Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

No wlasnie ucieczka jest zawsze najgorszym wyjsciem, bo ona wzmacnia ten lęk, bo jak uciekasz to dalej się boisz (pewnie jeszcze bardziej).

Ehh.. ciezka sprawa o tyle, ze faktycznie udalo Ci sie zemdlec naprawde. Bo jesli to jest tylko lęk, to mozna sobie jakos to z czasem wybic z glowy.

 

Tu macie skan z ksiazki Bekera na ten temat:

 

mdleje1.jpg?1391604864

 

mdleje2.jpg?1391604883

Chętnie przeczytałbym tę książkę. Macie może na nią jakieś namiary?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja pierniczę, co to mi się ostatnio robi.

 

Kładę się normalnie do łóżka, jeżeli nie mam myśli typu "o rety, jest późno, znowu późno wstanę, za mało dzisiaj zrobiłam" i nie siedzę uparcie nad kompem/książką, to zasypiam bardzo szybko. Ostatnio właśnie zapadam szybko w bardzo płytki sen, przysypiam i zaraz wybudzam się z lękiem, czasem nawet z "podskokiem", i intensywnie myślę o tym co źle zrobiłam, co mi się nie udało, co mi się nie uda, i w ogóle że zmarnowane życie :shock: dopóki sama nie zapadnę w sen. Rano często nie pamiętam, że się bałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wlasnie ucieczka jest zawsze najgorszym wyjsciem, bo ona wzmacnia ten lęk, bo jak uciekasz to dalej się boisz (pewnie jeszcze bardziej).

Ehh.. ciezka sprawa o tyle, ze faktycznie udalo Ci sie zemdlec naprawde. Bo jesli to jest tylko lęk, to mozna sobie jakos to z czasem wybic z glowy.

 

Tu macie skan z ksiazki Bekera na ten temat:

 

mdleje1.jpg?1391604864

 

mdleje2.jpg?1391604883

 

Dzięki :smile: , a jaki tytuł nosi ta książka ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie ma co uciekać trzeba się z tym mierzyć

 

Tutaj jest problem, ponieważ próbuje z tym walczyć, staram się nie uciekać w takich sytuacjach i próbuje wytrwać do końca, tylko czasami przekraczam jakąś granicę i po prostu tracę przytomność.

Tak miałam ostatnim razem, myślałam sobie, przecież nic mi się nie może stać, nie zemdleję, a jednak stało się.

Chyba pozostanie mi żyć z taką "przypadłością"

 

nerwa dzięki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój atak to szybkie bicie serca, spocone ręce, stopy, drżenie, osłabienie, zachwiania równowagi, napięcie mięśniowe, spłycony oddech, wszystko czarne, pustka, tyko strach. Największą traumą jest strach przed kolejnym atakiem :uklon:

Strach...tak bardzo chciałabym się go pozbyć!

Mam już dość.

Jestem zmęczona.

Bardzo zmęczona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AddictGirl21, nie przesadzaj , terapie masz leki jakieś ?

 

Nie przesadzaj?

Człowieku nie zdajesz sobie sprawy z tego jak chujowo się czuję więc daruj sobie stwierdzenia typu "nie przesadzaj"

Totalny brak zrozumienia.

Po Twoim wpisie śmię podejrzewać, że gówno wiesz o lęku, fobiach i panice więc idź napij się melisy i daruj sobie porady tego typu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica i ataki paniki towarzyszą mi już od 4 lat, początki były tragiczne...czytam sobie wasze posty i przypomina mi się jak niewiele kiedyś wiedziałam na temat tego co mi jest ,tak samo jak część z was :) od dłuższego czasu umiem zatrzymać nadchodzący atak :)... nie biorę i nigdy nie brałam żadnych leków i innych wspomagaczy, które jeżeli chodzi o nerwice są moim zdaniem totalnie nie potrzebne.

Najważniejsza jest akceptacja tego z czym żyć nam przyszło, nie można ukrywać nerwicy przed rodziną i znajomymi, trzeba mówić otwarcie o tym co nam jest. Trzeba zrozumieć, że nie jest się żadnym psycholem i człowiekiem gorszym od innych! przecież nikt z nas nie prosił o ataki paniki,czy lęk przed wyjściem prawda?. Drugą bardzo ważną rzeczą jest uświadomienie sobie co tak naprawdę nam dolega.Gdy macie ataki paniki i czujecie, że zaraz serce wam wyskoczy z piersi, udusicie się albo stracicie przytomność TO PRZYSIĘGAM WAM,że tak się nie stanie.

NIE MA ŻADNEJ MOŻLIWOŚCI ŻEBY COŚ SIĘ STAŁO! wiem,że te uczucia są tak silne,że jesteśmy pewni że zaraz padniemy trupem na ziemie ale tak się nie stanie!. Ataki to nic innego jak uwalnianie się wielkiej ilości adrenaliny w naszym organizmie, przez którą nasze serce wali jak szalone, pocimy się a oddech przyspiesza.Jest to naturalna reakcja naszego organizmu na sytuacje,które według nas mogą zagrażać naszemu życiu.Dokładnie tak samo czuje się człowiek uciekający przed jakimś dzikim zwierzęciem :) tylko, że wtedy jest to całkowicie zrozumiałe.

Osoby, które mają nerwice są jednak tak wrażliwe jak piórko, wystarczy lekki podmuch wiatru żeby je poruszyć (mam nadzieję, że zrozumieliście tę przenośnię? :D) .GDY CZUJECIE, ŻE NADCHODZI ATAK PANIKI to pomyślcie (i naprawdę w to uwierzcie) "dostanę atak i co z tego?, tak jest to nie przyjemne ale nic mi się nie stanie, tyle razy go miałam i co ? nadal żyję, jestem sprawnym człowiekiem " ja, gdy pierwszy raz tak pomyślałam, czując zbliżający się atak, siedząc w zadymionym pubie ze znajomymi pokonałam go pierwszy raz! zaczęłam dalej rozmawiać z koleżanką i już nie pamiętałam, że przed chwilą czułam jak ręce mi się trzęsły :). Myślę, że zrobiłam duży postęp a to wszystko dzięki terapii... teraz tylko muszę stoczyć bitwę z moim strachem przed podróżami i wyjściem gdzieś dalej na miasto, ale myślę że będzie to już łatwiejsze gdy pokonałam przyczynę tego - lęk przed lękiem :) życzę tego Wam wszystkim!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AddictGirl21, dasz radę ja też przeżywałem mega ataki paniki (nie było lekko) a lęk przed lękiem też nie fajna sprawa biorąc pod uwagę, że trzeba rano wstać iść do pracy dziecko w drodze, a człowiek się męczy...

nerwosol-men, każdy przeżywa inaczej ataki paniki i atakują go z różną siłą, więc nie pisz że wiesz od kogoś więcej nie wiedząc co on czuje...

Co jak ktoś walczy z nerwicą 10 lat wie więcej od kogoś kto ma ją rok? Ja mam półtora roku nerwicę a pierwsze 4 miesiące to był koszmar później ataki zdarzały się rzadko ale jak przyszły... a ciągły lęk przed lękiem koszmar. I co powinienem pisać, że wiem więcej, nie. Wiem jak ja to przeżywam, cierpię i mogę tylko podejrzewać jak ktoś może też cierpieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AddictGirl21, :) sądzę że wiem więcej od ciebie , ale pozostawię to bez komentarza

nerwa, no barwo :)

 

Okey, nie będziemy się przecież licytować kto wie więcej. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Poza tym przepraszam za ten atak w Twoją stronę. Miałam wczoraj naprawdę bardzo zły dzień. Wybacz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie wiem jak miałabym ukryć nerwicę przed rodziną? Osoby które mogą to zrobić są w mojej ocenie szczęściarzami. Ja siedziałam 2 lata zamknięta w domu a do lekarza to mnie prawie nosili. Teraz przez pół roku zrobiłam wielkie postępy. Troszkę już wychodzę. Więc zgadzam się z NaturalWonder że leki nie są konieczne. Może gdybym jakieś brała to już by było po wszystkim ale tu jest kolejny kłopot- lęk przed lekami. Histeria murowana. Czasami da radę powiedzieć "dostanę atak i co z tego" a czasem nie tak jak dzisiaj i od 4 dni że oblewają cię straszliwe poty i dostaje sie zadyszki po przejściu 2 metrów. Różnie bywa, ale czy mamy jakiś wybór? trzeba walczyć- kiedy to sobie uświadamiam zawsze jest trochę lepiej .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

troche żle się wyraziłam nie zawsze jest lepiej. często ale nie zawsze. Teraz jestem załamana robię wszystko to co zawsze że by tą cholere poskromić i nie działa a ostatnio już byłam jak nowo narodzona. takie momenty są po prostu.... ah szkoda gadać...

 

-- 06 lut 2014, 14:19 --

 

chyba się troszkę poddałam znowu i dopatruje się znowu jakiejś choroby serca(może od zębów bo je zaniedbałam przez ty dziadostwo)

 

-- 06 lut 2014, 14:21 --

 

a jak sobie katris radzi z tym twoja rodzina? bo moja jest już na maksa wsciekła a to nie pomaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... mąż po wielu latach uwierzył, bo naprawdę przez lata nie dawał do końca wiary temu wszystkiemu, teraz wystarczy jego jedno spojrzenie i już wie, ze jest ze mną cos nie tak, syn również to widzi. Ogólnie wspierają i rozumieją, chociaż czasami mąż ma tak bardzo dosyć, że zachowuje się jakby nic do niego nie docierało, widać, że moja choroba mu czasami przeszkadza i komplikuje żywot, ale jakoś dajemy radę - jest ciężko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×