spacery bardzo mi pomogly, bo z kazdym dniem powiekszalam swoje terytorium bezpieczenstwa, zapuszczalam sie z psiakami coraz dalej i dalej, az agorafobia znieknela. Czulam sie z nimi bezpiecznie.

 

- kwiecien - wrzesien - okres wiosennno-letni, duzo slonca, dlugie dnie - poczulam sie znakomicie i na nowo cieszylam zyciem.

- w polowie wrzesnia zaczely sie znow problemy i znow nerwica zaatakowala z silå wodospadu. Ponownie pojawily sie ataki paniki i w tym czasie az do grudnia lazilam po roznych lekarzach az w koncu wylådowalam u psychiatry. Dostalam leki, zwolnienie na 1,5 miesiåca, od 18 lutego 2014 rozpoczynam psychoterapie a dzis jestem juz po pierwszym spotkaniu terapii behawioralnej. Dostalam dalsze zwolnienie na caly luty ale wrocilam do pracy.

 

Wiec ten caly okres moglabym podzielic na 3 zasadnicze czesci :

I okres - kilka miesiecy - wielkie zdziwienie i niedowierzanie co mi jest, szukanie przyczyn i mozliwosci aby zapobiec dalszemu pogorszeniu

II okres - ogromny strach, ze musze sie leczyc psychiatrycznie, nazwalabym to okresem szoku

III okres - akceptacja choroby i pogodzenie sie z faktem, ze nie jestem szczegolnym zjawiskiem bo na ataki paniki cierpi masa innych ludzi. I przeswiadczenie, ze jednak z newricå mozna zyc. Zdaje sobie sprawe, ze bedzie to chyba walka do konca zycia ale patrze tez optymistycznie w przyszlosc. Na dzien dzisiejszy daje juz rade z atakami paniki, w zasadzie to potrafie zatrzymac ten stan zanim walnie mnie z calå silå bo rozpoznaje juz pierwsze symptomy nadchodzåcego ataku. Na moich 16 atakow w skali 1,5 roku przy trzech bardzo silnych ratowalam sie benzo. I z czasem kiedy zaczelam sie oswajac z atakami, minål mi ten paralizujåcy strach przed kolejnym atakiem.

 

Moja nerwica uznala, ze juz sie tak jej nie boje i nie moze wpasc na inny sposob jak mnie przestraszyc, wiec odpuscila sobie :mrgreen: Ogolnie czuje sie dobrze choc bywajå jeszcze te gorsze dnie ale tak jak powiedziala nerwa, lepszych dni jest coraz wiecej i wiecej.

A ten kalendarz to fajna sprawa, bo jak nie prowadzimy "historii naszej choroby" to zapominamy o sukcesach i kazdym zwycieskim dniu. I w takim kiepskim dniu latwo popadamy we frustracje sådzåc, ze juz nigdy nie bedzie lepiej. Bo te fatalne dni od razu malujå nam bezradnosc. Dlatego jak zaglådam na wiele moich strzaleczek w gore to widze postepy i pocieszam sie, ze jest coraz lepiej. Takie spojrzenie na kalendarz daje optymistycznego kopa i chec dzialania do dalszej walki. To tak jakby sportowiec chowal wszystkie medale do szuflady i ktos zapytalby go hej, jak ci idzie bracie z karierå sportowå ? A on na to... a wiesz, mam tam kilka medali, cos tam wygralem ale juz nie pamietam :lol:

 

Gdyby natomiast wszystkie medale znalazly miejsce na scianach to od razu zaczyna otaczac sportowca duma ze zwyciestw. Spoglådajåc na kazdy medal z osobna przypomina sobie te chwile walki z konkurentami i emocje towarzyszåce rywalizacji. Czyz to nie wspaniale ??? :great:

 

Dlatego kazdego dnia moj kalendarz przypomina mi o sukcesach i wola glosno : nova_2013, dawaj, dawaj ! Dawaj do przodu, nie oglådaj sie za siebie !

 

Marcosm, dziekuje za Twojå wiare i innych osob. Gdyby nie Wy tutaj na forum, to nie wiem czy bym dzis cieszyla sie lepszym zdrowiem. Czytanie postow osob walczåcych o swoje zdrowie, ich porazki i sukcesy odzwierciedlajå nasze nastawienie do choroby i mozliwosc porownan. Wiec jesli komus sie udalo to i mnie sie uda ! Jesli komus sie pogorszylo to zapala sie czerwone swiatelko dla mnie i staram sie wyciågnåc wnioski np. z tego, ze ktos na wlasnå reke zaprzestal brania lekow, albo ktos zrezygnowal z terapii, albo ktos ma problemy z zasnieciem itd.

 

Alez nabazgrolilam ! Uciekam Kochani, ide z psiakami na spacer.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i trzymam kciuki za calå naszå forumowå rodzine.

Glowa do gory nerwuski :papa::papa::papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Mam do Was pytanie. Macie czasem tak, że mówicie do siebie ale nie na głos :) tylko tak w myślach? Np. co dziś zrobicie typu (a wrócę z pracy to pójdę spać, może jutro pojadę na basen, może spytam Jacka o to... , lub coś komentujecie np. jadąc tramwajem ale ma fajne buty, o ten to jakiś chyba psychopata...) takie rozmyślanie mówienie w głowie (nie ruszanie ustami w ciszy). Pytam bo ja tak mam w sumie od zawsze tylko jak to nerwicowiec zacząłem na to zwracać uwagę :/ mam tak jak jadę np. mpk sam lub czasem autem i nic się nie dzieje...

Jak nie szukam chorób fizycznych to teraz psychicznych....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwa, pewnie tak ale wiesz do czegoś musiałem się przyczepić i zacząć na coś zwracać uwagę...

Pewnie większość ludzi jadąc np. autobusem i nic nie robiąc o czymś tam myśli i coś do siebie w głowie mówi... (ale babsko gdzie ona się ubrała :P) hehe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No chociaz mnie to juz czasem meczy to ciagle myslenie :-/ a ja dodatkowo sama mieszkam, wiec tym bardziej... :)

Kurde u mnie teraz na tapecie - wyrostek :( Boje sie, ze bede miala zapalenie, bo boli mnie tam troche. Ale robilam te rozne testy, uciski itd. I nie jest to bolesne, ani goraczki nie mam itd. Ale caly czas czuje w miejscu wyrostka taki ucisk albo bol lekki, ehhh :(((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Generalnie to bylo tak. Wczoraj jak wiecie miałem intensywny dzien, sprzątanie mieszkania, pranie, mysla auta. Na 19:00 umowilem sie w pubie ze znajomym.

W tym pubie dobrze sie czulem przez jakies pol godziny, pozniej dostalem mocnych napiec i lęków. No ale siedzialem. W sumie nie wiadziele co mam ze soba poczac, Nie wiedzialem o czym rozmawoac, bylem mocno skupiony na objawach. Ale i tak gadałem z kolega. Czekalam na karaoke 21 z nadzieja ze odworci uwage, ale naczekalem sie z tymi objawami a jak sie zaczelo karakoe to objawy tego napiecia i leku nie chcialy przejsc. No o tak trwalem w tym stanie w leku i napieciu 3 godziny i o 23 wyszlismy z pubu.

 

Bylem niesamowicie spiety, a jeszcze czekała mnie rozmowa na parkingu. Chwile posiadzialem w auciebo juz nie bylem pewny czy dalej chce z kims rozmawiac. Ale pojechalem na parkingo do Edka, tam rozmowa na znacznie wiekszym luzie niz z pubie. Mniej napiec wiecej swobody, ale i tak po tym pubie czulem sie zalekniony. Z Edkiem rozmawialem z 1,5 godziny. Bedac w takim pobudzeniu i zaleknieniu. No i wrocilem do mieszkania. Widzielem ze nie bedzie lekko zaleknienie, pobudzenie, napiecie i jak tutaj zasnac. Najgrsze jest takie poubdzenie w splocie słonecznym to takie napiecie z wygażeń w życiu ono jest najtrodniejsze to uspokojenia. No i od razu pomyslalem ze nie wiadomo jak ja w takim stanie w ogole zasne. Zarzylem ketrel o zwyklej godzinie, a pozniej po godzinie stilnox na sen.

 

Ten stilnox to jest taki lek nasenny dosyc mozny i zarzywalem go bedac naprawdę niezle pobudzony i napięty i za kazdym razam dział i zabieral mnie z tych newrów do spokojnej krainy snu. Ale wczoraj pobudzenie w spolcie słonecznym bylo takie duze, że lek nie zadziaiał to mnie zrospaczylo.

Byłem niezwykle pobudzony, zalekniony czulem duże napięcie, męczyłem się i nie wiedzialem co zrobić żeby zasnać. Wiercilem sie z boku na bok, do tego to

ten cały psychiczny ból.

 

Mailem takie plany - zażyć dwa afobamy i do tego jeszcze jedna tabletka nasenna. Ale tez strach bo możne i to nie zadziala... co wtedy...Później przestałem chcieć spac, zaczalem ogladac telewizje, zacząłem czytac artykuł, mialem w planach posłuchać rekalskacji Jakobsona, ale odwrociłm sie na bok, poczulem jakies uspokojenie i senne mysli zaczaly mi doplywac do głowy. To pobudzenie w splocie słonecznym zmniejszyło się.

W sumie zasnalem sam bez lekow nasennych bo upłynęło za dużo czasu aby jeszcze działały. No i taka mam za soba noc. Ciekawe czy tez macie takie klopoty ze spaniem po takich lekowych sytuacjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wieslawpas, a Ty nie probowales takiej metody, zeby jak najmniej myslec o tych napieciach i lękach i w ogole tych stanach? Tzn. ja wiem, ze to trudne bo one po prostu są, ale chociaby na sile, odwracac uwage i myslec o czym innym. Mi sie wydaje, ze to tez by moglo pomob, chociaz na poczatku byloby trudno. Bo im mniej myslimy o tych stanach, tym one zaczynaja przechodzic. A Ty (z tego co piszesz od czasu do czasu), to mam takie wyobrazenie, ze baaaaardzo jestes wyczulony i wrecz tylko czekasz i obserwujesz czy pojawi się napiecie czy tym razem nie (zamiast sie skupic po prostu na zyciu). A jak sie skupiasz na napieciach, to czasem sie zdarzy, ze sie nie poajwia, ale duzo bardziej prawodopodobne, ze sie wlasnie beda pojawaic. Sproboj moze tak na sile, nie zastanawiac sie tak caly czas nad tym - moze choc troche zacznie przechodzc i sie polepszac?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×